Drogi Draconie!
Wiem, że nie chciałeś, bym do Ciebie pisał, ale dawno ze sobą nie rozmawialiśmy i stwierdziłem, że powinienem wiedzieć co dzieje się u mojego przyjaciela. Pragnę także Ci podziękować. Gdyby nie Ty, zapewne dalej szukałbym Pansy, nie mogąc jej pomóc. Dzięki Tobie jest zupełnie inaczej. Z każdym dniem jest coraz lepiej. Pansy odzyskuje siły, staje się taka jak dawniej. Prawie zapomnieliśmy o dawnym bólu.
Chciałbym wiedzieć, jak się czujesz, gdzie jesteś. Czy wszystko u Ciebie w porządku? Czułbym się źle, gdyby okazało się, że jesteś w niebezpieczeństwie lub zmagasz się z jakąś trudnością podczas gdy ja wypoczywam w Muszelce, czując się w niej jak w domu. Nie sądzisz, że czas wrócić, Draco? Chciałbym Cię zobaczyć. Odkąd On zginął, nie widziałem Cię ani razu.
U mnie wszystko w porządku, mógłbym powiedzieć, że lepiej. Razem z Pansy czujemy się tu jak w bajce. Bill i Fleur są dla nas niebywale mili i choć my zamierzamy niedługo opuścić Muszelkę, już teraz tęsknimy za jej przytulnymi progami. Poznaliśmy tu prawdziwych przyjaciół, wreszcie możemy prawdziwie wypocząć.
Pansy marzy o dokładnie takim samym domu. Chciałbym jej to dać, wiem, że nie ma osoby, która zasłużyłaby na to bardziej niż ona. Nie wiem jednak, czy jestem na to gotowy. Czuję, że moja misja jeszcze nie dobiegła końca, że czeka mnie jeszcze wojna. Nie spocznę, dopóki Czarny Pan nie zostanie unicestwiony, zrobię wszystko by przestał nam zagrażać. To mój obowiązek, muszę walczyć i z chęcią zrobiłbym to u Twojego boku. Jesteś moim przyjacielem, Draco, jestem pewny, że nie zniknąłeś z błahego powodu. Niewątpliwie zajmujesz się czymś istotnym. Robisz coś, co będzie miało wpływ na nasze dalsze życie, dlatego proszę, pozwól mi do Ciebie dołączyć. Pamiętasz? Przyrzekliśmy sobie działać razem. Mieliśmy mówić sobie o wszystkim, mieliśmy na zawsze pozostać przyjaciółmi. Jeżeli jeszcze coś to dla Ciebie znaczy, proszę, odezwij się. Wierzę, że jesteśmy gotowi by stawić sobie czoła.
Twój oddany przyjaciel
Blaise Zabini
-Blaise!-Pansy krzyknęła, wybiegając z domu. Chłopak siedział na dworze, szybko skrobiąc coś na kartce papieru. -Blaise, Fleur każde przekazać, że kolacja gotowa...-zawołała, czekając aż ten podniesie się z ziemi i ruszy za nią do domu.
-Nie jestem głodny-odparł, przeczesując palcami swoje rozwiane włosy. -Możesz zostawić jedzenie na później?-spytał przenosząc na nią wzrok.
-Pewnie-uśmiechnęła się niepewnie, zamierzając odejść. Coś jednak kazało jej zostać. Wzrastające w jej sercu wątpliwości nie dawały jej spokoju. -Co robisz?-spytała, powoli do niego podchodząc.
-Nic takiego, właśnie skończyłem pisać list do Dracona. Idź do domu, zaraz do was dołączę-oznajmił, przenosząc na nią wzrok. -Coś nie tak?-spytał, widząc jej minę.
-Nie, nic... Po prostu... Zamierzasz odejść, prawda?-spytała, bo podejrzewała go o to od dawna. Chłopak zdawał się zaskoczony tym, że tak szybko go przejrzała. Owszem, dobrze się znali, ale nigdy nie sądził, że Pansy Parkinson będzie czytać z niego jak z otwartej księgi.
-To nic pewnego-odparł, stwierdzając, że nie ma sensu jej okłamywać.
Dziewczyna pokiwała głową, czując jak do jej oczu cisną się łzy. Właśnie spełniły się jej najgorsze obawy.
-Na długo?-spytała, ledwo wydobywając te słowa z gardła.
-Nie ma pojęcia, to może zająć...-zaczął, patrząc na nią z lekkim zakłopotaniem. Nie chciał by dowiedziała się w taki sposób.
-A zamierzasz w ogóle wrócić?-wyrzuciła z siebie, pozwalając wypłynąć łzom. Nigdy nie sądziła, że sama myśl o rozstaniu z nim może tak bardzo zaboleć.
Chłopak przez krótką chwilę przyglądał jej się w milczeniu, zastanawiając się nad tym, jaką decyzję powinien przyjąć.
-Och, Pansy-mocno przytulił ją do siebie, delikatnie gładząc jej plecy. -Obiecuję, na razie nigdzie się nie wybieram, nie opuszczę cię...
Dziewczyna cicho przełknęła łzy, mocniej wtulając się w ukochanego. Czuła się podle, że kazała mu wybierać między sobą, a jego przyjacielem.
***
-Jesteś jeszcze chłopcem. Do tego zakłamanym i tchórzliwym. Nie jesteś od nas ani silniejszy ani mądrzejszy, dlatego nie widzę powodu dla którego mielibyśmy przyjąć cię do naszego stowarzyszenia-stwierdził umięśniony, barczysty mężczyzna ubrany w skórę poobijaną ćwiekami. -Nie szukamy ludzi takich jak ty.
Draco wyprostował się, nie pozwalając by cokolwiek pojawiło się na jego twarzy. Nie mógł okazać tego, jak bardzo uraziły go te słowa.
-Nie chcę należeć do waszego stowarzyszenia-powtórzył chyba po raz setny podczas ich rozmowy. -Chcę skorzystać z informacji, które posiadacie. Przybyłem tu w konkretnym celu, a teraz zdaje sobie sprawę, że może mieć coś wspólnego z mścicielami.
-Przedstawiłeś nam swój plan! Naprawdę sądzisz, że pozwolimy ci go zrealizować? Prędzej wydamy cię im niż pozwolimy byś się z nimi udał i nas pogrążył. Co jeżeli cię złapią? Kto za to zapłaci?-zirytował się jeden z mężczyzn.
Draco przez dłuższą chwilę milczał, zastanawiając się na odpowiedzią jakiej powinien im udzielić.
-Czyja głowa znajdowała się w tamtym worku?-spytał, patrząc na nich z całkowitą powagą.
Mężczyźni umilkli, wspominając wydarzenia sprzed paru dni.
-Starsza kobieta-odparł w końcu jeden z nich. -Była umierająca, zgodziła się byśmy ją poświęcili. Taka była jej ostatnia wola-wyjaśnił cicho, wstydząc się tego co zrobił razem z innymi mężczyznami.
Draco pokiwał głową ze zrozumieniem. Mimo to nie powstrzymał kpiącego uśmiechu, w którym mimowolnie wykrzywiły się jego usta.
-Więc poświęciliście kobietę? Pozbawiliście ją możliwości godnego pochówku? Po co? Żeby przedłużyła o tydzień życie dwóch innych osób? Żeby dalej żyli w ciągłym strachu i niepewności? Co się stanie kiedy zabraknie wam schorowanych i umierających starców? Zaczniecie zabijać dzieci?
Patrzył na nich ze spokojem, przenikał ich swoim stalowoszarym spojrzeniem.
-Musicie coś zrobić-powiedział poważnie. -Pozwólcie mi wypełnić swą misję, nie macie nic do stracenia.
-Wręcz przeciwnie. Możemy stracić wszystko. Powiedzmy, że znajdziesz się w ich bazie. Co wtedy? Nie poradzisz sobie, oni mają swoje różdżki, w jakiś niewytłumaczalny sposób są wstanie nas skrzywdzić, nawet nas nie dotykając. Jak chcesz walczyć z czymś, o czym nie masz żadnego pojęcia?!
-Poradzę sobie-powiedział uparcie, mierząc ich swoim chłodnym spojrzeniem.
-Zginiesz-poprawił go jeden z mężczyzn, zabijając go swoim spojrzeniem.
-Więc co proponujecie zrobić?-spytał z irytacją blondyn. -Czekać aż znowu tu przyjdą i zabiorą życie niewinnych ludzi?
-Będziemy negocjować-powiedział jeden z mieszkańców wioski.
***
-Hermiona?-Draco wszedł do pokoju, rozglądając się za dziewczyną.
-Cześć-Gryfonka przywitała go z szerokim uśmiechem, krótko całując jego policzek. -Gdzie byłeś?
-Zamieniłem parę słów z mieszkańcami wioski w gospodzie-powiedział, nerwowo przeczesując włosy. -Możemy pogadać?-spytał, zdobywając się na słaby uśmiech.
Dziewczyna zacisnęła usta, pozwalając by uleciał z niej cały dobry humor.
-Co się stało?-spytała nieodgadnionym tonem.
-Obawiam się, że nasz plan nie wypali-stwierdził z niezadowoleniem. -Ludzie z wioski potępiają nasz pomysł. Wydadzą nas, jeżeli będziemy próbowali wtopić się w tłum mścicieli.
-Zdradziłeś im nasz plan?!-Hermiona nie mogła uwierzyć w to, co zrobił Ślizgon. -Przecież to oczywiste, że nas nie poprą. Oni są zastraszeni, Draco, nie odważyliby się na taki krok! Co ty sobie myślałeś?!
-Że przyjmą nasz pomysł z aprobatą i nam pomogą. Kto wie? Może mają jakieś istotne informacje?
-Wyciągnęłam z tych ludzi wszystko co się dało-powiedziała wyjątkowo zirytowana dziewczyna. Dopiero po chwili ochłonęła, biorąc parę głębokich oddechów. -Co mówili? Mają lepszy pomysł czy znowu wpakują czyjąś głowę do worka?-spytała zrezygnowana.
-Zamierzają negocjować.
Hermiona wybuchnęła histerycznym śmiechem.
-Negocjować?-powtórzyła z niedowierzaniem. -A co oni mają do zaoferowania? Mściciele zmiażdżą ich zanim ci zdążą cokolwiek powiedzieć...
-Zrobili zbiórkę drogocennych rzeczy i wymienili je na złoto...-Draco także nie był przekonany co do pomysłu mieszkańców wioski. -Chcą ich przekupić, zmienić zasady.
-Oni się na to nie zgodzą-stwierdziła smutno Hermiona. -Widziałeś ich zaciętość? Żądze mordu? Co ich powstrzymuje od zabicia wszystkich tych ludzi?
-Nie mam pojęcia-blondyn wzruszył ramionami. -Dowiedzmy się co z Teodorem i wynośmy się stąd jak najszybciej-zaproponował, na co ona otworzyła usta z niedowierzania.
-Chodzi o Teodora?-spytała, nie mogąc pozbyć się szoku. -Więc nie obchodzi cie życie mieszkańców tego miasteczka? Draco my musimy im pomóc!
-Jak zamierzasz im pomóc? Widziałaś mścicieli? Było ich mnóstwo kiedy tu przybyli. Jak zamierzasz pozbyć się całej armii? Kto wie ile jest ich w ich twierdzy?
-Więc zawiadomimy Zakon Feniksa i....
-Zakon ma teraz gorszych przeciwników, Hermiona!-chłopak złapał ją za ramiona, mocno nimi potrząsając. -Nie możemy im pomóc, nie mamy szans.
***
W końcu nadszedł piątek. Dzień, w którym siejący przerażenie mściciele przestępowali przez próg wiejskiej gospody i zabierali ze sobą życia niczemu winnych mieszkańców. Krycie się w domach czy pobliskim lesie nie miało szans. Mściciele odnajdywali każdego, kto usiłował uciec od zasięgu ich różdżek i karali go w nieprzyjemny, bestialski sposób.
Draco i Hermiona zeszli do gospody, rozglądając się po pomieszczeniu. Tym razem muzycy nie grali, a większość ludzi jedynie szeptała, wymieniając między sobą niektóre spostrzeżenia.
Na środku parkietu, gdzie zwykle rozgrywały się wesołe, ludowe tańce, teraz stał stół, przy którym zasiedli ubrani w skórzane kurtki mężczyźni-obrońcy wioski. Na ich twarzach panowała powaga. To co miało rozegrać się za zaledwie parędziesiąt minut miało mieć wpływ na dalsze losy mieszkańców miasteczka.
Każde słowo, decyzja czy nawet drobny ruch - wszystko mogło zmienić ich przyszłość.
Draco podszedł do mężczyzn, posyłając im słaby, pokrzepiający uśmiech.
-Mamy nadzieję, że nie zamierzasz próbować podstępem wtargnąć w ich szeregi-powiedział jeden z mężczyzn, zaczynając ostrzyć swój nóż. Był to zwykły tasak do mięsa podkradziony gospodarzowi, jednak w rękach barczystego, silnego mężczyzny wyglądał niczym narzędzie stworzone do zabijania.
-Pewnie, że nie-odparł pewnie Ślizgon. -Przekonaliście mnie, to nie miałoby sensu-zapewnił ich, delikatnie kiwając głową. -Może mógłbym siedzieć razem z wami przy stole?-zaproponował śmiało. -Pomógłbym wam w negocjacjach.
-Jesteś w tej wiosce od zaledwie paru dni, a już chcesz decydować o jej losach?
-Zależy mi na jej mieszkańcach równie bardzo co wam-skłamał z bladym uśmiechem. -Wierzcie lub nie, ale jestem dobrym dyplomatą.
-Lepiej wygadana to jest raczej twoja kuzynka-zakpił jeden z mężczyzn, wskazując głową w stronę Hermiony, która w milczeniu przyglądała się tej wymianie zdań.
-W takim razie może ja zasiądę przy tym stole?-wtrąciła się z udawanym, nieśmiałym uśmiechem.
***
Wpadli do gospody nagle i gwałtownie. Ich przywódca wyważył kopniakiem drzwi, jednak ani on, ani jego podwładni nie osiągnęli zamierzonego efektu. Żaden z mieszkańców wioski nawet nie drgnął, kiedy mściciele pojawili się w miasteczku. Odważnie, w milczeniu patrzyli się w oczy swoich największych i najokrutniejszych wrogów, modląc się by ich plan wypalił.
Przywódca zakapturzonych, ubranych w długie, czarne peleryny mężczyzn nie mógł ukryć zdziwienia. Nie spodziewał się tego. Zawsze postrzegał mugoli jako tchórzliwe robactwo zasługujące na to by rozdeptać je butem i mocno wetrzeć w ziemię. Spotkał się jednak z kimś zupełnie innym. Nie widział w nich tchórzy ani robali. To byli ludzie. Wyprostowani, pełni godności ludzie, którzy z odwagą patrzyli mu w oczy.
-Przyszedłem po to co mi się należy-warknął, pozwalając by jego głos rozniósł się po całej gospodzie.
-Nic się panu nie należy-Hermiona wstała od stołu, ze spokojem spoglądając w jego pełne zaskoczenia oczy. -Razem z przedstawicielami wioski postanowiliśmy przeprowadzić z panami rozmowę. Zamierzamy negocjować w celu ochrony mieszkańców miasteczka-dodała poważnie. -Proszę, niech panowie usiądą-wskazała na puste krzesła przy stole i posłała im wymuszony uśmiech.
To był szok. Tak szok, bo mimo iż nikt nie mógł zobaczyć ich min, oczy mówiły wszystko. Draco nie mógł powstrzymać się od parsknięcia śmiechem, który szybko zdusił przykładając dłoń do ust.
Zdezorientowanie twardych, nieemocjonalnych mścicieli bardzo go bawiło.
Przywódca oddziału zakapturzonych, obrzucił Hermionę niechętnym, pełnym obrzydzenia spojrzeniem.
-Nie będę negocjować z takimi szlamami jak wy.
Dziewczyna nie mogła powstrzymać się od wywrócenia oczami.
-Mamy do zaoferowania dużo pieniędzy.
-Mam gdzieś wasze pieniądze-wycedził ze złością mściciel. -Panowie...-zwrócił się do swoich podwładnych z zamiarem wydania rozkazu, jednak mieszkańcy wioski byli szybsi. Już po chwili każdy trzymał w ręku nóż, widły albo gruby kij. Znalazło się nawet parę starych dubeltówek.
-Nie tym razem-Draco uśmiechnął się kpiąco, podchodząc do przywódcy napastników. -Zaczynamy walkę, tyle, że na naszych zasadach.
Hermiona westchnęła, wznosząc oczy ku niebu.
-No i szlag trafił naszą dyplomację-stwierdziła, uśmiechając się nieśmiało w stronę obrońców wioski.
***
Po tym jak Draco w ułamku sekundy przyłożył ostry nóż do szyi dowódcy mścicieli, mogło być już chyba tylko gorzej. Wściekłość, która pojawiła się w oczach oprawców, przyprawiła o ciarki nawet najodważniejszego i najsilniejszego obrońcę wioski. Wszystkich, tylko nie Dracona, który z szaleńczą satysfakcją oglądał jak każdy z mścicieli kieruję w jego stronę różdżkę.
-Jak myślicie co stanie się pierwsze? Ja poderżnę mu gardło czy wy mnie zabijecie?-spytał szeroko się uśmiechając.
-Puść mnie ty nędzna szlamo-warknął mężczyzna, próbując mu się wyrwać.
Nie był to mądry ruch. Draco mocniej przycisnął nóż do jego szyi, pozwalając by ostrze przebiło pierwszą warstwę skóry.
-Nie lubię tego słowa, nie używaj go-wycedził wprost do jego ucha. -Powiesz swoim przyjaciołom żeby przestali we mnie celować?-spytał, obdarzając mścicieli morderczym wzrokiem.
-Schowajcie różdżki-rozkazał ich przywódca z prawdziwym niezadowoleniem.
-Teraz powiesz im, żeby wrócili tam gdzie ich miejsce i nigdy tu nie wracali, to może to przeżyjesz-rozkazał spokojnie Draco.
-Tak, to się na pewno stanie-zaśmiał się przywódca, jednak wkrótce tego pożałował.
-Poderżnąłem już wiele gardeł, naprawdę wiem co zrobić żebyś wykrwawiał się w długich męczarniach-wycedził Draco, z satysfakcją obserwując jak ciało mężczyzny pokrywa się gęsią skórką. -Mają zniknąć-rozkazał twardo, tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Przywódca uniósł rękę, dając znak swoim podwładnym. Większość już szykowała się do teleportacji, kiedy jeden z zakapturzonych padł na kolana, mocno bijąc się w piersi.
-Nie zostawimy cię panie, przyrzekliśmy ci wierność!-zawołał, jednak Draco szybko go uciszył.
-Johnie-skinął na jednego z obrońców wioski. Już po chwili po gospodzie rozległ się dźwięk strzału oddanego z dubeltówki.
-Ktoś jeszcze chce tutaj zostać?-spytał Draco, nie odrywając wzroku od powoli rozlewającej się po podłodze krwi mściciela.
-Wynoście się stąd-warknął przywódca, zwracając się w stronę swoich podwładnych. -I niech nikt nie waży się wracać.
Już po chwili można było dosłyszeć głuchy trzask towarzyszący teleportacji. Draco przez dłuższą chwilę stał w milczeniu, mocno przyciskając ostrze do szyi przywódcy mścicieli.
-Gdzie jest wasza baza?-spytał spokojnie, odsuwając nóż od jego krtani i wyciągając z czarnej peleryny mściciela jego różdżkę. -Powiesz po dobroci, czy mam cie torturować?-spytał, mimochodem łamiąc jego różdżkę na pół. -Radzę ci powiedzieć. Co zrobią twoi podwładni kiedy dowiedzą się, że pokonał cię mugol?-zakpił, patrząc jak rozpacz pojawia się w oczach mściciela. Blondyn szybkim ruchem zerwał z jego twarzy chustę, chcąc ujrzeć jego prawdziwe oblicze. -Gdzie jest wasza baza?
-Niedaleko wioski jest wyspa. Zobaczysz ją z plaży-wychrypiał przywódca, spuszczając wzrok w geście poddania.
-Jest wasz-Draco zwrócił się w stronę obrońców wioski, po czym pobiegł na górę do swojego pokoju, ciągnąc za sobą Hermionę.
***
-Draco co ty robisz?-spytała dziewczyna, kiedy znaleźli się w pokoju. Wyglądała na dość zdezorientowaną zachowaniem chłopaka.
-Zamierzam odwiedzić wyspę tych świrów-oświadczył jakby było to co najmniej oczywiste. -Nie bój się, do jutra na pewno wrócę.
-Co? Nie, nie ma mowy. Pójdę z tobą-zadeklarowała się, widząc jak blondyn pośpiesznie pakuje coś do swojego plecaka.
-Na pewno nie-spojrzał na nią z powagą. -To zbyt niebezpieczne.
-Merlinie, nie wierzę! Wszyscy jesteście tacy sami. Nie poradzisz sobie beze mnie, zawsze przyda ci się druga różdżka...
-Nie ma mowy-przerwał jej, po czym złożył na jej ustach długi pocałunek. -Jesteś całym moim światem-zapewnił ją z uśmiechem. Pomachał jej, po czym jak gdyby nigdy nic, się teleportował.
Cudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńGenialna dyplomacja, zdecydowanie Draco ma do tego wielki talent. Hermiona jest taka urocza. Cudowne końcowe wyznanie Draco, ale jak mogłaś skończyć w takim momencie? Jak rozwinie się sytuacja między Pansy, a Blaisem?
Pozdrawiam
Hermione Granger
Draco stworzony do dyplomacji! <3
OdpowiedzUsuńAle przyznam, że jestem pod wrażeniem jego skuteczności ;) No i przewiduję, że Hermiona jakoś dostanie się za nim na tę wyspę, a jak nie, to chociaż, że Draco wróci w jednym kawałku :)
Lumossy
im-possible-dramione.blogspot.com
Boski rozdział :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Draco nic się nie stanie!
Czekam na kolejny :)
świetny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńMiona chciała negocjować, a Draco i tak zrobił swoje i takiego go uwielbiam :D
Nie mogę się doczekać NN <3
PS. Zapraszam do siebie na 2 rozdział i liczę na twoją opinię :) http://pain-and-lovers.blogspot.com/
Poczekaj czekaj czekaj, czy Draco czasami nie POJEBAŁO!!!
OdpowiedzUsuńDyplomacja na 6+ :D
OdpowiedzUsuńOj Malfoy,Malfoy w co ty sie znów pakujesz ....
Świetny rozdział ;)
Pozdrawiam,Lili.
Świetnie! Kurcze... Przerwałaś w takim momencie! Ja już chcę wiedzieć co będzie dalej. Naprawdę rewelacyjne.
OdpowiedzUsuńBrakuje mi trochę czarów i magii. Chciałabym zobaczyć miny mieszkańców jak dowiadują się, że Draco i Hermiona to czarodzieje!
Wspaniale doprowadzona historia. Naprawdę. Jest pod ogromnym wrażeniem!
Weny życzę!
skmisia
Genialny.😊
OdpowiedzUsuńHe, jak to wszystko rozegrali, ciekawe co będzie dalej .. ;)
OdpowiedzUsuńDomi.
Cudo, ale jak zwykle musiałaś przerwać w takim momencie?! Ughh. Jednak kiedy skończyłam czytać ten rozdział to zrodziło się we mnie jakieś dziwne uczucie, że coś się stanie, że coś będzie nie tak z Draco... Merlinie, oby moje przypuszczenia były mylne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny, Charlie. :)
http://dilectioprohibitum.blogspot.com
Jeej, jaki strateg z tego naszego Draco :3 Dobrze to wymyślił.
OdpowiedzUsuńEhh... trochę szkoda, że nie wziął ze sb Hermiony. Żeby tylko tego nie żałował... Ale w sumie równie dobrze ona może później do niego dołączyć :) No i ciekawa jestem jak to bd z Teodorem. Czy on jednak żyje? Czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam i życzę dużo weny :)
~Julla
Zdecydowanie za szybko skończyłaś ten rozdział. Jest ge-nia-lny ! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mieszkańcy wioski go zabiją. Ale w sumie co innego mieliby zrobić z człowiekiem, który zamienił ich życie w piekło ?
Dramione True Love <3
Tak po prostu się teleportowal?
OdpowiedzUsuńMsciciel tak po prostu sie poddał?
No nie wierzę.
Ale rozdział wspaniały :D
Dwa dni bez internetu i już nowy rozdział! Jak tak ma być to się piszę na odwyk od internetu:)
OdpowiedzUsuńBlaise... Och mój kochany ♥ Myślisz, że Pansy by się obraźiła gdybym jej go odbiła? Taki żart :D Ale z jednej strony dziwi mnie jego postawa, a z drugiej nie. Mam nadzieję, że postanowi dobrze.
Draco jest bezwzględny nawet udając mugola ^.^ No i te jego wyznanie względem Miony... aż by się chciało mieć takiego chłopaka. Cóż głód pytań na krótko został zaspokojony, bo nie zorientowały się jeszcze, że tu kolejne się nasuwają :) Jestem bardzo dumna, że mogę być czytelniczką kogoś takiego jak ty. I nie, wcale się nie podlizuje. Po prostu trudno teraz znaleźć dobre Dramione, które nie byłoby o takiej samej treści jak tysiące innych. Komentarz krótki ale rozprawka na polski mnie goni :/
Pozdrawiam i całuję :*
Luar Princesa ♥
"Jesteś całym moim światem" <3 uhhh *.*
OdpowiedzUsuńco ?! No chyba nie, jak on się mógł sam teleportować ?!
OdpowiedzUsuń/ Tsuki
wydaje mi sie, ze cos za łatwo im sie wszystko udaje..
OdpowiedzUsuńale coz, to tylmo moje zdanie
pozdrawiam,
andromeda