czwartek, 10 grudnia 2015

-Rozdział 44- Stories From The Past

-Muszę już iść-stwierdziła, próbując zrzucić jego głowę ze swych kolan.
-Och, nie, serio?-zapytał z zawodem, rzucając jej błagalne spojrzenie. -Nie możesz zostać na noc?-spytał, wciąż trzymając głowę na jej kolanach.
-Nie. Spadaj.
-Prooszę.
-Zapomnij. Nie po to kupiłam sobie mieszkanie, żeby teraz znów mieszkać z tobą-odparła, wstając z kanapy. Nie oglądając się na niego, ruszyła w stronę wyjścia z pokoju, po drodze nakładając na nogi zimowe buty.
-Może powinnaś je sprzedać-wzruszył ramionami, ruszając za nią. Dziewczyna posłała mu pełne politowania spojrzenie.
-Nie zamieszkam z tobą, Draco-oświadczyła z powagą, delikatnie unosząc w górę kąciki ust.
-Czemu?-zapytał, ze zrezygnowanym westchnięciem opuszczając ramiona.
-Bo dopiero się pogodziliśmy i musimy trochę zwolnić-wyjaśniła. -Nie chcę ryzykować, że znów się rozstaniemy, rozumiesz?
Pokręcił przecząco głową, ale w końcu, mimo sobie odparł:
-Tak.
-Świetnie-przeczesała palcami jego włosy i uśmiechnęła się do niego nieco szerzej, pragnąc by to odwzajemnił. -Jeju, Draco, musisz być taki nieszczęśliwy?-zapytała z wyrzutem, unosząc w górę brwi.
-Po prostu nie umiem spać bez ciebie-przyznał, spuszczając głowę i uśmiechając się przy tym słabo. -Cały czas się zastanawiam co robisz i jak się czujesz i...
-Jesteś nienormalny-wywróciła oczami, odbierając to jako podstęp. Próbował przekonać ją taką ckliwą gadką...
-Jestem zakochany-poprawił ją, zaciskając palce na jej biodrach. -No proszę. Jedna noc-zrobił proszący wyraz twarzy i przyciągnął ją do siebie.
-Ugh, niech ci będzie-westchnęła, uśmiechając się pod nosem, kiedy zarzuciła mu ręce na szyję.

                                                                              ***

-Ciepło ci?-zapytał chyba po raz setny, przygarniając do siebie w opiekuńczym geście.
-Taak-ziewnęła przeciągle i uśmiechnęła się szeroko, kiedy pocałował ją w czubek głowy. Przez moment wierciła się jeszcze w jego ramionach, ale wreszcie, znajdując odpowiednią pozycję z głową na jego piersi, zamknęła oczy i przygotowała się do snu.
-Nie mogę zasnąć-stwierdził, na co mocniej się do niego przytuliła.
-Nie dziwię się, minęło tylko kilka sekund-zauważyła z lekkim rozbawieniem.
-Nie, poważnie-odparł z powagą, na co mimo zmęczenia wsparła się na łokciu i uważnie mu się przyjrzała. -Nie śpię od tygodni. Odkąd znalazłem się w Twierdzy, a teraz jest jeszcze gorzej... Mam koszmary i nie umiem...
-Spróbuj się odprężyć, okay?-dotknęła ręką jego policzka, powoli sunąc po nim opuszkami palców. Linia jego szczęki była delikatnie obita, ale postanowiła to przemilczeć, skupiając się na wyrazie jego oczu. -Jesteśmy bezpieczni, tak?-zapytała, na co niepewnie pokiwał głową. -Więc zamknij oczy...
Posłusznie wykonał jej polecenie, wzdychając cicho, kiedy złożyła krótki pocałunek na jego szyi, a potem przeniosła się na jego usta. -I pomyśl o czymś przyjemnym.
To nie było trudne. Z nią tak blisko łatwo było mu się wyluzować.
Uśmiechnął się pod nosem.
-Kocham cię-mruknął, kiedy ściągnęła z niego kołdrę.
-Ja ciebie też-stwierdziła z zadowoleniem, jednak zaraz potem pisnęła z oburzeniem, gdy zerwał z niej przykrycie. -Malfoy, idioto...
-Nie możemy się podzielić?-zapytał z rezygnacją.
-Przecież tak robiliśmy-zauważyła sceptycznie, szturchając go w ramię.
-Zabrałaś całą dla siebie-odparł, ziewając.
-Nie kłam-syknęła z wściekłością, a potem pochyliła się nad nim, żeby odebrać mu kołdrę, którą ulokował jak najdalej od niej.
Wtedy też, kiedy tak przepychali i szturchali się, leżąc w łóżku, ich uwagę zwróciło ciche pukanie do szyby. Jak na komendę spojrzeli w tamtą stronę, napotykając na duże, żółte oczy dumnie prężącego pierś puchacza.
-Czy to...?-zapytała niepewnie Hermiona, sięgając dłonią do okna, które już po chwili uchyliła, wpuszczając do środka zmarzniętego ptaka.
-Sowa mojego ojca-potwierdził Draco, momentalnie poważniejąc. Z ciężkim westchnięciem odwiązał niedużą, pozłacaną kopertę od nóżki zwierzęcia i otworzył ją, mrużąc oczy w bladym świetle dobiegającym ze stojącej obok łóżka lampki.
Hermiona usiadła za jego plecami i położyła mu dłoń na ramieniu, próbując dodać mu nieco wsparcia.
-Stało się coś?-spytała drżącym głosem, ponieważ ostatnio miała aż nadto tragedii, a teraz wreszcie się odprężyła.
-Nie-pokręcił przecząco głową Draco. -To tylko zaproszenie na ślub-odrzucił kopertę na bok i ciężko opadł na poduszki, wbijając wzrok w ciemny sufit.
-Przyjdziesz?-zapytała dziewczyna, powoli kładąc się obok niego. Przygarnął ją do siebie pewnym gestem, a potem westchnął, wplatając palce w jej kasztanowe włosy.
-Nie wiem, raczej nie-odparł. -Kiedy wcześniej to sobie wyobrażałem, myślałem, że będę wstanie, ale teraz...-zaciął się, przejeżdżając dłonią po zmęczonej twarzy. -Chyba tego nie zniosę-przyznał szczerze, uśmiechając się smutno.
-To dla niego pewnie bardzo ważne...-stwierdziła, zamyślając się. Nie była po stronie Lucjusza, ale po części trochę go rozumiała. Nawet jeżeli brał ślub z dziewczyną w jej wieku.
-Nie broń go-prychnął nieco poirytowany, na co mimowolnie wywróciła oczami. Tak szybko się denerwował...
-Nie bronię-odparła szybko, opierając policzek o jego tors. -Po prostu te śluby i wesela... to są wyjątkowe dni. Najlepsze w życiu-westchnęła. -Chce się wtedy by byli z tobą najbliżsi.
Wiedziała jak to jest liczyć na wsparcie rodziny i go nie dostawać, dlatego teraz tak łatwo było jej się postawić w sytuacji Lucjusza. Ich historie znacznie się od siebie różniły, ale jednak zarówno jej jak i jego życie rodzinne leżało w gruzach. Jej rodzice nie wiedzieli o jej istnieniu.
-No nie wiem-Draco spiął się, co wyczuła z łatwością, przez to, że leżała tak blisko, a potem dodał: -Co w tym wyjątkowego? On jej przecież nie kocha.
-Myślę, że coś w tym jest, skoro są ze sobą tak długo-zaprzeczyła. Żadne z nich nie wytrzymałoby ze sobą, gdyby nie kryło się za tym jakieś uczucie. Chyba.
-Tak, Caitlyn liczy na rodzinny spadek-przyznał beznamiętnie Draco, na co cicho westchnęła.
-Caitlyn już ma pieniądze, Draco-przypomniała mu. -Całą górę pieniędzy u swojej francuskiej rodziny. No wiesz... nie zastanawiałeś się kiedyś czy ona go może no... może ona go kocha?-spytała niepewnie, bo sama nie była co do tego do końca przekonana. Ta myśl nie dawała jej jednak od pewnego czasu spokoju.
-Czy to ważne?-zapytał niezbyt przyjemnie, chyba wyjątkowo drażliwy na tym punkcie. -Jestem jego synem i nie umiem go kochać, czy więc jakaś durna, o połowę młodsza dziewczyna byłaby wstanie to zrobić?-spytał z pogardą, na co mimowolnie się skrzywiła. -Nie przyjdę na tę ich imprezę, bo to po prostu bez sensu. Nie wierzę, w te wszystkie małżeństwa i śluby.
Zamarła nieco dotknięta tymi słowami. Uniosła głowę i przyjrzała mu się dokładniej.
-W żadne?
Pokręcił przecząco głową.
-To po prostu głupie. Nigdy się nie ożenię.

                                                                         ***

Tej nocy znów nie spał. Owszem, obecność Hermiony wpłynęła na niego kojąco, dlatego wraz ze świtem słońca zdrzemnął się na niecałe dwie godziny, ale to nie wystarczyło. Obudził się niewypoczęty.
Wszystko go bolało i wiedział, że jeżeli jego życie dalej będzie tak wyglądać, wkrótce całkiem się stoczy. Przynajmniej nie sięgnął po alkohol. Dla niej.
Zwlókł się z łóżka, po czym, składając krótki pocałunek na skroni wciąż śpiącej dziewczyny, ruszył do łazienki. Po długim, rozgrzewającym prysznicu, wrócił do pokoju, w którym łóżko było już puste, a Hermiona stała przy wysepce kuchennej, zalewając wrzątkiem dwa, duże kubki herbaty.
-Cześć-mruknął, przytulając ją od tyłu. Jego dłonie mimowolnie powędrowały pod jej, a raczej jego koszulkę, bo to w nią była ubrana, a usta zjechały na jej szyję.
-Przestraszyłeś mnie-drgnęła, z zamyśleniem mieszając herbatę. Rzucił jej zaskoczone spojrzenie. Nie zareagowała na jego dotyk w żaden sposób. Zdawała się go wręcz ignorować, zawzięcie, gapiąc się w przygotowywane właśnie śniadanie.
-Wszystko w porządku?-zapytał niepewnie, puszczając ją i stając tuż obok bokiem, opierając się biodrem o blat.
-Tak. Czemu?-zapytała zawzięcie, unikając jego spojrzenia. Spuściła głowę, a pasma kasztanowych kosmyków przykryły jej twarz, kiedy kroiła warzywa do jajecznicy.
-No nie wiem...-westchnął, marszcząc brwi. -Wydajesz się być...-zaczął, jednak ona spojrzała na niego już całkiem normalnie, lekko się uśmiechając.
-Wszystko w porządku-stwierdziła, składając krótki pocałunek na jego policzku. Zaraz później odwróciła się i wzięła do dłoni patelnię z gotową już jajecznicą. -Będę musiała się zbierać. Zjem szybko śniadanie i wracam...
-Ugh, musisz?-zapytał z niezadowoleniem, na co ona tylko uśmiechnęła się na pozór smutno, wciskając mu do rąk duży talerz z jajecznicą z warzywami i tostami oraz kubek ciepłej, białej herbaty.
-Mam rozmowę o pracę-wyznała, na co spojrzał na nią z zaskoczeniem.
-Co to takiego?-zapytał z zainteresowaniem. Hermiona od zawsze była wyjątkowo zdolną i ambitną czarownicą, dlatego nie wątpił, że kierunek który obrała będzie tak samo ciekawy, jak jej głodny wiedzy umysł.
-Taka tam...-westchnęła, zakładając kosmyk włosów za ucho. -Posada w ministerstwie. Na niskim stanowisku, ale po prostu chciałam dojść do czegoś sama. Harry byłby wstanie załatwić mi dobrą posadę, ale to nie byłoby sprawiedliwe. Chcę być doceniona, no wiesz może kiedyś doczekam się awansu-uśmiechnęła się niepewnie.
-Na pewno-pokiwał głową, unosząc kąciki ust do góry.
-Ty też czegoś poszukaj. Nie zgodzę się, byś pracował przy nielegalnych walkach-stwierdziła, klepiąc go dłonią po policzku. Odprowadził ją wzrokiem, gdy siadała przy stole i zabierała się do swojego śniadania. Czemu ciągle miał wrażenie, że coś jest nie tak?

                                                                          ***

-Hermiono? Potrzebujesz czegoś?
Zagryzła wnętrze policzka i z zażenowaniem pokiwała przecząco głową. Pan Raven był szefem w departamencie, w którym dostała posadę i do tej pory wykazywał się wyjątkową cierpliwością, ale czuła, że wkrótce taryfa ulgowa, z jaką ją traktował się skończy. Owszem, może jej CV było idealne, ale w praktyce okazała się bezużyteczna. Tonęła w stosach papierów, wciąż myśląc o Draconie i słowach, które powiedział ostatniej nocy.
Nigdy niczego od niego nie chciała. Nie przeszkadzała jej również relacja, którą mieli. Było idealnie, ale ile czasu im pozostało? Rok? Dwa, nim Draco wreszcie się nią znudzi. Mówił, że ją kocha, ale jak w takim razie widział ich przyszłość, skoro nigdy nie zamierzał się żenić?
Nigdy nie wyobrażała sobie bycia z kimkolwiek innymi niż on, ale wizja ich jako czterdziestoletniej pary i wciąż nazywanie się chłopakiem i dziewczyną, po prostu się jej nie podobała.
-Te z datami po czternastym grudnia odkładaj na kupkę po prawej stronie-poradził jej pracodawca, na co westchnęła ciężko i potarła dłońmi skronie.
-Przepraszam panie Raven. Jestem dziś po prostu...
-Rozkojarzona?-domyślił się, cicho śmiejąc. -Wyjdź dzisiaj wcześniej, trochę odpoczynku dobrze ci zrobi.
-Ale to mój pierwszy dzień-powiedziała, rzucając mu niezdecydowane spojrzenie. Była najgorszą pracownicą roku...
-Po prostu dokończ to w domu, okay?-zapytał, patrząc na nią z błyskiem w ciemnoniebieskich tęczówkach. Chyba go bawiła... Z rezygnacją spuściła głowę i zakreśliła długopisem kilka linijek tekstu do poprawki. Cholerny Draco. Przez niego nie potrafiła się skupić.

                                                                                       ***

-Hermiono? Mamy teraz przerwę na lunch-powiadomił ją Raven, który zaraz potem porwał granatową marynarkę z biurka i zarzucił ją sobie na plecy, ruszając do wyjścia.
-Zostanę tu. Mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia-odparła z zamyśleniem, stukając różdżką w plik dokumentów nieopodal.
-Nie ma mowy. Wszyscy zasługujemy na odpoczynek.
Chciała odpowiedzieć, że odpoczywała dziś praktycznie cały dzień, ale postanowiła się do tego nie przyznawać, bo to było wystarczającą plamą na jej nieskazitelnym honorze. Westchnęła cicho, a potem wstała z krzesła i porwała z wieszaka płaszcz, ruszając za panem Ravenem.
-Jeśli chcesz, możesz iść ze mną i Stellą Jest z Urzędu Niewłaściwego Użycia Produktów Mugoli.
-Nie, nie chcę wam przeszkadzać-odparła, wciskając dłonie w głębokie kieszenie swojej kurtki.
-Daj spokój. Stella jest wspaniała, pokochasz ją-uśmiechnął się przyjaźnie, a ona wiedziała już, że nie będzie mogła mu odmówić.

                                                                                 ***

Stella okazała się ładną i przesympatyczną, zielonooką dziewczyną o jasnych, kręconych włosach. Była gadatliwa i zabawna i przypominała Hermionie nieco Ginny, przez co wciąż zachowywała przy niej ostrożność. Nie potrzebowała nowych przyjaciół.
-Masz chłopaka?
Zakrztusiła się właśnie pitą kawą i obrzuciła dziewczynę zaskoczonym spojrzeniem.
-Tak-pokiwała głową, nie myśląc jednak zbyt wiele o Draconie. Po prostu go miała. Nie chciała dopuszczać do siebie tych wszystkich nieprzyjemnych myśli, które dręczyły ją od rana.
-Szkoda. Raven nie będzie zadowolony-westchnęła, podpierając brodę na dłoni.
-Wy nie...?-Hermiona zmarszczyła brwi, obserwując jak Stella rzuca spojrzenie w stronę stojącego przy kasie mężczyzny.
-Och, nie-zaśmiała się blondynka. -To mój przyjaciel. Ty wpadłaś mu w oko.
-Nieprawda, to mój szef-zaprzeczyła szybko Hermiona.
-Wszystkie tak mówią-westchnęła z zamyśleniem Stella. -A potem wpadają w jego sidła i...
-To nie będę ja-ucięła jej lekko poirytowana Hermiona. Po chwili jednak odpuściła, rzucając Stelli łagodne spojrzenie. -Co z tobą?
-Och, ja odpadam-dziewczyna uśmiechnęła się, opierając plecami o oparcie kawiarnianego krzesła. -Przez pół życia podkochuję się w chłopaku, który chyba nawet nie wie o moim istnieniu...
-Kto to?
-Poznaliśmy się w Hogwarcie...-odparła dziewczyna. -Nie pamiętasz mnie, byłam z Huffelpuff, zresztą nikt mnie nie pamięta, zwłaszcza on.
-Kto to?-powtórzyła uparcie Hermiona, przyglądając się jej z zadziornym uśmiechem.
Dziewczyna otworzyła usta by wyznać jej prawdę, ale zaraz potem zacisnęła je w wąską linię, ciężko wzdychając.
-To głupie. Ja jestem głupia. Nie widziałam go już jakieś dwa lata.
-No proszę, może go znam i mogę ci pomóc-nalegała dziewczyna.
-Był Ślizgonem, nie mogłaś mieć z nim bliższych relacji.
-Stella do cholery powiedz mi!
-No okay, okay-westchnęła dziewczyna, z poddaniem opuszczając ręce. -Draco Malfoy. Od kilku lat się w nim podkochuję...

                                                                        ***

Wciąż czuła w sobie okropną zazdrość i gorąco, ale nie mogła nic na to poradzić. Nawet świadomość, że Draco jest jej i nie wie o istnieniu Stelli przyprawiała ją o naprawdę paskudne myśli. Może byłaby spokojniejsza gdyby wczoraj nie powiedział tego wszystkiego o małżeństwach.
Westchnęła ciężko i opadła na łóżko w swoim mieszkaniu, zasłaniając twarz dłońmi. Była tak bardzo zła na Stellę i to ją jeszcze bardziej denerwowało. Ta blondynka była tylko miłą, zwykłą dziewczyną, która przyznała się jej do obsesyjnego śledzenia jej chłopaka przez wszystkie lata spędzone w Hogwarcie.
Przykryła twarz poduszką i wrzasnęła głośno, czując się jak rozkapryszona nastolatka. W dodatku była zła na Dracona, a on nie miał o tym pojęcia. No po prostu świetnie.
Wtedy też ktoś zapukał do jej drzwi, a ona podniosła się z łóżka, związując jednocześnie swoje roztrzepane, kasztanowe włosy w koka na czubku głowy. Była wykończona dzisiejszym dniem w pracy, a do tego...
Wszystkie myśli momentalnie odpłynęły z jej głowy, gdy otworzywszy drzwi, ktoś mocno ją pocałował. Jej wargi napotkały na tak znajome usta i po prostu nie mogła się nie uśmiechnąć, bo chociaż była na niego bezpodstawnie i uparcie zła, kochała gdy całował ją z zaskoczenia.
-Co tu robisz?-zapytała, rzucając zaskoczone spojrzenie w stronę szczerzącego się do niej blondyna.
-Wpadłem do twojego starego mieszkania, uciąłem sobie pogawędkę z Harrym...
-Co? Draco?-rzuciła mu spanikowane spojrzenie. Nie chciała by Harry wiedział, że łamie dane mu słowo.
-Jest okay, po prostu powiedziałem mu, że muszę oddać ci twoje rzeczy. Swoją drogie to chamskie, że jemu dałaś swój adres a mi nie.
-Nie chciałam, żebyś mnie nachodził-wyznała, widząc jego ponurą minę.
-Och, no pewnie bo ja jestem jakimś psychopatycznym ex, prawda?-zakpił, wchodząc do jej mieszkania. Wywróciła oczami i z rezygnacją oparła się o ścianę. Obserwowała jak jej chłopak zajmuje miejsce na kanapie i rozgląda się po wnętrzu, podziwiając panujący tu wystrój.
-Ładnie tu-stwierdził na co kąciki jej ust uniosły się lekko do góry. Po chwili jednak wróciły do niej wszystkie te złe myśli, słowa Stelli i Dracona, kiedy leżeli razem wczorajszego wieczora. On nie chciał z nią być. Przynajmniej nie na długo i nie na poważnie.
-Jak było w pracy?-zapytał, patrząc na nią z wyczekiwaniem. Chyba zdał sobie sprawę z tego jak spięta i nieobecna była, bo gdy zajęła miejsce obok niego, nie wykonał żadnego ruchu w jej stronę. Po prostu siedział tak jak wcześniej, marszcząc brwi z troską i niezrozumieniem.
-Ciężko-westchnęła. -Nie wiem czy się nadaję...
-Oczywiście, że się nadajesz-uśmiechnął się pociesznie. -Jesteś najlepszą, najzdolniejszą i najmądrzejszą osobą jaką znam, dlatego skoro stwierdziłaś, że chcesz tę pracę, to tak właśnie będzie. Potrzebujesz kilku dni, żeby się przystosować.
Oparła głowę o jego ramię.
-Dzięki-uśmiechnęła się. Jak mogła się na niego gniewać? Był dla niej najlepszy na świecie.
-Powiesz mi teraz co się z tobą dzieje?-zapytał, obejmując ją ramieniem. Przymknęła oczy i uśmiechnęła się słabo.
-To strasznie głupie-odparła.
-Proszę. To ciągle mnie męczy, mam wrażenie, że jesteś na mnie zła, a ja nie mam pojęcia co takiego się stało-nalegał.
-Nie jestem zła-skłamała, na co Draco z irytacją wywrócił oczami. Typowa kobieta.
-Po prostu to powiedz-rzucił jej wyzywające spojrzenie.
-Nie ma potrzeby, nic mi nie jest, wszystko w porządku-zapewniała go, ale on naprawdę był znającym się na ludzkich emocjach i reakcjach człowiekiem, dlatego splótł ręce na piersi i powątpiewająco uniósł brew.
-Hermiona...
-Powiedziałeś to coś o małżeństwach-wyrzuciła z siebie, po czym z zażenowaniem zakryła twarz dłońmi. -Przepraszam, po prostu myślę o tym cały dzień.
-O.
Przyjrzał się jej z zaskoczeniem, ponuro marszcząc brwi. Czy to znaczyło, że...?
-Nie chcę się zachowywać jak jakaś nienormalna, natrętna dziewczyna... może po prostu źle odczytywałam twoje sygnały, ale...
-Jesteśmy młodzi i mamy jeszcze mnóstwo czasu na takie rzeczy-stwierdził nieobecnym, zamyślonym tonem, chyba naprawdę wstrząśnięty jej słowami. Nie spodziewał się, że może chodzić o coś takiego. Był gotowy na praktycznie wszystko, ale nie przygotował się na pogadankę o małżeństwie.
-Tak, ale...-westchnęła, czując jak coś ściska ją od środka. -Po prostu zabolało mnie, że nie wiążesz ze mną przyszłości...
-Ty... co?-spojrzał na nią z niedowierzaniem, momentalnie ujmując jej twarz w dłonie. -Jak możesz myśleć, że nie wiążesz ze mną przyszłości?
-Bo powiedziałeś...-zacisnęła usta w cienką linię, a zaraz potem odwróciła wzrok i ciężko westchnęła. -Zresztą nieważne, to żenujące. Nie chcę, żebyś się tłumaczył. Chciałeś wiedzieć o co chodzi to po prostu powiedziałam.
Wstała z kanapy i zniknęła za drzwiami kuchni, pozostawiając go samego w niedużym, acz całkiem eleganckim i zarazem przytulnym pokoju dziennym.
-Sama pomyśl, nie byłbym dobrym mężem. Nie na dłuższą metę. Wiesz ile małżeństw się rozwodzi?-zapytał, podnosząc głos, by mogła usłyszeć go z sąsiedniego pomieszczenia.
Zmarszczył brwi, kiedy do jego uszu dobiegł dźwięk rozbijającego się naczynia. Czym prędzej wstał i ruszył do kuchni, gdzie napotkał swoją dziewczynę, klęczącą nad odłamkami talerza.
-Co się stało?-zapytał, pochylając się, by jej pomóc. Hermiona obrzuciła go piorunującym spojrzeniem.
-Nic-westchnęła ciężko. -Po prostu jesteś dupkiem.
Auć.
Zmarszczył brwi i na moment przestał zbierać ostre kawałki talerza, rzucając jej zaskoczone spojrzenie.
-Serio? Naprawdę to sobie wyobrażasz? Mnie jako ustatkowanego faceta, z dużym domem, sumą na koncie i gromadką dzieci, za którą jestem odpowiedzialny? Mógłbym kupić psa, ale raczej nie nadaję się do zabawy w dom.
Jego pogardliwy ton wprawił ją w osłupienie, dlatego jedynie uchyliła usta i przyjrzała mu się z niedowierzaniem. Chciała mu powiedzieć, że skoro i tak nie zamierza spędzać z nią reszty życia, powinni to już zakończyć. Oczywiście zrobiłaby to na próbę, ale zbyt mocno się bała, że przystałby na tę propozycję. Sądząc po jego minie, zerwałby z nią.
-Wow, Draco-westchnęła, wstając i rzucając mu spojrzenie pełne zawodu. -Powinieneś już iść-stwierdziła po chwili milczenia.
-Hermiona, proszę...-jęknął zbolałym tonem, zawieszając na niej zrezygnowany wzrok. -Daj spokój, nie chcę się kłócić.
Przełknęła głośno ślinę. Mogła dać mu się teraz przeprosić. Wybaczyć mu tak jak zawsze. Dać mu znać, że jest zbyt słaba by oddawać mu za te wszystkie ciosy skierowane prosto w serce. Albo...
-Jestem zmęczona, miałam trudny dzień w pracy-stwierdziła, przyjmując maskę obojętności. -Po prostu już idź.

Wstał, cały czas skanując ją uważnym spojrzeniem. Czemu nagle zaczęła się tym tak przejmować? Po co jej były takie deklaracje? Oczywiście, że chciał być z nią na zawsze. Nie wyobrażał sobie życia z kimkolwiek innym. Ale ślub? Po prostu nie wydawało mu się by był wstanie sprostać temu zadaniu.
-Odezwiesz się jutro?-zapytał stając bardzo blisko i nie potrafił ukryć czającej się w jego tonie nadziei. Nienawidził się z nią rozstawać.
Powoli skinęła głową. W skupieniu obserwował jak zagryza wargę. Nie była z tego zadowolona i zgodziła się mimowolnie. Chyba więc jednak jakoś na nią działał.
Uśmiechnął się arogancko, w myślach przeklinając się za to i momentalnie poważniejąc. Musiał się o nią bardziej postarać. Musiał jej udowodnić, że na nią zasługuję.
-Kocham cię-powiedział najszczerzej jak tylko potrafił, łapiąc ją za ręce. -Naprawdę, cokolwiek sobie myślisz-dodał, masując kciukiem zewnętrzną stronę jej dłoni.
Przymknęła oczy i spuściła głowę, opierają czoło o jego tors.
-Po prostu już idź-szepnęła z bólem, na co przybrał zbolałą minę. Pocałował ją w czubek głowy, a potem odsunął się, zaciskając mocno szczękę.
-Malfoy?-zapytała cicho, kiedy już się do niej odwrócił. Z ciężkim westchnięciem obejrzał się przez ramię, rzucając jej pytające spojrzenie.
-Tak?
-Też cię kocham-uśmiechnęła się delikatnie, opierając plecami o blat.

                                                                                ***

-Wszystko w porządku?-Stella pochyliła się nad nią, wciskając do rąk kubek, pachnącego, orzechowego macchiato. -Nie wyglądasz dobrze...
-Dzięki-prychnęła pod nosem Hermiona, poprawiając szalik, który po raz kolejny zasłonił jej twarz. Wiatr dzisiejszego poranka był okropny. Mroźne powietrze ogarniało ją, powodując na plecach dreszcze. Powoli zaczynała szczękać zębami. -Po prostu się nie wyspałam-wzruszyła ramionami.
-Ty i twój chłopak nie próżnujecie-zaszczebiotała żartobliwie Stella, biorąc ją pod ramię.
-Pokłóciliśmy się-westchnęła z rezygnacją dziewczyna. -Ciągle o tym myślę, mam wrażenie, że źle zrobiłam. To moja wina...
-Nie, wina zawsze jest facetów... Wiesz, rozmawiałam z Draconem Malfoyem tylko raz... Kojarzysz?
-Tym, który podobał ci się przez całe życie?-podsunęła jej, jeszcze bardziej wypruta dziewczyna.
-Tak, tak, dokładnie-przytaknęła Stella. -Pocałował mnie na jednej z imprez u Ślizgonów.
Hermiona gwałtownie przystanęła.
-On co?-zapytała, niemal krzycząc. Stella zaśmiała się cicho.
-No wiesz, zaliczyliśmy jednorazową przygodę i tyle. Ja byłam w nim zakochana, a on nie pamiętał jak mam na imię.

---------------------------
Uuuu... :D
Draco sobie grabi...
A zazdrosna Hermiona jest taka... :3
Dajcie znać co o tym myślicie! A ja życzę wam milutkiego wieczorku!
Papa kochani! :***








9 komentarzy:

  1. Miło tu zajrzeć, z nadzieją że może coś się pojawi i proszę bardzo! Nowy rozdział!
    Świetny rozdział :)
    Uwielbiam czytać Twoje opowiadanie. Podoba mi się cały ten związek Hermiony i Draco. A teraz jeszcze się wszystko pokomplikuje. Ale coś się dzieje! Mam jednak nadzieję, że ta dwójka sobie z tym wszystkim poradzi, a Draco zrozumie, że nie można skreślać małżeństwa przez jakieś urojenia.
    Dużo weny życzę i czekam na następny rozdział!
    Pozdrawiam :)

    We make our own sense...
    They didn't want to get older

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo fajniutkie te twoje opowiadania czekam na wiecej
    Buziaki ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow,ale się porobiło... mam nadzieję, że się nie pokłóci Mionka z Draconem o Stelle, ale w sumie dodałoby to troszke pikanterii ;) no i ta afera o małżeństwo... zajeeebisty rozdział ❤ weny kochana weeeenyyyy :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam sie i czekam na wiecej

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś czuję że nie obejdzie się bez rozmowy na temat Stelli ;)
    Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uuu ale Draco sobie grabi xD Rozdzial taki bardziej "życiowy" i tak super 😊 Czekam na kolejny 😊
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj, Draco, Draco... Masz przeje***ne. Zazdrosna Hermiona to ktoś, kogo nikt nie chciałby spotkać. Nigdy. ;)
    Ogółem rozdział cudowny. Chciałabym, by były tylko takie, ale wiem też, że wątek ze śmierciożercami nie został jeszcze zakończony. I w sumie byłoby baaardzo nudno. :D
    Przepraszam, że tak późno, ale nauka, obowiązki i inne bzdety prześcigają się, co zabierze mi więcej czasu, więc... Wybaczysz? :')
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. What!? No to coś czuję, że Hermiona rozpęta piekło! Sądzę jednak, że przypomni sobie że Draco się zmienił. Ta Stella coś czuje, że nieźle namiesza..
    Pozdrawiam
    ~Madzik

    OdpowiedzUsuń
  9. Draco, chłopie, nawet o tym nie wiesz, ale masz przesrane. Po części rozumiem Hermionę z tym ślubem. Też bym się bała, że facet nie traktuje mnie poważnie, gdyby mówił takie rzeczy, na co Draco najwyraźniej nie wpadł. Oliwy do ognia dolewa Stella. Coś czuję, że będzie się działo.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń