poniedziałek, 14 września 2015

-Rozdział 33- Winter Wonderland

-Woah-westchnął, próbując jakoś się pozbierać. Żadna dziewczyna nie dała mu kosza. Jedynie Hermiona nie miała skrupułów by robić to średnio dwa razy na dzień. Pieprzona Granger.
Ze złością wysiadł z samochodu, a potem zaczął szybkim krokiem przemierzać ulicę Londynu i zmierzać w kierunku dziewczyny, zanim coś strzeli jej do głowy i zdąży się teleportować.
Mogli się kłócić. Mogli się potwornie ranić. Ale on nie był gotowy by tak po prostu z nią skończyć.
-Hej-krzyknął, wreszcie łapiąc ją za ramię i odwracając w swoją stronę. Chyba trochę ją przestraszył, bo nie spodziewała się, że za nią pójdzie, ale nie miał nastroju za przepraszanie jej z tak błahego powodu. To raptem kilka uderzeń serca na minutę więcej.
-Puść mnie-warknęła, hardo ścierając łzy z policzków.
-Och, jak sobie jaśnie pani życzy-odparł równie wściekle co ona, zabierając rękę z jej ramienia. Dopiero po chwili podniósł obie ręce i podniósł ją, zarzucając sobie na plecy. To, że bolała go noga nie miało teraz znaczenia.
-Co ty robisz?-syknęła, mając dostatecznie dużo samokontroli by nie wrzeszczeć na niego na spowitej przez noc ulicy. Walnęła go otwartą dłonią w plecy, ale to nie podziałało. Zupełnie tak, jakby nic nie poczuł.
-Nie bij mnie-syknął z irytacją.
-W takim razie odstaw mnie na ziemię-odparła tym samym tonem, jeszcze mocniej wiercąc się w jego ramionach.
-Nie, dzięki-prychnął z kpiną, bo oczywistym było, że jeśli tylko ją puści, ta złośliwie teleportuje się do domu. -Nie możesz wrócić do swojego mieszkania-dodał złośliwie. -Teodor chce nas oboje zabić.
-Poradzę sobie.
-Nie, nie poradzisz!-krzyknął z frustracją, wreszcie stawiając ją na ziemi tuż obok maski samochodu. -Czemu nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo jest to poważne?!-zapytał ze złością, wyrzucając ręce do góry. -Merlinie, nie robię nic oprócz zapewnienia ci bezpieczeństwa-oświadczył z irytacją, bo przez to jak się zachowywała nawet na to, brakowało mu chęci. -Kocham cię-dodał. To było dziwne, z taką łatwością wypowiadać te dwa słowa. Nawet jeśli wiedział, że ona wcale nie odwzajemnia tego samego. Tak długo jak czuł, że to dobre i szczere, był gotów mówić jej to codziennie. -Nie chcesz mnie? W porządku-wzruszył ramionami, chociaż tak naprawdę to mocno go bolało. -Ale nie każ mnie w ten sposób tylko dlatego, że pobiłem Blaise'a. Może jest miły, ale dawno na to zasłużył-wyjaśnił, twardo patrząc jej w oczy.
Odetchnęła ciężko, spuszczając głowę. Chyba trochę ją poniosło. Nagle odpłynęła jej niepohamowana złość. Ta dziwna, nieodparta i bezsensowna wściekłość. Został już tylko wstyd. Wstyd i strach przed przyznaniem się do błędu.
-To mnie przeraża-wyjaśniła cicho, wlepiając wzrok w czubki swoich eleganckich butów. Mocniej opatuliła się marynarką Blaise'a i dodała:
-To jak bardzo nad sobą nie panujesz. Jaki jesteś zły i zatracony jeżeli ktoś ci podpadnie.
-Nigdy bym cię w taki sposób nie skrzywdził-zarzekł się, dopiero teraz uświadamiając sobie jak ona to widzi. Był do cholery wyszkolonym zabójcą, a prezentowanie swoich umiejętności w jej obecności nie było wcale dobrym pomysłem.
-Wiem-przytaknęła, wreszcie na poważnie patrząc mu w oczy. Jej czekoladowe tęczówki błyszczały, kiedy pod wpływem impulsu sięgnęła dłonią do jego policzka. -Ale oglądanie cię w takim stanie... to jak wściekle zaciskasz zęby, twój ton...
Próbował coś powiedzieć, ale skutecznie mu przerwała, nieoczekiwanie mocniej się do niego zbliżając.
-Chcę żebyś był przy mnie sobą. Kiedy jesteś zły, bądź zły, chcesz się śmiać, śmiej się, jeżeli wolisz być sam, też to zrozumiem, ale musisz nad sobą panować-poprosiła, ujmując jego ponurą twarz w obie dłonie.
-Taa, to już chyba nie ma znaczenia-próbował spuścić wzrok i odwrócić głowę, ponieważ jej widok tak blisko bardzo go rozpraszał, ale nie pozwoliła mu na to. Oparła się o maskę samochodu i przyciągnęła jego twarz w swoją stronę.
-Kocham cię, Malfoy-przyznała.

                                                                                  ***

To było... cholernie odurzające uczucie. Niesamowite i niepowtarzalne doznanie. Opierała się o maskę sportowego auta, podczas gdy on całował ją tak jak jeszcze nigdy wcześniej. Jakby od ich ostatniego pocałunku minęło nie kilka dni, a miesięcy, niekończących się lat.
Ulica była całkiem pusta. Mrok spowił niemal każdy jej zakamarek, oprócz tego pod latarnią, po drugiej stronie chodnika. Murowane, typowe, londyńskie kamienice wnosiły się wokół nich, nadając temu wydarzeniu tak szczególny klimat. Było idealnie. Skomplikowanie i chaotycznie, ale jednak wciąż perfekcyjnie, dokładnie tak jak być powinno.
-Kocham cię-powtórzył chyba setny, między pocałunkami, którymi ją obdarzał, mocniej dociskając jej ciało do swojego. Robiło się coraz zimniej. Ich przyspieszone, rozgrzane oddechy zamieniały się na dworze w jasne obłoczki pary.
Ręce Hermiony zsunęły się z jego karku na pierś, mono zacisnęła swoje palce na wierzchu jego granatowej marynarki.
-Śnieg?-poczuł jak dziewczyna odsuwa się od niego i ze śmiechem rozgląda po otaczającej ich uliczce, obserwując jak drobne płatki śniegu rozbijają się o brudny, londyński bruk. Wyglądała ślicznie. Jej nos i policzki czerwieniły się od chłodu późnej jesieni.
-Nie ma jeszcze grudnia-mruknął pod nosem Draco, mimowolnie się uśmiechając. To sprawiało, że ta chwila stawała się jeszcze bardziej niezapomniana.
-Myślisz, że rano będziemy mogli porzucać się śnieżkami, albo ulepić bałwana?-zapytała z ekscytacją, wystawiając język. Przyjrzał się jej z szczerym rozbawieniem. Czy ona czekała aż jeden z płatków śniegu trafi jej do buzi?
-Nie sądzę. Pewnie do rana stopnieje-wzruszył ramionami, śmiejąc się z niej pod nosem.
-Och, Merlinie-wywróciła oczami. -Potrafisz wszystko zepsuć-powiedziała do niego z wyrzutem, unosząc głowę do góry. Śnieżnobiałe plamki wyglądały wspaniale na tle ciemnogranatowego, spowitego przez ciemne chmury firmamentu.
-Lepiej już chodźmy-powiedział z uśmiechem. -Robi się zimno.
-Może wcale nie stopnieje do jutra-mruknęła beztrosko, kiedy otworzył jej drzwi pasażera i gestem ręki zaprosił do środka samochodu.

                                                                                 ***

-To bezpieczne?-zapytała, kiedy stanęli przed drzwiami do jego starego mieszkania. Wyglądały zupełnie tak samo jak wcześniej. Wspaniale komponowały się obdrapaną tapetą w holu i spróchniałym, wytartym parkietem. Szczerze mówiąc, trochę bała się wejść do środka. Zobaczyć bałagan jaki zostawili po sobie ostatnim razem. Krwawe ścieżki, powywracane meble. Nie chciała na to patrzeć.
-Od dzisiaj tylko ja i ty wiemy, że to mieszkanie istnieje-powiedział pewnie, kładąc dłoń na jej ramieniu. -Nawet właściciel kamienicy nie ma pojęcia, o drzwiach do tego mieszkania-wyjaśnił, kładąc dłoń na klamce starych, ciemnozielonych drzwi. Koniec z dalszym płaceniem czynszu!
-A Teodor?-spytała, unosząc w górę brew. -Nie zdziwią go luki w pamięci?
Obserwowała jak Draco uśmiecha się smutno i przekręca klucz w zamku.
-Jego umysł jest...-zamyślił się, pragnąc jak najdelikatniej dobrać słowa. -Myślę, że on ma mnóstwo luk w pamięci. Nie sądzę by zbyt często analizował to co dzieje się w jego mózgu-mruknął, a potem pchnął drzwi i uniósł brwi w geście zdziwienia.
-Co...?-Hermiona uchyliła delikatnie wargi, zatrzymując się wpół kroku. -Jesteś pewien, że nie pomyliłeś mieszkania?-zapytała.
-Cóż...ojciec powiedział, że trochę to wyremontuje-przyznał z uznaniem Draco, z krępacją mierzwiąc palcami swoje włosy.
-Trochę?-dziewczyna prychnęła pod nosem, a potem bezceremonialnie pacnęła go w ramię. -Gdyby wiedział jak się zachowasz, na pewno by się tak nie starał-powiedziała, a potem, otrząsnąwszy się z szoku, weszła do środka, podziwiając odnowione wnętrze.
-Myślisz, że jestem niewdzięczny?-zapytał z zamyśleniem, stawiając pierwszy krok na mahoniowej podłodze. Przymknął delikatnie powieki i delektował się ciszą. Zero skrzypiącej podłogi.
-Myślę, że Caitlyn przydał się na głowę kubeł zimnej wody-odparła z delikatnym wzruszeniem ramion Hermiona, która przesunęła opuszkami palców po ładnej, kremowobiałej tapecie. -Masz ogrzewanie-powiedziała z rozbawionym uśmiechem, wskazując głową kaloryfer. -Och Draco, znów żyjesz w luksusie-zakpiła, wraz z nim śmiejąc się z bogatego wnętrza mieszkania.
-Nienawidzę go. Dał mi powód by być mu dłużnym-wywrócił oczami, a potem padł na nowe, znacznie większe od poprzedniego łóżko, zapadając się w miękkiej pościeli. -Dołączysz do mnie?-zapytał, unosząc w górę brew.
-Jestem wyczerpana-przyznała, a potem rzuciła się obok niego, celując twarzą prosto w poduszkę. -Życie jest piękne...-westchnęła, rozkładając ramiona na całą szerokość.
-Naprawdę tak sądzisz?-zapytał z lekkim zaskoczeniem, marszcząc brwi. Obrócił głowę w jej stronę i odgarnął włosy z jej twarzy.
-Yhy-potwierdziła leniwie się do niego uśmiechając. Zsunęła marynarkę Blaise'a z ramion i niedbale zrzuciła ją z łóżka na podłogę. -Powiedziałeś mi dziś, że mnie kochasz-powiedziała, przysuwając się w jego stronę. Wkrótce leżała już na nim, śmiało obejmując jego twarz swoimi drobnymi dłońmi. -To zdecydowanie jedna z najwspanialszych rzeczy jakie mi się przydarzyły.
Uśmiechnął się. Jego miłość była wstanie przyćmić wszystkie okropne rzeczy, które zrobił? Fakt, że zataił prawdę o śmierci Rona? To, że dzisiejszego dnia całkiem o niej zapomniał? Że pobił się z Blaise'm? Że ściągnął do jej życia Teodora? Że ostatniej nocy prawie przez niego zginęła?
-Malfoy...?-mruknęła, uśmiechając się do niego w ten zadziorny sposób. -Pomożesz mi zdjąć tę sukienkę?-zapytała, na co on momentalnie wyrwał się z ponurych myśli, przerzucając ją tak, że to teraz on pochylał się nad nią, zadzierając jednocześnie jej sukienkę do góry.
-Ostrożnie-zaśmiała się, nim zdążył ją pocałować. -Jest pożyczona.

                                                                                   ***

Następnego dnia obudziła się wyjątkowo radosna i wypoczęta. Nie miała pojęcia dlaczego, dopóki nie otworzyła oczu i go nie zobaczyła. A więc teraz coraz częściej dane jej było zasypiać i budzić się u jego boku. Był jedną z najbardziej stałych rzeczy w jej życiu, mimo iż ich relacje niejednokrotnie się chwiały.
Z zamyśleniem odgarnęła kosmyk jasnych włosów z jego czoła i nachyliła się by pocałować go krótko w usta, a potem zgrabnie zeskoczyła z łóżka, biorąc do ręki czarny t-shirt z jego szafy. Przeciągnęła go przez głowę, a potem z gracją podbiegła do kuchni i z rozbiegu wskoczyła na odnowioną, połyskującą wysepkę kuchenną, radośnie machając nogami.
Może to głupie, ale jego 'kocham cię' zmieniło wszystko. Dało jej powód by przy nim trwać. Nadało sens każdemu wyzwaniu, które stawiało przed nim jego niepoprawnie skomplikowane zachowanie.
-O rany...-westchnęła z głupim uśmiechem, przykładając dłonie do twarzy. To co robiła było nienormalne. Obiecując sobie lepsze zachowanie, wyprostowała się i zeskoczyła z blatu, wygładzając wierzch pogniecionego t-shirtu Malfoya. Bardzo ładnie nim pachniał.
Wyjęła z szafki saszetkę herbaty i  wrzuciła ją do kubka, a potem wstawiła wodę i z delikatnie przygryzioną wargą czekała aż się zagotuje. Miała ochotę spędzić resztę tego dnia z Malfoyem. Na kanapie albo w łóżku. Bez różnicy.
Lampka w czajniku elektrycznym zgasła, a ona zamrugała gwałtownie, wyrywając się z zamyślenia. Zalała herbatę wrzątkiem i wzięła kubek do ręki, a potem skierowała się w stronę okna. Miała dość panującego w kuchni półmroku. Bez zastanowienia odsunęła jasnoszare zasłony, a potem wydała z siebie głośny, radosny pisk, niezdarnie wypuszczając z rąk kubek jaśminowej herbaty. Merlinie, była idiotką.

                                                                                      ***

Tak jak jednej z ostatnich nocy, obudził go jej wrzask. Miał nadzieję, że to nie staje się jakąś nienormalną i mało korzystną dla niego rutyną, bo w ciągu ostatnich dni naprawdę nie miał okazji porządnie się wyspać. To się stawało męczące.
Z niewyspaniem przetarł twarz dłonią, a potem zręcznie zerwał się z łóżka, bo jakby nie patrzeć, nawet jeśli jej krzyk nie brzmiał na groźny, powinien sprawdzić, dlaczego traktuje go tak brutalnie i znów go budzi. Wsunął spodnie, a później przeszedł przez pokój i zwrócił swój wzrok w stronę kuchni, gdzie Hermiona właśnie uśmiechała się do okna jak jakaś niepoprawnie radosna psychopatka. Nie, żeby to było coś złego. Bardzo ją kochał.
-Draco, nie miałeś racji-oświadczyła dobitnie. Jej ton emanował żywą radością i podekscytowaniem.
-Nie?-zapytał, przeciągle ziewając. O czym ona do cholery mówiła?
-Śnieg!-wykrzyczała, nieświadomie przyprawiając go o ból skroni. -Mamy śnieg-oświadczyła, a potem rzuciła się na niego, oplatając nogi wokół jego bioder. Chyba zapomniała w jak krytycznym stanie była jego świeżo gojąca się noga. Tak czy inaczej obydwoje wylądowali na ziemi, odprowadzeni przez zbolały jęk niezadowolonego Dracona.
-Hermiona, skarbie...-westchnął, robiąc wszystko by nie brzmieć na zirytowanego. Gdyby nie ból, to by było nawet trochę zabawne.
-O Merlinie-zaśmiała się, próbując z niego wstać. -Tak bardzo cię...-zaśmiała się głośno, niemal się od tego wszystkiego krztusząc. -Przepraszam!
-Zejdź ze mnie-poprosił, zaciskając zęby, kiedy jej kolano nieświadomie wbiło się w jego ranę na udzie.
-Przyznaj, że to zabawne-zaśmiała się, powoli się z niego podnosząc.
-Przyznam, jak już zszyje porozrywane szwy-wywrócił oczami, zbierając się z podłogi.
-Och daj spokój-machnęła ręką, i zarzuciła mu ręce na szyję. -Pomyśl o śniegu! Mamy śnieg!
-Hura-zawył zbolałym, przepełnionym fałszywą ekscytacją tonem. -Zacznij szukać marchewek dla naszej rodziny bałwanów-powiedział, wywracając oczami.
-Serio?-uśmiechnęła się promiennie.
-O taaak-odpowiedział jej ironicznym uśmiechem, celowo przeciągając swoje sarkastyczne 'taaak'. Czy on wyglądał na kogoś, kto zamiast obmyślać strategię przeciw niebezpiecznemu śmierciożercy-psychopacie woli pohasać z przebitą nożem nogą na dworze, gdzie było kurewsko zimno, lepiąc przy tym jakieś pieprzone bałwany?
-Jesteś nudziarzem-stwierdziła, z urazą splatając ręce na piersi. -Wiesz, że pójdę bez ciebie?-zagroziła, zadziornie unosząc w górę brwi.
-Serio?-zapytał, niezbyt przejęty, ignorując kawałki rozbitego na podłodze kubka i podchodząc do szafki z płatkami.
-O Merlinie-jęknęła z frustracją i niedowierzaniem. -Kiedy ty się ostatnio bawiłeś, Malfoy?-zapytała, rzucając mu zirytowane spojrzenie.
-Yyy... wczoraj w nocy?-zapytał, wsadzając garść do opakowania z płatkami czekoladowymi.
-Ugh-wywróciła oczami. -Jesteś zboczony-stwierdziła, jakby przypominała sobie, że Malfoy cierpi na jakąś złośliwą, przykrą chorobę, a potem podeszła do niego i wyrwała mu pudełko z jedzeniem. -Kiedy ostatnio spotkałeś się z przyjaciółmi? Kiedy byłeś na łyżwach albo sankach? Chodzisz czasami do kina albo restauracji?
Uśmiechnął się szeroko, jakby chcąc ją czymś zaskoczyć. Przez moment nawet czuła jak jej serce zamiera spodziewając się długiego wykładu o tym, jak to jej chłopak czerpie z życia będąc typem szczególnego imprezowicza, ale zamiast tego, z ust Malfoya wyrwało się krótkie i dobitne:
-Nie.
-Proszę...-westchnęła, robiąc w jego stronę maślane oczka.
-Nie-pokręcił głową, a potem bezceremonialnie wyrwał jej z rąk swoje płatki.
-Nienawidzę cię-jęknęła, robiąc naburmuszoną minę.
-Kochasz mnie-poprawił ją z uśmiechem, a potem pocałował ją krótko i uśmiechnął się pod nosem.

                                                                             ***

Zgodził się. Uśmiechał się do niej perfidnie zza rogu nieco sypiącej się kamienicy, a potem gwałtownie wyrwał się do przodu i rzucił w nią śnieżką.
Prosto w nos. Z niesamowitą siłą.
Zamrugała gwałtownie, powoli zbierając się z ziemi. Czuła jak lodowaty śnieg odmraża jej na twarzy wszystkie nerwy.
-O Merlinie, nic ci nie jest?-przerażony Draco podbiegł i pochylił się nad nią, ujmując jej twarz w obie dłonie. Wyglądał na zaniepokojonego, ale delikatny uśmiech wciąż błąkał się na jego ustach. Rzeczywiście, jej spektakularna gleba musiała być strasznie zabawna.
-Tak, w porządku-zaśmiała się, pocierając dłonią w rękawiczce zmarznięty nos.
-Jesteś pewna?-zapytał, z troską marszcząc brwi. -Przepraszam, jestem idiotą.
-Nie mogłeś przewidzieć, że nie zareaguję i dostanę śnieżką prosto w twarz. To podchodzi pod brak jakiegokolwiek instynktu-zaśmiała się, ujmując jego rękę i podnosząc się z ziemi.
-Na pewno nic ci nie jest-zapytał, zbliżając swoją twarz do jej twarzy. Jego uważne spojrzenie dokładnie prześledziło każdy centymetr jej zaczerwienionego nosa.
-Tak-pokiwała głową z lekkim zażenowaniem. Była żałosną niezdarą. To nie była jego wina. Dlaczego skakał wokół niej jak przy małym dziecku?
-Ale...
Wywróciła oczami, a potem nachyliła się zebrała w ręce śnieg i uformowała go w kulkę.
-Teraz już lepiej?-spytała, z zadziornym uśmiechem unosząc w górę brew. Właśnie trafiła go w pierś.
-No nie wiem-przyznał z wzruszeniem ramion Draco, dość sceptycznym wzrokiem mierząc odległość, która ich dzieliła. -Stoisz jakieś... dwa? Trzy kroki ode mnie?-podsunął z lekko rozbawionym wyrazem twarzy.
-Tak?-prychnęła pod nosem, cofając się od niego na kilkanaście metrów. -Co powiesz na to?-zapytała, rzucając w niego dużą śnieżką. Oczywiście nie trafiłaby, gdyby specjalnie nie nachylił się i zachwiał, udając, że cios w rękę był tym śmiercionośnym.

                                                                             ***

-Jest mi strasznie zimno-powiedział zgrzytając zębami, kiedy otwierał drzwi do mieszkania. Kulturalnie puścił ją pierwszą, a potem zrzucił z siebie kurtkę i bluzę, stając w mieszkaniu w samych spodniach. Grunt to przebrać się w coś ciepłego.
-Draco-Hermiona założyła włosy za uszy, pochylając się nad niewielką karteczką tuż przy drzwiach. Ktoś przecisnął ją przez szparę między nimi a podłogą.
-Co to?-zapytał zaintrygowany, z zamyśleniem odbierając od niej zwitek pergaminu. Z zamyśleniem przesunął dłonią po brodzie i westchnął, delikatnie uśmiechając się do swojej dziewczyny. Zawsze mogło być przecież gorzej.


-----------------------------------
Nie, to nie rachunki :D
Cześć kochani!
Dodaję następny rozdział w ekspresowym tempie, wraz z ogromną nadzieją, że przybędzie trochę komentarzy. Dalej kochani! Ostatnio brakuje mi od was trochę motywacji :c 
Wiem, wiem, rok szkolny się zaczął, wszyscy mamy na głowie inne rzeczy niż ff, ale napisanie jednego zdania nie zajmie wam więcej niż kilka sekund :* Pozdrawiam i mocno ściskam! xoxo


18 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział. Pomimo tego że nie komentuje czy tam każdą notkę od Ciebie! Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam SectumSempra :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słońce jednak wyszło, sprawiając, że pokłady lukru roziskrzyły się, oślepiając całą gamą barw (przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać). Było słodko, ale wbrew pozorom nie czuję mdłości (szczerość to podstawa! :D). Rozdział oczywiście jak zwykle cudny. :D
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Uroczy rozdział. Taki słodki jest miłym odstępstwem od tych wszystkich Teodorów i innych Śmierciożerców. Do tego jak szybko! Fajnie mi się go czytało, głównie ze względu na to, że oglądam mrocznego Prometeusza i przyda mi się odrobina słodyczy.
    Życzę weny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział, w sam raz na poprawę dnia po 8-godzinnym przebywaniu w szkole. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się go tak szybko, dlatego w nagrodę komentuję :) Tak bardzo się cieszę, że obie strony wyznały sobie miłość. Są tacy szczęśliwi, że aż zazdrość mnie bierze. Hermiona jak się jara śniegiem :D W sumie to i ja bym już chciała zimę. AnimaLiberaAmare

    OdpowiedzUsuń
  5. Łał.... ty powinnaś wydać książke... jesteś najlepsza... masz jakieś inne blogi ?(:
    Mam tyle nauki codzienie 9 lekcji, ale zawsze znajdę czas na twojego bloga KOCHAM CIĘ !!

    OdpowiedzUsuń
  6. Znowu zaniedbałam twojego bloga. Chyba jestem troche jak Malfoy, robie coś cały czas a później przychodze i prosze o przebaczenie, bo nie moge żyć bez twojego bloga. Jezu powaliłaś mnie tym rozdziałem. Uwielbiam w twoim opowiadaniu Blaisa i Teodora. Mam nadzieje,że w nowym rozdziale się pojawią. Cudowny rozdział <3
    Pozdrawiam i życze weny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochammmm!!!
    To musi na razie wystarczy .
    Weny.
    Pozdrawiam, Lili
    Zalraszam do siebie i prosze o opinie opowiadaniahp.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny rozdział. Nie wiem co mam napisać , twój blog jest cudowny, życzyłabym sobie, żeby powstawało wiecej takich historii jak ta :d
    ta cała relacja Draco i Hermiony jest taka wyjątkowa, że chyba każda dziewczyna na chciałaby być na miejscy hermiony :D
    czekam na następny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwilbiam takiego Draco! Szczególnie takiego, jak na początku rozdziału. No i wreszcie wyjaśniło się sporo spraw. Za to duży plus. Czekam na kolejną część.
    Pozdtawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. A aaa aaa a kocham !!!!!! ��������������������������������

    OdpowiedzUsuń
  11. hej! zastanawia mnie jak Draco stracił magię, czy Blaise jest nadal czarodziejem i dlaczego Lucjusz ma magię... Od pewnego czasu chodzi mi to po głowie i w tej sytuacji, gdy grozi im niebezpieczeństwo ze strony Teodora, to byłoby chyba przydatne, prawda?
    Co do tego rozdziału, bardzo się cieszę, że sprawa uczuć jest między Hermioną i Draco jasna :) czekam na dalszy ciąg,
    pozdrawiam,
    Claire

    OdpowiedzUsuń
  12. Aaaa ♡ liczyłam na to! :D
    Oczywiście jak mogłaś tak przerwać. .. ja chcę dalej bo nooo *.*

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam Twoje opowiadanie!! :)
    dzięki niemu, zawsze odrywam się od rzeczywistości, która mnie otacza!!
    Pisz dalej i dalej, bo masz wielki talent.

    OdpowiedzUsuń
  14. O jak romantycznie *,* Ekstra są razem bardzo, bardzo fajnie... Są razem i jest tak zabawnie. Ojej <3 Kochani. Co to za papierek? Może od jego ojca? Dodawaj kolejny.
    ~Madzik

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny rozdział. Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Alex_x

    OdpowiedzUsuń
  16. Witaj!

    Z przyjemnością chciałabym Cię powiadomić, że Twój blog został zgłoszony przez jednego z Twoich czytelników do konkursu na blog miesiąca na Katalogu Granger! Jeśli chcesz możesz udostępnić na swoim blogu post z taką informacją, jeśli nie - nie zmuszamy; chciałam Cię jedynie poinformować. Mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza (udział w konkursie), jeśli by tak było, prosimy o komentarz na Katalogu bądź wysłanie maila.

    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak, tak, tak! O Merlnie, jak ja się cieszę! Po tylu cię zkich chwilach w końcu pojawił się maleńki promyczek. To jest chore. jeden rozdział kończę z płaczem, drugi juz z bananem na twarzy. Widzisz, co ze mną robisz tym opowidaniem?
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. jak ja kocham takie prawie siekankowe chwile <3

    OdpowiedzUsuń