środa, 27 kwietnia 2016

-Rozdział 51- You're not alone anymore

Jej palce były chłodne, kiedy w milczeniu złapała go za ręce i oparła czoło o jego klatkę piersiową.
Po prostu tak stała, a on nie wykonywał żadnego ruchu, mając wrażenie, że po prostu na to nie zasługuje. Że ją tym zrani.
Stanęła jeszcze bliżej niego, przytulając policzek do jego torsu. Nie miał pojęcia, że w ten sposób, może wsłuchać się w unormowane bicie jego serca.
-Chciałam tylko, żebyś mnie kochał-wyszeptała tak cicho, że ledwie ją zrozumiał. -Jesteś jedyną osobą, którą chcę, więc jeżeli tylko mnie kochasz, proszę, nie zostawiaj mnie.
Nie mogąc dłużej się powstrzymać, złożył pocałunek w jej włosach, mocno dociskając wargi do czubka jej głowy. Przez moment po prostu tkwił, zaciągając się jej zapachem i normując oddech, zastanawiając się nad tym, co tak właściwie powinien zrobić.
-Nie chcę cię zostawiać-odpowiedział równie cicho co ona, ostatecznie decydując się na pewien krok i zaciskając ręce na jej małych dłoniach. -Ale się nie kontroluję, nie panuję nad sobą i właśnie wywołałem wojnę. Powinnaś mnie znienawidzić.
Prześledziła wzrokiem jego sylwetkę. Powinna go nienawidzić? Już dawno zapomniała, jak to jest go nie kochać. To uczucie wydawało jej się teraz tak odległe, zimne i po prostu bolesne, że nawet nie chciała go rozważać. Niby w jaki sposób miałaby zapomnieć o wszystkich tych razach, kiedy sprawiał, że się śmiała? Kiedy tonęła w jego uścisku i czuła się najbezpieczniej na świecie? Kiedy ją całował, ratował przez wszystkimi zagrożeniami i po prostu był wtedy, kiedy wszystkich innych zabrakło?
-Nie potrafię-odpowiedziała głośno swoim myślom, wprawiając Dracona w niemałe zdziwienie. On, uważany przez większość kobiet za wybitnie przystojnego, pociągającego i inteligentnego mężczyznę, nie potrafił uwierzyć w to, że Hermiona go chce. W sytuacji, w której nikt inny nie chciałby dłużej go znać.
-Czemu to robisz?-zapytał, kiedy zamiast w usta pocałowała go w linię szczęki, tylko dlatego, że kiedy był wyprostowany, nie dosięgała wyżej. Przymknął oczy, ledwo powstrzymując się przed tym, by po prostu rzucić wszystkie swoje postanowienia w cholerę.
Odsunęła się od niego nieco szybciej niż tego chciał, rzucając mu zawiedzione spojrzenie.
-Och, ja...-zagryzła dolną wargę, a w jej oczach po raz kolejny tego dnia zalśniły łzy. -Nie przypuszczałam, że ty... po prostu już mnie nie chcesz.
Wow.
Odwróciła się i sięgnęła do klamki drzwi, popychając je do środka. I zapewne nie otrząsnąłby się z szoku, jaki wzbudziły w nim jej absurdalne słowa, gdyby nie świadomość, że za moment dziewczyna zatrzaśnie drzwi i już z nim nie porozmawia. Był hipokrytą. Był egoistą. I chyba tylko dlatego jeszcze przetrwał.
Złapał ją za przedramię i gwałtownym ruchem obrócił w swoją stronę, łącząc ich usta w długim, desperackim pocałunku.
Czuła się tak, jakby całowała go po raz pierwszy. Po raz pierwszy z taką świadomością. Z tak kosmicznymi uczuciami rozsadzającymi ją od środka. Po raz pierwszy czuła na sobie jego wargi i wiedziała, że już nie ma odwrotu. Że jest najważniejszy i wszelkie rozstania, kłótnie, planowanie przyszłości z kimkolwiek innym niż on, nie ma sensu. Kochała go. Tak mocno, desperacko i nieodwołalnie, że aż ją to bolało.
Czuła dreszcze w każdym miejscu, w którym jego dłonie zetknęły się z jej skórą. Pragnęła go tak jak nigdy wcześniej. Z niezrównaną tęsknotą i frustracją. Nigdy wcześniej nie sądziła, że taki stopień doznań jest w ogóle możliwy.
Była mu wdzięczna kiedy nie przerywając pocałunku, podniósł ją do góry i przeniósł przez próg mieszkania, a potem ostrożnie pozwolił by na powrót dotknęła stopami ziemi, na moment się od niej odsuwając. Całe szczęście zrobił to tylko po to, by obydwoje mogli wziąć oddech, bo już po chwili znów się nad nią pochylił, mocno wplatając palce w jej włosy.
Mimo, że wszystkie te rzeczy robił automatycznie i bez żadnego zaplanowania, wiedziała, że każdy z tych momentów zapamięta do końca życia. Chwila kiedy przesuwał dłońmi po jej plecach i twarzy, kiedy czuła jego palce pod koszulką, kiedy przenosił swoje usta na jej szyję. Znała jego dotyk na pamięć.
-Draco, proszę...-nie miała pojęcia czemu zwlekał tyle czasu. Dlaczego obydwoje, będąc tak bardzo niecierpliwi, wciąż stali w ubraniach, nie wykonując w sumie żadnych, konkretnych ruchów.
Czuła jak się uśmiecha, z nosem przyciśniętym do miejsca między jej szyją, a obojczykiem, ale jednak znów nie robi nic, poza mocniejszym zaciśnięciem palców na jej biodrach pod koszulką.
Bawił się nią. Po raz kolejny ją pocałował, tym razem nieco mniej subtelnie niż poprzednio, przygryzając przy tym jej wargę.
Sfrustrowana i zdesperowana na tyle, by przejąć inicjatywę, i dłużej już po prostu nie zwlekać, zaczęła rozpinać jego koszulę, a on nie protestował w żaden sposób, kiedy biały materiał zsunął się z jego ramion. Nie przeszkadzało mu kiedy sunęła małymi dłońmi po mięśniach jego brzucha, ani kiedy zarzuciła mu ręce na szyję i go pocałowała, jednak kiedy zaczęła ciągnąć go w stronę łóżka, sięgając jednocześnie do paska jego spodni, przypomniał sobie, czemu na początku, nie chciał jej nawet całować.
To nie było proste. Kurewsko wręcz trudne, jeśli miał być szczery, zwłaszcza, że nigdy wcześniej nie był wobec niej tak wstrzemięźliwy. Ale jeżeli chciał być dla niej lepszy, to musieli zwolnić. Merlinie, nie wierzył, że naprawdę tak myślał.
-Nie mogę-powiedział z trudem, niskim i zachrypniętym głosem, odrzucając wszystkie myśli związane z tym, co mógłby z nią robić, gdyby nie był wcześniej takim idiotą.
-Co?-zdezorientowana dziewczyna spojrzała jak jego palce oplatają się na jej nadgarstku i rzuciła mu przeciągłe, pełne obawy spojrzenie. -Czy ty...
-Cholernie cię kocham-odetchnął ciężko, z frustracją opierając o nią czoło. -Właśnie dlatego. Przymknęła oczy, kiedy jego nos musnął jej policzek, a usta dotykały jej warg za każdym razem, kiedy coś powiedział. To było bez sensu.
-Czy ty i Caitlyn...? To dlatego nie chcesz się ze mną przespać?
Prawie zadławił się własną śliną. Rozumiał, że Hermiona nie odzywała się do niego tyle czasu, bo ubzdurała sobie, że ją zdradził, ale nie sądził, że wciąż tak uważa, albo, że to w ogóle może mieć coś z tym wspólnego. Gdyby tylko wiedział, że to wciąż chodzi jej po głowie, tym bardziej, niczego by nie próbował.
-Merlinie, Hermiona, serio?-rzucił jej zażenowane spojrzenie, nie do końca wiedząc jak jej to w ogóle wybić z głowy. Czuł się wręcz urażony takimi insynuacjami.
Wzruszyła ramionami i spuściła głowę.
Ona naprawdę tak myślała.
Poczuł kolejne wyrzuty sumienia.
-Jak możesz myśleć, że chciałbym kogokolwiek innego?-przesunął dłońmi wzdłuż jej ramion, patrząc jej przy tym prosto w oczy. -Że cię nie pragnę? Że zdradziłem cię z Caitlyn?
-No to...
-Bo jesteś dla mnie wszystkim. I może powinienem być dla ciebie lepszy i mam tak wiele wad, ale nigdy, przenigdy bym cię nie zdradził. Chcę ci to wszystko udowodnić. To jak bardzo jesteś dla mnie ważna. A po tym co się stało, przesypianie się z tobą, jest po prostu nieuczciwe. Chcę ci pokazać, że stać mnie na więcej.

                                                                          ***

Dostała kosza, ale nie było tak źle jak myślała, że będzie, bo nie utrzymywała się między nimi napięta atmosfera. Zachowywali się tak, jakby do niczego nie doszło. Jakby życie Harry'ego nie było zagrożone, a śmierciożercy nie mogli w każdej chwili wyjść na ulice Londynu. Jakby byli tylko oni, makaron z sosem, który przyrządziła i stary, romantyczny film. Draco nie miał w domu telewizora, dlatego nie protestował na wybrany przez Hermionę gatunek, zbyt zafascynowany tym, jak ów sprzęt działa. Tak się jej przynajmniej wydawało. W rzeczywistości i tak go to nie interesowało. Wbrew pozorom całkiem dobrze znał się na mugolskich sprzętach. Po prostu się na nią patrzył. Miał gdzieś co oglądają.
Obejmował ją ramieniem, co jakiś czas składał pocałunki na jej skroni, albo sunął dłonią wzdłuż jej uda, co wyjątkowo ją dekoncentrowało.
-Co zamierzasz zrobić z Teodorem?-zapytała nagle, dając za wygraną i wyłączając film.
-Hej, oglądałem to-skłamał, byle tylko uniknąć nieprzyjemnego tematu, a potem obrzucił ją pełnym wyrzutu spojrzeniem.
-Daj spokój, Draco. Możemy udawać, że nie ma problemu, ale on nie zniknie-wyrzuciła z siebie, najwyraźniej od dłuższej chwili nie oglądając filmu, tylko się zamartwiając.
Odetchnął ciężko i na moment przymknął oczy.
-Wiem.
-No to co...
-Nie mam pojęcia-przerwał jej, zaraz potem opanowując irytację. Jego spojrzenie złagodniało, a on przyciągnął ją do siebie, tak że siedziała między jego nogami, opierając się plecami o jego klatkę piersiową. Oparł brodę o jej ramię i westchnął cicho, krótko całując ją w szyję.
-Nie ufam mu-wyznał cicho, a ona wstrzymała oddech, kiedy owinął ją swoimi dłońmi w pasie. -Ale uratował ci dziś życie i nie mogę o tym zapomnieć.
Rzuciła mu przelotne spojrzenie, widząc, że wciąż ma z jej powodu wyrzuty sumienia.
Przeczesała palcami jego włosy i pocałowała go w policzek, delikatnie się do niego uśmiechając.
-Może powinniśmy wyjechać?
Spojrzał na nią z zaskoczeniem. Ta myśl pojawiała się w jego głowie od czasu do czasu, ale czuł się źle, w ogóle to rozważając. Nie sądził, że podobnie może uważać Hermiona.
-Nie powinienem-odparł całkiem poważnie. -Czułbym się odpowiedzialny...
-Draco...
-Ty to co innego-zauważył, przesuwając dłonią po swoich jasnych, potarganych włosach. -Mogłabyś zniknąć. Nawet powinnaś.
-Nie zrobiłabym tego bez ciebie-stwierdziła, rzucając mu przenikliwe spojrzenie. Jakoś nie wyobrażała sobie, że mogłaby go zostawić. -Nigdzie się nie wybieram.
-Cokolwiek. Nie myślmy o tym. Tylko dzisiaj.

                                                                              ***

Hermiona spała już od dobrych kilku godzin. Właściwie zdążyła przespać całą noc. Świtało, a on wciąż nie potrafił zamknąć oczu i po prostu przestać myśleć. Jego spojrzenie od dawna utkwione było w suficie niedużego pokoju. Nie wiedział co robić i chociaż ze wszystkich sił próbował zgrywać silnego i wmawiał Hermionie, żeby się nie przejmowała, sam powoli tracił zmysły.
Wstał z łóżka, zostawiając śpiącą dziewczynę i ruszył w stronę kuchni, z zamiarem napicia się szklanki wody.
-O kurwa-przystanął, widząc siedzącego na blacie Teodora, który przyglądał mu się w milczeniu i najwyraźniej znajdował się w jego domu już od dłuższego czasu. -Co ty tu robisz?-zapytał szczerze wkurzony Draco, podchodząc w stronę byłego przyjaciela.
-Ładnie się urządziłeś-pokiwał z uznaniem. -Lepiej to wszystko wygląda, odkąd byłem tu ostatnim razem...
-Teodor-Draco przerwał mu z poważnym wyrazem twarzy. -Gadaj, albo się stąd wynoś-rozkazał.
-To coś, co zrobiłeś w ogrodzie. To było niezwykle... wyjątkowe, Draco. A przez wyjątkowe, mam na myśli, że nie widziałem czegoś takiego nigdy wcześniej.
-No i?-niewzruszony blondyn uniósł w górę jedną brew.
Teodor gwałtownie zeskoczył z blatu, a potem podszedł do niego i złapał za fragment jego koszulki, mocno popychając do tyłu.
-Nie jestem idiotą, Draco. Gdybyś tylko chciał, mógłbyś jednego dnia wybić połowę tego miasta-brunet cofnął się, widząc wściekły wzrok młodego Malfoya, a potem uniósł ręce w obronnym geście. -Nie zamierzam wchodzić ci w drogę-oznajmił, znacznie zaskakując tym blondyna. -Doskonale wiesz, że soję po stronie wygranych.
Draco parsknął śmiechem.
-Kto powiedział, że chcę mieć ciebie po swojej stronie?-zapytał z nieopanowaną wyższością.
-Wydaję mi się, że nie masz innego wyjścia-Teodor wysunął z rękawa nóż kuchenny, skradziony wcześniej z szuflady w mieszkaniu Dracona i przystawił go do jego szyi, zadziornie się przy tym uśmiechając. -Pomogę ci, Draco-oświadczył, dociskając ostrze do jego krtani. -Razem ochronimy Pottera, powstrzymamy śmierciożerców i...
Nim zdążył dokończyć, Draco skutecznie wyrwał się spod jego nacisku i wykręcił mu rękę, dociskając go twarzą do ściany.
-Nie potrzebuję twojej pomocy-wysyczał się, cały czas próbując utrzymać pozorny spokój. Nie chciał budzić Hermiony. Ta dziewczyna i tak żyła w ciągłym stresie.
-Nienawidzę cię, rozumiesz?-cedził przez zaciśnięte ze złości i frustracji zęby, pochylając się nad jego uchem. -Zabiłeś Blaise'a...
-A Blaise doprowadził do śmierci twojej matki... Nikt nie jest tutaj bez winy.
Blondyn spuścił głowę i odetchnął ciężko, nieco luzując uścisk wokół wykręconej dłoni byłego przyjaciela.
-Nigdy ci nie zaufam. Nigdy nie będziemy wspólnikami. Nie potrzebuję twojej pomocy. Jedyne na co możesz liczyć z mojej strony to szybka, kurewsko szybka śmierć, łapiesz?-zapytał już zupełnie spokojnie. Mimo to w jego oczach wciąż krył się żal. Ogromny żal spowodowany stanem Teodora. Tęsknił za swoim przyjacielem.
-A gdybym powiedział, że wiem, jak uratować rodziców twojej słodkiej ukochanej?-zapytał nieoczekiwanie brunet, odwracając się i posyłając mu jeden ze swoich zadziornych, niepokojących uśmiechów.

                                                                          ***

Przekręciła się na bok i mocniej opatuliła kołdrą, przesuwając dłonią po drugiej połowie łóżka. Dracona z nią nie było. Na jej twarzy pojawił się mimowolny grymas, kiedy otworzyła oczy i odnotowała, że w miejscu, w którym spać powinien chłopak, pościel jest starannie ułożona. Jak gdyby nie było go tu wcale.
-Draco?-miała zachrypnięty głos, kiedy leniwie przeciągnęła się i wstała z łóżka, narzucając na siebie bluzę chłopaka, która leżała gdzieś nieopodal na dużej, drewnianej komodzie.
Ponieważ jej stopy były bose, a podłoga w niewielkim mieszkaniu chłodna, pobiegła na palcach do kuchni, z rozpędu wskakując na blat, przy którym jak się spodziewała, zastała swojego chłopaka, siedzącego na wysokim, barowym krześle, z twarzą ukrytą w dłoniach.
-Hej, co jest?-zapytała z niepokojem. Kąciki jej ust opadły, kiedy zorientowała się, że Draco najprawdopodobniej miał za sobą kolejną, nieprzespaną noc, pełną zamartwiania i analizowania rzeczy, których nie powinien analizować. Zeskoczyła z blatu i zajęła miejsce po jego prawej stronie, kładąc rękę na jego ramieniu. Rzadko kiedy widziała go takiego smutnego i zmęczonego. Przeważnie miała wtedy ochotę po prostu mocno go przytulić, jednak teraz była zupełnie rozdarta. Draco był raczej twardym i zamkniętym człowiekiem, a wszelkie formy czułości przychodziły mu z niemałym trudem. Nie chciała go odstraszyć nachalnym wypytywaniem...
-Wiesz...-zamyśliła się na moment, powoli sunąc dłonią po jego dużych, umięśnionych plecach. -Czasami bycie silnym człowiekiem polega na tym, że kiedy masz ochotę się rozsypać, wcale tego nie ukrywasz. Nie musisz znosić swoich zmartwień w samotności, ani udawać, że ich nie masz-powiedziała cichutko, nie do końca wiedząc jak go pocieszyć. Gdyby tylko mogła, zabrałaby z niego cały ciężar.
Blondyn uniósł głowę, delikatnie się do niej uśmiechając. Nie spał. Jego oczy były podkrążone, a cera nieco bledsza niż zazwyczaj, ale poza tym wydawał się w porządku.
-Kocham cię, Draco-powiedziała, przeczesując palcami jego potargane włosy. -Niezależnie od tego jakie decyzje podejmujesz, jestem tu, żebyś nie musiał dłużej być sam.


                                     ----------------------------------------------

Rozdział nie za długi i w sumie nic się nie dzieje, ale postaram się dodać kolejny nieco szybciej. Przepraszam za te przerwy, ale się staram nooo. Najgorsze okresy mam za sobą i teraz mam nadzieję, mam więcej czasu. Jeżeli ktoś tu jeszcze jest i kojarzy historię, to proszę o komentarze, bo to one sprawiają, że po chwili kryzysu postanawiam dodać coś nowego :)