piątek, 28 sierpnia 2015

-Rozdział 30- What doesn't kill you makes you stronger

Obudził go głos Hermiony. Nie jakiś tam okrzyk, ale też nie wrzask zarzynanej dziewczyny. Był to raczej krzyk przerażenia. Taki przepełniony grozą, zaskoczeniem i strachem. Przeczucie mówiło mu, że to nie z powodu zwykłego lęku ciemności, ani głupiego złudzenia, że w mroku zobaczyła coś podejrzanego.
Cicho zeskoczył z łóżka i zgarnął z szafki nocnej po jej stronie łóżka różdżkę, wciskając ją w tylną kieszeń swoich dresowych spodni, a potem zaczął zbliżać się w stronę łazienki. Między drzwiami a podłogą widział przez szparę, że w środku pomieszczenia pali się światło.
-Hermiona? Mogę wejść?-zapytał, przyciskając ucho do drzwi. Wstrzymał oddech, czując narastające w nim napięcie. Jeżeli to to o czym myślał, to trochę bał wejść się do środka. Nigdy nie wybaczyłby sobie, gdyby coś się jej stało.
Drzwi otworzyły się magicznie. Po prostu nagle stały przed nim otworem. Na moment przymknął powieki, a potem wychylił się zza framugi i stanął u progu, odważnym spojrzeniem skanując widok w środku.
-Teodor-skinął głową, ciężko wzdychając. Nie chciał mu pokazać, że jego wizyta go złamała, ale widok przyjaciela po tak długim czasie trochę go dobił. Zmienił się. Jego włosy były nieco dłuższe i ciemniejsze, sylwetka bardziej wyprostowana i umięśniona, a na twarzy przybyło mu kilka blizn.
-Draco, przyjacielu-Teodor uśmiechnął się paskudnie, z tym szaleńczym entuzjazmem psychopaty, a potem docisnął do swojego ciała Hermionę, mocniej wbijając różdżkę w jej krtań.
Draco spojrzał jej w oczy jedynie na sekundę. Więcej nie mógł znieść. Tego głupiego uporu i nadziei, że wszystko skończy się dobrze, bo on wszedł do środka. Nie miał pojęcia jak to się skończy. Czy uda mu się ją uratować. Czy sam przeżyje.
-Czekałem na ciebie-powiedział ostrożnie i pokonał kilka kroków dzielących go od dziewczyny, nie przestając przy tym patrzeć w ciemne oczy swojego gościa.
-Tak, nie mogłem tu przyjść bez pozwolenia-przyznał Teodor, odwzajemniając jego spojrzenie. Wciąż jednak trzymał Hermionę, kto wie, może nawet wzmocnił uścisk na jej ramieniu. -Ale cieszę się wreszcie dostałem na ciebie zlecenie. Nie masz pojęcia jaki byłem zdziwiony.
Blondyn uśmiechnął się pod nosem, sunąc dłonią po swoich włosach.
-Poznałeś Hermionę-zagadnął, wskazując palcem na dziewczynę w jego ramionach.
-Pamiętam ją ze szkoły-przyznał Teodor. Szczęka Dracona napięła się mocniej kiedy spod końca różdżki Teodora zaczęła sączyć się krew. Zmusił się by spojrzeć dziewczynie w oczy i przesłać jej tak wiele pozytywnych emocji jak tylko umiał. Teraz chciał by wszystko było dobrze. By w to wierzyła.
Jej podbródek trząsł się delikatnie, kiedy Teodor zjechał dłonią na jej brzuch, a potem powoli wsunął rękę pod luźną koszulkę Dracona, którą miała na sobie. Widział jak zaciska zęby, jak stara się nie płakać, ale łzy mimowolnie cisną się jej do oczu.
-Wiesz, jest całkiem niezła-stwierdził z uśmiechem Teodor. -Nie byłaś taka gorąca w szkole-szepnął głośno do jej ucha, patrząc przy tym w oczy Dracona.
-Zostaw ją, Nott-rozkazał spokojnie Draco, nie dając poznać po sobie jak bardzo boli go ten widok.
-Zakochany?-zaśmiał się Teodor. Nachylił się na jej szyją i przesunął po niej językiem, wciąż obserwując przy tym Dracona. Zaśmiał się, a potem odpowiedział za blondyna:
-O cholera, bardzo.
-Nie dotykaj jej-Draco spojrzał na niego wymownie, zaciskając pięści. Gdyby tylko miał pewność, że jeden ruch tego psychola wystarczy by ją zabić, rzuciłby się na niego i zamordował gołymi rękoma.
-Dobrze, już dobrze-Teodor z rozbawieniem odsunął od siebie dziewczynę, a potem gwałtownie popchnął ją tak, że wylądowała na podłodze pod ścianą. Draco słyszał jej jęk bólu, ale nic z tym nie zrobił. Nie chciał na to nawet patrzeć, wiedząc, że i tak nie da rady zbliżyć się do niej, póki nie załatwi Notta.
-Przyszedłeś, żeby zabić mnie. Nie mieszajmy jej w to-poprosił.
-Zabić?-zaśmiał się z rozbawieniem Teodor. -Nie, jeszcze nie. Tylko trochę postraszyć, pogrozić-sprostował chłopak, zbliżając się do niego. Przejechał dłonią po swoim delikatnym, ciemnym zaroście, a potem przystawił różdżkę do jego piersi.
-Siadaj-rozkazał, uśmiechając się na widok uporczywości i braku lęku. Wiedział, że zbyt wiele razy Draco spotkał się z śmiercią, by widok różdżki przytkniętej do jego ciała robił jakiekolwiek wrażenie. Nie wypowiadając zaklęcia głośno, transmutował kubek na szczoteczki do zębów w krzesło i postawił je za nim, jednocześnie popychając go tak, aby na nim usiadł.
Draco uśmiechnął się. Wiedział, że Hermiona zapewne już teraz jest pod wrażeniem umiejętności Teodora. To nie było takie łatwe. Werbalnie transmutować tak mały przedmiot w krzesło tej wielkości, w dodatku o sprecyzowanym kolorze i stylu, ale to była zaledwie cząstka zdolności Teodora w tej dziedzinie.
-Przyszedłem po nazwisko-wyjaśnił powoli Teodor, uważnie mu się przyglądając.
-Powiedziałem, że nie wiem-odparł podobnym tonem Draco, wywracając przy tym oczami.
-Dlatego tu jestem-uśmiechnął się Nott. -Ponieważ twierdzę, że doskonale wiesz.
-Mylisz się.
-Nieprawda-pokiwał głową, wyciągając zza paska długi nóż myśliwski.
-Nie wiem-odparł poważnie Draco, teraz już nieco bardziej przejęty. Co prawda wciąż zachowywał pozorny spokój. Opanowanie i ten tak typowy dla niego cynizm, ale podczas gdy on siedział tu jak zwykły mugol, Teodor groził mu nożem do zarzynania trzystu kilogramowej zwierzyny. Nie chciał stracić żadnej z kończyn. Zwłaszcza na oczach Hermiony, która cały czas liczyła na to, że ma jakiś plan.
-Kto zabił Rona Weasleya?-zapytał poważnym tonem Teodor, a potem bez ostrzeżenia wbił nóż w jego udo.
Zduszony przez zaciśnięte zęby wrzask wyrwał się z jego gardła, kiedy za wszelką cenę starał się zachować wszelkie oznaki opanowania. Jego mięśnie się napięły, a on poczuł jak jego spodnie zaczynają przesiąkać krwią, od przebitej niemal na wylot nogi. Już widział przerwane mięśnie i ścięgna, nie zrastającą i paskudzącą się ranę. O ile w ogóle to przeżyje, oczywiście. Kątem oka spojrzał na Hermionę za plecami Teodora. To jak przyciskała dłoń do ust i pozwalała by z rozszerzonych z zaskoczenia oczu leciały łzy.
-Nie mam kurwa pojęcia-jęknął, kiedy już zdążył opanować oddech.
-Nie wiem, dlaczego ludzie tak cię chwalili za wysoką tolerancję bólu-wywrócił oczami Teodor, przyciskając różdżkę do jego gardła. -Lepiej, żebyś zaczął gadać, jeżeli nie chcesz mieć załatwionej drugiej nogi w podobny sposób.
-Nie wyciągniesz ze mnie czegoś, o czym nie mam pojęcia-odparł Draco, patrząc mu prosto w oczy.
-Kłamiesz.
-Nie-pokiwał przecząco głową, mierząc go morderczym spojrzeniem. -Nie wiem.
-No to może przypomnisz sobie po tym-westchnął rozczarowany Teodor, rzucając na niego Cruciastusa. Jeżeli mdlał z bólu przy torturach zadanych mu w klubowym kiblu, to teraz nie miał pojęcia jak udało mu się zachować przytomność. Może to przez adrenalinę pompowaną w jego żyłach po tym jak zarobił cios nożem? Teodor był lepszy. Bardziej zdecydowany i sadystyczny. Wyszkolony.
Czuł jak każdy jego nerw płonie z bólu, a wnętrzności trawi ogień. Nie mógł ruszyć się z krzesła, nie mógł ruszyć niczym. Był całkiem sparaliżowany.
Jedynie on. Tępy ból i krzyk Hermiony, która błaga Teodora by przestał. Ale on nie był na tyle słaby, by poddać się czyimkolwiek błaganiom. Każdego mordercę to tylko nakręca. Oni uwielbiają mieć kontrolę. Lubią widzieć jak ktoś przed nimi cierpi.
Nagle ból ustał, bo najwidoczniej minęło długo czasu, a on się nie odzywał. I chociaż w tym momencie bolało go tak, że sprzedałby i wydał każdego, zwłaszcza kogoś, kto zabił, nie przyszło mu nawet do głowy, by przestać kryć tego, kto miał na sumieniu Weasleya.
-Nie mam czasu, Malfoy. Podaj mi nazwisko.
-Nie.
-W takim razie-Teodor wzruszył ramionami, a potem odwrócił się do Hermiony i zaczął iść w jej stronę. -Będziesz patrzeć jak rozmawiam z twoją dziewczyną. Kto wie? Może ona coś wie?
-Nie, nie, nie, nie-powiedział ciężko, zbolałym i zrezygnowanym tonem, powoli kręcąc głową. -Powiem ci. Powiem ci, tylko ją zostaw...
Patrzył jak skulona pod ścianą Hermioną oddycha z ulgą, kiedy Teodor z zaciekawieniem przystaje i odwraca się w jego stronę.
-Nazwisko.
Pokiwał głową, cicho wymawiając imię zabójcy.
Teodor zmrużył oczy, a potem pokonał dzielącą ich odległość, nachylając się nad nim.
-Co ty właśnie powiedziałeś?-zapytał z niedowierzaniem, sycząc w jego stronę niczym wściekły wąż.
-Zabiłem Rona Weasleya-przyznał się, uważnie obserwując jego reakcję.
-Kłamiesz-splunął z wściekłością Teodor, a potem zamachnął się i mocno przywalił mu pięścią w twarz, tak, że krzesło zachwiało się i omal nie wywróciło razem z nim na podłogę.
-Nie kłamię-odgryzł się z równą złością, a potem korzystając z siły jaką zapewniło mu odskakujące krzesło uderzył go z główki, posyłając na ziemię. Jedno kopnięcie zdrową nogą wystarczyło, by po czymś takim Teodor stracił przytomność.
Opadł na krzesło i wypruty z sił ciężko westchnął, drżącą ręką wyciągając z tylnej kieszeni różdżkę.
-Spetryfikuj go-rzucił ją do Hermiony, obserwując jak dziewczyna wzdryga się na dźwięk jego głosu, ale łapie różdżkę i patrzy na niego w ten nieodgadniony sposób. Widział, że była w szoku. Że była rozdarta i roztrzęsiona po tym co właśnie usłyszała, ale nie miał pojęcia, czy już zdążył ją stracić.
-Jest nieprzytomny-wyjąkała, nieświadomie rozcierając strużkę krwi na szyi.
-Ale zaraz się obudzi-wyjaśnił, jednocześnie mocno zaciskając zęby z bólu. -Hermiona jedyny powód, dla którego on teraz leży na podłodze to to, że nie spodziewał się ataku po kimś kto ma nóż w nodze i jest po kilkunastu minutach Crucio.
-Zabiłeś Rona-powiedziała drżącym głosem, rzucając zaklęcie na leżącego chłopaka.
-Oddasz mi moją koszulkę?-zapytał, pomijając jej pytanie. Naprawdę nie chciał odpowiadać teraz za swoje słowa.
-Co?-zapytała z zaskoczeniem.
-Zdejmij ją-poprosił, a ona widząc w jakim jest stanie, ściągnęła z siebie ubranie, zostając przed nim w samych majtkach. Próbował zignorować, to jak oprócz piersi stara się zakryć ręką również siniaki na żebrach po zbyt mocnym dotyku Teodora.
Złapał czarny materiał, a potem zdobywając się na tak wiele siły ile tylko mu zostało, rozdarł go i stworzył na nodze prowizoryczną opaskę uciskową.
-To do dzieła-drżące westchnięcie wyrwało się z jego ust, kiedy wpychając pozostałą część materiału do buzi, złapał ręką za rękojeść wbitego w jego udo noża.
-Nie powinieneś...-zaczęła Hermiona, ale on już zdążył zacząć wyciągać ostrze, mocno zaciskając przy tym zęby na materiale koszulki. Paskudne uczucie rozeszło się wraz z dreszczami po jego ciele.
-Pójdę po jakieś bandaże-powiedziała cichym i słabym głosem, kiedy szybkim krokiem opuściła łazienkę. Wiedział, że nie po to idzie. Wszystkie rzeczy do opatrunku trzymał w apteczce nad umywalką.
Westchnął cicho, a potem przesunął dłonią po dość sporej ranie, rozcierając przy tym krew. Uciskał ranę, ale to bolało. Bardzo.
Potem zamknął oczy i wziął głęboki oddech, a jeszcze później na drżących rękach podparł się krzesła i stanął, prawą, zranioną nogę unosząc nad ziemią. Zaczął kuleć w stronę wyjścia, taszcząc za sobą bezwładną kończynę, która swoją drogą, od tego ruchu krwawiła jeszcze mocniej, zostawiając na podłodze dość niepokojący ślad.
-Musimy stąd iść-oznajmił, przyglądając się Hermionie, która stojąc do niego tyłem wciskała na siebie wczorajsze ubrania. Zignorowała go.
-Hermiona...-zaczął słabym tonem, nie do końca wiedząc jak przekonać ją by jeszcze kiedykolwiek na niego spojrzała. -Wyjaśnię ci wszystko, tylko proszę choć ze mną.
Znów ta cisza. Ostatnio zachowywała się tak po pierwszych odwiedzinach rodziców w szpitalu. Jakby zwątpiła. Czuła się oszukana i naiwna i w ciszy przeżywała ten ból, bo żadne słowa nie są wstanie wyrazić tego, jak bardzo pokładała w czymś nadzieje, a to okazało się kłamstwem.
Widział jak stojąc do niego plecami, unosi ręce do góry i łapię się za głowę, jakby starając przyswoić wszystko co dopiero zobaczyła i usłyszała.
-Proszę, nie jesteś tu bezpieczna, pozwól mi cię odsunąć od tego całego bałaganu-szepnął, podchodząc w jej stronę. Nim jednak zdołał podejść do niej dostatecznie blisko, gwałtownie odwróciła się w jego stronę i cofnęła się o krok.
Westchnął, a potem zaniechał prób przekonania jej do siebie, zaczynając kulawo iść w stronę szafy. Wyciągnął z niej torbę. Średniej wielkości. Spakowanej na czarną godzinę, gdyby musiał się stąd wynosić.
-Chodź-rzucił przez ramię, w miarę możliwości szybko idąc w stronę wyjścia z mieszkania.
Zejście po schodach było męczarnią i udręką, istną torturą, ale wkrótce udało mu się dołączyć do Hermiony, która wymijając go zeszła na dół pierwsza. Nie mogła na niego patrzeć i chyba już go nienawidziła.
-Zostań tutaj-poprosił, a potem minął ją i opuścił klatkę schodową, wychodząc na ulicę Londynu.

                                                                                  ***

Czuła pustkę. Była roztrzęsiona i przerażona tym co robił jej Teodor i jeszcze bardziej zdruzgotana tym co zrobił z Draconem, ale po tym czego się dowiedziała, Nott nie miał żadnego znaczenia. To ten, którego kochała i ufała bezgranicznie skrzywdził ją najmocniej.
Wcisnęła ręce w kieszenie swojej bluzy i uniosła ramiona do góry, wzdrygając się od zimna. Pociągnęła nosem i naprawdę próbowała nie płakać, ale w końcu, stojąc tu samotnie, na pustej klatce schodowej dała za wygraną. Miała złamane serce. Nie, złamane to mało powiedziane. Oddała mu całą siebie, zostawiła dla niego przyjaciół, ignorowała swoje zasady, znosiła jego wyjątkowe wady i przymykała oko na jego kontrowersyjną przeszłość. Poświęcała się i kochała, przejmując jedynie o to, że jest zbyt zamknięty by kiedykolwiek odwzajemnić to uczucie. Wydawało jej się, że jej problemy z chłopakiem nie przekraczają tych, z którymi zmagają się mugolskie licealistki, ale to... to było coś więcej. Nawet przez moment nie przeszło jej przez myśl, że Draco mógł zabić Rona, nie łamiąc przy tym jej serca, a zostawiając w nim dziurę. Ogromną, czarną, ziejącą dziurę, pełną goryczy i nieszczęścia.
-Wsiadasz?
Na głos Dracona zamrugała gwałtownie i wyciągnęła ręce z kieszeni, z niemałym zaskoczeniem zerkając na czarne, zaparkowane przed klatką sportowe auto. Chciała zapytać, dlaczego je ukradł, albo czy w ogóle umie prowadzić, ale aktualnie, było jej to obojętne. Chciała być jak najdalej tego miejsca.
Podeszła do samochodu i wsiadła do środka, głośno trzaskając przy tym drzwiami. Nie zamierzała z nim rozmawiać. odwróciła głowę i wlepiła wzrok za szybę, splatając ręce na piersi.
Usłyszała jedynie ciężkie westchnięcie, a potem poczuła jego bliskość. Pochylał się nad nią, a ona mimowolnie wzdrygnęła się i wstrzymała powietrze. Nie chciała by jej dotykał. Nigdy więcej.
-Zapnij się-poprosił cicho i nawet na nią nie patrząc, przeciągnął pas. Nie musnął jej nawet opuszkami palców.

                                                                               ***

Merlinie, cieszył się, że lada chwila będzie mógł jej wszystko wyjaśnić. Świadomość, że ona nie może go znieść, była straszna. Była jak potężny cios w twarz, znacznie mocniejszy od tego Notta, który swoją drogą chyba zrobił mu coś z nosem.
Odpalił auto ojca, które Lucjusz zostawił tu jakiś czas temu w podarunku, po tym jak odwiózł go z posterunku policji. Nigdy nie zamierzał do niego wsiadać, był zbyt dumny, ale teraz nie bardzo miał wybór. Potrzebował opuścić to miejsce. Tak szybko jak tylko się dało.
Umiał prowadzić. Nauczył się tego jakiś czas temu, podczas służby u śmierciożerców, kiedy przez kilka tygodni musiał udawać wiarygodnego mugola. Teraz jechał pewnie i sprawnie, wciąż jednak ostrożnie, przestrzegając przepisów, bo nie chciał wystraszyć Hermiony. Wiedział, że ona już mu nie ufa. Że jeżeli zacznie sprawiać wrażenie szaleńca, to ona go za takiego weźmie, bo nadwyrężył jej wiarę i wyrozumiałość zbyt wiele razy.
Jazda nie zajęła im wiele czasu. Góra półtorej godziny ciszy, która była jednak męcząca, wystawiająca na próby ich umysły, które w ciągu tego czasu zdążyły przemyśleć już wszystko. Każdy najczarniejszy scenariusz duszący się w ich wymęczonych duszach.
-Jesteśmy na miejscu-powiedział cicho, parkując na podjeździe niewielkiego domku. Była nieco zaskoczona zadbaną okolicą w jakiej się znajdował, ale nic nie mówiąc wysiadła z samochodu nim on w ogóle zdążył zgasić silnik.
-Wow-westchnął, uderzając tyłem głowy w oparcie fotela. Przesunął ręką po twarzy, a potem z resztkami silnej woli wysiadł z samochodu, podszedł do bagażnika, a potem niosąc ze sobą torbę wszedł na ganek parterowego domu, na którym czekała już Hermiona. Odetchnął ciężko, szczerze zmęczony po pokonaniu tych kilku metrów, a potem wyciągnął z kieszeni spodni klucz do domu i wpuścił ją do środka.
Obserwował Hermionę opierając się barkiem o futrynę drzwi wejściowych i zastanawiał się jak źle czuje się z tym wszystkim, skoro cały czas milczy. Normalnie nigdy nie wytrzymałaby bez gadania, zawsze zadawała pytania, albo o czymś mu opowiadała.
-Pogadamy?-zapytał, zwracając na siebie jej uwagę. Dziewczyna powoli odwróciła się w jego stronę, przygryzając mocno dolną wargę. Widział panikę w jej oczach, to jak próbuje znaleźć odpowiednią wymówkę.
-Jestem zmęczona, to naprawdę...
Bez zastanowienia pokonał dzielącą ich odległość, a potem spojrzał jej prosto w oczy i zignorował fakt, że ona wzdryga się kiedy tylko podchodzi. Zrezygnował z dotknięcia jej, przesuwając dłonią po karku.
-Od miesięcy prosili mnie o nazwisko-zaczął, nie dbając o to, że ona jest zmęczona. Cholera, jego zraniona noga drżała właśnie z wysiłku, bólu i wyczerpania, ale to nie miało znaczenia, nie jeżeli ona miałaby zasnąć z tak paskudnymi myślami o nim.
-Nie chcę tego słuchać-szepnęła z łzami w oczach, zaczynając iść w stronę najbliższych drzwi, marząc by pokój do którego zmierza był sypialnią.
-Zbywałem Blaise'a tak wiele razy...
-Ron popełnił samobójstwo-w końcu nie wytrzymała. Odwróciła się do niego i spojrzała na niego z wyrzutem, nie hamując już łez, które od samego początku tak dzielnie powstrzymywała. -Pozwoliłeś mi żyć z taką myślą, aby bronić siebie?-spytała z niedowierzaniem, tonem przepełnionym bólem i poczuciem zdrady.
-Nie, nie-pokręcił głową, szybko do niej podchodząc. -To nie tak.
-Masz pojęcie jak to jest czuć, że osoba, którą bezgranicznie kochasz, która jest twoim najlepszym przyjacielem, woli umrzeć, niż żyć razem z tobą?-zapytała, a jego uderzyło to jak bardzo jest wypruta, rozgoryczona i smutna.
-Hermiona...-zaczął, ale ona nie dała mu dojść do słowa, nieoczekiwanie mocno go policzkując. I chociaż była kruchą dziewczyną, a on ponoć silnym, wyszkolonym facetem, to tak, zachwiał się i prawie wywrócił, zwłaszcza po torturach, które dopiero co mu zadano.
-Jesteś świnią, Malfoy-syknęła. -Zrobiłeś coś... ugh-zakryła twarz dłońmi, szukając odpowiednich słów. Chyba żadne nie były odpowiednie.
-Możesz, dać mi powiedzieć?-zapytał niepewnie, marszcząc przy tym brwi. Wciąż trzymał się za kość policzkową, w którą mu przylała, cicho przy tym wzdychając. Idealny dodatek, do zapuchniętego i zmiażdżonego nosa.
-Nie, ja teraz mówię-warknęła, trącając go otwartymi dłońmi w pierś. -Za kogo ty się masz, co? Po co to wszystko było? Te miłe słowa, wielkie poświęcenia? O co chodziło?-zapytała z niezrozumieniem. -Chciałeś mnie wykorzystać, zabrać jedyne co miałam do dania i pośmiać się ze swoimi przyjaciółmi śmierciożercami?!-wypluła z siebie, a jego szokowała ta zabójcza mieszanka jaką była wściekłość i przeogromny smutek. -Jak mogłeś to wszystko robić za moimi plecami, wiedząc, że jestem wystarczająco popieprzoną osobą i to całe zamieszanie...-pociągnęła głośno nosem. -To wszystko boli mnie i tak mocno. Chodziło o jakąś zemstę? Ty dalej mnie nienawidzisz?-zapytała, ale on milczał zbyt zszokowany, więc ciągnęła dalej.
-Merlinie, jestem taką idiotką-jęknęła z rozgoryczeniem. Przesunęła dłońmi po twarzy, a potem wydała z siebie zbolałe westchnięcie, rzucając mu spojrzenie pełne rozczarowania i smutku.
-To... to nie tak-westchnął, bo choć średnio czuł się za cokolwiek winny, to świadomość, że pozwolił jej w to wszystko wierzyć i doprowadził ją do takiego stanu była okropna. Odetchnął ciężko i spuścił ręce wzdłuż ciała. -Cały czas próbuję ci powiedzieć, że go nie zabiłem.

                                                                                  ***

-Co?
Czy znalazła się w jakimś nienormalnym, całkowicie pokręconym śnie?
-Powiedziałem tak Teodorowi, żeby się odczepił. Naprawdę nie wiem kto go zabił...
-Skąd pewność, ze to nie samobójstwo?-zapytała drżącym głosem. Nie miała pojęcia jak się zachować. Była zbyt rozdarta by nie skakać z radości, że Malfoy nie zabił jej przyjaciela.
-Po prostu to wiemy. Śmierciożercy mają pewność. Są dowody.
-Jakie?
-T-to skomplikowane-westchnął, mierzwiąc palcami swoje włosy.
-A więc po prostu mi też nie chcesz powiedzieć-podsumowała, z ciężkim westchnięciem spuszczając ręce wzdłuż ciała. Trochę jej ulżyło, ale wciąż znajdowała się w okropnym koszmarze.
-Hermiona...
-Kogo kryjesz, Draco?-krzyknęła ze złością, bo on nigdy nie zirytował jej tak bardzo jak w tej chwili.
-Nikogo. Po prostu nie wiem, okay?-odparł równie zły co ona. Tyle, że on nie miał powodu by się na nią wściekać. Wciągnął ją w jakieś bagno, cały czas okłamywał i coś przed nią zatajał.
-Twoje sekrety-zaczęła gniewnie mrużąc przy tym oczy. -... kiedyś cię zniszczą, Draco. A wiadomość o Ronie; nie powinieneś liczyć, że ci to odpuszczę.
-Wiem-przyznał, powoli kiwając głową.
-Nie wybaczę ci tego-dodała ostro, przez zaciśnięte ze złości zęby.
-Tak, rozumiem.
Przez chwilę mierzyła go wzrokiem. Tak, jakby świadomość, że on nawet nie próbuje, że tylko kiwa głową i odpowiada z tą pieprzoną nonszalancją zadawała jej więcej bólu niż kiedykolwiek przypuszczał. Ale nie miał czasu tego zaplanować. Gdyby to zależało od niego, nigdy nie usłyszała by tej rozmowy.
-Muszę się położyć-poinformowała go, spuszczając głowę i ciężko wypuszczając z ust powietrze.
-Pewnie-westchnął ciężko. -Tamte drzwi-wskazał palcem na wejście z jasnego drewna, a potem odwrócił się do niej plecami.

                                                                             ***

Od dobrej godziny siedział w łazience i gapił się na nogę, która wyglądała, cóż... tragicznie. Miewał podobne urazy, ale po raz pierwszy nie mógł sobie z tym poradzić za pomocą magii. Rzucić zaklęcia i zapomnieć o jakimkolwiek bólu.
Prowizoryczny opatrunek, który zdołał zrobić w domu nie był wystarczający i wiedział, że jeżeli nie załatwi tego, albo straci nogę, albo zemdleje z bólu i nie będzie wstanie dokończyć spraw z Teodorem.
-Hermiona!-w końcu poddał się i ją zawołał. Nie warto było być dumnym. Miał nadzieję, że ona jeszcze nie śpi.
-Nie zamierzam z tobą rozmawiać-powiedziała, opierając się barkiem o futrynę drzwi do łazienki. Nie patrzyła na niego, jej wzrok zawieszony był gdzieś ponad jego głową.
-Wiem. Wiem, że jesteś na mnie wściekła i rozumiem to, ale musisz mi pomóc, proszę.
Przeniosła na niego swoje spojrzenie, a potem, kiedy napotkała widok jego rany, mógł obserwować jak rozchyla usta z zaskoczenia i chwilę później zatyka je dłonią.
-Zrobisz to dla mnie? Na moment zapomnisz, że mnie nienawidzisz i mi pomożesz?-spytał z nadzieją. Hermiona tępo pokiwała głową, nie odrywając pustego spojrzenia od krwawiącego uda, którego drżenie cały czas starał się powstrzymać.
-W szafce na dole, po prawej od lodówki jest alkohol. Przyniesiesz?-zapytał, z ulgą odchylając głowę do tyłu.
-Tak-odparła cicho, a zaraz potem zniknęła za drzwiami łazienki, zostawiając go w całkowitej rozsypce. Podczas jazdy samochodem nie bardzo przejmował się bólem. Dotychczasowy opatrunek powstrzymywał krwawienie, ale teraz... teraz mocno zaciskał zęby i drżącymi rękami uciskał ranę, wszystkimi myślami kontrolując oddech.
-Co mam robić?-zapytała, kiedy po krótkiej chwili stała przed nim z butelką przezroczystego trunku. Jej usta zaciśnięte były w wąską linię, a spojrzenie rozbiegane. Była zdenerwowana i zestresowana.
-Pilnuj, żebym się nie napił-zaśmiał się, a potem polał zranioną nogę mocnym alkoholem.










13 komentarzy:

  1. Wow. Był mój Teodor, jezu jakis psychopata. Co Ci śmierciorzercy z nim zrobili?! Pełen wrażeń rozdział. Ciągle rozwijająca się akcja. Uwielbiam to <3 Ale ciągle mnie zastanawia kto zabił Rona? Jestem na 99,99% pewna że Draco wie kto to zrobił. Licze że poznamy tą osobe już niedługo. Życze weny, choć jej jak widać nie brakuje i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. Był mój Teodor, jezu jakis psychopata. Co Ci śmierciorzercy z nim zrobili?! Pełen wrażeń rozdział. Ciągle rozwijająca się akcja. Uwielbiam to <3 Ale ciągle mnie zastanawia kto zabił Rona? Jestem na 99,99% pewna że Draco wie kto to zrobił. Licze że poznamy tą osobe już niedługo. Życze weny, choć jej jak widać nie brakuje i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. o masz takiego zawrotu akcji się nie spodziewałam ! rozdział chyba najlepszy jaki napisałaś!! em

    OdpowiedzUsuń
  4. kłótnia kochanków o nie jak Ja lubię jak się kłócą ale lepiej niech się pogodzą :D
    Teo ah Teo czemu jesteś aż tak zły :(
    super rozdział pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow! Myślałam, ze się rozpłaczę jak oni tak ze sobą albo nie rozmawiali... Mimo tego zaimponowała mi postawa Draco, który za wszelką cenę bronił Hermiony. Mam nadzieje, że sobie wybaczą i że Hermiona uleczy nogę Draco... Kurde czekam bardzo niecierpliwie na następny rozdział...
    Dużo weny
    ~Madzik

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie zamierzasz ich zabić? A co to było?! Aż mi się słabo zrobiło, kiedy czytałam, jak Teodor wbija... Brr... Nie mogę.
    Tak ogólnie to rozdział świetny. Byle tak dalej i jeszcze lepiej! :D
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj!

    Z tej strony administratorki Katalogu Granger. Pewnie właśnie w tej chwili zastanawiasz się po co piszemy, otóż sprawa jest prosta – Wasza aktywność na katalogu, który prowadzimy. Nie oczekujemy wiele, pragniemy tylko, aby nasza praca, jaką wkładamy w rozwój katalogu, oraz czas, jaki poświęcamy, był szanowany, ponieważ inaczej, jeśli sprawa będzie dalej tak wyglądała, będziemy zmuszone zawiesić działalność katalogu. Oczywiście zanim do tego dojdzie, będziemy walczyć – waleczne z nas kobietki, więc nie poddamy się tak łatwo. Po prostu potrzebujemy właśnie Twojej pomocy, inaczej nie damy rady. Do działania katalogu potrzebne są dwie strony; my – administratorki, oraz wy – nasi katalogowicze. Bez Was to wszystko nie ma sensu. Mamy nadzieję, że ta wiadomość wzbudzi w Was choć odrobinę zainteresowania.

    PS. Kiedy obchodzisz urodziny? Zachęcamy do zapisywania się w zakładce „Urodziny” – dzięki temu już nikt z katalogu nie zapomni o Twoich urodzinach!

    Zapraszamy także do korzystania ze wszystkich zakładek na katalogu. Uczestniczcie w życiu katalogu! Nie zawiedźcie nas.

    Pozdrawiamy,

    Załoga Katalogu Granger.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czemu mam wrażenie że to Potter zabił Rona.? Bo hermiona kochała Rona a Potter był zazdrosny... ? Taa, to może być to.
    Myślę o tym już od paru rozdziałów i nie mogę się pozbyć tego wrażenia.
    Rozdział świetny,jak zawsze. :) czekam z niecierpliwością na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kolejny raz mam mało czasu na pisanie, więc dodam tylko, że rozdział jest rewelacyjny ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiedziałam, że to nie Draco, ale i tak mi ulzyło, gdy to wyjaśnił. Akcja z Teodore była bezbłędna. Koleś jest przerażający i czuję, że to dopiero przedsmak jego mozliwości.
    http://granger-again.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. boze teodor...
    kto zabil rona e koncu eh

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiedzialam ze gdy przyjdzie moment w ktorym padnie pytanie : kto zabil Rona, Malfoy sie ,, przyzna''.
    Rozdzial cudowny, w kazdy wkladasz 100%co jest po prostu przecudowne♥
    -M

    OdpowiedzUsuń