czwartek, 14 lipca 2016

-Rozdział 53- Hold On

Czuł zapach kawy. Ciepłych, chrupiących tostów. I naleśników.
Rozsunął spierzchnięte usta i oderwał wzrok od sufitu, w który wpatrywał się od dłuższego czasu, przenosząc swoje spojrzenie na drzwi. Obudził się jakiś czas temu. Doskonale wszystko pamiętał. I wiedział, że odkładanie tego co musiał zrobić, nie miało sensu. Musiał się z tym zmierzyć i wszystko wyjaśnić.
Powoli zsunął się z łóżka, rzucając krótkie spojrzenie w stronę lustra ustawionego w kącie pomieszczenia. Czuł się wypoczęty bardziej niż kiedykolwiek i efekty tego było widać w jego wyglądzie. Nie był chorobliwie blady, a jego oczy nie były podkrążone tak jak w ostatnim czasie. Odetchnął, powoli przenosząc wzrok na swoje ciało. Miał na sobie tylko luźne, czarne, materiałowe spodnie.

Była pierwszym co napotkało jego spojrzenie po wyjściu z nieznanej mu sypialni. Stała tyłem przerzucając naleśniki na patelni i nie zdawała sobie sprawy z jego obecności, do czasu aż gwałtownie nie złapał jej za biodra i docisnął do blatu, uniemożliwiając jakikolwiek ruch.
-Co ty zrobiłaś?-zapytał nieodgadnionym głosem. Był tylko zaniepokojony. Tym, że być może zaufał jej, choć nie powinien tego robić. Zaniepokojony tym, że jej nie znał.
-Draco...
-Hermiona-uciął jej poważnie, ostro domagając się wyjaśnień. Odwrócił ją w swoją stronę, unosząc pytająco brwi. Wydawała się być... lekko spanikowana? Tak jakby, dlaczego do cholery sprawiała wrażenie, jakby sama już się zgubiła i nie miała pojęcia jak odpowiedzieć na jego pytanie?
-Możesz...? To trochę boli...
Natychmiastowo poluzował uścisk, w ponurym milczeniu skanując jej twarz.
-Proszę, po prostu powiedz, że nie...-sam nie wiedział czego tak naprawdę obawiał się najbardziej. To wszystko nie było w jej stylu. Celowanie do niego, usypianie, przenoszenie w jakieś nieznane dotąd miejsce. Patrzył na nią z wyczekiwaniem, jednocześnie z błagalnym wyrazem twarzy nie odrywając spojrzenia od jej czekoladowych oczu.
-Chciałam, być bezpieczna-wyjaśniła drżącym głosem.
Oto jaki był jej koniec. W jaki sposób się stoczyła. Była Gryfonką. A Gryfoni nie tchórzą i nie uciekają. Oni walczą, rezygnując z wszelkich form ukrycia. Zawiodła, ale nie żałowała swojej decyzji. -Razem z tobą-dodała po chwili milczenia, podczas której on nie odzywał się, bo po prostu analizował jej słowa ze skonsternowanym wyrazem twarzy.
Nareszcie ją puścił, a potem przesunął dłońmi po swoich włosach, z głośnym przekleństwem dając upust swojej frustracji. Przynajmniej wiedział, że chciała go ratować. Że o niego dbała.
-Gdzie jesteśmy?-odetchnął, próbując się hamować. Chciał się powstrzymać od krzyków i kłótni. Chciał tylko wrócić do domu...
-W Szkocji, niedaleko Hogsmade. To mugolskie miasteczko-mruknęła ze skrępowaniem, nie do końca wiedząc jak odczytać jego jak na razie spokojną reakcję.
-Świetnie, to nie tak daleko. Wracajmy do Londynu, okej?-zapytał z rezygnacją, wsuwając dłonie do kieszeni swoich dresów.
-Ale...?-jej oczy patrzyły na niego z niezrozumieniem. A próbowała go zrozumieć. Chciała wiedzieć na czym stoi. Znacznie lepiej byłoby, gdyby po prostu zaczął na nią wrzeszczeć.
-Tak?-uniósł na nią spokojne spojrzenie, pod którym jak się domyślała kryła się najprawdziwsza wściekłość.
-Nie chcę, żebyś wracał do Londynu...
-Hermiona-przerwał jej ostro. I dobrze. Przynajmniej przestał ukrywać, że wszystko jest w porządku. - Popełniłaś błąd, tak? Spieprzyłaś. Ale ci to oszczędzę i po prostu przemilczę to, jak wiele rzeczy mogło pójść przez ciebie nie tak i po prostu wrócę do domu. Pakuj się.
Nie chciał myśleć o Teodorze, z którym zawarł umowę i umówił się na poranek następnego dnia, kiedy Hermiona zdecydowała się zabawić w bohaterkę.
-Ile spałem?-zapytał, podczas gdy ona stała w bezruchu, najwyraźniej próbując wszystko uporządkować.
-Dwa dni-odparła cicho.
Zacisnął mocno szczękę.
-Kurwa mać-wyrzucił z siebie w końcu, odwracając się do niej plecami. Nie chciał wiedzieć co zrobił ten psychol, kiedy nie pojawił się w umówionym miejscu. Czy mógł skrzywdzić jej rodziców za to, że mu nie pomógł?
-Ja po prostu...
-Co?!-zapytał z wyrzutem, rzucając jej wściekłe spojrzenie. -Co było aż tak ważne, byś nie mogła mi po prostu powiedzieć? Dać mi cholernej szansy na przedstawienie swojego zdania? Mogłabyś zapytać, czy mam ochotę gdziekolwiek wyjeżdżać!
-Nie zgodziłbyś się-zauważyła lekko speszona tym, że na nią wrzeszczał. Zazwyczaj się na niej nie wyżywał...
-Oczywiście, że nie!-krzyknął, mierzwiąc palcami włosy. -Jest tyle spraw, o których nie masz pojęcia...
-No właśnie-pokiwała głową, zgadzając się z nim. -Okłamujesz mnie, Draco-powiedziała, z rezygnacją opuszczając ręce wzdłuż ciała. -A ja nie mam siły zastanawiać się po każdym razie kiedy wychodzisz z mieszkania, czy do mnie wrócisz. Podejmujesz się zadań, które są ponad twoje siły, nie dociera do ciebie, że sam nie pokonasz całego zła na tym świecie! Podziwiam cię za to, jaki jesteś, ale czasami trzeba do cholery zejść z pola bitwy.
Wydał z siebie wkurzony jęk, a potem wywrócił oczami, zaciskając pięści.
-I niby czemu ty masz o tym decydować, co?-zapytał z niepohamowaną, wściekłą irytacją.
-Ponieważ cię kocham i nie pozwolę ci umrzeć.
-Ja nie umieram!-krzyknął, rozkładając ręce. Przyłożył rękę do czoła. -Nie mogę tutaj być!
-Możesz na chwilę schować swoją dumę?! Wkopałeś się, okej?! Dałeś śmierciożercom idealny pretekst do wszczęcia wojny! Naraziłeś Harry'ego! Merlinie, nawet nie wiemy czy on wciąż żyje. Nie pozwolę ci zostać w Londynie, skoro jesteś numerem jeden na pieprzonej liście do wyeliminowania...
Spuścił głowę, zaciskając palce przy cebulkach włosów, a potem opadł na krzesło, oparł łokcie o kolana i schował twarz w dłoniach.
-Nie o dumę tu chodzi. Ja po prostu... miałem coś zrobić-powiedział, głośno przełykając ślinę.
Hermiona zmarszczyła brwi.
-Co?-zapytała tępo, siadając naprzeciwko niego.
-Zawarłem umowę z Teodorem.
-Ty...co?!-była pewna, że po prostu się przesłyszała.
-Zaproponował mi pewnego rodzaju sojusz-wzruszył ramionami.
-Kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć?-zapytała, przygryzając wnętrze policzka. To znaczy, nie, żeby chciała wtrącać się w to jakich Draco dobiera sobie przyjaciół. Teodor po prostu zdążył już włamać się do ich mieszkania, mocno ranić jej chłopaka, napaść ją w pracy i zabić Blaise'a.
-Pewnie w tym samym czasie co ty o tym, że się przeprowadzamy-prychnął ze złością blondyn.
-Przestań, to co innego-warknęła, wywracając oczami.
-To było cholernie głupie.
-Ugh, serio?-zapytała z wyrzutem. -Ja zrobiłam to po to, by nas chronić. Ty za to, narażasz nas oboje na śmierć!
-Wiem co robię-wycedził przez zaciśnięte ze złości zęby.
-Tak samo jak ja-podniosła głos. -Nie jestem idiotką, Draco! Doskonale wiem co robię. Myślisz, że dla mnie to łatwe? Przyznanie się, że nie dajemy rady? Różnimy się od siebie, ale w udawaniu, że wszystko idzie po naszej myśli jesteśmy tacy sami - świetni. Mamy kompleks bohaterów, obydwoje zatracamy się w próbowaniu uratowania wszystkiego i wszystkich ale czasami...-przerwała, bo jej głos się załamał. -Czasami wolę narazić swoją dumę i ego i reputację, żeby odetchnąć i mieć pewność, że nic ci nie jest.
-Jestem silniejszy niż przypuszczasz-powiedział ze złością.
-Jak silny byś nie był, nie pokonasz całej armii!-krzyknęła z frustracją, a potem wstała z krzesła i zaczęła chodzić po pokoju, nerwowo wykręcając sobie palce. -Po co do cholery współpracujesz z Nottem?-zapytała, rzucając mu zirytowane i dociekliwe spojrzenie.
-To nie ma teraz znaczenia, bo dzięki tobie wszystko się spieprzyło!
-Gdybyś mnie nie okłamywał...-wyciągnęła oskarżycielsko palec w jego stronę i to skutecznie zamknęło mu usta. Rzeczywiście kłamał. Ciągle ją oszukiwał i chociaż nigdy nie robił tego by ją skrzywdzić, ostatecznie wszystko kończyło się na kłótni. Zawsze, za każdym razem ją ranił.
-Mam dosyć tej nieustającej, powtarzającej się ciągle historii-jęknęła ze zrezygnowaniem. -Jestem zmęczona. Ukrywasz przede mną tak wiele rzeczy i...
Odwrócił wzrok.
Taki już był. Nauczony by siedzieć cicho, kiedy jest to potrzebne. Nie zwierzał się, bo wiedział, że jego zmartwienia, o ile obchodzą innych, są dla nich ciężarem. Nie szukał pomocy, bo nie potrafił przyznać, że jej potrzebuje. I nie opowiadał jej o swojej każdej ryzykowanej i niebezpiecznej decyzji, ponieważ rozpaczliwie chciał być w jej oczach idealny.
-Razem moglibyśmy stawić im czoła-powiedział cicho, niemal szepcąc, skupiając na sobie jej zaskoczone spojrzenie. Nie spodziewała się, że jednak zdecyduje się tłumaczyć. -Jesteśmy najlepiej wyszkoleni, posiadamy umiejętności, o których reszcie śmierciożerców się nawet nie śniło.
Zmarszczyła brwi.
-I tyle? Tak po prostu mu ufasz? On zabił Blaise'a, Draco. Pamiętasz? Włamał się do mojego biura i na mnie napadł... On próbował...-oczy zaszły jej łzami.
-Oczywiście, że pamiętam-wywrócił oczami. -Właśnie dlatego tak bardzo chcę, żeby to się skończyło, rozumiesz?-spojrzał na nią z frustracją. -Teodor nie jest problemem. Śmierciożercy są.
-Ugh, serio?!-niemal krzyknęła. -Czy ty siebie słyszysz? Jak możesz tak po prostu...?! Na Merlina Draco on jest nieobliczalny...
-Nie możesz po prostu...-zagryzł zęby, mocniej zaciskając szczęki. -Mi zaufać? Po prostu daj mi spokój i to przeczekaj...-gdyby nie szansa na uzdrowienie jej rodziców dawno by odpuścił.
-Nie-odparła przecząco kiwając głową. -Nie tym razem, Draco-powiedziała poważnie, na co on z ciężkim sercem zamknął powieki. Czuł jak staje bardzo blisko niego. Czuł jej oddech na swojej szyi, chociaż wcale go nie dotykała. -Jeżeli pojedziesz dziś do Londynu, nie wybaczę ci tego rozumiesz? Mam dosyć tego co ze mną robisz... To mnie przerasta. O tak wielu rzeczach mi nie mówisz. Nie mam siły za każdym razem zastanawiać się czy przeżyjesz. Jestem zmęczona, okej? Wykończona. I możesz traktować to jako samolubne, albo cholernie idiotyczne, ale mam dość. Dość tego, kim się staję. I możesz mnie nienawidzić za to, co zrobiłam, możesz mieć mi to za złe, ale nie zamierzam cię za to przepraszać. Ani zmieniać zdania. Nie żałuję, że próbowałam.
Otworzył oczy, napotykając na jej twarde spojrzenie. Chciał zostać. Chciał odetchnąć i być bezpieczny bardziej niż się jej mogło wydawać.
-Emm...-przesunął dłonią po linii szczęki i rzucił jej niezdecydowane spojrzenie. -Nie chcę tu zostać-kłamał. Cholera, kłamał, ale doskonale wiedział, że jeśli powie jej prawdę, wszystko potoczy się inaczej. -Toczy się wojna, Hermiono. A ja nie mogę od niej uciec, ponieważ jestem za nią odpowiedzialny.
-O czym ty mówisz?! Nie, Draco, nie jesteś za to odpowiedzialny! Mógłbyś...
-Wrócę kiedy tylko...
Płakała. A on się za to nienawidził, dlatego nie zważając na to jak wściekła na niego była, nachylił się i powoli ją pocałował, opierając dłoń o jej policzek. Odetchnęła w jego usta. Przygryzł wewnętrzną część swoich ust. Czasami chciał, żeby to ktoś inny podejmował za niego decyzje.
-Kocham cię. Mocniej niż ktokolwiek mógłby kochać, wiesz?-zapytał cicho, przejeżdżając kciukiem po jej dolnej wardze, a potem oparł o nią swoje czoło i przymknął oczy. -I dziękuję, że o mnie dbasz. Że jesteś jedyną osobą, której tak naprawdę na mnie zależy. Jestem wdzięczny, ale najwyraźniej nie potrafię tego tak naprawdę docenić. Nie chcę, żebyś się o mnie martwiła.
-To tak nie działa, Draco. Nie przestaniesz być dla mnie ważny tylko dlatego, że mnie o to poprosisz-wywróciła oczami i się odsunęła. Próbowała udawać, że fakt iż nie chce zostać wcale jej nie zabolał. No bo dlaczego to wszystko było dla niego aż tak ważne? Ważniejsze od niej?
Stanęła do niego plecami i wzięła głęboki oddech. Czasem miała wrażenie, że przesadza. Że za często się kłóci. Że jest uparta i działa destrukcyjnie na innych. Czasami nie wiedziała, czy postępuje właściwie. Ale nie teraz. Nie wtedy, kiedy jedyne na czym jej zależało to jego życie z dala od wojny.
Czuła jak przytula ją od tyłu, ale nie reagowała.
-Po prostu nie jedź do Londynu-powtórzyła swoją prośbę, którą on postanowił przemilczeć. Pocałował ją w szyję.
-Wrócę.
-Nie wiesz tego-powiedziała cicho, niemal niedosłyszalnie. Nie miała pojęcia co mogłaby zrobić, by go zatrzymać. A pragnęła go zatrzymać. Rozpaczliwie i desperacko. Ponad wszystko.
-Wiem. Będę mieć ogromną motywację-wymruczał, wsuwając palce pod jej koszulkę.
-Jeżeli tam pojedziesz, nie będę czekać.
I tu go zagięła, bo tego się nie spodziewał.
-Co?-zapytał głupio, momentalnie ją puszczając.
-Po prostu już mnie tu nie będzie-powiedziała tak pewnie jak tylko mogła, odwracając się i patrząc mu w oczy z całą zebraną w sobie determinacją. Oczywiście, że kłamała, ale to była ostatnia deska ratunku. Skoro to go nie przekona co niby by mogło?
-Mówisz poważnie?-zapytał, marszcząc brwi. Jakby rzeczywiście to rozważał. A ona czuła się okropnie, bo stawianie tego typu ultimatum nie było w jej stylu. Jakaś arogancja pozwalała jej sądzić, że jest dla niego ważniejsza niż pragnienie wciągnięcia się w wir szalonej walki razem z Teodorem.

Nie do końca wiedział co zrobić. Czuł się... emm niedoceniony? No bo w końcu robił to dla niej. Dla jej rodziców. A ona zamierzała go rzucić.
Przez moment myślał, że to tylko żart. Że wystawia go na jakąś idiotyczną próbę.
-Jesteś kurewsko poważna?-no zdenerwował się i tyle. Przez moment nawet rozważał coby nie rzucić tego wszystkiego w cholerę i wyjechać z nią na drugi koniec świata. Jego egoistyczna cząstka dawnego siebie bardzo tego chciała. Bo rozwiązanie to było przyjemne, logiczne i bezpieczne, gwarantujące w dodatku wspaniałą przyszłość. Kto wie? Mógłby się z nią przeprowadzić, spróbować wspólnej przyszłości? Może mógłby zaryzykować i się jej oświadczyć?
Z drugiej jednak strony chciał tego wszystkiego ale dopiero po rozmowie z Teodorem. Chciał chociaż spróbować przywrócić świadomość jej rodzicom.
-Nie dajesz mi wyboru Draco.
Zaczął się śmiać. Ale nie tak miło i zabawnie, on był cholernie wściekły. Podszedł do niej, położył dłonie na jej ramionach, a potem docisnął do niej swoje czoło, patrząc jej w oczy ze zwykłym obłędem. Jakby nie miał pojęcia co robić. Przerażała go jego własna frustracja.
-Czasami żałuję, że to wszystko się wydarzyło.
Poczuła jak jakaś wyjątkowo ostra szpilka wbija się w jej serce, a potem gwałtownie okręca, tworząc w nim głębokie pęknięcia. Nie potrzebowała, żeby prostował to zdanie. Doskonale wiedziała co miał na myśli. Mówił o nich. O ich miłości, o byciu razem.
Zmarszczyła brwi i gwałtownie pokręciła głową, ale nie pozwolił się jej odsunąć.
-Chciałbym, dostać jeszcze jedną szansę. Chciałbym, żeby to wszystko wydarzyło się jeszcze raz. Chciałbym dać ci życie, o którym marzysz, po tym jak to wszystko się skończy-wyszeptał rozemocjonowany, owiewając jej usta swoim ciepłym oddechem. -Chciałbym mieć jeszcze jedno życie, w którym to ja bym decydował.
Zamarła kiedy ujął jej twarz w swoje ręce i przesunął palcami po jej włosach, delikatnie się do niej uśmiechając.
-Chciałbym móc zacząć cię kochać dużo wcześniej.
Miała wrażenie, że to wszystko jest nierealne. Jego miłość. Tak skomplikowana i nieperfekcyjna, że aż doskonała, w każdym calu. Dojrzała. Szczera. Bezinteresowna i pełna oddania.
Draco miał rację. Gdyby przyszło im spotkać się w zupełnie innym świecie, znacznie bezpieczniejszym i spokojniejszym niż Anglia, gdyby Draco nigdy nie został śmierciożercą, a ona najlepszą przyjaciółką Harry'ego Pottera, wplątaną w nieskończoną ilość intryg i niebezpiecznych przygód, a jej życiu nie przyglądałby się cały czarodziejski świat, mogliby dokonywać wyborów. Najlepszych wyborów. Nie najmniej złych spośród samych najgorszych.
Kto wie? Może poznaliby się w kawiarni, albo kinie? Może umówiliby się na kilka randek, a ona urzeczona jego błyskotliwym charakterem i pociągającą aurą niegrzecznego chłopca, prędko zgodziłaby się zostać jego dziewczyną. W końcu nie byłby śmierciożercą. Pozwolenie mu na wkroczenie do jej uporządkowanego świata nie byłoby więc takim ryzykiem. Mieliby wspólnych przyjaciół. Chodziliby na podwójne randki, przyjęcia urodzinowe, imprezy, jeździliby na wakacje i chodzili na wieczorne spacery. Mieliby to, o czym czyta się w nastoletnich romansach. A potem, kto wie? Może pewnego dnia zechciałby żeby została jego żoną, a ona wspaniałomyślnie by się zgodziła.
Ale to nie takie było ich życie. I z jakichś niezrozumiałych, może nawet nie istniejących powodów, nie chciała go wymieniać na żadne inne. Nie zgadzała się z Draconem. Nie chciała niczego, co sprawiłoby, że byłby inny. Ponieważ był dla niej idealny. Na każdy możliwy sposób. Świat, w którym istniał był doskonały i żadne zło nie było wstanie tego zmienić. Żadne zło nie byłoby też wstanie sprawić, by chciała go poznać w innym czasie, czy innym miejscu.
-Nie wymieniłabym życia z tobą na nic innego-powiedziała cicho, spuszczając głowę. -Nie chciałabym innego życia, nie chciałabym drugiej szansy, ponieważ...-jej głos wydał się jej żałośnie łamliwy. -...nie chcę niczego, co sprawiłoby, że to życie przestałoby mieć dla nas znaczenie. Jestem szczęśliwa. Merlinie... nawet gdyby ktoś zaproponowałby mi szczęśliwe zakończenie z tobą, kosztem tego, że to co mamy miałoby być inne, nie chcę tego. Dokonaliśmy mnóstwo wyborów, ale nie żałuję żadnego z tych, który pozwolił mi cię kochać.
Drżące westchnięcie wydarło się z jego gardła, kiedy mocno zacisnął szczękę. Widziała jak wiele go to kosztuje. Znała go na tyle dobrze by wiedzieć ile trudu przynosiło mu ukazanie jej swoich emocji.
-Poczekaj na mnie-poprosił. -Zrobię wszystko, tylko na mnie poczekaj.
Zacisnęła usta w cienką linię i szybkim ruchem wytarła łzy z policzków. Nie miała nawet pojęcia kiedy zaczęła płakać. Pokręciła przecząco głową. Nie sądziła, by była wstanie to wytrzymać. Jakieś przeczucie mówiło jej, że jeśli pozwoli mu dzisiaj opuścić drzwi domku w mugolskim miasteczku, to już nigdy go nie zobaczy.
Starł kciukiem łzę z jej policzka.
-Proszę-wyszeptał błagalnie, z najprawdziwszą desperacją wypisaną na twarzy. -Po prostu na mnie zaczekaj. Wrócę.
Niezdecydowanie wciąż malowało się na jej twarzy, ale on nie miał czasu. Musiał spotkać się z Teodorem. Musiał sprawdzić, czy jej rodzice żyją. Chciał spróbować ich uratować. Nie tylko ich, ale również Pottera. Wszystko dla niej. Później mógł wszystko olać i z nią uciec. Na koniec świata. Samolubnie, ale tak jak chciał od zawsze.
Przycisnął wargi do jej ust i zatrzymał się na chwilę, zapamiętując te chwilę najlepiej jak potrafił.
-Kocham cię tak mocno, że sobie tego nie wyobrażasz-powiedział, a potem uniósł kąciki ust do góry i się teleportował. Wiedział, że nawet jeśli mu tego nie wybaczy, to ją odzyska. Mieli być razem. Tak sobie obiecał i był gotów zrobić wszystko by tej obietnicy dotrzymać.

                                                                               ***

Siedziała na werandzie niewielkiego domku, który udało się jej załatwić przy pomocy Caitlyn. Podciągnęła nogi pod brodę i oplotła kolana ramionami, wzdrygając się od kolejnego, dość zimnego powiewu wiatru. Do szkockiego miasteczka zawitała wiosna, jednak noce wciąż pozostawały chłodne. Tak, jakby samotność dobijająca ją kiedy zachodziło słońce nie była wystarczająca. Jakby do tego wszystkiego potrzebne było jej zimno i świadomość, że nie ma przy sobie kogoś, do kogo mogłaby się przytulić, żeby się rozgrzać.
Nie cierpiała tego. Myśli, które dopadały ją za każdym razem kiedy kładła się do łóżka i gapiła w sufit; prześladujące ją za coś, co zrobiła z miłości.
 Czuła się źle, nie dając Draconowi jasnej odpowiedzi. Chciałby, żeby wiedział, że może na nią liczyć. Że na niego poczeka. Chciała, żeby wciąż miał nadzieję.

Tej nocy nie potrafiła dłużej przekręcać się z boku na bok. Nie potrafiła zmuszać się do zaśnięcia. Nie chciała pozwolić tęsknocie, żeby ją zabiła. Bo umierała. Jak banalnie by to nie brzmiało, rozłąka ją zabijała i nie zrozumie tego tylko ten, kto nigdy nie musiał rozstać się z kimś kogo niezaprzeczalnie by kochał.
Przesunęła dłonią po twarzy i westchnęła cicho, spoglądając w górę, gdzie ponad osłaniającymi dom drzewami, pośród błyszczących gwiazd, jaśniał księżyc. Lubiła spoglądać nocą w niebo, zwłaszcza w noce tak bezchmurne jak ta. Dawno tego nie robiła.
Oparła się plecami o schodki i podparła się na rękach, odchylając nieco do tyłu. Nieważne co dzieje się na dole, niebo pozostaje takie samo. Piękne i niewzruszone. Głuche na panujące na ziemi zamieszanie. Ale to dobrze. Niezwykle pocieszające jest posiadanie czegoś, co zawsze pozostanie takie same.
Odkąd pokochała Dracona wierzyła, że taki stan rzeczy pozostanie już na zawsze. Że będzie go miała do końca i nic jej go nie odbierze. Ponieważ go kochała. Jak naiwni bywają ludzie zaślepieni uczuciem.,.
Poczuła łzy zbierające się jej pod powiekami, ale potem energicznie zamrugała, starając się je odgonić. Po raz pierwszy w życiu naprawdę się o niego martwiła. Strach powiązany z jego nocnymi wypadami na miasto, braniem udziału w nielegalnych walkach, wyprawa do Twierdzy śmierciożerców, bójki, alkohol, czy napady złości. To co wtedy czuła, było niczym w porównaniu z tym jak odbierała to teraz. Wiedziała jak bardzo niebezpieczne jest wciąganie się w sam środek wojny i przerażało ją to, że Draco nie miał o tym pojęcia.

                                                                                ***

-To się nie uda-pokręcił głową, pocierając dłonią rozcięcie na wardze, w którą uderzył go Teodor zaraz po tym kiedy pojawił się zbyt spóźniony.  -Po prostu nie, to nie wypali.
Teodor wywrócił oczami.
-Czy mi się wydaję, czy robiłeś w życiu bardziej głupie rzeczy?
-Właśnie dlatego wiem, że ta nie wyjdzie. To ze wszystkich głupich rzeczy, które robiłem, byłoby najgłupsze.
-Dramatyzujesz.
-A ty nie potrafisz realnie ocenić naszych szans!-wyrzucił z siebie, szczerze poirytowany. -W najlepszym wypadku będziemy martwi zanim dotrzemy do głównego wejścia.
-Chcesz uzdrowić rodziców swojej panienki, czy nie?-wysyczał wyraźnie wkurzony Teodor. -Jeżeli chcemy zmyć się stąd i już nigdy więcej nie pojawiać, potrzebujemy pieniędzy. Gdzie można znaleźć pieniądze?-zapytał retorycznie.
-Nie włamię się do Gringotta-wywrócił oczami Draco.
-A więc tutaj rozchodzą się nasze drogi-stwierdził z przesadzonym dramatyzmem Teodor. -Współpraca z tobą to była czysta udręka-powiedział szczerze i pogardliwie, niemal go przy tym opluwając.
Draco uśmiechnął się ironicznie. Lubił tego typu komplementy. Nim jednak Teodor zdążył opuścić zaułek niedaleko ulicy Pokątnej, złapał go za kołnierz i z całą siłą przyparł go do ściany, patrząc na niego z morderczym wyrazem.
-Pomożesz mi przywrócić im wspomnienia-powiedział z powagą, tonem, nie znoszącym najmniejszej formy sprzeciwu. -Pójdziesz ze mną do Munga.
-I co jeszcze?-zapytał szczerze rozbawiony Teodor. Mimo to nie miał siły by wyrwać się spod ucisku Dracona. W ostatnim czasie Draco stał się silniejszy i coś podpowiadało mu, że siła ta nie wynika z wielkości jego mięśni.
-Jeżeli opracujemy sposób by im pomóc, przywrócę wspomnienia i tobie-powiedział nieoczekiwanie blondyn.
Teodor zamarł, nagle przestając się wyrywać. Spoważniał. Zamknął oczy, a potem się roześmiał.
Draco jedynie westchnął.
-Kto powiedział, że tego chcę?-wypluł z siebie, nagle jakby przerażony tą wizją. Draco go puścił.
-Po prostu mi zaufaj. Warto. Miałbyś wspaniałe wspomnienia-stwierdził blondyn, wsuwając ręce do kieszeni swoich jeansów. -Poza tym... to nic do stracenia. Ktoś tak obojętny jak ty, raczej by się po tym nie załamał.
Przez chwilę skanowali się wzrokiem.
-Nie wiem, czy dotrzemy do Munga. Ulice są pełne śmierciożerców. Może nie przyznali tego oficjalnie, ale zaczęli szturmować miasto. Podobno zaczęli już w Szkocji, niedaleko ich Twierdzy.
Draco uśmiechnął się.
-Całe szczęście uciekanie przed nimi nie było najgłupszą rzeczą jaką kiedykolwiek robiłem.



-------------------------------------

Ok, więc chcę przeprosić za to jak to powychodziło z tym opowiadaniem. Jak dla mnie, szkoda w ogóle się rozwodzić nad tym co to się z tego porobiło. Z początków byłam naprawdę dumna, z tego co jest teraz - już nie bardzo. Tak czy inaczej, obiecuję, że opowiadanie dokończę, najlepiej do końca tych wakacji. Jeżeli ktokolwiek nadąża za fabułą i pamięta o co chodzi - gratuluję :D 
Jeżeli tu w ogóle jeszcze ktokolwiek zagląda - tym bardziej pełna jestem podziwu. 
Życzę wam kochani miłych wakacji :* Do następnego!
                                                                         

9 komentarzy:

  1. Twoje opowiadania są bardzo oryginalne i ciekawe, szczerze powiem, że jak blog nie był dokończony przestawałam czytać a u Ciebie zaglądam co jakiś czas i sprawdzam czy jest coś nowego.
    Nie mogę się doczekać zakończenia, faktycznie przez upływ czasu między wpisami można się pogubić, ale to bardzo dobra okazja do przeczytania opowiadania jeszcze raz.
    Jest to jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam, trzymaj tak dalej!
    Pozdrawiam,
    J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno nie komentowałam i źle się z tym czuję. Nie mniej jednak prześledziłam fabułę i... to smutne, że, że ta fantastyczna historia ma się skończyć już na koniec wakacji. Czytam w obecnym sezonie tak wiele opowiadań, że zdarza się zapewne pomieszanie wątków. Ale Twoja historia ma specjalną szufladkę w mojej głowie. Pamiętam co się stało w ostatnim rozdziale. I nie wiem co zrobię jak...jak... aż ciężko mi to napisać- jak skończysz to opowiadanie.
    Co do samego rozdziału: zaskoczył mnie plan Malfoya. No ale ale- pożyjemy zobaczymy.
    Nie śpiesz się, spokojnie jak na wojnie. Czekamy cierpiwie.
    Mam nadzieję na happyend, ale to nie koncert życzeń, prawda?

    Ta, której imienia nie wolno wymawiać...

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam twoje opowiedanie, boże, nawet nie wasz sie myslec ze juz nikt tutaj nie zaglada! Czesto ppwracam do niektorych rozdzialow, czuje sie wtedy jakbym wracala do ulubionej ksiazki♥ Jestes jednym z dwoch blogów jakie czytam od ponad roku, gdy historia jeszxze sie toczy, gdy moja przygoda z Dramione sie zaczela. Nie wyobrazam sobue gdy ten blog sie skonczy- nie mogę tego przebolec, w zaden sposob. Dziekuje ze chcesz to dokonczyc. I jeszcze jedna zasadnicza sprawa o ktorej powinnas wiedzic - Ty oraz Lafin bylyscie moją inspiracją do tego aby zacząc coś swojego. Swoje opowiadanie. Wasza determinacja, kreatywnosc...Przymierzam sie zeby znowu pisac. Kiedys cos we mnie umarlo ale czuje ze znowu sie odradza. Dziekuje♥
    -M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju <3 Jak słodko, dziękuję! :* To strasznie motywujące i miłe! Niestety to opowiadanie się już po prostu ciągnie i muszę coś z tym zrobić, najlepiej w miarę możliwości zakończyć po prostu z klasą ;)

      Usuń
  4. Nadążam i cieszę się ze dodajesz nowe rozdziały :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam dosyć dobrą pamięć ;) z szczegółami pamiętam pierwszą część ( najlepszy moment kiedy Miona zwymiotowała na buty Draco Xd ) bardzo dokładnie pamiętam fabułe :D i nie mogę się doczekać zakończenia... Ale pamiętaj ma być Happy End ;) i tak już ryczałam na śmierci Blaisa (nie wiem jak się pisze), w tedy kiedy głupi Teodor mówił że stracił pamięć a tu nagle jeb jeb kamieniem w głowę Blaisa.... :/ i potem biedna Ginny... A mój ulubiony moment to kiedy Miona i Draco mieli się pierwszy raz kochać i ona powiedziała że jeszcze nigdy nie robiła tego na łóżku, a Draco w tedy myślał że gdzie ona to robiła i z kim. Ale potem powiedziała bądź delikatny, i w tedy Draco się przestraszył bo nie chciał żeby zapamiętała ich pierwszy raz boleśnie. Xd piękne czasy 😢😪😂😂😘

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam ten rozdział pare godzin temu, ale zapomniałam zapytać, kiedy następny rozdział? ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. Całe opowiadanie czytałam bardzo dawno temu i nawet mniej więcej pamiętam o co chodzi, ale gdybym nie pamiętała to czytałabym tego bloga dalej tylko dla twojego stylu pisania. Uwielbiam i ubóstwiam sposób w jaki piszesz, bohaterów jakich kreujesz i ten niepowtarzalny klimat panujący w tym opowiadaniu <3

    OdpowiedzUsuń