-Nie. Nie, nie, nie, nie.
Odsunęła od siebie Harry'ego, który po dość długim pocałunku, po raz kolejny starał się dosięgnąć jej ust. Była w szoku. W szoku, zdezorientowaniu i całkowitej rozsypce. To nie mogło być tak. To się nigdy nie miało wydarzyć.
-Przepraszam Hermiona. Ja już po prostu dłużej nie mogłem wytrzymać-jęknął wprost w jej usta, prawą ręką sięgając do jej policzka. -Świadomość, że on jest tak blisko ciebie...-chyba chciał ponownie ją pocałować, ale ona nie potrafiąc wytrzymać tej bliskości, po prostu cofnęła się o kilka kroków do tyłu.
-Harry...-jej głos był słaby i drżący, kiedy gwałtownie pokiwała głową i wyciągnęła ręce przed siebie, uniemożliwiając mu kolejny kontakt. -Ja...-tak właściwie nie miała pojęcia co powinna powiedzieć. Że nigdy przenigdy, nawet przez ułamek sekundy, nie pomyślała, że jej przyjaciel czuje do niej coś więcej, niż do zwykłej przyjaciółki powinien?
Z ciężkim westchnięciem opadła na sofę i ukryła twarz w dłoniach, zerkając na niego przez palce. Chyba był zawstydzony. Czy wiedział, że właśnie zniszczył wszystko co do tej pory między sobą budowali? Że już nie był jej najlepszym przyjacielem, bo jego czyn sprzed chwili wyraźnie zakomunikował jej, że on ich relacji w kategorii przyjaźni nie rozważa?
-Od... Od k-kiedy?-spytała łamiącym się głosem, wreszcie na niego spoglądając.
Harry spuścił głowę i mocno przygryzł wargę, przyglądając się jej z bólem w oczach.
-Od zeszłego lata.
Wypuściła z ust drżące westchnięcie. Jak mogła się nie zorientować?
-Kocham cię, Hermiona.
-Nie mów tak-pokręciła głową, najchętniej po prostu zatykając uszy.
-Ale to prawda-jęknął zbolałym tonem, dosiadając się do niej. Mimowolnie się wzdrygnęła. Właśnie straciła najlepszego przyjaciela. -Kocham cię, Hermiona. Cholernie cię kocham i nie obchodzi mnie już, co sobie pomyślisz. Po prostu musiałem to powiedzieć-odetchnął ciężko. -Nie zniósłbym dłużej milczenia, kiedy zadajesz się z NIM-jego oczy pociemniały, kiedy wspomniał o Malfoyu.
Mocno zacisnęła powieki, czując, że zaraz zacznie płakać. Rzeczywiście, łzy były nie do powstrzymania.
-Nie kocham cię-uniosła głowę i spojrzała prosto w jego oczy. Nie zdawały się być zaskoczone. On już się chyba dawno z tym pogodził. -Nie tak, jak byś chciał.
-Mogę poczekać.
-Nie-powiedziała natychmiast, nieświadomie podnosząc głos. -Nie na mnie powinieneś czekać...
-Ale...
-Jesteś moim przyjacielem-powiedziała stanowczo, jednocześnie ścierając łzy z policzków. -Moim bratem-dodała już ciszej, czując jak łamie się jej serce. Nie miała pojęcia co robić. -Ja...
Chciała uciec. Zniknąć. Zapomnieć, że to się w ogóle wydarzyło. Chciała cofnąć czas i nie dopuścić do tego pocałunku. Wciąż czuła jego smak na swoich ustach.
-Potrzebuję czasu-powiedziała wreszcie, spoglądając mu prosto w oczu.
-Przemyślisz to?-zapytał z nadzieją w głosie.
-Przemyślę to, jak nas uratować-odparła desperacko, bo za nic w świecie nie chciała go tracić, ani skrzywdzić. -Co zrobić by nie było niezręcznie, ani...
Ponownie poczuła jego usta na swoich wargach. Tym razem był to jednak znacznie subtelniejszy gest. Powolny i czuły. Jak pożegnanie.
-Zapomnij, że to się w ogóle wydarzyło-powiedział z zawodem, a potem po prostu ją zostawił. Wziął kurtkę, wrzucił różdżkę do kieszeni swoich spodni i wyszedł, zostawiając ją z totalnym chaosem w głowie.
***
Kiedy przyszedł pod jej drzwi wieczorem, nie tego się spodziewał. Przez większość czasu była dziwnie przygaszona. Nie mówiła zbyt wiele, nie uśmiechała się, ani nie śmiała, a do tego jej oczy były zaczerwienione. Wiedział, że płakała, ale za każdym razem kiedy próbował poruszyć ten temat zbywała go jakimś naiwnym tekstem.
Chciał ją przeprosić. Domyślał się, że to przez niego. Że ponownie ją dobił, że spieprzył i to w dodatku kłamiąc, sprzedając jej tą łagodną i nieprawdziwą wersję. W końcu czym były narkotyki w porównaniu z tym kim był naprawdę?
-Jesteś na mnie zła?-zapytał w końcu, kiedy kończyli już przygotowane przez nią jedzenie.
-Nie-wzruszyła ramionami, nawijając na widelec ostatnią porcję makaronu. Westchnęła cicho i uniosła kąciki ust w wymuszonym uśmiechu. -Czemu?
-Rzucę to-obiecał z pewnością siebie, bo w końcu zerwanie z uzależnieniem, którego wcale nie miał, nie wydawało się trudne.
-Wiem-przytaknęła obojętnie, wbijając zamyślony wzrok w widok za oknem.
-Hermiona...-chciał to z niej wyrzucić, rozpracować to co ją dręczyło, ale ona tylko gwałtownie zerwała się z krzesła i wyszła. No po prostu świetnie.
Westchnął ciężko i przesunął dłonią po brodzie, zastanawiając się czy powinien za nią iść. Czy istniały jakieś słowa, które były wstanie to załagodzić? Czy ona go nienawidziła?
Nagle był zmuszony przerwać rozmyślania, bo ona ponownie pojawiła się w pokoju, tym razem już nie tak skutecznie maskując swoje uczucia. Była zdenerwowana. Kręciła się po jadalni, przestępowała z nogi na nogę, zagryzała dolną wargę i co chwila przeczesywała dłonią włosy.
-Pocałował mnie-wyrzuciła w końcu z siebie, a on poczuł jak niespodziewanie wszystko w nim zamiera.
No chyba nie...
-Kto, kurwa?
Sam nie sądził, że tak zareaguje, no ale, że co?! Zmarszczył brwi i wstał od stołu, rzucając jej ponaglające spojrzenie. Swoim małym wybuchem chyba tylko jeszcze bardziej ją zestresował, ale naprawdę nie potrafił zachować spokoju, kiedy w myślach wciąż przewijała mu się jego Hermiona. Jego Hermiona z kimś innym. Czy oddała pocałunek? Czy jej się podobało? Czy...
-Harry-wyznała cicho, a potem położyła rękę na czole i zaczęła chodzić wzdłuż pokoju, gorączkowo rozmyślając. -Straciłam go Malfoy. Straciłam przyjaciela i ja już nie wiem co mam robić dalej-powiedziała z żalem, ale on nie był wstanie tego analizować, bo przed oczami wciąż miał ten pieprzony pocałunek.
-Wszystko musi się spieprzyć-powiedziała z goryczą, kiedy po jej policzkach spłynęły tak silnie wstrzymywane łzy. -Wszystko jest nie tak. Co ja robię źle? Powiedział, że kocha mnie od ponad roku, rozumiesz? Jak ja mogłam się nie zorientować...?
Prychnął pod nosem. Jego czujność została nieco uśpiona po ostatniej rozmowie z tym kretynem Potterem, ale był pewny co do tego, że buja się w jego dziewczynie niemal od zawsze. Jego dziewczynie. Merlinie, czy on naprawdę tak pomyślał?
-Podobało ci się?-zapytał nagle, bo tak naprawdę, to tylko tyle go obchodziło.
-Co?-zamrugała i rzuciła mu pełne niezrozumienia spojrzenie.
-Jak cię całował-sprostował, rzucając jej dziwne spojrzenie. Czy on był zazdrosny? Owszem, cholernie wściekły, że ktoś, kto nie był nim w ogóle ją dotknął, ale mogła marzyć, że przyzna to głośno.
-To mój przyjaciel, Malfoy-spojrzała w jego oczy z zaskoczeniem. Nagle przestała chodzić po pokoju i po prostu stanęła naprzeciw niego, nie do końca rozumiejąc do czego on zmierza. Że niby ona i Harry? -Nie!-powiedziała głośno i dobitnie, widząc sposób w jaki na nią patrzył. -Nie podobało mi się.
Uniósł brew z nieprzekonaniem. Czy oby na pewno? Nie potrafił znieść myśli, że ona mogłaby być z kimkolwiek innym.
-Na pewno?-zapytał niskim głosem, powoli się do niej zbliżając. W końcu jednak nie wytrzymał. Złapał ją za ramiona i docisnął ją do ściany, następnie ręce lokując po bokach jej głowy. -Było fajnie, możesz to powiedzieć...-wyszeptał prowokacyjnym tonem, cały swój wzrok zawieszając na jej ustach. Świadomość, że dopiero co całował ją Potter...
-Jesteś na mnie zły?-spytała z niedowierzaniem, bo z jego postawy i sposobu w jaki do niej mówił jasno dało się zrozumieć, że był wkurzony.
Nie odpowiedział. Po prostu brutalnie wpił się w jej usta, napierając na jej wargi w wyjątkowo zachłannym i namiętnym pocałunku. Tak, był o to zły. Ale chyba na siebie. Gdyby wszyscy wiedzieli, że ona jest jego, nikomu nawet przez myśl nie przeszłoby by się do niej dobierać. Chyba.
Kiedy skończyli, stali przyciśnięci do siebie pod ścianą, z zetkniętymi czołami i mocno przyspieszonymi oddechami, wpatrując się sobie w oczy.
-Dobrze się już dziś czujesz?-zapytała nagle Hermiona, nawiązując do jego samopoczucia z przedwczoraj.
W zamyśleniu pokiwał głową, a potem nieoczekiwanie złapał ją za uda i podniósł do góry, zmuszając ją by oplotła go nogami w pasie. Nie był wstanie już przerywać.
-Świetnie-przyznał uśmiechając się szczerze, a potem pocałował ją mocno i skierował swoje kroki do jej sypialni, zamierzając sprawić, by zapomniała o jakimś tam Potterze.
***
-Draco...?-zaczęła powoli dziewczyna, kiedy już po wszystkim leżeli pod jednym prześcieradłem, ze splątanymi nogami.
-Hm...?-mruknął z uśmiechem chłopak, postanawiając przemilczeć fakt, że po raz pierwszy nazwała go po imieniu. A więc już nie był dla niej Malfoyem. Przekręcił się na bok, a potem zawisnął nad jej ciałem i zaczął powoli całować jej szyję.
-Chyba pójdę jutro odwiedzić rodziców-powiedziała z lekkością, jakby wizyta w Mungu nie wzbudzała w niej żadnych negatywnych emocji.
-To dobrze-uśmiechnął się delikatnie, jednak nie przerywał całowania jej. -Chcesz bym poszedł z tobą?-zaproponował.
-Nie, nie musisz-odparła cicho, a potem przymrużyła oczy i wplotła palce w jego jasne włosy. -Tak ci tylko powiedziałam...
-To nie problem...-stwierdził nieco nieobecnym tonem, rękami błądząc pod materiał prześcieradła.
-Nie musimy całego czasu spędzać razem-stwierdziła z zamyśleniem -Nie musisz się mną opiekować, ani...
Oderwał się od niej i spojrzał jej w oczy, zaprzestając wszystkich dotychczasowych czynności. Co ona przez to rozumiała?
-Co?-jego brwi uniosły się w zdziwieniu, kiedy wypuścił z ust to krótkie pytanie.
-Nie jesteśmy...-westchnęła, jakby ten temat przynosił jej wiele trudności i zakłopotania. -Razem.
Zamrugał. A więc o to chodziło. Czy to nie ona wspominała mu, że nie chce się angażować?
-To nie znaczy, że chcę, żebyśmy byli razem-sprostowała szybko. -Po prostu... nie sądzisz, że zachowujemy się jak para?
Uśmiechnął się blado.
-To coś złego?
-Nie, nie, ale...
-Zostaniesz moją dziewczyną?
Poczuła jak jej serce zaczyna bić mocniej. Była zakochana. Dlatego tak, bardzo jak bała się, że nigdy nie usłyszy od niego tego pytania, tak silnie uzależniona była od jego osoby, aby się zgodzić. Z niedowierzaniem wpatrywała się w jego błyszczące, nieruchome w wyczekiwaniu oczy, a potem zarzuciła mu ręce na szyję i mocno pocałowała.
***
Nie sądził, że kiedykolwiek o to zapyta. On nie bawił się w dziewczyny. On się nie wiązał. Wzmianka o Potterze wystarczyła jednak by całkiem zmienić jego światopogląd. Nie było mowy, żeby ją komuś oddał.
Przyciągnął ją do siebie mocniej i oparł brodę o czubek jej głowy, szeroko się uśmiechając. Było super. Hermiona Granger była świetną dziewczyną. Zarzucił rękę na jej talię i z zadowoleniem obserwował jak kładzie ręce na jego torsie, przez sen przysuwając się do niego nieco bliżej.
-Hej...-jęknęła, wciąż nie otwierając oczu. -Która godzina?
-Chwila po ósmej-stwierdził, zerkając na zegarek na szafce nocnej za jej plecami.
-To środek nocy, Draco...
Znów to Draco. Jego imię w jej ustach brzmiało idealnie. Uśmiechnął się szeroko, a potem zaczął ją całować, nie zważając na to, że tak właściwie to ona jest ledwo przytomna.
-Zrobisz mi śniadanie?-spytała cicho, po tym jak zarzuciła mu ręce na szyję i oddała pocałunek.
-Nie przesadzajmy-mruknął, wznosząc oczy ku niebu.
-Proszę?-jęknęła, sunąc nosem po jego policzku.
-Nie, tak nie wygląda bycie twoim chłopakiem-odparł z niezadowoleniem. -Nie zamierzam robić ci śniadań, zaczynać mówić o sobie w liczbie mnogiej, chodzić w dopasowanych ubraniach, ani używać tej samej szczoteczki do zębów-zaznaczył, na co ona zaśmiała się pod nosem i w końcu otworzyła oczy. Miała piękne, błyszczące oczy w kolorze mlecznej czekolady.
-Dopasowane ubrania są całkiem fajne-stwierdziła z rozbawieniem. -Możemy zrobić dzisiaj dzień piżam?-zapytała z nadzieją w głosie. Mimowolnie wywrócił oczami.
-Jesteśmy nadzy-zauważył, na potwierdzenie tych słów dobierając się do niej pod przykryciem prześcieradła. -Więc jeżeli w coś się dzisiaj w ogóle ubiorę, to na pewno nie będzie to piżama...
-Powiedziałeś jesteśMY nadzy-zaśmiała się głupio. -Zaczynasz gadać w liczbie mnogiej.
-Jesteś wkurzająca-stwierdził z lekkim grymasem, a potem wstał z łóżka i zaczął się ubierać, wciąż jednak nieco rozbawiony jej spostrzeżeniem. Merlinie, stawał się żałosny. Był mięczakiem. -Masz na dziś jakieś plany?-zapytał po chwili.
-Nie wiem-wzruszyła ramionami, a potem usiadła na łóżku, podciągając nakrycie do samej szyi. -Chciałam zobaczyć rodziców-wspomniała, delikatnie się uśmiechając.
-Okay, więc idę z tobą-stwierdził, przeczesując palcami swoje włosy.
-Na pewno?-uniosła w górę jedną brew. -Nie będziesz mógł wejść do szpitala. Siedzenie przed nim, nie jest takie ciekawe...
-Poczekam na ciebie, a potem pójdziemy razem na spacer czy coś-stwierdził z zobojętnieniem, bo choć totalnie nie ciągnęło go do romantycznych spacerów, ani innych tego typu beznadziejnych rzeczy, to chciał jej zrobić przyjemność i spędzić z nią trochę czasu.
-No nie wiem-uśmiechnęła się pod nosem. -Nie jestem wkurzająca?
Wywrócił oczami, a potem już w ubraniach ponownie położył się na łóżku.
-Masz rację, tak naprawdę to po prostu chciałem być miły-uśmiechnął się perfidnie. -Miałem nadzieję, że odmówisz.
Uniosła brwi do góry i spojrzała na niego z udawanym oburzeniem.
-Kłamiesz-zaśmiała się.
-Niee...-pokiwał przecząco głową. -Sam nie wiem co sobie myślałem, że zostałem tu na noc...
-Poprosiłeś mnie, żebym była twoją dziewczyną-przypomniała mu, wciąż nie do końca przekonana.
-Bo chciałem zaciągnąć cię do łóżka-uśmiechnął się. Ależ on był dupkiem. Nawet kiedy żartował.
-Szalejesz za mną-stwierdziła z pewnością.
Pokręcił głową.
-Ani trochę.
Z zaskoczeniem zacisnął dłonie na jej talii, kiedy usiadła na nim okrakiem i po prostu pocałowała.
-A teraz?-spytała, niby niewinnie się uśmiechając.
Cóż, teraz zrobiłby dla niej wszystko. I tak, szalał za nią.
-Nie, nadal nic-skłamał tylko po to by pocałowała go ponownie, jednak ku jego zaskoczeniu ona nie zamierzała dać mu tej satysfakcji. Udała, że się obraża, a potem zeszła z niego i zaczęła się, niestety, ubierać.
-Rzeczywiście powinnam spędzić ten dzień sama-przyznała, uśmiechając się smutno, kiedy przeciągała koszulkę przez głowę. -Co ja sobie myślałam?
Wzniósł oczy ku niebu, a potem zeskoczył z łóżka, podszedł do niej szybko i na nowo złączył ich usta w pocałunku.
***
Znów to robił. Stał przed drzwiami świętego Munga i nie mógł uwierzyć, że naprawdę nie jest już czarodziejem. Ta myśl dopiero do niego docierała, mimo iż od wyroku minęły już ponad cztery miesiące, bo to teraz zaczęło mu zależeć i zaczął tego potrzebować. Poniósł konsekwencje. Nie tak straszliwe jak zamknięcie go do końca życia w więzieniu, jednak wciąż niesamowicie dobijające, komplikujące wszystkie sprawy. Urodził się czarodziejem i jako czarodziej wychował, a z dnia na dzień nie stracił tylko różdżki i umiejętności posługiwania się magią, ale także utracił wstęp do wszelkich miejsc gdzie czarodzieje żyli. Był na wygnaniu, a gdyby jego noga stanęła na Pokątnej, w Hogsmade, Mungu czy głupim Dziurawym Kotle, miałby do czynienia z całym sztabem aurorów i urzędników nie pragnących niczego poza wsadzeniem go do Azkabanu.
Odetchnął ciężko i usiadł na ławce, tępo wpatrując się w gmach szpitala, dla mugoli złudnie wyglądającego na ruinę, nieciekawe i zapadłe miejsce. Przynajmniej tego mu nie odebrali. Widział wszystko takim, jakim było.
-Malfoy?
Zaskoczony uniósł głowę i spojrzał na przyglądającą mu się Hermionę. Była smutna, ale nie zdawała się być w takim stanie, w jakim była ostatnio.
-Hej, nie zauważyłem jak wychodzisz-mruknął, a potem wstał i objął ją ramieniem. -I jak?-uniósł w górę brew, nawiązując do jej niedawnej wizyty w Mungu.
-Okay-wzruszyła ramionami i cicho westchnęła. -Muszę się z tym pogodzić, tak?
Kiwnął głową i uśmiechnął się delikatnie, mocno ją przytulając.
-Będzie dobrze-zapewnił ją, bo naprawdę w to wierzył. Jej rodzice wcale nie byli skreśleni. Wciąż mogli odzyskać siły i dawną sprawność.
-Nieważne-zbyła go, wciąż unikając tego tematu. -Co robimy?-zapytała, unosząc na niego zaciekawione spojrzenie.
-Chcesz się przejść?-zaproponował, kiwając głową w stronę pobliskiego parku. Patrzył jak dziewczyna unosi w górę kąciki ust, a potem łapie go za rękę i ciągnie w stronę najbliższej alejki, otoczonej przez jakieś tam drzewa.
Ich spacer nie trwał jednak zbyt długo, bo już po niespełna dziesięciu minutach skończyli na pomoście, gapiąc się na pływające po stawie kaczki.
-Tamta wielka, jest strasznie chamska-stwierdził z grymasem Draco, który z zdegustowaniem obserwował jak duża, brązowa kaczka zjada wszystkie kawałki chleba, które rzucały w stronę stada dzieci po drugiej stronie stawu. -W ogóle się nie dzieli.
-Może jest głodna-wzruszyła ramionami Hermiona, uśmiechając się delikatnie i opierając głowę o jego ramię.
-Och, nie... Ona jest po prostu złośliwa. Widzi jak tamte pozostałe próbują złapać coś do jedzenia, więc zabiera im wszystkie sprzed nosa dla zasady, bo jest beznadziejna-stwierdził. -Zupełnie jak...-nagle urwał i mocno zacisnął zęby, powstrzymując się od wypowiedzenia tego, co chciał powiedzieć. Cały dotychczasowy humor z niego uleciał i choć starał się to zamaskować za wszelką cenę, uśmiechając się wymuszenie i obejmując ją ramieniem, ona zdążyła to zauważyć.
-Jak kto?-uniosła w górę brwi.
-Nieważne, tak mi się tylko powiedziało...-westchnął i pocałował ją w skroń, jakby myśląc, że to odgoni wszystkie jej myśli.
-No powiedz mi-poprosiła i spojrzała na niego z wyczekiwaniem.
-Zupełnie jak Teodor-dokończył z ciężkim westchnięciem, ostatecznie dając za wygraną. Odwrócił wzrok i wlepił go gdzieś na bok, w spokojną taflę stawu, na której bezdźwięcznie poruszały się niewychowane kaczki.
Z zaskoczeniem uniosła w górę brwi.
-Jaki Teodor?-zapytała, bo choć widziała, że niechętnie porusza ten temat, to chciała się czegoś o nim dowiedzieć.
-Teodor Nott-sprostował z zamyśleniem Draco. -Chodziliśmy razem do szkoły...
-Tak, pamiętam-pokiwała głową dziewczyna, nagle go sobie przypominając. -Był ślizgonem, prawda?
W jej umyśle przewinęła się wizja całkiem przystojnego, wysokiego chłopaka, o ciemnobrązowych oczach i czarnych włosach, naturalnie bladej skórze oraz cynicznym uśmiechu prawdziwego wychowanka Slythierinu.
-Tak, był w naszym roczniku-potwierdził Draco. -Bardzo się przyjaźniliśmy przed wojną i właściwie to również w jej trakcie, ale potem wszystko się popsuło...-opowiedział, mając nadzieję, że tak zakończy tą zbaczającą na złe tory rozmowę, ale dziewczyna chyba nie bardzo zamierzała poprzestać na czymś takim. Przenikała go swoim spojrzeniem. Był w stanie to stwierdzić, nawet jeżeli sam na nią nie patrzył.
-Dlaczego?
-Zmienił się-odparł prosto, jakby nawinie wierząc, że to jej wystarczy.
-Pokłóciliście się?-zapytała nieśmiało, dotykając delikatnie jego ramienia.
-Nie, to raczej...-westchnął i przesunął palcami po swoich włosach, nieświadomie roztrzepując je na wszystkie strony. -Bardziej skomplikowana historia.
-Opowiesz mi ją?
Wreszcie spojrzał jej w oczy. W czekoladowe, niewinne oczy, które zupełnie nie miały pojęcia czego chcą.
-Nie zawsze byłem taki, jaki jestem teraz-odparł cicho.
-Ja też nie-wzruszyła ramionami, zupełnie nieprzejęta jego poważnym wyznaniem.
-To ma związek z moją przeszłością, która na pewno ci się nie spodoba-stwierdził, ze strapieniem marszcząc brwi.
-Chcę wiedzieć coś o twojej przeszłości-zauważyła odgarniając włosy z jego czoła, jednocześnie poprawiając nieco jego fryzurę, w której to jasne kosmyki, pod wpływem jesiennego wiatru, sterczały mu na wszystkie strony.
-Nie chcę, żebyś przez to co teraz usłyszysz, zmieniła o mnie zdanie.
-Nie zrobię tego-obiecała, delikatnie się uśmiechając. -To się wydarzyło, w porządku? Żadne z nas nie ma na to wpływu.
Odetchnął ciężko. Chyba mógł jej powiedzieć, prawda? Mógł zaufać na tyle, by podzielić się z nią jedną z najważniejszych i zarazem najgorszych historii swojego życia.
-Nie miałem jeszcze szesnastu lat, kiedy wstąpiłem do śmierciożerców w zastępstwie za ojca i wtedy się strasznie z tego cieszyłem. Byłem cholernie dumny, że wreszcie na coś się przydam-zaczął, a w niej już pierwsze słowa wzbudziły niepokój, bo choć naprawdę nie była skłonna zmienić o nim zdania, to jednak wiedziała, że dzieli się z nią jedną z tych mrocznych historii, niezbyt szczęśliwych ani pocieszających. -Razem z Zabinim i Teodorem myśleliśmy, że jesteśmy ważni, że robimy coś, o czym żaden dzieciak w naszym wieku nie powinien mieć nawet pojęcia, bo wiesz mi Hermiona, robiliśmy okropne i niesamowicie krzywdzące rzeczy. Wydaje mi się, że to wtedy zniszczyłem większość swojego życia, że zaprzepaściłem wszystkie szanse na bycie normalnym chłopakiem i pogrążyłem się w świecie, z którego przez długi czas nie potrafiłem znaleźć wyjścia. Nadawałem się do tego świetnie, wszyscy to wiedzą, bo oprócz mojej paskudnej natury, jestem też ambitny i wszystko lubię robić dokładnie. Jestem najlepszy-oświadczył kpiąco, jakby wyśmiewając swoje dawne myśli i przekonania. -Razem z Teodorem szybko zakwalifikowaliśmy się do tych najzdolniejszych i zostaliśmy poddani bardzo brutalnemu i ciężkiemu, ale też zaskakująco wydajnemu i sukcesywnemu treningowi, który do tej pory, o ile wiem, z tak dobrymi wynikami przeszliśmy tylko my-wyznał z zamyśleniem, ze zmarszczonymi brwiami wpatrując się przed siebie, chyba już dawno ignorując pływające po stawie kaczki, albo opierająca się o jego bok Hermionę. Był tylko on. On jego historia i świadomość, że kiedy skończy ją opowiadać, może być już innym człowiekiem. Człowiekiem, który coś straci. Potwornie i desperacko bał się tego, że ona się od niego odwróci i choć starał się jej ufać, to brak pewności siebie robił swoje. Nie wierzył, że ona chce przy nim być. -Razem z Teodorem staliśmy się maszynami do zabijania i...-jego głos na moment załamał się. -Mamy na koncie wiele...-chciał użyć słowa ofiar, morderstw, ale to w ogóle nie wchodziło w grę. Był zbyt wielkim tchórzem, by powiedzieć to przy Hermionie. -złych rzeczy-dokończył, mocno zagryzając wnętrze swojego policzka. -Byłem-w ostatnim momencie powstrzymał się od powiedzenia słowa 'jestem'-potworem.
Postanowił to sobie wybaczyć. Wiedział, że to jedyny sposób, aby zacząć żyć normalnie i cokolwiek naprawić.
-Ale wtedy, pewnego dnia coś we mnie pękło. Sam nie wiem dlaczego-wzruszył ramionami i zaśmiał się z goryczą. -Pamiętam jak leżałem wtedy na ziemi, wycieńczony po chorym treningu i myślałem, że umrę. Serio nie przesadzam, to po prostu był kosmos. Leżałem sam na betonowej ziemi i powoli się wykrwawiałem i dotarło do mnie, że zupełnie nie mam pojęcia dlaczego umieram. To w ogóle nie miało sensu. Nie rozumiałem tej idei, tego czemu miałbym się tak poświęcać dla ludzi, którzy ostatecznie zostawiają mnie na pastwę losu na zimnym betonie. Czemu bezustannie mam układać życie pod kogoś, kto nigdy nie zrobiłby tego dla mnie. Byłem głupi. Wierny i naiwny jak jakieś zwierze i postanowiłem coś zmienić. Nie twierdzę, że stałem się wtedy lepszy, bo dalej robiłem okropne rzeczy, ale przynajmniej miałem otwarte oczy i rozumiałem co się w okół mnie dzieje. To Teodor wyszedł z inicjatywą. Pewnego dnia przyszedł do mnie i powiedział, że dłużej nie wytrzyma. Zabił wtedy jakiegoś dzieciaka i zupełnie nie radził sobie z wyrzutami sumienia. Chciał ze sobą skończyć. Strasznie się wkurzył jak zabrałem mu różdżkę, ale był moim przyjacielem, a ja byłem zbyt wielkim egoistą by pozwolić mu się zabić. Chociaż powinienem, bo obaj zasługiwaliśmy na śmierć po wszystkich rzeczach, które zrobiliśmy-na moment zamilkł, czując jak ciężko przychodzi mu mówienie o tym co się stało. Był w szoku jak ciężko jest mu wydobyć z siebie myśli, które od tak długiego czasu tkwiły w nim, powtarzane niemal codziennie. -Powinienem pozwolić mu umrzeć-stwierdził cichym, łamiącym się głosem. -Chciałby, żebym to zrobił, gdyby wiedział co stanie się potem.
Spojrzała na niego z zaskoczeniem, ale w żaden sposób tego nie skomentowała. Jedynie przytuliła się do niego mocniej i zacisnęła palce na jego dłoni, choć właściwie nie miała pewności, czy on w ogóle pamięta, że ona wciąż tutaj siedzi.
Odchrząknął znacząco, szybko biorąc się w garść.
-Tak czy inaczej, zmieniliśmy się. Staliśmy się zdrajcami, bo niejednokrotnie sabotowaliśmy własne misje i...-cała zbudowana pewność i siła, uleciały z niego w jednym momencie. -Zabini na nas doniósł-jego głos się załamał. W szoku obserwowała jak wydarzenia sprzed miesięcy odcisnęły na nim piętno. Jaki ból i cierpienie przynoszą mu jego własne słowa. -Czarny Pan szybko nas ukarał. Zabił moją mamę, a Teodor...-drżące westchnięcie wydarło się z jego ust, kiedy spuścił głowę i ukrył twarz w dłoniach.
-Draco....?-spojrzała na niego z troską, kiedy od dłuższej chwili nic nie mówił. Zacisnęła usta i położyła dłoń na jego ramieniu, modląc się by jej nie odtrącił. Wciąż nie wiedziała, czy zrobiła dobrze, zaczynając ten temat.
-Usunęli mu pamięć-powiedział cicho. -Zmodyfikowali wspomnienia, a to przy jego zdolnościach jest...
Z wrażenia rozchyliła usta.
-Potrafi rozwalić całe wioski. Zostawia po sobie masę trupów. Wystarczy, że ten, którego się słucha powie mu kogo ma zlikwidować, a on to zrobi, likwidując dla zabawy całą okolicę w promieniu kilkunastu mil od celu. On jest...
-Ten którego się słucha? Chcesz powiedzieć, że...
-Nie wiem, kto wydaje mu polecenia-odparł zgodnie z prawdą, wzruszając przy tym ramionami.
Przez dłuższą chwilę po prostu milczała. Zbyt zaskoczona i roztargniona przez jego najświeższe wyznania.
-No, a jeśli chodzi o kaczki-zaczął niespodziewanie Draco. Jego na pozór pogodny i opanowany ton, okazał się cichy i drżący, zniekształcony przez uśmiech, do którego się zmusił. -Teodor zawsze podbierał mi żarcie przy stole Slytherinu w Hogwarcie-wspomniał. -Był zupełnie jak ta chamska kaczka...
Zakochana w tym rozdziale <3
OdpowiedzUsuńomg Draco zaczyna się zmieniać szkoda, że nadal okłamuje Hermionę ale już i tak robi postępy i się coś z Teo wyjaśniło :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Cudowny. Dopiero co zaczęłam czytać Twojego bloga i jestem pod ogromnyn wrażeniem. Bardzo oryginalny pomysł. Masz świetny styl pisania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Alex_x.
PS Zapraszam na mojego bloga: dramione-zbuntowane-uczucie.blogspot.com
Ten rozdział jest poruszający. Nie dziwię się, że Malfoy nienawidzi Zabiniego. Cholera, płakać mi się chcę jak myślę o Teodorze. Został ukarany w potworny sposób, zresztą podobnie jak Draco. Sama nie wiem, który znajduje się w gorszej sytuacji.
OdpowiedzUsuńCo do Harry'ego i Hermiony to zastanawiam się, czy ona nadal będzie z nim mieszkać. Byłoby to dość niestosowne, a poza tym Draco chyba by dostał szału.
http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Fragment, w którym Draco zwierza się Hermionie jest zdecydowanie moim ulubionym! Naprawdę mnie to poruszyło i cieszę się, że wreszcie zdecydował się na ten krok. Gdyby tylko nie wcisnął jej kitu o narkotykach... No ale wszystko powoli, zgaduję.
OdpowiedzUsuńCo do pocałunku, to było do przewidzenia. Oczywistym było, że odrzuci Harry'ego. Strasznie mi go szkoda. :/
Poza tym wątpię, że Hermiona nie bała się tego, że okularnik wróci na noc i zobaczy ją z Malfoyem... Jeszcze bardziej by go zraniła.
Czekam na następny rozdział,
pozdrawiam :)
silence-guides-our-minds.blogspot.com
nadrobiłam wszytskie trzy odcinki, nie miałam wcześniej możliwości i szczerzekońcówka poodbami sie najbardziej rozmowa draco i hermyjest najcudowniejsza!
OdpowiedzUsuńNie wspominam nic o pocałunku bo ja nie wyobrazam sobieharrego i herm fujka-M
To jest jeden z najlepszych rozdziałów tego opowiadania. Po ostatnim myślałam, że nie przebrnę przez tą scenę z Harrym, ale bardzo zgrabnie to napisałaś. Fajnie też, że wreszcie Draco zdał sobie sprawę, że mu bardzo zależy i że nie potrafi z niej zrezygnować. Cieszę się, że wyjaśnili sobie dogłębnie sprawę ich angażowania sie w związek :D a zazdrosny Draco jest po prostu! Sama wiesz :)
OdpowiedzUsuńNo i super, że w końcu się przed nią otwiera i zaczyna mówisz o przeszłości.
Naprawdę, zajebisty rozdział.
No to do następnego :)
Włączam komputer i co robię? Przeglądam blogi i trafiam na nowy rozdział! Więc szybko się wzięłam za czytanie i teraz się wzięłam a komentowanie :D Pierwsza sprawa to jest to, że uwielbiam zazdrosengo Draco ^^ druga sprawa: no nieźle, w końcu się troszeczke otworzył i opowiedział Hermione kawałek swojej histori - dobrze mówię prawda? xD Tak się cieszę, że w końcu zdał sobie sprawę ze swoich uczuć! I tko by pomyślał, że wystarczy mu tylko powiedzieć, że ktoś orpócz niego całował Hermionę ^^ To jest jeden (moim zdaniem) z najlepszych rozdziałów :) I ostatnia sprawa z NIECIERPLIWOŚCIĄ czekam na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńPodsumuwując, stwierdzam, że rozdział jest zajebisty xD
Pozdrawiam
Kocham zazdrosnego Dracze ❤��������
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten rozdział, wyjątkowo przypadł mi do gustu z wielu powodów. Najważniejszym powinien być ten, o oficjalnym chodzeniu naszych bohaterów, jednak o wiele bardziej ciesze się, że dowiedziałam się co stało się z Teodorem. Jezu... taka tragedia z nim a ja szczerze się jak głupia, bo wyobrażam sobie jak podbiera jedzenie Ślizgonom w Wielkiej Sali, jak kaczka xD. Twoje opowiadanie bardzo mi się podoba i bardzo przepraszam, że nie komentowałam od jakiś 15 rozdziałów ( tak wiem jestem beznadziejna). To opowiadanie różni się od tego wcześniejszego na tym blogu, jest bardziej poważne i musiałam się przezwyczaić i przełamać. A że ostatnio znowu co piątek lecą filmy o Harrym, to naszła mnie ogromna potrzeba na czytanie blogów o tym temacie, przeczytałam całą mase, a twój zostawiłam na koniec jak taką wisienke na torcie. Oczywiście najpierw musiałam przeczytać Mieszkańców Śmiertelnego Nokturnu ( po prostu uwielbiam to opowiadanie, podziwiam Cię za ogromną wyobraźnie i tym jak to zaplanowałaś) a następnie wziełam się za nowe, inne i naprawde orginalne Dramione. Wciągło mnie jak każda twoja twórczość. Potrzebowałam tylko motywacji, takiej małej iskierki, żeby wziąść się za czytanie po tak długiej nieobecności. Mam nadzieje, że Blaise i Teodor będą częściej pojawiać się w następnych rozdziałach i może coś się stanie,żeby znowu się przyjaźnili. Zresztą ty napewno już masz jakiś plan i znając życie zupełnie mnie zaskoczysz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życze weny <3
Hej jestem tu nowa, a twoja historia tak mnie wciągła, że będę czytać kolejne rozdziały. Podoba mi się strasznie, Draco wkońcu powiedział coś więcej o sobie. Szkoda mi jedynie Teodora i Draco, który przez to cierpi. Na koniec jak dodał, że Teodor to ta brązowa kaczka to mi, aż łzy w oczach stanęły. To było takie wzruszające, albo ja jestem taka beznadziejna. Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuń~Madzik
to ostatnie zdanie troche oslodzilo moj ol po tym jak przeczytalam historie teodora...
OdpowiedzUsuńTo cudowne połaczenie uczucia, żalu, bólu wspomnień i świetnego humoru ♥ cudowne
OdpowiedzUsuń-M