Ziewnął przeciągle, a potem ruszył w stronę drzwi, do których ktoś się dobijał, zbierając jednocześnie z podłogi bieliznę, którą poprzedniego wieczora zostawiła tu Hermiona. Mimowolnie uśmiechnął się na to wspomnienie, a potem przeczesał palcami, roztrzepane, sterczące mu na wszystkie strony włosy i otworzył drzwi.
-Tata-stwierdził beznamiętnie, zagryzając przy tym dolną wargę. Był zbyt niewyspany na takie wizyty.
-Też się cieszę, że cię widzę-parsknął Lucjusz, bez zaproszenia wchodząc do środka. Draco wywrócił oczami. -Teodor był w ministerstwie.
-Tak wiem, dostałem twoją wiadomość-odparł niezbyt przyjemnie chłopak, zamykając drzwi za ojcem i opierając się o ścianę w hallu. -Nie musiałeś się fatygować.
-O co ci chodzi?-zapytał z dezorientacją Lucjusz, zdając sobie sprawę z chłodu jakim obdarzał go jego własny syn.
Draco otworzył usta, by jakoś na to odpowiedzieć, ale zaraz potem ugryzł się w język i zacisnął wargi w wąską linię i pokręcił głową z roztargnieniem, głośno przy tym wzdychając.
-Zaproszenie na ślub?-wypalił w końcu, na co Lucjusz rzucił mu zrezygnowane spojrzenie i potarł dłońmi skronie.
-Wiedziałeś, że chcę poprosić Caitlyn o rękę-zaczął mężczyzna, ale on nie zamierzał dać się przekonać tępej, rodzicielskiej gadce, w której swoją drogą jego ojciec był najgorszy na całym świecie.
-Tak, ale chyba w głębi serca nie wierzyłem, że rzeczywiście to zrobisz-wyjaśnił szczerze, uśmiechając się krzywo. -Przepraszam, ale aktualnie wzbudzasz we mnie złość i frustrację, za każdym pieprzonym razem kiedy cię widzę.
Lucjusz rzucił mu karcące spojrzenie.
-Nie mów tak do mnie.
-Ale to prawda-westchnął ciężko blondyn.
-Jestem z nią szczęśliwy i bardzo ją kocham-zapewnił go Lucjusz, ale to wciąż mu nie wystarczało.
-Już to kiedyś słyszałem. Mnóstwo razy. Nie wierzę w takie rzeczy...
-W miłość?
-W trwałość i nieskończoność tego uczucia-sprostował.
-Czy między tobą i Hermioną...?-zapytał niepewnie jego ojciec.
-Jest świetnie-uciął mu ostro. -Nawet jeśli, to nie twoja sprawa.
-I nigdy nie myślałeś o tym, by spędzić z nią resztę życia?-zapytał z niedowierzaniem Lucjusz.
-Oczywiście, że myślałem-parsknął z oburzeniem, ruszając w stronę kanapy, na której po chwili usiadł. Ojciec dołączył do niego, obdarzając go wyrozumiałym i troskliwym spojrzeniem, ale tylko go to zirytowało. -Takie rzeczy po prostu nie wychodzą. Ludzie coś psują, rozstają się, rozwodzą, kłócą, umierają, albo po prostu się nudzą i odchodzą-wytłumaczył, marszcząc brwi. -Nie sądzę bym był wstanie kiedykolwiek przestać ją kochać, ale pewnego dnia coś nie wyjdzie. Któreś z nas coś odwali i tym razem z jakiegoś powodu nie będziemy o siebie walczyć-zamilkł na moment, mocniej zaciskając szczękę. -Albo ona po prostu ze mną nie wytrzyma-uśmiechnął się z goryczą.
-Wiesz, zakładając coś takiego, raczej rzeczywiście nie czeka cię świetlana przyszłość.
-Nigdy mnie nie czekała-westchnął, pocierając dłońmi zmęczoną twarz. Nie miał pojęcia czemu mówił mu coś takiego. Tak osobistego. Może i Lucjusz był jego ojcem ale to wciąż było niezręczne.
-To nieprawda-zaprzeczył szybko mężczyzna, kładąc mu dłoń na ramieniu. -Nigdy cię nie chwaliłem, ale prawda jest taka, że poszczęściło mi się mieć wyjątkowego syna.
-Przestań-syknął nieco poirytowany tym Draco.
-Miałeś jedne z najlepszych wyników w Hogwarcie-zauważył z zamyśleniem Lucjusz.
-Bo dużo ściągałem i czułem na sobie twoją presję-wywrócił oczami.
-Byłeś kapitanem quidditcha-wspomniał uporczywie jego ojciec.
-Daj spokój, wkupiłem się do drużyny. To tak żałosne, że nie chcę nawet o tym myśleć.
-Zawsze wyróżniałeś się w tłumie, Draco...
-Bo miałem cholernie jasne włosy? Czy dlatego, że jestem nieziemsko przystojny?-zapytał sarkastycznie, coraz bardziej wkurzony.
-Bo jesteś szlachetny i honorowy i po prostu dobry, niezależnie od tego co myślą o tobie inni, lub co ty sam o sobie myślisz.
Zmarszczył brwi i spojrzał z zaskoczeniem na swojego ojca, który przyglądał mu się z najwyższą powagą.
-Zasługujesz w życiu na wszystko co najlepsze. Na to co tylko może dać ci ten świat. Więc jeżeli kochasz tą dziewczynę i chcesz spędzić z nią resztę życia, a jedynym powodem, dla którego tego nie robisz, jest to iż myślisz, że na to nie zasługujesz, to po prostu marnujesz sobie życie. Jesteś bardzo mądry, Draco. Sprytny, odważny i odpowiedzialny. Więc jeżeli chcesz z nią być, to po prostu do cholery powinieneś z nią być do końca.
Zamrugał nie dowierzając własnym uszom. Albo jego ojciec poszedł na kurs dla pokręconych i beznadziejnych rodziców, albo naprawdę mu odbiło. Jakby jednak nie patrzeć, słowa Lucjusza nieco go podbudowały.
-Myślisz, że tym wszystkim przypunktujesz sobie i przestanę narzekać na twój związek z Caitlyn?-zapytał, mrużąc oczy.
-Kocham cię, Draco. Ale Caitlyn stała się dla mnie bardzo ważna i... nie wybieram jej ponad ciebie. Ja po prostu nie zamierzam z niej rezygnować i mam nadzieję, że to zrozumiesz.
-Taa, cokolwiek-westchnął, z zamyśleniem patrząc w swoje bose stopy.
-Draco?-Lucjusz przyjrzał mu się z wyczekiwaniem, jak gdyby oczekując jakiejś konkretnej odpowiedzi.
-Masz ochotę na tosty z masłem orzechowym?-zapytał z rezygnacją.
***
-Hermiona, podasz mi ten karton?
Westchnęła i postawiła niewielkie, tekturowe pudełko przed twarzą Ethana Ravena.
-Mogę już wracać do domu?-spytała ze zmęczeniem, zerkając ponad jego ramieniem na zegarek. Dochodziła dwudziesta.
-Skończyłaś wypełniać tamte formularze?-Ethan uniósł na nią swoje spojrzenie, nie przestając przy tym bazgrać po swoich dokumentach.
-Przez cały dzień kazał mi pan załatwiać inne rzeczy. Kiedy niby miałam to robić?-zapytała bezradnie i nieco poirytowanie, marszcząc brwi.
Ethan westchnął ciężko, a potem odrzucił długopis na bok i potarł dłońmi skronie, rzucając jej przepraszające spojrzenie.
-Wybacz, ostatnio za dużo pracuję. Staję się wredny.
-Nic nie szkodzi-uśmiechnęła się uprzejmie, niemal od razu przestając się gniewać.
-Ale te formularze są ważne. Potrzebuję ich na jutro.
-Mogę je zabrać do domu?-zaproponowała, rzucając mu proszące spojrzenie. Zdecydowanie bardziej wolałaby to robić w swoim mieszkaniu, owinięta kocem i z ciepłą herbatą w pobliżu ręki.
Ethan przyglądał się jej przez moment, a potem uniósł go góry kąciki swoich ust.
-W porządku-westchnął z rezygnacją. -Po prostu miej je na jutro. Potrzebujesz, żeby cię odprowadzić?
-Nie, raczej się teleportuję-uśmiechnęła się, podchodząc szybko do swojego biurka. Zgarnęła z blatu potrzebne dokumenty i narzuciła płaszcz na ramiona, szukając jeszcze torebki.
-Ten Teodor...
Przymknęła oczy, kiedy Ethan zaczął ten temat. Cały dzień modliła się, by go nie poruszał, ale teraz to się stało. Właściwie, mogła się tego spodziewać.
-To nic takie...-zamarła gdy odwróciła się, a jej pracodawca znajdował się bliżej niż się tego spodziewała. Oparł dłonie o blat po obu stronach jej bioder i pochylił się nad nią, rzucając jej badawcze spojrzenie.
-Nie mogę znieść myśli, że jesteś w niebezpieczeństwie.
-Umiem o siebie zadbać, panie Raven-stwierdziła nie tak pewnie, gdy utkwił swe spojrzenie na jej wargach.
-Jesteś zbyt dobra... zbyt delikatna i krucha-westchnął przygryzając wargę. Jego ręka ulokowała się na jej policzku, a ona wstrzymała oddech, rozważając, czy gdyby dała mu teraz z liścia, wyrzuciłby ją z pracy. Próbowała przekonać się, że nie warto, że lepiej się wstrzymać, ale...
-Panie Raven?-zapytała, zaciskając powieki i odchylając głowę do tyłu, gdy jego usta zbliżyły się do niej.
-Tak?-wyszeptał, szybko mrugając.
-Jeżeli mnie pan pocałuję, będę musiała pana uderzyć.
Odsunął się od niej, nieco zaskoczony.
-Tak?
-Zdecydowanie-pokiwała twierdząco głową.
Uśmiechnął się arogancko, jednak wciąż widać w nim było sympatycznego i po prostu pewnego siebie faceta. Poprawił swój krawat i westchnął, wciąż patrząc na nią z zastanowieniem.
-Przekonajmy się.
***
Nie teleportowała się. Po tym co wydarzyło się w biurze, potrzebowała spaceru, który dostatecznie oczyściłby jej umysł z toksycznych myśli.
Mimo zdecydowanego wysiłku, z jakim pokonywała kolejne przecznice w stronę domu, marznąc i co chwila głośno szczekając zębami, nie czuła się ani trochę lepiej. Wręcz przeciwnie, kolejne wyrzuty sumienia bezlitośnie rozdzierały jej wnętrze.
Ethan Raven ją pocałował. Tak po prostu cholera pocałował.
A ona go uderzyła.
Wciąż nie wiedziała za co nienawidzi się mocniej. Za to, że podniosła rękę na swojego szefa, czy może raczej za to, że zrobiła to tak późno.
Przez dobre trzydzieści sekund stała sparaliżowana po środku ich wspólnego biura, zbyt zaskoczona by wykonać jakikolwiek ruch. Nie odwzajemniła pocałunku rzecz jasna, ani go nie dotknęła (pomijając moment, w którym jej pięść zderzyła się z jego szczęką) i tylko to miała na swoje usprawiedliwienie.
Czuła się paskudnie. Najpaskudniej na świecie. Nigdy wcześniej nie czuła do siebie równej odrazy co teraz, a przecież nie zrobiła nic złego.
Mimo to wciąż odtwarzała sobie wizję Dracona z inną kobietą. Na przykład ze Stellą. Byłaby na niego wściekła, nawet gdyby to ona go pocałowała. Po prostu wiedziała, że by ją to złamało, dlatego źle się z tym czuła. Wciąż nie wiedziała, czy powinna mu mówić.
-Draco?
Spojrzała z zaskoczeniem na chłopaka, który opierał się o ścianę tuż przy drzwiach do jej mieszkania i uniosła w górę brwi, rozchylając przy tym usta w wyrazie skonsternowania.
-Po prostu chciałem cię zobaczyć-wyjaśnił, czując na sobie jej pytające spojrzenie. Poderwał się z ziemi i uśmiechnął się delikatnie, całując ją krótko w usta. -Merlinie jesteś zimna-stwierdził z troską, pocierając dłońmi jej ramiona. -Czemu wracasz tak późno?
-Miałam więcej pracy-odparła nieobecnie, mijając go i otwierając drzwi do mieszkania. -Padam z nóg-stwierdziła, zrzucając z siebie kurtkę. Nieświadomie go od siebie odpychała. Kiedy próbował zaoferować jej pomoc w ściągnięciu płaszcza, po prostu go zignorowała. Zwalił to jednak na jej zmęczenie, dzielnie nie poddając się w staraniu o kobietę swojego życia.
-Zrobię ci herbatę-stwierdził, goszcząc się w jej kuchni. Patrzyła na niego w wdzięcznością, samemu zagrzebując się pod grubym kocem w swoim łóżku, poprawiła poduszki, a potem pochyliła się po wełniany sweter leżący na krześle nieopodal.
-Jak minął ci dzień?-spytała dość nieobecnie, próbując po prostu zająć czymś panujące między nimi milczenie. Przeciągnęła sweter przez głowę, a potem spięła włosy w luźnego, chaotycznego koka na czubku głowy, oprócz kocem przykrywając się również kołdrą. Czuła jak z zimna nie może ruszać palcami u stóp.
-Mój ojciec mnie odwiedził-powiedział z zamyśleniem Draco, wciąż łażąc po jej kuchni. Wziął sobie tabliczkę czekolady, którą odłożyła sobie na jeden z przyjemnych, sobotnich wieczorów, ale nie miała mu tego za złe. Draco zasługiwał na każdą specjalną czekoladę.
-Czego chciał?-zapytała z lekką troską. Wiedziała, że ich konfrontacje nie wprawiały zwykle Dracona w dobry nastrój.
-Był...-zamyślił się na moment. -Taki jak zwykle-westchnął, zaczynając iść do niej z dużym kubkiem gorącej herbaty. Usiadł na brzegu jej łóżka i uśmiechnął się. -Próbował namówić mnie, bym przyszedł na ślub. I powiedział, że jest ze mnie dumny. Jakieś pięćset razy.
Uśmiechnęła się.
-Powinien być z ciebie dumny.
-No ale...-pokręcił głową z nieprzekonaniem. -Wciąż mam mu za złe, że obudził się tak późno. Przez całe dzieciństwo nie miałem ojca. Żadnego wzoru do naśladowania. Jestem już dorosły i radzę sobie. Nie potrzebuję go tak, jak kiedyś.
Przyjrzała mu się ze współczuciem. Domyślała się jak się czuje, ale nie podzielała jego zdania. Przez całe życie miała dobrego i kochającego tatę, a teraz... teraz bardzo jej go brakowało. Nie sądziła, by kiedykolwiek dało wyrosnąć się z potrzeby posiadania rodzica.
***
-Gdybyś mogła zażyczyć sobie czegokolwiek...
Mocniej wtuliła się w jego tors i złożyła krótki pocałunek na jego piersi, unosząc w górę jeden z kącików ust. Gdyby mogła zażyczyć sobie czegokolwiek, zapewne chciałaby być z nim do końca. Tak jak teraz.
-Chciałabym dostać czekoladę, w której każda kostka smakuje inaczej.
-Wtedy nie musiałabyś stać półgodziny przed półką z czekoladami w sklepie-zauważył z zamyśleniem Draco.
-Tak-pokiwała głową, wciąż przylegając do jego ciepłego ciała. Ona wciąż czuła jak przemarza do kości. Nie powinna iść pieszo do domu w taką pogodę.
-To sensowne marzenie.
-A ty?-zapytała, unosząc głowę.
-Moja własna wytwórnia masła orzechowego-zamruczał, oplatając ją swoim ramieniem. -Byłoby super-stwierdził, na co Hermiona zachichotała, sięgając dłonią do jego włosów. Kochała wplątywać w nie swoje palce.
-Chyba masz gościa-zauważył chwilę potem Draco, który z delikatnym uśmiechem spojrzał za okno. Dziewczyna spojrzała na szarą płomykówkę, która stojąc na wąskim, zaśnieżonym parapecie, stukała dzióbkiem w oszronioną powierzchnię szyby.
Draco wpuścił sowę do środka,a ona z niecierpliwością odwiązała kopertę od jej chudej, obdarzonej w długie pazurki nóżki.
-Od kogo to?-spytał obojętnie Draco, mimo swojego braku zainteresowania zerkając jej przez ramię. Wzruszyła ramionami i wysunęła z koperty złożoną na pół kartkę. Otworzyła ją, a potem zamarła, wgapiając się w ruchomą fotografię.
***
Usta tego faceta przylgnęły do jej warg jeszcze raz i jeszcze raz, a on z otępieniem katował się tym widokiem, nieświadomie mocniej zaciskając palce na fragmencie pościeli w jej pokoju. Miał wrażenie, że jest skończony. Że to koniec i że go zniszczyła. Że nie mieli już szans, bo to co zrobiła, było dla niego ciosem nie do zniesienia.
-Co to jest?-zapytał wreszcie, a to jak wypruty z emocji był jego ton, przeraziło go mocniej niż fakt, że po tym co zobaczył, nie jest wstanie sprecyzować swoich uczuć. Czuł pustkę. Cholerną i nieznośną pustkę.
-Ja...-zaczęła po dłuższej chwili milczenia, zastygając w bezruchu, gdy poczuła na swoim karku jego oddech. Zacisnęła powieki i odgoniła łzy, czując jak ze stresu zaczyna boleć ją brzuch. Nie miała pojęcia co zrobić, by jej uwierzył. -Ja chciałam ci powiedzieć już...
-Powiedzieć, że mnie zdradzasz?
Odwróciła się momentalnie, dokładnie wtedy, gdy usłyszała to absurdalne pytanie.
-Nie zdradzam cię-zaprzeczyła szybko. Niestety, w jego przekonaniu, za szybko.
-Nie rozumiem, czemu...-zaciął się i spuścił głowę z zamyśleniem i frustracją przejeżdżając dłonią po delikatnym zaroście na swojej szczęce. Zacisnęła zęby. Nie zasługiwał na to. Był zbyt wspaniały i dobry, by przeżywać coś takiego.
Jej serce rozdzierało się na kawałki za każdym razem, gdy jego zamierało z goryczy i niezrozumienia.
-Poważnie Draco, pocałował mnie z zaskoczenia, zaraz po tym oberwał z liścia-zaczęła się tłumaczyć, nie do końca przekonana, czy tylko się nie pogrąża.
-No nie wiem-westchnął, odwracając swoje spojrzenie. Nie mogła tego znieść.
-Czemu mi nie ufasz?-spytała.
-Dlatego?-wskazał palcem na fotografię, którą zaciskała teraz mocno w swojej dłoni.
-Draco...
-Kurwa, nie Draco-warknął, co nieco ją zabolało, bo od dawna nie zwracał się do niej w taki sposób. Wstał z łóżka i maniakalnym gestem zmierzwił swoje jasne włosy, znów przeklinając. Patrzyła jak ze złością przemierza jej pokój, a potem zaciska dłonie w pięści, najpewniej powstrzymując się przed rozwaleniem czegoś.
-Nie zdradziłam cię-powtórzyła, ale na nic się to zdało. Zirytowała go mocniej.
-Pocałował cię!-podniósł głos, na co przymknęła oczy i cicho westchnęła.
-Nie wiedziałam, że to zrobi.
-Nie sądzę-uciął jej ostro, a ona się skrzywiła, bo rzeczywiście może powinna to z niego odczytać. Mogłaby jednak przysiąc, że kiedy ich usta się złączyły, wszystko w niej zamarło z przerażenia, konsternacji i szoku.
-Kim on jest?-zapytał po chwili milczenia. Jego ton wciąż był surowy. Wściekły i przepełniony furią. Chyba już nie było mu smutno. Teraz deptała po jego dumie. Zirytowało ją to, dlatego wstała z łóżka i stanęła naprzeciwko niego, splatając ręce na piersi.
Już nie czuła się winna. Nie kiedy, darł się na nią, chociaż powiedziała mu, że go nie zdradzała. Po prostu powinien jej uwierzyć.
-Moim szefem.
-Nie no kurwa świetnie-rzucił ironicznie, obrzucając ją wściekłym spojrzeniem. Mogłaby przysiąc, że w tym momencie w jego oczach zabłysła nienawiść, ale ta reakcja była tak nieprawdopodobna, że wolała ją na razie odrzucić.
-Nie chciałam, żeby to robił.
Wywrócił oczami, bo tak, to to akurat miało znaczenie.
-Zabiję go-syknął pod nosem, ale ona doskonale go usłyszała, prychając pod nosem.
-Dałam mu w twarz i to wystarczy. Poradzę z nim sobie.
Spojrzał na nią z żądzą mordu w oczach, uśmiechając się ironicznie.
-Tak, w to to akurat nie wątpię.
-Jesteś bezczelny-stwierdziła ze złością. -Jak możesz sądzić, że ja i on...
-Masz to zdjęcie-zauważył poważnie, na co ona wydała z siebie ciężkie westchnięcie.
-Nie rób z siebie idioty i niech wreszcie do ciebie dotrze, że to on mnie pocałował i nie trwało to dłużej niż kilka sekund, bo mu przyłożyłam!
-Nie robię z siebie idioty-zaprzeczył ostro. Uważał, że naprawdę ma podstawy, by być na nią złym.
-Robisz z siebie chorobliwego, zaborczego psychola, który jest idiotą-stwierdziła odważnie, na co podszedł do niej bliżej, mierząc rozwścieczonym spojrzeniem.
-Nie mam prawo być zły o to, że całowałaś się z innym?-zapytał bezwzględnym, zimnym tonem, przyprawiając ją o ciarki na plecach.
-Oczywiście, że masz-stwierdziła, kiwając głową. -Ale nie zachowuj się jak jakiś agresywny...
Nagle Draco przerwał jej podniesieniem ręki. Chciał dać jej znak, że powinna siedzieć cicho, ale ona odskoczyła do tyłu, myśląc, że chciał ją uderzyć.
-Woah-nie potrafił tego skomentować. Nieco złagodniał, wciąż nie potrafiąc otrząsnąć się z szoku. Nigdy by jej tak nie skrzywdził. Odchrząknął, próbując udawać, że to się nie wydarzyło, ale jej reakcja wypaliła w jego sercu dziurę. -Zastanówmy się kto ci wysłał to zdjęcie-zaproponował, spuszczając głowę.
***
Siedziała na kanapie, przyglądając się swojemu chłopakowi z ponurym wyrazem twarzy. Wiedziała, że długo jej tego nie wybaczy, ale ona również miała do niego żal i potwornie się z tym czuła. Nienawidziła się z nim kłócić. Nienawidziła tego jak teraz zaciskał szczękę i marszczył brwi, w skupieniu nad czymś myśląc. Umarłaby, gdyby pewnego dnia z nią nie wytrzymał i po prostu ją zostawił. Zastanawiała się, czy to w tej chwili rozważał.
-To Teodor-powiedział w końcu, odrzucając dotychczasowo zaciskaną w swych dłoniach fotografię na ziemię. Nie rozumiała czemu ciągle się jej przygląda, ale odetchnęła z ulgą, kiedy wreszcie oderwał wzrok od niej całującej się z Ravenem. Osobiście wzdrygała się za każdym razem, gdy widziała jak jego usta naciskają na jej rozwarte z zaskoczenia wargi.
-Co?-zapytała, wyrywając się z zamyślenia. Draco od jakiegoś czasu przyglądał się jej uważnie, z nieodgadnionymi, błyszczącymi oczami, a ona zagryzała wnętrze policzka za każdym razem, kiedy to robił.
-Nie wrócisz więcej do ministerstwa.
-Co?!-powtórzyła tępo, tyle, że tym razem nieco głośniej. Była delikatnie mówiąc oburzona.
-On cię obserwuje, Hermiona-wzniósł oczy ku niebu i westchnął, jakby przyszło mu rozmawiać z idiotką. -Nie bądź głupia, nie próbuj...
-Nie zabronisz mi...
-Robisz to dlatego, że tak uwielbiasz swoją pracę i chcesz ciągnąć swoją karierę, czy może raczej ze względu na niego?!-syknął ze złością, wskazując palcem na fotografię, teraz leżącą pod stolikiem do kawy nieopodal kanapy, na której siedzieli.
-A ty? Uważasz, że serio coś mi grozi, czy może jesteś zazdrosnym dupkiem?-zapytała, krzyżując ręce na piersi. Zadarła głowę do góry i zmierzyła go nieugiętym spojrzeniem.
-Już ci groził. Wiesz na co go stać-jęknął, zbyt sfrustrowany, by silić się na spokojne wytłumaczenie.
-Gdyby chciał mnie zabić, to już by to zrobił-wzruszyła ramionami. Może rzeczywiście nie warto było się narażać, ale lubiła swoją pracę, a poza tym chciała zrobić mu na złość. Możliwe, że w normalnych warunkach, gdyby się nie pokłócili, przystałaby na jego decyzję.
-Albo po prostu się tobą bawi-podsunął ze złością. -Kurwa, Hermiona, już tam nie wrócisz, to nawet nie podlega dyskusji.
Zaśmiała się ironicznie, wstając z kanapy.
-Nie będziesz mi mówić co mam robić.
-Przekonamy się?-spytał, również wstając. Zmierzył ją wyzywającym spojrzeniem, a potem uczynił w jej stronę kilka kroków, wciąż nie przestając patrzeć jej w oczy.
-Jesteś zarozumiałym dupkiem, nie będę z czegoś rezygnować tylko dlatego, że ty tak chcesz.
-Lepiej być zarozumiałym dupkiem niż taką...-ugryzł się w język nim zdążył jej ubliżyć, za co była mu wdzięczna, bo w tym momencie była na niego tak zła, że z pewnością rzuciłaby się na niego.
-No dalej, powiedz to-podpuszczała go, zadzierając głowę do góry. Mocno zaciskała szczękę i marszczyła brwi, jak gdyby za moment miała go uderzyć.
Przez moment wyglądał tak jak gdyby naprawdę zamierzał wykrzyczeć jej w twarz, że zachowuje się jak suka, ale dzielnie powstrzymał te słowa, po prostu wplątując palce w jej włosy i przyciągając ją do siebie, mocno napierając na jej usta. Z wściekłością i rozemocjonowaniem całował jej wargi, próbując zrzucić z nich całe napięcie i złość. Nie chciał się z nią kłócić.
Odetchnął z ulgą, kiedy wreszcie oddała pocałunek, splatając dłonie na jego karku. Cieszył się, że mimo wszystko potrafili dojść do porozumienia. O ile coś takiego, można nazwać porozumieniem. Tak właściwie, nic sobie nie wyjaśnili.
-Jestem zazdrosny-przyznał szepcząc, kiedy przycisnął ją do ściany. Jego usta zjechały na jej szyję, a dłonie na uda, co zmusiło ją by oplotła go nogami w pasie.
-Nie masz o co-stwierdziła, dobierając się do wierzchu jego koszulki.
-Jesteś moja-oznajmił dziwnie ochrypłym głosem, zerkając jej prosto w oczy. Jej brązowe, duże tęczówki błyszczały teraz, przyglądając mu się z ekscytacją.
Pewnie skinęła głową.
-Kocham cię, Draco.
-------------------------------
Cześć!
Kolejny rozdział za nami, a ja przepraszam za to co tu się dzieje. Coraz ciężej pisze mi się to opowiadanie i po prostu nie chce się zmuszać. Mam nadzieję, że treść jest więc znośna xD
Życzę wam wszystkim wesołych świąt!
I zapraszam do komentowania.
Kocham was misiaczki :*
Witaj. Czytam Twoje opowiadanie od początku, ale jak do tej pory go nie komentowałam. Bardzo mnie wciągnęło od pierwszych rozdziałów, ale ostatnio (nie zrozum mnie źle) jest pewien powtarzalny schemat - kłócą się, rozstają, znowu się schodzą i tak ciągle. Brakuje mi jakiejś dynamicznej akcji zmierzającej chociażby do rozwinięcia wątku Teodora. Mam świadomość, że relacja Draco i Hermiony jest bardzo skomplikowana, ale takie ciągłe chodzenie koło siebie i odrobinkę naciąganie całej akcji troszeczkę przynudza. Rozdziały opowiadania czyta się z ogromną przyjemnością, ale te ostatnie naprawdę się przeciągają w mojej opinii. Ale to tylko takie moje odczucie na temat historii, na pewno pozostanę tutaj aż do jej zakończenia bo jest świetna.
OdpowiedzUsuńZnośna? Nie wiem, czy to już pisałam, ale to opowiadanie jest jednym z moich ulubionych, naprawdę. Jest takie inne i prawdziwe. Tu bohaterowie mierzą się z codziennymi problemami, tak jak w tym rozdziale; namolny szef, intrygi, zazdrość. A najpiękniejsze jest to, iż mimo tego znajdujesz miejsce również na magię. Podsumowując coś wspaniałego <3
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Uwielbiam tego bloga. Naprawdę ♡
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Rozmowa Draco z Lucjuszem sprawiła, że nawet zaczęłam go lubić.
OdpowiedzUsuńTo co wydarzyło się po tym nieszczęsnym pocałunku było idealnie i świetnie oddawało charakter Draco.
Życzę dużo weny i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam :)
They didn't want to get older
We make our own sense...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŁooooooooo... jeszcze brakuje Stelli xD już się bałam, że znowu się rozstaną, ale na szczęście nie zrobiłaś mi tego ❤ nieźle się porobiło przez Ravena, no i jeszcze kolejny powrót Teodora... no powiem Ci, że umiesz sprawić, żeby adrenalina podskoczyła. Weny moja droga weny Ci życzę ;***
OdpowiedzUsuńZajebisty
OdpowiedzUsuńPisz dalej
Świetny! I jakie zakończenie. Nawet mi zaczęły się udzielać ich emocje. I ten pocałunek! Podobało mi się... <3 Pozdrawiam serdecznie. Życzę udanego Sylwestra, szczęśliwego Nowego Roku i spełniania wszystkich marzeń.
OdpowiedzUsuń~Madzik
Bella Fantastica
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie! Chłonęłam każde słowo (i to dosłownie! :) ), bardzo lekki masz styl pisania, a co podziwiam, bo sama niestety tego daru nie posiadam. Dodaję do obserwowanych i czekam na kolejne rozdziały :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńwww.misty-symphony.blogspot.com
jezusie, budzi we mnie caly czas tak sprzeczne emocje...
OdpowiedzUsuńbie moge normalnie fukncjomowac po takiej dawce jaka jest jeden rozdzial oh