czwartek, 19 marca 2015

-Rozdział 2- Alone

-Co dla pana?-szczupła, jasnowłosa dziewczyna odezwała się do niego zza lady, posyłając mu jeden z tych uprzejmych, niewymuszonych uśmiechów, których nikt, kto znał go wystarczająco dobrze, nigdy mu nie posyłał. Cóż, jakby nie patrzeć, słynął z tego, że był niemiły, cyniczny, dostatecznie agresywny i brutalny, aby nikt nie bawił się z nim w słodkie uśmiechy i pocieszne, przychylne spojrzenia. Westchnął ciężko i z roztargnieniem przejechał dłonią po jasnych, nieułożonych włosach delikatnie pochylając się nad ladą.
-Dla niego Cosmopolitan-jakaś dobrze ubrana, całkiem ładna kobieta odparła za niego dokładnie w tym samym momencie, w którym otwierał usta, aby zamówić sobie coś do jedzenia. Skonsternowany zmarszczył brwi i rzucił jej zaskoczone spojrzenie, mimo wszystko zachowując swoją oschłą, pełną chłodnego zobojętnienia postawę.
-Znamy się?-zapytał niewzruszony jej zalotnym spojrzeniem i usilnymi próbami zwrócenia jego uwagi na nieco zbyt wykrojony dekolt. Zadarł w górę jedną brew i przyjrzał jej się uważniej, wspierając łokieć na drewnianym blacie pubu.
-Czy muszę cię znać, aby postawić ci drinka?-zapytała nieco rozbawiona kobieta uśmiechając się do niego jeszcze szerzej, o ile to w ogóle było możliwe.
-Racja. Gdybyś mnie znała, wiedziałabyś, że nie warto się do mnie zbliżać-odparł z bladym uśmiechem, co ona potraktowała jako żart, śmiejąc się w stronę jasnowłosej dziewczyny, która niosła zamówionego przez nią drinka. Ze skrępowaniem postawiła go przed nimi, a zaraz potem speszona odwróciła się i zaczęła obsługiwać innych, odwiedzających lokal klientów.
-Więc... jesteś stąd?-dziewczyna zręcznie zaczęła rozmowę, podsuwając kolorowego Cosmopolitan'a pod jego nos. Zaczesała do tyłu swoje ciemnobrązowe włosy i zarzuciła nogę na nogę, świadomie ukazując mu większy kawałek swojego uda.
-Tak, urodziłem się w Londynie-potwierdził krótkim skinieniem głowy, nawet nie patrząc na postawiony przed nim alkohol. Obiecał sobie, że nie sięgnie ponownie do picia, że zacznie robić coś ze swoim życiem i bardziej przyłoży się do swojego stanu. Siedzenie tutaj, w tym barze, w towarzystwie tej kobiety, nie mogło skończyć się dobrze. Westchnął cicho i zsunął się z wysokiego krzesła, postanawiając zjeść w knajpie obok.
-Och, daj spokój! Gdzie idziesz?-zapytała melodyjnym głosem kobieta. -Nie wypiłeś nawet drinka...
-Nie piję-odparł twardo, patrząc jej prosto w oczy i zastanawiając się kogo tak dokładnie próbuje przekonać. -A ty naprawdę powinnaś znaleźć sobie kogoś innego-zauważył zrezygnowany i zniechęcony jednocześnie.
-Skąd możesz wiedzieć, że to ty nie jesteś tym kogo chciałam znaleźć?-zapytała zaskakująco pewna siebie, również zeskakując ze swojego krzesła. Podeszła i zbliżyła się do niego, zarzucając swoimi ciemnymi, sprężystymi lokami.
-Po prostu wiem-odparł niewzruszony jej nieudolnymi próbami zatrzymania go przy sobie.
-Ale...
-On ma rację, Caitlyn.
Zaskoczony uniósł głowę i spojrzał w bok, skąd dobiegł go włączający się do rozmowy głos, witając niespodziewanie spotkaną osobę jednym z najbardziej ironicznych uśmiechów jakie tylko posiadał.
[...]
Nie potrafiła zrozumieć jak mogła dać namówić się na wyjście w ten sobotni wieczór. Zamierzała spędzić go na czytaniu ulubionej książki, ewentualnie wypadzie do księgarni albo pobliskiej biblioteki, tymczasem zmuszona była do snucia się za Ginny i jej nową, nieco irytującą znajomą, którą zapoznała kilka dni temu na jakiejś imprezie. Próbowała wmówić sobie, że wcale jej to nie przeszkadza, że nie jest zła ani zazdrosna, ale prawdę mówiąc, za każdym razem kiedy widziała panoszącą się z nimi dziewczynę, coraz bardziej nie lubiła fałszywie uroczej Caitlyn, mającej się za idealną, ponętną i dojrzałą kobietę.
-Hej, Herm, idziesz z nami?-zaszczebiotała słodko Caitlyn, pochylając się nad nią, robiąc jednocześnie jedną z tych uprzejmych min, które robi się do małych, nie rozumiejących niczego dzieci. Dlaczego? Bo założyła szpilki, a ona miała tylko metr sześćdziesiąt wzrostu, więc dosięgała jej zaledwie do piersi?! No i jeszcze ta cała "Herm". Zacisnęła pięści i przysięgła sobie, że jeżeli jeszcze raz usłyszy do idiotyczne przezwisko, nie powstrzyma się i po prostu jej przywali.
-Co? Ach, tak, ja tylko myślałam, że...-zacięła się, patrząc na nieco zdezorientowaną Ginny, która swoją drogą musiała się czuć ostatnio niezbyt dobrze, skoro nie zauważyła jak bardzo nie odpowiada jej towarzystwo Caitlyn. Zamrugała szybko i próbowała znaleźć jakąś wymówkę, ale sama nie mogła wymyślić nic sensownego, szczególnie po tym jak zszokowana była kiedy z jej ust wydobył się uprzejmy ton, mimo wściekłości, która bez skrupułów pożerała jej wnętrzności.
-Jest w porządku Hermiona-odparła z delikatnym uśmiechem Ginny. -Idź-dodała zachęcająco stanowczo zbijając ją z tropu. Hermiona uniosła w górę brwi, ale nie musiała o nic pytać, bo jej rudowłosa przyjaciółka już po chwili kiwnęła głową w bok, jakby myśląc, że chodzi jej o pobliską księgarnię.
-Och książki, pewnie. Ja bardzo chciałam zobaczyć tamte książki. Wydawało mi się, że na wystawie była taka jedna, co...-z ulgą podziękowała w duchu Ginny, która nieświadomie podsunęła jej tak doskonałą myśl.
-Idź już-urwała jej niezbyt przyjaźnie Caitlyn, gwałtownie przerywając jej chaotyczny monolog. -Pójdziemy do pubu na jakieś drinki. Nie każ nam długo czekać.
Odwróciły się i odeszły, a ją tak bardzo zabolała kpina Caitlyn i obojętność Ginny na te raniące słowa, że zabrakło jej mowy, by odpowiedzieć, że nie będzie.
Westchnęła głęboko i uśmiechnęła się smutno, obiecując sobie, że po powrocie do domu, napisze do Harry'ego. Musiała napisać do Harry'ego. Zbyt blisko było jej do szaleństwa.

                                                                            ***

Po przejrzeniu każdej, dobrej książki w księgarni, ze zdruzgotaniem stwierdziła, że powinna wrócić do pubu, gdzie czekała na nią Ginny i... i ona. Naprawdę nie miała ochoty na to, żeby je teraz widzieć, ale ponieważ nie chciała też niepotrzebnych problemów i komplikacji, wiedziała, że musi do nich dołączyć, upić się i wrócić do domu dopiero późną nocą.
Jakież było jej zdziwienie, kiedy wchodząc do ich ulubionego pubu, nie mogła ich znaleźć. Spodziewała się zobaczyć je przy stoliku tuż obok lady, albo tego drugiego, przy oknie, gdzie zwyczaj miały siadać, ale zamiast tego nigdzie ich nie widziała i choć ciężko było jej to przyznać, miała nadzieję, że nie zobaczy. Chciała, żeby ją wystawiły. Żeby miała powód do tego, żeby być na nie prawdziwie zła. Żeby nie musiała widywać się z nimi przez jakiś czas, a teraz spokojnie wrócić do domu. Nie udało się jej to jednak, bo jej uwagę przykuła Caitlyn.
Caitlyn była... cóż była naprawdę bardzo ładna i choć zazwyczaj nie przykuwała wagi do rzeczy tak powierzchownych, zazdrościła jej. Dla Caitlyn wszystko było proste. Ze swoim wyglądem i pieniędzmi mogła zrobić po prostu wszystko i dowodem na to był przystojny mężczyzna, do którego kleiła się przy barze, najwyraźniej nie dostrzegając tego jak spięty i niezadowolony był w  jej towarzystwie.
Hermiona uśmiechnęła się z goryczą i rozbawieniem, a zaraz potem odwróciła się z zamiarem powrotu do domu niezauważoną, kiedy dotarło do niej kim jest mężczyzna przy barze. Gwałtownie przystanęła i nabrała głębokiego wdechu w płuca, czując jak robi się jej słabo.
Caitlyn wychowała się we Francji. Jej rodzice przeprowadzili się tam, kiedy była jeszcze małym dzieckiem, posłali do szkoły i uchronili przed okropieństwami wojny, pozwalając by ich córka z wyróżnieniem ukończyła tamtejszą Akademię Magii, Beuxbatons. Ten fakt, również należałoby zapisać na liście rzeczy, które wzbudzały w Hermionie zazdrość.
Mogła jednak nie lubić Caitlyn, to nie miało znaczenia w obliczu tego, na jak beznadziejnie złego chłopaka trafiła. Caitlyn nie była stąd, nie mogła wiedzieć z kim się zadaje. Malfoy był natomiast niebezpieczny. Wiedziała, że ministerstwo pozbawiło go po wojnie magii, ale to nie zmieniało faktu iż pozostawał przebiegły, sprytny, kłamliwy i najzwyczajniej zły. Przesiąknięty złem, które zawsze czaiło się w jego chłodnych oczach, równie zimnych i obojętnych jak serce, co do którego istnienia miała nawet wątpliwości.
Bez zastanowienia podeszła do dziewczyny i znienawidzonego chłopaka, nie mogąc powstrzymać się od skanowania go wzrokiem. Bardzo nie chciała, ale musiała przyznać, że był całkiem przystojny. Tak, wyglądał na nieco schorowanego i zmęczonego, ale dalej, pozostawał, kurwa, przystojny.
Wywróciła oczami, złapała koleżankę za ramię, brutalnie odciągając ją od jasnowłosego chłopaka.
-Po prostu wiem.
-Ale...
-On ma rację, Caitlyn-wtrąciła się, zdążywszy zasłyszeć o czym rozmawiali i choć, to wkurzało ją jeszcze bardziej, musiała przyznać, że Malfoy po raz pierwszy miał rację. Był dla niej nieodpowiedni. Cholernie nieodpowiedni.
-Puść mnie, Herm-Caitlyn wysunęła ramię z jej uścisku i spojrzała na nią z dezorientacją, zapewne już teraz obwiniając ją o to, że przeszkodziła jej w romansowaniu z dopiero co zapoznanym chłopakiem.
 I dobrze. Hermiona od dawna nie miała takiej ochoty zrobienia komuś na złość. Uśmiechnęła się fałszywie i przeczesała dłonią nieułożone, falowane włosy, delikatnie wzdychając.
-Musimy iść. Gdzie jest Ginny?-zapytała, nawet nie patrząc na Dracona, który swoją drogą musiał mieć z niej całkiem niezły ubaw. Ugh. Pieprzony Malfoy.
-Kogo obchodzi gdzie jest Ginny?!-odparła lekceważąco poirytowana Caitlyn. -Przeszkodziłaś mi w rozmowie-dodała, szczerze irytując ją tym swoim pewnym, aroganckim tonem. Może się myliła? Ona i Malfoy do siebie pasowali...
-Tak, bardzo cię przepraszam-zwróciła się do Dracona, na powrót przyjmując swój sympatyczny melodyjny głos. Hermiona poczuła tymczasem jak w jej wnętrzu, zwykły brak sympatii przeradza się w obsesyjną nienawiść. -Nawet nie mam pojęcia jak się nazywasz-dodała, co chyba nieco rozbawiło Malfoya, bo uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na nią z rozbawieniem. Nie, to tylko przypominało rozbawienie. Był zniechęcony, a ironia i cynizm wychodziły z niego w całej okazałości. Caitlyn jednak go nie znała. Nie miała pojęcia, że człowiek ten jest wstanie zrujnować drugą osobę za pomocą chociażby jednego słowa, które wraz z jego widokiem przetwarzało się teraz w umyśle poirytowanej Hermiony. Szlama. Jesteś szlamą. 
-Draco. Draco Malfoy-przedstawił się, kulturalnie wyciągając dłoń w jej stronę.
Caitlyn jednak nie zareagowała. Wmurowało ją w podłogę.
Hermiona przez moment myślała, że Malfoy coś jej zrobił, kiedy w końcu, dzięki swojej przydatnej umiejętności łączenia faktów, wszystko dotarło do niej z ogromną, wręcz odrzucającą siłą, a zrozumienie konsternacji z jaką Caitlyn przyglądała się młodemu chłopakowi przyszło jej z niezwykłą łatwością.


-Zagrajmy w grę!-krzyknęła z podekscytowaniem Caitlyn, siadając na podłodze w niewielkim pokoju Ginny. Przycisnęła do piersi poduszkę i cierpliwie poczekała aż dziewczyny usiądą obok niej, tylko po to, by zaraz potem zacząć wyrzucać z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. -To całkiem fajna gra. Sama ją wymyśliłam. Na początku myślałam, że to nic szczególnego, ale potem dotarło do mnie, że to ma szansę nas do siebie zbliżyć. No wiecie sekrety, zwierzenia, rozmowy...
-W porządku. Co to za gra?-zapytała z entuzjazmem jej ruda przyjaciółka, ręką wygładzając swoją piżamę. 
-To całkiem fajna gra-powtórzyła ku zirytowaniu Hermiony ta wkurzająca idiotka. -Otóż chodzi w niej o to, żeby powiedzieć o najlepszych sytuacjach z całego tygodnia. No wiecie, coś w stylu, najlepsze zakupy, najlepszy facet, najlepszy film, najlepsze jedzenie...
-W porządku. Niech zacznie Hermiona-zgodziła się Ginny, upijając łyk orzeźwiającego martini, które podała na kameralnym, dziewczęcym wieczorze. 
Hermiona tylko wywróciła oczami. Wzięła do ręki małego krakersa i spojrzała na dziewczyny z sceptycyzmem. Wsunęła przekąskę do ust i zaczęła bawić się swoimi palcami, bez przekonania myśląc o wymyślonej przez Caitlyn grze.
-Dostałam staż w ministerstwie-oznajmiła z krótkim wzruszeniem ramionami. -Przeczytałam całkiem dobrą książkę o polityce w latach sześćdziesiątych i ...
-Poznałam świetnego faceta!-wykrzyczała w końcu z entuzjazmem Caitlyn, najpewniej nie mogąc się powstrzymać. Przerwała Hermionie, jednak Ginny tego nie zauważyła, zbyt zaintrygowana nagłym wyznaniem koleżanki.
-Jest starszy, przystojny, dojrzały. Ma dwór na obrzeżach Londynu. Wspominał coś o tym, że jest arystokratą. Jego żona z nim nie mieszka, ale  sam fakt, że istnieje czyni nasz romans niezwykle wyjątkowym. Ostatnio zabrał mnie na kolację do jakiejś drogiej restauracji. Ma ponoć jakieś wpływy w ministerstwie, jest bogaty no i taki męski, a kiedy ostatnio...

Starszy. Z szlachetnego rodu. Nie ma już żony. Bogaty. Pracujący w ministerstwie.
-Ten Draco Malfoy?-zapytała powątpiewająco Caitlyn, nie wyciągając dłoni, aby uścisnąć ją z Draconem. Patrzyła na niego raczej z przerażeniem, zapewne obawiając się tej konfrontacji od dłuższego czasu.
-Tak, ten Draco Malfoy. Okrutny Śmierciożerca, który przekupił władze, więc nie trafił do więzienia-zirytowany wywrócił oczami, nie potrafiąc pojąć, dlaczego Granger zabiera swoje koleżanki, do baru dla mugoli. Czy nie byłoby prościej gdyby każdy trzymał się swojego świata? Powoli zaczynał rozumieć Voldemorta...
-Nie, nie, nie. Miałam raczej na myśli Dracona Malfoya, syna Lucjusza-wyprowadziła go z błędu, ze skrępowaniem wycierając ręce o materiał swojej krótkiej, czarnej sukienki.
Zdziwiony uniósł w górę brwi i cofnął się krok do tyłu, nie do końca wiedząc do czego prowadzi ta rozmowa. Nie chciał mieć już nic wspólnego ze swoim ojcem, a już na pewno nie chciał być z nim kojarzony.
-Powinnyśmy już iść-po raz kolejny wtrąciła się Granger, ale on nie chciał nawet słyszeć o tym, że mogłyby wyjść w takim momencie.
Caitlyn ponownie wyrwała się Hermionie, która wyglądała na coraz bardziej wkurzoną faktem, że musi ją niańczyć i szczerze mówiąc nie bardzo jej się dziwił, zdążywszy zauważyć jak paskudny charakter miała jej znajoma.
-Jesteś jego synem?-zapytała Caitlyn, rzucając mu wyczekujące spojrzenie. Bez zastanowienia potwierdził jej domysł skinięciem głowy, swoje spojrzenie skupiając na Hermionie, która pociągnęła nosem i wzniosła oczy ku niebu, najpewniej powstrzymując łzy szklące się jej w oczach. Zaskoczony zmarszczył brwi, jednak napotykając jej spojrzenie, dotarło do niego, że dziewczyna nie jest smutna, a raczej wyprowadzona z równowagi, wściekła na tyle, by w ułamku sekundy postanowić opuścić okropny pub, głośno trzaskając drzwiami.
-O co chodzi?-zapytał, nie wiedzieć czemu pozwalając, by udzielił mu się nastrój dziewczyny. Może chodziło o Caitlyn. Czuł jak irytująca aura brunetki roznosi się w powietrzu, powoli doprowadzając go do szału. Czy nie mogła po prostu powiedzieć o co chodzi? Dać mu spokój i pozwolić by wyszedł, iść zjeść coś w barze naprzeciwko?
-Cóż, więc ja... umawiam się z twoim ojcem.

                                                                                  ***

Cóż za pieprzony zbieg okoliczności, że kiedy zasiadł na wysokim, barowym krześle, zajął miejsce właśnie obok Hermiony Granger. Chociaż, właściwie nie dziwił jej się. Gdyby nie jego postanowienie o skończeniu z piciem, też opuściwszy pub, w którym spotkał cholerną Caitlyn, skierował by się do kolejnego. Tak też w sumie zrobił, tyle, że jego celem była kolacja, nie porządna dawka alkoholu, tak jak w przypadku Hermiony, która powoli sączyła mocną, mugolską whisky, wsparta na łokciach i czołem smętnie opartym na podpartej dłoni.
-Błagam, Malfoy. Nie dzisiaj. Cokolwiek zamierzasz powiedzieć, daj mi dzisiaj spokój-poprosiła cichym, wypranym z emocji głosem, upijając ze szklanki duży łyk alkoholu.
-Twoja przyjaciółka to suka-stwierdził, nie mogąc się powstrzymać i gdzieś, tam, w jego umyśle pojawiła się myśl, że nie wypada wyrażać się tak o kobietach, ale szczerze mówiąc kto, jak kto, on słynął z tego, że był niemiły. Mimo to, zaprzestał dalszych słów, przychodzących mu na myśl, dostosowując się do prośby Hermiony Granger. Zamilkł i wbił wzrok w drewniany blat stołu ciężko przy tym wzdychając. Nie wytrzymał.
-Co tu robisz? Mało jest przyjemniejszych miejsc na Pokątnej?-zapytał, z niewiadomych przyczyn zaczynając rozmowę.
-W tym momencie? Wszędzie byłoby przyjemniej-stwierdziła, rzucając mu przepełnione wyrzutem spojrzenie. -Idź sobie, Malfoy.
-To bar dla nie czarodziei-zauważył oschle, patrząc na nią z tak charakterystyczną dla siebie ironią. -Mam pierwszeństwo-wyjaśnił z cynicznym uśmiechem, a następnie zwrócił się do kelnerki i złożył zamówienie, prosząc o cokolwiek, byle tylko było dobre.
Hermiona prychnęła pod nosem i z powątpiewającym uśmiechem utkwiła wzrok w bursztynowym płynie przelewającym się w jej szklance.
-Przeszkadzam ci?-zapytała delikatnie stukając paznokciami w drewniany blat.
-Bardzo-odparł bez chwili zawahania, niekulturalnie wywracając oczami.
-A więc nie jesteś taki tolerancyjny jak się zarzekałeś? Powinnam zawiadomić ministerstwo? Kłamałeś co do tego, że nie podzielasz teorii Voldemorta co do niższości szlam i mugoli?-odparła z tryumfalnym uśmieszkiem, idealnie naśladując zaniepokojony, ironiczny ton.
-Myślałem, że znasz mnie wystarczająco dobrze, aby wiedzieć, że często kłamię, Granger-zauważył posępnie Malfoy leniwie przeczesując palcami włosy, które od nadmiernej ilości tego gestu, zdążyły już potargać się na wszystkie strony.
Dziewczyna spojrzała na niego z zaskoczeniem, spodziewając się wszystkiego, ale nie takiej odpowiedzi. Nie sądziła, że przyzna iż rzeczywiście kłamał wtedy, podczas procesu, kiedy rada zdecydowała się po prostu odebrać mu moce, a nie, wtrącić do Azkabanu.
-Wtedy jednak nie kłamałem.
Odetchnęła z ulgą i cicho zaśmiała się pod nosem, nie potrafiąc pojąć tego dziwnego humoru blondyna, z którego zazwyczaj tylko on się śmieje, bo obiekt, który wzbudza w nim rozbawienie, jest zazwyczaj w zbyt kiepskiej sytuacji by móc z tego żartować.
Między nimi znów zapanowało milczenie, jednak nie było ono niezręczne, bo wesoły gwar przytulnego, londyńskiego baru i cicha melodia dobiegająca z radia, nie była wstanie zapewnić im wystarczającej, ciszy, aby mieli okazję poczuć się niekomfortowo. Hermiona w dalszym ciągu wpatrywała się w swoją szklankę, do połowy już pustą, nie mogąc powstrzymać się od przelotnych, krótkich spojrzeń rzucanych kątem oka w stronę młodego arystokraty, zajmującego miejsce tuż przy niej, w mugolskim barze. To było dziwne. Bardzo dziwne, niecodzienne i nieprzewidywalne, dlatego wiele by oddała, aby tylko móc dowiedzieć się, co siedzi w jego głowie.
-A więc Caitlyn i twój ojciec...-zaczęła niepewnie, na co on odetchnął głęboko, najwyraźniej przytłoczony dzielącym ich milczeniem.
-Szkoda gadać-uciął, a ona posłusznie spuściła głowę, nie zamierzając ciągnąć tego tematu.
-Co z twoją matką?-zapytała, zanim zdążyła ugryźć się w język. Od tygodni krążyły plotki, o tym, że Narcyza Malfoy na zawsze opuściła Malfoy Manor, jednak nie wiedziała czy powinna im wierzyć, a co dopiero się tym interesować. Nigdy nie obchodziły ją sprawy Malfoya.
-Nie ma w tej sprawie zbyt wiele do gadania-stwierdził nieco nieobecny, jednak ku jej uldze, nie był na nią zły, ani nawet zirytowany. Ona również, ku własnemu zaskoczeniu, nie czuła się źle w jego towarzystwie. Dokładnie tak, jakby cała upiorność i beznadzieja tego dnia, odpłacała się jej właśnie tego wieczoru, stawiając na jej drodze jedną, jedyną osobę, z którą nie będzie miała problemu się dogadać.
-Czy to prawda, że...?-mruknęła cicho, nie do końca wiedząc o co zapytać. Ze zmieszaniem przeczesała swoje włosy i na powrót wlepiła wzrok w szklankę whisky, desperacko biorąc ją do ręki i opróżniając jej zawartość do końca.
-Nie żyje?-dokończył za nią Malfoy, delikatnie zadzierając w górę jedną brew. -Tak, jest całkiem martwa-potwierdził, delikatnie się uśmiechając. -Wiesz, Granger, nigdy bym nie pomyślał, że cię jeszcze kiedyś spotkam-zmienił temat, najwyraźniej nie będąc w nastroju na tego typu rozmowy. Nie dziwiła mu się. Sama również nie zamierzała mu się zwierzać. Kiedykolwiek.
-Miałeś nadzieję, że nigdy mnie nie spotkasz-poprawiła go ze śmiechem dziewczyna, całkiem świadoma, tego, że nie darzą się wzajemną sympatią.
-Tak, miałem, taką nadzieję-przyznał z delikatnym uśmiechem, sięgając dłonią do swojego karku. -Ale wiesz, chyba tego potrzebowałem.
-Spotkać kogoś, kogo miałeś nadzieję nigdy nie spotykać?-zapytała z niezrozumieniem, mimo wszystko w dalszym ciągu się uśmiechając. Była nienormalna. Uśmiechanie się do Malfoya było przecież zakazane.
-Raczej potrzebowałem kogoś, kto przypomniałby mi dlaczego tak dobrze mi jest z dala od tego całego magicznego świata. Wzbudzasz we mnie złe wspomnienia, Granger-odparł zgryźliwie, jednak w jego oczach kryło się nigdy wcześniej nie widziane przez nią rozbawienie.
Przestała się uśmiechać. Zamiast tego prychnęła pod nosem, i odwróciła się do niego bokiem, z zażenowaniem wywracając oczami.
-Nienawidzę cię Malfoy-stwierdziła, lekko kręcąc głową.
-Nienawidzę cię Granger-odparł Draco Malfoy, a jego cichy śmiech wypełnił duszącą przestrzeń między nimi.

-------------------------------------
Cześć! :) 
Witam Was z nowym rozdziałem, czy fajnym, nie mam pojęcia :D Jej, mam jednak nadzieję, że będzie w porządku, bo miałam co do niego ogromne wątpliwości. Proszę, wyrażajcie swoje opinie w komentarzach, za co będę z góry baaardzo wdzięczna :) 



9 komentarzy:

  1. Hehe. Końcówka najlepsza :)
    Niech tylko Draco się nie wplącze w tych Śmierciożerców.
    Dramione True Love <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział. Caitlyn ma romans z Lucjuszem? ciekawe
    I ta Rozmowa Draco i Hermiony, taka bardzo w ich stylu.
    Ostatni akapit faktycznie najlepszy bo cały Dramione, ale mam już kilka teorii spiskowych po tych dwóch rozdziałach i prologu.
    Jestem ciekawa co będzie dalej i jak pociągniesz te historię.
    Pozdrawiam i mnóstwa weny życzę:)
    nothing.

    OdpowiedzUsuń
  3. NIE.SA.MO.WI.TE <3
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Spóźniona Luar Princesa się melduje!
    To dopiero prolog i dwa rozdziały, a ja już kocham tą historię ♡♥♡♥ Jak ty to robisz? :D
    W prologu zaintrygowała mnie sama śmierć Rona (nie lubie go, więc mały smutek) i reakcja jego przyjaciół. Szkoda mi ich strasznie, bo widać, że to przeżywają i ta sytuacja może mieć niezbyt ciekawe skutki.
    Draco w końcu przedstawiony taki, jaki mógłby być po wojnie. Rozumiem, może dalej korzystać z życia, tak jak to przedstawiają niektóre autorki, ale trauma samej bitwy na każdym pozostawia jakąś rysę. Dlatego twoja wersja jest mi bliższa.
    Zauważyłam również zmianę jaka w nim zaszła. Nie jestem pewna czy dobrze zinterpretowałam jego zachowanie, ale wydaje mi się, że jego poczucie własnej wartości zmalało, a stan psychiczny uległ pogorszeniu. Jedna z niewielu rzeczy, która mnie ''ucieszyła'' to emocje. On ma emocje, czyli jest dla niego większą szansa. Szansa na powrót do w miarę normalnego funkcjonowania. I widać po jego czynach, że tego chce i ma chęć coś w sobie zmienić.
    Caitly to tak jak określił nasz blondyn 'suka'. Jej postać wzbudza we mnie niechęć i wręcz namacalną złość. Jeśli o taki efekt ci chodziło to chylę czoło i przekazuje wyrazy szacunku.
    Jeśli dobrze zauważyłam to u ciebie Ginny nie jest zbyt dobrą przyjaciółką dla Hermiony. Ciekawi mnie gdzie zniknęła i czy coś z tego nie wyniknie.
    Chyba pierwszy raz czekam na Harrego. Chcę jak najszybciej dowiedzieć się jak on się zmienił, dlaczego nie ma go przy Mionie (tak wywnioskowałam z kontekstu) i jaki jest. Po prostu chcę przeczytać w jaki sposób go przestawisz.
    Końcówka jest mistrzowska. Jest tak prawdziwa w ich wypadku, że aż nie sposób się nie uśmiechnąć :) Prócz kilku Dramione, które czytam regularnie już od dawna nie było czegoś tak realistycznego. Cieszę się, że wróciłaś Ola. Na twoje rozdziały warto czekać =>
    Liczę, że wybaczyszy mi tą nieobecność i ten zapewne niezbyt składny komentarz, jednak starałam się zawrzeć w nim wszystko co najważniejsze.
    Czekam na kontynuację - Już niecierpliwa Luar Princesa ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejć jak ja kocham Twoje komentarze <3 Dziękuję Ci bardzo, bardzo, bardzo! Nie masz pojęcia jak się cieszę, bo czytając Twój komentarz, dociera do mnie to, że pisząc rozdziały oddałam dokładnie to, co chciałam przekazać. Caitlyn, miała być wkurzająca, Ginny nieco zagubiona, nie do końca oddana Hermionie, a Draco nieco podłamany :) No i cieszy mnie to, że czekasz na Harry'ego. Jej, ale fajnie! :D Dzięki za komentarz. Pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Świetne! Opis Caitlyn w akcji genialne! Rozdział strasznie mi się podobał talentem samo jak pierwszy. Coś mi się wydaje że to opowiadanie zapadnie no na długo w pamięci :)) 

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak dla mnie idealne pierwsze spotkanie. Doskonale też rozumiem Hermionę jeśli chodzi o tę przyjaciółkę Ginny. Nienawidzę takich lasek. Normalnie krew mnie przy nich zalewa, ale to mało ważne. Rozdział jest naprawdę mega. Zapowiada się świetne opowiadanie :)
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. boze nie wyobrazam sobie, ze odebrali draco magie...
    kocham twoje opowiadania za to, ze bohaterowie przezyeaja naprawde trudne sytuacje i, ze grzechy nie są im tak latwo odpuszczane jak s innych opowiadaniach...

    OdpowiedzUsuń