Draco i Hermiona siedzieli na kanapie w salonie państwa Weasleyów. Na przeciwko nich, Artur i Molly zajmowali podobne siedzenie, mocno trzymając się za ręce. Patrzyli na nich z troską i podenerwowaniem, sprawiając tym samym, że Draco czuł się w ich obecności bardzo nieswojo.
-Czy coś się stało?-spytał w końcu, unosząc w górę jedną brew. Splótł ręce na piersi i spojrzał na małżeństwo z zaciekawieniem.
-Bill wysłał nam nad ranem patronusa. Wczoraj na ich teren włamał się ojciec Pansy Parkinson-powiedziała Molly, patrząc na blondyna z powagą.
Z początku chłopak wydawał się bardzo zaskoczony. Uniósł w górę brwi, zastanawiając się jakim cudem pan Parkinson zdołał wtargnąć na teren Muszelki. Potem jednak zaniepokoiło go coś innego.
-Myślicie, że mam coś z tym wspólnego?-spytał z niedowierzaniem.
Zarówno Artur jak i Molly zdawali się zaskoczeni tym pytaniem. Najwyraźniej nic podobnego nie przyszło im do głowy. Zupełnie inaczej zareagowała jednak Hermiona, która o chłopaku wiedziała nieco więcej.
-A powinni?-spytała, patrząc na niego z niepokojem. Mocno zacisnęła swoje drobne piąstki, a między jej brwiami pojawiła się drobna zmarszczka. -Draco?-ponagliła go, kiedy nie odpowiadał przez dłuższą chwilę.
-Oczywiście, że nie-odparł, zdziwiony, że w ogóle go o to podejrzewała. Kątem oka zobaczył jak państwo Wealey oddychają z ulgą. Jednak nie wszyscy mu ufali...
-Zaklęcia ochraniające dom nie podziałały? Jakim cudem tam się znalazł?-spytał zmieniając temat.
-Nie mamy pojęcia. To chyba największy problem...On nie żyje, ale zawsze mogą pojawić się inni. -stwierdziła ze smutkiem pani Weasley. -Razem z Arturem zaproponowaliśmy tej biednej dziewczynie, żeby tu zamieszkała. Z tego co mówiła Fleur jest w kiepskim stanie.
Draco wyraźnie posmutniał.
-Nic jej nie jest?-spytał, mocno się spinając. Odkąd Pansy wróciła w opłakanym stanie z Malfoy Manor bardzo się o nią martwił, a do tego po części obwiniał za to co ją spotkało.
-Jest tylko w szoku. Podobno bardzo się wystraszyła... Co ten okropny człowiek musiał jej robić-pani Weasley wzniosła oczy ku niebu, przejęta losem biednej dziewczyny. -Hermiono nie będziesz miała nic przeciwko jeżeli przez parę dni zamieszka u ciebie? Reszta pokojów powinna być najpierw porządnie wysprzątana.
-Oczywiście-powiedziała z entuzjazmem Gryfonka. Draco ze zdziwieniem spojrzał na jej delikatny uśmiech, zdziwiony tym z jaką chęcią Hermiona jest gotowa pomagać Pansy. W końcu nigdy się nie lubiły.
Potem jednak uświadomił sobie, że nikt już nie patrzy na to co działo się między nimi kiedyś. Każdy zdawał się żyć tu i teraz niezbyt przejęty tym co może zdarzyć się za parę dni. Wszyscy wiedzieli jednak, że nieuchronnie zbliża się decydujące starcie. Wojna, która miała raz na zawsze rozstrzygnąć konflikt między stronami.
Uświadomił sobie także, że dla niego wojna oznaczała również koniec.
***
Pansy teleportowała się do Nory dopiero późnym popołudniem. W towarzystwie Blaise'a, który podejrzanie milczał, przestąpiła przez próg domu państwa Weasleyów sprawiając wrażenie zwykłej, może nieco zamkniętej w sobie dziewczyny. Draco przyjął to z ulgą. Spodziewał się zobaczyć przerażoną Pansy, która przypominałaby kobietę z horroru, która ledwo co uniknęła ataku potwora-seryjnego-mordercy.
Zaimponowała mu. Trzymała się całkiem nieźle. Nie miał wątpliwości, że dużo zawdzięcza Blaise'owi, który dopilnował by doszła do siebie po traumatycznych przejściach w Malfoy Manor, ale dużo zasług z pewnością można by przypisać również jej.
Uśmiechała się, kulturalnie przywitała, a potem poszła na górę razem z Hermioną, by obejrzeć swój pokój.
Pożegnanie z Blaise'm nie mogłoby być nazwane pożegnaniem. Pocałowała go krótko w policzek, uśmiechnęła się i powiedziała, żeby na siebie uważał.
Draco obserwował to wszystko w milczeniu. Zdaje się, że tylko on zaobserwował tu dziwną niezręczność.
-O co chodzi?-spytał, szturchając przyjaciela w bok. Blaise spojrzał na niego ze zrezygnowaniem, ciężko wzdychając.
-Najwyraźniej my nie możemy mieć zbyt długo dobrej relacji z dziewczyną-stwierdził smutno, szykując się do wyjścia.
-Zamierzasz długo mieszkać w Muszelce?-spytał blondyn, odprowadzając go na werandę.
-Muszę stanąć na nogi. Potrzebuję dobrego lokum, ale żeby to zrobić muszę mieć pieniądze. Sprawa jednak wygląda źle, bo nikt mnie nigdzie nie zatrudni, a jeżeli chcę przeżyć to w banku też nie powinienem się pokazywać-oznajmił z krzywym uśmiechem. -Więc tak, zamierzam jeszcze długo mieszkać w Muszelce.
-Zawsze masz Nokturn-przypomniał mu cicho Draco.
-Prędzej umrę niż zamieszkam tam samotnie-stwierdził z odrazą. -Dałbyś radę siedzieć w tym mieszkaniu ze świadomością, że kiedyś tętniło życiem, a teraz przytłacza jedynie przygnębiające wspomnienia?
-Mieszkałem tam przez jakiś czas, po tym jak wróciłem z Albanii po śmierci Teodora-wyznał Draco, wzruszając ramionami. -Nie było tak źle. Szczerze mówiąc, od pewnego czasu zastanawiam się czy tam nie wrócić.
-Stary odpuść. Mieszkanie z Weasleyami to najlepsze co nam się przytrafiło. Obydwoje to wiemy.
-Tak ale... Ostatnio mam wrażenie, że wszystkim by ulżyło gdyby wreszcie nie musieliby się mną interesować-powiedział, dokładnie w tym momencie, w którym Hermiona wyszła na werandę. Z początku zdawała się dość zaskoczona tymi słowami.
-Zabini, pani Weasley kazała mi sprawdzić czy jeszcze tu jesteś. Ma coś dla Billa i Fleur-powiedziała cicho, skrępowana tym, że usłyszała takie wyznanie z ust Dracona.
Ślizgon tylko pokiwał głową, po czym z powrotem wrócił do domu, rzucając jedynie pokrzepiający uśmiech w stronę przyjaciela.
Z początku panowała cisza. Dziewczyna przyglądała mu się ze zdziwieniem, nie bardzo wiedząc co powiedzieć.
-Naprawdę sądzisz, że cię tu nie chcemy?-spytała cicho, nie mogąc uwierzyć, że chłopak tak o nich myśli.
-Ani ty ani oni mi nie ufają. Jest ci ciężko, bo jestem świrem, którego musisz znosić i...
-Oni cię uwielbiają, a ja cię kocham-przypomniała mu szeptem, jakby wypowiedzenie tych słów sprawiało jej trudność, bo rzeczywiście tak było. Nie czuła się przy nim już tak pewnie jak kiedyś i mówienie otwarcie o swoich uczuciach przychodziło jej z niemałym trudem.
Chłopak przez dłuższy czas milczał. Zastanawiał się nad tym co jej powiedzieć, ale naprawdę żadne słowa nie przychodziły mu w tym momencie na myśl.
-Myślałaś, że was zdradziłem. Że nasłałem ojca Pansy...-powiedział, nie mogąc jej zrozumieć. Od dawna nie słyszał tych słów z ust Hermiony i był pewny, że z powodu różnych wydarzeń, tego uczucia między nimi już po prostu nie ma. Sprawy między nimi coraz to się komplikowały i od dawna między nimi nie doszło do niczego więcj niż paru szczerych rozmów.
-Ostatnio często mnie zaskakujesz-powiedziała, spuszczając wzrok.
-Nie specjalnie.
-Wiem.
Stało się sztywno. Naprawdę sztywno. W końcu Hermiona podniosła wzrok i spojrzała mu prosto w oczy, zastanawiając się nad tym, co będzie dalej. On jednak, nie dawał po sobie niczego poznać. Niewzruszony, spokojny, z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Przez chwilę myślała, że powinna iść do domu, jednak odgoniła od siebie te myśli. Stał więc i wpatrywała się w niego, pochłaniana przez spojrzenie jego stalowoszarych oczu.
Jednak w końcu, kiedy cisza stawała się coraz bardziej nie do zniesienia, a milczenie coraz bardziej ich krępowało... nadeszło coś w stylu impulsu mówiącego im, że wraz z nim nadszedł odpowiedni moment.
Nie czekając na nic więcej rzucili się na siebie i zaczęli całować tak, jak jeszcze nigdy wcześniej. Cała tęsknota za swoją bliskością, pragnienie, namiętność i miłość. Wszystko to zawarte było w pocałunkach dwójki młodych, zupełnie zagubionych ludzi, którzy na obecną chwilę naprawdę nie pragnęli niczego innego niż siebie.
Draco, którzy przyciągnął do siebie dziewczynę najbliżej jak się dało, na pewno nie myślał o powodach, dla których nie powinien z nią być. Ona również zdawała się tym nie przejmować, bo wplecenie palców w jego jasne włosy zdawało się pochłaniać całą jej uwagę.
Nagle jednak cała ta chwila musiała zostać przerwana, bo stojący w otwartych drzwiach Blaise wyraźnie chciał wrócić już do domu, a stojąca przed nim dwójka uniemożliwiała mu przejście przez werandę.
Patrzył na to wszystko z uznaniem, w rękach trzymając parę butelek owocowej nalewki pani Weasley. W momencie kiedy uświadomił sobie, że będzie musiał jeszcze poczekać, wziął jedną z nich i odkorkował, biorąc porządny łyk napoju.
-Słowo daję Granger, matka twojego byłego robi świetne nalewki-stwierdził w końcu, kiedy widok pogrążonej w własnym świecie dwójki zaczął go nudzić.
Draco jedynie zaśmiał się między pocałunkami, świadomy, że jego przyjaciel obserwuje ich od dłuższej chwili. W przeciwieństwie do Hermiony bardzo go to bawiło. Dziewczyna, która potrzebowała na przeanalizowanie sytuacji więcej czasu, dopiero po chwili oderwała się od niego jak oparzona, obrzucając Blaise'a zaskoczonym spojrzeniem. Wydawała się bardzo zmieszana.
-Powinnam wracać do środka. Pozdrów ode mnie Billa i Fleur, Blaise-powiedziała z nerwowym uśmiechem, po czym wróciła z powrotem do domu.
-No i popsułeś chwilę-stwierdził rozbawiony Draco.
-Dalej chcesz wracać na Nokturn?-spytał Blaise, unosząc w górę jedną brew. Mimo iż zdawał się cieszyć z szczęścia przyjaciela sam wyglądał na lekko przygaszonego.
-Tylko jeżeli ty się tam wybierzesz-powiedział poważnie Draco. Blaise potrzebował go bardziej niż Hermiona.
-Bill mówi o zbliżającej się wojnie. Pomagam mu w przygotowaniach, nie wyjadę w takim momencie. Poza tym z Muszelki będę miał lepszy dostęp do wiadomości o Pansy...
-Jesteś pewny, że tak będzie najlepiej?-spytał Draco, patrząc na przyjaciela ze współczuciem.
-Tu będzie bezpieczna-stwierdził smutno. -A ja nie zamierzam jej zostawiać. Będę tu wpadał od czasu do czasu...
-Co tam się stało, Blaise?-spytał po dłuższej chwili milczenia blondyn. Wydawało mu się, że relacja między Blaise'm i Pansy zmieniła się na gorsze nie z powodu smutku spowodowanego wizją długotrwałej rozłąki.
-Zawiodła się na mnie, bo nie było mnie kiedy wpadł jej ojciec-wyjaśnił Blaise. -Przecież gdybym wiedział, że zaklęcia zabezpieczające nie działają, nigdy nie wyszedłbym z domu!
-Wiem-Draco poklepał przyjaciela po plecach, smutno wzdychając. -Ona też to wie. Potrzebuje tylko trochę czasu.
-Opiekuj się nią, Draco-poprosił tylko Blaise, patrząc na niego z wdzięcznością. -Wpadnę za parę dni-obiecał, po czym zeskoczył z werandy i ruszył przed siebie. Potem, do uszu Dracona doszedł już tylko głuchy trzask towarzyszący teleportacji.
***
-Och, tak bardzo cię przepraszam-jęknęła Pansy, patrząc na zalaną przez herbatę sukienkę Hermiony. -Nie chciałam...
-W porządku, nic się nie stało-Gryfonka uśmiechnęła się przyjaźnie, czyszcząc wszystko za pomocą różdżki. -Całe szczęście wszystko da się naprawić-mruknęła, nieco zdziwiona zachowaniem Ślizgonki.
Pansy Parkinson zapamiętała jako złośliwą Ślizgonkę, która przylepiona do Dracona i jego kolegów za wszelką cenę próbowała utrudnić życie jej i jej przyjaciołom.
-Wiesz zapamiętałam cię zupełnie inaczej-przyznała w końcu, patrząc na ciemnowłosą z delikatnym uśmiechem. -Byłaś trochę... bardziej niemiła-zaśmiała się, patrząc przyjaźnie na Ślizgonkę.
-Tak, cóż, wszyscy się zmieniamy-zauważyła cicho Pansy. -Dawna Hermiona Granger nie zakochałaby się w Malfoyu.
Gryfona nieco spoważniała, zastanawiając się nad słowami dziewczyny.
-Jeżeli masz do niego jakiekolwiek wątpliwości, to od razu powiem ci, że się nie dziwie. Nigdy nie powiedziałabym, że Draco do ciebie pasuje, ale w końcu to ja wymyśliłam cały ten pomysł by cię podrywał-zaśmiała się, układając poduszki na swoim łóżku.
-Wymyśliłaś co?-Hermiona spojrzała na nią całkiem zaskoczona.
-Ups... nie powinnam tego mówić?-Pansy wydawała się dość zmieszana. -Czekaj, nie powiedział ci, że na początku tylko udawał?
-Powiedział, ale ja nie wiedziałam, że jest w to wmieszane więcej osób-Hermiona, zbierała myśli, próbując sobie przypomnieć sytuację, w której Draco by jej się do tego przyznawał. -Czyli, że wracał wieczorami do dormitorium i opowiadał wam jak idą postępy w "podrywaniu Granger"?-spytała, przerażona taką myślą.
Pansy siedziała na swoim łóżku, mocno ściskając w rękach poduszkę. Potem tylko delikatnie kiwnęła głową, przybierając na twarz nerwowy uśmiech.
-Jest szansa, że nie powiesz mu, że to ja doniosłam?-spytała, unosząc w górę jedną brew. Hermiona jedynie roześmiała się perliście, patrząc na dziewczynę z rozbawieniem.
-Daj spokój. Z początku sama tak robiłam. Harry i Ron wiedzieli o wszystkim! No może prawie-ostatnie zdanie dodała ze zmarszczonymi brwiami, wspominając nieczyste myśli dotyczące blondwłosego Ślizgona.
Pansy uśmiechnęła się szeroko, jednak w momencie kiedy ktoś zapukał do drzwi mocno się spięła. Było już ciemno na dworze, a ona nie wiedziała kto mógł o tej porze pukać do drzwi ich pokoju.
Hermiona spojrzała na nią z troską. Pansy zdawała się dosyć nerwowa. Czasami Draco też się tak zachowywał. Często reagował gwałtownie na jakiś podejrzany dźwięk albo spinał się kiedy ktoś podchodził do niego od tyłu...
-Sprawdzę kto to-Gryfonka wstała z łóżka i podeszła do drzwi, w których zaraz potem pojawił się Draco. Chłopak wpatrywał się w nią z nerwowym uśmiechem, zastanawiając się czy nie przeszkodził dziewczynom w jakiejś ważnej rozmowie. Szczerze mówiąc liczył na to, że Hermiona pomoże jego przyjaciółce dojść do siebie.
-Przyniosłem gorącą czekoladę-oznajmił, wręczając Hermionie dwa kubki parującego napoju. Dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem, jednak nic nie przebiłoby miny Pansy, która spojrzała na niego tak, jakby był co najmniej profesorem Sanpe'm z umytymi włosami. -Pani Weasley kazała-wyjaśnił, na co obydwie odetchnęły z ulgą.
-Już myślałam, że napadł cię jakiś dziwny syndrom życzliwości-stwierdziła Hermiona z rozbawieniem. -Dobranoc-uśmiechnęła się i zamierzała zamknąć drzwi, kiedy ten powstrzymał ją w ostatnim momencie.
-Możemy pogadać?-spytał, rzucając znaczące spojrzenie w stronę Pansy. -Przepraszam, ale to ważne.
Hermiona wzruszyła ramionami, po czym zostawiła kubki gorącej czekolady w pokoju i razem z chłopakiem wyszła na korytarz.
***
-O co chodzi?-spytała dziewczyna, opierając się o ścianę. -Coś się stało?-spytała, widząc podenerwowaną minę blondyna.
-Właśnie gadałem z panem Weasley-wyjaśnił, siląc się na spokój. -Ma wieści od członków Zakonu Feniksa, którzy wyruszyli do wioski w Albanii.
Hermiona uniosła brwi, patrząc na niego z zaciekawieniem.
-Obserwują wioskę od tygodni i twierdzą, że nie było tam żadnych mścicieli-powiedział, teraz już wyraźnie zestresowany. -Hermiona czy oni tam byli?
-O co ci chodzi?
-Wymyśliłem to sobie?-spytał, patrząc na nią z wyczekiwaniem, tak jakby tylko ona mogła utwierdzić go w przekonaniu, że nie jest aż tak nienormalny.
-Oczywiście, że nie-zapewniła go szybko dziewczyna. Położyła mu ręce na ramionach, patrząc na niego z troską. -Byli tam, grozili ludziom... Pamiętasz jak chcieliśmy z nimi negocjować? Albo jak wróciłeś z ich wyspy, a ja byłam na ciebie wściekła?-pytała, zaskoczona, że ma co do tego jakiekolwiek wątpliwości.
-Sam już nie wiem-przyznał ciężko wzdychając. -Zakon Feniksa twierdzi, że to wymyśliłem.
-Zawsze mogę z nimi pogadać. Potwierdzę twoje słowa-zapewniła go, po czym przyłożyła mu dłoń do czoła, pragnąć sprawdzić czy nie ma przypadkiem gorączki. Chłopak był jednak w pełni zdrowy, co mogło jedynie świadczyć, że z jego psychiką nie jest w porządku.
-Dziękuję-uśmiechnął się blado. Sprawiał teraz wrażenie zagubionego chłopca. Był zdenerwowany, zdezorientowany i wyraźnie przestraszony. Nie miał pojęcia co się z nim dzieje. W dodatku znajdowali się sami na ciemnym korytarzu, co wyraźnie jeszcze bardziej go przygnębiało.
-Dobrze się czujesz?-spytała, mocno się w niego wtulając. Czuła obowiązek pocieszenia go. Chciała się nim zająć i zaopiekować tak, by odzyskał swoją dawną pewność siebie.
-Nie-przyznał szczerze, zdobywając się na wygięcie ust w słabym półuśmiechu. Mocno objął ją w talii, opierając brodę na czubku jej głowy. Potrzebował jej teraz, choćby na chwilę.
-Jeżeli chcesz, możesz posiedzieć ze mną i Pansy. Jesteśmy teraz na etapie damskich plotek, ale kto wie, może cię zainteresują-zaśmiała się, zarzucając mu ręce na szyję.
-Nie, nie będę wam przeszkadzał-uśmiechnął się, delikatnie ją od siebie odsuwając. -Cieszę się, że się dogadujecie-powiedział, po czym złożył na jej ustach delikatny pocałunek. -Dobranoc-szepnął, po czym oddalił się, w głąb ciemnego korytarza.
***
Blaise wędrował po ulicy Śmiertelnego Nokturnu poważnie zastanawiając się nad powrotem do małego, brudnego mieszkania w jednej z szarych kamienic. Owszem, wiedział, że mieszkanie u Billa i Fleur niesie ze sobą wiele korzyści, ale nie lubił być od kogoś uzależniony. Wędrował więc ulicą, spragniony spokoju i ciszy. Może pojawianie się tam nocą nie było zbyt odpowiedzialne, ale w końcu z nie takimi rzeczami przyszło mu się zmierzyć.
Nagle poczuł, jak ktoś łapie go o tyłu za ramię i rzuca nim o ścianę pobliskiej kamienicy. Zaskoczony wytrzeszczył oczy, kiedy zobaczył zbliżającą się w stronę jego twarzy pięść. W ostatniej chwili przykucnął unikając silnego ciosu. Z miejsca, w którym jeszcze niedawno znajdowała się jego twarz, posypały się kawałki cegły.
-Co ty masz za problem?-spytał zdziwiony, patrząc na zakapturzoną postać przed nim. Mógł dostrzec tylko jej oczy, bo reszta zasłonięta była przez czarną chustę owiniętą wokół jej ust i nosa.
-Mamy wiadomość dla twojego znajomego-oświadczył mężczyzna niskim, grobowym tonem.
Blaise uniósł w górę jedną brew, patrząc na postać z zażenowaniem.
-I naprawdę sądziłeś, że będę wstanie ją przekazać ze zmasakrowaną twarzą?-spytał z niedowierzaniem. Splótł ręce na piersi i patrzył na swojego niedoszłego oprawcę ze złością.
-Ty jesteś wiadomością-odparł tamten, po czym wyciągnął różdżkę.-Avada...
-No chyba cię pogięło...-Blaise mocno przywalił w twarz mężczyźnie. -Co tu się do jasnej cholery dzieje?!-spytał z lekkim przerażeniem, a kiedy zobaczył, że zakapturzona postać dalej trzyma w ręce różdżkę, jeszcze raz mocno walnął ją w brzuch.
***
Nad ranem, kiedy Draco zszedł na dół na śniadanie, zobaczył Hermionę przyrządzającą coś do jedzenia.
-Cześć-przywitał ją z delikatnym uśmiechem, po czym podszedł do niej od tyłu i zajrzał jej przez ramię.
-Jej, masz dobry humor-dziewczyna nie kryła swojego zdziwienia. -Jak się spało?
Zmarszczył brwi na wspomnienie męczących go przez całą noc koszmarów.
-Dobrze-stwierdził, wyciągając rękę ponad jej głowę i ściągając z półki karton soku pomarańczowego. -Zdaję się, że tego potrzebowałaś-zauważył, bo dziewczyna od dobrych paru minut stała na palcach i próbowała dostać się do najwyższej szafki z jedzeniem.
-Co ja bym bez ciebie zrobiła?-westchnęła z rozmarzeniem, odwracając się i zarzucając mu ręce na szyję.
On jednak utkwił wzrok gdzieś ponad jej ramieniem, gdzie na kuchennym blacie spoczywał nóż.
-Czy to krew?-spytał, odsuwając ją od siebie i podchodząc do obiektu swoich zainteresowań.
-Co? Nie...
Przez dłuższą chwilę stał i nic nie mówił, jednak kiedy dotarło do niego, co to oznacza, poczuł jak coś w nim na chwilę zamiera.
-O nie-złapał się za głowę, starając się uspokoić rozszalałe myśli. Mocno zacisnął zęby, powoli uświadamiając sobie brutalną prawdę. Był szalony. -Więc teraz nawet widzę... różne rzeczy.
Hermiona przez chwilę przyglądała mu się w milczeniu, by po chwili wydać z siebie ciężkie westchnięcie.
-Przepraszam.
Spojrzał na nią zdziwiony, jednak nie musiał długo czekać na wyjaśnienia.
-To jest krew. Pansy przed chwilą zacięła się nożem. To tylko drobne skaleczenie ale poradziłam jej, żeby poszła do łazienki i przemyła wodą...
-Dlaczego skłamałaś?-spytał z niezrozumieniem. Dopiero dochodził do siebie.
-Przepraszam-Hermiona zdawała się wyraźnie zmieszana. -Wiem jak ostatnio reagujesz na takie rzeczy nie chciałam żebyś...
-Nie możesz mnie okłamywać-to zdanie przypominało raczej prośbę niż rozkaz. Patrzył na nią niemal błagalnie. Był zagubiony, przerażony tym co miało miejsce dopiero przed chwilą i bynajmniej nie było wcale takie straszne.
Dziewczyna za nic w świecie nie chciała doprowadzić go do takiego stanu.
-Nie będę- rzuciła mu się na szyję i mocno go przytuliła. -Obiecuję.
***
-Draco! Muszę pożyczyć twoją dziewczynę-Blaise wpadł niespodziewanie do kuchni państwa Weasleyów. -Widzę, że przeszkadzam-uprzedził blondyna nim ten zdążył cokolwiek powiedzieć. -Ale to ważna sprawa.
-Po cholerę ci moja dziewczyna?-Draco spojrzał na przyjaciela z wysoko uniesionymi brwiami. -Tak w ogóle to co ty tutaj robisz?
-Wpadłem w odwiedziny.
Blaise szybko podszedł do Hermiony i odsunął ją od Dracona, ciągnąc za sobą w stronę wyjścia z domu.
-O co ci chodzi Zabini?-spytała zdezorientowana dziewczyna. Wyglądała na nieco przestraszoną, ale najwyraźniej nikt nie zamierzał jej pomóc, bo jedyną osobą na którą mogła w tej sytuacji liczyć był Draco. Blondyn jednak nawet nie myślał o tym, by jakkolwiek wyjaśnić tą sytuację. Oparł się o kuchenny blat i przyglądał się wszystkiemu z niemałym zaintrygowaniem.
Gryfonka jedynie wywróciła oczami, po czym z zażenowaniem dała się poprowadzić przez dziwnie zachowującego się Blaise'a.
***
-Teleportowałeś się ze mną na Nokturn?!-krzyknęła z niedowierzaniem Hermiona. -Co z tobą nie tak?! Jestem przyjaciółką Pottera-dodała szeptem, nerwowo obracając się na boki.
-Dla żadnego z nas nie jest to bezpieczne miejsce, ale muszę ci coś pokazać-wyjaśnił, ciągnąc ją w stronę jednej z szarych, walących się kamienic.
-Myślałam, że już tu nie zaglądacie-powiedziała zdziwiona dziewczyna, kiedy razem z Blaise'm przekroczyła próg ponurego mieszkania na Śmiertelnym Nokturnie. -Jaki bałagan-dodała, krztusząc się od nadmiaru kurzu.
-Wybacz, nie miałem czasu posprzątać-uśmiechnął się ironicznie Blaise, po czym pociągnął ją w głąb mieszkania i zaprowadził do drzwi, w których niegdyś przez parę dni urzędowała sama Bellatrix Lestrange-nieprzytomna i pozbawiona zmysłów.
-No dobra. Zaskocz mnie. Powiedz jaki miałeś powód by wywlec mnie z domu-powiedziała z rezygnacją Hermiona, kiedy ten za pomocą różdżki otwierał drzwi do malutkiego, zagraconego pokoiku.
-Ci mściciele to... Cholera, Draco naprawdę im podpadł-chłopak uchylił drzwi pokoiku, pokazując jej leżącego w kącie mężczyznę. Miał na sobie czarną pelerynę i chustę, która już zsunęła się z jego twarzy.
-Merlinie, trzymasz tu zwłoki?!-Hermiona odskoczyła do tyłu, przykładając rękę do ust.
-Yyy nie?-Blaise zdawał się zdziwiony samym tym przypuszczeniem.
-Co w takim razie tak śmierdzi?-spytała niezbyt przekonana.
-Mówiłem już, że nie miałem czasu posprzątać-odparł, jakby było to oczywiste Blaise.
Hermiona westchnęła cicho, z ulgą przyjmując to proste wyjaśnienie.
-Co tu robi mściciel?-spytała, postanawiając nie wracać już do poprzedniego tematu. -Byłeś w Albanii?
-Nie, to on chciał mnie zabić. Natknąłem się na niego na ulicy.
-Nic ci nie jest?-spytała z troską dziewczyna.
-Nie, ale obawiam się, że ty też możesz być w niebezpieczeństwie. Uważaj na siebie-ostrzegł ją Blaise. -Chcą dotrzeć do Dracona. Nie wiem co tam robił, ale najwyraźniej się mszczą.
-W końcu to mściciele-zaśmiała się nerwowo Hermiona. -Wiem tylko tyle, że Draco zostawił za sobą wiele trupów-powiedziała cicho.
Blaise pokiwał głową ze zrozumieniem, intensywnie nad czymś myśląc.
-Jak my mu to powiemy?-spytała cicho Hermiona. -Nie powinien wracać myślami do tamtych wydarzeń...
-Nie mówmy mu o niczym dopóki nie jesteśmy pewni-zaproponował Blaise, patrząc z niemałym zmartwieniem na leżącego w pokoju mściciela. Świadomość, że zadarli z armią nieznanego im ugrupowania nie była zbyt przyjemna.
-No nie wiem...-dziewczyna zdawała się niezbyt przekonana.
-Proszę o tak wiele?-spytał lekko znudzony. -Przecież obydwoje pragniemy jego dobra.
-To nie byłoby nic takiego, gdybyś nie powiedział mi o tym zaraz po tym jak obiecałam mu, że nie będę go okłamywać. On jest zagubiony, Blaise, musimy pomóc mu się odnaleźć, a zatajanie przed nim prawdy wcale nie musi wyjść mu na dobre. Musi wiedzieć co się dzieje, a przede wszystkim musi nam ufać.
-Co więc proponujesz?-spytał Blaise z rezygnacją.
-Musimy mu powiedzieć.
-Że mściciele, po których spotkaniu mu odbiło są w mieście i pragną dopaść jego znajomych? O tak, teraz już z pewnością będzie spał spokojnie.
-Nie odbiło mu przez mścicieli. Wydaje mi się, że Albania to tylko punkt kulminacyjny. Ostatnio wiele się działo, a wizyta w wiosce najwyraźniej całkowicie go złamała...
-Nie, nie ma mowy. Ja mu nie powiem-powiedział w końcu Blaise. -Przecież on założy płaszcz i zacznie biegać z maczetą po Londynie rozwalając wszystkich w czarnych płaszczach!
-W porządku! Więc ja mu powiem-Hermiona zdawała się zdesperowana. -A ty zajmij się nim-tu wskazała na leżącego w pokoju mściciela, cicho wzdychając. -Może uda ci się wyciągnąć z niego coś jeszcze?
***
-Hermiona potwierdziła twoje słowa. W porządku, może i mściciele nękali ludzi z wioski, ale odkąd jest tam Zakon, żaden się nie pojawił. Mieszkańcy także nie chcą mówić...-mówił cicho pan Weasley.
-Myślę, że oni mogą być naszymi sojusznikami-podsunął poważnie Draco.
-Ludzie z wioski?-spytał zdziwiony Artur. -Nie ma mowy. Żadnych mugoli się w to nie miesza.
-Mam na myśli mścicieli.
-Mścicieli?-pan Weasley uniósł w górę jedną brew, patrząc na chłopaka tak, jakby ten zupełnie postradał zmysły. -To źli ludzie, Draco. Sam mówiłeś.
-Tak, ale nienawidzą śmierciożerców i Czarnego Pana-odparł wzruszając ramionami. -Mogliby się nam przydać w decydującym starciu. Ci ludzie są wyszkoleni, wiem co mówię-ostatnie dodał z zamyśleniem, wspominając trud z jakim przedarł się przez korytarz w ciemnej jaskini. Jego przeciwnicy nie byli łatwi do pokonania.
-Poprosiłbyś tych ludzi o pomoc?-spytał z niedowierzaniem mężczyzna.
-Ja raczej nie. Nie przepadają za mną, ale taki porządny, czystokrwisty czarodziej jak pan to co innego...
Artur Weasley zmarszczył brwi, przenikając chłopaka swoim podejrzliwym wzrokiem.
-Poprosiłbyś o pomoc człowieka, który robi złe rzeczy, krzywdzi niewinnych ludzi, a jego idee całkiem nie zgadzają się z twoimi tylko dlatego, że z nim po swojej stronie masz szanse na przeżycie?
-Nie zrozumiał pan-chłopak uśmiechnął się dobrotliwie, przeczesując palcami swoje jasne, rozczochrane włosy. -Ten człowiek robi złe rzeczy, krzywdzi niewinnych ludzi, a jego idee nie zgadzają się z moimi. Tyle, że ja robię dokładnie to samo! Nie ważne, co o tym wszystkim sądzę i jak bardzo pragnę się zmienić. Jednak...-kontynuował dalej, widząc, jak pan Weasley otwiera usta zamierzając mu przerwać. -...tu już nie chodzi o mnie. Jeżeli zwrócimy się o pomoc do mścicieli, to nie ja będę czerpał z tego korzyści. Zyskają ci, na których mi zależy, mściciele pomogą im przetrwać.
-W porządku...-pan Weasley pokiwał głową ze zrozumieniem, jednak nie był zbyt przekonany co do zdania chłopaka. -A co będzie z tobą?
Draco uśmiechnął się szeroko, szczerze rozbawiony tym pytaniem.
-Myślałem, że to oczywiste. Skoro jednak nie wszyscy się domyślili, to proszę pana, żeby nikomu pan nie mówił-urwał na chwilę, zastanawiając się, czy pan Weasley z niego nie żartuje. Nieważne kto wygra wojnę, on i tak będzie na straconej pozycji. Jeżeli przyjdzie mu się zmierzyć ze zwolennikami Czarnego Pana, umrze za swe nieposłuszeństwo, jeżeli jednak to Harry'emu Potterowi uda się wygrać bitwę, przyjdzie mu się zmierzyć z obliczem prawa, gdzie nie będzie mógł uniknąć Azkabanu. Czyż nie było to oczywiste?
-Przecież ja nie mogę przeżyć tej wojny-powiedział cicho i dopiero wtedy uświadomił sobie, że choć ta myśl przewijała się w jego umyśle nieskończoną ilość razy, dopiero teraz, wypowiedziana na głos, przyprawiła go o dreszcze na plecach.
Rozdział cudo!
OdpowiedzUsuńChoć końcówka mnie zaniepokoiła! Niech Draco zacznie wierzyć że przeżyje! On musi przeżyć!
Pozdrawiam i weny życzę :)
Ta scena rzucenia się na siebie Draco i Hermiony... awwwww...
OdpowiedzUsuńciągle licze na smutny koniec, no nie mogę. Po prostu uwielbiam jak ktoś umiera na koniec...
Pod tamtym rozdziałem napisałam komentarz i to spory, ale się nie dodał. (Przeklinam telefon).
Wojna się zbliża, czyli kobiec historii też? Hlip, hlip, hlip...
Weny życzę, bo ostatnii coś u wszystkich z tym ciężko...
Wpadniesz do mnie? w-godzinie-smutku.blogspot.com
Nie no ja błagam, żadnych więcej zgonów, a bynajmniej nie głównych bohaterów, bo resztę jakoś przeboleję :) Co do rozdziału, początek był nawet optymistyczny, ale końcówka zniszczyła mi psychikę. Mam jednak nadzieję, że przypuszczenia Dracona okażą się niesłuszne.
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Dlaczego mi to robisz?!
OdpowiedzUsuńDlaczego rozwalasz mnie emocjonalnie?
Dlaczego odciągasz mnie od nauki?
Dlaczego mnie męczysz?
Dlaczego?!
Lumossy
im-possible-dramione.blogspot.com
Yyy...przepraszam? ;)
Usuń"Przecież ja nie mogę przeżyć tej wojny" "Przecież ja nie mogę przeżyć tej wojny" "Przecież ja nie mogę przeżyć tej wojny" "Przecież ja nie mogę przeżyć tej wojny" ......cały czas w głowie.
OdpowiedzUsuńKocham i nienawidzę cię za to.
Jest, jest,jest.
OdpowiedzUsuńSiedzę przed komputerem i cieszę sie jak małe dziecko z nowego rozdziału;)
Świetny rozdział, chociaż smutny, ale pocałunek- genialny ;*
Tylko nie uśmierć mi Draco bo udusze ;d
Ever
http://dramione-milosc-bez-konca.blogspot.com/ nowy rozdział.
Ah, rozdział nieziemski. Mam nadzieję, że Draco odzyska spokój ducha i nie postrada zmysłów.
OdpowiedzUsuńno i musi przeżyć tę wojnę!
Czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam, Maadź.
www.dramione-impossible-love.blogspot.com
Draco przeżyje tę wojnę.
OdpowiedzUsuńDraco musi przeżyć tę wojnę.
Przecież przeszedł na stronę Zakonu!
Hermiona wszystkich przekona żeby został na wolności :P
Właśnie, Hermiona...
Powinna powiedzieć Draco.
O tym że mściciele go szukają.
Może nie wpłynie to na niego najlepiej, ale podejmie większe środki ostrożności jeśli chodzi o jakiekolwiek misje dla Zakonu.
I błagam, żadnych zgonów głównych bohaterów!
:P
Weny,
Potterhead
p.s Mogłabym prosić o jakiś kontakt z tobą? Maila na przykład?
UsuńRobi się coraz straszniej.. Marzę o tym, żeby było w końcu spokojnie. :)
OdpowiedzUsuńDramione True Love <3
Błagam cię o jedno.... Niech Draco przeżyje tą wojnę.
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, to świetny jak każdy :)
Nie mogę się doczekać nn <3
Pozdrawiam, życzę dużo weny i czasu na pisanie,
Catherine
http://youaremyhorcrux.blogspot.com/
http://pain-and-lovers.blogspot.com/
Jedno wielkie Wow! Rozdział przecudowny jak zresztą zawsze :3
OdpowiedzUsuńJejku tak mi szkoda draco i pansy:(
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze dogadają sie z tymi mscicielami i ze zostawia dracona w spokoju... Dalej meczy mnie to jedno pytanie - Co z teodorem ?!!! + zabije cię jeśli zabijesz draco :D
Biedny Draco, nie dość że pada mu psychika, to jeszcze mściciele chcą się na nim zemścić zabijając bliskie mu osoby. Mam nadzieję, że Hermiona będzie dla niego wsparciem i pomoże mu nie zwariować.
OdpowiedzUsuńWitam :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze suuuuuper :)
Pomysły po prostu boskie
Styl pisania zjawiskowy !!
Kocham, kocham, kocham :)
Czekam na następną notkę z niecierpliwością XD
A tymczasem zapraszam do mnie na bloga :)
http://wladcy-marmurowego-aniola.blog.pl
Bardzo proszę o komentarze :***
Niesamowicie emocjonujący rozdział :)
OdpowiedzUsuńBiedny Draco... na prawdę jest mi go szkoda. Cholera on nie może zwariować! W każdym razie nie bardziej. Tylko co bd jak się dowie o mścicielach? Czy nadal bd chciał zawrzeć z nimi sojusz? Mam nadzieję, że jednak nic nikomu nie zrobią. I kuuuurcze co on mówi? On m u s i przeżyć! To byłoby okropne gdyby to się tak skończyło :(
Ale fajnie, że chociaż Hermiona dogaduje się z Pansy. Myślę, że tak bd im łatwiej.
A co do poprzedniego rozdziału to mam wrażenie, że ten gość, który kieruje Mścicielami jest kimś kogo znają... ciekawa jestem, czy moje przypuszczenia są słuszne. No ale mam nadzieję, że niedługo się dowiem ;)
Pozdrawiam, życzę weny na więcej takich fajnych rozdziałów :)
~Julla
Cudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńCieszę sie, że Hermiona wspiera Draco.
Fajnie, że postanowiła mu powiedzieć o mścicielach.
Cieszę się, że Miona w jakiś sposób dotarła do Pansy.
Mam nadzieję, że Draco pozbędzie się swoich problemów.
Liczę, że Pansy i Blaise się pogodzą.
Jestem ciekawa co dalej.
Pozdrawiam
Życzę weny
Hermione Granger
Jej, czemu, to nie może się tak skończyć :-(
OdpowiedzUsuńTak smutno było w tym rozdziale..
Czekam na więcej.
Domi.
No i znowu coś mnie odciągnęło! Po prostu cudownie! Przepraszam cię bardzo, ale musiałam pomagać mamie i nie mogłam skomentować :(
OdpowiedzUsuńRozdział jest tak niesamowity, że aż trudno go określić. Nie mam pojęcia czy się śmiać, czy płakać? Czemu musisz tak świetnie pisać?! Czemu ja tak nie mogę?!
Och, mój drogi Draco...jak on może myśleć o swojej śmieci? Przecież Herm, Blaise, Pansy i MY go potrzebujemy. Nienawidzę Sadend'ów, więc bardzo kulturalnie grożę ci, że jeśli ta historia nie skończy się szczęśliwie to znajdę cię i zrobię coś niezbyt kulturalnego :)
Jestem bardzo zadowolona z powodu tej sceny pocałunku i boskiego tekstu Diabełka :-D Po prostu cię uwielbiam. Lecz pomimo tych wesołych chwil jestem przestraszona próbą zabicia Blaisa. Czemu Mściciele, skoro już chcą być dobrzy, robią takie rzeczy? Ich zachowanie jest bardzo dziwne O.o
Akcja jest zaskakująca, błędów nie wyłapuję, więc co tu innego robić jak tylko zachwycać się twym opowiadaniem i opalać w twoim blasku? Komentarz może niezbyt długi, ale wylałam w nim wszystkie swoje rozterki i inne farmazony ^^
Pozdrawiam i ''niech wena będzie z tobą'' ;*
Luar Princesa ♥
ps. Jak ta nalewka taka dobra to weź mi ją załatw, ok? :)
Wow, wow, wow, co tu się dzieje! :D Napięcie, namiętność, niepewność... Kocham tą notkę :) widać, że zbliżamy się do końca, wyjaśniasz już wątki... więc teraz tylko czekam, aż znów coś wrzucisz ;) pozdrawiam i życzę weny :) Lessiada
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie rozdziały od deski do deski, od słowa do słowa i teraz najchętniej uderzę głową o klawiaturę, że tak późno zabrałam się za przeczytanie tego bloga !
OdpowiedzUsuńPostacie nie są nijakie, widać, że odpowiednio zaplanowane czyny i wszystko jest dopracowane co do milimetra !
Dzieje się oj dzieje !
Całe życie Śmierciożerców, czasy wojny są owiane tajemnicą i sprawiają, że chce się tylko więcej!
Nadal nie wiem co planujesz z postacią Teodora, ale mam nadzieję, że jednak przeżyje :)
Bardzo podoba mi się to, że Twoje Dramione nie jest przesłodzone, po prostu jest odpowiednie i idealnie wpasowane w czasy, w których się dzieje !
Nie mam pojęcia co więcej napisać, tylko czekać na dalszą część <3
Pozdrawiam i życzę weny :*
Layls !
_________________
dramione-teatr-uczuc.blogspot.com
Proszę daj następny! <3
OdpowiedzUsuńRozdział - cudo !!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki
draco to kompletny wariat
OdpowiedzUsuńpezezyje ta bitwe i wyzdrowieje
boze oby tak bylo
ty tak niesamowicie piszesz
bardzo chcialabym miec taki talent jak ty..
pozdrawiam,
andromeda