środa, 5 lutego 2014

Rozdział 38 - Problemy z przyjaciółmi

Chciałam Was przeprosić za taką przerwę, zwykle dodaję rozdziały wcześniej ;) Chyba zaczynam cierpieć na brak weny... 
Mam wrażenie, że liczba osób czytających mojego bloga spada. Czy coś się stało? Piszę gorzej, czy może opowiadanie zaczyna być nudne? Proszę was piszcie komentarze, bo wariuję, kiedy nie wiem co sądzicie o rozdziałach. 
 Chciałam Wam jednak podziękować za bycie wspaniałymi czytelnikami, naprawdę doceniam każdego kto zostawia po sobie ślad. 
No to już nie zanudzam, tylko zapraszam do czytania. Nie jest najlepszy, ale kto wie, może mnie nie zabijecie... 


Siedział na trawie, tuż przy miejscu, gdzie Harry pochował swojego przyjaciela, Zgredka. Wpatrywał się w spokojne fale morza, starając opanować myśli. Chciał się wyłączyć. Zatrzymać serce, ogarnąć uczucia, kontrolować emocje. Ale był człowiekiem, a ludzie nie potrafią robić takich rzeczy. Oni czują, przeżywają, płaczą i się śmieją i choć niektórzy bardzo tego pragną, nie mogą tego zmienić. Był jednak pewien sposób.
Draco patrzył przed siebie, gdzie kończyła się trawa, a zaczynał klif- stromy i skalisty. Gdyby tak skoczyć. Poddać się. Zawsze wierzył, że tam dalej także jest życie. Śmierć nie byłaby zatem końcem, byłaby początkiem nowej przygody. Mógłby zacząć od nowa, z dala od paskudnego miejsca zwanego ziemią...
Zamrugał szybko, wstrząśnięty własnymi myślami. Jak coś takiego mogło mu w ogóle przyjść do głowy? Wstał z ziemi, uświadamiając sobie, że zaczyna wariować, kiedy nie ma nic do roboty. Powinien wrócić do Nory kontynuować pracę dla Zakonu Feniksa. Choć państwo Weasley zostali powiadomieni przez Billa o jego pobycie w Muszelce, mogli się martwić albo go potrzebować.
Odwrócił się z zamiarem odejścia w stronę domu, kiedy zobaczył przed sobą Rona. Rudowłosego, wysokiego chłopaka, który przyglądał mu się z prawdziwym bólem w swoich jasnobrązowych, błyszczących oczach.
Draco spojrzał na niego z ciekawością, unosząc w górę jedną brew. Czyżby szykowała się kolejna, żałosna wymiana zdań?
-Możemy pogadać?-spytał spokojnie Ron. Zdziwił go tym, jednak nie zamierzał mu docinać. Skinął jedynie głową, siadając z powrotem na trawie. Gryfon już po chwili zajął przy nim miejsce, niepewnie na niego spoglądając. Obecność tego silnego, wręcz doskonałego Ślizgona nieco go krępowała. Dopiero po chwili wziął się w garść. Odważnie uniósł wzrok, patrząc w zaciekawione, stalowoszare tęczówki Malfoya.
-Chodzi o Hermionę-powiedział w końcu na co Draco rozpaczliwie westchnął. Mógłby wymienić mnóstwo tematów, na które zgodziłby się rozmawiać z Weasleyem ale ten jeden był wprost nie do zniesienia.
-Wydaje mi się, że nie ma o czym mówić. Między nami nic nie ma-powiedział szybko, starając się uniknąć tej męczącej konwersacji.
-Wiem, że wy... Wiem co robiliście ostatniej nocy-odparł Ron, przenikając go swoim spokojnym spojrzeniem. Draco westchnął, przejeżdżając dłonią po twarzy.
-To nie miało znaczenia, między nami naprawdę nic nie ma-powtórzył uparcie, patrząc na Gryfona z lekkim zmieszaniem. Nigdy nie wyobrażał sobie, że będzie rozmawiał z nim o takich rzeczach.
Ron przez dłuższy czas wpatrywał się w niego, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszy.
-Chcesz powiedzieć, że po prostu ją przeleciałeś? Wykorzystałeś ją. To nic dla ciebie nie znaczyło?-spytał, co raz bardziej wyprowadzony z równowagi. -Nie jestem głupi, Malfoy! Widzę jak ona na ciebie patrzy i wiem, że nie jesteś jej obojętny! Jak mogłeś zrobić coś takiego? Ty...
-Poczekaj-przerwał mu, unosząc ręce w obronnym geście. -Ja ją kocham, Weasley-powiedział szybko. Nie chciał wszczynać między nimi kolejnej kłótni. Był chyba zbyt zmęczony i zrezygnowany by kłócić się ze swoim wrogiem. -Ale ja i ona... To nie wypali, nigdy nie miało szans wypalić. Nie będziemy razem, bo najzwyczajniej w świecie na naszej drodze stoi zbyt wiele przeszkód. A ja... jakby to powiedzieć... Ja już nie mam siły ich pokonywać-wyjaśnił, przenosząc wzrok na znajdującą się w oddali pustkę. -Choć to ledwo przechodzi mi przez gardło to... jesteś dla niej lepszy.
Westchnął, zdobywając się na blady uśmiech. Hermiona zasługiwała na kogoś dobrego i musiał wreszcie przyznać, że Ron Weasley był od niego zdecydowanie bardziej odpowiedni.
-Nie mogę powiedzieć, że nie cieszą mnie te słowa ale... czy Draco Malfoy właśnie się poddaje?-Ron uniósł brwi, patrząc na blondyna z szczerym niedowierzaniem.
-Ona zasłużyła na kogoś, kto nie wpada w szał i nie morduje kilkunastu ludzi na raz. Kogoś, kto nie zabiera ją na Nokturn, nie grozi ludziom, nie jest mściwy ani nie dostaje napadów wściekłości. Kogoś dobrego, spokojnego i... kogoś kto będzie ją kochał dokładnie tak mocno jak powinien-uśmiechnął się, wpatrując w zaskoczone oczy rudzielca. -Moja przygoda z tą dziewczyną powinna się tu skończyć.
-Całą tą miłość, poświęcenie, kłamstwa i przekręty bylebyście tylko mogli być razem. Wszystko to nazywasz "przygodą"?-Ron wpatrywał się w niego z prawdziwym szokiem. -Czy ty ją oby na pewno kochałeś?
-Nie ułatwiasz, Weasley-zaśmiał się Draco, zakładając ręce za głowę. Położył się na trawie, wlepiając wzrok w błękitne, bezchmurne niebo. -Ja już nie jestem kimś, kim byłem w szkole-powiedział, czując jak niezrozumiały uśmiech nie schodzi z jego twarzy. -Kiedyś zapewne byłoby mi przykro ale pozbierałbym się dość szybko. Znalazłbym nową dziewczynę. Zacząłbym nowe życie, a o Hermionie zapomniałbym w naprawdę krótką chwilę. Teraz jednak...-uśmiechnął się krzywo, zastanawiając się czemu w ogóle mówi o tym Gryfonowi. -Teraz jednak nic nie wydaje się już takie łatwe. Dlatego, jeżeli chcę przetrwać, muszę być egoistą. Tu już nawet nie pomoże to, że wcale nie chcę nim być. Bycie samolubnym mniej boli. Poddam się i odejdę, bo wybieram najmniej bolesną wersję rozstania. Nikt nie umiera, nikt nikogo nie obraża. Jest... jest spokojnie-oznajmił, z rozmarzeniem podziwiając niebo. Tam każdy może być wolny. Czy tam są w ogóle jakieś zmartwienia?
Ron siedział w milczeniu, przyglądając się dziwnemu zachowaniu Ślizgona.
-Rzeczywiście się zmieniłeś-stwierdził z niezadowoleniem. -Dawnemu Malfoyowi takie słowa nie przeszły by nawet przez gardło. Byłeś skretyniałym dupkiem ale wiesz co? Wolę kogoś takiego niż zagubionego chłopca, który nie wie czego chce-powiedział, po czym wstał i poszedł w stronę Muszelki, zostawiając za sobą osłupiałego blondyna.

                                                                       ***

-Malfoy...-Hermiona pochylała się nad nim, odgarniając z jego twarzy jasne kosmyki włosów.
Powoli uniósł powieki, napotykając jej ciepłe, czekoladowe oczy. Nic nie mówił. Jedynie zastanawiał się, kiedy zdążył tak bardzo się zamyślić. Leżał na trawie od dobrych paru godzin. Słońce właśnie schodziło za horyzont, rzucając na niebo kolory różu, czerwieni i pomarańczy. Zachód nad morzem zawsze był pięknym widokiem.
-Tak, Hermiono?-spytał w końcu, podnosząc się do pozycji siedzącej. Patrzył na nią w spokoju, czekając na kolejną tego dnia, nieprzyjemną rozmowę. Choć kochał ją i pragnął, jej przyjście nie zwiastowało niczego dobrego. Był od niej uzależniony i ten nałóg z każdym dniem niszczył go coraz bardziej.
Dziewczyna westchnęła, siadając obok niego na trawie, zupełnie tak, jak wcześniej uczynił to jej rudowłosy przyjaciel.
-Draco ja dużo myślałam o tym co się stało, co powiedziałeś i...-zacięła się, tonąc w stalowoszarym spojrzeniu jego oczu. Rozpraszał ją, gubiła się we własnych myślach i słowach, nie mogąc normalnie przy nim funkcjonować. -I miałeś rację-przyznała, czym bardzo go zaskoczyła.
-Do czego zmierzasz?-spytał, pragnąc by wreszcie powiedziała o co jej chodzi. Przyglądał jej się z zaintrygowaniem, marszcząc lekko brwi.
-Chcę powiedzieć, że to ja jestem temu wszystkiemu winna-wyrzuciła z siebie, na co on wzniósł oczy ku niebu.
-Nie ma w tym wszystkim niczego, co mogłoby być twoją winą-zapewnił ją, posyłając w jej stronę delikatny uśmiech. Choć między nimi wszystko było skończone, nie mógł powstrzymać się od utrzymywania z nią pozytywnych relacji.
-Ale to przeze mnie ciągle jesteś nieszczęśliwy, a teraz... to ja znowu wszystko zniszczyłam-powiedziała poważnie.
-Nie jestem nieszczęśliwy-powiedział szybko, bez zastanowienia, bo to kłamstwo przychodziło mu dość łatwo.  -Hermiona, proszę daj spokój. Między nami koniec, ale nie doszukujmy się w tym wszystkim winnego.
-Koniec?-powtórzyła z niedowierzaniem, a on dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że miała prawo być zaskoczona. W końcu było to jego postanowienie. Wiedział o tym Ron ale ona... Ona jedynie wymieniła z nim parę nieprzyjemnych zdań zaraz po tym jak spędziła u jego boku bardzo upojną noc...
-Merlinie, nie wierzę, że to zrobiłem-powiedział do siebie z zażenowaniem. -Hermiona ja...
-Nie, poczekaj-dziewczyna, złapała go za ręce, patrząc na niego z determinacją. -Denerwujesz się, bo masz wrażenie, że nie jesteś dla mnie wystarczająco dobry, że ściągasz na mnie niebezpieczeństwo, a teraz dlatego, że nie możesz nic zrobić, żeby mnie przy sobie zatrzymać. I masz rację, nie jesteś doskonały ale to co się dzieje nie jest twoją winą. Ja też nie jestem święta. Zrobiłam wiele rzeczy, które niszczyły nasze relacje i nie raz cię zawiodłam. Ale ja cię kocham, Malfoy i potrzebuję bardziej niż czegokolwiek.
Pokiwał głową, uśmiechając się z dezaprobatą.
-Tak bardzo, że wybierasz się na wyprawę, z której możesz nie wrócić, zamiast zostać ze mną?-spytał z kpiną. -Rozumiem, że to nie jest łatwe, ale to koniec-oświadczył tonem, nie znoszącym sprzeciwu. -Nie nadajemy się do tego, żeby być razem i...-przerwał, bo dziewczyna ujęła jego twarz w dłonie i nim zdążył cokolwiek zrobić, zatkała mu usta pocałunkiem. Z początku nie pozostawał jej dłużny, przyciągając ją bliżej, jednak po chwili przypomniał sobie słowa Rona. Musiał wziąć się w garść, zacząć wiedzieć czego tak naprawdę chce. Chciał być konsekwentny i zdecydowany.  To było trudne i choć chodziło tylko o odsunięcie od siebie drobnej dziewczyny, łatwiejsza była chyba bójka z Potterem. Bynajmniej nie z powodu tego, że jej ręka na jego karku była zbyt mocno zaciśnięta, albo palce wplątane w jego włosy szarpały je sprawiając mu ból. Była delikatna, doskonała, a on w niej zakochany.
Chodziło o to, że jego pragnienia były ze sobą sprzeczne. Jak mógł być konsekwentny jednocześnie tak bardzo ją kochając?
Mimo to, odsunął ją od siebie, patrząc w jej zdezorientowane oczy. Złapał ją za ręce, posyłając w jej stronę przepraszający uśmiech.
-Nie możesz tego robić-powiedział łagodnie. Spojrzała na niego z niedowierzaniem, jednak on nie zamierzał dać dojść jej do słowa. -Chciałaś żebym cię wspierał i właśnie to robię, bo zrozumiałem jak ważni są dla ciebie przyjaciele. Ale wspieranie cię jest dla mnie równoznaczne z tym, że nie jesteśmy razem-wyjaśnił spokojnie. -Nie możemy się kłócić, rozchodzić się i wracać. Nie wiem jak ty, ja muszę wreszcie wiedzieć na czym stoję. Jesteś dla mnie bardzo ważna ale nie mogę pozwolić żebyś stała się najważniejszą częścią mojego życia.
-Dlaczego?-spytała głosem wypranym z emocji. Takich słów się nie spodziewała.
-Bo ta miłość jest chora i z każdym dniem coraz bardziej mnie niszczy-wyjaśnił poważnie.
Dziewczyna spuściła głowę, starając się ukryć przed nim lśniące w oczach łzy.
-Jesteś przyjaciółką Harry'ego Pottera-mruknął, mocno ją do siebie przytulając. -Powinnaś jechać z nim na wyprawę i uważam tak, nawet jeśli nie mam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. Zawsze ratowaliście świat, byliście bohaterami-wspomniał wlepiając wzrok w nieokreślony punkt ponad jej głową. -Nie mogę dalej trzymać cię przy sobie-dodał, czując jak dziewczyna opiera swoje czoło o jego klatkę piersiową. Pocałował ją w czubek głowy, po czym odszedł, zmierzając w stronę Muszelki.

                                                                                ***

Przeszedł przez zarośnięte podwórko, w stronę obdrapanych, drewnianych drzwi. Zastukał w nie, już po chwili słysząc niepewny głos.
-Kto tam?
-Przyszedł czas, żeby wrócić-powiedział z bladym uśmiechem. Musiał opuścić Muszelkę. Wszystkie te sprawy powoli go przerastały.
Drzwi otworzyły się, a już po chwili pani Weasley tuliła go do siebie jak własnego syna.
-Tak bardzo się martwiłam! Nie powinieneś tam iść, Draco. Gdyby coś się stało...
-Pomogłem im przenieść się bezpiecznie do Muszelki-odparł na swoje usprawiedliwienie. -Nic im nie jest, to chyba najważniejsze.
Molly oderwała się od niego, uważnie mu się przyglądając.
-Kiedy zdążyłeś tak dorosnąć, Draco?-spytała poważnie, posyłając w jego stronę blady uśmiech. -Mogłeś zginąć-zauważyła z wyrzutem. -Twój czyn owszem, był szlachetny ale bardzo lekkomyślny.
Blondyn patrzył na nią z niemałym zaskoczeniem. Nigdy nie sądził, że jego życie jest dla niej na tyle ważne, że stawiała je na równi z tym trójcy Gryffindoru.
-Całe szczęście już po wszystkim-stwierdził, po czym wszedł za nią do domu, rozglądając się po wnętrzu. Panował tu nieco większy porządek niż zazwyczaj. Szczególnie kuchnia, która niegdyś tonęła w porozrzucanych naczyniach i produktach spożywczych. Teraz lśniła czystością, sprawiając wrażenie dużo większej niż przedtem.
-Mieliście gości?-spytał z rozbawieniem.
-Raczej musiałam zająć czymś ręce-odparła kobieta, siadając przy jadalnianym stole. -Tak bardzo się o was wszystkich martwię... Warto też zauważyć, że ostatnio w tym domu nie ma nikogo kto mógłby tak bałaganić-dodała z wyrzutem.
-I raczej długo nie będzie-stwierdził z krzywym uśmiechem. -Wielka trójca zamierza kontynuować swoją misję...
-Pozwoliłeś na to?-spytała z niedowierzaniem kobieta. -To niebezpieczne, Zakon...
-Zakon jest równie bezsilny co oni-stwierdził z niechęcią. -Musimy czekać.
-Czekać na co?-spytała pani Weasley, przyglądając mu się z niepokojem.
-Na decydujące starcie-oświadczył z szaleńczym uśmiechem.

                                                                               ***

Przechodził przez najniebezpieczniejszą dzielnicę magicznego Londynu, świadom, że jest jej to winny. Zniknął bez wyjaśnienia, dlatego teraz powinien sprawdzić co u niej. Szedł chodnikiem, zastanawiając się jak radzi sobie Lena. Choć silna i niezależna, była bardzo wrażliwa i uczuciowa. Potrzebowała wsparcia i choć miała jeszcze ojca, obawiał się, że to może nie starczyć. Stanął naprzeciw jej domu, przyglądając się siedzącej na werandzie Krukonce. Z podkurczonymi nogami, wpatrywała się przed siebie, powoli wydmuchując z płuc papierosowy dym.

Uśmiechnął się smutno, uświadamiając sobie, że wszyscy powoli się staczają. Zaniedbał ją.
-Palenie to paskudny nałóg-mruknął, kiedy niezauważony usiadł obok niej. Dziewczyna drgnęła, zwracając w jego stronę zdezorientowany wzrok.
-Kiedy wróciłeś?-spytała wyraźnie zaskoczona. Już po chwili rzuciła mu się na szyję, mocno się do niego przytulając. -Jesteś idiotą. To było niebezpieczne-dodała, dalej się od niego nie odsuwając.
-Wpadłem dzisiaj rano i zostanę zapewne do wieczora-wyjaśnił rozbawiony. -Znalazłem Pansy-oznajmił wyraźnie zadowolony. Dziewczyna odsunęła się od niego, uważnie mu się przyglądając.
-Czy Pansy Parkinson nie zniknęła z niewyjaśnionych przyczyn zaraz po świętach?-spytała lekko zszokowana. -Wmawialiście wszystkim, że wyjechała na wakacje...
-Nie uwierzyłbym, gdybyś powiedziała, że w to uwierzyłaś-powiedział z ironicznym uśmiechem. Bliskość zdrowego na umyśle przyjaciela, bardzo dobrze mu robiła.
-Postanowiłam nie wnikać-odparła lekko się uśmiechając.
-Tak czy inaczej, co u ciebie? Wszystko w porządku?-spytał, przyglądając jej się z niepokojem.
-Tak-przyznała, z jak dla niego, wymuszonym uśmiechem. Nagle jej wzrok spoczął na kimś za jego plecami, a uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.
-Noel-wstała z werandy, podbiegając do stojącego na podwórku chłopaka. Rzuciła mu się na szyję i pocałowała krótko w usta.
Draco patrzył na to wszystko z niemałym zaskoczeniem. Od kiedy to Lena gustowała w napakowanych dresiarzach rodem z jej niebezpiecznej dzielnicy? Do tego wszystkiego, był mugolem. Takie rzeczy Draco był wstanie dostrzec na pierwszy rzut oka.
Z wrodzoną mu gracją wstał z werandy, zmierzając w stronę obejmującej się dwójki.
-Noel-Lena zwróciła się w stronę czarnowłosego chłopaka, delikatnie całując go w policzek. -Poznaj mojego przyjaciela, Dracona.
Blondyn przyglądał się nowemu wybrankowi Leny, uważnie obserwując jego ruchy. Wydawał mu się znajomy, jednak dopiero po chwili zrozumiał o co chodzi. Czarne włosy, ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, ciemne oczy... Był może zbyt umięśniony ale bardzo przypominał Teodora.
Wyciągnął rękę w stronę chłopaka i mocno ją uścisnął, nie spuszczając wzroku z jego poważnej twarzy.
-Miło mi cię poznać-skłamał, posyłając w jego stronę ironiczny uśmiech. -Lena, możemy pogadać?-spytał, spokojnie zwracając się w stronę przyjaciółki.
-Pewnie-powiedziała rozpromieniona, odsuwając się od Noela. -To zajmie tylko chwilę-zwróciła się do niego, po czym poszła na drugą stronę podwórka, ciągnięta przez Malfoya.
-O co chodzi?-spytała, patrząc na niego z ciekawością.
-Co to ma być?-wydawał się wyraźnie niezadowolony.
-Że Noel?-nie mogła uwierzyć, że to z tego powodu blondyn jest taki zły. -Jest inteligentnym, zabawnym i porządnym człowiekiem. Naprawdę nie rozumiem jaki masz problem!-szepnęła oburzona.
-Może dlatego, że wygląda jakby właśnie wyrwał się z jakiegoś gangu szmalcowników?-podrzucił, jakby była to najbardziej oczywista odpowiedź.
-Bo ma na sobie dres?-spytała z niedowierzaniem. -Jakoś nie przeszkadzał ci kiedy przez cały zeszły miesiąc biegałeś ze mną po parędziesiąt kilometrów by wyleczyć swoje niezrównoważenie psychiczne.
-Ach, więc teraz będziemy rozmawiać o tym, że staram radzić sobie z problemami w normalne sposoby? W przeciwieństwie do ciebie nie kleje się do każdego wolnego faceta!
Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Te niewinne słowa zraniły ją bardziej niż jakiekolwiek wcześniejsze. Malfoy był jednak teraz kimś innym. Na pozór normalny, coraz częściej dawał oznaki tego, że mu odbija.
-Słucham?!-była pewna, że się przesłyszała.
-Najpierw ja, teraz on. Chcesz zapomnieć o Teodorze? To rusz dalej, a nie przyczepiaj się do mnie, bo byłem jego najlepszym przyjacielem, ani do niego, bo są do siebie bardzo podobni!
-Nie wierzę, że to mówisz-powiedziała, kręcąc przecząco głową. Malfoy uśmiechnął się z kpiną i już wiedziała, że nie wytrzyma. Uniosła rękę i uderzyła go w twarz, zwracając uwagę Noela. Chłopak podszedł do nich i złapał Malfoya za ramię, uprzednio mocno odwracając go w swoją stronę.
-O co chodzi?-spytał, patrząc na Lenę z niepokojem. Ta jednak stała, w milczeniu zaciskając zęby. Dopiero po chwili odezwała się cichym, drżącym głosem.
-Puść go. To tylko kolejny dupek w moim życiu.

                                                                           ***

W Muszelce pojawił się dopiero późnym wieczorem. Był zbyt wściekły by witać się z Billem czy Fleur, którzy siedzieli w salonie. Zaślepiony przez swe emocje, nie zwrócił uwagi na panujące tam, dziwne milczenie. Ich zasępione, wyraźnie strudzone czymś miny, nie zwróciły jego uwagi. Nie mógł w końcu wiedzieć, że złota trójca w końcu odważyła się wyruszyć na dalsze poszukiwania czegoś, czego pragnął Dumbeldor'e.
Zamiast tego, powędrował na górę, gdzie w swoim pokoju, ściągnął z siebie ubrania i wziął szybki prysznic. Rana na plecach bardzo go piekła. Potrzebował pomocy, jednak był zbyt dumny, by prosić kogoś o pomoc. Oplótł się bandażem i zarzucił na siebie luźną koszulkę, postanawiając odwiedzić swoją przyjaciółkę.

-Hej, Pansy-przywitał się, wchodząc do pokoju Ślizgonki. Odpowiedziało mu milczenie, jednak nie martwił się tym. Usiadł obok niej, z uwagą przyglądając się jej nieobecnej twarzy. -Spędziłem dziś naprawdę ciekawy dzień-oświadczył, jakby miało to ją zainteresować. -Odwiedziłem Norę i pogadałem sobie z Leną...-na jego twarzy pojawił się krzywy uśmiech. -I jak zwykle byłem kretynem-stwierdził z niechęcią.
-A co u ciebie?-spytał wesoło. -A może raczej... co u ścian?-dodał, bo to w nie ciągle wpatrywała się Pansy.
-W porządku-oświadczyła cicho, nawet na niego nie patrząc.
Prychnął z politowaniem, łapiąc przyjaciółkę za rękę.
-Ogarnij się-poprosił, patrząc na nią z troską. -Muszę coś zrobić ale nie ruszę się stąd dopóki nie będę miał pewności, że wszystko z tobą w porządku.
-Nic mi nie jest-szepnęła głosem wypranym z emocji.
-Tak, niewątpliwie-przyznał z ironią. -Co dziś robiłaś?-spytał z udawanym zaciekawieniem. -Podziwiałaś ściany, potem sufit, a na samym końcu gapiłaś się w widok za oknem? To nie brzmi jak coś normalnego-powiedział z bladym uśmiechem. -Wstawaj.
Dziewczyna przeniosła na niego wzrok, nawet nie zamierzając się ruszyć. Blondyn tylko westchnął, po czym nie zważając na to, w jak kiepskim stanie jest jego przyjaciółka, przerzucił ją sobie przez ramię i wyszedł z pokoju.

                                                                            ***

-Wracajmy do domu-poprosiła nieprzytomnie dziewczyna, kiedy blondyn posadził ją na trawie. Było ciemno, zimno, a bryza wiejąca znad morza nieprzyjemnie owiewała jej twarz. Do tego wszystkiego znajdowała się w naprawdę kiepskiej kondycji. Choć to chłopak ją tu zaniósł, odczuwała niemałe zmęczenie. Trzęsła się z zimna, a niewiedza z jakiego powodu znalazła się na dworze, na domiar złego bardzo ją irytowała.
-Wrócimy ale jeszcze nie teraz-odparł obojętnie chłopak. Ściągnął z siebie bluzę i zarzucił ją na dziewczynę, zapinając jej suwak pod samą szyję. -Musimy pogadać.
-W domu-uparła się, przymykając delikatnie oczy.
-Na dworze lepiej się myśli-oświadczył beztrosko. -No i nikt nas nie słyszy-dodał poważnie.
Dziewczyna zmrużyła oczy, patrząc na niego z wyczekiwaniem. Co takiego mógł od niej chcieć?
-Co stało się w Malfoy Manor?-spytał, patrząc jej prosto w oczy. Nie zamierzał być delikatny, ani uprzedzać tego pytania długimi przemowami. Zawsze mówił wprost.
-Nie będę o tym rozmawiać-odparła po dłużącym się milczeniu. Łzy zalśniły w jej ciemnych oczach, jednak nie dała im wypłynąć. Zamiast tego mocno zacisnęła zęby, wydając z siebie cichy jęk. Tak bardzo chciała uniknąć tej rozmowy...
-Po śmierci mamy, było mi strasznie ciężko. Rozchwiałem się emocjonalnie, odgrodziłem się od innych. Nie chciałem rozmawiać z przyjaciółmi, ale ostatecznie to dzięki nim doszedłem do siebie. Nie mam pojęcia co tam przeżyłaś i kto wie, może przerasta to moje wszelkie wyobrażenia ale... zrobię wszystko, żeby ci pomóc-oświadczył, ściskając jej drżące dłonie. -Jestem tu tylko i wyłącznie dla ciebie.
Dziewczyna patrzyła w jego poważne, stalowoszare oczy, zupełnie nieprzekonana co do jego słów.
-Widzę, że dorosłeś, Draco-stwierdziła z przekąsem. -Nauczyłeś się wielu rzeczy i mówisz bardzo mądrze... tyle, że podczas pobytu w twojej willi, ja także nie próżnowałam. Wiem teraz o wiele więcej niż może ci się zdawać, a najważniejszą rzeczą jakiej się nauczyłam jest to, że nikomu nie mogę ufać.
Przez dłuższą chwilę przyglądał jej się ze zmarszczonymi brwiami. Tego się nie spodziewał. Choć jej głos był słaby i drżący, emanowała od niej pewność siebie. Była zdecydowana i zdeterminowana co do tego, że o niczym mu nie powie.

-W porządku, rozumiem. Wiedz jednak, że nie cały świat jest okrutny. Zdarzają się tylko okrutni ludzie-powiedział z lekką złością. -Nie musisz być taka jak inni, nie skreślaj mnie tak od razu-dodał z urazą.
Wziął głęboki oddech, przyglądając się jej drżącym dłoniom, bladej, wystraszonej twarzy i przeraził się samego siebie. Był okropny, niewyrozumiały.
-Przepraszam-powiedział, odwracając wzrok. -Zaczynam wariować-dodał na swoje usprawiedliwienie. Wojna powoli go niszczyła i nie miał pojęcia jak ją przeżyć.
Dziewczyna milczała, ściskając jego rękę.
-Boję się, Draco-wyznała, jednocześnie przekazując mu, że nie żywi do niego urazy. -Zawsze byłeś moim przyjacielem ale teraz... wszystko zdaje się być inne. Pamiętasz jak zawsze powtarzałeś, że powinniśmy trzymać się razem? Że jesteśmy jak rodzina, która przetrwa wszystko, jeżeli tylko będzie działać razem?
Zacisnął zęby, uświadamiając sobie, że rzeczywiście kiedyś tak mówił. Teraz jednak nie było Teodora, Blaise podziewał się nie wiadomo gdzie, a Pansy zdawała się być całkiem stuknięta.
-Myliłeś się-szepnęła Ślizgonka, przenikając go spojrzeniem swoich smutnych oczu.

















28 komentarzy:

  1. Ach te zawirowania miłosne... kocham jak smutają. to jest takie... rooooooomaaaaaantyyyyczneeee...
    Rozdział jest jak najbardziej w porządku i mam głupie wrażenie (wiem, że nieprawdziwe), że Teodor nie umarł i jest jednak po srtronie Śmierciożerców

    OdpowiedzUsuń
  2. Taka strasznie smutno... Wszystko się wali, a jeszcze Draco zaczyna wariować. Pomimo wszystko jednak to opowiadanie nadal mi się podoba i myślę, że tak zostanie do samego końca, mam tylko nadzieję, że zakończenie nie będzie tragiczne :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. No to ja sie ujawniam!
    Kolejny świetny rozdział. I kurde Pansy już mnie denerwuje. Wiem że jest jej ciężko i tak dalej ale brakuje mi już tej radosnej dziewczyny. Stęsknilam sie za nią...
    No to święta trójca już zniknęła. I koniec dramione.
    Lena.. kurka rurka se znalazla dresa i zadowolona. A draco to co? Już dupek? Jeszcze sie zdziwi i pożaluje że sie nie słuchała.
    A może Draco i Pansy wrócą do nory? Pani weasley jak sie nimi zajmie...
    No to pozdrawiam i oby wena ci sie nie konczyła.
    dla-milosci-warto-cierpiec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Hermiona Ron i Harry wyruszyli na dalszą wyprawe. Lena se znalazła chłopaka. Blaise jest bóg wie gdzie a Pansy jest chora XD
    Kocham twojego bloga.
    A tymczasem zapraszam do mnie na 16 już rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej.:)
    Nie uważam, żeby te rozdziały były gorsze.. Jak dla mnie jest coraz lepiej.:)
    Zdziwiłaś mnie dojrzałością Draco i Rona. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek przeczytam ich rozmowę, która nie jest zakończona wyzwiskami. Trochę martwi mnie fakt, że Draco się wyniszcza.. Te jego myśli samobójcze są niepokojące.
    Myślę, że miłość Draco i Hermiony została wystawiona na kolejną próbę. On kocha ją, a ona odwzajemnia to uczucie. Mam nadzieje, że los (czy raczej Ty) definitywnie ich nie rozdzieli.
    Lena nie pogodziła się ze śmiercią Teo, dlatego będzie szukała w każdym jego zastępstwa.
    Pansy.. Według mnie tylko obecność Blaise'a mogłaby jej pomóc.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny.:)
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    PS. Nie załamuj się.:>

    OdpowiedzUsuń
  6. Fani,którym zależy na twoim opowiadaniu i na tobie będą z tobą do końca :)
    Rozdział bardzo dobry,trochę smutny i melancholijny ale chyba taki miał być,nie?
    Nie mogę się już doczekać epilogu,mam nadzieję,że wszystko im się ułoży a Blaise wróci do Pansy.
    Buziaki,
    lady voldemort
    PS. zapraszam do mnie na bloga,jest już tam opublikowany prolog :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozumiem Pansy, na pewno jest jej ciężko, ale... no żeby się tak izolować od Draco...? Chociaż on wcale nie jest lepszy, ta sprzeczka z Leną...
    Uwielbiam Twojego bloga. Jest po prostu niesamowity i zawsze imponowałaś mi częstotliwością dodawania nowych rozdziałów :D Ja się męczę niejednokrotnie przez miesiąc, a Ty parę dni i już... Naprawdę widać, że wkładasz w to serce. Jesteś niesamowita c:
    Lumossy
    im-possible-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Niesamowity rozdział.
    Draco zaczyna wariować, mam nadzieję, że nie zwariuje do końca;P Ciekawi mnie co dalej będzie się działo z Wielką Trójcą.
    Czekam na dalszy rozwój wydarzeń.
    Jestem ciekawa jak potoczą się wątki romantyczne w tym opowiadaniu i czy przyjaźnie przetrwają.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam kochana ale chyba nie dodało mi komentarza pod ostatnim rozdziałem. Ten jest taki ... inny? Bardzo mi się podoba:) Nie to żebym była jakąś masochistką (tak to się pisze no nie?) no ale cóż, uwielbiam tego bloga nawet jak są smutne notki. Hmm, nawet pasuje bo dzisiaj zły nauczyciel wstawił mi pałe!
    Ulepszyłaś mi dzisiejszy wieczór :) Szkoda mi Pansy, bo naprawdę bardzo ją lubię :( Draco jest dorosły i walnięty zarazem, więc z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Co się stało z diabełkiem? Czy Teo żyje? Czemu Lena tak się zachowuje? Tyle pytań a tak mało odpowiedzi...
    Czekam, czekam i czekam
    Twoja Luar Princesa ♥
    ps. ile planujesz rozdziałów?

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie ma tragedii, i tak dodajesz częściej rozdziały niż niejedna autorka, za co jestem Ci wdzięczna :)
    Rozdział troszkę chyba taki przejściowy. Trójca odeszła dalej, Draco nie podjął jeszcze jakiejś konkretnej decyzji oprócz tego, że chce przeżyć... Czekam na nowe rozdziały, nieważne kiedy, ważne, że spod twojej klawiatury :D pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ostatnio nie dawałam rady komentować - sesja w pełni, niestety. I do tego nie przemawiaja do mnie ostatnie rozdziały. Przepraszam, że to piszę. Niby czytam, niby ok, ale czegoś mi w nich brak. Pozytywów? Posypało się wszystko i chyba przez to nie czytam tego już z taką przyjemnością. Mam nadzieję, że następnymi rozdziałami znów przekonasz mnie do siebie :) życzę weny i pozdrawiam Lessiada

    OdpowiedzUsuń
  12. Ehh, rozdział genialny, boski, cudowny i jeszcze kilka epitetów, które określą jego wspaniałość. Wiem, że nasze komentarze karmią twoją wenę, więc gady macie komentować :D
    Zagłębiając się w notkę, to najbardziej podobała mi się wizyta u Leny. Uwielbiałam postać Teodora i trochę mi przykro, że ona znalazła sobie kogoś, kto go ma za zadanie go zastąpić. Mam wielką nadzieję, że Lena przejrzy na oczy. Czuję narastające napięcie, ponieważ wiem, że już niedługo zbliża się bitwa o Hogwart. Boję się o Draco, nawet bardzo. Przeczuwam, że zakończenie tej historii nie będzie szczęśliwe. Wszystko jest takie skomplikowane. Chciałabym wiedzieć, co dzieje się w psychice Rona. Musi czuć się podle ;c
    Weny, weny i jeszcze raz weny, czasu i innych perełek, jakich potrzebujesz. :)
    Pozdrawiam Mopsicaa ;3

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejkuu... Jak smutno w tym rozdziale ;c Dlaczego Draco jest taki uparty? Przecież Hermiona go kocha i on ja też, to dlaczego nie mogą być razem? Ehhh.. Smutno mi z powodu Pansy. Diabeł powinien już przy niej być, a nie szlajac się nie wiadomo gdzie. Mam nadzieję ze wszystko sie ułoży i będzie dobrze. Pozdrawiam i życzę duzo weny ;)
    /Charlotte

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie poddawaj się!
    Ja tutaj ciągle zaglądam, sprawdzam czy nie ma nowego rozdziału.
    Lubię to opowiadanie :-)
    Życzę dużo weny, powodzenia!
    Domi.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wcale opowiadanie nie zaczyna być nudne, a Ty nie piszesz gorzej :) Rozdział bardzo mi się podoba! <3 Normalnie zdziwiłam się, że Ron w miarę normalnie porozmawiał z Draco. Szkoda, że on się poddaje, powinien walczyć o Mionę do samego końca :) Pani Weasley taka kochana dla Dracona <3 Lena mnie wkurzyła, niedawno co zginął Theodor, a ona już ma nowego, ale poniekąd ją rozumiem. Dobrze, że Pansy chociaż trochę się mówi. Sama jestem ciekawa, co wydarzyło się w Malfoy Manor. Życzę dużo weny! I czekam na nowy rozdział :> Pozdrawiam, Rose.
    Zapraszam do mnie na bloga, właśnie dodałam swoją pierwszą miniaturkę Dramione :) http://dark-paradise-in-hogwarts.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Współczuje Pansy, wiele się wycierpiała i trudno będzie jej na nowo stać się tą osobą jaką była jeszcze w Hogwarcie. Nie podoba mi się zachowanie Draco wobec Hermiony oraz Leny.
    Czekam na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział jest cudowny jak każdy!
    Na serio, współczuję Pansy i chcę się dowiedzieć co się wydarzyło w Malfoy Manor. To dziwne, że Lena tak szybko się pozbierała po Teodorze...
    Proszę niech cię nie dopadnie brak weny, tak jak dopada mnie...
    Czekam na NN i zapraszam na 9 rozdział http://youaremyhorcrux.blogspot.com/ Liczę na twoją opinię :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Na początku chce cię przeprosić, że piszę dopiero teraz, Czytam twoje blogi od dłuższego czasu. Muszę ci powiedzieć, że z każdym rozdziałem rozwijasz się. Piszesz cudownie. Prosto, lecz jest w tym coś magicznego. Nie robisz niczego na siłę i bardzo dobrze. Szczerze mówiąc nie lubię, kiedy akcja dzieje się bardzo szybko, a główni bohaterowie kleją się do siebie i po pierwszej scenie są w sobie zakochani. U ciebie dużą rolę grają uczucia. Wszystko jest opisane i naprawdę lubię wracać do poprzednich rozdziałów. Jak już mówiłam, piszesz lekko, bez różnych kombinacji które komplikują czytanie. Pisz dalej! Rozwijaj to i nie przestawaj. Inspiruj się wszystkim, bo aż smutno nie widzieć nowego rozdziału, kiedy tutaj wchodzę. Uwielbiam tą historię i mam nadzieje, że zakończy się jednak szczęśliwie- tak jak każdy z nas w głębi chce. Pozdrawiam / somysterious

    OdpowiedzUsuń
  19. Blog jeden z fajniejszych,zawsze wole poczytać te "po" niż hogwartskie dlatego twoj wyjatkowo mi sie podoba.Pisz dalej i jak najczesciej!Dobija mnie tylko ta rozpacz ze oboje sie kochaja i przez te cala wojne i bol nie moga sie zgrac i byc razem.Ale mysle ze w koncu i to sie zmieni i beda szczesliwi.Pozdrawiam i życze weny!

    OdpowiedzUsuń
  20. Jejku wiesz jak uwielbiam to opowiadanie?! Kocham je!!
    Rozdział smutny :( Ale wspaniały :) Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Oficjalnie najlepsza końcówka jaką kiedykolwiek napisałaś! <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Hej;-)
    Przeczytalam rozdzial i kilka komentarzy pod nim i musze sie zgodzic z Lessiada. Rozdzialy sa bardzo przygnebiajace i smutne i juz nie czytam ich z takim przejeciem jak wczesniejsze w ktorych byl chociaz jeden pozytyw. Wiem ze to mial byc mroczny i pelen nieszczesc blog ale jak to mowia: co za duzo to niezdrowo. Mimo tego bede czytac dalej i czekac na jakiej dobre wydarzenie;-) Moze Pansy wyzdrowieje? Moze Blaise sie odnajdzie? Moze Lena i Draco sie pogodza? Mozliwosci jest wiele;-)
    Zycze weny
    Pozdrawiam
    Kate

    OdpowiedzUsuń
  23. o matko ostatni akapit... no nie mam słów...
    i niestety taka prawda.. mylił się...
    ale myślę, że jeszcze mogą to naprawić :)
    czytam dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Po pierwsze wspaniały roździał, po drugie wcale nie piszesz gorzej czy nudzej tylko wręcz świetnie po trzecie nie załamuj się bo ci co wiedzą co to talent doceniają cię i nie przestają tego czytać:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Smutno mi :(
    / Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie wiem, co zrobiłaś Pansy. Wiem tylko tyle, że kiedyś cię znajdę i zamorduję Avadą. No to pozdrawiam :*:*:* A tak na marginesie, świetnie piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  27. Ten tekst, że nie można nikomu ufać, dał mi do myślenia. Ciekawe czy zgadnę o co chodziło. :)

    OdpowiedzUsuń
  28. szkoda, ze draco tak odtraca hermione
    piekna byla jego rozmowa z ronem
    no i zal mi pansy

    pozdrawiam,
    andromeda

    OdpowiedzUsuń