Ten tydzień minął jej zaskakująco szybko. Skupiając się na najważniejszych pracach, jakimś cudem dotarła do końca września bez zbędnych załamań nerwowych, ataków paniki albo kłótni z przyjaciółmi. Funkcjonowała tak, jak każdy człowiek, wykonywała niezbędne czynności, uśmiechała się, rozmawiała i wyglądała na zadbaną, ale to co było na zewnątrz nieporównywalne było z tym co działo się w środku. Tak, tłumiła gnębiące ją wyrzuty sumienia, starała się słuchać Ginny, nie obwiniać się o los swoich rodziców, uciekać myślami gdzie indziej, kiedy tylko zbliżyła się do tematu tabu, ale to nie było takie proste. Gdzieś tam, wiedziała, że nie postępuje właściwie.
-Jesteś gotowa?-Ginny szybko wkroczyła do pokoju, stukając o drewniany parkiet obcasami swoich wysokich, czarnych szpilek. Obciągnęła w dół beżową, zwiewną sukienkę, a potem posłała przyjaciółce pośpieszny uśmiech, stając przed lustrem w jej pokoju i związując rude włosy w ładnego, luźnego koka.
-Tak, już prawie-Hermiona westchnęła cicho, a potem zasunęła suwak swojej sukienki i przesunęła swoje falowane włosy na jedno ramię, ukazując fragment swojego nagiego ramienia. -Na dworze jest zimno?-spytała, z zamyśleniem stwierdzając, że nie ma czego włożyć aby było jej ciepło i jednocześnie pasowało do sukienki, którą ma już na sobie.
-Nie, nie tak bardzo-odparła nieprzytomnie Ginny, a potem wyciągnęła szminkę z jednej z szuflad w komodzie, i przejechała nią po swoich pełnych wargach, z uwagą wpatrując się w swoje odbicie.
-Caitlyn też idzie?-Hermiona z rezygnacją usiadła na łóżku i ze znudzeniem zaczęła stukać czubkiem płaskiego buta o podłogę.
-Tak, powinna wpaść...-oznajmiła z lekką ekscytacją dziewczyna, jeszcze raz poprawiając swoje włosy.
-Przyjdzie z Lucjuszem?-Hermiona uniosła w górę jedną brew, nerwowo przygryzła dolną wargę i zacisnęła palce na materiale pościeli, w duchu błagając by ojciec Dracona pozostał w domu. Nie wyobrażała sobie Lucjusza Malfoya skaczącego w rytm muzyki w jakimś młodzieżowym, nocnym klubie. O Merlinie, to by było okropnie niezręczne.
-Nie wygłupiaj się-Ginny zaśmiała się beztrosko, a potem zarzuciła małą torebkę na ramię i rzuciła jej wyczekujące spojrzenie. -Idziemy?
-Nie wiem czy to dobry pomysł-stwierdziła w końcu Hermiona, a potem bez zbędnego entuzjazmu podniosła się z łóżka i spojrzała na przyjaciółkę z nieprzekonaniem. -To znaczy Ginny, będziesz tam ty, Caitlyn i twój tajemniczy chłopak, a ja... wydaje mi się, że ja tam nie pasuję-przyznała smutno, a potem odetchnęła ciężko i odwróciła wzrok, widząc to domagające się głębszych wyjaśnień spojrzenie Ginny. Nie chciała jej tłumaczyć, że ostatnio nie czuje się dobrze w niczyim towarzystwie, jej samoocena gwałtownie zjechała w dół, a do tego czuła potworne wyrzuty sumienia, z powodu imprezowania, podczas gdy jej rodzice leżą bez zmysłów w szpitalu.
-Och, przestań wygadywać takie głupoty-Ginny uśmiechnęła się i mocno ją przytuliła, gładząc delikatnie po plecach. -Nie możesz wystawić mnie w ostatniej chwili-zaśmiała się, a potem szybko odsunęła i ruszyła w stronę drzwi, rzucając jej ponaglające spojrzenie. -Chodź, niedługo będziemy spóźnione.
***
Klub był mugolski, ale ponieważ ulokowany był całkiem niedaleko ulicy Pokątnej, czarodzieje bawili się w nim bardzo chętnie, nie ujawniając przy tym swojej tożsamości zwykłym ludziom. Można tu było spotkać niezliczoną ilość niecodziennych i skomplikowanych osobowości, zaznać prawdziwej zabawy, albo skosztować wykwintnych, oryginalnych drinków. Kiedy razem z Ginny stanęła przed tym właśnie klubem, nie była zdziwiona. To takie typowe dla jej przyjaciółki. Przychodzić w miejsce pełne szumu, głośnych dźwięków muzyki, ludzi ubranych w sposób szokujący, ale i ciekawy, godny pozazdroszczenia, uwagi, sensacji.
-Ginny! Hermiona!-Caitlyn przepchnęła się przez tłum oczekujących na wejście do klubu ludzi, obdarzając je niesamowicie szerokim uśmiechem. Bez słowa rzuciła się im w ramiona, a potem mocno przyciągnęła do swojego ciała, zmuszona nieco przygiąć przy tym kolana, bo szpilki czyniły z jej już i tak wysokiej osoby, jakiegoś półolbrzyma. Hermiona jęknęła cicho, kiedy jej głowa została przyciśnięta do piersi brunetki, a potem odsunęła się i z niezadowoleniem skarciła za to, że dobrała do sukienki płaskie buty. Teraz zapewne nie sprzedadzą jej w klubie nawet drinka, bo wezmą ją za jakiegoś dzieciaka. Westchnęła ciężko, a potem przeklęła swoje 160 centymetrów wzrostu i splotła ręce na piersi wznosząc oczy ku niebu.
-Więc... Kiedy poznamy twojego ukochanego, Ginny?-spytała z ekscytacją Caitlyn, zarzucając swoimi długimi, ciemnymi włosami. Były takie zadbane, nawet wiatr, nie był wstanie zniszczyć ich nienagannego ułożenia.
-Powinien już być, spóźnia się-mruknęła nieco zestresowana dziewczyna, kiedy dotarło do niej, że chłopaka jeszcze nie ma. Potarła dłońmi swoje ramiona, a potem zmarszczyła brwi i spojrzała niepewnie na swoje przyjaciółki. -Myślicie, że mnie wystawi?-spytała, domagając się ich pocieszenia.
-Ciebie?-Caitlyn zaśmiała się sztucznie, mocno przytulając rudowłosą. -Kto by cię chciał wystawić kochanie? Jesteś śliczna!-zapewniła ją, na co Hermiona mimowolnie wywróciła oczami.
-To niewykluczone. Umawiasz się z Ślizgonem-przypomniała jej chłodno Hermiona, nie mogąc się po prostu powstrzymać. Miała za sobą ciężki tydzień, a towarzystwo Caitlyn działało na nią toksycznie.
-Ty jakoś spotykasz się z Draconem-odparła Ciatlyn, ubiegając Ginny, która spojrzała na przyjaciółkę z zaskoczeniem i oburzeniem.
-No właśnie-Hermiona wzruszyła ramionami, jakby fakt ten był nie dość, że prawdziwy, to jeszcze godny nonszalanckiego potraktowania. -Zastanawiałaś się kiedyś, Ginny, co może za sobą pociągnąć to twoje spotykanie się ze Ślizgonem?-spytała złośliwie, nie poznając samej siebie. Była jednak wściekła. za to jak inni ją traktują. Na każdym kroku spotykała się z jednym, wielkim niezrozumieniem.
-O co ci chodzi?-zaskoczona Ginny podniosła ton i rzuciła jej piorunujące spojrzenie, jednak zanim zdążyła dodać coś jeszcze, ktoś podszedł do niej od tyłu, objął w talii, a potem pocałował w policzek i uśmiechnął się do pozostałych, witając się z rudowłosą krótkim Hej!.
-O.Mój.Boże-Hermiona wytrzeszczyła oczy i zastygła w zaskoczeniu, podczas gdy Caitlyn rzuciła się na chłopaka i zaczęła piszczeć oraz wrzeszczeć, zapewniając go, że poznanie go to czysta przyjemność. -Wow-dodała jeszcze kiedy Ginny z równym zachwytem odwróciła się do niego i rzuciła na szyję, łącząc ich usta w obrzydliwie długim i namiętnym pocałunku.
Nagle ktoś podszedł do niej i niepewnie pochylił nad jej uchem. Nie musiała patrzeć kim jest ta osoba. Rozpoznała ten zapach, to dziwne uczucie ekscytacji, które nagle oblało całe jej wnętrze kiedy tylko się zbliżył.
-Udawaj, że to nic niezwykłego.
Draco był tu. Był tu i z jakiegoś niezrozumiałego powodu cieszyła się, bo miała wrażenie, że to jedyna osoba, która naprawdę jest wstanie zrozumieć to, co w tym momencie czuła.
-Blaise Zabini-wysyczała z szokiem i niezrozumieniem, odwracając się w jego stronę i patrząc mu w oczy z tym typowym błyskiem, oznajmiającym mu, że nie godzi się na to, co rozgrywa się przed jej oczami. -To jest kur... To jest Blaise Zabini!-rzuciła ze złością, jakby oskarżając go o to, że jego znajomy ze szkoły umawia się z jej najlepszą przyjaciółką.
-Tak, ja też byłem zaskoczony kiedy się o tym dowiedziałem-przyznał, wywracając oczami. -Musiałem przyjść-dodał po chwili, widząc jej nierozumiejące spojrzenie. -Chciałem być pewny, że wszystko u ciebie okey.
-Tak, cóż...-odetchnęła ciężko i rzuciła krótkie spojrzenie, gdzie Ginny i Blaise ślinili się ku wyraźnej uciesze i rozczuleniu Caitlyn. -Radzę sobie-powiedziała z rezygnacją, a potem zatrzymała spojrzenie na jego ubraniu. Wyglądał naprawdę dobrze w zwykłych czarnych spodniach i białej koszulce. Prosto, ale niezwykle przystojnie i pociągająco... Momentalnie zdzieliła się mentalnie w twarz za to stwierdzenie, a potem ze skrępowaniem oplotła się ramionami, dostrzegając na sobie jego skanujący wzrok. Nagle w zwykłej, granatowej sukience bez ramiączek poczuła się przy nim nago.
-Idziemy?-spytała na co on skinął głową i ruszył za nią, w stronę wejścia do klubu.
***
Muzyka była nieprawdopodobnie głośna. Czuła jak wraz z mocnymi basami podskakują jej wszystkie wnętrzności. Zewsząd otaczały ją rozszalałe i spocone, ocierające się o siebie ciała, a w powietrzu unosił się zapach alkoholu. Jednym słowem było duszno, tłoczno, a do tego znajdowała się w tym miejscu w najwspanialszym towarzystwie na całym wielkim świecie.
-Napijesz się?-Malfoy zapytał głośno, próbując przekrzyczeć muzykę, a ona szybko pokiwała głową, uprzednio obiecując sobie, że nie może się upić. Owszem, nie była wstanie wytrzymać tutaj na zupełnie trzeźwo, ale nie było mowy, że po raz kolejny wymusi na Malfoyu jego opiekę, albo co gorsza, porzyga mu się na buty.
Chłopak zniknął gdzieś w tłumie, podczas gdy ona patrzyła jak reszta jej znajomych przechodzi przez szerokie, klubowe wejście. Ginny uwieszona była na szerokim ramieniu Blaise'a, a Caitlyn skakała wokół nich nawijając o czymś z szerokim, pełnym podekscytowania uśmiechem.
-Pojawił się Draco, a ty już nas zostawiasz?-zaświergotała zadziornie Caitlyn. Ugh, ile by dała, żeby Malfoy wrócił już z jej drinkiem. Mogłaby go wtedy wylać na tę jej obrzydliwą, czerwoną sukienkę...
-Tak jakoś wyszło-westchnęła ciężko i odwróciła wzrok, próbując odnaleźć go w tłumie. To dziwne, ale naprawdę zdecydowanie lepiej czuła się w jego towarzystwie.
-Muszę do łazienki-wtrąciła nagle Ginny, zwracając na siebie ich uwagę. Odsunęła się od ramienia Blaise'a i spojrzała wyczekująco na resztę dziewczyn, wymownie unosząc w górę brwi. -Pójdzie ktoś ze mną?
-Pewnie, muszę poprawić makijaż-Caitlyn jak na komendę zaczęła poprawiać włosy i grzebać w swojej małej torebeczce, szukając zapewne kosmetyczki.
-Nie, dzięki-odparła w tym samym czasie Hermiona, wnosząc oczy ku niebu. Miała świadomość, że wychodzi na sukę, że swoim niemiłym zachowaniem sprawia Ginny przykrość, bo przyjaciółce prawdziwie zależało na tym spotkaniu, ale naprawdę nie potrafiła inaczej. Niezręcznie przestąpiła z nogi na nogę, a potem rzuciła Ginny wymuszony uśmiech, próbując zatuszować, że nic nie jest dobrze. -Idźcie beze mnie.
[...]
-Ginny opowiadała mi wiele o tobie-powiedział Blaise, kiedy nie przemyślawszy uprzednio swojej sytuacji, została z nim sama. Mogła iść do tej łazienki razem z Caitlyn...
-Yyy tak?-zaskoczona uniosła w górę jedną brew i przeczesała palcami włosy, krzywiąc się kiedy jakaś skacząca dziewczyna, popchnęła ją niechcący do przodu. Nie było to nic groźnego, z pewnością, nie wywróciłaby się, ani nie straciła równowagi, ale Blaise nie powstrzymał się od sięgnięcia dłonią do jej ramienia. Pomógł jej się ustabilizować, a potem uśmiechnął się i zaczął poruszać w rytm głośnej, klubowej muzyki, mimochodem mierzwiąc dłonią swoje ciemne włosy.
-Ty i ona jesteście ze sobą blisko?-spytał, kiedy nie wiedząc co robić zbliżyła się do niego i zaczęła zwyczajnie tańczyć.
-Tak-potwierdziła, nie wiedząc czemu miałaby mu się zwierzać i opowiadać jak to w ostatnim czasie ona i Ginny oddaliły się od siebie. -A ty? Jak długo jesteście razem?
-Od kliku tygodni-przyznał, delikatnie się uśmiechając. -Ginny to...-zamyślił się, kiedy na jego twarzy pojawił się błogi wyraz. -Ona jest wspaniała-powiedział, co nieco uspokoiło Hermionę. Wyglądało na to, że ci dwoje rzeczywiście darzyli się specjalnym uczuciem.
-Tak, to niezwykle wspaniała osoba-potwierdziła i uśmiechnęła się, w duchu przeklinając niekomfortową sytuację, jaka wytworzyła się między nią a Blaise'm. Wydawał się być miły, naprawdę sympatyczny, ale gdzieś tam, w głębi duszy, nie potrafiła tak po prostu wyluzować się w jego towarzystwie.
-Może kiedyś wyskoczymy gdzieś w trójkę?-zaproponował na co ona momentalnie się rozpromieniła. Czy on jej proponował spotkanie bez Caitlyn?
-Brzmi fajnie-przyznała i uniosła ręce do góry, bo muzyka zrobiła się żywsza i wymagała nieco więcej niż zwykłego poruszania biodrami.
-Wow, super tańczysz-skomplementował, oblizując wargi Blaise, na co ona uśmiechnęła się pod nosem i odwróciła wzrok. Serio? To było beznadziejne. Gdyby tylko ludzie wiedzieli co myśli... Ostatnio coraz częściej łapała się na udawaniu pozytywnych emocji.
-Chcesz zobaczyć więcej?-uniosła w górę jedną brew i przybrała na twarz ten zadziorny wyraz, czując, że Blaise wcale nie jest tym za kogo się podaje. Gdyby rzeczywiście kochał Ginny, nigdy nie mówiłby do niej w taki sposób.
Patrzyła jak chłopak z zadowoleniem uśmiecha się pod nosem, a potem rozgląda się po klubie, upewniając, że nikt niepowołany ich nie zobaczy. Była zaskoczona, kiedy gwałtownie przyciągnął ją do siebie, uprzednio lokując swoje dłonie na jej talii. Nie spodziewała się, że będzie aż tak odważny, zwłaszcza, że jego dziewczyna mogła pojawić się przy nich w każdej chwili. Była wściekła, bo wiedziała, że ten dupek nie zasługuje na jej najlepszą przyjaciółkę, ale zarzuciła ręce na jego szyję i zaczęła tańczyć nieco śmielej, niby przypadkiem ocierając się o jego ciało. Chciała sprawdzić jak daleko się posunie i nie potrafiła ukryć satysfakcji kiedy zaczął sunąć nosem po jej odkrytej szyi. To tylko utwierdzało ją w świadomości, że Ginny wybrała źle, że Blaise jest jednym z najgorszych wyborów jakich dokonała. Nagle jego dłonie z talii zjechały na jej biodra, a potem pośladki.
-Co z Ginny?-spytała urywanym oddechem, bo tańczenie było męczące, ale chłopak zinterpretował jej jęk inaczej. Z szerokim uśmiechem przejechał językiem po jej szyi, a potem odparł, uprzednio delikatnie przygryzając jej skórę:
-Widzisz tu gdzieś Ginny?
Och, to było naprawdę okropne. Hermiona zamrugała szybko, nieco zaskoczona tą okrutną odpowiedzią i mimowolnie straciła chęci do tej gry, gdy uświadomiła sobie jak beznadziejnej osobie pozwala trzymać się w ramionach. Przestała tańczyć, jednak zanim zdążyła odsunąć się od chłopaka, zrobił to za nią ktoś inny. Poczuła jak silna dłoń zaciska się na jej ramieniu i przysuwa ją do tyłu, mocno wbijając palce w odkryty obojczyk. Pożałowała, że miała na sobie sukienkę bez ramiączek, wiedząc, że nieco bardziej zakrywające ubranie, zapewne zmniejszyłoby ból. Uderzyła plecami w czyjąś twardą klatkę piersiową i już nie miała wątpliwości, kto stoi za jej plecami. Wywróciła oczami i głośno wciągnęła powietrze przez nos. Zapowiadało się, na to, że wieczór nie skończy się przyjemnie, ale szczerze mówiąc nie żałowała tego. Musiała się wyżyć.
-Co ty robisz, Zabini?-Malfoy warknął w stronę Blaise'a ze złością, jednocześnie wciskając jej w ręce jakiegoś niebieskiego drinka. Cóż, zaskakujące. Wnioskując z burzliwości jego tonu, liczyła raczej na to, że rozbije jej go na głowie.
-Przerwałeś nam taniec, Draco-nonszalancki głos Blaise'a trochę ją zaskoczył. Jakim cudem ten człowiek jest tak miły i sympatyczny w obecności Ginny?
-Och, to był taniec?!
-Malfoy-gwałtownie odwróciła się w jego stronę i wsparła wolną dłoń na jego piersi, z lekkim niepokojem zerkając mu w oczy. -Przestań-powiedziała cicho, a przynajmniej na tyle cicho, by było to zrozumiałe w dudniącym od zagłuszającej muzyki klubie.
Chłopak jednak nie patrzył na nią. Jego wzrok, pełen wściekłości i skrajnej irytacji, utkwiony był w Blaise'ie, który natomiast chyba rozpierany był przez triumf, bo oprócz szerokiego uśmiechu nie zdobył się już na nic więcej.
-Hej! Co się dzieje?-radosny głos wyrwał ją z otępienia. Odwróciła się i zobaczyła jak roześmiana Ginny podchodzi do nich i wiesza się na ramieniu swojego chłopaka, szeroko się do wszystkich uśmiechając.
Hermiona rzuciła spanikowane spojrzenie w stronę Malfoya, błagając go w myślach, by nie powiedział nic głupiego. Ginny nie mogła nic wiedzieć.
-Zaraz wracamy-powiedziała szybko, a potem złapała blondyna za rękę i pociągnęła go w stronę łazienki, nim ktokolwiek mógł zadać im jakieś pytanie.
***
Korytarz prowadzący do łazienek był znacznie cichszy i bardziej opustoszały od parkietu, na którym tłumiły się tańczące osoby. Oprócz jakiejś pary pożerającej się przy ścianie na drugim końcu holu, Draco i Hermiona znajdowali się tutaj sami, obydwoje roznoszeni przez tłumiące się w nich emocje.
Dziewczyna zdążyła już w drodze tutaj opróżnić swojego drinka i odstawić go na jeden z licznych stolików; alkohol krążył w jej żyłach i dodawał odwagi, podczas gdy Draco zdawał się być spokojny, w pełni przygotowany na to, co zamierzają sobie powiedzieć. Nieco wkurzony, ale wciąż opanowany, doprowadzając ją tym zachowaniem do najczystszej postaci furii.
-Nie możesz nikomu powiedzieć-zażądała w końcu, na co on uśmiechnął się z powątpiewaniem i oparł z obojętnością o ścianę korytarza, rzucając jej wyzywające spojrzenie.
-Powiedzieć o czym?-dopytywał się z zadziornie uniesioną brwią, najwyraźniej czerpiąc korzyść z tego, że dziewczyna jest od niego w jakimś stopniu uzależniona.
-Że ja i Blaise...-zacięła się i odwróciła wzrok, skrępowana tym, że takie słowa mogłyby w ogóle kiedykolwiek wyjść z jej ust.
-Że wy co?-złośliwy uśmiech pojawił się na twarzy Malfoya, podczas gdy ona szukała jakiegoś poprawnego sformułowania na to co ona i Blaise wyprawiali na parkiecie. Po chwili jednak zrezygnowana i wściekła dała sobie spokój z określeniami i tłumaczeniem się przed kimś pokroju Malfoya. Oczywistym było, że on na koncie miał już nie takie wyczyny.
-O co ci chodzi, co?!-warknęła z irytacją i niezbyt delikatnie uderzyła otwartymi dłońmi w jego klatkę piersiową. Prowokacyjnie uniosła w górę brwi i zmrużyła groźnie oczy, rzucając mu wyzywające spojrzenie. -Teraz masz zabawę z tego, że złamiesz serce mojej przyjaciółce?!
-Och chyba się przesłyszałem-Draco uśmiechnął się smutno, ale zaraz potem przybrał na twarz poważny wyraz i obrzucił ją piorunującym spojrzeniem. -JA złamię jej serce?! Jeszcze chwila i może powiesz, że to JA stałem i obściskiwałem się z Blaise'm na środku parkietu!
-Och, zamknij się, niczego nie rozumiesz-warknęła i przeczesała dłońmi włosy, resztkami sił powstrzymując się przed wyrwaniem ich wraz z cebulkami. -Nie może się dowiedzieć dopóki nie będę pewna, że on...
-On co, Granger?!-zapytał wściekły Malfoy, obdarzając ją oskarżycielskim tonem. -Trzymał ręce na twoim tyłku, lada chwila wpychałby ci język do gardła, a nim byś się obejrzała, skończyłabyś w jego łóżku?
-To nieprawda-zbulwersowana podniosła głos i z podenerwowaniem przygryzła wnętrze swojego policzka, z wściekłością pochodząc bliżej niego. -Nie pozwoliłabym na to-wysyczała prosto w jego twarz, podczas gdy on uśmiechnął się kpiąco i obrzucił ją pogardliwym spojrzeniem.
-Tak?-uniósł brew, udając zaskoczenie. -Sprawiałaś wrażenie takiej łatwiej...
Wściekła podniosła rękę do góry zamierzając go spoliczkować, kiedy ten z wściekłością złapał ją za nadgarstek i szybko obrócił, przyciskając jej plecy do ściany. Teraz to on atakował, to on patrzył ze złością, pochylał się nad nią i miał ewidentną przewagę.
-Co to kurwa było, Granger?-zapytał z irytacją, podczas gdy ona próbowała jakoś mu się wyrwać. -Liczyłaś na to, że przepieprzysz chłopaka najlepszej przyjaciółki?-wysyczał wprost w jej usta, na co ona momentalnie się wzdrygnęła. Próbowała go od siebie odsunąć, ale był zbyt silny. Agresywny i niebezpieczny.
-Jeszcze moment i pomyślę, że jesteś zazdrosny-odgryzła się, bo pomimo niepokoju, wciąż tliła się w niej wściekłość, frustracja i wewnętrzne zagubienie.
-O ciebie?-zapytał, mierząc ją zdegustowanym wzrokiem. -Nie schlebiaj sobie.
Auć.
-Nawet jeżeli, to co?-spytała, udając obojętną, na te raniące słowa. Ostatnio naprawdę miała problemy z samoakceptacją. -Mielibyśmy cudowny seks w klubowej łazience. Jaki masz z tym problem?-uśmiechnęła się złośliwie, obserwując zaskoczenie na jego twarzy, ale trwało to zaledwie moment. Już po chwili jego twarz wyrażała jedynie ironię, perfidną złośliwość i ślizgoński brak jakichkolwiek granic.
-Żaden-wzruszył ramionami i puścił ją, a potem zaczął iść w stronę wyjścia z korytarza. -Widzę, że ty też nie. Będziesz miała coś przeciwko jeżeli powiem Ginny, że masz ochotę przelecieć jej faceta?
-Co?!-zaskoczona rzuciła się za nim, a potem złapała za rękę i mocno szarpnęła w swoją stronę, drąc się na niego z całą swoją wściekłością. -Nie masz prawa tego zrobić, Malfoy!
-To dlaczego to robisz?!-zapytał równie zły, wyrzucając ręce do góry. Jego oczy patrzyły na nią z irytacją, podczas gdy ją nawiedzało coraz większe poczucie frustrującej przegranej.
-Ponieważ...-łzy zalśniły jej w oczach, a głos mimowolnie się urwał, ale nie zamierzała przegrywać. Wszystko, tylko nie znowu upaść. Stłumiła rosnące w jej sercu uczucie bólu, a także powstrzymała płacz, zadarła głowę do góry i mocno zacisnęła palce na cebulkach swoich włosów. -Bo jestem wściekła!-wyznała w końcu, zaczynając szybko chodzić wzdłuż prowadzącego do łazienki korytarza. Jej kroki głośno odbijały się od ścian, mimo dudniącej muzyki. -Nie wiem co próbowałam robić. Ja po prostu...-odetchnęła głęboko i utkwiła wzrok w ścianie, podłodze, brzydkich drzwiach do toalet, we wszystkim, tylko nie jego oczach.
Pociągnęła nosem, a potem gwałtownie przystanęła i oparła czoło o ścianę, ciężko wzdychając. Nienawidziła siebie, nienawidziła ludzi, miała tak bardzo dość wszystkiego co ją otaczało.
-Jestem wściekła na Ginny, bo mnie olała, na Caitlyn, bo ta suka rujnuje wszystko w moim życiu, Harry'ego, który ciągle znika w pracy, Rona, który się poddał, moich rodziców, którzy leżą w pieprzonym Mungu...-zaczęła wyliczać, powoli odwracając się w jego stronę. Łzy niebezpiecznie szkliły się w jej oczach, ale nie zapowiadało się na to, że da im wypłynąć. Ona była wściekła, a wściekli ludzie bywają zdeterminowani, by nie okazywać słabości. -Jestem wściekła na ciebie, Malfoy, bo nigdy nie potrafisz się zamknąć! Zawsze musisz coś skomentować, zawsze wszystko psujesz!-wytknęła mu i niebezpiecznie zbliżyła się w jego stronę, obojętna na to jak niewzruszony przyglądał się jej wybuchowi. -Wkurzasz mnie tym, że za każdym razem kiedy cię spotykam, uświadamiasz mi tylko to jak słaba i bezradna jestem! Zadowolony?! Tak, jestem słaba! Nie radzę sobie kurwa z niczym!
-Ach i to jest ten powód-pokiwał głową z pozornym zrozumieniem, podczas gdy jego ton opływał w jadowitym, raniącym ją sarkazmem. -Wchodzisz do klubu i wpadasz w ramiona tego...
-O co ci chodzi?! Dlaczego to co zrobiłam jest takie okropne?! Nie muszę ci się tłumaczyć z niczego co robię, a ciebie nie powinno to nawet obchodzić!
-Ponieważ, Granger, to jest...-urwał i ze złością przeczesał palcami swoje włosy, ciężko przy tym oddychając. -To jest Zabini-wyjaśnił po krótkiej chwili milczenia, a potem spojrzał na nią niemal błagalnie, zawieszając swój wzrok na jej czekoladowych tęczówkach. -Wszyscy tylko nie on.
Hermiona zaśmiała się pod nosem, a potem pokiwała przecząco głową, nie dowierzając własnym uszom.
-To jest śmieszne-stwierdziła i próbowała odejść, kiedy on gwałtownie złapał ją za nadgarstek i zatrzymał przy sobie.
-Poważnie, Granger, nie zbliżaj się do niego.
Nieco zaskoczona uniosła brwi. Był poważny. Nagle cała przerażająca wściekłość uleciała z niego, a na jej miejscu pojawiła się powaga, pieprzona powaga, która zmusiła ją do stania i przyglądania się mu jak ostatnia idiotka. Już dawno powinna opuścić klub.
-Nie jestem głupia, Malfoy-mruknęła cicho, również nieco ochłonąwszy. Wiedziała co zrobiła i teraz było jej wstyd. -Ani puszczalska-dodała łamiącym się głosem. -Ja tylko...
Wzniosła oczy ku niebu i dzielnie powstrzymała ponownie cisnące się łzy, ciężko przy tym wzdychając. Merlinie, to było upokarzające. Nie chciała, żeby myślał o niej w tych kategoriach. Nie chciała, żeby myślał, że kiedykolwiek zbliżyłaby się do Blaise'a. To był jednorazowy wyczyn. Chciała sprawdzić, czy jest wierny Ginny. Kiedy skomplementował jej taniec, próbowała tylko podchwycić rozgrywającą się akcję, zobaczyć jak daleko jest wstanie się posunąć.
Tak, była wściekła. Tak, w ostatnim czasie robiła dużo niemądrych rzeczy, ale wciąż pozostawała osobą odpowiedzialną, o niezachwianym kręgosłupie moralnym.
-Hej już dobrze...-powiedział cicho Draco, widząc jej nagłą zmianę nastroju. Nagle stała się bezbronna i krucha, tak bardzo niepodobna do wrzeszczącej na niego, wojowniczej furiatki. Niespodziewanie dostrzegł w niej kogoś kto spada w dół niebezpiecznego, skalistego urwiska, a ponieważ jest za późno by złapać ją za rękę i wyciągnąć, potrzeba kogoś kto spadłby razem z nią. Z niezrozumiałych powodów, chciał być tym śmiałkiem. Chciał skoczyć wraz z nią.
Poczuła jak Malfoy oplata ramiona wokół jej talii, a potem bez słowa przyciąga do siebie i zamyka w silnym, tak bardzo potrzebnym jej teraz uścisku, opierając brodę na czubku jej głowy. Cóż, przez ten krótki moment mogła cieszyć się ze swojego niskiego wzrostu.
Odetchnęła ciężko, a potem oparła czoło o jego klatkę piersiową, radząc sobie z płytkim, urywanym oddechem.
-Nie chcę płakać-wyszeptała do siebie, mocno zaciskając powieki. Tak bardzo nie chcę płakać...
-A więc nie płacz-poradził jej prosto Malfoy delikatnym ruchem gładząc jej ramiona. To było urocze. Móc opierać się o ciało kogoś budzącego grozę, uchodzącego za przestępce i złoczyńcę i czuć się przy nim nieprawdopodobnie bezpiecznie.
-Malfoy?-niepewnie uniosła głowę i spojrzała do góry, w jego stalowoszare oczy, które jeszcze niedawno obce, ciskające wściekłością, teraz zdawały się być zupełnie spokojne.
-Tak?-mruknął, dając jej znać, że jej słucha.
-Cieszę się, że tu jesteś-przyznała, bo choć jego towarzystwo niosło ze sobą mnóstwo komplikacji, nerwów, problematycznych sytuacji i kłótni, stało się w jej chaotycznym życiu jakąś stałą częścią, punktem normalności, spokoju, świadomości, że nie ma innego miejsca, w którym powinna być.
***
Cieszę się, że tu jesteś.
Jej, to były cudowne słowa. W momencie kiedy Hermiona wyznała mu tak banalną i niewinną rzecz, uciekła z niego cała złość, którą poczuł w chwili kiedy zobaczył ją razem z Blaise'm. Cała ta frustracja i wkurzenie, wszystko to uleciało z niego, o ironio, niczym za machnięciem czarodziejskiej różdżki.
-Malfoy?-poczuł jak nieco zdezorientowana dziewczyna przybliża się do niego i zarzuca mu ręce na szyje, a potem przygląda mu się z nieodgadnionym wyrazem twarzy, unosząc w górę brwi.
-Co?-spytał, nieznacznie prostując się kiedy tylko go dotknęła. Jej dotyk był rozpraszający.
-Powiedz coś-poprosiła, kiedy w żaden sposób nie zareagował na jej wyznanie, a może raczej, zamiast zbyć jej słowa jakimś uśmiechem, albo krótkim dzięki, jak ostatni kretyn stał i przyglądał jej się z lekko rozchylonymi ustami.
-Ja...
O Merlinie, teraz nawet nie potrafił się poprawnie wysłowić.
-Wszystko w porządku? Długo nie wracaliście-Caitlyn pojawiła się znikąd u boku Hermiony, niby subtelnie odciągając ją od ramion Dracona.
-Co? Och, tak, wszystko okey-roztargniona dziewczyna poprawiła swoje włosy i wygładziła brzeg zwiewnej, granatowej sukienki, nieświadomie przyprawiając tym Dracona o przerażająco nieczyste myśli. Nie mógł jednak nic na to poradzić. Wyglądała tego dnia prześlicznie.
-Razem z Ginny i Blaise'm zastanawialiśmy się, co tak długo robicie w tej łazience-rzuciła z fałszywym uśmiechem Caitlyn, wykonując sugestywny ruch brwiami, a on nie mógł nic poradzić, na to, że po raz pierwszy jej wypowiedź go nie zirytowała. Chciałby pójść z Granger do łazienki. -Swoją drogą, czy Blaise nie jest cudowny?-zapytała, na co zarówno Draco jak i Hermiona odwrócili wzrok, nie do końca wiedząc jakie stanowisko obrać w tej sprawie. Mówienie o Blaise nie było zbyt komfortowe.
-Tak, jest uroczy-przyznała niepewnie Hermiona, na co jego ciało nieznacznie się spięło. No dobrze, nieznacznie, to może nieco nieodpowiednie określenie. On znowu był wkurwiony. Mocno zacisnął szczękę i rzucił dziewczynie piorunujące spojrzenie, jednak ona nie była wstanie tego dostrzec. Swój wzrok skupiła na siedzącym na jednej z wielu kanap Zabinim, kiedy już opuścili prowadzący do łazienek korytarz. Świetnie.
-Możemy już iść?-rzucił cicho, niby do siebie, ale obie dziewczyny dobrze go słyszały.
-Żartujesz?! Dopiero co przyszliśmy-zaśmiała się Caitlyn, obciągając jednocześnie w dół dekolt swojej jaskrawoczerwonej sukienki. Dziwka. On naprawdę, chciał już stąd iść.
-Tak właściwie to...-Hermiona zaczęła niepewnie, na co on momentalnie przeniósł swój wzrok na jej drobną osobę. Uniósł w górę jedną brew i przystanął w miejscu, wraz z Caitlyn, której z każdą chwilą ciężej było ukrywać, że nie jest poirytowana. -Jestem strasznie zmęczona. Może to dobry pomysł?-zaproponowała, niezręcznie chowając swoje ręce za plecami. Merlinie, to było mega urocze, kiedy nie była pewna tego co mówi.
-Ugh, nie, nie możecie się wyłamać-jęknęła zbolałym tonem Caitlyn.
-Ale...-Hermiona postanowiła jakoś się wytłumaczyć, podczas gdy on zdecydował się przejąć inicjatywę, przez moment wykorzystując fakt, iż wszyscy myśleli, że są parą. Podszedł do Hermiony, niby niezręcznie przygryzł dolną wargę, a potem rzucił Caitlyn wymowne spojrzenie.
-Chodzi o to, że my...-udał, że szuka odpowiednich słów, a potem uśmiechnął się do niej, nonszalancko poprawiając włosy. -My nie zdążyliśmy dokończyć tego co zaczęliśmy w łazience i teraz...-jego ręka niby przypadkiem zjechała na biodro Hermiony i trochę niżej, na jej pośladek. -Desperacko potrzebujemy łóżka.
Resztkami sił powstrzymywał śmiech, kiedy widział jak Hermiona czerwienieje z zawstydzenia i złości, a potem spojrzał ostatni raz na Caitlyn, która wyraźnie zaskoczona, chyba nie zamierzała się z nimi wykłócać.
-Ach, no tak, cóż... Powinniście to zrobić-stwierdziła, na co on nie wytrzymując parsknął śmiechem, a potem odwrócił się i pociągnął Hermionę w stronę wyjścia z klubu.
---------------------------------------------
Cześć! :)
Kolejny rozdział za nami :D Szczerze mówiąc, podoba mi się. Mam nadzieję, że wam też.
Juhuuu! Pierwsza :) Co du dużo pisać, rozdział po prostu wspaniały. Blaise to kompletny idiota - nie znoszę gościa i już. A scena w korytarzu, przytulenie i ,, Cieszę się, że tu jesteś'' Hermiony to istna magia. W ogóle cieszę się, że Draco dba o Hermionę; przyszedł do tego klubu a potem odegrał małą, lecz skrywaną scenkę zazdrości. No i oczywiście końcówka wymiata :)
OdpowiedzUsuńeeee brak słów końcówka normalnie mistrzowska hahah ale Draco zazdrosny jakie to słodkie :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie lubię Blaise'a i moje uczucia co do niego coraz bardziej rosną. Nie trawię go i strasznie mi przeszkadza, ale domyślam się, że o to Ci chodziło. Żałuję też, że Hermiona nie powiedziała Malfoyowi o prawdziwym powodzie tego, co zaszło na parkiecie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ginny szybko się przekona, że Zabini to dupek i tylko stwarza przed nią pozory.
Podobała mi się rozmowa Dracona i Hermiony na korytarzu, to jak ją przytulił, to było słodkie :|
Co do końcówki mam mieszane uczucia. Myślę, że słowo 'mega' zdecydowanie tam nie pasuje. Używam go, ale tutaj mi przeszkadza i strasznie się gryzie z resztą.
Ostatni fragment także mi nie podszedł. Wydaje się taki nijaki, Draco wydaje się nijaki. Nie wiem, ale mam wrażenie, że to samo ubrane w inne słowa brzmiałoby o wiele lepiej.
Jak zawsze pozdrawiam i czekam na nowy :)
silence-guides-our-minds.blogspot.com
Hmm zastanawia mnie ten rozdział troszkę. Co do tego, że Blaise jest skończonym dupkiem nie miałam żadnych wątpliwości i mam nadzieję, że Ginny szybko przejrzy na oczy. Co do Draco, nie jestem w stanie rozszyfrować jego intencji, chociaż nie zdziwiłabym się, gdyby okazał się być podwójnym agentem w służbie... No właśnie komu? :) Jeśli chodzi o samą rozmowę między dwójką naszych ulubionych bohaterów, to podobała mi się. Pomysł na końcówkę niezły, ale mnie nie powalił. Podobnie jak przedmówczyni uważam, że ubranie ostatnich kwestii w inne słowa dałoby, nie chcę powiedzieć lepsze, ale odmienne wrażenie. Potrzebuje chyba czegoś bardziej ,,ślizgońskiego" :)
OdpowiedzUsuńI teraz. Noszę się z tym już od kilku rozdziałów, ale chyba muszę w końcu to powiedzieć. Są błędy. Językowe głównie. Czasem mniejsze, czasem większe,a najgorsze (?) jest to, że wynikają one raczej nie z braku wiedzy, ale przeoczenia, np.
,,Niespodziewanie dostrzegł w niej kogoś kto spada w dół niebezpiecznego, skalistego urwiska", a powinno być:
,,kto spada w dół z niebezpiecznego, skalistego urwiska" , bo dalszy ciąg zdania wskazuje na to, że Hermiona stoi przy krawędzi tego urwiska i spada z niego.
Może wyjdzie na to, że się czepiam, ale prawda jest taka, że widzę te błędy i nie jest to pierwszy raz, gdy je popełniasz.
Niemniej, kocham to opowiadanie całym moim serduszkiem!
Pisz dalej, a ja będę czytać ;)
Pozdrawiam,
Claire Jane Carter
Może i nie komentuję co wpis, bo nie lubię robić tego na przymus.
OdpowiedzUsuńCała relacja Dracona z Hermioną jest szalenie ekscytująca, pozostaje w napięciu i niesamowicie wciąga... mimo, że czasami męczące są te ich zmienne nastroje... Powinni się ze sobą przespać, bo to napięcie seksualne niedługo ich wykończy, a mnie razem z nimi też xD
pozdrawiam!
rozdział świetny . kiedy następny?
OdpowiedzUsuńO Boże. Skończyłam! Wcześniej przeczytałam pierwsze kilka rozdziałów tego opowiadania, a teraz miałam nareszcie okazje dokończyć.
OdpowiedzUsuńCudownie piszesz i świetnie kreujesz postacie. Podoba mi się twój Draco - taki tajemniczy, nieco wybuchowy, ale potrafiący też w każdej sytuacji zachować pokerową twarz - pod tym względem kojarzy mi się ze mną, a jakże ja uwielbiam odnajdywać w postaciach, o których czytam, siebie! Twoja Hermiona... Idealnie oddajesz w opowiadaniu to, jakie emocje nią targają; jak zmieniła się po wojnie; jaka jest rozdarta... Wszystkie postacie oddałaś po prostu idealnie i masz świetny styl pisania, przez co nie mogę oderwać się od twojego bloga!
Co do rozdziału: Super. Trochę mnie wkurzyła pewna sprawa... Najpierw Hermiona dobrze wiedziała co robi, zaczynając się miziać z Blaisem. Znała swój cel. A potem, przez Draconem, nie potrafiła się wytłumaczyć i czuła się okropnie. Rozumiem... nerwy, szok... Ale potem, jak się już trochę ogarnęła, mogła mu to wytłumaczyć. Mam nadzieję, że nie będzie tego ukrywać przed Ginny i ostrzeże ją przed Zabinim. Nie lubię, jak jakaś prawda-ale-nie-do-końca wychodzi na jaw i wtedy są niepotrzebne nieporozumienia...
Ostatnia scena mnie rozwaliła. Hermiona, biedactwo się zaczerwieniła. Ale Draco musiał przecież jakoś wytłumaczyć ich nagłą chęć ulotnienia się, a nie mógł podać Caitlyn prawdziwej przyczyny... No a przecież przed nią są parą ^^
Czekam na więcej ze zniecierpliwieniem i życzę dużo weny ;*
Podoba się? Jest genialny. Końcówka mnie rozwaliła. <3
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie twoje opowiadania....każde za jednym zamachem....i tu powinnam Cię oskarżyć o : nieprzespane noce, nie oddane projekty, litry kofeiny we krwi, spóźnienia do pracy....ALE I TAK DZIĘKUJĘ ! Twoje historie są niesamowite, odbiegają od tych wszystkich, które czytałam. "Mieszkańców Śmiertelnego Nokturnu" nie spodziewałam się, że przeczytam, ponieważ tytuł kompletnie mnie nie 'pociągnął', jednak gdy się zdecydowałam i zaczęłam czytać....dziewczyno ! Jeden dzień i po opowiadaniu haha
OdpowiedzUsuńZawsze czytam tylko opowiadania zakończone, z epilogiem....jednak w Twoim przypadku nie mogłam się powstrzymać i zabrałam się za to co teraz piszesz, więc nie zawiedź mnie (błagam) i nie zawieś bloga NIGDY ; d
Na koniec tylko dodam, że to pierwszy komentarz jaki w życiu zostawiłam....WIDZISZ DO CZEGO MNIE DOPROWADZASZ ! ; d
Życzę weny ; ) PISZ PISZ PISZ ; )
Twój komentarz aż mnie zmusił, żebym odpisała! :D Dziękuję za niego bardzo, bardzo, bardzo <3 Jesteś dla mnie tego dnia niesamowitą motywacją. Co do zawieszenia - już zaczynając pierwsze opowiadane obiecałam sobie, że nigdy tego nie zrobię. Może nie dlatego, że to wkurzające, ale po prostu nie rozumiałam jak mogłabym to zrobić. Zbyt mocno związuje się z moimi historiami. Ludzie o tym nie wiedzą, ale tak naprawdę od wielu scen z moich opowiadań można się odnieść do mojego prawdziwego życia. Tak więc, nie nigdy nie zamierzałam, ale od kilku dni, stało się to dla mnie jakieś... bardziej realne. Niewiele osób komentuje, a i ja jakoś się nim nie zachwycam, mimo iż robię wszystko by utrzymać zadowalający poziom. Tak więc, dziękuję ci :) :* Odwiodłaś mnie od tej myśli xD
UsuńPozdrawiam ^^ :*
Oczywiście, że się podoba :D
OdpowiedzUsuńSuper *.*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Cassie :)
Teraz Blaise już naprawdę się popisał. Ten człowiek mnie przeraża i mam pewne obawy, co do tego, jak bardzo może namieszać. Nie mniej jednak rozdział jest cudowny. Z całą pewnością mogę stwierdzić, że kocham to opowiadania, bohaterów i generalnie wszystko <3
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
nienawidze blaise'a.
OdpowiedzUsuńjest idiota. niech zniknie z ich życia
Końcówka na wagę złota
OdpowiedzUsuńPozdro :-*
Końcówka <3
OdpowiedzUsuń