niedziela, 6 września 2015

-Rozdział 31- Need A Reason

Chyba trochę ją przestraszył. Ile razy widziała jak ktoś własnoręcznie szyje sobie ranę? Czy kiedykolwiek widziała tyle krwi? Czy nie przesadził, pozwalając jej wierzyć, że zabił jej najlepszego przyjaciela?
-Jest późno. Idź spać-mruknął w jej stronę, kiedy leżąc na kanapie, przesunął dłonią po zmęczonej twarzy. Kątem oka widział jak Hermiona kuli się na beżowym fotelu, obejmując dłonią swoje kolana. Zdawała się być wyczerpana i przestraszona, zbyt wstrząśnięta dzisiejszym dniem, by tak po prostu wstać i skierować swoje kroki do sypialni.
-Nie jestem zmęczona-skłamała. Westchnął cicho, obserwując jak pod jej oczami uformowały się szare cienie, a jej twarz jest znacznie bladsza niż zwykle.
-Hej...-skrzywił się z bólu, kiedy, aby lepiej się jej przyjrzeć, podparł się na łokciu i odwrócił w jej stronę.
-Poważnie Draco, nic mi nie jest-uśmiechnęła się wymuszenie, wiedząc, że szykuje się na jakąś poważną, sentymentalną rozmowę. Nie chciała z nim rozmawiać.
-Mogę posiedzieć, aż zaśniesz-zaproponował ostrożnie, doskonale wiedząc, że to o to chodzi. Może aktualnie nie byli blisko, ale znał ją wystarczająco. Widział to w jej oczach. To jak niepewnie skanuje spowitą przez ciemność przestrzeń między kanapą a sypialnią.
-Od dzisiaj chyba boję się ciemności-uśmiechnęła się z goryczą, pociągając nosem. Próbowała się nie rozklejać, ale w końcu zobaczył jak w jej oczach szklą się łzy. -Poważnie Malfoy, jestem wykończona-szepnęła drżącym, przepełnionym smutkiem tonem, a potem przesunęła dłońmi po twarzy, rozcierając po niej świeże łzy.
Westchnął ciężko, czując jak od środka rozrywają go wyrzuty sumienia, a później z zaciśniętymi zębami zebrał się z sofy i stanął nad nią, wyciągając rękę w jej stronę.
-Chodź-poprosił cicho, rzucając jej błagalne spojrzenie. Rozumiał, że było ciężko. Że może ją stracił. Ale chciał, żeby dała mu ostatnią noc. Od świtu mogła go nienawidzić tak jak nienawidziła przez całe życie. Może o to chodziło? Może ich dogadywanie i dbanie o siebie było zbyt nienaturalne? Sprzeczne naturze i wszelkim innym ogólnym zasadom?
Hermiona powoli ujęła jego dłoń i zwlokła się z fotela, stając przed nim skulona, z głową spuszczoną w dół i wzrokiem wbitym w podłogę. Jej roztrzepane, sięgające nieco za łopatki kasztanowe włosy zasłaniały teraz jej bladą twarz pokrytą łzami. Chude ramiona oplatały jej szczupłą sylwetkę, kiedy ze skrępowaniem zaczęła przestępować z palców na pięty. Wyglądała teraz tak bezbronnie. Tak słabo, kiedy sięgała mu zaledwie do piersi.
-Jesteś ponad to, wiesz?-zapytał szeptem, kiedy ujął jej podbródek i zmusił ją by na niego spojrzała. Jej czekoladowe oczy błyszczały w świetle pojedynczej, zapalonej nieopodal kanapy lampki, nie wyrażając nic oprócz rozdarcia. Jakby była jeszcze małą dziewczynką, zagubioną w ogromnym centrum handlowym. -Jesteś najsilniejszą osobą jaką znam, a to wszystko-uśmiechnął się smutno, mając na myśli cały ten bałagan jaki przywiódł za sobą wkraczając w jej życie. -To nic z czym nie potrafiłabyś się zmierzyć-powiedział z całą pewnością siebie, z zatroskaniem marszcząc delikatnie brwi. Nie chciał by kiedykolwiek musiała mierzyć się z czymś takim, ale tak wyglądało ich życie. Teodor przyszedł w nocy do ich mieszkania i przystawił różdżkę do jej gardła, gotów zabić ją w każdym momencie.
Nie czekając na jej odpowiedź, złapał ją za rękę i poprowadził przez ciemny salon do sypialni, bez słowa zapalając lampkę przy jej łóżku i odgarniając pościel. Spojrzał na nią wyczekująco, a ona, rozumiejąc jego aluzję, zajęła miejsce u jego boku, nie śmiało siadając na łóżku.
-Nie chcę spać sama-powiedziała cicho, zagryzając delikatnie wnętrze policzka. Wiedziała, że powinna go nienawidzić, ale strach przed byciem samotnym tej nocy był silniejszy. Nie zniosła by stałego przewracania się z boku na bok, w obawie, że Teodor  znów może tu przyjść.
-Okay, zostanę z tobą-zgodził się cicho, patrząc na nią ze zmartwieniem, Wiedział, że te słowa nie przychodzą jej łatwo.
Odetchnęła ciężko i oparła głowę na jego ramieniu, ręce lokując na własnych kolanach. Cały czas drżały.
-Jestem na ciebie wściekła-powiedziała, jakby bardziej próbowała przekonać siebie niż jego. Zrobił coś okropnego. Zataił przed nią fakt, że Ron został zamordowany i powinna być na niego zła, prawda? Nie mogła mu tego wybaczyć. -Nie wybaczę ci tego-dodała, z frustracją przeczesując palcami własne włosy. Emocje może opadły, ale nie ogromne poczucie zdrady, które cały czas bezlitośnie rozdzierało jej serce.
-Wiem i przepraszam-odparł, obejmując ją ramieniem. Bez zastanowienia odpowiedziała na ten gest, z pragnieniem wtulając się w jego bok. Chciała mieć go przy sobie. Desperacko i beznadziejnie pragnęła jego bliskości i cierpiała, bo chociaż chciała go znienawidzić i sobie odpuścić, cały czas go kochała. Gdyby tylko wiedziała, że on też coś do niej czuje. Że to nie jest głupie i bolesne, nieodwzajemnione uczucie. Że nie robi z siebie naiwnej idiotki.
-Chodźmy już spać-powiedziała oschle, nagle się od niego odrywając. Potem rzuciła się na prawą stronę łóżka i nakryła się kołdrą, odwracając do Dracona plecami.

                                                                                 ***

-Długo ci zajęło-mruknął z lekkim rozbawieniem Draco, który rankiem, otwierał drzwi swojemu byłemu przyjacielowi. Jego twarz była blada ze zmęczenia i niewyspania, a oczy niezdrowo podkrążone, ale mimo to zdawał się tryskać humorem. Jakby wymykając się z rąk Teodora zrobił coś niezwykłego, godnego podziwu i uznania.
-Żyjesz-stwierdził nie tak wesoło Blaise, powoli wchodząc wgłąb uporządkowanego i czystego salonu. -Ten dom był pierwszym miejscem, które wpadło mi do głowy.
-Wiem. Dlatego nie wysłałem ci wiadomości, tylko cierpliwie czekałem, aż zaczniesz myśleć-zaśmiał się ironicznie Draco, wciskając mu w dłoń kubek z dopiero co zaparzoną kawą. Sam również ściskał w dłoni podobny, z gorącą, parującą cieczą.
-Nie znosisz kawy-zauważył z zaskoczeniem Blaise, przyglądając mu się z niezrozumieniem, kiedy ten upił łyk kawy i delikatnie się skrzywił.
-Tak, cóż...-wzruszył ramionami. -Noga napierdala mnie tak jak nic nigdy wcześniej, nie mogę tego zapić ani zaćpać, ani nawet się z tym przespać, bo mam mnóstwo pieprzonej pracy na głowie, a ta kawa... wątpię, że pomoże, ale jest moją ostatnią deską ratunku-wyjaśnił, krzywo się uśmiechając. Cały czas udawał, że wszystko jest w porządku, ale do cholery nie da się tak po prostu normalnie chodzić po tym jak ktoś wbił ci w nogę nóż myśliwski. Zwłaszcza jeżeli od tego incydentu nie minęło więcej niż kilka godzin.
-Ach, tak-Blaise pokiwał głową z głupim wyrazem twarzy. -Tak, to wszystko wyjaśnia-przyznał, a potem bezceremonialnie odstawił swój kubek i kubek Dracona na pobliski stolik, a potem złapał blondyna za materiał koszulki i popchnął na ścianę. -Co jest z tobą kurwa nie tak?-zapytał z tak długo hamowaną złością. -To jest dla ciebie jakaś pieprzona gra? Długo nie miałeś takiej akcji, więc teraz płyniesz na jakimś adrenalinowym haju?
-Co?-odparł mało inteligentnie Draco, przyglądając się chłopakowi z niezrozumieniem.
-Twoja łazienka pływa we krwi.
-Tak, mam tam bałagan-przyznał z irytacją blondyn. -Ale za bałagan nie rzuca się nikim o ściany.
-Myślałem, że jesteś martwy.
-Och, a więc teraz się martwisz?-zakpił lekceważąco blondyn. -Co z Teodorem?
-Nie było go, kiedy przyszedłem-odparł wkurzony Blaise, wreszcie go puszczając.
-A co mówią o tym śmierciożercy?
-Nie wiem-wzruszył ramionami młody Zabini. -Jak tylko się dowiedziałem, że cię odwiedził, poszedłem do twojego mieszkania, a stamtąd tutaj.
Draco westchnął ciężko, przesuwając dłonią po swoich jasnych, roztrzepanych włosach.
-To...-spojrzał na byłego przyjaciela z uznaniem. -To godne podziwu.
-Pieprz się-odparł poirytowany jego rozbawieniem Zabini.
-Serio, dziękuję-delikatnie spoważniał, przyglądając mu się z lekkim uśmiechem. -To trochę dla mnie znaczy.
-Taa... akurat-westchnął Blaise, odwracając się do niego plecami i sięgając po kubek kawy. -Masz coś do żarcia? Umieram z głodu.
-Tak, jasne-Draco skinął głową, nie przestając mu się przyglądać. Kiedy Blaise z żałosnego konfidenta i zdrajcy wyrósł na nieco mniej żałosnego konfidenta i zdrajcę? Wciąż nie wybaczył mu tego co stało się z Teodorem. Oczywiście, nigdy nie sądził, że kiedykolwiek to zrobi, ale w ostatnim czasie zaczął patrzeć na niego nieco inaczej.
-Tosty z masłem orzechowym?
-Cały czas jesz to świństwo?-zapytał, prychając z rozbawieniem Blaise.
-Niektóre rzeczy się nie zmieniają, przyjacielu-odparł z kpiną Draco, wyciągając z szafki niezbędne do przygotowania naleśników produkty.

                                                                                    ***

Była zmęczona. Wyczerpana. Totalnie rozbita i złamana. Nie miała pojęcia ile spała tej nocy. Z pewnością nie więcej niż dwie, może trzy godziny. Przez całą noc przekręcała się z boku na bok i nawet bliskość Dracona nie była wstanie zaspokoić jej obaw. To po prostu było za dużo.
Zwlokła się z łóżka i nie śpiesząc się ściągnęła z siebie ubrania, pozostając w samej bieliźnie. Musiała się umyć. Zmyć z siebie brud i wspomnienia poprzedniego wieczoru, a ponieważ większość czasu spędziła wraz z Draconem na amatorskim operowaniu jego rany, nie zdążyła zrobić tego tej nocy. Teraz miała okazję w spokoju wwlec swe zmęczone ciało do łazienki, wejść pod prysznic, a potem usiąść na podłodze i spuścić na siebie zimną wodę. Potrzebowała tego. Czegoś, co skutecznie zdołałoby sprowadzić ją na ziemię.
Potem, zmarznięta i jeszcze bardziej zmęczona, ale już przynajmniej rozbudzona przebrała się w bieliznę i jakąś koszulkę chłopaka, którą zostawił na szafce nieopodal pralki. To ciekawe. Skoro posiadał taki dom, dlaczego mieszkał w tej okropnej kamienicy? No i kiedy zdołał zarobić na to całe mugolskie wyposażenie?
Obciągnęła czarną koszulkę jak najniżej, tak aby zakrywała jak największą część jej ud, a później niepewnie wychyliła nos zza drzwi łazienki i weszła z powrotem do sypialni. Czuła stąd zapach naleśników i odgłos jakichś rozmów. Bała się stawić mu czoła. Dać przekupić się banalnym śniadaniem i tym jego wkurzającym, pewnym siebie uśmiechem. Chciała przestać go kochać. Naprawdę, jak na razie miłość do niego nie przyniosła jej niczego dobrego i jak najbardziej zdawała sobie z tego sprawę, ale na tym właśnie polegała miłość, że nie dało się tak po prostu o niej zapomnieć.
-Hej, Hermiona-uśmiechnął się Draco, a ona dopiero teraz zdała sobie sprawę, że zdążyła już wejść do kuchni. Chłopak właśnie przerzucał parę puszystych naleśników na talerz, rzucając ostrzegawcze spojrzenie w stronę swojego gościa. Wysoki brunet siedział naprzeciwko niego, spinając plecy kiedy nieśmiało zbliżyła się w jego kierunku.
-Cześć Blaise-mruknęła, od razu go rozpoznając. Ze znudzeniem i rezygnacją zajęła miejsce przy stole, po jego prawej stronie i oparła łokcie na blacie.
-Chcesz coś zjeść?-zapytał Draco, rzucając jej krótkie,  lekko zmartwione spojrzenie. Tak, wyglądała tragicznie, naprawdę miała tego świadomość.
-Nie, dzięki. Wystarczy kawa-westchnęła, a on podał jej czysty kubek i dzbanek z świeżo zaparzoną kawą. -Jak twoja noga?-zapytała, spoglądając na jego szczupłe, umięśnione nogi, teraz zakryte przez materiał czarnych spodni.
-Naprawdę w porządku-skłamał chłopak, uśmiechając się do niej w całkiem przekonujący sposób. Wziął talerz z naleśnikami, a potem usiadł naprzeciw niej i Blaise'a, głośno wypuszczając z ust powietrze.
-Muszę pojechać do mojego ojca-zaczął, patrząc to na dziewczynę to na chłopaka. -A wy musicie pojechać ze mną.
-Co? Dlaczego?-zaczęła nieco spanikowana Hermiona, która po wizycie w Malfoy Manor postanowiła sobie, że więcej tam nie wejdzie.
-Bo potrzebuję jego pomocy-wzruszył ramionami.
-Jakiej pomocy?-zainteresował się Blaise. -Mogę ci pomóc.
-Bez urazy Blaise, wiem, że o wszystkim donosisz śmierciożercom. Nie dowiesz się ode mnie niczego istotnego-uciął mu spokojnie Draco.
-Ech, masz rację-dał za wygraną  brunet, zaczynając dłubać widelcem w swoim naleśniku.
-Hermiona?-Draco uniósł w górę brew, niepewnie spoglądając na dziewczynę.
-Mam jakiś wybór?-zapytała, wzruszając ramionami.

                                                                          ***

-Masz wybór-powiedział nieoczekiwanie, kiedy znaleźli się w jego samochodzie gotowi do wyjazdu. Chłopak oparł łokieć o szybę i przejechał kciukiem po swojej górnej wardze, prawą rękę lokując na kierownicy. Odpalił samochód i zaczął powoli opuszczać podjazd niedużego, całkiem przyjaznego i przytulnego domku. -Powiedz czego chcesz, a to zrobię-zapewnił ją, zawieszając swoje spojrzenie za przednią szybą sportowego auta.
-Malfoy...-próbowała odwieźć go od tej rozmowy, naprawdę zbyt zmęczona by poruszać z nim te tematy. Szczerze mówiąc liczyła na to, że uda jej się trochę zdrzemnąć, skoro między nimi cały czas jest milczenie, z wyjątkiem chwil kiedy kręci się przy nich Blaise. Teraz brunet obiecał im spotkać się pod drzwiami Malfoy Manor, a Draco zaskoczył ją chęcią porozumienia.
-Poważnie Hermiona, po prostu to powiedz. Jestem beznadziejny w takich relacjach i domyślam się, że nie byłem dobrym chłopakiem, ale wiedz, że nigdy, przenigdy nic co zrobiłem nie miało za zadanie cię skrzywdzić.
-Chcę wrócić do domu-powiedziała tępo, czując jak ogromna gula rośnie jej w gardle. Nie, nie chciała wracać do mieszkania, w którym spotka Harry'ego. Ale musiała na moment odpocząć od Malfoya. I to jej się wydawało bardziej sensowne niż wielki powrót do przerażającego dworu, który niegdyś był nazywany jego domem.
Nie patrzyła na niego, ale wiedziała, że on właśnie zaciska szczękę, a potem wzdycha cicho, niezadowolony z jej wyboru.
-Nie-powiedział, na co ona, ostatkami sił powstrzymała się od zirytowanego wrzasku. Mocno zagryzła dolną wargę i wywróciła oczami, pamiętając, że jeżeli teraz się na niego rzuci, to zabije ich obojga, bo choć widziała, że Malfoy całkiem nieźle radzi sobie za kierownicą, to jej ataku nie przeżyje.
-Dopiero co powiedziałeś...
-W domu już zapewne cię szukali, Hermiona. Jeżeli tam wrócisz, Teodor cię znajdzie.
-Że co?-zapytała z zaskoczeniem, nie powstrzymując się i odwracając na siedzeniu w jego stronę. -Co ja mam do tego wszystkiego? Nie zrobiłam nic pieprzonemu Teodorowi.
-Ale ja zrobiłem-odparł Draco, gorzko się uśmiechając. Jego ton był zaskakująco opanowany. -A Teodor wie, że pierwszym ciosem, który powinien mi zadać, jest skrzywdzenie ciebie.

Dalszą drogę przebrnęli w ciszy, Hermionie nawet udało się zasnąć. W końcu Draco mógł cieszyć się podróżą w całkowitym, dobijającym go milczeniu, podczas którego co jakiś czas rzucał krótkie spojrzenie w stronę opierającej skroń o powierzchnię szyby dziewczyny. Wiedział, że nie tego oczekiwała po swoim życiu, ale nie był wstanie odwrócić tego co się stało i jedynym co mu pozostało, było naprawienie tego choć w części.
-Hermiona?-odpiął pasy i nachylił się w jej stronę, kładąc dłoń na jej ramieniu.
-Hmm?-obserwował jak dziewczyna odrywa głowę od okna i przeciąga się, ziewając.
-Jesteśmy na miejscu-oświadczył, w nieznanym, opiekuńczym geście odgarniając jej włosy z twarzy.
-Nie idę tam-powiedziała, nagle otwierając oczy. Widział w nich strach i przerażenie, ale naprawdę jeżeli będzie trzeba, był gotów wnieść ją tam siłą.
-To dla mnie ważne. Mój ojciec znajdzie dla nas miejsce, w którym możemy się ukryć.
-Chcesz się ukrywać?-zapytała z niedowierzaniem.
-Potrzebuję treningu-wyjaśnił. Tak naprawdę nie wyobrażał sobie polowania na Teodora, podczas gdy jego noga tak bardzo go bolała.
-Nie mogę uciekać. Harry i moi rodzice...
-To wcale nie musi być daleko-powiedział, rzucając jej spojrzenie pełne pewności i przekonania. -Hermiona, proszę. Widziałaś Teodora i wiesz do czego jest zdolny. Nie zostawię cię tu, nigdy w życiu, więc chodź ze mną do środka i pozwól załatwić ci miejsce, w którym będziesz bezpieczna.
Przez moment milczała, przyglądając mu się z nieprzekonaniem, ale w końcu dała za wygraną i bezsilnie opadła na swój fotel, z zaciśniętymi powiekami, opierając tył głowy o zagłówek siedzenia. W co ona się wpakowała?

                                                                                  ***

-Draco?
Obydwoje z zaskoczeniem zamrugali powiekami, widząc piękną i promieniejącą Caitlyn. Wyglądała na naprawdę szczęśliwą kiedy ich zobaczyła. Miała na sobie śliczną, pudrowo różową sukienkę, a jej ciemne, niemal czarne włosy, związane były na tyle głowy w ładnego, chaotycznego koka.
-Hermiona! Nie sądziłam, że wpadniecie-powiedziała, nieco zaskakując ich tym stwierdzeniem. To oczywiste, że nie mogła się tego spodziewać. Caitlyn przytuliła mocno Hermionę, a później zrobiła to również z Draconem, w jego ramionach zostając na nieco dłużej.
-Chodźcie do łazienki, będziecie mogli się przebrać-ponagliła ich, odwracając się do nich plecami.
-Przebrać?-powtórzyła z niezrozumieniem Hermiona, ze skrępowaniem skanując wzrokiem swoje wąskie jeansy i brązowy sweter. Była brudna czy coś?
-Och-dziewczyna zatrzymała się, a potem odwróciła do nich, wzdychając ze zrozumieniem. -Wy nie w tej sprawie.
-Jakiej sprawie?-Draco uniósł w górę jedną brew.
-O Merlinie, Draco, jesteś okropny-stwierdziła, ganiąc go za jego nietaktowne pytanie. -Dziś jest przyjęcie zaręczynowe twojego ojca-przypomniała mu, jakby było to oczywiste.
-Ja pierdolę...-wywrócił oczami i przesunął dłonią po swojej bladej, zmęczonej twarzy.
-O co do cholery chodzi?-warknęła do niego, wyraźnie urażona jego niecenzurowanym słownictwem.
-Muszę pogadać z ojcem-odparł, nieprzejęty jej oburzeniem. -Dzisiaj.
-W porządku, ale po obiedzie. Nie zniszczysz nam tego dnia.
-Przecież ty go nawet nie kochasz-wyrzucił ręce do góry, jednak zanim zdążył powiedzieć cokolwiek więcej, Hermiona nieoczekiwanie złapała go za ramię.
-Caitlyn? Pożyczysz mi jakąś sukienkę?-zapytała z nadzieją, uśmiechając się w ten swój pogodny, uprzejmy sposób. Co do...?

                                                                         ***

Była w szoku, kiedy zamek na jej plecach zapiął się bez problemu. Zawsze podziwiała Caitlyn za jej nienagannie szczupłą sylwetkę, a teraz chyba sama schudła, bo nigdy nie podejrzewała się o zmieszczenie w jej ciuchy. Materiał jasnobeżowej sukienki, wartej zapewne tyle co połowa jej mieszkania, opinał się na jej talii, a potem rozpływał na jej biodrach, wraz z warstwą tiulu i warstwą czegoś błyszczącego. To była naprawdę ładna kreacja. Kończąca się nieco ponad kolanami, bez ramiączek. Oczywiście, nie sądziła, że wygląda w niej tak ładnie jak Caitlyn. To oczywiste, że nigdy nie dorównałaby jej urodą, ale po nocy spędzonej w tak okropny sposób, miała wrażenie, że zawsze mogło być gorzej.
-Gotowa?-drgnęła, kiedy usłyszała jego głos za swoimi plecami. Z zaskoczeniem odwróciła się w stronę Dracona, z zamyśleniem skanując jego świetną sylwetkę i garnitur. Zawsze uważała, że faceci w garniturach byli gorący, ale Draco to była jakaś przesada.
-Wow, jesteś piękna-stwierdził z wrażeniem, powoli do niej podchodząc.
-Ta... dzięki-westchnęła, niezbyt przekonana jego komplementem. Oczywiście, miło było usłyszeć coś takiego z jego ust, ale nie sądziła, by mógł uważać ją za piękną, po tym jak w drzwiach przywitała ich Caitlyn.
-Serio-pokiwał głową, delikatnie się do niej uśmiechając. -Nie dlatego, że masz na sobie kieckę za 10 000 galeonów.
-Tak?-zapytała, unosząc w górę brwi. -W takim razie dlaczego?-była pewna, że jeżeli zacznie gadać coś o wewnętrznym pięknie to się załamie. To na pewno by ją dobiło.
-Kręcisz mnie praktycznie zawsze-przyznał prosto, delikatnie wzruszając ramionami. -A teraz dlatego, że...-zamyślił się, szukając odpowiedniego wytłumaczenia. -Nie, wiesz, to raczej przez tą kieckę za 10 000-zaśmiał się, na co wywracając oczami walnęła go w ramię.
-Przydałby się jakiś tekst o moim zniewalająco pociągającym ciele, albo głębi moich oczu-podpowiedziała mu, przyglądając się z lekkim zawodem. -To, że dla ciebie mogłabym chodzić bez tych wszystkich rzeczy, bo...
-Bo nago i tak wyglądasz najlepiej?
-Bo dla ciebie jestem piękna nawet w dresie-warknęła, z poirytowaniem splatając ręce na piersi. -Mam ochotę cię walnąć.
-Och nie rób tego-poprosił, pocierając się po zaczerwienionej kości policzkowej. -Nigdy nie podejrzewałem cię o takiego sierpowego-zaśmiał się, zbliżając się do niej jeszcze bardziej.
-Co do tego...-przestąpiła z pięt na palce i uśmiechnęła się niewinnie, tak cholernie pociągająco w połączeniu z tą sukienką. -Przepraszam, przesadziłam.
-Nie, należało mi się-spoważniał, powoli kiwając głową. -Powinienem ci od razu powiedzieć.
-Tak...-westchnęła, nieświadomie trzepocąc wymalowanymi rzęsami. -Powinniśmy iść. Caitlyn pewnie się niecierpliwi-zmieniła temat, obejmując się ramionami. -Nie wyglądam...?
-Wyglądasz idealnie-pocieszył ją, kładąc dłoń na jej talii.

                                                                                      ***

Z mocno zaciśniętą szczęką i skupieniem na twarzy zszedł ze schodów, a potem tak, aby nikt nie zorientował się, że wewnętrznie bardzo cierpi, uśmiechnął się do czekających w salonie gości. Pomieszczenie w całości zapełnione było przez elegancko ubranych, cholernie bogatych ludzi, w większości spokrewnionych z nim i jego ojcem. Caitlyn zaprosiła najwidoczniej jedynie kilku, może kilkunastu gości, którzy, zupełnie mu nie znani, zajęli miejsce w pobliżu kominka i bufetu.
-Draco?
Obejrzał się przez ramię i uniósł w górę jedną brew, delikatnie uśmiechając się w stronę Hermiony. Z lekkim skrępowaniem stała między tłumem ludzi, bawiących się i popijających szampana. Zupełnie zapomniał jak bardzo nieswojo i źle czuje się w tym miejscu dziewczyna. Zapomniał, że on sam tak bardzo go nienawidzi.
-Chcesz się napić?-zapytał, cicho wzdychając. Obydwoje byli zmęczeni. Potwornie wyczerpani Teodorem, ostatnią nocą, teraz również głupim udawaniem dobrej zabawy. Mieli gdzieś wykwintne i fałszywe bankiety jego ojca.
Nie czekając na odpowiedź Hermiony zgarnął kieliszek szampana z tacy niesionej przez jakiegoś kelnera i wcisnął alkohol zagubionej dziewczynie, posyłając jej przepraszające spojrzenie.
-Przyda ci się-mruknął i złapał ją za rękę, ciągnąc w stronę Caitlyn wypatrzonej między tłumem gości, po drugiej stronie wielkiego salonu.
-I jak wam się podoba?-zapytała, rozkładając na boki ręce, jakby stała na jakiejś pieprzonej wystawie. -Nie przesadziłam z kwiatami?-zapytała z udawaną troską. Jakby nie miała pojęcia, że jest idealna.
-To naprawdę urocze przyjęcie-uśmiechnęła się do niej Hermiona, na co on wywrócił oczami. Nienawidziły się. Dlaczego więc bezustannie sprawiały sobie fałszywe uprzejmości?
-Lucjusz bardzo pomagał mi w organizacji. Sam załatwił tą zastawę. Wiecie, że sprowadził ją dla mnie z Włoch? A te kieliszki to francuska robota prawdziwego mistrza. Rodzice przywieźli w prezencie...
-Tak, to naprawdę świetne-przyznał zażenowany Draco, który nie myślał o niczym, oprócz wszystkich tych rzeczach, które ojciec odmówił jemu i mamie.
-Gdzie twój narzeczony, Caitlyn?-zapytała spokojnie Hermiona, która widząc poirytowanie swojego chłopaka, postanowiła ratować sytuację. Czuł jak ostrożnie łapie go za rękę i splata jego palce z swoimi, niby przypadkowo opierając się o jego bok.
-Nie wiem-wzruszyła obojętnie ramionami. -Nie widziałam go już jakiś czas. Chyba zniknął gdzieś z kuzynami Blacków... Ale to nie ma znaczenia, bo nie pogadasz z nim, Draco. Nie zniszczysz tego przyjęcia.
-Nawet nie wiesz o czym chcę z nim pogadać-prychnął z oburzeniem. Kim ona była, żeby mówić mu co może, a czego nie może robić? Do cholery, Lucjusz był jego ojcem i zamierzał rozmawiać z nim kiedy tylko najdzie go pieprzona ochota.
-To nie ma znaczenia-warknęła niemiło, splatając ręce na piersi w zdzirowatym geście. -Poczekasz do końca imprezy czy mam cię stąd wyprosić już teraz?-zapytała z obrzydliwym uśmiechem. Ugh, miał ochotę jej przywalić.
-Poczekam do końca imprezy-zgodził się z nią, mocno zaciskając szczękę.
-Tak myślałam.
-Suka-wyrwało mu się, kiedy odwracał się do niej plecami.

                                                                                    ***

-Nie przesadzaj-mruknął, wyrywając Hermionie kieliszek z ręki. Zdecydowanie odreagowywała ostatnie wydarzenia, a on nie potrzebował niczego tak bardzo, jak ona wymiotująca w jego samochodzie.
-Ej!
-Poważnie-uciął ostro, opierając bark o jasną ścianę salonu. -Obiecuję, że niedługo stąd wyjdziemy-szepnął, widząc jej zawiedziony wyraz twarzy. Naprawdę rozumiał, że wytrzymanie tutaj nie było proste.
-Męczę się tu-wyznała ostro, z poirytowaniem i złością opierając się o ścianę obok niego. -Serio, Malfoy, chcę wrócić do domu-tak, brzmiała jak rozpieszczona królewna. Jak ktoś, kto nie jest wstanie nagiąć się dla drugiej osoby. Ale ona potrzebowała snu. Spokoju. Poczucia bezpieczeństwa.
Jej wzrok stale śledził paradującą w różowej sukience marzeń Caitlyn. To ją dobijało. Narastały w niej kompleksy. No i jeszcze ta świadomość, że wygląda dziś okropnie. Draco mógł mówić co chce, ale jej włosy nie były dziś ułożone, miała słaby makijaż, a na szyi delikatne siniaki...
-O czym myślisz?-zapytał nagle, dostrzegając delikatną zmarszczkę między jej brwiami. Widział to całe strapienie, zamyślenie, tą nagłą zmianę nastroju i jej nieobecność. Oderwał plecy od ściany i przekręcił się tak, że stał naprzeciwko Hermiony, kładąc dłonie po obu stronach jej głowy.
-Dlaczego ze mną jesteś?-spytała nieoczekiwanie, uprzednio cicho wzdychając. Tak, była żałosna. Banalnie naiwna i infantylna, ale tak właściwie to dlaczego nie? Czy Caitlyn nie zachowywała się w właśnie taki sposób? Kątem oka obserwowała jak brunetkę wyrywa do tańca jakiś przystojny chłopak w jasnym garniturze. Nie to, żeby Draco nie był przystojny. Draco był idealny. Gdyby miała zachować coś ze swojego aktualnego życia, byłby to zapewne właśnie chłopak. Życie Caitlyn było jednak  po prostu beztroskie. Cudownie piękne i szczęśliwe, a jej... jej życie było totalną porażką.
-Co?-patrzyła jak Draco z zaskoczeniem mruga i przygląda się jej z niezrozumieniem, marszcząc delikatnie brwi.
-Dlaczego podszedłeś do mnie wtedy w barze i mi pomogłeś?-zapytała cicho, nieśmiało patrząc mu w oczy. -Czemu zostałeś?
-Wtedy w barze...-zaczął z delikatnym, tak typowym dla niego, rozbrajająco szczerym uśmiechem. -Wtedy wcale cię nie lubiłem-wzruszył ramionami. -Tak jakoś wyszło.
-Ach, tak, dzięki-to oczywiste, że kiedyś się nienawidzili. Mimo to, świadomość, że on jeszcze przed paroma miesiącami myślał o niej w taki sposób... Że wciąż mógłby myśleć w taki sposób...
-Oczywiście teraz już tak nie jest-zaśmiał się, jakby czytając jej w myślach. -Jestem tu, bo...-zamyślił się, delikatnie zagryzając wnętrze policzka. Mocniej nachylił się nad jej twarzą, opierając dłonie o ścianę. -Bez powodu.
-Bez powodu-powtórzyła tępo, bo to nie to, czego się spodziewała.
-Bez powodu-potwierdził, muskając opuszkami palców jej blady policzek. -Nie chcę mieć powodu. Chcę z tobą po prostu być. Bez jakiś zasad albo interesów. Chcę się budzić i czuć potrzebę bycia z tobą, ponieważ...-zagryzł dolną wargę. Nie potrafił poprawnie sformułować swoich myśli. -Bycie z tobą z jakiegoś powodu jest... Co jeżeli pewnego dnia zabrakłoby głębi twoich oczu? Miałbym odejść? Znaleźć pretekst? Jak na razie nie chcę odchodzić, chcę tu być tak po prostu, bez powodu-oznajmił z powagą, nieco przejęty i skoncentrowany na swoim żałosnym wyznaniu. -I tak, Hermiona, jesteś najpiękniejszą dziewczyną na tej sali. Jesteś cholernie idealna. Ale to nie dlatego tu jesteśmy.









6 komentarzy:

  1. Rozdział jest smutny, ale to nie znaczy że uroczy. Bo właśnie taki jest :) Draco i Hermiona opuścili domek i przybyli do Lucjusza. Ciekawa jestem ich rozmowy i gdzie ich ulokuje Malfoy'a. Mam nadzieje, że Draco i Miona się wkońcu pogodzą... DRACO JAK MOGŁEŚ POWIEDZIEĆ TE 2 GŁUPIE SŁOWA: "bez powodu" POWINNO BYĆ KOCHAM CIĘ! No ale mam nadzieje, że wybierze na to bardziej romantyczny moment ... :) Ciekawe jak rozwinie się akcja z Blaisem i Teodorem i Śmierciożercami ogólnie... Czekam na kolejną notkę. Weny,weny i jeszcze raz weny.
    ~Madzik

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny! <3
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie piszesz i oby tak dalej czekam na kolejną cześć ♥
    ~Księżna Slytherinu

    OdpowiedzUsuń
  4. aaaaa kocham kocham pisz ALEJ <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój kochany Draco, uwielbiam go. Ciekawa jestem co jest z tą Caitlyn. Wiadomo przecież, że nie bierze ślubu z miłości. Ogólnie rozdział ciekawy :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Blaise, Blaise, Blaise, co ty chłopie kombinujesz. Zastnawia mnie bardzo jego postawa. czyzby skrywał w sobie drugą naturę? Szkoda mi Hermiony i Dracona, znaleźli sie w bardzo trudnej sytuacji. Sama nie mam pomysłu, jak mogą z tego wybrnąć.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń