Obudziła się nieco po siódmej. Po złej i nieprzespanej nocy wreszcie otworzyła zmęczone oczy, czując jak dopada ją średnio przyjemna rzeczywistość. Kiedy przewróciła się na bok, Dracona już nie było. Pościel po jego stronie łóżka była wygnieciona, ale chłodna. Nie było go tu z pewnością od dobrych paru godzin.
Chciała wmówić sobie, że to nic takiego. Kiedy kogoś traciła, lubiła wyobrażać sobie, że zniknął na wakacje, że jest w podróży służbowej albo zaledwie kilka przecznic stąd, po prostu w oddzielnym mieszkaniu. Lubiła wmawiać sobie, że nie ma żadnych powodów by się martwić, by tęsknić, albo zastanawiać się, czy jeszcze kiedyś wróci.
Zwlokła się z łóżka i z nieodgadnionym wyrazem twarzy ruszyła w stronę kuchni, mocno obciągając w dół koszulkę Dracona. Chciała udawać, że fakt iż zostawił ją bez pożegnania wcale nie zabolał.
Związała swoje potargane po śnie włosy w wysokiego kucyka, a potem wyciągnęła z szafki pudełko płatków śniadaniowych i wsypała je do miski. Żaden poranek nigdy nie wydawał się jej równie cichy. Ledwo słyszała jak pojedyncze płatki szeleszczą, ocierając się o dno ceramicznej miseczki.
Za oknem znów padał śnieg. Było tak biało. Czysto. Nieskazitelnie. I pusto. Cholerna pustka panowała w całym jej wnętrzu, a pogoda i wystrój posprzątanego mieszkania ani trochę jej nie pomagał.
-Hermiona?
-Tak?-spytała dość tępo, gapiąc się w przestrzeń za oknem.
-Czemu jesz płatki widelcem?
Zamrugała gwałtownie, spuszczając wzrok na widelec mocno zaciskany w swej prawej dłoni. Bez wahania odłożyła go na blat i rozchyliła usta, obdarzając Dracona najpewniej najbardziej inteligentnym i bystrym spojrzeniem na jakie było ją stać.
Poczuła jak cały ból, cała tęsknota i rozczarowanie nagle z niej ulatują.
-Myślałam, że poszedłeś-powiedziała cicho, patrząc na niego z niepohamowanymi emocjami. Była pewna, że nieważne jak bardzo by się starała, od tej całej ulgi jej głos drżał jakby za moment miała się rozryczeć.
-Tylko biegałem.
Obserwowała jak Draco przeciąga grubą bluzę przez głowę, a potem podchodzi do niej, z zamyśleniem marszcząc brwi.
-Myślałaś, że się nie pożegnałem?-zapytał z niedowierzaniem, na co ona, ubolewając nad swoją żałosną postawą, jedynie pokiwała głową i z zaciśniętymi w cienką linię ustami, mocno się do niego przytuliła. Czuł jak mocno się w niego wczepia. Jak wyładowuje na nim cały swój strach, smutek i ostateczną ulgę. Czuł i bał się tego jak ciężko im będzie, kiedy na serio przyjdzie im się pożegnać.
-To by ułatwiło sprawę, co?-zapytał ze strapieniem, obejmując ją w talii i opierając brodę na czubku jej głowy. Miał wrażenie, że odejściem bardzo ją skrzywdzi. Że kto wie? Ciężko to zniesie.
Ale musiał to zrobić. Chociaż nie zdawała sobie z tego sprawy, to właśnie dla niej próbował być lepszy.
-Obiecaj, że tego nie zrobisz-poprosiła, opierając czoło o jego tors.
-O nic się nie martw. Mamy jeszcze trochę czasu-uspokoił ją, składając krótki pocałunek na jej włosach.
-Ile tak właściwie?
Z ciężkim westchnięciem obserwował jak odsuwa się od niego i rzuca mu to spojrzenie.
-Blaise powiedział, że wpadnie po mnie wieczorem-wyznał, na moment przygryzając wargę i odwracając wzrok. Nie chciał widzieć tego rozczarowania.
-Och...-uśmiechnęła się smutno, spuszczając głowę. -To wykorzystajmy go jak najlepiej, co?-zaproponowała, co nieco go zaskoczyło. Liczył na to, że usłyszy jakieś wyrzuty, albo prośby by zmienił zdanie. To podejście dodało mu nadziei.
-Okay-pokiwał głową, marszcząc brwi. -Okay-powtórzył, zanim zarzuciła mu ręce na szyję i mocno go pocałowała.
***
-Blaise-uchyliła drzwi z lekkim rozczarowaniem. Nerwowym gestem wygładziła wierzch koszulki Dracona, to znaczy jedynej części garderoby, którą miała na sobie, i przeczesała palcami roztrzepane włosy, czując się tak, jakby ktoś przyłapywał ją na wyjątkowo paskudnej rzeczy.
Wciąż czuła frustrację, bo pukanie do drzwi przerwało im w wyjątkowo niedogodnym momencie.
-Widzę, że jestem w porę-uśmiechnął się perfidnie, bezczelnie skanując spojrzeniem jej nogi.
-Miałeś być później.
Odetchnęła z ulgą, kiedy usłyszała za sobą głos Dracona. Wyminął ją i stanął przed Blaise'm, dając jej idealną okazję do ucieczki po to by w coś się ubrać.
-Przestań się gapić.
Usłyszała jak Draco syczy za jej plecami, obdarzając Blaise'a wściekłym tonem.
-Och daj spokój. Robię to tylko po to, żeby cię wkurzyć-westchnął Blaise. lekceważąco machając ręką. -Inna sprawa, że jest na co patrzeć...
-Co tu robisz?-zapytał ze szczerą irytacją.
-Przecież się umawialiśmy.
-Nie o tej porze-wywrócił oczami Draco.
-Zmiana planów-stwierdził nonszalancko Zabini.-Możliwe, że pomyliłem godziny i jeśli nie będziemy w ciągu półgodziny u wybrzeży Szkocji, nici z naszych planów.
Draco obrzucił go morderczym spojrzeniem.
-Wypad-warknął.
-Co?
-Za 10 minut zejdę-obiecał, a potem niezbyt delikatnie wypchnął go z mieszkania i zatrzasnął mu drzwi przed nosem.
***
-Mam 10 minut-oświadczył dość posępnie, kiedy Hermiona pojawiła się przy drzwiach mieszkania. Nie tak wyobrażał sobie ich pożegnanie. Liczył na to, że starczy mu czasu by spędzić z nią cały dzień. By powiedzieć wszystko co wcześniej ułożył sobie w głowie. By zadbać, że sobie bez niego poradzi.
-5-poprawiła go. -Potrzebujesz przynajmniej 5, żeby zejść po schodach-stwierdziła, rzucając sceptyczne spojrzenie w stronę jego nogi.
Od jakiegoś czasu nie skarżył się na przewlekły ból, dzisiaj rano poszedł nawet biegać, ale noga wciąż nie pozostawała sprawna. Właściwie to gdyby nie fakt, że w twierdzy śmierciożerców musiał pojawić się w jak najlepszej formie, leżałby i odpoczywał.
-Przecież i tak zawsze się spóźniam-mruknął lekceważąco, wzruszając ramionami. Dopiero po chwili nieco spoważniał. Ujął jej twarz w dłonie i uśmiechnął się delikatnie, próbując wsadzić w to jak najwięcej pozytywnych emocji.
-Wrócę, tak?-powtórzył po raz kolejny tylko po to by upewnić ją w jego woli przetrwania. Zamierzał zrobić wszystko by wkrótce znów ją zobaczyć.
Niepewnie skinęła głową.
-Poważnie, Hermiona, wrócę przed świętami.
-Okay-szepnęła, wymuszając na swoich ustach delikatny uśmiech. -Ja się tylko martwię.
-Nie masz o co-zapewnił. -Dam radę, zawsze daję.
-Okay-powtórzyła, zamykając jego o wiele większe od swojego ciało, w szczelnym uścisku. -Uważaj na siebie-poleciła, kiedy przelotnie pocałował ją w skroń.
-Ty na siebie też-uśmiechnął się, nim złączył ich wargi. -Kocham cię.
-Nie daj dźgnąć się nikomu nożem-poprosiła, na co on tylko się zaśmiał.
-Nie dam-obiecał, a potem znów ją pocałował. Wplótł palce w jej włosy i powoli uśmiechał się przez pocałunek, delikatnie popychając jej plecy na ścianę. Chciał zapamiętać ją na kolejne tygodnie.
-Zostały ci dwie minuty.
-Mhmmmm-mruknął, pogłębiając pocałunek.
Niewiele myśląc oparła ręce na jego torsie i przyciągnęła go do siebie, zaciskając palce na materiale jego ciemnogranatowej koszulki. Czuła jak rośnie w jej pożądanie, narasta frustracja i tęsknota, ale jednak...
-30 sekund-westchnęła, kiedy przygryzł jej wargę.
Mocniej wpił się w jej usta, wsuwając ręce pod materiał jej koszulki.
-10...-próbowała go od siebie odsunąć, ale był zbyt natarczywy. Jego dotyk palił jej skórę.
Myślała, że za moment będzie musiała naprawdę użyć siły, żeby to przerwać. Nie, żeby chciała. Słyszała po prostu o czym mówił Blaise. Oni musieli się przenieść, a ona nie wybaczyłaby sobie, gdyby Draco stracił przez coś takiego coś na czym mu zależy.
Nim jednak skończył im się czas, Malfoy sam się od niej odsunął. Zeskanował jej ciało z cichym westchnięciem, a potem uniósł prawy kącik ust do góry, jakby próbując ją pocieszyć.
-Do zobaczenia-powiedział dziwnie niskim głosem, a potem szybko pocałował ją w czoło i wyszedł z mieszkania.
***
-A więc...?-zaczął, przestępując z nogi na nogę. Tego dnia Londyn spowity był przez grubą warstwę śniegu. Biały puch pokrywał chodniki, dachy starych kamienic i uliczne latarnie, maski samochodów, a także jego ramiona. Odetchnął ciężko, przyglądając się temu jak jego oddech zmienia się w obłok pary. -Jak zamierzasz przenieść się stąd do Szkocji w 20 minut?-zapytał na pozór nonszalancko, w duchu wciąż odtwarzając wspomnienie Hermiony. Próbował się od tego odciąć, skupić i myśleć jedynie o zadaniu, ale wyraz jej twarzy był po prostu...
-Jesteś głupi, Malfoy-stwierdził oschle Blaise.
Rzeczywiście, chyba trochę był. Przesunął ręką po przyprószonych śniegiem włosach i uśmiechnął się krzywo.
-Tak?
-Tak-pokiwał głową, Blaise, a potem zaczął zmierzać szybkim krokiem w jedną z bocznych uliczek. -Jesteś czarodziejem, do cholery!
-Przecież...-nim zdążył dokończyć, Zabini gwałtownie odwrócił się do niego i złapał za materiał jego bluzy, mierząc wyzywającym spojrzeniem.
-Urocze życie, które miałeś po wojnie już nie istnieje-warknął, zerkając mu głęboko w oczy. -Wracasz do gówna sprzed miesięcy, tak?!
-Tak-przyznał ze znudzeniem Draco.
-Koniec kuźwa z tym co to sobie miałeś do tej pory, tak?!
-No raczej-wzniósł oczy ku niebu, cicho wzdychając. Blaise zachowywał się paranoicznie.
-Chodzi o to Malfoy, że teraz zamieniasz się w śmierciożercę, którym byłeś podczas wojny. Muszę na tobie polegać, nie pojadę do piekła z jakąś ciotą-wysyczał poirytowany Blaise.
-Że co?-spojrzał na niego z wyrzutem, pewien, że się przesłyszał. -O co ci chodzi?-zapytał z niezrozumieniem. Czy dał mu jakikolwiek powód by mógł wątpić w jego siłę?
-Zapomnij o dziewczynie!-wyrzucił z siebie jakby to było oczywiste Blaise. -To znaczy, Draco, nie zginę przez twoją miłość, jak silna by ona nie była, nie jest tego warta.
-Dam sobie radę-odparł już równie poirytowany Draco, zupełnie nie rozumiejąc tego nagłego ataku.
-Czyżby?!
-O co ci chodzi, kurwa?!-zapytał już naprawdę rozzłoszczony.
-O to, że możesz się teleportować do cholery!-wywrzeszczał Blaise, niezbyt delikatnie trzepiąc go ręką po głowie.
Poważnie uwłaczający gest.
Obrzucił go prawdziwie morderczym spojrzeniem, a potem cofnął się, ostatecznie dając za wygraną. Powoli pokiwał głową, zagryzając zębami dolną wargę.
-Wiem, że dawny Draco był naprawdę do kitu, ale w tym momencie go potrzebujemy, rozumiesz?-zapytał już spokojnie Blaise. Jakby poprzedni wybuch był tylko po to by go sprowokować. Powoli unosząc głowę zobaczył jak przyjaciel wyciąga do niego rękę, rzucając mu wyczekujące spojrzenie.
-Możesz to zrobić?
Czy mógł to zrobić? Na powrót skuć lodem swoje serce, wyłączyć empatię i włączyć tryb okrutnego i obojętnego twardziela?
-Tak-przytaknął, pewnie ściskając dłoń Blaise'a.
***
Otworzył oczy, głęboko zaczerpując rześkiego, szkockiego powietrza. Znajdowali się gdzieś u wybrzeży kraju, na wysokim, porośniętym ciemnozieloną trawą klifie. Było tu zadziwiająco cicho. Spokojnie. Śmierciożercy wybrali sobie okolicę bogatą w wyjątkowo miłe dla oka krajobrazy.
-I jak?-zapytał radośnie Blaise, przyglądając mu się z wyczekiwaniem.
-Ładnie tu-przyznał z zamyśleniem Draco, przysłuchując się szumowi fal rozbijanych o skalistą ścianę wybrzeża.
-Miałem na myśli użycie magii po tak długim czasie-zakpił Blaise, rzucając mu jedno z tych rozbawionych, pogardliwych spojrzeń. -Poważnie, Draco, ogarnij się wreszcie-dodał z irytacją, zaczynając iść w tylko sobie znanym kierunku. -Jak to jest wrócić do nałogu po odwyku?
-Nie byłem na żadnym odwyku-żachnął się Draco, który słowo nałóg i odwyk traktował raczej dosłownie. Miewał już momenty, w których zapominał o swojej słabości do alkoholu.
-Tak, tak jasne-wywrócił oczami Blaise, szczelniej owijając się miękkim, czarnym płaszczem.
-Jest... normalnie-wyznał wreszcie Draco, cicho wzdychając. Przesunął ręką po delikatnym zaroście na swojej twarzy i zmrużył oczy, starając się wypatrzyć cokolwiek pośród ponurej, nadmorskiej scenerii. -Wiesz, liczyłem na jakiś nagły przypływ mocy, ale czuje się... zwyczajnie-oznajmił marszcząc lekko brwi. -Blaise?-zagadnął po chwili milczenia.
-No?-Blaise mruknął w odpowiedzi, nie odrywając uważnego spojrzenia od ścieżki, a może raczej polany przez którą szli, zgrabnie omijając wszelkie nierówności, wystające kamienie czy kujące rośliny.
-Jak zamierzasz uratować dziś moje życie, co?-zapytał, rzucając przyjacielowi zaciekawione spojrzenie. Całkiem jasnym było, że kiedy przekroczą próg twierdzy, śmierciożercy nie będą do niego zbyt przyjacielsko nastawieni.
-Och, jeszcze tego nie zaplanowałem-przyznał z rozbawionym uśmiechem Blaise, nagle przystając i z dumą wpatrując się w fragmentu powietrza przed nimi. -Liczyłem, że to ty masz jakiś pomysł.
-Ach, dobrze wiedzieć-warknął, niezbyt pocieszony tymi słowami Draco, z niezrozumieniem gapiąc się w miejsce, w które gapił się Blaise.
-No i jak ci się podoba?-zapytał z zaciekawieniem Zabini.
Zmarszczył brwi, patrząc na niego z niezrozumieniem.
-Blaise, ja niczego nie widzę-oparł, ku wyraźnej uciesze przyjaciela.
-Tak, wiem-pokiwał głową chłopak. -Spójrz jeszcze raz.
No i spojrzał. Z zaskoczeniem zeskanował wzrokiem wysokie, metalowe bramy, mocno zaciskając zęby i mrużąc oczy. Kiedy wszyscy wypowiadali słowo twierdza wyobrażał sobie raczej wysoką, niezdobytą, mroczną wieżę z kratami w oknach i nietoperzach na rosnących wokół, zeschniętych drzewach. To, nieco przekraczało granice jego wyobraźni. Przed jego oczami piętrzyło się całe miasto.
***
Wykonała ostatnie pociągnięcie tuszem do rzęs i niepewnie uśmiechnęła się do odbicia w łazienkowym lustrze, poprawiając jednocześnie rozczesane, opadające na jej ramiona włosy. Chciała wyglądać na szczęśliwą. Chciała przywrócić kolory swojej twarzy. Niczego nie pragnęła w tym momencie tak, jak tego, by w jej czekoladowych oczach znów można było ujrzeć tak charakterystyczny błysk, świadczący o nadmiarze pozytywnych emocji. Chciała znów być Hermioną Granger. Dziewczyną, która ambitnie dąży do swych celów, nigdy, absolutnie nigdy się nie poddając. Kiedyś zawsze wiedziała jak wybrnąć z trudnej sytuacji.
Wyrównała swój oddech i uspokoiła bicie serca, a potem wyszła z łazienki, ściągając z wieszaka kurtkę Dracona. Nie miała pojęcia czemu ją tu zostawił. Była jego ulubioną...
Wsunęła ręce w długie rękawy i zasunęła suwak pod samą szyję, wdychając zapach Malfoya z przesiąkniętego nim kołnierza kurtki. Tęskniła za nim. Nie minęło więcej niż kilka godzin od jego nieobecności, a ona już za nim tęskniła.
Przygryzła delikatnie dolną wargę, a później wyszła z mieszkania.
Kiedy postawiła stopę na śliskim, zaśnieżonym chodniku zachwiała się, a utrzymując równowagę, uśmiechnęła radośnie i wcisnęła dłonie w głębokie kieszenie kurtki. Kroczyła pewnie ulicą, zmierzając w stronę graniczącej, znacznie ładniejszej i bezpieczniejszej dzielnicy, w poszukiwaniu jakiejś kawiarni, albo biblioteki. Jakiegokolwiek miejsca, w którym mogłaby odpocząć bez konieczności oglądania idealnego mieszkania Dracona. Tak, odkąd zostało wyremontowane przez ojca chłopaka, życie w nim stało się prostsze i bardziej komfortowe, ale nieskazitelna czystość, która tam panowała sprawiła, że całkiem wyssano z niego życie. Brakowało w nim duszy. Jakiegokolwiek znaku o tym, że żyją w nim ludzie.
-Co podać?
Uśmiechnęła się z zakłopotaniem, zerkając ponad ramieniem ekspedientki na niewielką tablicę z ofertą kawiarni. Gorąca czekolada, herbata z jaśminem, aromatyczne, karmelowe macchiato, czy kakao?
-Yyy...-uchyliła usta, mając wrażenie, że w ostatnim czasie stała się wyjątkowo głupia. Gdzie jej elokwencja? Gdzie nie opuszczająca jej zdolność do wysłowienia się w każdej sytuacji?
-Hermiona?
Z zaskoczeniem zamrugała i odwróciła się, rzucając niedowierzające spojrzenie w stronę stojącej przy jednym stoliku z kawą, Caitlyn.
-Caitlyn-powiedziała tępo, nie do końca wiedząc jak powinna zareagować. Kiedy ostatnio się widziały, opuszczała wraz z Draconem jej przyjęcie zaręczynowe. -Wow, to... nigdy nie pomyślałabym, że cię tu spotkam-przyznała szczerze, rzucając dziewczynie delikatny uśmiech.
-Umówiłam się tu z Ginny-pokiwała głową. -Wy dwie chyba dawno się nie widziałyście, co?
-Nie, nie miałyśmy okazji-przyznała posępnie, zatajając fakt, że one dwie już nie bardzo się przyjaźniły. -Czekasz na nią?-zapytała.
-Tak, ma jeszcze dziesięć minut, ale nie sądzę, by przyszła punktualnie-uśmiechnęła się krzywo Caitlyn. -Przysiądziesz się?-zaproponowała.
Hermiona wzruszyła ramionami, a potem zamówiła wreszcie orzechowe latte i z kubkiem w ręku dosiadła się do Caitlyn, która zająwszy miejsce na kanapie przy oknie, ściągała właśnie z siebie gruby, wełniany sweter.
-Co u Dracona?-zapytała.
To takie oczywiste, że obchodził ją tylko Draco. Hermiona westchnęła cicho, a potem, zmuszając się do neutralnej odpowiedzi odparła:
-Wszystko u niego w porządku.
Ugh, chciała wierzyć, że u niego w porządku. Że dotarł do twierdzy śmierciożerców i jeszcze żyje.
-Powinnam go przeprosić za mój ostatni wybuch. Dużo na ten temat rozmawiałam z Lucjuszem. Draco zniszczył nasze przyjęcie zaręczynowe, ale ja też nie byłam w porządku...
-Myślę, że...-Hermiona spojrzała na nią z zaskoczeniem. Nigdy nie spodziewała się, że Caitlyn przyzna się do błędu. Nawet teraz nie do końca jej wierzyła. Zawsze szukała w niej ukrytych zamiarów. -Myślę, że wszyscy powinniśmy przestać szukać usprawiedliwień na jego zachowanie. Draco doskonale wie co robi. Sam dokonuje wyborów-oświadczyła nie ze względu na fałszywą uprzejmość, a szczerą prawdę. Dawno przestała tłumaczyć zachowania Dracona ciężką przeszłością czy innymi tego typu wymówkami. On zawsze pozostawał świadomy. Dojrzalszy niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.
-Tak czy inaczej, wyszło niedobrze-westchnęła smutno Caitlyn, upijając łyk swojej kawy. -Myślisz, że przyjdzie na ślub?-zapytała ze strapieniem.
A więc o to chodziło. Lucjusz zapewne wściekł się na nią, bo zaprzepaściła szanse na to, iż Draco zaszczyci ich swoją wybuchową i kłopotliwą osobowością na ślubie.
-Nie wiem-wzruszyła ramionami, szczerze nie mając pojęcia jak potoczą się ich losy. -Pogadam z nim.
-Dziękuję.
To było takie szczere. To jak Caitlyn spojrzała na nią z wdzięcznością, mocno ściskając jej rękę.
-Nie masz pojęcia ile to dla mnie znaczy.
Rzeczywiście, nie miała.
-Ale tak poważnie? Ty i Blaise coś ten teges...-z szczerą urazą gapiła się jak Caitlyn unosi sugestywnie brwi. -To dlatego Draco był taki wściekły?
Ehh... Yyyy... znów dopadło ją to uczucie, kiedy nie miała pojęcia co powiedzieć.
-Hej.
Poczuła jak po jej ciele przechodzą ciarki. Jak jej mięśnie automatycznie napinają się i nakazują jej zwrócić twarz w kierunku przyjaciółki. Ginny się nie spóźniła. Przeciwnie, była pięć minut przed czasem.
-Hej...-odparła, doskonale wiedząc, że ten ton był zarezerwowany dla niej. Spokojny, nieco zaskoczony, ale sentymentalny, nostalgiczny. Jakby Ginny już dawno straciła nadzieję, na to, że znów się spotkają.
Niepewnie wstała od stołu i stanęła przed nieco od siebie wyższą, rudowłosą przyjaciółką, uważnie skanując jej twarz. Nie zmieniła się zbytnio. Może trochę spoważniała. Jej rysy się wyostrzyły.
Chciała coś powiedzieć. Znaleźć odpowiednie słowa na co to co teraz czuła, ale Ginny wiedziała, że wcale nie umiała. Mimo czasu, który je dzielił, doskonale wiedziała, że Hermiona nie umie już mówić. Nie tak niedbale i dużo jak niegdyś. Że liczba okrutnych doświadczeń zmusiła ją do staranniejszego i bardziej wyszukanego doboru słownictwa.
-Merlinie, Hermiona, tak dobrze cię widzieć-powiedziała, z ciężkim westchnięciem ulgi, a potem po prostu ją przytuliła. -Tak bardzo przepraszam cię za wszystko co się działo.
O ile wcześniej miała wątpliwości co do zachowania Dracona. O ile wcześniej nie pojmowała dlaczego tak łatwo wybaczył Blaise'owi. Dlaczego wystarczyło mu kilka słów by zapomniał o okrutnej przeszłości. Teraz rozumiała go doskonale. Rozumiała o co chodzi w byciu prawdziwym przyjacielem. Dlaczego ponad wszystko pragniemy bliskości. Czemu wybaczamy.
-Wszystko dobrze-zapewniła Ginny, tonąc w jej mocnym uścisku. -Wszystko dobrze-powtórzyła, czując jak przyjaciółka łamie się w jej ramionach bo tygodniach spędzonych osobno.
----------------------------------------
Witam, witam! :)
Jak tam weekendowy, jesienny wieczorek? :) Kolejny rozdział już za nami, a mi jedyne co pozostaje zrobić, to przeprosić, że ostatnio dodaję notki w takich odstępach. Tak, czy inaczej przyszła szkoła, przyszła rzeczywistość, nie ma czasu :D
Jak myślicie co będzie dalej? Po w miarę spokojnym rozdziale, zamierzam wstrząsnąć moim małym światem xD Oczywiście, zamierzam, bo nowego rozdziału jeszcze nie zaczęłam.
Zapraszam i zachęcam Was mocno do komentowania. Tak, to istotne, to ważne, to wręcz niezbędne.
Miłego weekendu :****
Ojeju! Ale smutno :( Oby Draco się powodziło. Chce się dowiedzieć już co u niego dlatego dodawaj szybko rozdział. Catylin wydaje mi się fałszywa... Pewnie namieszasz sporo może Hermiona się załamie, albo Czarny Pan wścieknie się na ich widok i ich torturuje. Może coś z nogą Draco, albo Blaise okaże sie zdrajcą. O nie! A może ktoś mu się spodoba w twierdzy, albo ktoś go będzie uwodził? A może będzie cierpieć z braku Hermiony, może będzie znów ją źle traktował, no albo Hermiona będzie się przekonywać do Harrego?? Jak widzisz mam sporo pomysłów dlatego rozwiej moje wątpliwości. Miłej jesieni! ;)
OdpowiedzUsuń~Madzik
Uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Cassie :)
wieczne-pioro-cassie.blogspot.com
Rozdział okey, jest spokojny tylko szkoda, że draco wyjechał. Czekam na nastepny, Aria.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że u Draco'na wszystko dobrze się potoczy. Ci śmierciożercy nieźle się urządzili, skoro całe miasto jest ich własnością.
OdpowiedzUsuńCieszę się też, że Hermiona pogodziła się z Ginny. Przyda się jej wsparcie.
Zapomniałam napisać, że rozdział jest wspaniały.
no to jest na razie spokojnie :D fajnie że wszystkie znowu zaczęły spokojnie gadać :D super rozdział czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
O Merlinie, nie mam już rozdziałów... I to akurat teraz, gdy tak bardzo chcę wiedzieć, co dalej. No nic, jakoś to wytrzymama. Rozdział oczywiście super. Dobrze, że Hermiona spotkała Ginny. Teraz jak nigdy potrzebuje kogoś bliskiego. Miejmy nadzieję, że Draco wróci do niej w jednym kawałeku, bo w przeciwnym razie nie przeżyję tego.
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Fajny rozdział, podoba mi się to przywiązanie Hermiony. Co więcej, podoba mi się też postawa Draco, jako wyluzowanego chłopaka, który uważa że jego dziewczyna przesadza (choć sam się martwi).
OdpowiedzUsuńNie lubię tej Ginny. Nie miej mi tego za złe, po prostu jest taka..no, nie taka, jak zawszę ją sobie wyobrażałam.
Mam nadzieję, że nikt nie będzie chciał zaczepiać Hermiony. Na przykład z powodu nieobecności Draco na pewnej siłowni..
Historia nabrała fajnego tępa i naprawdę z niecierpliwością czekam na kolejną część.
Pozdrawiam serdecznie :)
Blaise wydaje mi się taki... śliski. To znaczy, nie wiadomo czego się po nim spodziewać, tak myślę. Co do Draco i Hermiony, to chyba dobrze, że to pożegnanie tak wyglądało. Może za szybkie, ale nie było roztkliwiania się. Osobiście nie lubię pożegnań, może z tego to wynika.
OdpowiedzUsuńCo do Ginny - super, że się jakoś pogodziły. Mam nadzieję, że ogarnie się ta dziewczyna i przestanie być taką trochę mimozą.
A poza tym - rozdział bardzo dobry, fajne przejście do nowego etapu tej historii.
I bardzo podziwiam Cię za Twoją pomysłowość. Ja sama nie potrafiłabym chyba stworzyć takiego opowiadania, a nawet w części tak dobrego. Na szczęście jesteś Ty, która pisząc swoje historie, daje możliwość ludziom wejścia w piękny świat Twojej wyobraźni.
Oby tak dalej! :)
Pozdrawiam, weny życzę,
Claire
Przeczytałam wszystkie te rozdziały i twój blog dramine coś prawdziwego w jeden dzień tak mnie to wciągnęło. Od paru miesięcy szukam ciekawych opowiadań o dramione nawet po angielsku aż wreszcie znalazłam coś godnego uwagi.Szacun.
OdpowiedzUsuńPo tych rozdziałach przekonałam się do dramione (tak niestety z początku podchodziłam do tego z dosyć wielkim dystansem) i uświadomiłam sobie że Draco to ciacho...(wcześniej wypierałam tę myśl z mojej głowy ponieważ byłam uprzedzona do ślizgonów jako gryfonka)
Dzięki za umilony czas i życzę weny <3
Przeczytałam wszystkie Twoje opowiadania w ciągu kilku dni... Jesteś naprawdę niesamowita! CZEKAM NA WIĘCEJ <3
OdpowiedzUsuńwww.the-evil-daughter.blogspot.com