sobota, 7 listopada 2015

-Rozdział 39- Sacrifice for Love

To był pewien rodzaj transu. Regularnie wybijane dźwięki muzyki synchronizowały się z biciem serca, z ruchami wszystkich wokół. To jak się poruszali, unosili ręce do góry, jak ich usta otwierały się, podążając za kolejnymi słowami tekstu piosenki.
Jak wszyscy nagle zapominali co tak naprawdę jest ważne i istotne, bo po prostu się bawili.
Ponownie z najwyższą subtelnością zwiększył dystans między nim a Astorią, z zagryzioną dolną wargą rozglądając się po wnętrzu klubu. Nigdy nie przypuszczałby, że podczas gdy w Londynie wszyscy szykują się na atak śmierciożerców, oni tak naprawdę spędzają czas na zabawie. Nikt tu nie rozprawiał jasno o tym jak zmasakrują ludzi w odwecie za bitwę o Hogwart. Ludzie żyli tu całkiem normalnie. Z wyjątkiem tych, którzy obradowali w podziemiach kwatery głównej. Ci byli po prostu źli.
Wyszczerzył się do Astorii, podziwiając bezwzględną czeluść mroku, czającą się w jej oczach. Ta dziewczyna go przerażała. Nie swoimi umiejętnościami rzecz jasna, a światopoglądem, który zdawał się jej całkiem normalny.  Z pewnością nie miałaby nic przeciwko zabijaniu bezbronnych zwierzątek i malowaniem ich krwią ścian w pokoju. Jej szminka była tak jaskrawoczerwona...
-O czym myślisz?-zapytała nagle, zarzucając mu ręce na szyję. Zamrugał gwałtownie, momentalnie spinając mięśnie w jej obecności. Wyobrażał sobie jak swoimi długimi, wymalowanymi na różowo paznokciami przebija jego koszulkę i ciało, dostając się do żywego mięsa. Po co były jej te szpony...?
-Zostawiłem w domu mnóstwo pracy. Powinienem wracać...-zaczął, ale ona nie zdała się zwieść. Nerwowo przełknął ślinę, zerkając prosto w ślepia wygłodzonej żmii.
-Daj spokój, Draco-jej chłodne palce wślizgnęły się pod kołnierzyk jego koszulki. Dlaczego były tak cholernie zimne? Dlaczego miała trupiolodowate palce, podczas gdy wszyscy tu ociekali potem, a w powietrzu brakowało tlenu? Czuł, że zaczyna się dusić, a wszystkie kolory odpływają z jego twarzy. -Liczyłam, że coś dziś zrobimy...
-Taak?-odetchnął ciężko, co ona skwitowała krótkim uśmiechem. Chyba myślała, że szczególnie na niego działa.
-Pamiętasz jak dobrze było nam w szkole...?-jęknęła wprost w jego usta, zmysłowo ocierając się o jego ciało. Naprawdę było mu niedobrze.
-No nie wiem-głośno zaczerpnął powietrza, zaciskając palce na jej biodrach, aby nieco ją od siebie odsunąć. -Miałem raczej słabe oceny.
-Nie o to mi chodziło, głuptasie-zaśmiała się, wywracając oczami. Zrobiło mu się słabo, kiedy wspięła się na palce, by przejechać językiem bo jego szyi. -Chodzi o to, jak nam było razem. Chodzi mi o NAS-sprostowała, na co nerwowo pokiwał głową. Był pewien, że jeżeli zaraz tego nie przerwie, nie wytrzyma.
-Tak, to była dla mnie świetna odskocznia-stwierdził, mrużąc oczy w migających, kolorowych światłach.
-Odskocznia-całe szczęście odsunęła się od niego, by dokładniej mu się przyjrzeć. Przesunęła głowę na bok i z niezrozumieniem uniosła w górę jedną brew. -Co to znaczy odskocznia?
Przez moment szukał odpowiedniego synonimu na to słowo, kiedy zorientował się, że to nie o to jej chodzi. Westchnął cicho, desperacko szukając jakiegoś wytłumaczenia. Był gotów wyrwać się stąd każdym kosztem.
-Widzisz, sprawa polega na tym, że...-zawiesił się na moment, nerwowo przełykając ślinę. -Jestem gejem.
Nie wierzył, że to powiedział. Widział zaskoczone, a może raczej śmiertelnie zszokowane spojrzenie Astorii, bo rzeczywiście nigdy nie zachowywał się jak ktoś, kto upodobał sobie mężczyzn. Rozpaczliwie przeszukiwał zakamarki umysłu, próbując znaleźć sposób, by wyznanie to stało się bardziej wiarygodnie, kiedy...
-Tak, ja i Blaise jesteśmy parą-z powagą pokiwał głową, a potem zmarszczył brwi i wysunął dolną wargę do przodu. Stoczył się. Naprawdę się stoczył.

                                                                             ***

-Draco, mój przyjacielu!-Blaise wydarł się, przekroczywszy po paru dniach próg własnego mieszkania. -Wujek Blaise wrócił! Zgadnij jaki prezent ci przywiózł z Londynu!
Wywrócił oczami i powoli wyłonił głowę przez drzwi łazienki, cicho wzdychając.
-Jesteś idiotą, Zabini-stwierdził sceptycznie, patrząc na papierową torbę, ściskaną w dłoniach Blaise'a. -Jeżeli to nie jedzenie, nie zamierzam się do ciebie odzywać...
-Spokojnie, spokojnie-zaśmiał się wyraźnie rozbawiony Blaise. -To jedzenie.
Mały uśmiech pojawił się na twarzy blondyna. Obecnie był gotów nienawidzić go trochę słabiej.
-Co z Hermioną?-zapytał, bo to jedyne co go szczerze mówiąc interesowało. Żadne pogawędki z przedstawicielami ministerstwa i szpiegami nie były dla niego aż tak ważne. Nie na tyle, by o niej zapomnieć.
-Ahh, z Hermioną-Blaise, skrzywił się delikatnie, na co coś boleśnie ścisnęło jego wnętrze. Chyba nic się jej nie... -Spokojnie, radzi sobie świetnie. Nawet lepiej niż świetnie-zapewnił go ku jego uldze Blaise. Zmarszczył brwi.
-To znaczy?-przyjrzał mu się, z uwagą skanując jego twarz.
-To znaczy, że jest tak samo wredna i pyskata jak kuźwa zawsze-warknął Blaise, chyba przypominając sobie ich spotkanie.
-Co jej zrobiłeś?-warknął poirytowany Draco, fakt, że jego dziewczyna jest 'wredna' i 'pyskata', postanawiając przemilczeć.
-Och, pewnie! To ja jestem tym złym-wywrócił oczami Blaise, wyraźnie dotknięty brakiem zaufania. Po spojrzeniu, którym obdarował go Draco, postanowił jednak przestać ociągać. -Dobrze się bawi, przestrzega prawa i chodzi na randki z nowymi przyjaciółmi.
-Co?-Draco zmarszczył brwi, patrząc na niego ze złością. Jeśli to żart...
-Jakiś tam...-Blaise zamyślił się na moment. -Colin? Carter?
-Connor-Draco zacisnął usta w wąską linię, z frustracją przeczesując włosy palcami.
-Proponowałem jej, że wiesz, jak chce to mogę się z nim pobić i w ogóle, ale ona mówiła,  że nie trzeba, że super się z nim dogaduje i wiesz, nie długo to pewnie się zaręczą, będzie ślub i gromadka dzieci, zupełnie nie podobnych do ciebie...
-Blaise-uciął mu ostro Draco. Ku zaskoczeniu Blaise'a jego twarz nie wyrażała jednak irytacji. Wyrażała zaniepokojenie. Najszczerszą i przerażającą troskę.
-Co?-zapytał cicho, zagryzając wargę i krzywiąc się, jakby w oczekiwaniu na uderzenie.
-Musimy przyspieszyć akcję. Ona jest w niebezpieczeństwie.
[...]
-Nie no wiesz, naprawdę się cieszę, że twoja zdradzająca dziewczyna jest dla ciebie aż taką motywacją, ale nie uczynisz niemożliwego od miesięcy, możliwym w pięć minut-powiedział nieco oburzony Blaise, krzyżując ręce na piersi.
-Ona mnie nie zdradza-syknął poirytowany Draco, przechadzając się wzdłuż ściany w salonie. -Blaise, śmierciożercy mają ją na liście i chcą ją zabić, a ja boję się, że tego nie zrobią, bo uprzedzi ich gang, z którym zadarłem.
-Wróć. Jaki gang?
-Pomożesz mi czy nie?
-Stary, jakby ci to powiedzieć, ja już w tym siedzę. Jestem mózgiem operacji-powiedział dumnie Blaise, wypinając pierś do przodu. -Jaki mamy plan?
-Wysadzę miasto w powietrze, a ty mnie znokautujesz, żeby łatwiej zaciągnęli mnie do lochu z Teodorem-wyjaśnił Draco, patrząc na niego ze śmiertelną powagą.
-Okay, a teraz tak na poważnie-Blaise uśmiechnął się z lekkim rozbawieniem, rzucając mu wyczekujące spojrzenie.

                                                                                     ***

-Draco! Draco!-biegł za nim, ledwie nadążając za jego przyspieszonym krokiem. W dodatku oddychał ciężko, nie z powodu braku kondycji, a przerażenia, które potęgowało w nim dziwne zachowanie przyjaciela. -Nie możesz tak po prostu... O KURDE MAĆ, DRACO-wrzasnął, z rozszerzonymi źrenicami obserwując jak wielka kolumna budynku w samym centrum miasta rozbija się o kamienny bruk. Spuścił wzrok na swoje buty, które przybrudził pył z rozbijającego się na kawałki gruzu.
-Pomożesz mi czy nie?-powtórzył po raz kolejny tego dnia Draco, na co on z paniką pokiwał przecząco głową.
-Tak-zgodził się wbrew sobie, kuląc jednocześnie i zatykając uszy, gdy jego przyjaciel z niepokojąco spokojnym wyrazem twarzy wysadził stojący w centrum pomnik. To się stawało niebezpieczne.
-Draco...-próbował dotrzeć do przyjaciela, jednak gwar, który wzrósł wraz z walącym się miastem, nie pozwolił mu go przekrzyczeć. Na ulicy zaczęła wzrastać panika. Ludzie biegali, próbując odnaleźć się nawzajem.
-Dlaczego nikt mnie jeszcze nie łapie?-zapytał nieco skonsternowany Draco, krzywiąc się, gdy wywrócona przez niego kolumna, uderzyła w wielki apartamentowiec, uszkadzając w nim wszystkie okna. Ten dość spektakularny widok przerwał mu jednak Blaise, który wbijając palce w jego ramię odwrócił go w swoją stronę i wydarł się prosto w twarz.
-Bo zachowujesz się jak jakiś terrorysta!-niezbyt delikatnie szturchnął go w ramię, a potem również w głowę. -Co ty chcesz osiągnąć, Draco?
-Uderz mnie-poprosił nieoczekiwanie Draco, co wyraźnie zbiło go z tropu. Blaise zamrugał kilkakrotnie powiekami, unosząc w górę brwi.
-Uderz mnie-ponowił prośbę Draco, uśmiechając się delikatnie, gdy ten wreszcie załapał. Tak, wiedział, że sprawia tym zadaniem Zabiniemu nie małą przyjemność. -I naprowadź ich na celę Teodora. Błagam.
Nim zdążył powiedzieć coś jeszcze, uderzenie Blaise'a posłało go na ziemię. Stracił przytomność.

                                                                              ***

-Zabiję go!
-Nie, nie, Carrow, nie, nie nie...
-Masz pojęcie ile ludzi ranił ten idiota? Zburzył pół miasta!
-Możliwe, że to moja wina. Wyrwał się spod kontroli.
-Masz rację, dlatego zabiję cię razem z nim.
-Carrow...
Powoli otworzył oczy, łapiąc się jednocześnie za głowę. Ból w skroniach był wyjątkowo nieznośny.
-O Draco! Świetnie, że żyjesz. Wytłumacz im, że to tylko twoja wina-poprosił zestresowany Blaise, dwojąc i trojąc mu się przed oczami.
-Co?-zapytał głupio, rozglądając się po pomieszczeniu, w którym się znajdowali. Leżał na podłodze, na ciemnej i zimnej posadzce.
-Nie będę rozmawiał bez adwokata-odparł nonszalancko, jednak pewny uśmieszek szybko zniknął z jego twarzy. Carrow wraz z jakimś obcym śmierciożercą złapali go za ubrania i gwałtownie poderwali go do góry, tak, że zrobiło mu się ciemno przed oczami.
-W tym miejscu, Malfoy, nie masz żadnych praw-oświadczył, niezbyt delikatnie uderzając go w twarz. Znów stracił przytomność. Tym razem z nieco mniejszym przekonaniem, że wszystko dobrze się skończy.
[...]
Mocno zaciągnął się powietrzem, a potem wypluł z ust mieszaninę krwi i śliny, przewracając się z brzucha na plecy. Ostry ból przeszywał jego czaszkę, a nieprzyjemne uczucie, które towarzyszyło mu przy podciąganiu się na dłoniach dało mu do zrozumienia, że ktoś niezbyt delikatnie obchodził się z nim, gdy przenosił tu jego ciało. Znajdował się w celi. W brudnej i wilgotnej, ogrodzonej kratami celi... Gwałtownie usiadł na ziemi i nerwowo rozejrzał się po otoczeniu, próbując dostrzec cokolwiek istotnego. Oznaczenia na ścianach, jakieś okna...
-Chyba masz to, czego chciałeś...
Zamarł, unosząc spojrzenie do góry. Rzeczywiście miał to, czego chciał. W sąsiedniej celi po prawej stronie siedział Teodor. Nieco chudszy i bardziej naznaczony bliznami niż wtedy, gdy widział go po raz ostatni, ale cały i zdrowy, z ponurym uśmieszkiem zawieszonym na jego wypranej z emocji twarzy.
-Teodor...-doczołgał się do kraty, a potem mocno zacisnął dłonie na jej prętach, obserwując dawnego przyjaciela spod przymrużonych powiek. Ból głowy był nie do zniesienia.
-Mocno cię rąbnęli-przyznał z lekkim podziwem Teodor. -Myślałem, że będzie z ciebie trup na miejscu...-powiedział z zamyśleniem, na samym końcu dodając, z lekkim zawodem. -Szkoda.
-Musimy pogadać-oświadczył z powagą, Draco, ignorując jego niemiłe docinki.
-Jak chcesz-Teodor wzruszył ramionami, pocierając ręką brodę porośniętą nieco przydługim zarostem. -Mamy chyba dużo czasu, prawda? Domyślam się, że sam chciałeś tu trafić, ale nie jesteś aż tak mądry by obmyślić ucieczkę...-uśmiechnął się z satysfakcją, na co Draco mimowolnie się skrzywił. Miał ochotę zwyzywać się od najgorszych idiotów.
-Merlinie, jestem kretynem-strzelił się ręką w czoło, z frustracją opadając na ziemię. Nie miał siły.
-Jak twoja noga?-zaśmiał się Teodor, wstając z ławki przy przeciwległej ścianie i podchodząc do kraty dzielącej go od Dracona. -Możesz w ogóle chodzić?
-Zamknij się, Nott-Draco poderwał się z ziemi, siadając naprzeciw niego. -To ja ostatnio wygrałem.
-Czyżby?-Teodor uśmiechnął się, pochylając się nad jego twarzą. Dzieliła ich tylko krata, która i tak nie była wystarczającą ochroną, by Draco nie poczuł na sobie jego zimnego oddechu. -Zabrakło ci odwagi by mnie zabić.
-Tak, cóż, więcej nie popełnię tego błędu-stwierdził mściwie blondyn, posyłając mu najbardziej wściekłe spojrzenie na jakie było go stać.
-Jak?-Teodor zaśmiał się głośno, patrząc na niego z politowaniem. -To znaczy, Draco, jesteśmy tu zamknięci. Oświeć mnie, jak zamierzasz mnie zabić, skoro zostaliśmy uwięzieni i to na dobre. Jesteś idiotą i nie obmyśliłeś planu jak się stąd wydostać. Jesteś najgłupszym śmierciożercą w całej historii.
I tu Teodor miał rację. Nie miał zielonego pojęcia jak uda mu się go pokonać.

                                                                                     ***

Lekko zachwiała się i omal nie spadła z krzesła, które podsunęła pod okno, gdyby nie Harry, który krótkim machnięciem różdżki przywrócił jej równowagę.
-Dzięki-zaśmiała się nerwowo, krańcem różdżki doczepiając łańcuch do karnisza. Założyła kosmyk włosów za ucho, a potem uśmiechnęła się wdzięcznie do przyjaciela, cicho wzdychając.
-Wygląda na to, że to już koniec-powiedział, rozglądając się po świątecznie udekorowanym pokoju Malfoya. Wciąż czuł się skrępowany przebywając w mieszkaniu ślizgona. -Naprawdę myślisz, że mu się to spodoba?-zapytał z nieprzekonaniem, palcami mierzwiąc swoje kruczoczarne włosy.
-Czemu miałoby się nie spodobać?-zapytała z niezrozumieniem, unosząc w górę brwi. Naprawdę bardzo się starała, by dać eleganckiemu mieszkaniu trochę duszy, ciepła typowych, rodzinnych świąt. Zawsze w  podobny sposób ozdabiała stary dom wraz z rodzicami. Uśmiechnęła się wraz z tymi wspomnieniami.
-No nie wiem-Harry wzruszył ramionami. -To mi do niego po prostu nie pasuje-stwierdził, z krzywym uśmiechem podziwiając ich dotychczasową pracę. -Nie zrozum mnie źle, Miona-dodał, gdy dziewczyna zeskoczyła z krzesła i stanęła obok niego. Objął ją ramieniem i westchnął ciężko, zaciskając palce na jej biodrze. -Jest naprawdę pięknie...
-Czy ja wiem-obcy, zniesmaczony głos niespodziewanie rozbrzmiał za ich plecami, gdy gwałtownie odwrócili się i z szokiem dostrzegli opierającego się o futrynę drzwi Blaise'a.
-Jak się tu dostałeś?-zapytał ostro Harry, mierząc Zabiniego ostrzegawczym wzrokiem. Różdżkę, którą do tej pory swobodnie trzymał w dłoni, teraz skierował na niespodziewanego gościa, gniewnie mrużąc oczy.
-Wiem nieco o robieniu tak banalnych rzeczy jak włamywanie się do mieszkań strzeżonych przez najlepsze zaklęcia ochronne-orzekł ponurym tonem Blaise, zdecydowanym krokiem podchodząc do Hermiony. -Granger, mamy problem.
-C-co?-wyjąkała, czując jak nieprzyjemny dreszcz przechodzi jej po plecach. Nie dość, że w jej umyśle pojawiła się myśl, że Draco może być martwy, musiała znosić przenikliwe spojrzenie nierozumiejącego niczego Harry'ego. -Czy Draco...?-zapytała, mimowolnie dławiąc się powietrzem. Nie umiała oddychać. Mogłaby przysiąc, że w tym momencie zapomniała jak się oddycha. Zimny pot oblał jej ciało, gdy uświadomiła sobie co się zbliża. Atak paniki. Myślała, że już dawno się ich pozbyła.
Wsparła się na mocnym ramieniu Harry'ego i docisnęła ręce do brzucha, nieobecnym wzrokiem zerkając na nieco zaskoczonego Blaise'a. Nie, to nie mogła być prawda.
-Och-Blaise najwyraźniej dopiero teraz zrozumiał o co jej chodzi. Zaśmiał się nerwowo i potarł kark dłonią. -Żyje. Chyba. Jeszcze.
-Co to ma znaczyć?-zapytała, gwałtownie nabierając powietrza. Było blisko, ale w porę zdołała się opanować.
-Możliwe, że został zamknięty w więzieniu za zdemolowanie całego miasta śmierciożerców. A ja nie mam pojęcia jak wyciągnąć go stamtąd nim go zabiją.
-Zabiją?-powtórzyła, podnosząc głos o oktawę.
-Nie patrz się tak na mnie, to nie ja ustanawiam prawo. Nie, żeby tam jakieś obowiązywało...
-Co tu się dzieje?-zapytał zdezorientowany Harry, w irytujący sposób przypominając o swojej obecności. Blaise skrzywił się, rzucając mu znudzone spojrzenie.
-Nic, czym musiałbyś sobie zaprzątać głowę-wyjaśnił przesadnie miłym tonem. -Sio!
-Uważaj, Zabini...-zaczął Harry, ale nim zdążył dodać coś jeszcze Blaise niespodziewanie rzucił się na niego i jednym ruchem obezwładnił, dociskając przedramię do jego gardła.
-To ty uważaj, Potter. Wkurzasz mnie, co może się okazać dla ciebie bardzo niebezpieczne. Zwłaszcza gdy mój najlepszy przyjaciel odlicza minuty do śmierci, a ty w tym czasie mnie rozpraszasz...
-Blaise, puść go-Hermiona mocno pociągnęła go za ramię i obrzuciła wściekłym spojrzeniem. -Co mam robić?-spytała, z determinacją zaciskając pięści.
[...]
Od dziesięciu minut tępo wgapiała się w Harry'ego, który z zaciśniętą szczęką siedział przy stole, nerwowo wystukując palcami jakiś rytm. To jak traktowali go inni było nie w porządku. To jak ona sama ostatnio go odtrąciła i zapomniała, że się przyjaźnią było jednak gorsze. Harry na to nie zasługiwał. Na to, jak zepchnęła go na dalszy plan, jak zaczynała bardziej ufać Blaise'owi niż jemu.
Z krępacją przesunęła palcami po włosach, a potem wstała z kanapy i podeszła do przyjaciela, kładąc mu dłoń na ramieniu. Spiął się pod jej dotykiem, ale nie zepchnął jej ręki.
-Zrobisz to?-spytała, cicho wzdychając. Domyślała się jak to dla niego wygląda. Jakby wszyscy wokół go wykorzystywali...
-Czy przekroczę uprawnienia i zdradzę ministerstwo, żeby pomóc twojemu chłopakowi?-zapytał, prychając pod nosem. Rzeczywiście, to musiało być dla niego trudne, zwłaszcza, że nienawidził Malfoya.
-Harry...
-Zabini mną pomiata kiedy tak naprawdę wszystko zależy ode mnie-zauważył z goryczą, co ona skwitowała cichym westchnięciem. Nie miała pojęcia jak mogłaby go przekonać.
-Proszę cię...
-Mam narazić siebie i swoich ludzi, żeby go ratować-powiedział z niezadowoleniem, wyglądając na naprawdę nieprzekonanego. -Nie sądzę by jego życie było warte więcej niż któregokolwiek z najlepszych aurorów. Hermiona, on wiedział w co się pakował gdy tam wyruszał.
-Chciał pokonać Teodora...
-Nie sądzę, by Malfoy był aż tak głupi by sądzić, że pokona go w pojedynkę.
Zmarszczyła brwi i pociągnęła nosem, czując ogarniającą ją frustrację. Myśl, że mogłaby stracić Dracona była najpotworniejszą myślą od naprawdę długiego czasu. Jej serce ścisnęło się, kiedy uświadomiła sobie, że Harry im nie pomoże.
-Zrób to dla mnie-poprosiła. W jej oczach zalśniły łzy, kiedy zaskoczony Potter uniósł głowę i przyjrzał się jej z niezrozumieniem, unosząc w górę jedną brew. -Po prostu go uratuj, i pomóż zniszczyć Teodora, a ja jeszcze przed świętami się stąd wyprowadzę-obiecała, czując jak łamie się jej serce. -Nigdy więcej się do niego nie odezwę.

                                                                           








10 komentarzy:

  1. I kolejny raz nie mam zielonego pojęcia, co napisać. Ale jednak wyznaję zasadę: czytasz=komentujesz, więc nie mam innego wyboru, jak pozanudzać Cię moimi wywodami. To teraz jest dodatkowo gang? A miałam nadzieję (ha! nadzieję...), że Connor jest od śmierciożerców. A tak w ogóle, to Draco jest serio idiotą. Żeby się w coś takiego wpakować i nie obmyślić wcześniej planu ucieczki? Właśnie straciłam wiarę w niego...
    Życzę weny! :D
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh no i się doczekałam! Nawet nie wiem co napisać. Uwielbiam tą historię!
    Czekam na ponowne spotkanie Draco i Hemriony i to nie może się skończyć jej odejściem!
    Wyjątkowo przypadł mi do gustu Blaise, naprawdę zaczynam go lubić!
    A Draco to serio kretyn. Dać się złapać i nie mieć planu ucieczki. Brawo!
    Czekam na następny rozdział i życzę dużo weny :)

    Zapraszam:
    http://www.our-own-sense.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę to zajęło...ale przeczytałam wszystko i wreszcie jestem na bieżąco! ;) Niesamowite jest to opowiadanie. Po prostu się zakochałam <333 Strasznie mi się spodobało i okropnie nie mogą doczekać się kolejnego rozdziału. Dużo weny życzę;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O kur.. Miona nie może tego zrobić, nie może go opuścić, ale czuje, że właśnie tak się stanie i uratuje mu życie... Kurde tylko nie to! Oni mają być razem!! Weny i czekam na kolejny :*
    ~Madzik

    OdpowiedzUsuń
  5. Ratuj go Miona! i tak później zrobisz co chcesz :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow! Rozdział genialny i mega zaskakujący... po prostu wow! :D czekam z niecierpliwością na rozwój wydarzeń

    OdpowiedzUsuń
  7. Każdy rozdział powoduje u mnie palpitacje serca ostatnio.... Ona nie może tego zrobić.... Co nie zmienia faktu, że kolejna część znowu na 6+!!!:)

    Oby tak dalej!:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie, nie, nie, ja się nie zgadzam, jakie wyprowadzę, jakie nie zobaczę? To nie jest fair, jeśli Harry przystanie na coś takiego to jest zwykłą świnią. Mam ogromną nadzieję, że tak się nie stanie.
    Rozdział świetny. Boję się tylko, że Dracona może sporo kosztować jego lekkomyślność. Obym się myliła.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. draco ukrywal swoje mieszkanie, zeby ja chronic, a hermiona wpuszcza tam wszystkich po kolei kurde blaszka...
    a co do tej obietnicy hermiony, ojejmu...

    OdpowiedzUsuń