wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 50 cz. I - Oczy prawdziwego Ślizgona, czyli o tym jak kończy się wojna

Drodzy czytelnicy! Kto by pomyślał, że to już koniec?
Postanowiłam podzielić rozdział na dwie części, bo jak zwykle okazało się, że planować to ja nie umiem i nie zmieszczę wszystkiego w jednej notce. 
Wyszło bardzo długo, dlatego mam nadzieję, że się nie zanudzicie. Dziś mnóstwo akcji (przynajmniej taką mam nadzieję) xD 

No i jeszcze jedna prośba!
Na ten rozdział poświęciłam naprawdę mnóstwo czasu. Pisałam i pisałam, dlatego teraz mam nadzieję, że nie polenicie się i znajdziecie chwilę żeby napisać w komentarzu chociaż jedno zdanie. Wiem, że wielu z was sobie odpuszcza i strasznie mnie to smuci. To już koniec dlatego chcę wiedzieć, dla kogo pisana była ta historia. 




Czasem chodzi o tą jedną, jedyną osobę. Czasem o całą rodzinę. O miłość do świata, zafascynowanie naturą. Czasem jest to strach przed nieznanym. Często w grę wchodzą pieniądze albo pilnie strzeżone sekrety, ale czasem chodzi o to, że po prostu nie chce się umierać.
Draco wpatrywał się w rozszalałe płomienie ognia, które wyczarował jego dawny, szkolny znajomy i zastanawiał się, co będzie, jeśli tym razem najzwyczajniej zawiedzie. Co jeśli jego nogi odmówią posłuszeństwa, zacznie dławić się dymem, albo po prostu opadnie z sił? Co będzie, jeżeli umrze?
Monstrualny, ognisty smok leciał w jego stronę, zajmując płomieniami wszystko, co znajdowało się w jego zasięgu. Między nim, a Draconem było już zaledwie parę metrów i zapewne dla Ślizgona skończyłoby się to śmiercią, gdyby nie Teodor, który ocknął się w ostatnim momencie.
Zerwał się z miejsca, po czym zbierając w sobie siły, pociągnął za sobą blondyna i w ostatniej chwili uniknął lecącego w ich kierunku płomienia. Odetchnął głęboko, po czym spojrzał na Ślizgona jak gdyby nic się nie stało.
-Musimy stąd uciec-oznajmił, czym niebywale zdziwił swojego dawnego przyjaciela. Draco liczył na jakieś wyjaśnienia, oznakę, że zwariował albo znak, który miałby mu powiedzieć, że Teodor nie jest sobą.
Młody Nott patrzył na niego jednak ze spokojem, a w jego oczach nie dałoby się dojrzeć nawet cienia obłędu, który tak często pojawiało się w jego własnym spojrzeniu. Wyglądał zupełnie normalnie, a to oznaczało, że świadomie zabił swoją byłą ukochaną, a także odpowiadał za mord w albańskiej wiosce.
-Co ty zrobiłeś?-spytał z niedowierzaniem, jednak nie przyszło mu uzyskać odpowiedzi na to pytanie, bo kolejny rząd poukrywanych przez stulecia przedmiotów zajął się żywym ogniem.
-Wydostańmy się stąd, a uzyskasz odpowiedzi na każde pytanie-zapewnił go poważnie Teodor, przenikając go swoim spojrzeniem. Ruszył biegiem przed siebie, co jakiś czas krztusząc się dymem.
-Zabiłeś Lenę!-krzyknął z niedowierzaniem Draco, kiedy zrównał się z nim krokiem.
-Nikogo nie zabiłem-odparł mimochodem Ślizgon, nerwowo rozglądając się po wysokich stertach rupieci. -Gdzie jest do jasnej cholery Potter?-mruknął pod nosem, zakrywając usta fragmentem swojej ciemnej peleryny. Dym zdawał się być coraz bardziej duszący.
-Co ma do tego wszystkiego Potter?-zapytał zdezorientowany Draco, próbując ugasić choć fragment otaczających ich płomieni.
-To on jest ekspertem w przeżywaniu trudnych sytuacji, czyż nie?-spytał ciemnowłosy chłopak, zdobywając się na wygięcie swoich ust w krzywym uśmiechu.
-Śmiałbym rzec, że przewyższyłeś mistrza-stwierdził niechętnie Draco, z niezadowoleniem stwierdzając, że w ich stronę leci kolejny wytwór ognistego zaklęcia. -Radziłbym się schylić-poradził spokojnie dosłownie w ostatnim momencie. Przywódca mścicieli posłuchał go jednak i razem z nim uniknął ataku płomieni, które ominęły ich przelatując raptem parę centymetrów nad ich plecami, zwęglając tym znaczne części peleryn, w które byli ubrani.
-Zabiję tego, kto rzucił te zaklęcie-warknął zirytowany Draco, sycząc z bólu. Jego plecy były nieco poparzone.
-Chętnie pomogę-zadeklarował się Teodor, wpatrując się w ścianę ognia przed nimi. -Musimy jednak pokonać tą, śmiałbym rzec, niemałą przeszkodę-zauważył z bladym uśmiechem.
Draco przyznał mu rację krótkim wzruszeniem ramionami.
-To na trzy?-zaproponował, jakby właśnie rozmawiali o pogodzie,  na co ten przytaknął skinieniem głowy.
-Raz...
-Dwa!-krzyknął Draco, po czym bez ostrzeżenia ruszył przed siebie. Teodor, zdawał się być na to doskonale przygotowany, bo pobiegł w stronę ściany ognia dokładnie w tym samym momencie.
Jak gdyby to planowali, wystrzelili wodę ze swoich różdżek, która na krótki moment, stworzyła w ogniu coś w rodzaju przejścia. Ślizgoni przeskoczyli przez nie, lądując na małym skrawku podłogi.
-Jeżeli wespniemy się po tych meblach, uda nam się dojść do północnej części pokoju-powiedział spokojnie Teodor, tak jakby przed chwilą wcale nie wykonał epickiego skoku mogącego zakończyć się śmiercią.
Draco spojrzał na niego z uśmiechem, a uznanie wymalowało się na jego twarzy. Może Teodor miał wiele niewyjaśnionych spraw, ale wierzył, że dalej pozostaje jego przyjacielem. Nie pozostawało mu więc nic innego, jak razem wydostać się z Pokoju Życzeń i dowiedzieć się wszystkiego.

                                                                              ***

-Blaise?-Pansy zeskoczyła z drzewa, patrząc z szokiem na swojego odważnego ukochanego. Podbiegła do niego i mocno złapała go za rękę, pragnąc zwrócić na siebie jego uwagę. -Chyba powinniśmy iść-zauważyła, wskazując na zdenerwowanych do granic możliwości Śmierciożerców. -Fakt, ta wyczarowana dziura była świetnym elementem zaskoczenia, ale obawiam się, że teraz już doszli do siebie i zamierzają nas zabić-powiedziała jak gdyby nigdy nic, wskazując na wkurzonego Voldemorta, który oceniał straty w liczebności swojego wojska.
-Tak, chyba masz rację-przyznał spokojnie chłopak, przekrzywiając głowę na bok i z zamyśleniem wpatrując się w swoich przeciwników. -Najwyższa pora-dodał, kiedy ci zaczęli z powrotem biec w ich stronę. Teraz jednak nie miał już żadnego wyjścia ani zaskakującej pułapki, więc musiał przyznać, że stał się ofiarą, na którą polowało całe stado drapieżców. Był przerażony.
Złapał Pansy za rękę, po czym w szaleńczym pędzie zaczął biec z powrotem w stronę zamku.
-Blaise, jesteś idiotą-krzyknęła tylko dziewczyna, słysząc za sobą ciężkie kroki Śmierciożerców.

                                                                                ***

-Gorąco tu-stwierdził Draco, ocierając pot z czoła. Temperatura w Pokoju Życzeń stale rosła, a rozszalały żywioł zdawał się nie do ujarzmienia. Piekielne wytwory Szatańskiej Pożogi ścigały ich, nie dając im zapomnieć jak bardzo poważna jest ich sytuacja.
-Miejmy nadzieję, że drzwi są już niedaleko-pocieszył go równie zmęczony Teodor, uważnie rozglądając się po stertach wyrzucanych przez lata rzeczy.  -Powinniśmy jednak znaleźć jeszcze Pottera i Weasleya...
-I tego kto rzucił to idiotyczne zaklęcie-dodał zdeterminowany Draco. Po chwili jednak zmarszczył brwi, przyglądając się przyjacielowi z zamyśleniem. -Tak w ogóle to po czyjej ty jesteś stronie, co?-zapytał, dopiero teraz uświadamiając sobie, że nie ma pojęcia kim tak naprawdę jest jego przyjaciel.
Teodor jednak nie był wstanie udzielić odpowiedzi na to pytanie, bo ze szczytu ogromnej góry wszystkiego, zaczęły spadać ciężkie i niebezpieczne przedmioty.
-Musimy się stąd wydostać-krzyknął tylko, po czym ruszył przed siebie, wypatrując w oddali sylwetkę Wybrańca i jego najlepszego przyjaciela.

Draco biegł za przywódcą mścicieli tak szybko, jak tylko mógł, co jakiś czas krztusząc się narastającym w Pokoju dymem. Harry i Ron stali niedaleko od nich, robiąc wszystko co w ich mocy, by uchronić się przed trawiącym wszystko ogniem.
-Co wy tu robicie?-krzyknął do nich Draco, kiedy razem z Teodorem stanął przed barierą w postaci odgradzających ich od Gryfonów płomieni. Zaklął głośno, po czym skierował w ich stronę różdżkę, próbując choć na chwilę je ugasić.
-Wbiegliśmy tu za Crabbem i Goylem-odparł wyraźnie zajęty Harry, robiąc unik przed ognistym wężem, który próbował pochłonąć go swoimi gorącymi płomieniami. -Poza tym myślę, że to tu może być diadem-dodał, otrzepując lekko nadwęgloną kurtkę.
-Crabb i Goyle tu są?-Teodor dopiero teraz zwrócił na siebie uwagę.
-Co to za jeden?-zdziwił się Ron, nie rozpoznając w zakapturzonym chłopaku swojego dawnego, szkolnego znajomego.
-Nikt specjalny. Nott zmartwychwstał-wytłumaczył prędko Draco, wreszcie ugaszając oddzielający ich ogień. Razem z Teodorem podszedł do Gryfonów, i rozglądając się po Pokoju Życzeń, oceniał ich sytuacje.
-Jej, witamy w świecie żywych-Ron przyjrzał się Teodorowi z podziwem i dziwną fascynacją. -Harry chyba coś ma-zauważył, wskazując na swojego najlepszego przyjaciela.
-Powinniśmy iść raczej w tę stronę-zawołał za Wybrańcem Malfoy, wskazując palcem na znajdujące się za wieloma barierami ognia drzwi.
-Spokojnie, najpierw musimy znaleźć diadem-oświadczył niczym niewzruszony Ron, ocierając z twarzy czarną sadzę. -No i Hermionę-dodał po chwili, jakby obecność dziewczyny w tym miejscu była oczywista.
-Chwila, że co?!-Draco zdawał się zszokowany tą informacją. -Hermiona TU jest?!-zapytał ze zdziwieniem, co rudzielec przyjął z szczerym niezrozumieniem.
-No pewnie poszła szukać Crabba i G...
Draco nie potrzebował jednak dalszych zapewnień, bo przestrzeń płonącego Pokoju Życzeń rozdarł głośny wrzask dziewczyny.
-No to chyba ich znalazła-zauważył inteligentnie Teodor, obracając się w kierunku, z którego dobiegał krzyk dziewczyny. Draco zerwał się z miejsca, zamierzając biec jej na ratunek, kiedy przyjaciel złapał go za ramię i jednym ruchem odepchnął mocno do tyłu.
Blondyn spojrzał na niego z szokiem, nie mogąc uwierzyć, że ten utrudnia mu to zadanie. Co działo się z Teodorem?!
Ślizgon nie zamierzał go przepraszać. Pokazał palcem w stronę odbiegającego, dołączającego do Harry'ego Rona i wykrzywił usta w krzywym uśmiechu.
-Ktoś musi pilnować Gryfonów i tego jego diademu. Ja się nią zajmę-obiecał, po czym odwrócił się z zamiarem pobiegnięcia w stronę domniemanej lokalizacji Hermiony.
-Niby dlaczego ty?-spytał z oburzeniem Draco, za nic w świecie nie zamierzając godzić się na ten absurdalny pomysł. Wkrótce zaniósł się jednak głośnym, duszącym kaszlem.
-Właśnie dlatego-wyjaśnił poważnie Teodor. Draco nie dałby rady biec. -Przykro mi przyjacielu, ale to ten moment, w którym musisz mi zaufać-poprosił, patrząc mu prosto w oczy.

Czy powinien ufać Teodorowi Nottowi? Po tym jak założył bandę mordujących mścicieli, więził go w swojej przerażającej twierdzy, zabił swoją ukochaną i jeszcze się tego wypierał? Nie, z pewnością nie.
Mimo wszystko, jakaś cząstka jego serca, mówiła mu, że stoi przed nim ktoś, komu zawsze był gotowy powierzyć własne życie. Teraz nie miał innego wyjścia jak powierzyć mu również życie Hermiony.

-W porządku-odparł szybko, długo się nie zastanawiając. Tu chodziło o jej życie, potrzebowała pomocy.
Teodor tylko siknął głową, po czym szczelniej opatulając się swoim płaszczem, ruszył biegiem w stronę ukochanej swojego przyjaciela. Miał do wykonania misję. Choćby miała być ostatnią w jego nędznym życiu, nie mógł zawieść.

                                                                            ***

Blaise i Pansy biegli przez szkolne błonia, czym prędzej zmierzając w stronę wejścia do zamku. Trzymali się za ręce i razem przemierzali zielone łąki pięknego otoczenia Hogwartu. Mogłoby się to zdawać naprawdę miłą i przyjemną chwilą dwojga zakochanych, gdyby nie kilkutysięczna armia depcząca im po piętach.
Ślizgoni co jakiś czas unikali wystrzeliwanych w ich stronę zaklęć, sprintem biegnąc w stronę drzwi.

Odległość między nimi, a rozwścieczoną armią śmierciożerców wynosiła około dwadzieścia metrów i zarówno Pansy jak i Blaise, mieli świadomość, że jeżeli nie utrzymają tempa, wkrótce zostaną złapani.
-Dasz radę, Pansy. Jeszcze tylko kawałek-ponaglił ją Blaise, mocniej ciągnąc ją za rękę. Wiedział, że jest jej ciężko, ale nie mógł doprowadzić do tego, by przez jego heroiczny wyczyn wpadli w kłopoty,
Przyśpieszył biegu, czując jak każdy jego mięsień napina się, wykrzesując z siebie resztki sił. Gdyby nie zależało od tego jego życie, z pewnością dawno padł by na ziemię wycieńczony morderczym biegiem.
Przed nimi była jednak jeszcze pewna odległość, którą po prostu musieli pokonać najszybciej jak tylko mogli, jednocześnie unikając morderczych zaklęć, lecących w nich od tyłu.
Słowa dodały sił Pansy, która posiadająca znacznie gorszą kondycje niż chłopak, miała wrażenie, że zaraz kończyny odmówią jej posłuszeństwa. Przebiegnięcie takiego odcinka w ich morderczym tempie było niemal niewykonalne. Mimo wszystko wiedziała, że musi walczyć. Dla siebie i dla Blaise, który robił wszystko by wyciągnąć ich z tego niebezpieczeństwa.
Zacisnęła więc zęby i odnajdując w sobie zupełnie nową siłę, ruszyła przed siebie zrównując się z dającym z siebie wszystko chłopakiem. Uśmiechnęła się do siebie, po czym patrzyła jak brama Hogwartu z każdą chwilą jest znacznie bliżej niż goniący ich Śmierciożercy.

Kiedy wreszcie znaleźli się w zamku, Blaise nie zamierzał dać jej odpocząć. Pociągnął ją w stronę schodów i nie zważając na tłumiących się, zdezorientowanych uczniów, zamknął się z nią w jakiejś pustej klasie. Rozjaśnił różdżką pomieszczenie, po czym oparł się o ścianę, próbując złapać oddech.
Z początku nic nie mówili, zbyt zmęczeni ostatnim wysiłkiem. Owszem cieszyli się z tego, że udało im się dobiec, ale pewne nieprzyjemne przeczucie mówiło im, że to dopiero początek ciężkiej pracy.
-Po wojnie zapiszę się na maraton-wydyszała Pansy, ocierając czoło wierzchem swojej koszuli. Najchętniej zamknęłaby się w schowku na miotły, usiadłaby na podłodze i nie wychodziła przez całą bitwę, ale spojrzenie stojącego naprzeciwko chłopaka mówiło jej, że musi być silna. -Salazarze, nienawidzę cię-powiedziała, patrząc na wyraźnie zadowolonego z siebie Blaise'a.
Chciał powiedzieć coś na swoją obronę, jednak do ich uszu dobiegł dźwięk ciężko stawianych butów i okrzyków wojennych wychodzących z ust walczących ze sobą stron.
-Dotarli już na to piętro-stwierdził poważnie, rzucając nerwowe spojrzenie w stronę drzwi za którymi stale ktoś przebiegał. -Wszystko w porządku?-spytał, pragnąc upewnić się, że podczas biegu nic sobie nie zrobiła.
-Tak-przytuliła go, nadal ciężko oddychając. Chciała mieć pewność, że jemu także nic nie dolega, jednak zanim zdążyła to zrobić, ktoś wyważył drzwi do klasy mocnym kopniakiem.
-Proszę, proszę, kogo my tu mamy?-zapytał Antoni Dołohow, oblizując usta na widok przerażonej jego nagłym wejściem Pansy. Dziewczyna mocniej przylgnęła do swojego chłopaka, zaciskając zęby.
To nie tak, że była tchórzem ale na widok tego paskudnego Śmierciożercy do jej umysłu zaczęły wtargać wspomnienia. Wspomnienia okrutne i przerażające, przyprawiające ją o dreszcze na plecach. Zaczęła przypominać sobie kto tak bardzo skrzywdził ją w Malfoy Manor. Wspomnienie dotyku i bliskości tego odrażającego człowieka do tej pory przyprawiało ją o mdłości.
Łzy zalśniły w jej oczach i zapewne gdyby nie towarzyszący jej Blaise, dawno upadłaby na kolana z przerażeniem błagając Dołohwa by jej nie ruszał.
To jak ją katował, poniżał i wyśmiewał. To jak bardzo nieludzki i okrutny był w stosunku do niej sprawiło, że po ucieczce z dworu Malfoyów nie mogła dojść do siebie. A przecież nie tylko Antonii odważył znęcać się nad niewinną Ślizgonką...
W momencie kiedy myślała, że zaraz załamie się, popłacze i będzie błagała o litość, ktoś mocniej ścisnął jej ramię, dodając jej otuchy. Blaise. Dopiero co sprawił, że ziemia zapadła się i wchłonęła dziesiątki Śmierciożerców. Miałby nie podołać i nie być wstanie obronić jej przed jednym Dołohowem?
Spojrzała na Ślizgona z wdzięcznością, jednak ten nie przeniósł na nią swojego wzroku. Jego oczy utkwione były w Śmierciożercy, który dopiero teraz zdał sobie sprawę z jego obecności.
-No i jeszcze żałosny zdrajca. Lord będzie zachwycony-stwierdził Dołohow, uśmiechając się mściwie.

Twarz Zabini'ego nie wyrażała nic. Nic, poza bezgraniczną wściekłością i chęcią mordu. Teraz już wiedział. To jak Pansy była wyrywana ze snu, z przerażeniem wykrzykując imię tego plugawego Śmierciożercy, to jak teraz na niego patrzyła... To był on. On tak bardzo się nad nią znęcał. On doprowadził do śmierci Teodora. On zmienił ich życie w piekło.
-Zabiję cię-oznajmił spokojnie, jednak w jego wnętrzu wszystko wręcz wrzeszczało by oddał się morderczemu obłędowi. Ten człowiek miał czelność stać przed nim i uśmiechać się w paskudny, irytujący sposób! Wyciągnął różdżkę, jednak to nie nią zamierzał go zabić. Dołohow umrze powoli i w męczarniach, najlepiej zabity mugolskimi sposobami, bo to to najbardziej go upokorzy i zaboli.
Nim zadowolony Śmierciożerca zdążył cokolwiek powiedzieć, leżał już na ziemi, powalony przez silne zaklęcie młodego Ślizgona. Zaczęła się walka. Walka na śmierć i życie.

                                                                           ***

Teodor wymijał płonące rupiecie, biegnąc w stronę z której dobiegał zduszony rechot, przypominający śmiech niezrównoważonej psychicznie hieny.
Crabb i Goyle stali nad związaną przez niewidzialne liny Hermioną, zaśmiewając się z tego w jak nędznej i opłakanej sytuacji znalazła się dziewczyna. Z początku Teodor nie rozumiał co się dzieje, jednak kiedy uważniej przyjrzał się tej trójce, dotarło do niego, co zamierzają zrobić z dziewczyną Ślizgoni.
Za pomocą zaklęcia lewitacji coraz bardziej zniżali jej położenie sprawiając tym samym, że znajdowała się  bliżej morderczych, sięgającą po nią języków ognia.
-Crabb i Goyle, wy idioci-Teodor westchnął z politowaniem, wlepiając wzrok w zapłakaną twarz Gryfonki. Nie dziwił się jej. W końcu nikt nie lubi patrzeć śmierci w oczy.

Chłopak wyszedł zza jakieś dużej, drewnianej szafy, spoglądając na przygłupów z zażenowaniem. Odchrząknął znacząco, po czym, kiedy już zwrócił na nich swoją uwagę, wycelował różdżkę w ich stronę.
Chłopcy spojrzeli na niego nieco spanikowani, jednak szybko przybrali pewne siebie maski, splatając ręce na piersi.
-Tknij nas, a dziewczyna spłonie-ostrzegł go Vincenty Crabb, rzucając rozbawione spojrzenie w stronę próbującej wyrwać się z niewidzialnych więzów Hermiony. Po tym jak wydała z siebie wrzask, który go sprowadził, Crabb i Goyle musieli uciszyć ją zaklęciem, jednak Teodor nie miał wątpliwości, że gdyby tylko mogła naklęła by na Ślizgonów najgorzej jak tylko potrafi. Jej twarz wyrażała nie tylko strach. Była Gryfonką więc musiała być również najprawdziwiej w świecie wkurzona.
Teodor mocniej naciągnął kaptur na głowę, czując jak dym coraz bardziej wtarga do jego płuc. Nie mieli wiele czasu.
-Zaraz wszystko w tym Pokoju spłonie!-krzyknął, pragnąc przemówić im do rozumu. -Musicie stąd uciekać!

Ślizgoni tylko uśmiechnęli się z politowaniem, jakby chcąc uświadomić mścicielowi, że sprawy takie jak "śmierć" nie dotyczą tak wspaniałych osób jak oni. Jedyne co zrobili, to za pomocą różdżki jeszcze bardziej zbliżyli Hermionę do ognia.
-W porządku-warknął zirytowany Teodor, rozkładając ręce w geście kapitulacji. -Czego chcecie?-spytał ze złością, co tamci przyjęli z szczerym zadowoleniem. Uśmiechnęli się z satysfakcją, po czym gestem ręki kazali mu się zbliżyć.
Teodor westchnął z rezygnacją, po czym podszedł do nich i przyjrzał im się ze znudzeniem.
-Ściągnij kaptur-zażądał Gregory Goyle, co nieco zdziwiło przywódcę mścicieli.
-Ściągam kaptur i dziewczyna jest wolna?-zapytał z nieprzekonaniem.
-Chciałeś stąd szybko wyjść o ile mi się zdaje-zauważył Crabb z ironicznym uśmieszkiem.
-Świetnie-warknął chłopak, po czym ściągnął kaptur, ukazując im swoją twarz. Z mściwą satysfakcją obserwował zaskoczenie jakie wywołał u swoich szkolnych kolegów.
-Nott?!-Ślizgoni nie kryli swojego zdziwienia. Hermiona także wydawała się zaskoczona, bo jej oczy rozszerzyły się do rozmiarów złotych galeonów, a jej buzia mimowolnie się otworzyła. Jakim cudem zmarły przyjaciel Dracona okazał się przywódcą mścicieli?
-Wypuśćcie ją, albo nie ręczę za siebie-powiedział wyraźnie się niecierpliwiąc. Ogień trawił wszystko wokół nich, a on mógł tylko modlić się o to, by mózgi Crabba i Goyla zaczęły działać zanim wszyscy spłoną żywcem.
-Ty...-Gregory przechylił głowę na bok, przyglądając mu się uważnie z zamyśleniem. -A co ci się stało w oko?-zapytał, na co ten mimowolnie się spiął. Nie lubił o tym rozmawiać.
Crabb szybko podchwycił temat kumpla, wyraźnie zaintrygowany przepaską na oku Teodora. Zarechotał, wiedząc już jak to wykorzystać.
-Ściągnij ją-rozkazał, na co młody Nott poczuł dziwny ucisk w żołądku. Nie miał ochoty tego robić.
-No ściągaj-ponaglił go drugi goryl.

Przez dłuższą chwilę chłopak milczał. Naprawdę nie chciał niczego z siebie ściągać. Jego wzrok powędrował jednak w stronę Hermiony. Na szali znajdowało się życie tej dziewczyny. Była niewinna, a jego przyjaciel powierzył mu jej życie. Nie mógł odmówić.
Dotknął palcami swojej czarnej przepaski, nie zwracając uwagi na podekscytowane śmiechy Crabba i Goyla. Jego wzrok zatrzymał się natomiast na przerażonej Gryfonce, która patrzyła na niego z współczuciem. Czyżby myślała, że ściągnięcie z oka przepaski jest dla niego w pewnym sensie upokorzeniem? Nikt nie lubi odsłaniać przed innymi swoich słabości i niedoskonałości, a już szczególnie gdy tym kimś jest twój wróg.
Jednak dla niego nie było już żadnego wyjścia. Nie może stawiać siebie ponad życiem tej dziewczyny. Nie teraz, kiedy uświadomił tym, na którym mu zależy jak bardzo niewiele jest wart. W końcu jednak oderwał wzrok od Gryfonki, skupiając go na rozbawionych Ślizgonach. Niewolno bawić się czyimś kosztem-pomyślał, co nieco bardziej dodało mu sił. Powoli, nie odrywając swojego zdrowego oka od przebrzydłych goryli, zsunął przepaskę i ukazał im coś, co niebywale ich przeraziło.

                                                                            ***

Nie tego się spodziewali. Nie było ani pustego oczodołu, ani też oka spowitego bielą, która mogłaby świadczyć o ślepocie chłopaka.
Oczy Teodora zawsze były ciemne. Przypominały barwę hebanu pomieszanego z ciemnobrązową czekoladą. Były mądre, głębokie, czasem lśniły w ich wesołe iskierki. To, co ukryte było pod czarną przepaską w niczym jednak nie przypominało jego dawnych, pięknych tęczówek.
Oko Teodora było czarne, puste, nie wyrażające zupełnie nic. Nie wiedzieć czemu, przyprawiało o poczucie grozy, strach i dreszcze na plecach.
Crabb i Goyle zamarli, wpatrując się w chłopaka z przerażeniem. Jego delikatny, złośliwy uśmieszek jeszcze bardziej ich przeraził.
Jednak... Teodor nie miał wiele czasu na napawanie się ich strachem, a jego uśmiech wkrótce zamienił się w smutny, przepełniony goryczą i bólem.
Ślizgoni padli na ziemię, pozbawieni życia.
Miał morderczy wzrok. Dosłownie. Posiadał przekleństwo, z którego nigdy miał się nie wyleczyć.

Wraz z śmiercią Goyla, wszystkie zaklęcia działające na Hermionę przestały działać. Dziewczyna zapewne spadłaby w płomienie, gdyby nie on w porę otrząsający się i ściągający ją na ziemię.
Dalej, nie przenosząc na nią wzroku, założył na oko czarną przepaskę i dopiero wtedy spojrzał na nią, czekając na jakikolwiek komentarz tego, co przed chwilą zrobił.

                                                                               ***
Pansy zasłoniła usta, patrząc na zapał z jakim Blaise po raz kolejny umiejscawiał swoją pieść na twarzy Dołohowa. Owszem, nigdy nie sądziła, że ktokolwiek powinien litować się nad tym śmierciożercą, nieraz marzyła o jego śmierci, ale to z jaką żądzą okładał go Zabini wydało jej się niezwykle brutalne.
-Blaise, starczy-poprosiła, widząc jak ten rozcina Antoniemu wargę.
-Nie, jeszcze chwila-wycedził w jej stronę, chłopak, nie szczędząc sobie kolejnego ciosu. Po tym jak przez chwilę pojedynkowali się na różdżki, a temu w końcu udało się powalić Śmierciożercę na ziemię, chciał delektować się jego cierpieniem.
-Blaise-musiała być stanowcza. Złapała go za ramię, odciągając go od na wpół przytomnego mężczyzny. -Zajmiemy się nim później. Teraz musimy walczyć w bardziej słusznych celach-przypomniała mu, ujmując jego twarz w dłonie. Widziała, że jest zły, może nawet wściekły. Widziała, jak bardzo chciał uzyskać pomstę za jej cierpienie, ale wcale tego dla niego nie chciała.
-Pragnienie zemsty cię zniszczy-szepnęła, patrząc mu w oczy.
Ten tylko milczał, delikatnie kiwając głową. Miała rację. Złość, frustracja, pragnienie mordu... żadne z tych uczuć nie jest dobre. Westchnął tylko, po czym złapał ją za rękę i nachylił się nad nią, składając na jej ustach czuły pocałunek.
-Wszystko będzie dobrze. Obiecuję-przyrzekł, mocno ją przytulając.

Wkrótce opuścili pustą salę, zostawiając w niej nieprzytomnego Dołohowa. Nim zajmą się później. Teraz przyszła pora by walczyć. Wtopili się w rozszalały tłum wojowników by z prawdziwą determinacją i zaangażowaniem stanąć po odpowiedniej stronie. Chcieli wolności. Tylko jej już pragnęli.

                                                                              ***

-Jesteś mścicielem? Jakim cudem żyjesz? Draco mówił, że... A to oko to masz tak od zawsze?-Hermiona dała prowadzić się Teodorowi, z roztargnieniem unikając lecących w ich stronę podpalonych przedmiotów i wytworów szatańskiej pożogi. Osoba tego Ślizgona zbyt mocno ją zaintrygowała by miała zacząć przejmować się takimi rzeczami jak 'przeżycie'.
-Czy ty się czasem zamykasz, Granger?-zapytał nieprzytomnie, wlepiając wzrok w piękny, zdobiony diadem na stercie jednej z gór śmieci. -Mogłabyś mi przywołać tamten diadem?-zapytał, wskazując palcem na własność Roweny Ravenclaw. To, że to do niej należała ta ozdoba, nie miał wątpliwości. Takie cudo mogła mieć tylko założycielka Hogwartu.
-Dlaczego nie użyjesz swojej?-zapytała ze zdziwieniem, mimo to przywołując do siebie diadem. Spojrzała na niego z zaciekawieniem, jednocześnie rzucając zafascynowane spojrzenie w stronę diademu.
-Nie słucha mnie należycie. Nie należy do mnie-wyjaśnił szybko. -Tą prawdziwą zabrał Draco na chwilę przed moją... śmiercią.
Dziewczyna uniosła w górę jedną brew, jednak nijak tego nie skomentowała. Zamiast tego ukryła diadem pod swoją szatą, szczelnie owijając go swoją szatą.
-Tak właściwie to po co wam on, co?-zapytał z zaciekawieniem, ciągnąc ją w stronę miejsca, w którym rozstał się z Draconem.
-Razem z Harry'm i Ronem wierzymy, że Voldemort zrobił z niego Horkruska, to znaczy ukrył w nim cząstkę swojej duszy. Aby go pokonać musimy zniszczyć każdy z przedmiotów, który daje mu nieśmiertelność i ...-urwała widząc biegnących w jej stronę przyjaciół. -Harry, Ron! Mamy diadem! Musimy uciekać w stronę wyjścia-zawołała, wyrywając rękę z uścisku Teodora i dołączając do nich z przejęciem.
Gryfoni tylko skinęli głowami, po czym próbując ugasić ogień, starali się utworzyć drogę do wyjścia.
-Gdzie jest Draco?-Teodor zmarszczył brwi, rozglądając się za blondwłosym przyjacielem, podczas gdy ci zajęci byli ucieczką.
Poczuł jak coś podchodzi mu do gardła. Nie mógł pozwolić mu tu zostać. Spojrzał podejrzliwie na Gryfonów.
-Co zrobiliście z Malfoyem?-zapytał, na co ci wyraźnie zdziwieni zdali sobie sprawę, że nie ma przy nich Ślizgona. Również Hermiona uniosła w górę brwi, ze zdenerwowaniem zaczynając nawoływać ukochanego.
-W porządku wyjdźcie stąd i zniszczcie co musicie. Ja się tym zajmę-powiedział zestresowany Teodor. Musiał myśleć trzeźwo. Najważniejsze to uratować jak najwięcej osób...
-Co?! Nie!-Hermiona próbowała podbiec do Teodora by razem z nim ruszyć na poszukiwania ukochanego, kiedy Ron mocno złapał ją za ramiona i zaczął prowadzić ku drzwiom. -Ron puść mnie!-wrzasnęła, czując jak do jej oczu napływają łzy. -Ron musimy mu pomóc!-krzyknęła, jednak nie osiągnęła zamierzonego skutku. Zamiast tego także Harry przyłączył się do swojego przyjaciela i wspólnie z nim opuścił Pokój Życzeń.

                                                                              ***

Ogień trawił wszystko dookoła. W Pokoju Życzeń znajdowały się już tylko pojedyncze wysepki miejsc, w których można było stanąć, nie ryzykując podpalenia nogawek spodni. Sterty rupieci płonęły, co jakiś czas rozpadając się, wysypując dookoła iskry. Z ogromnych gór spadały różnorakie przedmioty, a wpływający do płuc dym, sprawiał, że przebywanie w Pokoju Życzeń było coraz bardziej niebezpieczne.
-Draco!-Teodor wrzasnął, rozglądając się dookoła. Miał nadzieję, że zaraz zobaczy gdzieś przyjaciela. Inaczej przyszłoby mu tam spłonąć. O tym, że mógłby wyjść z pokoju bez blondyna, nawet przez chwilę nie pomyślał. -No błagam, Draco... Gdzie jesteś?-zapytał, zrozpaczony wizją martwego przyjaciela.

Wtedy go zobaczył. Przygnieciony stertą ciężkich mebli, które powoli zaczynały się palić. Czym prędzej podbiegł do przyjaciela, patrząc na niego z przerażeniem. Co jeżeli nie zdążą na czas?
Draco był nie przytomny. Jego klatka unosiła się powoli, z każdą chwilą coraz bardziej słabnąc. Z pewnością miał poważne obrażenia wewnętrzne, bo nawet ktoś tak silny jak on nie byłby wstanie podnieść takiego ciężaru. Leżało na nim przynajmniej kilkaset kilogramów.
-Wyciągnę cię stąd stary-mruknął Teodor, nie mając pojęcia jak się do tego zabrać. Wyciągnął różdżkę i próbował odgarnąć z przyjaciela ciężar, jednak ta jak na złość nie słuchała go tak jak należy.
Spojrzał się na nią, ciężko wzdychając. Nie może pozwolić przyjacielowi umrzeć. Nie przez jakiś uparty patyk!
Zaczął gorączkowo myśleć. O ile niegdyś słynął z trzeźwego myślenia, nagle utracił tę zdolność, panicznie pragnąc rozwiązać swój problem.
Nachylił się nad przyjacielem i próbował go wyciągnąć, jednak chłopak był zbyt mocno przygnieciony.
-Uratowałeś ją?-z ust Dracona wydobył się słaby szept, który Teodor jednak doskonale usłyszał.
-Tak, jest cała i zdrowa-zapewnił go, czując jak smutek opanowuje jego wnętrze. Nie miał pojęcia co zrobić.Choć Draco zdawał się niczego więcej nie chcieć, a zapewnienie o tym, że jego ukochana jest bezpieczna dawało mu całkowitą satysfakcję, Teodor wiedział, że to nie czas na śmierć jego przyjaciela.

Wtem przypomniał sobie wydarzenia w albańskim lesie. Draco zabrał mu różdżkę, pragnąc ratować swe życie. Udało mu się, nie miał z nią problemów. Co jeżeli teraz on zrobi to samo?
Podszedł do ledwo żywego przyjaciela i wyciągnął różdżkę spomiędzy mocno zaciśniętych palców blondyna. Zacisnął zęby, po czym skierował ją w stronę przygniatających Dracona rupieci.

                                                                             ***

Z Pokoju Życzeń wyszedł niemal w ostatniej chwili. Wywlókł ze sobą Dracona, a to ile włożył w to wysiłku i pracy wiedział chyba tylko on sam. Obydwoje mieli na ciałach poparzenia. Ich twarze brudne były od krwi, potu i sadzy, a ich ubrania były gdzieniegdzie zwęglone. Po raz kolejny wyśliznęli się z dłoni śmierci, tyle, że tym razem jeden z nich wyszedł z tego na wpół żywy.
-Draconie?-Teodor nachylił się nad leżącym przyjacielem, ciężko oddychając. -Draco?-powtórzył, próbując go ocucić. -Daj spokój to nieodpowiedni czas na umieranie-westchnął, odgarniając sobie z twarzy kosmyki włosów. Poczuł jak ogarnia go przerażenie. Co jeżeli zawiódł? Jeżeli Draco umrze mu na oczach, a on będzie patrzył na to z bezradnością?
Opadł na kolana, niezbyt delikatnie potrząsając Malfoyem.
-No dalej ty pieprzony kretynie! Oddychaj-poprosił, bo tętno i oddech Dracona stale słabł.
-Teodor?-ktoś podszedł do niego od tyłu i położył dłoń na jego ramieniu. Niewiele myśląc odwrócił się do niej i porwał w swoje ramiona, przygarniając ją z całą swoją siłą i pragnieniem. Ledwo powstrzymywał się od wrzasku rozpaczy, jednak pozwalał sobie na ukojenie jakie dawało mu jej ciało. Cała tęsknota, żal, ogromne uczucie...
-Tak bardzo cię przepraszam-jęknął, chowając twarz w jej ciemnych włosach. Chciał by zrozumiała, wiedziała, że nigdy nie chciał jej skrzywdzić. Dziewczyna jednak nic nie mówiła. Jedynie tuliła go do siebie, pogrążona w zbyt wielkim szoku by w ogóle się odezwać.
To był on. Prawdziwy, żywy, przy jej boku.
-Ty żyjesz-wyjąkała tylko, czując jak z jej gardła wyrywa się szloch. Jeszcze mocniej przygarnęła go do siebie, z obawy, że wszystko tylko jej się wydaje, a on lada chwila może zniknąć.
Z każdym dniem jej świat coraz bardziej tracił sens. Próbowała jakoś go odzyskać, znaleźć kogoś, kto byłby wstanie poskładać jej potrzaskane serce. I oto pewnego dnia znowu go widzi. Dzieje się coś, o czym śniła niemal każdej nocy.
-Jakim cudem?-zapytała, uśmiechając się przez łzy. Nigdy nie sądziła, że jeszcze kiedyś znajdzie się w jego ramionach.
-To bardzo długa historia-powiedział, czując jak jego głos coraz bardziej się łamie. Nie wyobrażał sobie co musiała czuć, kiedy myślała, że jest martwy.

Zapewne trwali by w tym uścisku jeszcze długi czas, nie zważając na trwającą w okół bitwę. Z każdą chwilą coraz bardziej przypominała ona brutalną rzeź, jatkę, w której ginęło  coraz to więcej ludzi.
Za plecami Teodora rozległ się jednak przeciągły jęk, a on jak oparzony oderwał się od Leny i spojrzał na przyjaciela, który zdaje się zyskiwał świadomość. Chłopak uśmiechnął się promiennie, wyciągając różdżkę Dracona i za jej pomocą wyczarowując strumień wody.
-Powinieneś się napić-powiedział, nalewając ją do wyczarowanego przez Lenę kubeczka. Podetknął go pod nos przyjaciela, a także obmył mu twarz, zmywając z niej część brudu. Różdżkę wcisnął mu do ręki.
-Ktoś mi wreszcie wytłumaczy jakim cudem żyjecie? A może ktoś mnie okłamał i w rzeczywistości ludzie wcale nie umierają?-zapytał słabym, niemal niedosłyszalnym głosem Draco, wypijając podany mu napój. Skrzywił się przy tym nieznacznie, bo każdy nawet najmniejszy ruch sprawiał mu potworny ból.
-To długa historia-powtórzył zadowolony Teodor. Z Draconem nie było tak źle, skoro był wstanie mówić.
-Będziesz musiał mnie uleczyć-powiedział nagle blondyn, zupełnie tak, jakby czytał w jego myślach. -Nie jest ze mną bardzo źle, ale jeżeli mam walczyć, muszę być nieco zdrowszy-wyjaśnił, jakby na potwierdzenie swoich słów spluwając krwią.
-No pewnie-odparł ze sztucznym entuzjazmem Teodor, krzywiąc się nad lekko zmasakrowanym ciałem przyjaciela. To Draco był od leczenia. Miał zadatki na magomedyka i z pewnością byłby świetny w tym zawodzie. On nie potrafił jednak tak świetnie rzucać zaklęć leczących, a wyzwaniem było dla niego zrobić coś tak łatwego jak wyciąg z szczuroszczeta.
-Dasz radę-zapewniła go Lena, mocno ściskając jego ramię.

                                                                       ***

Kiedy Draco był w miarę uleczony i jakimś cudem był wstanie słaniać się na nogach, razem z Leną i Teodorem ruszył schodami w dół, gdzie rozgrywała się prawdziwa walka.
Widok był przerażający. Mogłoby się zdawać, że zarówno Draco i Teodor przywykli do takich widoków, ale to z jakim zaangażowaniem i brutalnością Śmierciożecy mordowali ludzi było wstrząsające. Lena mocno wtuliła się w ciało ukochanego, z przerażeniem stwierdzając, że na ziemi leży mnóstwo ludzkich zwłok, a krew i brud miesza się z deszczem, który zaczął padać i spływać do środka przez podziurawione sklepienie zamku.
Widok ten przyprawiał o dreszcze i nawet dzielni Ślizgoni byli tym wstrząśnięci. Kiedy uciekali z Hogwartu po tym, jak wpuścili do niego Śmierciożerców nigdy nie sądzili, że kiedy tu wrócą zastaną taki widok.

-Nie zabiłem Leny. Użyłem tylko zaklęcia, które spowolniło jej funkcje życiowe...-wyjaśnił Teodor, kiedy szybko przedzierali się przez korytarze.
-Dlaczego po prostu jej nie spetryfikowałeś?-zapytał zirytowany Draco, nie mogąc wybaczyć przyjacielowi tego, jak poczuł się po tym, gdy znalazł ciało dziewczyny.
-Bo tamto zaklęcie działało dłużej-odparł jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie Teodor.
-Mogłeś powiedzieć, że przeszkadzam to bym sobie poszła-zauważyła Krukonka, mimo wszystko nie żywiąc do niego urazy.
Chłopak zamierzał coś na to odpowiedzieć, kiedy im oczom ukazały się błonia. To tu rozgrywało się decydujące starcie. Przepełnione były najróżniejszymi istotami walczącymi na najróżniejsze sposoby.
-To przerażające-stwierdziła Lena z zamyśleniem, wpatrując się w rozszalałe postaci walczących.
Powietrze co chwila rozdzierały jakieś wrzaski. Cierpienia. Satysfakcji.
Unosił się metaliczny zapach krwi i... rozpaczy.

Draco mocno zacisnął powieki, czując jak jego umysł nawiedzają koszmarne wizje. Musiał opanować swoje szaleństwo. Chociaż przez chwilę. Powoli ogarniała go panika i nic nie było wstanie tego powstrzymać.
Pole bitwy było brutalne. Pełne niesprawiedliwości i cierpienia.

                                                                       ***

Wydajcie mi Harry'ego Pottera, a nikomu nie stanie się krzywda. Wydajcie mi Harry'ego Pottera a zostaniecie nagrodzeni. Wydajcie mi Harry'ego Pottera...


-Draco!-znajomy głos wyrwał go z zamyślenia, odrywając go tym samym od wyniszczających wizji.
Hermiona podbiegła do niego, rzucając mu się na szyję. Była roztrzęsiona, zapłakana i najwyraźniej ledwo wytrzymywała to, co działo się dokoła.
Zacisnął zęby, wdychając jej zapach. Była jedynym co jeszcze trzymało go przy zmysłach.
-On tam poszedł-powiedziała cicho, a Draco ledwo zrozumiał co powiedziała, bo przez jej drżący podbródek każde słowo było niewyraźne.
-Kto? Dokąd?-zapytał, ocierając łzy z jej twarzy i przykładając rękę do głębokiego rozcięcia na jej skroni.
-Harry-zaszlochała z rozpaczą. -Poszedł do lasu, do Niego-wyjaśniła, próbując wziąć się w garść. Wiedziała, że wszyscy na nią patrzą. Że jako znana i szanowana uczennica jest dla nich pewnego rodzaju autorytetem. Nie mogła panikować, jeszcze nie wszystko stracone.
-On za życie innych-powiedział cicho Teodor, wsłuchując się w ich rozmowę. -Potter nie może być martwy, to ich zniszczy-szepnął, wpatrując się w zdeterminowane twarze uczniów. Choć nadeszła krótka chwila przerwy w bitwie i większość zbierała ciała zmarłych, znaleźli się i ci, co dalej pałali się do walki. Draco wzniósł oczy ku niebu, zastanawiając się czy naprawdę każde z nich zasłużyło na taki los... Może on ale czy inni?
Jego spojrzenie zatrzymało się na Hermionie. Nie doceniał jej. Owszem kochał ale przecież nie wykorzystał jej bliskości kiedy mógł. Powiedział tyle złych słów, tyle razy źle się zachował, źle wybrał.
Teraz trzymał ją w swoich ramionach, a to ile czasu będzie im dane pozostawało pod wielkim znakiem zapytania.
-Bardzo cię kocham-szepnął do jej ucha, tak by tylko ona mogła to usłyszeć. Zrobił to głównie ze względu na Rona, który stał z boku wyraźnie rozbity. Rudzielec był zakochany w Hermionie, a Draco wyznaczył mu bardzo ważną misję. Jeżeli coś mu się stanie... to przy boku Weasleya ma zbierać się dziewczyna.
Poczuł jak ta opiera czoło o jego tors, próbując uspokoić oddech. Było jej tak bardzo ciężko. Nie dziwił jej się. W końcu chodziło o przyjaciela...
Wreszcie uniosła głowę, a ich spojrzenia się spotkały. Mógł spojrzeć prosto w jej czekoladowe, przepełnione uczuciem oczy i wiedzieć, że oddałby wszystko by móc na nie patrzeć bez końca.
Miałby wtedy gwarancję na to, że wokół może walić się świat, a ona i tak będzie stała obok niego gotowa spędzić życie u jego boku.
Uśmiechnął się na te myśl, a ona szybko odwzajemniła ten gest, choć przez jej ogólną rozpacz wyglądało to raczej jak krzywy grymas.
-Ja ciebie też-powiedziała w końcu, a jej opanowany, pewny głos zaskoczył nawet ją samą.
-To świetnie-stwierdził zaraz przed tym jak wtopił się w jej usta, bo tego najzwyczajniej nie potrafił sobie odmówić. Chciał jej przez to przekazać jak bardzo mu zależy. Jak wiele by dał, by nie musieli znajdować się w takiej beznadziejnej sytuacji. Jak bardzo chciał dla niej normalnego, bezpiecznego życia.

Później przeszli do Wielkiej Sali. Tam zbierali się wszyscy walczący w imieniu Harry'ego Pottera.
Kiedy Draco przekroczył próg tego ukochanego miejsca coś mocno ścisnęło jego serce. Hogwart był jego domem. Zawsze miło wspominał pokaźne uczty pod zaczarowanym sklepieniem.
Teraz nie było już czterech, długich stołów, przy których siadali do wspólnych posiłków.

Wielka Sala zapełniła się trupami. Trupami, a najgorsze było to, że wiele z nich było mu znajomych. Z przerażeniem oglądał ich twarze i choć z wieloma nigdy nie zamienił nawet słowa, coś podchodziło mu do gardła na wspomnienie tego jak widywał ich na korytarzu czy bibliotece.
Przystanął kiedy zobaczył w kącie pomieszczenia rodzinę Weasleyów. Płakali, byli zrozpaczeni.
Zamarł, czując jak coś umiera w jego sercu. Świat był niesprawiedliwy. Fred był martwy.
Słyszał jak Ron u jego boku wykrzykuje coś, a potem zrywa się i razem z Hermioną szybko podchodzi by dowiedzieć się co się stało.
Dla niego jednak nic już się nie liczyło. Pani Weasley była wspaniałą osobą. Serdeczną, życzliwą... Pamiętał jak jej mądre słowa nieraz pomagały mu wziąć się w garść. Czym zasłużyła na utratę dziecka?
Coś w nim pękło.
Odwrócił wzrok ale było jeszcze gorzej, bo tym razem jego spojrzenie natrafiło na jednego z członków Zakonu - Remusa Lupina. Obok niego leżała żona. Trzymali się za ręce, a Draco miał ochotę wrzeszczeć, bo jakiś czas temu pani Weasley wspominała, że urodził im się syn.
-Zapłacisz za to, Voldemorcie-szepnął, mocno zaciskając zęby.
-Oj zapłaci-potwierdził Teodor, a blondyn dopiero teraz przypomniał sobie o jego obecności.
-Nienawidzę go tak mocno...-szepnął ze złością Draco. Chciał wyzbyć się tego niszczycielskiego uczucia, ale coś w jego głowie mówiło mu, że wcale nie jest takie złe. Dodawało mu siły. Siły by walczyć. O wolność. Sprawiedliwość. Zadośćuczynienie.
Był ciężko ranny, zmęczony. Tak jak mnóstwo innych ludzi w tej sali, a mimo wszystko chciał walczyć dalej. Chciał wykrzesać z innych bojowego ducha, dać im nadzieję, jakikolwiek znak, że mają szansę na zwycięstwo...

Mimowolnie przeniósł wzrok na drzwi, wychodzące na szkolny dziedziniec i już wiedział, że jego chęci na nic się zdają.
Na horyzoncie pojawił się Voldemort, tuż obok niego kroczył pół-olbrzym Hagrid, który w rękach trzymał ich największą porażkę. Martwego Harry'ego Pottera.

                                                                             ***

Wyszedł z zamku, wiedząc, że tuż za nim idzie każdy, kto miał jeszcze siłę stawiać nogi. Uczniowie, nauczyciele, rodziny zmarłych, a nawet mściciele - każdy kto był gotów zebrać zapłatę za to, czego dokonał tu Tom Riddle.
Deszcz przestał padać, jednak nad zamkiem wciąż wznosiły się ciemne chmury, gotowe lunąć deszczem.

-Harry Potter nie żyje-oznajmił Voldemort, nie posiadając się z radości. Jego szkarłatne oczy lśniły szaleńczo, a widząc rozbicie i załamanie swoich przeciwników gotów był wykrzesać z siebie jeszcze więcej entuzjazmu. -Poddajcie się, nie ma sensu walczyć. Przegraliście. Okazaliście jak bardzo słabi i beznadziejni jesteście!

Draco czuł jak wokół niego panuje milczenie. Czy ludzie stracili już nadzieję? Czy zaraz padną na kolanach przed Lordem i będą błagać go o litość?

-Harry, drogi Harry jest martwy-oznajmił śpiewnie, a blondyn nie mógł powstrzymać się od rzucenia spojrzenia w stronę Hermionę, która z łzami rozpaczy stała wśród rodziny Rona.
Molly, Artur i ich dzieci choć pogrążeni w żałobie po stracie Freda, dalej zdawali się gotowi do splunięcia w twarz siejącemu postrach i terror potworowi.
Dalej od nich stał Blaise. Ku jego uldze trzymał się całkiem nieźle. Przez jego policzek biegła szeroka szrama, ale nie wyglądała groźnie. Ślizgon uśmiechał się ponuro, starając pocieszyć stojącą w jego ramionach Pansy, która z łzami w oczach wpatrywała się w rzeszę Śmierciożerców.

Blondyn westchnął cicho, spuszczając wzrok. Czy mieli jakiekolwiek szanse? Voldemort rozpoczął przemówienie, w których poniżał i wyśmiewał ich walecznego ducha, a on spojrzał na Teodora i Lenę stojących u jego boku.  Ich twarze nie wyrażały nic oprócz pogardy i wściekłości na Czarnego Pana oraz jego zwolenników. Ku jego uldze, nie tylko jego najbliżsi przyjaciele byli zdeterminowani.
Śmierć Harry'ego nie poszła na marne. Nie załamała ludzi. Dała im siłę, dała im złość, która wkrótce mogła przerodzić się w prawdziwego bojowego ducha.

-Poznajcie jednak moją litość-mówił Voldemort, wyginając swe usta w wężowym uśmiechu. -Każdy kto przejdzie teraz na moją stronę zostanie oszczędzony. Wynagrodzę go i obiecuję, że nigdy tego nie pożałuje.

Dalej panowało milczenie. Nikt nigdy nie zniżyłby się do tego, by przejść na tamtą stronę. Nie po tym, co widzieli w czasie walki.
-Draco?-Bellatrix wyszła z szeregu, patrząc na blondyna z wyczekiwaniem. -Draco?-ponagliła go, a on czuł jak wszystkie spojrzenia zwracają się w jego stronę. -No chodź! Nie przynoś wstydu naszej rodzinie.

Wpatrywał się w nią z otępieniem. Nie miał siły nawet jej wyśmiać. Uznał za bezsensowne wściekanie się, że w ogóle miała czelność by się do niego odzywać.
Poczuł jak blizna na jego plecach zaczyna piec. Czy Bellatrix naprawdę wierzyła, że będzie wstanie przejść na drugą stronę po wszystkich krzywdach które go tam spotkały?
Jedna, jedyna łza zalśniła w jego oku, jednak nie pozwalał jej wypłynąć. To był już koniec.
-Draco do cholery!-Bellatrix zaczynało irytować jego milczenie. -Jesteś plugawym zdrajcą i śmieciem! Nie zasługujesz na litość naszego pana, nie zasługujesz nawet na to by którykolwiek z nas splunął ci w twarz!-wykrzyczała szczerze. -Doceń miłosierdzie Czarnego Pana i przejdź na naszą stronę!

Plugawy zdrajca i śmieć? Lata morderczych starań by Voldemort go nie zabił. Poświęcenia i stawanie na głowie by tylko zdobyć pozycję w jego szeregach. Zacisnął zęby kiedy patrzył jak jego matka jest mordowana przez oszalałego ojca. Patrzył jak jego ukochana jest torturowana, a przyjaciółka przetrzymywana w paskudnych lochach. Robił wszystko, żeby się utrzymać tylko po to by usłyszeć, że jest plugawym zdrajcą i śmieciem...
Zwykle nie przejmował się takimi opiniami ale teraz patrzyli na niego wszyscy. Każdy słyszał to, co do powiedzenia miała jego ciotka, a po stronie śmierciożerców rozległy się nawet śmiechy.
Patrzył na nich wszystkich w milczeniu, w środku naprawdę dotknięty tym, za kogo mają go inni. Gdyby tylko znali prawdę...
Poczuł jak Teodor kładzie rękę na jego ramieniu, jak chce mu tym samym przekazać, że wszystko będzie dobrze.
-Draco ty...
-Skończ już szmato!
Wszyscy zamilkli, z szokiem wpatrując się w Lucjusza Malfoya, który wyszedł z szeregów Voldemorta i odważnie spojrzał w szalone oczy Bellatrix.
-Mówisz do mojego syna-przypomniał jej ze złością.

Draco zdawał się tym wszystkim niewzruszony. Ojciec stający w jego obronie? Nie mógł w to uwierzyć.
Może było już dość późno, a Lucjusz wcale nie stał się świętym człowiekiem, ale Draco wiedział, że się zmienił.  Czekał na to całe życie. Czekał, pragnąc tego, by na niego spojrzał i go docenił. By go zauważył.
Teraz Lucjusz stał i na oczach wszystkich otwarcie sprzeciwił się Bellatrix. Starszy z Malfoyów spojrzał na swojego syna i posłał mu pełne najróżniejszych emocji spojrzenie.
Draco widział wszystko w jego głębokich, stalowoszarych oczach. Wiedział i mimo iż jego twarz nie wyrażała zupełnie nic, w głębi duszy cieszył się jak małe dziecko. Lucjusz wreszcie zrozumiał, wreszcie dotarło do niego to, co Draco tak bardzo chciał mu przekazać.
Ze strony Hogwartu rozległy się wiwaty, okrzyki, zapewnienia, że tak łatwo się nie poddadzą. Ludzie zaczęli otwarcie potępiać Bellatrix. Otwarcie mówili co myślą o Voldemorcie i jego podwładnych.
Dopiero wtedy Draco szczerze się uśmiechnął. Nie odrywał wzroku od oczu ojca, który stał w milczeniu czekając na to co będzie dalej.
Ale popełnił błąd.
Draco dojrzał kątem oka coś zielonego. Mknącego z zawrotną prędkością. Nagle stalowoszare oczy Lucjusza Malfoya stały się puste. Zniknęło z nich wszelkie uczucie i nie wyrażały już zupełnie nic.
Upadł na ziemię, a Bellatrix splunęła na jego ciało, uśmiechając się przy tym znacząco w stronę stojącego u boku Dracona Teodora. Próbowała mu tym zaimponować?
Blondyn stał tam gdzie na początku, zupełnie wstrząśnięty tym co dopiero zobaczył. Jak widać, podobnie zadziałało to na resztę walczących, bo wszelkie wiwaty i okrzyki ucichły, ustępując grobowemu milczeniu.
I wreszcie to się stało. Jedna samotna, usilnie powstrzymywana łza spłynęła po bladym policzku Dracona.
Szybko ją otarł, mając nadzieję, że nikt tego nie zauważył. Chciał udawać, że się trzyma, że ten widok nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Że wcale nie przeszkadza mu to, że Bellatrix zabiła mu ojca zaraz po tym jak ten zdawał się wreszcie go zauważyć.
Stojący u jego boku Teodor, widział jednak wszystko. Doskonale wiedział, że pod kamienną maską, którą przybrał jego jasnowłosy przyjaciel czai się prawdziwy szok, uraza kto wie, może nawet rozpacz?
Nie chciał tego. Dla nikogo. Kto jest wstanie patrzeć na śmierć rodziców i pozostać po tym w nienaruszonym stanie?
-Zapłaci za to-szepnął cicho, tak, że tylko Draco był wstanie go usłyszeć, po czym puścił Lenę i zaczął iść w kierunku Bellatrix. Voldemort uśmiechnął się z zadowoleniem. Czyżby właśnie osiągnął zamierzony efekt? Czy przestraszył wszystkich na tyle, że Teodor zdecydował się przejść na jego stronę?

-Mały Teo wzruszony utratą rodziców najlepszego przyjaciela-zaśmiał się z pogardą, wyciągając ręce w stronę nadchodzącego Ślizgona.
-To, że nie miałeś własnych nie znaczy, że musisz się mścić-zauważył cicho Teodor, a uśmiech momentalnie znikł z twarzy Czarnego Pana. Jednak wtedy było już za późno.
Teodor w jednym momencie podbiegł do Neavilla, wyciągnął miecz Godryka Gryffindora z jego ręki, po czym podbiegł i przeciął nim Bellatrix.
To był szok. Dla wszystkich, nawet dla samego chłopaka, bo nie sądził, że się na to odważy. Szkarłatna krew zaczęła spływać po wykutym przez gobliny ostrzu każąc mu się otrząsnąć.
-Miłość bywa bolesna, co?-zapytał cicho, kiedy ta upadła na kolana, a z jej ust wypłynęła strużka krwi.
Doskonale wiedział, że ta kobieta darzy go jakimś dziwnym uczuciem i wreszcie miał okazję powiedzieć jej co o tym wszystkim sądzi.
Wyciągnął z niej miecz, po czym zwrócił się w stronę Voldemorta.
Patrzył na niego ze zdziwieniem. Nie spodziewał się tego.
-Teraz czas na ciebie-powiedział Teodor, mocno zaciskając zęby. Krew Bellatrix wciąż spływała po ostrzu miecza, bardzo go tym rozpraszając. Jego ręka powędrowała do czarnej przepaski. Zamierzał uśmiercić Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, i napawać się słodkimi chwilami zwycięstwa.

-Nie ma mowy. On jest mój-w tym momencie do gry włączył się Potter, który w niewytłumaczalny sposób wyrwał się z ramion Hagrida i skierował różdżkę w stronę Voldemorta.

-Ludzie nie umierają-szepnął z fascynacją Draco, naprawdę nie mogąc pojąć co tak dokładnie się dzieje.

-To ja biorę węża-stwierdził mściwie Teodor i nie czekając na jakąkolwiek reakcję, uciął głowę, bezustannie towarzyszącej Voldemortowi Nagini.

-Nie ma więcej Horkrusków-szepnęła sama do siebie Hermiona, z uśmiechem patrząc na swojego żywego przyjaciela.

-Dalej mamy szansę-krzyknął głośno Blaise, unosząc w górę rękę. Dał tym znak do ataku.
Po raz kolejny rozpoczęła się bitwa.

                                                                           ***

Każdy dawał z siebie wszystko. Myślał o tym, na czym tak dokładnie mu zależy, czego od tego całego starcia oczekuje. I wreszcie, kiedy Czarny Pan padł trupem, a po błoniach rozległ się radosny okrzyk zwycięstwa, Draco nie miał już siły. Wreszcie miał to, czego pragnął. Wreszcie to się stało.
Szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy. Upadł na kolana, unosząc twarz w chmury, skąd po raz kolejny zaczął padać deszcz. Zmywał z niego cały brud, pot i krew. Oczyszczał, jednak nie tylko ciało. Także umysł, w którym z każdą chwilą coraz wyraźniej brzmiała tylko jedna myśl. Był wolny, udało mu się przeżyć.

                                                                           ***

Teodor uniósł miecz Godryka Gryffindora, przyglądając mu się z zamyśleniem.
-Zdaje się, że nie zasługuję na to, by go trzymać-powiedział nieco skrępowany, widząc podchodzących do niego Harry'ego i Rona.
-Tylko prawdziwy Gryfon może go używać-przyznał poważnie Wybraniec, odbierając miecz z jego rąk. -Ale ty jesteś kimś, kto udowodnił, że ograniczenie się do jednego domu jest nieodpowiednie. Kto by pomyślał, że Ślizgoni również mogą być dzielni i szlachetni?-zapytał cicho się śmiejąc.
Teodor uśmiechnął się szeroko, wdzięczny Gryfonowi za te słowa. Nie miał jeszcze pojęcia, że tą krótką wymianą zdań, zażegnał waśnie spory dzielące ich domy od stuleci.

                                                                           ***

-Blaise!-Pansy podbiegła do chłopaka, rzucając mu się na szyję. Nie czekając na nic, połączyła ich usta w słodkim pocałunku, przepełnionym skrajnymi emocjami jakie im towarzyszyły.
Nikt z nich nigdy nie sądził, że uda im się przeżyć.
Przetrwali wojnę. Przetrwali i to do tego wszystkiego razem.

                 










                                                               







   












57 komentarzy:

  1. wspanialy rozdzial!! ;)
    z niecierpliwoscia czekam na ciag dalszy. Weny! ;)
    PS. wybacz za brak polskich znakow :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, że to już koniec !!!!!!! *-*
    Powiem Ci szczerze, że mimo, iż tytuł notki to nie jest "Epilog" to tak jakoś smutno mi. Jestem dziwna, ale do rzeczy..
    Cudowne, magiczne, odjazdowe, ja uwielbiam te ataki Teodora i te ich kpiące uśmieszki i uwielbiam Blaisa i Draco i Hermionę i Lenę i Pottera i Pansy i Ronalda i wszystkich, którzy pojawili się w tym opowiadanku. Wiem, że z pewnością powrócę do tej historii i mam nadzieję, że jeszcze zachwycisz nas nową, równie cudowną <3
    Pozdrawiam i ściskam jak anakonda :*
    Layls
    Zapraszam serdecznie~ dramione-teatr-uczuc.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam twoje opowiadanie od początku jednak nie komentowałam, wybacz. Jest świetne. Ty oddajesz grozę i ból wojny dużo lepiej niż sama J.K. Rowling. Nie jest to typowe Dramione i dlatego się w tym zakochałam.

    Pisz dalej,
    Drulie

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak jak czytelniczka powyżej, zakochałam się w twoim Dramione. Nie wiem co napisać, bo to że jesteś świetna nie oddaje w pełni ciebie. Przykro mi,że to już koniec. Płakać mi się chce. Kocham twoje opowiadanie ♡
    Pozdrawiam
    Julia ^3^

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam to Dramione od powstania bloga i twierdzę że jest ono najlepsze ze wszystkich, które do tej pory napisałaś. Nie mogę uwierzyć, ze to już koniec. Bardzo bym chciała, żebyś stworzyła nowe Dramione, być może lepsze od tego.
    Mimo wszystko, jestem z Ciebie bardzo dumna! Masz fajny styl pisania i co najważniejsze - ciekawe pomysły. Oby tak dalej!
    Bardzo podoba mi się zgodność z chronologią książki, wiadomo, były istotne zmiany ale lepsze.
    Jesteś najlepsza!
    Co do rozdziału to teraz jestem zafascynowana Teodorem. Dlaczego mordował ludzi z wioski? Jakim cudem przeżył? Co z jego okiem? Dlaczego się nie ujawniał?
    I teraz muszę czekać do następnego rozdziału :(
    Prooszę, oby pojawił się jak najszybciej.

    Nie zaprzestawaj pisania na tym blogu.
    Życzę Ci weny przede wszystkim.
    Pozdrawiam
    /Juliette



    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały rozdział.
    Cieszę się, że bitwę wygrała dobra strona.
    Fajnie, że przeżyli wszyscy główni bohaterowie.
    Cieszę sie, że Lucjusz coś zrozumiał na koniec.
    Na szczęście Bellatrix już nie żyje i Voldemort też.
    Fajnie, że Teodor uratował Mionę i Draco.
    Mordercze spojrzenie... ciekawe.
    Podobało mi się wyznanie miłości Draco i Hermiony.
    Świetnie opisałaś bitwę i reakcje bohaterów.
    Uczucia były po prostu namacalne.
    Cierpienie po straci bliskich, było takie, że się popłakałam.
    Szkoda, że opowiadanie się już kończy.
    Będzie mi go brakowało.
    Mam nadzieję, że będzie happy end.
    Życzę weny.
    Świetne opowiadanie.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej.:)
    Rozdział jest fantastyczny! Widać, że włożyłaś w niego całą siebie! Bardzo cieszę się, że Teoś jednak żyje, że nie zdradził przyjaciół. Moje serce raduje się na samą myśl o jego zachowaniu. Blaise.. Dobrze postąpił, nie poddał się i jest wsparciem dla Pansy. Ta dwójka musi mieć swoje szczęśliwe życie. Draco i Hermiona. Przyznali się do swoich uczuć, ale co będzie dalej. To wiesz tylko Ty.. Lucjusz wreszcie docenił Dracona.. Szkoda tylko, że Bella tak szybko odebrała niedawno odzyskanego ojca Draconowi.
    Ten rozdział to mistrzostwo!
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne, nie mogę się doczekać drugiej części, a jednocześnie łezka w oku mi się kręci na myśl że to już koniec...

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mogę uwierzyć, że to już prawie koniec, cieszę się bardzo że udało im się przeżyć :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ach no miałaś rację, że długi, ale bardzo mi się podobał. Ten kawałek o mieczu Godryka był ciekawy, świetnie to wymyśliłaś. Mam nadzieję, że wszystko zakończy się dobrze.
    Całuski,
    Miss Frost

    OdpowiedzUsuń
  11. Boże! To jest cudowne! Kocham twoje opowiadanie, choć dopiero zaczęłam je czytać!
    A przy okazji może wpadniesz do mnie: http://granger-emo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Niesamowity i pełny akcji rozdział!
    Szczerze mówiąc nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń i bardzo mi się to spodobało. Rozegrałaś to po mistrzowsku, a ja z niecierpliwością czekam na drugą część rozdziału.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie - tusia :))

    OdpowiedzUsuń
  13. Genialny rozdział! Tyle emocji i akcji, wszystko sobie wyobrażałam i wczuwałam się :) Już się pogodziłam ze śmiercią Leny, a tu proszę bardzo taka niespodzianka :D Cieszę się, że Teodor powrócił :) I to jego oko. Sądziłam, że je stracił, a jednak jego wzrok zabija. Ciekawie wymyślone :) W pewnym momencie myślałam, że uśmiercisz Dracona. Szkoda, że Lucjusz nie żyje, że dopiero teraz uświadomił sobie, to co syn chciał mu przekazać... Czekam z niecierpliwością na kolejną notkę :D Życzę duuużo weny! :) Pozdrawiam, Rose.

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział dramatyczny, nieprzewidywalny, ale dla mnie i tak liczy się to:
    "-Ludzie nie umierają-szepnął z fascynacją Draco, naprawdę nie mogąc pojąć co tak dokładnie się dzieje."
    No rozwaliłaś mnie. Śmieję się jak głupia.
    Nie mogę się doczekać nowegoo :3
    Lumossy

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudowna akcja, Dużo tajemnicy i muszę powiedzieć, że aż mnie skręca, żeby dowiedzieć się, jak do tego wszystkiego doszło. Wszystko się kiedyś kończy, ale będzie mi bardzo brakować tego opowiadanie, tej historii. Jest podobna do każdej, ale zupełnie inna. Nie omawiany jest jeden wątek. Wspaniale połączyłaś, ze sobą każdą sytuację, i tą z książki i tą fikcyjną. Mam nadzieje, że nie skończysz pisać, i znów dasz nam pocieszyć się kolejną dawką Dramione. Lecz, jak na razie, czekam na ostatni kolejny rozdział- jak zawsze nie mogę się doczekać. Pozdrawiam!/somysterious

    OdpowiedzUsuń
  16. I jak ja się doczekać następnej części?!
    Super! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kurde, trochę mi wstyd, że najpierw czytałam Twoją historię i komentowałam, a później przestałam czytać bo przestała mnie wciągać, ale wróciłam i muszę powiedzieć że jestem zszokowana. Ostatni rozdział prawdziwie wciąga choć wiadomo, że jest trochę przesadzony ale to normalne w każdym ff o HP ;)
    Czekam z niecierpliwością na ostatni rozdział i dopiero pod nim napiszę o wiele więcej
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Pożoga

    OdpowiedzUsuń
  18. A nie mówiłam, że Teodor nie umarł, wiedziałam, że jest tym z Mścicieli... Ja to chyba szósty zmysł mam, a co...
    Rozdział fantastczny. Zrobiłaś akcje podobną do tej. Książki, a mimo to było wspaniale...
    Mnie najbardziej podoba się ten fragment: " I wtedy to się stało. Jedna, samotna, usilnie powstrzymywana łza spłynęła po bladym policzku Dracona..."
    Great.
    Bożuuu... nie wierze, że to koniec.
    Zapraszam tutaj : w-godzinie-smutku.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Mówisz, że to koniec? Jakoś to do mnie nie dociera...
    Kocham twoje opowiadanie i mówiłam to już nie raz. Jednak powtarzam ponownie: kocham to, kocham i jeszcze raz kocham ♥
    Jak opisywałaś tą akcje w pokoju życzeń to aż mnie serce ściskało. Twój styl jest mistrzowski i co do tego nie mam żadnych zastrzeżeń :-) Mam w sobie tyle uczuć i nie wiem od czego zacząć...
    No to próbuje :D
    Teoś żyje! Nie jest martwy, ale o co chodzi z tym jego okiem? Czemu go ma i skąd? Pozatym nie zabił Leny, więc pewnie będą mogli być razem ^*^ Ach! Zażegnał spór pomiędzy domami... To jest piękne ♡
    Draco był dzisiaj idealny i powiedział Mionie o swoich uczuciach :P Liczę, że teraz będą szczęśliwi. W końcu im się to należy.
    Bellatrix udowodniła o swojej głupocie. Chociaż zazwyczaj ją lubię, to w twoim opowiadaniu jest idiotką. Przynajmniej ją to tak odbierałam.
    Pomimo wszystkiego co zrobił Lucjusz zrobiło mi się go trochę szkoda... Zaczął się zmieniać, a Bella go tak po prostu zabiła...
    Cieszę się ze szczęścia Bleisa i Pansy :) Po tylu trudnościach wreszcie będą mogli być razem i spokojnie wziąć ślub.
    Z mojego komentarza wynika, że teraz mam badana na twarzy ( co jest prawdą ) jednak łezka mi się zakręciła gdy czytałam o ofiarach. W takich chwilach nie można przejść obojętnie nawet jeśli to nigdy się nie wydarzyło.
    Cieszę się z tego rozdziału, czekam na następny i moc weny przesyłam =>
    Luar Princesa ♥
    ps.Z ręką na sercu przyznaje, że będę strasznie tęsknić twoim blogiem... Uzależniłam się od ciebie :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Rozdział jest jfbjhbfwsik!
    Nie mogę się doczekać następnego :)
    Pozdrawiam, życzę dużo weny i czasu na pisanie <3

    OdpowiedzUsuń
  21. I to.. ma być.. koniec..
    Jestem tu od pojawienia się 13 rozdziału. Może nie komentowałam zbyt wiele, ale teraz wypada coś naskrobać.
    Cała ta historia, fabuła jest bardzo dopracowana, przemyślana. Jest sporo blogów na których pojawia się ponad 100 rozdziałów, a w każdym jest to samo, kocham cię itd. Jednak tutaj jest inaczej, każdy rozdział wnosi coś do fabuły. Po przeczytaniu każdego zastanawiałam się co będzie dalej..
    Jak pomyślę, że to już prawie koniec.. Mam jednak nadzieję, że pojawi się coś nowego. Masz naprawdę intrygujący styl pisania i ogromny talent. Mam nadzieję, że z blogosfery nie zniknie nam taką autorka ^-^
    Czego Ci życzyć? Weny, to tak tradycyjnie. Pomysłów, czasu na ich realizację.
    Dodam, że niecierpliwie czekam na coś nowego, może Twojego autorstwa.. :3
    I dziękuję. Za możliwość przeczytania takiej wciągającej historii ^^.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ty chyba chciałaś nas zabić tymi wszystkimi emocjami....Nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Tak bardzo przywiązałam się do tej historii. Pamiętam wyczekiwany pocałunek Hermiony i Dracona, ich rozstania, zabójstwo Narcyzy, śmierć ojca Teodora, klątwa, ucieczka, trzymanie Lucjusza jako więźnia, walka w lesie, 'śmierć' Teo, Draco popadający w obłęd, historia Pansy oraz te nieco weselsze fragmenty np. zdobywanie informacji w wiosce przez Hermione. Od początku podziwiałam Cię, za to jak wspaniale łączysz fragmenty z książki z własną historią. To tak, jakby czytać inną wersje, czarniejszą. Zawsze interesowały mnie losy Dracona, jak sobie radził z tym (przepraszam za wyrażnie) gównem, które, tak naprawdę, było jego życiem. Pięknie opisujesz miłość, po prostu wspaniale. Każda dziewczyna chciała by to przeżyć. Dziękuje ci za to. Za taką wspaniałą historię. I mam nadzieje, że nie ostatnią w twoim wykonaniu. Bez niecierpliwości na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetny rozdział :-) nawet nie wiem co więcej napisać. Bardzo mi się podobało. W fajny sposób przedstawiłas to wszystko. Teraz czekam na zakończenie :-)
    Pozdrawiam, Domi.

    OdpowiedzUsuń
  24. Rozdział jest genialny.
    Tyle tu akcji i emocji.
    Teodor bardzo mnie intryguje i zaskakuje.
    Jestem bardzo ciekawa co mu sie stało z tym okiem?
    Draco mnie totalnie rozwalił tekstem "-Ludzie nie umierają-szepnął z fascynacją Draco, naprawdę nie mogąc pojąć co tak dokładnie się dzieje." ;)
    Uwielbiam Twoich bohaterów za ich przyjaźń,bo jest tak piękna ;]
    Taka przyjaźń zdarza się tylko raz w życiu ;)
    czekam na kolejny rozdział ;]
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  25. Wspaniały rozdział ! *.* Po prostu brak mi słów by go opisać. Szkoda że to już koniec. :c Pozdrawiam wszystkich PotterHeads. :* Suzan Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  26. Aż nie wierzę, że to już koniec.. Rozdział naprawdę cudowny.. Ogromnie się cieszę, że to koniec wojny, koniec Voldemorta. Mam nadzieję, że teraz wszystko będzie już dobrze :)
    Dramione True Love <3

    OdpowiedzUsuń
  27. Wspaniały....
    Zamiast uczyć się na jutrzejszy egzamin czytam...
    Nie wiwrze ze to koniec.
    Cudowne.
    Weny.
    Pozdrawiam.Lili.
    panstwoweasley.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  28. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  29. Świetny rozdział! Cieszę się, że udało Ci się wyrwać i skończyć, no prawie :D Nie cierpię jak jest dobre opowiadanie i ktoś je zawiesza.
    Nie mogę uwierzyć, że to koniec. Czytałam wszystkie Twoje opowiadania i muszę powiedzieć, że te jest chyba najlepsze. Żartuję, wszystkie są tak samo świetne.
    Właśnie, będziesz pisać jeszcze jakieś? Chętnie przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Płaczę. Końcówka rozdziału kompletnie mnie rozłożyła... Nie mogę uwierzyć, że to już, że przeżyli i będzie już "i żyli długo i szczęśliwie". Nowa tajna moc Teodora jest zajebiaszcza :-) jak jakaś ludzka Meduza czy coś takiego :-) kurcze, jestem fatalna w pisaniu komentarzy, a chcialam jakoś dac znac, ze czytalam, ze naprawdę mnie to poruszyło. Wspaniale piszesz. Mam nadzieję, że będę miała okazję zapoznać się z dalszymi tworami Twej wyobraźni :) życzę weny i czekam na drugą część :) pozdrawiam Lessiada

    OdpowiedzUsuń
  31. Cudowny rozdział, bardzo wiele się w nim działo. Cieszę się, że wszyscy bohaterowie dotrwali do końca wojny, tylko co ich teraz czeka jak zostaną osądzeni?
    Mam nadzieję, że w drugiej części przybliżysz historię Teo, jak udało mu się to wszystko przeżyć.

    OdpowiedzUsuń
  32. Na opisanie tego rozdziału mam tylko jedno słowo. ZAJEBISTY ! No po prostu brak słów. Już nie mogę się doczekać następnego. Jeszcze raz MEGA, MEGA, MEGA !
    Pozdrawiam, weny życze i zapraszam do siebie Sectun Sempraa :)

    http://dramione-czas-zmienia-punkt-widzenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  33. Uwielbiam Twoją historię, od początku podobał mi się klimat oraz Draco, który nie jest mięczakowatą ciapą. Lubię również Twoją Hermionę, jest zaradna i mądra, nie mogę zdzierżyć, co z tą wyrazistą postacią robią niektóre autorki.
    Ciekawi mnie historia Notta.
    Czytam Twojego bloga już od dawna, widać w nim, jak ewoluujesz literacko - choć od początku wciągnęła mnie historia, poziom kolejnych rozdziałów jest coraz wyższy. Gratuluję i życzę weny oraz dalszego rozwoju,
    pozdrawiam serdecznie,
    Magdalena Ł

    OdpowiedzUsuń
  34. Nie jestem w stanie tego skomentować. To jest zbyt piękne! Pisz dalej!
    Martyna S.

    OdpowiedzUsuń
  35. Już dawno nic, co czytałam nie wywołało we mnie tylu skrajnych emocji na raz. W połowie rozdziału płakałam, a potem myślałam, że zejdę na zawał z niepokoju. W dalszym ciągu nie mogę zebrać myśli i nie wiem, co napisać. jedyne, co mam w głowie to to, że oni żyją i teraz mam nadzieję może już być tylko lepiej. Podsumowują, fenomenalny rozdział, który bez wątpienia zachwyca ♥ Nie mogę się już doczekać kolejnej części :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  36. Piękniee!!!
    Normalnie nie mogę się doczekać następnego. Zostaje mi jedynie życzyć Tobie duuużooo weny. :>
    Pozdrawiam cieplutko, Lizzy.

    OdpowiedzUsuń
  37. Teodor żyje ♥♥♥♥♥♥♥♥♥
    Fajnie opisała wojnę. Jest to chyba najlepszy opis jaki kiedykolwiek czytałam. Sama chciałabym kiedyś umieścić scenę z wojny i nie wiem czy byłabym w stanie to zrobić. W każdym bądź razie zdziwił mnie fakt iż teodor ma morderczy wzrok. Ogólnie scena gdzie zabijał bellatrix byłą epicka.
    Cudowny. To wszystko było cudowne.
    Wybacz że tak późno komentuje ale nie byłam w stanie przeczytać szybciej.
    Pozdrawiam serdecznie:
    Alexis Nott :*

    OdpowiedzUsuń
  38. Hej przyznaje ze nie jestem z tb od poczatku i wczesniej raczej nie komentowalam bo historie zaczelam czytac niedawno (tak wiem slaba wymowka xD) i bardzo mi sie spodobala mysle ze dawniej zrobilaby na mnie jeszcze wieksze wrazenie ale czytalam juz nazbyt wiele blogow i glownie dramione tak wiec sadzialam ze zadne opowiadanie mnie juz nie zaskoczy ... A jednak ! Piszesz bosko choc sa momenty w ktorych mialam ochote cie uoatrupic wiesz ? :* no chociazby matka draco i fred :( jest mi rowniez bardzo orzyko ze to koniec opowiadania i wiem ze jestem mega rabnieta ale kialam szczera nadzieje ze Lucek przezyje :( wiem ze zasluzyl ale jednak ... No nie wazne teraz kiedy to koniec tego mistrzowskiego opowiadania (tak powtarzam sie) zaczne czytac pozostale twoje blogi i mam nadzieje ze uda mi sie znajac mnie przeczytac przynajmniej jeden lub dwa do twojej nastepnej notki tutaj ale nie obiecuje ze przeczytam wszystkie bo jest naprawde sporo blogow ktore obecnie czytam i nwm czy znajde czas ale obiecuje ze dla takiego talentu jak ty postaram sie i obiecuje rowniez ze mimo iz skonczylas tamte blogi to skomentuje kazda notke moze nawet kazdego posta ego bloga kto wie no dobra bo mis ie tutaj zanudzisz czytajac :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha dziękuję <3
      Każdy komentarz jest dla mnie baaardzo ważny! Żaden mnie nie zanudza!
      Co do tych momentów za które chciałabyś mnie ukatrupić - przepraszam :** No ale wiesz dzięki nim jest chyba trochę ciekawiej, nie? :D

      Usuń
    2. Tak faktycznie :) Patrzac na to realistycznie to opowiadanie bylo by wtedy zbyt happy przez co malo wiarygodne a co za tym idzie nudne

      Usuń
  39. tak jak wszystkie poprzednie rozdział genialny : D szkoda, że ta historia się kończy bo według mnie jest ona jedną z lepiej napisanych :) Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny na kolejne tak ciekawe historie, Kaszu.

    OdpowiedzUsuń
  40. Jeden z najlepiej napisanych rozdziałów!!
    Fajnie, że Teo wrócił i wszystko dobrze się skończyło .
    Szkoda tylko, że kończysz ten rozdział, ale skoro bd kolejne z wątkiem Dramione na pewno bd czytać !!

    WENY :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Wspaniała historia ! <3

    gdy kończyłam czytać jeden rozdział to z wielką ciekawości czekałam na następny i zastanawiałam się czy będzie tak samo dobry jak poprzedni...... i się nie zawiodłam !!!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  42. Niesamowity rozdział!
    Teo żyje, ma przeklęte oko? Ciekawie :)
    Nie mogę uwierzyć, że za nie długo będzie koniec tego opowiadania. Jeszcze niedawno czytałam rozdział 30 :)
    Pozdrawiam,
    Crazy

    OdpowiedzUsuń
  43. Chciałam to skomentować, ale po prostu brak mi słów. Ograniczam się do krótkiego ,,Gratuluję'' i chciałabym żebyś pisała dalej. Od twojego bloga nie sposób się oderwać. Co 5 minut wchodzę i sprawdzam czy może coś dodałaś. Czekam na next! /Zniecierpliwiona Fanka :D

    OdpowiedzUsuń
  44. Ololo. ;* witaj! Jestem Zielonoo;* jestem tu u Cb od niedawna. :D czytam Twojego bloga z zapartym tchem i kiedy dochodze tutaj tak nagle robi ie koszmarnie smutno bo okazuje sie, ze to juz koniec. Z tego co zrozumialam to pozostal rozdzial, a ja juz tesknie za Twoim blogiem. Sama mysl, ze to juz koniec... NIE! Tak byc nie moze. Licze na to, ze powstanie kolejne opowiadanie, rownie wspaniale co to. Byc moze juz jest jakies? Jesli tak to poprosze o link na bloga, bo jestem ogromnie ciekawa. <3 wszystkie Twoje rozdzialy sa niewiarygodnie fascynujace i bardzo ekscytujace. Czesto wita tu posmak tajemniczosci co kocham, wielbie i nie wiem co jeszcze.
    Ten blog podziwiam za odmiennosc, bo to jest naprawde cos innego, nowego, z cala pewnoscia to wytwor Twojej znakomitej wyobrazni, ktora juz od samego poczatku polubiilam. :D mam nadzieje, ze moja obecnosc tu i chociazby ten jeden komentarz podniesie Cie chociazby i troche, mimo ze jest nas tutaj naprawde wielu i licze, ze da Ci przyslowiowego "kopa w dupe" do pisania kolejnego rozdzialu jak i moze innej, rownie ciekawej historii. Pozdrawiam goraco. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ;) Kolejny rozdzialik powoli powstaje ale chcę go ładnie dopracować itd, więc trzeba na niego troszeczkę poczekać :)
      Nowe opowiadanie na razie nie powstaje ;( Nie wiem czy będę coś pisać, a nawet jeżeli to trzeba będzie na to poczekać.
      Dziękuję za komentarz, cieszę się, że ci się podoba ;) Jedyne co na ten moment mogę zaproponować to zakładkę po lewej stronie "Inne opowiadania", w której możesz zobaczyć moje inne historie.

      Usuń
    2. A co to dla mnie komentarz? :D dla mnie to tylko przyjemnosc! ;**
      Jesli chodzi o opowiadanie tego typu mimo wszystko na jakies licze, ale nie wymagam. Jesli czas mnie nie przegoni, to oczywiscie bardzo chetnie zajrze na Twoje inne historie. Aktualnie w planach mam czytanie JUZ (!) Harrye'go i Zakonu Feniksa. :D ksiazka gruba, a majowka krotka, jednak mimo to licze, ze czas sie znajdzie. Zaraz sie zabieram za kolejny rozdzialik.. :D pozdrawiam. ;*

      Usuń
  45. Ooooh! WSPANIAŁY rozdział!
    Jeeeej, wiem, że wstawiłaś go już jakiś czas temu, ale niestety nie miałam czasu :(
    Ale seeerio świetny!
    Wieeedziałam!! Że to Teodor! Że on żyje!
    To było epickie jak on podszedł do Belli i przeszył ją mieczem, takie... pełne mocy, kurcze nie wiem jak to określić, takie bardziej emocjonalne, niż wypowiedzenie zaklęcia.

    A teraz mam nadzieję, że w następnym rozdziale przeczytam "I żyli długo i szczęśliwie. Koniec" ;) Bo w sumie jest chyba happy end? Voldzia brak, śmierciorzercy pokonani, Teodor zmartwychwstał i jest z Leną, Blaise i Pansy żyją, DRACO przeżył!!! i jest z Hermioną, czego by tu chcieć więcej? :)

    Chciałabym się tylko dowiedzieć coś o tym co się działo z Teodorem i nie wiem jak inni, ale ja będę całowicie usatysfakcjonowana :)

    Pozdrawiam
    ~Julla

    OdpowiedzUsuń
  46. No to tak. Może na początek napiszę po prostu dziękuję. Naprawdę dziękuję za to opowiadanie. ;)
    Wybacz, że nie komentowałam zbyt często, lecz teraz spróbuje to nadrobić długim komentarzem ;)
    Więc po pierwsze: bardzo dobrze wykreowałaś postacie, gdyż nabrały charakteru, miały coś Twojego co odróżniało ich od postaci z innych opowiadań, a zarazem były podobne do bohaterów książki Harrego Pottera ;)
    Po drugie: Najlepszą postacią w Twoim opowiadani zdecydowanie jest Draco. Chłopak jest bystry, odważny, pomocny, kocha swoich przyjaciół, lojalny. Jest w stanie poświęcić się dla innych. Ale również jest porywczy, gwałtowny, niebezpieczny, skomplikowany.
    Po trzecie: mimo wszystkich przeciwności Hermiona z Draco tworzą cudowną parę. Jest między nimi to napięcie/ta chemia ;) ;) Czasami nie rozumiałam zachowania Hermiony względem Draco,
    Mimo kłótni zawsze potem potrafili się dogadać ;)
    Po czwarte: W sposób zachwycający potrafisz opisać uczucia. Za to jestem Ci wdzięczna ;)
    Przyjaźń: W tak piękny sposób rozbudować przyjacielską więź miedzy trzema zagubionymi chłopakami,którzy z pozoru różni tak naprawde są tacy sami ;)
    Również podobał mi się wątek Draco-Lena. Wtedy gdy oboje potrzebowali wsparcia, mieli siebie i mogli na siebie liczyć. Lena zagubiona po stracie ukochanego, Draco trochę oszalały i ciągłe kłótnie z Hermioną ciągnęły ich do siebie.( mimo, że nie rozbudowałaś tego wątku to liczyłam na jakiś dłuższy romansik między nimi ;p haha )
    Miłość: Draco-Hermiona jak już pisałam jest to dla mnie urzekający wątek. ;)
    Teodor-Lena Jak mówią "miłość przezwycięży wszystko" w ich wypadku przezwyciężyła nawet "śmierć" ;)
    Blaise-Pansy To również zaskakująca para, rzadko spotykamy się z tą parą, chociaż nie wiem czemu sama uważam, że jest to wyjątkowe połączenie. Ich charaktery idealnie współgrają :)
    Blaise zakochany po uszy, uroczy.
    Zazdrość; No cóż dodać zazdrosny Draco to zły Draco ;)
    Gniew:
    W obliczu wojny, kiedy nie jesteś pewny co Cię czeka jutro, musisz być przygotowany na wszystko. Trójka chłopaków, którzy postanowili przeciwstawić się złu, zdecydowali walczyć o wolność dla siebie. Sami nie wiedzieli jak to się potoczy.
    Gdy życie człowieka wisi na włosku, jest w stanie zrobić wszystko by jeszcze tylko trochę się przytrzymać i nie upaść.
    Twoje opowiadanie daje świeży pogląd na to jaka wojna potrafi być okrutna, jak miłość może zranić, zawsze można polegać na przyjaciołach, że miłość potrafi nadać życiu sens.
    Co do dzisiejszego rozdziału, to jest zaskakujący. Trochę zasmucił mnie fakt, wysłania Draco do Azkabanu ;c lecz rozumiem, że nie wszystko musi być kolorowe.
    Chociaz czekam na jakiś (mimo wszystko ;p) happy end ;)
    Więc jeszcze raz dziękuję i życzę weny co do epilogu ;*
    ~Natalia.xD

    OdpowiedzUsuń
  47. jak to czytałam to aż miałam łzy w oczach . To naprawdę jest najlepsze opowiadanie jakie czytałam. Jak masz czas zajrzyj do mnie dopiero zaczynam http://polapapawszystkogra.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  48. Bardzo mi się podoba twoja historia. Masz wielki talent do pisania. Pisz dalej. Nie mogę się doczekać 2 części :**

    OdpowiedzUsuń
  49. Witaj!
    Nominowałam cię do Liebster Blog Award;)
    Pytania znajdziesz tutaj: http://niekoniecznie-rywalizacja-dramione.blogspot.com/
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  50. Jakie to jest zajebiste !!!!!!!!!!!!!!!!!
    / Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  51. Świetną robotę wykonałaś pisząc ten rozdzial😊 bardzo dobrze sie to czyta
    Anita

    OdpowiedzUsuń
  52. Mega rozdział. Mało się nie popłakałam. Szkoda mi Lucjusza, a może raczej Dracona. W końcu szczęśliwe zakończenie. :D

    OdpowiedzUsuń
  53. boze zakończenie bylo wspaniale...
    lucjusz, az brak mi slow... jestem z niego dumna!

    pozdrawiam,
    andromeda

    OdpowiedzUsuń