sobota, 2 maja 2015

-Rozdział 12- Feel Cheated

Tego jeszcze nie było. Jakiejś dziewczyny, która wybiegałaby z jego mieszkania zaraz po tym jak ją pocałował. Oczywiście, Granger nie była jakąś dziewczyną, zdążył zauważyć, ale przecież nie było do cholery, żadnego logicznego wytłumaczenia na to irracjonalne i wyjątkowo niespodziewane zachowanie. Wszystko szło dobrze, może nawet bardo dobrze, bo w końcu przez moment wydawało mu się, że ona czuje dokładnie to co on. To podekscytowanie, pragnienie, ale nie tylko. W końcu po raz pierwszy, całując dziewczynę naprawdę myślał o czymś więcej niż o tym jak to będzie kiedy już zdąży zaciągnąć ją do łóżka. Tym razem liczyło się coś więcej, a on nie potrafił przestać myśleć o tym jak bardzo mu się to wszystko podoba. Każdy szczegół, maleńki, do tej pory nic nie znaczący drobiazg. Jej dotyk, jej palce delikatnie ciągnące za jego włosy. To jak słodko oddawała jego pocałunki, z jaką zapalczywością i pasją, ale jednocześnie uczuciem i delikatnością, dziewczęcą niewinnością. To nie była jedna z tych, które agresywnie rozrywają jego koszulę, rzucają go na łóżko, a potem znaczą jego skórę długimi i ostrymi paznokciami i choć do tej pory to właśnie w tego typu dziewczętach gustował, nie potrafił powiedzieć, że Granger mu się nie podobała. Podobała mu się i to bardzo.
Westchnął z frustracją, a potem przeczesał dłońmi swoje włosy, wciąż potargane od jej nieustannego wplątywania w nie swoich palców i uśmiechnął się choć blado i smutno, to jednak szczerze. Hermiona Granger nie była dla niego. Wiedział to, szczególnie po tym jak zrobił coś źle, a ona wybiegła z jego mieszkania. Mimo wszystko dane mu było zasmakować jej bliskości i choćby była to tylko chwila, jeden nic nie znaczący i nie mający nigdy więcej się powtórzyć incydent, jego życie na moment nabrało sensu.

                                                                              ***

-Hermiona?-Harry zapukał do jej drzwi, a potem nie czekając na jej odpowiedź, wszedł do pokoju i uśmiechnął się do niej wesoło. -Wiem, że jest już późno, ale chciałem się przywitać-mruknął, a potem usiadł na brzegu jej łóżka, gdzie ona siedziała, wsparta na przynajmniej dziesięciu poduszkach i czytała jakąś powieść przy świetle dobiegającym z różdżki.
-Harry-uśmiechnęła się ciepło i posunęła się delikatnie, tak aby mógł położyć się obok niej, a potem zamknęła książkę, odrzuciła ją na niewielką szafeczkę nieopodal i przekręciła się na plecy, cicho wzdychając. -Nie sądziłam, że cię dziś jeszcze zobaczę...
-Mamy nawał pracy w ministerstwie-przyznał ponuro Harry, kładąc się obok niej. Wbił wzrok w sufit, a potem podparł ręką głowę i uśmiechnął się krzywo, próbując przybrać nieco wygodniejszą pozycję.
-Myślałam, że zaczniesz mnie unikać po tym co...
-Żartujesz sobie?-Harry zaśmiał się cicho, a potem objął ją ramieniem, tak innym od tego Malfoya i przygarnął ją do siebie, zamykając w silnym, przyjacielskim geście. -Nie byłbym wstanie bez ciebie wytrzymać, Miona-zapewnił, na co ona odetchnęła z ulgą, wdzięczna za jego czułe i pocieszne uściski. Potrzebowała tego, zwłaszcza teraz, kiedy rozbita i podłamana wróciła od Malfoya. Jej serce było rozdarte, a ona usilnie i rozpaczliwie szukała kogoś, kto zamknął by ją w swoich ramionach i zapewnił, że jest mu potrzebna. Harry był wspaniałym przyjacielem.
-Jak ci minął dzień?-zapytał nagle chłopak, wciąż nie odsuwając jej od siebie. To było miłe; mogła oprzeć głowę na jego silnej klatce piersiowej, która uniosła się delikatnie wraz z każdym, umiarkowanym oddechem i wdychać przyjemny zapach przyjaciela, będącym połączeniem mięty, trawy cytrynowej i czekolady. Nie potrafiła odeprzeć od siebie wizji, w której leży na łóżku z zupełnie innym chłopakiem, wdychając w nozdrza zupełnie inny zapach, próbując okiełznać rozszalałe emocje, przyspieszone bicie serca i nierównomierny oddech.
-W porządku-przyznała, nie zamierzając wspominać przyjacielowi, że po raz kolejny odwiedziła mieszkanie w starej, londyńskiej kamienicy. Nie chciała wiedzieć jak zareagowałby Harry gdyby dowiedział się komu złożyła dziś wizytę. -A tobie?
Poczuła jak ciało Harry'ego niezauważalnie się spina, ale wciąż tkwiła w jego uścisku, najwyraźniej nie zamierzając się od niego odsunąć. Nie chciała tego niszczyć.
-Całkiem dobrze-przyznał cicho, nieco markotnie, dokładnie tak, jakby rozczarowała go tą odpowiedzią. Przez moment pomyślała, że może wie, że go okłamała. Że jakimś cudem dowiedział się, że spotkała się z Malfoyem, albo co gorsza, że się z nim całowała, ale zaraz potem uspokoiła się. Nie warto było popadać w paranoje, to by było niemożliwe. -Zdziwiłabyś się, ale Lucjusz Malfoy naprawdę bardzo nam pomaga-powiedział po chwili i tym razem to jej ciało się spięło. Z konsternacją uniosła głowę i spojrzała na niego z niedowierzaniem.
-Lucjusz Malfoy?-powtórzyła, pewna że się przesłyszała.
-Mówi się, że jaki ojciec taki syn, ale ojciec Malfoya serio strasznie się zmienił-oznajmił, również nieco zaskoczony tym faktem. -Jest strasznie sympatyczny, daje nam mnóstwo rad i widać, że żałuje tego kim był podczas wojny...
-Nie bądź taki krytyczny wobec, Dracona, Harry-zwróciła mu uwagę Hermiona, nieco skrępowana faktem, że w ogóle poruszają temat Malfoyów.
-W porządku to nie tak, że Lucjusz Malfoy to teraz święty, Miona, ale jest nieporównywalnie lepszy od swojego syna-mruknął niechętnie Harry, rzucając jej niepewne spojrzenie. -O co ci chodzi?-zapytał, widząc jej niezadowoloną minę.
-Nieważne-odparła zła i zirytowana, odsuwając się od niego i ciężko opadając na poduszki.
-Wciąż się z nim spotykasz?-zapytał nagle Harry, rzucił jej dociekliwe spojrzenie, a ona poczuła jak jej serce na moment zamiera.
-Nie-odwróciła głowę i zacisnęła mocno powieki, czując się wręcz potwornie, że okłamała przyjaciela. -Po prostu wydaje mi się, że nie powinieneś go tak oceniać...
-Oceniać?-Harry uniósł brwi ze zdziwieniem i spojrzał na nią z niezrozumieniem, podpierając się na łokciach, by lepiej na nią spojrzeć. -To jest Malfoy, Hermiona. Ten sam Malfoy, który docinał nam każdego dnia w szkole...
-Nie jesteśmy już dziećmi, Harry-powiedziała z irytacją, w końcu na niego spoglądając. -Zamierzasz wypominać mu to do końca życia, bo kilka razy przeszkodził nam na korytarzu?
-Ten sam Malfoy, który wpuścił do Hogwartu śmierciożerców-Harry przyjrzał jej się z oburzeniem, jakby sama jej defensywna postawa wskazywała na to, że jest zdrajcą. -Hermiona, Dumbledore nie żyje przez niego!-przypomniał jej, gwałtownie siadając na łóżku.
-Nie twierdzę, że tego wszystkiego nie robił, ja po prostu...-urwała i spanikowana odwróciła spojrzenie, czując jak jej wnętrze płonie od niekomfortowej i trudnej sytuacji w jakiej się znalazła. Nigdy nie sądziła, że przyjdzie jej bronić Malfoya przed Harry'm, ale z jakiś dziwnych, nie do końca zrozumiałych nawet dla niej samej powodów, nie potrafiła w milczeniu słuchać jak jej przyjaciel źle mówi o Draconie. -On też się zmienił, Harry. Tak naprawdę to go nie znamy, nie sądzisz, że...?
-Powinni go zamknąć w Azkabanie, Hermiono-zwrócił się do niej ostro Harry, ostatecznie wstając z łóżka i patrząc na nią z niedowierzaniem, bo jej zachowanie po prostu nie mieściło mu się w głowie. -Fakt, że go uniewinnili to... to jakiś absurd, dziwne nieporozumienie! To w ogóle nie ma sensu...
Głośno wypuściła powietrze z nadymanych policzków i przeczesała dłonią włosy, doskonale wiedząc, że Harry ma rację. Malfoy powinien siedzieć w więzieniu. Malfoy nie był dobrym chłopcem, a już na pewno nie takim, który na swoim koncie nie miał kilku całkiem poważnych wykroczeń, ale gdzieś tam, w głębi serca czuła, że to nie do końca jest prawda.

                                                                         ***

Wstała późno, dopiero koło południa, szczerze mówiąc nie do końca wyspana. Zmęczenie malowało się na jej twarzy, kiedy resztkami silnej woli zmusiła się do zwleczenia z łóżka i ruszenia w stronę łazienki, jednocześnie mimochodem związując swoje roztrzepane i napuszone, kręcone włosy w chaotycznego koka na czubku głowy. Gwałtownie zamrugała niewymalowanymi rzęsami kiedy zobaczyła swoje odbicie w lustrze, ale to nie zmusiło jej do poprawy swojego wyglądu. Szczerze mówiąc, nie bardzo ją to obchodziło. Była niedziela, a za oknem panowała typowa, angielska pogoda. Nie widziała żadnych przeszkód by spędzić ten dzień w domu, nie wyściubiając swojego nosa poza próg swojej sypialni.
-Dzień dobry!-Ginny niespodziewanie wparowała do pokoju, witając ją promiennym, ciepłym uśmiechem. W przeciwieństwie do niej, wyglądała na radosną i wypoczętą. Jej włosy były rozczesane i ułożone, a w dodatku założyła bardzo ładną, kolorową sukienkę. Jednym słowem, była śliczna. Hermiona tymczasem stała oparta barkiem o futrynę łazienki i wgapiała się w nią z lekko rozchylonymi ustami, bez makijażu ani fryzury, w szarych rozciągniętych dresach i czarnej koszulce jakiegoś rockowego, mugolskiego zespołu, którego nawet nie znała.
-Wow-wydusiła z siebie w końcu, z skrępowaniem ruszając prosto w stronę szafki z ubraniami, udając, że tak naprawdę zamierzała doprowadzić się dziś do porządku. -Wyglądasz na... żywą-stwierdziła po chwili namysłu, rzucając zaciekawione spojrzenie w stronę przyjaciółki. -Co się stało?
-A więc...-Ginny głośno nabrała powietrza, a potem rzuciła się na jej łóżko i szeroko rozpostarła ramiona, głupio się przy tym uśmiechając. -Jestem zakochana-wyznała w końcu, na co Hermiona mimowolnie zakrztusiła się własną śliną.
-C-co?-zapytała z zaskoczeniem, pewna że najprawdopodobniej po prostu się przesłyszała.
-Jestem zakochana, Miona-oświadczyła głośno i radośnie Ginny, chichocząc pod nosem niczym głupiutka nastolatka. -To takie wspaniałe-wyznała z zachwytem. -Moje serce jest teraz taaaakie ogromne!
-Chodzi o tego chłopaka, z którym ciągle się spotykasz...-domyśliła się Hermiona, nieco zaniepokojona tym, iż ci dwoje nie znają się dłużej niż kilka tygodni.
-Oczywiście, że o niego-potwierdziła gorliwym skinieniem głowy Ginny, nagle zrywając się z łóżka i podskakując. -On jest... najlepszym co mi się w życiu przydarzyło-powiedziała całkiem szczerze, przyprawiając tym Hermionę o niemałe zaintrygowanie. Kim był ten chłopak? Kto zakręcił Ginny w głowie do tego stopnia, by teraz latała po jej pokoju w takim stanie, wygadując takie rzeczy?
-Kim on jest Ginny?-spytała w końcu nieco zbyt ostro, ale nie umiała powstrzymać piętrzącego się w niej napięcia, spowodowanego tą niewiedzą. Jej przyjaciółka coś ukrywała, a ona za cel postawiła sobie dowiedzenie się prawdy.
-Poznasz go już niedługo-obiecała rudowłosa, szeroko się uśmiechając. -Razem z Caitlyn postanowiłyśmy zorganizować spotkanie. Moi rodzice wyjeżdżają w przyszły weekend, pomyślałam, że mogłybyśmy trochę zaszaleć i... no wiesz, wybrać się do klubu, zaprosić do domu kilku znajomych...
-Jak chcesz-Hermiona wzruszyła ramionami i westchnęła cicho, powoli przeczesując palcami swoje potargane włosy.
-Mogłabyś przyprowadzić Dracona-Ginny wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu i zaśmiała się pod nosem, wprawiając nagle ożywioną Hermionę w osłupienie.
-C-Co?-wykrztusiła z zaskoczeniem, przyglądając się przyjaciółce z wytrzeszczonymi oczami. -Niby dlaczego powinnam go przyprowadzać?-zapytała zszokowana, ledwo wypluwając te słowa.
-No wiesz...-Ginny uśmiechnęła się nieśmiało i spuściła głowę. -Caitlyn powiedziała mi to i owo, o tym, że wy dwoje ostatnio nieźle ze sobą kręcicie. Ona twierdzi, że jesteście razem...
-Chyba jej nie wierzysz, prawda?-Hermiona uniosła w górę brwi i przyjrzała jej się z niedowierzaniem, za nic nie mogąc pojąć, że jej przyjaciółka tak lekko traktuje tą informację. Może wojna minęła, ale przyjaźnie ślizgońskio-gryfońskie wciąż nie były tematem pożądanym, a już na pewno nie takim, który wzbudzałby ekscytację czy zadowolenie.
-Och, daj spokój, Miona-Ginny lekceważąco machnęła ręką i uśmiechnęła się szeroko, najpewniej wyprana z resztek rozsądku przez tę głupią, idiotyczną miłość, która ją opanowała. -Naprawdę cię nie oceniam. Rozumiem. Po prostu to przyznaj...
-Czyżby?-Hermiona powątpiewająco uniosła w górę jedną brew i przyjrzała się jej bez przekonania. -Kim jest chłopak, z którym się spotykasz, Ginny?-zapytała podejrzliwie, mrużąc przy tym oczy. Powaga opanowała jej wnętrze, kiedy powoli łączyła w całość elementy układanki.
-Mówiłam ci, że niedługo go poznasz-rudowłosa uśmiechnęła się sztucznie, jakby siląc się na pozornie dobry humor, ale Hermiona znała ją zbyt długo by dać nabrać się na tę żałosną sztuczkę.
-Daję głowę, że to jakiś Ślizgon-syknęła Hermiona, nieco urażona faktem, że jej przyjaciółka przez cały ten czas ukrywała przed nią coś tak istotnego. Czy to powód, dla którego tak bardzo się od siebie oddaliły? Jakiś pożal się Merlinie Ślizgon?!
-Nawet jeżeli to co z tego?!-Ginny wyrzuciła ręce do góry, najwyraźniej dając za wygraną. Przygryzła dolną wargę i nerwowo przeczesała palcami włosy, rzucając Hermionie błagalne spojrzenie. -Cholernie mi na nim zależy, Miona. Strasznie go lubię-wyznała smutno, uśmiechając się z bólem i goryczą. -Dziwisz mi się, że nikomu nie powiedziałam? Jak zareagowaliby rodzice? Albo Harry? Jak ty zareagowałaś?-spojrzała na nią z rozczarowaniem i ciężko westchnęła.
-Och naprawdę tego nie widzisz, Ginny?-Hermiona wywróciła oczami, ale jej głos był nieco łagodniejszy. -Myślałam, że jestem twoją przyjaciółką, wiesz, że jestem przy tobie niezależnie od tego co zrobisz, albo jaką decyzję podejmiesz-rzuciła z irytacją, ale w jej oczach nie dało się dojrzeć niczego oprócz żalu. -Ślizgon czy nie, nie wierzę, że pokochałabyś kogoś o złym sercu-powiedziała, a jej głos zadrżał delikatnie, kiedy do jej umysłu dotarło w jak bardzo podobnej sytuacji znalazła się niedawno ona sama. Owszem, ona nie kochała Malfoya, nic z tych rzeczy, ale... gdzieś tam, w głębi duszy, wiedziała, że jest dla niej ważny. Lubiła go. Zależało jej na nim.
-A więc nie jesteś zła?-zapytała nieśmiało Ginny, nieco już ochłonąwszy.
-Że zadajesz się z jakimś ślizgonem?-parsknęła z rozbawieniem Hermiona. -To by była hipokryzja.
-A więc ty i Malfoy naprawdę...?-oczy rudowłosej zaświeciły się, ale jej przyjaciółka szybko zbyła te absurdalne domysły, powtarzając sobie w myślach, że pocałunek nic jeszcze przecież nie znaczy.
-Ale przyprowadzisz go na imprezę? Tak bardzo chciałam pobawić się w klubie!-nalegała Ginny.
-Zapomnij, Ginny-Hermiona wywróciła oczami, a coś boleśnie wywróciło się w jej brzuchu na samą myśl ponownego spotkania z Malfoyem. Sama nie potrafiła odróżnić, czy jest to reakcja związana ze strachem, czy może raczej ekscytacją i niedoczekaniem.

                                                                             ***

-Co tu robisz?-zapytał oschle i zimno Draco, kiedy otwierając drzwi swojego mieszkania, napotkał na stalowoszare spojrzenie swojego ojca. Skąd on w ogóle wiedział gdzie mieszkał? Po cholerę tu przychodził?
-Cześć synu-przywitał się łagodnie Lucjusz, posyłając Draconowi jeden z tych ciepłych, zbolałych uśmiechów. -Wpuścisz mnie do środka?
-Yyy nie, nie zamierzam-Draco wzruszył ramionami i przeczesał dłońmi swoje jasne włosy, rzucając ojcu niechętne spojrzenie. Gdyby nie znał go wystarczająco, nabrałby się na tą żałosną grę aktorską i pomyślałby, że Lucjusz naprawdę zgrywa starającego się, próbującego naprawić więzi tatusia, ale to nie była kwestia, którą w ogóle zamierzał rozważać. Jego ojciec był zły i nie zamierzał o tym kiedykolwiek zapominać.
-Chciałem porozmawiać-nalegał mężczyzna.
-Nie sądzę, byśmy mieli tematy do rozmowy-wywrócił oczami Draco i naprawdę zamierzał zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, bez zbędnych wyrzutów sumienia czy wątpliwości, kiedy Lucjusz wsunął do środka czubek swojego buta i powiedział:
-Sprowadziłem rodziców Hermiony.
Draco na moment zamarł, a potem otworzył szerzej drzwi i przyjrzał się ojcu z zaskoczeniem, nie zdążywszy narzucić na twarz maski tak typowej dla niego obojętności.
-Co?-uniósł w górę brwi i nawet nie zakodował kiedy usunął się starszemu mężczyźnie z drogi, wpuszczając go do swojego mieszkania.
-Umieściłem ich w Mugnu, pomyślałem, że zechcesz wiedzieć-mruknął Lucjusz, z zamyśleniem rozglądając się po wnętrzu. Nie to, żeby Dracona obchodziło jego zdanie, ale żałował, że nie zadbał o porządek. Nie chciał by ojciec wziął go za nieudacznika, człowieka, który stoczył się do tego stopnia, by śmieci walały się po całym jego domu. Odetchnął ciężko i ze skrępowaniem potarł dłonią kark, nieco zaskoczony tym zwrotem akcji. Nie sądził, że plan sprowadzenia tu rodziców Granger był poważny.
-Ona o tym wie?-spytał cicho, jakby ze strapieniem, bo myśl, że Hermiona może już teraz odwiedza schorowanych i nieobecnych rodziców obwiniając się o ich tragiczny stan, wydał mu się zaskakująco przygnębiający.
-To delikatna sprawa-westchnął cicho Lucjusz. -Myślałem, że skoro jesteście razem, mógłbyś jej o tym powiedzieć...
-Pewnie-odparł lakonicznie i nieuprzejmie Draco, splatając ręce na piersi. Niech nie liczy na podziękowania. -To wszystko?-spytał ostro, napotykając na sfrustrowany wzrok Lucjusza.
-Zamierzasz być taki do końca życia?
-Jaki?-zmarszczył brwi i nieco zniżył swój ton, rzucając ostrzegawcze spojrzenie w stronę ojca. Czy to ten moment, w którym zamierzał prawić mu kazania? Och, chyba nie zamierzał bawić się w poprawnego rodzica?
-Utkwiłeś w tym miejscu przez swoje własne czyny. Przestań obwiniać mnie o swoje złe decyzje-odparł nieco poirytowany Lucjusz, starając się mimo wszystko zachować opanowanie.
-Co proszę?-Draco z wściekłością uniósł jedną brew i zacisnął pięści, pewien, ze po prostu się przesłyszał.
-Traktujesz wszystkich z góry, jesteś arogancki i odpychający. Otrząśnij się, Draco, to nie...
-Dlaczego mama nie żyje?-przerwał zimnym, wypranym z emocji tonem, obrzucając ojca morderczym spojrzeniem.
-Och, błagam, nie mieszaj w to swojej matki-Lucjusz wywrócił oczami i nerwowo przeczesał palcami swoje włosy. -Daj spokój, synu, ja po prostu chcę jakoś naprawić nasze relacje.
-Udając, że nic się nie stało? Że wciąż możemy być po prostu ojcem i synem? Zamierzasz zapraszać mnie na niedzielne obiady i spędzać czas w rodzinnym gronie, to znaczy w towarzystwie twojej nowej dziwki?!
-Nie mów tak o niej-rzucił ostrzegawczo Lucjusz, jednak Draco był w zbyt złym humorze, by nie poruszać tego tematu, albo w ogóle zastosować się do jego prośby. Uśmiechnął się szyderczo, a potem wsunął ręce do kieszeni i zaśmiał cicho, jakby nonszalancko i lekceważąco.
-Daj spokój, wszyscy wiedzą, że jest puszczalska.
-Caitlyn.nie.jest.puszczalska-warknął przez zaciśnięte ze złości zęby Lucjusz, a potem podszedł do niego bliżej i zmroził go swoim wściekłym spojrzeniem. -A ja nie przyszedłem się kłócić.
-A więc nie powinieneś przychodzić wcale. Nie licz, że kiedykolwiek normalnie z tobą pogadam-rzucił niewzruszony jego ostrym nastawieniem Draco.
-Pomagam twojej dziewczynie!-powiedział w końcu Lucjusz, najwyraźniej nie wytrzymując tego pretensjonalnego tonu. -Dołączyłem do ministerstwa, pomagam wyłapywać śmierciożerców, działam charytatywnie, wspieram ofiary wojny, każdego dnia pokutuje za to co się wydarzyło! Co ty robisz, synu?!
-Powinieneś już kurwa iść-zauważył nieco znudzony Draco, jednak widać było iż zapytanie ojca, nieco go zdenerwowało. Gwałtownie przeczesał dłonią włosy i odwrócił spojrzenie.
-Nie jesteś typem dobrego człowieka, Draco, obaj doskonale o tym wiemy. Nie jesteś na mnie zły, za to, że robiłem złe rzeczy, ponieważ sam dokonywałeś podobnych zbrodni. Nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że wciąż z nimi współpracujesz...
Draco spiął się i rzucił wściekłe spojrzenie Lucjuszowi, na co ten zaśmiał się pod nosem i ułożył usta w perfidnym uśmiechu.
-Tak myślałem.
-Nic o mnie nie wiesz-odciął się agresywnie Draco, rzucając mu wrogie spojrzenie.
-Czyżby? Kiedy ostatnio zabiłeś człowieka, Draco?
Blondyn zacisnął mocno szczękę i spuścił wzrok, na wspomnienie szpiega Blaise'a, rzuconego na pastwę wygłodniałych szczurów.
-Nie jestem taki jak ty-syknął w końcu, wściekły za to, że Lucjusz rzeczywiście ma rację. Robił złe rzeczy, kłamał, oszukiwał, zabijał i udawał człowieka, którym wcale nie był, ale to wszystko przez rozdarcie, niezdecydowanie, wewnętrzny i bezustanny strach oraz niepokój. I tak, wiedział, że to żałosna wymówka, godny pożałowania i drwiny pretekst.
-Masz rację-przyznał Lucjusz, powoli kiwając głową, a potem obrzucił go przepełnionym wstrętem spojrzeniem i zacisnął zęby, dodając- Jesteś gorszy.

                                                                            ***

Nie panikuj. Powtórzyła sobie w myślach Hermiona kiedy jakimś cudem znalazła się przed drewnianymi i obdartymi drzwiami jego mieszkania. Musiała sobie wszystko ułożyć, musiała z nim porozmawiać i musiała... oddać mu rzeczy. W dłoniach mocno ściskała fragment papierowej torby, w której schowała grubą, ciemną bluzę i koszulkę wciąż pachnącą przyjemnym, męskim zapachem. Jego ubrania w jej pokoju wciąż odwracały jej uwagę. Rozpraszało ją to. Przyprawiało o naprawdę sprzeczne emocje, dlatego musiała niezwłocznie się ich pozbyć.
Ręka zawisła nad drewnianą powierzchnią drzwi, a ona na moment zawahała się, nie do końca wiedząc, czy powinna tu przychodzić, zwłaszcza po tym, jak rozstali się ostatnio. Czy będzie niezręcznie po tym jak się pocałowali? Czy może raczej Malfoy zamierza udawać, że do niczego nie doszło? Merlinie, nienawidziła radzić sobie z tym okropnym uczuciem. Niepewność i zagubienie rozdzierały ją od środka, kiedy w końcu zdecydowała się zapukać i zmierzyć z blondwłosym chłopakiem, przygotowując się na najgorsze.
Otworzył po dłuższej chwili, kiedy już myślała, że najzwyczajniej nie ma go w mieszkaniu i odwróciła się z zamiarem odejścia. W momencie kiedy jednak usłyszała dźwięk przesuwanej klamki, spojrzała w stronę drzwi i napotkała zaskoczone spojrzenie Dracona, który już na pierwszy rzut oka wydał się jej inny. Po prostu... inny.
-Ja...-zaczęła niepewnie, czując się jakoś dziwacznie pod jego uważnym, nieodgadnionym spojrzeniem i niezręcznie spuściła wzrok, wyciągając torbę z ubraniami przed siebie. -Twoje rzeczy-mruknęła nieśmiało, czując, że zaraz zapadnie się pod ziemię. Dlaczego to było takie niezręczne?!
Poczuła jak chłopak powoli odbiera torbę z jej rąk i niechętnie uniosła spojrzenie, napotykając na przenikliwy wzrok Dracona. Zdawał się być zmęczony; jego oczy były podkrążone, a sylwetka nieco zgarbiona, przygnębiona ciężarem jakiegoś wyraźnego problemu. No i do tego wciąż milczał, a cisza ta zdawała się jej tak niekomfortowa, że omal nie uciekła spod drzwi jego mieszkania, przyrzekając sobie, że nigdy więcej nie spojrzy mu w twarz, bo najzwyczajniej załamie się pod jego chłodnym spojrzeniem.
-Coś jeszcze?
Zszokowana delikatnie rozchyliła usta, ale zaraz na powrót je zamknęła, zbyt zaskoczona by w ogóle jakoś na to odpowiedzieć. Nie zwracał się tak do niej. Od zakończenia wojny, ani razu nie włączył tego dziwnego przełącznika czyniącego go podstępnym, złym i chamskim Ślizgonem. Teraz jednak doskonale słyszała to w jego tonie. Patetyczny, oschły i pogardliwy.
-Co się stało?-zapytała nim zdążyła ugryźć się w język, ale po prostu nie mogła patrzeć jak traktuje ją w taki sposób. Nie miała wątpliwości, że coś poważnego się stało, a świadczył o tym chociażby wyraz jego stalowoszarych oczu. Były zimne i nieobecne, ale jednocześnie smutne. Nieco przygaszone. Nieobecne.
-Jestem zajęty-odparł chłodno, na co ona ze zrozumieniem pokiwała głową, zawieszając wzrok powyżej ramienia, gdzie dostrzegalny był ogromny bałagan w jego pokoju. Nie był to jednak jakiś tam bałagan. Zamarła widząc porozwalane rzeczy; połamane meble, powywracane i zniszczone przedmioty. Dopiero teraz zauważyła ścianę, z której poodrywał się tynk, a pod nim dało się zobaczyć surową cegłę. Dokładnie tak, jakby ktoś w tę ścianę agresywnie uderzał pięścią... Jej wzrok momentalnie pomknął do kostek na jego rękach, które były po rozcinane i zakrwawione.
Przez moment chciała ująć go za dłoń, ale zaraz potem mocno zacisnęła palce na materiale swojej kurtki, ostatecznie powstrzymując się przed tym gestem. Nie miała już do czynienia z Malfoyem, z którym spotkała się po wojnie. Stał przed nią ten... ten zły Malfoy.
Spuściła wzrok i westchnęła ciężko, nieco skrępowana i zasmucona faktem, że coś się zmieniło.
-Potrzebujesz pomocy?-zapytała cicho, po chwili unosząc na niego strapione spojrzenie.
Chyba nieco go tym zaskoczyła. Malfoy zmarszczył brwi i przyjrzał się jej z konsternacją, zapewne myśląc, że skoro odnosił się do niej tak oschle, nie zaproponuje mu żadnej pomocy. -Mogę użyć magii, pomogę ci sprzątnąć ten bałagan-mruknęła ponaglająco, kiedy po dłuższej chwili nic nie mówił.
-Ministerstwo ciągle mnie monitoruje. Jeżeli zarejestrują użycie magii w tym obszarze, będę siedział w Azkabanie-odparł, odmawiając, ale już nieco łagodniej, nie tak obco i lakonicznie jak robił to przed chwilą.
-Oh, no tak...-wbiła spojrzenie w swoje buty i ciężko odetchnęła. Chciała już odchodzić, kiedy coś ponownie ją zatrzymało. -Jeżeli chodzi o ten pocałunek, to...-głos jej się załamał, a ona przez moment naprawdę czuła się oszukana. Jakby naiwność, z którą wierzyła, że on naprawdę jest inny czyniła ją najbardziej żałosną osobą na świecie.
-To moja wina.
Nieco zaskoczył ją tym stwierdzeniem. Z niezrozumieniem zmarszczyła brwi i uważnie mu się przyjrzała, czując jak część dźwiganego przez nią dotąd ciężaru na moment znika.
-To się więcej nie powtórzy. Chciałem spróbować, ale...-jego oczy pociemniały kiedy wypowiadał te słowa, a ona wstrzymała oddech, widząc jego chłodny wyraz twarzy. -Nie jesteś tym czego szukałem.
I w ten oto sposób, cały ciężar powrócił, ostatecznie miażdżąc jej serce ze zdwojoną siłą.


------------------------------------------
Cześć :) 
Rozdział dziś krótki, taki przejściowy i nic specjalnego się nie dzieje, ale mam nadzieję, że jakoś przez niego przebrnęliście. Jak tam wam mija majówka? :) Ja spędzam ją w tym roku w domku, więc zamierzam pisać. Trzymajcie kciuki, to rozdział pojawi się niebawem, mam nadzieję w przeciągu naprawdę kilku, niewielu dni. 
Chciałabym jeszcze coś dodać, bo pod ostatnim rozdziałem pojawiały się komentarze, że to wszystko dzieje się zbyt szybko. Kochani, oni nie wyznali sobie miłości, nie jadą do Vegas i nie biorą ślubu, a także nie planują dzieci. To jest zwykłe zauroczenie. 
A no i jeszcze chciałam wam wszystkim życzyć jak najmilszego weekendu :* Wykorzystajcie te dni jak najlepiej! Pozdrawiam, kocham was mocno :****




                                                                       





10 komentarzy:

  1. Ta końcówka mnie dobiła. Ehh ten Draco.
    No to życzę weny :) Pisz jak najwięcej, czekam na kolejny rozdział.
    Dramione True Love <3

    OdpowiedzUsuń
  2. :||||
    Chcę więcej, więcej i więcej. Chyba coraz bardziej uzależniam się od twojego opowiadania...
    Bardzo mi się podobał początek i przemyślenia Dracona, za to końcówka... końcówka strasznie mnie dobiła. :/ Podejrzewam, że teraz jedyne o czym będę myśleć, to jakim dupkiem jest Malfoy. To znaczy, oczywiście, zdaję sobie sprawę, że doprowadził do tego Lucjusz, ale mógł ugryźć się w język i nic nie mówić. :|
    Podsumowując, bardzo dobry rozdział, dużo niestety tych złych emocji, ale nadal bardzo ciekawy i szybko się go czytało.
    Pozdrawiam :)
    silence-guides-our-minds.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana do LBA ;) Więcej informacji tutaj - http://hogwart-xxi-wiek.blogspot.com/2015/05/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Wczoraj przeczytałam, dzisiaj komentuję :) Rozdział świetny. Coraz bardziej miesza mi w głowie, pojawiają się nowe pytania min. to kim jest tajemniczy mężczyzna, z którym spotyka się Ginny. Jakiś były ślizgon, to na pewno :) Muszę przyznać, pomimo iż nie byłam 'fanką' pocałunku Hermiony i Draco, że bardzo, ale to bardzo mi jest szkoda naszej głównej bohaterki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Co ten Draco za głupoty gada :P WIadomo, że ją kocha, wezmą ślub i będą mieć słodkie dzieciaczki :D I podoba mi się Lucjusz... Ale nie do końca wiem, czy nie udaje, mam nadzieję, że nie. Mówi dużo prawdy i może pomoże Draconowi w tej całej sytuacji ze Śmierciożercami :) Weny!


    http://slady-cieni-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Akcja leniwie się toczy, ale chyba tak własnie ma być. W zamian mamy dużą dawkę emocji, przemyśleń i smutku. To takie smutne opowiadanie. Czekam na jakiś promyczek zza ciemnej chmury. Podoba mi się. Bardzo.
    Co do Lucjusza, zawsze mnie śmieszy ta postać i to, że nie potrafi dostrzec swojego udziału w emocjonalnym upadku syna.
    Dosyć narzekania. Dobrze jest, tak trzymaj dziewczyno! Pisz dalej:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Strasznie mi żal, tak Hermiony, jak Dracona. Widać, że oboje są potwornie zagubienia, a życie po prostu ich przytłacza. To naprawdę przykre, że cały czas mają pod górkę. Mam nadzieję, że gdzieś tam jednak w końcu pojawi się nadzieja na lepsze jutro.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. czemu draco tak wszystkich odtraca:(((

    OdpowiedzUsuń