Obudził się wraz z wzejściem słońca. Przespał więc naprawdę mało godzin, co sprawiło, że czuł się wyjątkowo słabo. Wysoka gorączka i tępy ból ciała sprawił, że w momencie kiedy otworzył oczy, nie marzył o niczym innym niż o tym, by ponownie je zamknąć.
-O cholera...-jęknął, przejeżdżając dłonią po rozpalonej od wysokiej temperatury twarzy. Próbował podnieść się z łóżka, jednak w momencie w którym wykonał ruch zabolały go niemal wszystkie mięśnie. Może podczas pobytu na wyspie mścicieli nie odniósł trwałych obrażeń ale był to dla niego niewątpliwie duży wysiłek. Warto też wspomnieć, że podczas kiedy on walczył z zakapturzonymi mężczyznami za pomocą pięści i noża, oni byli uzbrojeni byli w bardziej profesjonalne narzędzia.
Zmarszczył brwi, zastanawiając się w jaki sposób pogodzić przymus nie wychodzenia z łóżka z głodem, który z każdą chwilą coraz bardziej męczył jego pusty żołądek. W tym momencie poczuł coś, co naprawdę bardzo go zaskoczyło. Do jego nosa doszedł przyjemny zapach świeżo pieczonych tostów z marmoladą i soku pomarańczowego. Odwrócił głowę w stronę, z której dochodził i błogi wyraz od razu zniknął z jego twarzy.
Hermiona Granger - chorobliwie poprawna, wrażliwa i pomocna dziewczyna, która na co dzień zarażała wszystkich swoim cudownym podejściem do drugiego człowieka teraz siedziała na swoim łóżku, z mściwym uśmieszkiem zjadając swoje śniadanie.
***
-Czy może...? Czy może mogłabyś mi wyczarować szklankę wody?-spytał Draco, słabym, ledwo dosłyszalnym głosem. Był odwodniony i wyczerpany, jednak dziewczyna nie zamierzała mu pomagać. Przeglądała jakieś czasopismo i robiła wszystko by do Dracona dotarło, że w tym momencie gazeta jest ważniejsza od niego.
-Sam na pewno sobie poradzisz...-stwierdziła, leniwie przerzucając kolejne strony magazynu. -Godryku! Wiedziałeś, że wokalistka Fatalnych Jędz została przyłapana na braniu eliksirów odurzających?!-zaśmiała się głośno, nie mogąc oderwać wzroku od kolorowych kartek gazety. -Myślisz, że wywalą ją za to z kapeli?-spytała nieco przejęta myślą, że zespół mógłby się rozpaść.
-Mam gdzieś Fatalne Jędze!-warknął z irytacją. -Hermiono, błagam cię pożycz mi swoją różdżkę...
Dziewczyna oderwała wzrok od gazetki leniwie przenosząc go na Malfoya. Uniosła w górę jedną brew, patrząc na niego z zażenowaniem.
-Użyj swojej-poradziła mu, po czym wzruszając ramionami wróciła do dalszego przeglądania czasopisma.
Chłopak zaklął przez zaciśnięte zęby, w myślach licząc do dziesięciu.
-Przepraszam. Przepraszam, że nie wziąłem cię ze sobą na wyspę, że cię zawiodłem i wystawiłem. Przepraszam, że przeze mnie musiałaś odczuwać to co odczuwałaś i jest mi niezmiernie przykro, że byłem na tyle głupi by olać cię w tak istotnej chwili-wyrecytował beznamiętnie, mając nadzieję, że załatwi tym sprawę. Dziewczyna jednak tylko prychnęła pod nosem, nie trudząc się nawet o jakąkolwiek odpowiedź na te banalne, wręcz fałszywe przeprosiny.
Chłopak wywrócił oczami, po czym napinając wszystkie mięśnie powoli zwlókł się z łóżka. Potem, podpierając się o ścianę ruszył w stronę łóżka Hermiony, co chwila mocno krzywiąc się z bólu.
Dziewczyna starała się go ignorować, jednak w momencie, w którym położył się obok niej, poczuła jak ogarnia ją wściekłość.
-Wynoś się stąd.
-Nie chcesz mi pomóc? To patrz na co mnie skazujesz-powiedział z podłym uśmiechem, po czym przykrył się jej kołdrą, podciągając ją pod samą szyję. Dziewczyna mocno zacisnęła zęby, starając się uspokoić.
Po tym co jej zrobił, naprawdę nie zamierzała tak szybko mu wybaczyć.
-Co cię boli?-spytała w końcu z rezygnacją, dając do zrozumienia, że kapituluje.
***
Po tym jak dała mu jeść i pić, a także podała mu parę leczniczych eliksirów, Draco czuł się o stokroć lepiej. Dalej jednak leżał w jej łóżku, napawając się jej bliskością. Z zadowoleniem wpatrywał się w jej zirytowaną twarz, udając, że nie widzi jej złości.
-Musimy wracać do domu-powiedział w końcu, podejmując ostateczną decyzję.
-Co?-Hermiona spojrzała na niego ze zdziwieniem. -Jeszcze niedawno mówiłeś, że zostajesz tu niezależnie od tego co się stanie. O co chodzi?-spytała z niepokojem.
-Powiedzmy, że... Na wyspie dowiedziałem się paru istotnych rzeczy no i... delikatnie mówiąc ja i mściciele nie jesteśmy w zgodnych relacjach. Nie zdziwiłbym się gdyby mnie tu szukali i...
-Co?!-Hermiona patrzyła na niego z niedowierzaniem. -Co to znaczy mogą cię szukać?!-zerwała się z łóżka, podbiegając do okna. Wyjrzała przez nie, po czym upewniając się, że na dworze nie ma nikogo podejrzanego, szybko zaciągnęła zasłony.
-Spokojnie, nie popadajmy w paranoje-zaśmiał się, jednak po chwili jego śmiech przerodził się w kaszel. -Wystarczy, że teleportujemy się do Londynu-powiedział, jakby była to najprostsza rzecz na świecie.
-A co z ludźmi z wioski? Co jeżeli przyjdzie im zapłacić za twoje błędy? No i co z Teodorem? Wiesz coś o nim?
-Nie mam pojęcia-westchnął, zakrywając twarz dłońmi. -Wiem tylko tyle, że mściciele nie są łatwi do pokonania i bez wsparcia nie mamy szans na odparcie ich ataku.
Hermiona przyjrzała mu się uważnie, a między jej brwiami pojawiła się mała, pojedyncza zmarszczka.
-Co się stało na tej wyspie, Draco?-spytała, splatając ręce na piersi.
-To... to długo historia...-odparł wymijająco, mając nadzieję, że dziewczyna da mu spokój.
-Świetnie. Więc dalej działaj na swoją rękę i wracaj do domu!-powiedziała z nieukrywaną irytacją. -Ja tymczasem zostanę w Albanii.
-Co? Nie, nie możesz, to niebezpieczne-zaprotestował Draco. -Wracamy do domu.
-Niby dlaczego miałabym tam z tobą wracać? Obydwoje wiemy, że nie lubisz zabierać mnie ze sobą więc dlaczego miałabym ci się narzucać?-spytała z obojętnością wypisaną na twarzy.
Chłopak wzniósł oczy ku niebu, zastanawiając się jak załagodzić tą beznadziejną sytuację. Westchnął cicho, po czym usiadł na łóżku, wyciągając do niej rękę. Dziewczyna ujęła ją dość niechętnie, a kiedy Draco pociągnął ją do siebie tak, by usiadła obok niego zdawała się całkiem zrezygnowana.
-Wiem jak się czujesz...-zaczął, jednak ona szybko mu przerwała.
-Właśnie, że nie masz pojęcia.
-Ależ wiem. Wydaje ci się, że cię nie doceniam, że nie chcę byś mi towarzyszyła i chorobliwie staram się cię chronić. Irytuje cię to i doprowadza do szału, bo kiedy wszystko planowałaś, byłaś pewna, że naszą misję wykonamy wspólnie. Ale Hermiona, musisz zrozumieć, że... byłbym nikim gdybym zabrał cię ze sobą. Ci faceci nie mają litości, są zaślepieni przez rządzę zemsty i skrzywdziliby cię bez zmrużenia oka.
-Umiem o siebie zadbać, Draco-dziewczyna patrzyła na niego z powagą. -W moim życiu było już naprawdę wielu nieznających litości facetów.
Chłopak westchnął, zdobywając się na delikatny uśmiech.
-Czy to naprawdę źle, że staram się byś miała ich na swojej drodze jak najmniej?
-Draco chodzi o to, że... kiedy tak szybko się teleportowałeś, uświadomiłam sobie, że wielu rzeczy ci nie powiedziałam. Wyprawa na tą wyspę była cholernie nieodpowiedzialna i niebezpieczna więc jeżeli miałbyś z niej nie wrócić, nie wiedziałbyś naprawdę wielu rzeczy-popatrzyła w jego zdziwione, stalowoszare oczy cicho wzdychając. -Przecz cały czas kiedy cię nie było myślałam o tym, że możesz tego nie przeżyć...
-Hermion...
-Co miałabym zrobić jeżelibyś nie przeżył?!-spytała go podniesionym głosem. -To pragnienie ochrony, strach, że możesz mnie stracić... To działa w dwie strony, Draco. Ja też się boję, dla mnie też świat się skończy, jeżeli coś ci się stanie-wyznała cicho, a łzy zalśniły w jej oczach. -Nie masz pojęcia jak strasznie się bałam.
Blondyn przez dłuższą chwilę milczał. Dopiero po chwili dotarły do niego jej słowa. Spojrzał na jej trzęsący się podbródek i zaszklone oczy. Widział to, jak bardzo źle się z tym wszystkim czuła.
-Nigdy więcej tego nie zrobię-obiecał, mocno ją do siebie przytulając. -Przepraszam-szepnął, całując ją w czubek głowy.
***
-A co sądzisz o tej?-pytała Pansy, przeglądając katalog sukni ślubnych. Razem z chłopakiem siedziała na podwórku przed Muszelką, korzystając z jasnego popołudniowego słońca.
-Jest bardzo ładna-stwierdził Blaise, kiwając delikatnie głową.
-Suknia czy modelka?-spytała, unosząc w górę jedną brew. Chłopak zamilkł, nieco zdezorientowany tym pytaniem. Po chwili poczuł jak katalog ląduje na jego głowie.
-Jesteś okropny-stwierdziła z oburzeniem.
-Przecież nic nie powiedziałem!
-Obydwoje doskonale wiemy co chciałeś powiedzieć-stwierdziła, splatając ręce na piersi.
Ślizgon jedynie wzniósł oczy ku niebu, błagając Merlina o nieco więcej cierpliwości. Przez dłuższą chwilę milczał starając się ignorować obrażoną dziewczynę, jednak kiedy westchnęła cicho i zamierzała odejść, złapał ją na nadgarstek i mocno przyciągnął do siebie. Nie czekając na jej protesty, objął ją w talii i namiętnie pocałował. Już po chwili zatracali się w tej przyjemności, nie myśląc nawet o tym by się od siebie oderwać. Minęło wiele czasu zanim Pansy w końcu się od niego odsunęła, mówiąc, że musi pomóc Fleur w paru rzeczach w domu. Blaise przyjął to z niemałym niezadowoleniem, jednak nie zatrzymywał jej. Patrzył jak odchodzi w stronę Muszelki, nie mogąc pohamować cichego westchnięcia.
W końcu jednak, przeniósł wzrok na morze i rzadki, brzozowy lasek nieopodal. Dom Billa i Fleur znajdował się w naprawdę bajecznym miejscu.
Nagle dostrzegł kątem oka czarny, przesuwający się kształt. Szybko odwrócił się w tamtą stronę, jednak nie zobaczył niczego podejrzanego. Listki drzew dalej delikatnie powiewały na wietrze, a fale morza rozbijały się o piaszczystą plażę.
Mimo to, coś mówiło mu, że na podwórku nie znajduje się sam. Wyciągnął różdżkę, mocno marszcząc brwi. Wytężył wzrok, starając się dostrzec coś niezwykłego. Był pewny, że czarny, poruszający się kształt mu się nie przewidział.
-Blaise, przyjdziesz? Wydaje nam się, że w szafie zamieszkał bogin. Pomógłbyś nam go wypędzić?-Pansy wyjrzała przez okno, patrząc na niego z wyczekiwaniem.
-Pewnie, już idę-powiedział, zdobywając się na delikatny uśmiech. Dziewczyna posłała mu pocałunek, po czym zamknęła okno, a on rozejrzał się po raz ostatni po okolicy. Westchnął cicho, po czym ruszył w stronę drzwi.
-Widzę, że świetnie ci się układa, przyjacielu-głos za jego plecami, sprawił, że chłopak sam nie mógł uwierzyć w to, że go słyszy. Nie spodziewał się tego. Ani tego dnia, ani nigdy wcześniej. Odwrócił się, z szokiem wpatrując się w rozjaśnioną przez uśmiech twarz blondwłosego Ślizgona.
Draco Malfoy wpatrywał się w Blaise'a z szczerym zadowoleniem. Sam fakt, że tak bardzo zaskoczył ciemnowłosego przyjaciela bardzo mu odpowiadał. Lubił zaskakiwać, szczególnie ludzi, którzy myśleli, że wszystko już o nim wiedzą.
-Malfoy?-Blaise powoli pozwalał by wymalowane na jego twarzy zaskoczenie wreszcie ustąpiło szerokiemu uśmiechowi. -Co ty tu robisz?!-spytał z niedowierzaniem.
-A wiesz... Razem z Granger zatrzymaliśmy się w Norze, ale stwierdziłem, że nie mogę siedzieć w Anglii i nie odwiedzić mojego przyjaciela, dlatego postanowiłem wpaść na chwilę do Muszelki-odparł, wzruszając ramionami. Starał się zachowywać obojętnie, jednak po chwili z jego gardła wydobył się cichy śmiech. -Tęskniłem za tobą, Blaise-wyznał po dłuższej chwili, z rozbawieniem wpatrując się w osłupiałego przyjaciela.
-Taa, ja też-Ślizgon pokiwał delikatnie głową. -Myślałem, że już cię nie zobaczę-po chwili mocno uścisnął blondyna, nie mogąc powstrzymać się przed szerokim uśmiechem.
***
-Gdzie byłeś? Co robiłeś? Co to znaczy "Granger i ja?"-dopytywał się Blaise, siedząc razem z Draconem w kuchni domu Billa i Fleur. Po tym jak weszli do Muszelki, blondyn został obsypany pytaniami za równo ze strony przyjaciela jak i pozostałych domowników.
-To... to długa historia-zaśmiał się cicho blondyn, przeczesując palcami swoje jasne włosy. -No i jest dość... dość prywatna-dodał cicho, tak by tylko Blaise zdołał go usłyszeć.
-Wiesz co, mam pomysł. Ja, ty i piwo w Dziurawym Kotle. Co ty na to?-młody Zabini uniósł w górę jedną brew, patrząc na przyjaciela z zniecierpliwieniem.
-Dziurawy kocioł? O nie, Blaise. To niebezpieczne miejsce dla kogoś takiego jak wy. Jesteście zdrajcami, a Śmierciożercy często tamtędy przechodzą.
-Daj spokój, Pansy. Już nie raz chodziliśmy ulicami Londynu-powiedział Draco, lekceważąco machając ręką. Blaise jedynie spojrzał na dziewczynę z uśmiechem, ochoczo przytakując przyjacielowi.
Pansy patrzyła na nich z niedowierzaniem, jednak w ostateczności tylko wzruszyła ramionami, cicho wzdychając.
-Róbcie co chcecie-powiedziała nieco urażona, splatając ręce na piersi.
-To my idziemy. Nie czekaj na nas, wrócę późno-zapowiedział Blaise, od razu zrywając się od stołu. Razem z Draconem ruszył w stronę drzwi, jednak w ostatnim momencie zawrócił i szybko ją pocałował.
-Kocham cię-mruknął, po czym nie czekając na jej słowa, teleportował się razem z przyjacielem.
***
-Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej-stwierdził Blaise, kiedy razem z Draconem zasiadł przy jednym stoliku w Dziurawym Kotle. W ramach stosowania środków bezpieczeństwa specjalnie wybrali jedno z miejsc w kącie i zarzucili na siebie ciemne peleryny z kapturami, które blondynowi złudnie przypominały o albańskiej wiosce.
-To nic takiego. Jestem tylko trochę chory i obolały-zaśmiał się Draco, lekceważąco machając ręką.
-Opowiesz co takiego robiłeś przez cały ten czas?-spytał Blaise. -Co jest aż tak prywatne, że nie byłeś wstanie wymówić tego przy Pansy?
-Robiłem naprawdę wiele rzeczy-stwierdził Draco, krzywiąc się na wspomnienie swoich czynów od czasu śmierci Teodora. -Rzeczy, z których nie jestem dumny. Musisz jednak wiedzieć, że nie bez powodu nie odpisywałem na twoje listy i nie chciałem się z tobą spotkać-blondyn zamilkł, zastanawiając się jak powiedzieć przyjacielowi o tym co robił przez ostatnie tygodnie. -Blaise, ja szukałem Teodora. Myślę, że mógł przeżyć.
Cisza. Młody Zabini zdawał się zszokowany tą wiadomością. Odstawił kufel kremowego piwa, patrząc na przyjaciela z szczerym zdziwieniem.
-Draco, co jest z tobą nie tak?-spytał w końcu, nie mogąc ukryć zgorszenia. -On jest martwy. M-a-r-t-w-y! Pogódź się z tym...
-Blaise wiem. Wiem jak to brzmi ale...
-Ale co?-ciemnowłosy, zdawał się być zdenerwowany postawą przyjaciela. -Obydwoje widzieliśmy jak dostaje zaklęciem i spada w rozszalałe morze, rozbijając się o skały!-podniósł głos, jednak po chwili zamilkł, obawiając się, że zwrócił na siebie zbytnią uwagę.
Draco westchnął cicho, przejeżdżając dłonią po twarzy. Był naprawdę zmęczony.
-Wiem-przyznał ze smutkiem.
-Więc jaki jest twój problem? Zaczynasz świrować-stwierdził z niepokojem i irytacją Blaise.
-Nie, nie, to nie tak-chłopak szybko zaprzeczył, nerwowo przygryzając dolną wargę. Nie chciał by Ślizgon źle o nim myślał. -Pewien facet, który wisiał mi przysługę twierdził, że widział w pewnej wiosce Teodora. Było to niedaleko miejsca, w którym wcześniej obozowaliśmy podczas naszego pobytu w Albanii. Kiedy dotarłem do wioski spotkałem się z naprawdę wieloma niewyjaśnionymi zjawiskami, które jestem pewien, mogą mieć związek z naszym przyjacielem.
-Nasz przyjaciel jest martwy, Draco-powtórzył uparcie Blaise, a ból pojawił się w jego oczach. -Zacznij z tym żyć.
-W wiosce są ludzie, których miejscowi nazywają mścicielami. To czarodzieje. Terroryzują wioskę i mszczą się na mugolach za to co zrobił im Czarny Pan. To bardzo podejrzana sprawa, Blaise-mówił Draco, nie zwracając uwagi na zdegustowanie przyjaciela.
-Więc jesteś tu bym ci pomógł?-ciemnowłosy uniósł w górę brwi, splatając ręce na piersi. -Jesteś niemożliwy, Draco.
-Sam sobie nie poradzę. To może mieć związek z Teodorem.
-Gdyby miało, Teodor dawno dałby nam znać. Nie był taki jak ty, nie odzywałeś się do mnie miesiącami-stwierdził poważnie Blaise. -Nie będę ci pomagał, jesteś nienormalny. Wioska w Albanii? Skąd mam wiedzieć czy sobie tego nie uroiłeś?-spytał cicho, jednak bez kpiny.
-Musisz mi zaufać-Draco popatrzył na niego z niemym błaganiem.
-Ale ja ci nie ufam, Draco-przyznał szczerze chłopak. -Jesteś kimś zupełnie innym-stwierdził, cicho wzdychając.
Blondyn pokiwał głową, smutno się uśmiechając.
-W porządku.
Nie zamierzał się kłócić. Wstał od stolika, patrząc na przyjaciela ze smutkiem.
-Przepraszam, że zawracałem ci głowę...
-Draco, nie-Blaise ukrył twarz w dłoniach, ciężko wzdychając. -Jesteś moim przyjacielem i chcę żebyś mógł na mnie liczyć ale cała ta historia z Teodorem... to niedorzeczne-powiedział poważnie.
-A więc kiedy już znajdę jego ciało i sprowadzę je do Londynu, osobiście złożę ci przeprosiny-odparł, nie mogąc ukryć zawodu. Zaczął zmierzać w stronę wyjścia z Dziurawego Kotła, pewnie stawiając kroki.
-Draco...!
-Muszę iść, mam jeszcze parę rzeczy do załatwienia-powiedział, po czym spojrzał ostatni raz na przyjaciela, głośno trzaskając drzwiami gospody.
***
-Pansy?-Blaise wszedł do Muszelki z niezadowoleniem na twarzy.
-Nic ci nie jest-dziewczyna odetchnęła z ulgą, mocno go do siebie przytulając. -Jak rozmowa z Draco?-spytała szeroko się uśmiechając. -Czy to nie wspaniałe, że wrócił? Merlinie jak się cieszę. Teraz znowu jesteśmy razem! No może... prawie razem. Masz kontakt z Tedorem? Mam nadzieję, że przyjdą na ślub...
Podczas gdy dziewczyna prowadziła długi, pełen podekscytowania i radości monolog, on opadł na kanapę w salonie, ciężko przy tym wzdychając. Pansy momentalnie urwała, patrząc na niego z niezrozumieniem.
-Coś nie tak?-spytała, unosząc w górę brwi.
-Pokłóciliśmy się-wyznał szczerze Blaise. -I mam wrażenie, że z mojej winy...
Dziewczyna westchnęła cicho, patrząc na chłopaka z współczuciem. Usiadła obok niego, łapiąc go za rękę.
-Jesteście najlepszymi przyjaciółmi, nie może być tak źle...-stwierdziła, uśmiechając się do niego z pocieszeniem.
-Byliśmy przyjaciółmi, Pansy-poprawił ją z powagą. -Sam już nie wiem kim jesteśmy teraz-stwierdził ze smutkiem. -Odkąd widzieliśmy się ostatnio, zdarzyło się naprawdę wiele rzeczy.
-Co tak właściwie się stało, że wasze drogi się rozeszły?-spytała w końcu Pansy, starając się by jej cichy głos nie zadrżał. Miała nieodparte wrażenie, że schodzi na nieprzyjemne tematy.
Blaise przez dłuższy czas nic nie mówił. Wbił wzrok w ścianę na przeciwko, zbyt mocno pogrążając się we wspomnieniach by jej odpowiedzieć.
-Blaise...?-Pansy zdawała się być nieco przestraszona. -Powiedziałam coś nie tak?
Chłopak otrząsnął się, przenosząc na nią swój wzrok.
-Powinienem powiedzieć ci już dawno temu-stwierdził cicho, ciężko wzdychając. -Pansy, będziesz na mnie wściekła, że ci nie powiedziałem ale ja po prostu nie potrafiłem-szepnął zrozpaczony obecną sytuacją.
Dziewczyna mocno zmarszczyła brwi, patrząc na chłopaka z wyczekiwaniem. W ramach wsparcia, mocniej ścisnęła jego dłoń, dając mu tym do zrozumienia że jest gotowa na wszystko.
-Po tym jak zreperowaliśmy szafkę zniknięć i wpuściliśmy Śmierciożerców do Hogwartu, zdecydowaliśmy się uciec. Przez tygodnie ukrywaliśmy się w lesie, nad morzem w Albanii. Jednak pewnego dnia...-urwał, czując jak głos uwiązł mu w gardle. Widać te wspomnienia bardzo go przytłaczały. -Napadli nas Śmierciożercy. Nie wszyscy wyszliśmy żywo z tej walki...
Przez chwilę dziewczyna analizowała jego słowa, usilnie się nad nimi zastanawiając.
-To by znaczyło, że...-Pansy zatkała usta, czując jak jej oczy powoli zaczynają się szklić. -Że Teodor...? Czy on...?
-On nie żyje-potwierdził Blaise, blado się uśmiechając. -Ja i Draco nie potrafimy już chyba po tym wszystkim normalnie ze sobą rozmawiać...
Mimo tego jak bardzo starał się zachowywać łagodnie i wyrozumiale, nie mógł powstrzymać goryczy i złości , które pojawiły się na jego twarzy. Był wściekły na samego siebie, że do tego wszystkiego dopuścił.
Ślizgonka patrzyła na niego z niedowierzaniem, czując jak łzy zaczynają spływać po jej policzkach. Ta wiadomość była dla niej tak niespodziewana, szokująca i bolesna, że przez chwilę naprawdę wątpiła, że ucisk w jej sercu mógłby choć na chwilę się rozluźnić. Na obecny moment nie potrafiła wydobyć z siebie nawet zdania, cichego słowa, bo najzwyczajniej w świecie nie miała pojęcia co mogłaby powiedzieć.
Że jest jej przykro? Że ma żal o to, że nikt jej nie powiedział? Że czuje się strasznie i po raz kolejny zwątpiła w to, że jej życie może być szczęśliwe?
Niewiele myśląc, mocno wtuliła się w narzeczonego, pragnąc dodać tym otuchy zarówno jemu jak i sobie.
***
-Jak spotkanie z Blaise'm?-Hermiona usiadła na werandzie obok Dracona, przyglądając mu się ze znudzeniem. Jej dzień nie wyglądał zbyt dobrze.
Blondyn tylko wzruszył ramionami, powstrzymując się przed wyładowaniem na niej swojej złości.
-A u ciebie?-spytał nieprzytomnie z dziwną pasją wpatrując się w nieokreślony punkt przed sobą.
-Musiałam opowiadać rodzicom Rona o wszystkim co się wydarzyło. Obiecałeś, że wrócisz wcześniej-westchnęła, nawet nie trudząc się o to by na niego krzyczeć.
-To dobrze-stwierdził machinalnie, głupio jej przytakując.
Przez dłuższą chwilę, Hermiona patrzyła na niego z zażenowaniem, kręcąc z niedowierzaniem głową.
-Dobrze, więc co takiego stało się w Muszelce?-spytała, zamierzając poznać prawdę. Splotła ręce na piersi i uniosła w górę jedną brew, patrząc na niego z wyczekiwaniem.
Draco dopiero teraz na nią spojrzał, nie przybierając nawet swojej obojętnej maski. Patrzył na nią, ledwo trzymając na wodzy swoje emocje. Był zły, może nawet wściekły, jednak ona nie bardzo się tym przejęła. Wpatrywała się w niego zupełnie tak jak wcześniej. Z cierpliwością i spokojem.
-Nie mogę już na niego liczyć-stwierdził, jednak po chwili zrozumiał jak bardzo wielkim stał się egoistą. -Ani na siebie, bo za każdym razem kiedy się staram, jestem jeszcze gorszy. Zawsze coś spieprzę! W tym momencie nie umiem już nawet rozmawiać z najlepszym przyjacielem, Hermiono! Jestem nienormalny, odbiło mi. Nie wiem już nawet, czy całe to moje życie to nie złudzenie... Nie mam pojęcia co robię, a tym bardziej co powinienem robić... On mi nie ufa! Kto wie, może nawet nie chce znać.
Dziewczyna milczała, cierpliwie go wysłuchując. Mimo iż dalej miała do niego żal o wiele rzeczy, nie potrafiła jednak go ignorować. Ujęła jego twarz w dłonie, pragnąc by całą swą uwagę skupił na niej.
-Nie mów tak-popatrzyła w jego stalowoszare, rozbiegane tęczówki, delikatnie się przy tym uśmiechając. -Dla mnie jesteś wspaniały i jestem pewna, że nie tylko ja tak uważam.
Chłopak tylko pokręcił głową, wstając z werandy. Zaczął przechadzać się po podwórku, starając się ochłonąć.
-Zawsze widzisz w ludziach to co najlepsze-stwierdził, prychając z pogardą. -Nie potrafisz spojrzeć obiektywnie.
-Nie mówię, że jesteś idealny!-powiedziała poważnie, również wstając z werandy. Podeszła do niego, tak że dzieliło ich zaledwie parę metrów, po czym odważnie spojrzała w jego szare oczy.
-Jestem bardzo, naprawdę bardzo zły-poprawił ją, stawiając sprawę jasno. -Miałem być dobry-powiedział jakby na swoje usprawiedliwienie. -Najwyraźniej nie potrafię.
-Dołączyłeś do Zakonu Feniksa, Draco. Jesteś po dobrej stronie. To, że pokłóciłeś się z przyjacielem nie sprawia, że jesteś złym człowiekiem.
-Ale ja jestem złym człowiekiem!-odparł, jakby było to najbardziej oczywiste na świecie. -Jak myślisz, co robiłem na wyspie?-spytał, a kiedy nie uzyskał odpowiedzi, zaśmiał się kpiąco. -Zostawiłem za sobą masę trupów, Hermiono. Oczywiście, że miałem przejść na stronę tych dobrych ale najwidoczniej nie mogę być razem z nimi w drużynie!
Dziewczyna milczała, patrząc na niego z niekrytym zawodem. Znowu zabijał? Nie miała wątpliwości że musiał, ale jakaś jej część mówiła jej także o tym, że przyniosło mu to pewną satysfakcję. Draconowi powoli odbijało, nie miała wątpliwości. Był rozkojarzony, rozchwiany emocjonalnie. Nie radził sobie z uczuciami ani relacjami międzyludzkimi. Powoli zaczynała się o niego martwić. Chciała mu pomóc, ale w obecnej chwili nie miała pojęcia jak. Ona również była tylko człowiekiem. Zwykłą dziewczyną, która nie była ani psychologiem ani wysokiej klasy terapeutą. Była tylko przyjaciółką i w tym momencie nie potrafiła podnieść go na duchu, bo najzwyczajniej sama w niego zwątpiła.
Końcówka rozdziału mnie po prostu dobiła emocjonalnie.
OdpowiedzUsuńI jeszcze mam smutną muzykę w tle.
;_;
Fajny rozdział. Bardzo. Az żal serce ściska jak pomysłem że do końca zostało tak mało czasu :(
OdpowiedzUsuńNooooooooooooooo... psychika siada... taaaaaaaaaak.
OdpowiedzUsuńUwielbiam jak wariują, popadają w szaleństwo itd, itp.
Tak, tak, tak... Teodor będzie żył (albo nie hehehe)... ale ja wierze, że będzie żył.
Ten rozdział jest taki... Smutny. Tak to dobre określenie.
OdpowiedzUsuńAle wspaniały. Ta melancholia i częściowa rozpacz dodają mu uroku.
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
Teraz kiedy Draco poczuł się niezrozumiany i odrzucony przez najbliższych, może niestety wpaść na jakiś samobójczy pomysł w walce z śmierciożercami.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział by dowiedzieć się jakie będzie mieć skutki załamanie Draco.
Rozdział jak zawsze wspaniały, nie mogę doczekać się następnego :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!
Ajć, smutno tak..
OdpowiedzUsuńCzekam na trochę radości! :-)
Domi.
Jejku.. Co to jest ? Co się dzieje ? Masz tak cudowne pomysły że brakuje mi słów żeby to opisać. Szkoda mi Blaisa i Draco bo mieli być na zawsze a przez taką błachostkę się pokłucili. Mam nadzieje , że się pogodzą i że będzie wszystko fajnie i że się ułoży. Draco zaczął świrować ale nie można mu sie dziwić. Przyjaciel zginął, ta akcja w szkole, kłutnia z Zabinim i jeszcze ten powrót że zabijał. Jedyne co jeszcze < bynajmniej tak myśle > trzyma przy życiu to Hermiona.
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy. Ściskam, całuje i weny życzę
Sectun Sempraa
Wspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńDraco pokłócił sie z Blaisem ciekawe co będzie dalej.
Mam nadzieję, że Hermiona wkrótce odzyska wiarę w Draco.
Jestem ciekawe co będzie dalej.
Pozdrawiam
Hermione Granger
No tak.. Łatwo jest odwrócić się od przyjaciela.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że i Hermiona i Blaise szybko się ogarną i nie pozwolą Draco stać się potworem.
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
Po przeczytaniu tego rozdziału zrobiło mi się naprawdę smutno, co oczywiście nie znaczy, że jest zły, bo mnie jak zwykle się podobał. Mam ogromną nadzieję, że Draconowi nie odbije tak do końca i wszystko jakoś się ułoży. Liczę na to, że nie zaserwujesz nam nieszczęśliwego zakończenia :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Jejku nie, Draco chory psychicznie? Chcemy więcej! <3
OdpowiedzUsuńŁał... To było coś niesamowitego. Rozdział pełen emocji. Tych pozytywnych jak i przybijających. Jak wiesz w moich poprzednich komentarzy uwielbiam twój styl i to w jaki sposób budujesz nasze wyobrażenia.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się Hermionie, że nie była pocieszona kolejnymi ofiarami na koncie Draco, ale musi go zrozumieć. I mam najszersze nadzieję na jej dobroduszność. W końcu ktoś musi mu pomóc się ogarnąć. Nie powiem, pomimo poważnej końcówki początek rozdziału spowodował uśmiech na mojej twarzy. Ta wredna Miona jest świetna :)
Blaise także ma na sobie piętno wojny. Tak naprawdę ich wszystkich to dotyczy. Diabełek już nie jest tym samym facetem co na początku tego opowiadania. Przez te wszystkie przeżycia wydoroślał. Szkoda mi ich strasznie, bo muszą przechodzić takie piekło. Myślę, że gdyby pani Rowling postanowiła opisać wojnę z punktu widzenia dzieci śmierciożerców, tak jak to zrobiłaś ty, wiele osób zmieniłoby do nich nastawienie. Twoja historia jest inna niż wszystkie, które dotychczas przeczytałam. Mieszasz dobry humor z śmiertelną powagą. Nic tylko szanować to co robisz. Wracając do bohaterów...
Pansy jest jedną z tych dziewczyn, którym dobrze życzę. Strasznie mi było przkro wiedząc, że będzie musiała dowiedzieć się bolesnej prawdy. Dopiero co doszła do siebie po takich przeżycich i nagle gdy wszystko wydaje się być dobrze spada na nią kolejny cios. Liczę na jej siłę i na to, że się nie załamie.
Czy Teodor żyje? Już tyle rozdziałów nas trzymasz w niepewności i chyba jeszcze trochę tak będzie :) Ale końcu podtrzymywanie niepewności zapewnia Ci czytelników :D
Na koniec zostawiłamsobie przysłowiową wisienkę- Draco. Z jednej strony ma rację. Chciał być dobry. Starał się. Pomagał wszystkim. Ale zawsze jest Coś. Doskonale go pod tym względem rozumiem. Może nie robię takich rzeczy jak on, lecz wiem jak to jest kiedy się starasz a i tak wychodzi źle. Czuje się zagubiony? Nie odróżnia już co jest prawdziwe, a co nie? A kto by tak nie miał! W końcu tyle przeszedł. Najpierw zadanie od śmierciożerców. Następnie tego konsekwencje. Wreszcie śmierć Teodora. Teraz wioska i wyspa w Albanii oraz najświeższy cios- kłótnia z przyjacielem. Ja nie wiem czy bym tyle wytrzymała.
Ach, liczę że chciało ci się przeczytać co mi na wątrobie leżało :) Czasami mam taki humor jak dzisiaj i mi się zbiera na wyznania. Mogę powiedzieć, jeszcze raz, że ten rozdział jest niesamowity. Wiem, gdzieś tam będą błędy, będę pisała bez sensu, ale taka natura człowieka - idealny nie jest. Dziękuje za tą notkę. Obudziła we mnie głęboko zakopane emocje. Fajne jest to, że w morzu cukierkowych dramione można znaleźć coś wartościowego :)
Pozdrawiam i weny, dużo weny życzę
Luar Princesa ♥
Jej <3 Wielkie dzięki. Uwielbiam takie długie komentarze i zawsze z wielką chęcią je czytam ^^ Bardzo dziękuję, jest mi bardzo miło wyczytać tyle komplementów od jednej osoby ;* To dodaje motywacji, dzięki tobie na pewno dużo chętniej będę pisać dalej.
UsuńCudowny rozdział i czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny,
Catherine
Robi się coraz ciekawiej. Twój blog zaczęłam czytać od niedawna. W dosłownie kilka godzin pochłonęłam wszystkie opublikowane przez Ciebie części. Piszesz świetnie ! Miałam do czynienia z kilkoma blogami, na których opowiadania po zaledwie 20 częściach robiły się nudne i do przewidzenia było, co będzie się dziać w następnej notce. Ty natomiast zaskakujesz z każdym nowym rozdziałem ! Jesteś jakby to powiedzieć.. '' odważna'' w tym co piszesz. A chodzi mi tu o to, że nie boisz się uśmiercić jakiegoś bohatera lub całkowicie namieszać. Czekam na następny rozdział ! Pozdrawiam i życzę dużo weny ! ;3
OdpowiedzUsuńKate ;>
Wow, jedyne slowo, ktore przychodzi mi na mysl. Opowiadanie staje sie coraz lepsze, ciekawsze wedlug mnie. Zakonczenie mega. Wielki szacunek kieruje do Ciebie. Nie bylam z Tobą od początku, ale zdecydowanie zostanę do końca.
OdpowiedzUsuńBoże ten rozdział przyniósł tyle emocji, w jednym momencie dosłownie się wzruszyłam, a końcówkę to juz taka dowalilas no wiesz ty co ;)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny rozdział na prawdę strasznie mi sie podobał. Zagubiony draco... Mam nadzieje ze Hermiona go zrozumie mimo tych wszystkich trupów i zbrodni jakie malfoy ma za sobą on jest dobry tylko wiele złych rzeczy mu się przytrafiło ;)
Kocham twój styl pisania i przede wszystkim twoje pomysły. Twój blog jest tak ORYGINALNY, nie spotkałam żadnej autorki ff o harym która podeszliśmy do tego tematu tak jak ty z każdym rozdziałem twoje opowiadanie jest coraz ciekawsze a mało komu udaje sie tego dokonać wiec na prawdę wielkie gratulacje i pisz dalej bo masz talent. Nie słuchaj żadnych anonimowych hejterów bo zawsze sie jacyś znajdą prędzej czy później. Mam nadzieje ze po skończeniu tego bloga będziesz wciąż miała chęci i wenę by pisać i mogę cię zapewnić ze z wielkà chęcią to przeczytam ;)
Zwątpiła ? Nooo nie..
OdpowiedzUsuńJa mimo wszystko wierzę, że Teo żyje. :)
Świetny rozdział :)
Dramione True Love <3
Rozdział cudowny. Jestem ciekawa tych mscicieli czy jakoś tak to się pisze :D
OdpowiedzUsuńWciąż wierzę że Teodor żyje i mam nadzieję że pod koniec jakąś niespodzianka bedzie co?
Zauważyłam, że chyba nie odwiedzasz mojego boga. Albo przynajmniej nie komentujesz. Ją komentuje zawsze i lomentowac bede :*
W każdym bądź razie z otwartymi ramionami zapraszam do siebie i oczywiście czekam na kolejny rozdział :3
great-unknow-feeling.blogspot.com
Jestem genialna...
UsuńTen komentarz dotyczy rozdziału 46. XD
Drobną pomyłka...
Niestety masz rację, twojego bloga nie czytam ;) Przyznaję, że ostatnio mam naprawdę mało czasu i nie czytam zbyt wiele :(
UsuńDziękuję za komentarz ;)
Końcówka taka mega smutna :(((
OdpowiedzUsuń/ Tsuki
Ten rozdział jakoś rozstroił mnie emocjonalnie. Mimo wszystko mianuje co moim ulubionym :)
OdpowiedzUsuńzeby tylko draco nie zwariowal do konca...
OdpowiedzUsuńuda mu sie z tego wyjsc
jeszcze odnajdzie teodora
harry pokona voldemorta i bedzie juz tylko lepiej
prawda? tak bedzie?
pozdrawiam,
andromeda