Ranek jest zwykły. Taki, jaki być powinien. Szary i ponury. Chłodny i cichy.
Wstaje o siódmej, tak jak to ma w zwyczaju, a potem idzie do kuchni i parzy sobie kawę - czarną bez mleka i bez cukru. Na samą myśl o kawie mnie coś przewraca się w żołądku, ale nijak tego nie komentuję, patrząc jak wypija w moim mniemaniu paskudny napój. W milczeniu obserwuję jej poranną rutynę. To jak zrzuca z siebie moją czarną, przydługą koszulkę, a potem wkłada na siebie obcisłe, czarne dżinsy i bordowy sweter.
Potem idzie w stronę łazienki. Nie ma w zwyczaju się malować, ale tego dnia postanawia nałożyć delikatny makijaż. Patrzę jak maluje rzęsy tuszem, a potem rysuje wokół oczu czarne kreski. Wygląda ładnie, według mnie zawsze wygląda ładnie. Mimo wszystko, wolałbym żeby tego nie robiła.
Patrzę jak wychodzi z łazienki, pośpiesznie rozczesując włosy. Kasztanowe loki sprężyście opadają na jej ramiona, a ja zastanawiam się jakby to było ją dotknąć. Powstrzymuję się i zamiast tego wychodzę za nią z mieszkania, postanawiając towarzyszyć jej w drodze do pracy. Zawsze to robię, uwielbiam jej towarzyszyć.
-Dziś rocznica, Draco-wspomina cicho, ale nie oczekuje ode mnie odpowiedzi, dlatego też nic nie mówię. Idę tuż przy jej boku, przyglądając się jej z wyczekiwaniem. -Mam wrażenie jakby to był jeden dzień-dodaje, a ja tylko się uśmiecham. Ma takie ładne brązowe oczy, chciałbym, żeby na mnie spojrzała.
[...]
Kiedy wychodzi z pracy, na jej twarzy widnieje delikatny uśmiech. Cieszę się kiedy ją widzę, jednak bardziej raduje mnie fakt, że jest zadowolona. Ostatnio nie bywa w dobrym humorze.
Idziemy do pubu. Jest idealna pora na obiad, dlatego Hermiona zamawia sobie sałatkę z kurczakiem. Kiedy kelner przynosi jedzenie, dziewczyna powoli dłubie widelcem w talerzu, chyba w ogóle nie jest głodna.
Patrzę jak podpiera głowę na ręce i uśmiecha się delikatnie, wyciągając dłoń na stół, tak jakby chciała bym ją za nią złapał.
-Ginny zaproponowała dziś, żebyśmy wybrały się w weekend poza miasto-mówi spokojnie, upijając łyk wody, którą niedawno przyniósł jej kelner. Patrzę jak zatapia swoje usta w napoju, ale milczę, czekając aż powie coś jeszcze. -Mogłabym odpocząć, to chyba fajny pomysł, prawda?-pyta, na co ja przytakuję jej skinięciem głowy. Uważam, że to świetne; wreszcie mogłaby spędzić trochę czasu z przyjaciółmi. Zapewniam ją, że nie mam nic przeciwko.
***
Idę ulicą. Wymijam przechodniów, nie zwracam najmniejszej uwagi na to co dzieje się wokół mnie. W końcu ją widzę. Obiecała, że wyjdzie na chwilę do sklepu, ale kiedy dochodzę do marketu, żeby sprawdzić, dlaczego tak długo nie wraca, widzę, że nie jest sama.
Rozmawia i śmieje się z jakimś mężczyzną, widać, że świetnie się bawi.
Przystaję i uważnie im się przyglądam, każdy ich najmniejszy ruch, poddając natychmiastowej analizie. Mężczyzna łapie moją Hermionę za rękę, a jej to nie przeszkadza. Delikatny rumieniec wkrada się na jej policzki, a ona po raz kolejny tego dnia się uśmiecha. Wszystko byłoby w porządku, ale to uśmiech zarezerwowany tylko dla mnie... Zazdrość opanowuje moje serce, ale mimo to nie interweniuję. Stoję i patrzę co wydarzy się dalej.
Jakaś moja cząstka umiera, kiedy widzę, jak mężczyzna ją całuje. Jestem w szoku, jak mu się oddaje. Zarzuca ręce na jego szyje i pozwala by jego usta znajdowały się na jej wargach.
To boli, bardzo boli. Odwracam się i wracam do domu. Mam dość.
***
Kiedy Hermiona wraca do domu, siedzę na kanapie. Patrzę na jej zdruzgotany wyraz twarzy, wiem, że jest jej wstyd i bardzo tego żałuje.
-Tak bardzo przepraszam-szepcze podłamanym głosem, a następnie osuwa się po drzwiach, kuli na podłodze i ukrywa twarz w dłoniach. Szloch wyrywa się z jej gardła, a moje serce boli jeszcze mocniej niż wtedy kiedy widziałem jak całuje się z jakimś facetem. Jest nieszczęśliwa, tak bardzo smutna, że nie wytrzymam. Podchodzę do niej i siadam obok, przyglądam się jej i wydaję z siebie ciche westchnięcie. -Kocham cię, Draco-mówi Hermiona, jednak nie da się tego dobrze zrozumieć, bo niekontrolowany płacz zniekształca wypowiadane przez nią wyrazy. -Zawsze będę kochać tylko ciebie-mówi, a ja jej wierzę. Smutny uśmiech pojawia się na mojej twarzy, kiedy kładę dłoń na jej ramieniu. Nie reaguje, dalej płacze, skulona pod drzwiami własnego mieszkania.
***
Postanawiam jej wybaczyć. Jeszcze tego samego wieczoru towarzyszę jej w drodze do kwiaciarni. Nie lubię kwiatów, nigdy ich nie lubiłem, ale nie przeszkadzam jej i nic nie mówię. Patrzę jak wybiera białe róże i płaci sprzedawcy, który uśmiecha się do niej w irytujący sposób. Jest ładna; to zrozumiałe, że przyciąga uwagę, ale bardzo tego nienawidzę. Bywam o nią zazdrosny.
[...]
Kiedy idziemy przez ciemne ulice, postanawiam sobie, że będą ją chronił. Będę dla niej jak anioł stróż - wiecznie kochający obrońca, gotowy zrobić wszystko byle tylko była bezpieczna i szczęśliwa. Łapię ją za rękę i się uśmiecham. Jest najwspanialszą rzeczą jaka mi się przydarzyła. Sprawiła, że moje życie stało się niezwykłe, jestem jej za to bardzo wdzięczny.
Kiedy mijamy wysoki, kamienny mur i przekraczamy bramę cmentarza, widzę jak jej twarz pochmurnieje. Wcale nie chcę, żeby się smuciła. Mocniej ściskam jej dłoń, ale ona nic nie mówi. Idzie między nagrobkami i w końcu przystaje przy tym konkretnym, by spuścić głowę i pozwolić by pojedyncze łzy stoczyły się po jej zarumienionych od chłodu policzkach.
Obejmuję ją ramieniem, pragnę wesprzeć ją w tej sytuacji. Kiedy pochyla się by złożyć kwiaty na grobie, ja nie puszczam jej ręki, cały czas jestem przy niej.
-Myślałam, że kiedy minie rok, coś się zmieni-mówi, a ja się uśmiecham. Nic się nie zmieniło, dalej jesteśmy razem. -Tak bardzo za tobą tęsknię-dodaje, wbijając wzrok w nagrobną płytę, ale na całe szczęście nie płacze. Jest silna i za to jestem z niej dumny. -Czasami jest tak bardzo trudno, tak ciężko jest sobie z tym poradzić... To, że już cię tu nie ma, ja...-głos jej się urywa, a ja już myślę, że zacznie płakać, dlatego mocno ją do siebie przytulam, jednak ona dalej pozostaje opanowana. Z determinacją wpatruje się w nagrobek, a ja myślę sobie, że wygląda dziś pięknie. Gdyby tylko jej oczy były nieco weselsze...
-Ale potem myślę sobie, że nigdzie nie odszedłeś, że nadal tu jesteś-mówi, dotykając się w miejsce na piersi. Wiem, że mówi o sercu, dlatego czule się uśmiecham. To naprawdę piękne; to co mówi.
No bo przecież nigdy nie odszedłem. Wciąż ją kocham, wciąż przy niej jestem. Mocno ściskam jej dłoń i wiem, że gdyby tylko wiedziała, o mojej obecności, zapewniłaby mnie, że czuje to samo.
-------------------------------
Hej Kochani! ;**
Dawno mnie nie było, wiem o tym, ale jak wspominałam, wena zrobiła sobie dłuższe wakacje. Cieszę, się, bo wreszcie wróciła i na dowód dodaję miniaturkę :D Coś tam sobie powolutku tworzę, napisałam już kilka rozdziałów do nowego opowiadania, ale mam wrażenie, że niedługo znowu utknę i nie będę wstanie napisać dalszego ciągu. Tak czy inaczej, cieszmy się z tego co mamy! :D Wyrażajcie swoje opinie w komentarzach, to naprawdę bardzo ważne, szczególnie teraz kiedy nie mogę się zdecydować na pisanie kolejnego opowiadania. Mam nadzieję, że nie kompromituję się dodając to coś xD