poniedziałek, 13 kwietnia 2015

-Rozdział 8- My Other Side

Nie pamiętała kiedy Malfoy zdołał wyprowadzić ją na zewnątrz domu. Prawdę mówiąc, nawet jej to nie obchodziło. Nic nie miało znaczenia.
Chłodny, jesienny wiatr rozwiewał jej włosy i przenikał ciało do szpiku kości, powodując przy tym delikatne dreszcze przebiegające przez jej drobne ciało, ale zimno tego wieczoru nie było wstanie odciągnąć jej myśli od tego, co dopiero powiedział jej Lucjusz Malfoy. Świeże powietrze nie sprawiło, że zaczęła myśleć trzeźwo, ani, że na powrót zaczęła oddychać pełną piersią. Ucisk w sercu, który poczuła wraz z okropną wiadomością, wciąż odczuwała z wręcz przerażającym bólem, który sprawiał, że czuła się pusta, a mimo wszystko w dalszym ciągu odczuwająca wszystkie bodźce, niemal ze zdwojoną siłą. Przytłaczał ją ogrom poczucia winy, żalu, bólu i tęsknoty za rodzicami. Gdyby tylko mogła, cofnęła by czas.
-Granger-Malfoy po raz kolejny potrząsnął jej ramieniem. Przyglądał jej się z niepokojem, współczuciem, mimo to wciąż pozostając chłodnym i opanowanym. Zazdrościła mu. Też chciałaby być tak wyprutą z emocji jak on. Przynajmniej nie cierpiał; tak jej się wtedy wydawało.
Pokręciła głową i z desperacją pociągnęła za swoje włosy, czując napływające do oczu łzy. Wszystko tylko nie to. Tak bardzo nie chciała płakać.
Jej oddech stał się płytki, krótki i gwałtownie urywany. Nie mogła oddychać, dusiła się. Przytknęła dłonie do brzucha i zgięła się w pół, opierając o stalowe ogrodzenie ogrodu dworu Malfoyów. Nie pamiętała kiedy zdążyli wyjść poza teren posiadłości, ale była za to wdzięczna Draconowi. Nie zniosłaby kolejnych sekund w tym przeklętym miejscu.
Szloch powoli wydostawał się z jej gardła, a ona nie wiedziała jak temu zaradzić, czując, że odpływa, oddając się atakowi paniki, któremu tak uporczywie próbowała zaradzić od samego rana, kiedy to dowiedziała się o zbliżającej kolacji. To wszystko napawało ją takim przerażeniem i poczuciem zagubienia, że nawet Malfoy, największy wróg jakiego kiedykolwiek posiadała przestał mieć znaczenie. Widział ją teraz w całej okazałości - zdruzgotaną i załamaną, nie potrafiącą poradzić sobie z tym, że samodzielnie zniszczyła życie swoim rodzicom. Zostali dosłownie pozbawieni zmysłów, przez jej samolubną decyzję.
-Granger-Malfoy powtórzył nieco głośniej, jednak również nieco łagodniej i spokojniej niż ostatnim razem, kiedy osunęła się po metalowym ogrodzeniu i szlochała, podciągając nogi po brodę. Jej ramiona się trzęsły, łzy obficie spływały po policzkach, a ona przygniatana była przez rozczarowanie, odebraną nadzieję i potworny ból, który pojawił się w jej piersi wraz z momentem, w którym dowiedziała się, że jej rodzice utracili siebie, a teraz nie zapowiadało się by ból ten zniknął.
-Nie mogę, Malfoy-powiedziała udręczonym, łamiącym się głosem, chowając twarz w dłoniach. Czuła się potwornie. Nie chciała by widział ją w takim stanie, ale równocześnie desperacko go potrzebowała. Potrzebowała kogokolwiek, kto byłby wstanie sprowadzić ją z powrotem. Tymczasem panika, przerażenie i ból stale się nasilały, szloch wzmagał się, a jej brakowało powietrza, mimo tego iż panował chłodny, rześki wieczór.
-Odprowadzę cię do domu-zaoferował się chłopak, zaraz potem jak przykucnął i westchnął ciężko, przyglądając się jej tragedii. Naprawdę była mu wdzięczna, że mimo wszystko wciąż pozostawał obojętny. Nie zniosła by gdyby tak jak ona, nagle upadł.
-Nie-pokręciła szybko głową, a szybki, urywany oddech i płacz wciąż nie ustawał. Była przerażona, zdrowo stuknięta i zagubiona, ale nie potrafiła sobie z tym poradzić. Przeklęty atak się zaczął, a ona została sama, na chłodnej i ciemnej ulicy. Cóż, może nie do końca sama...
-Musisz wrócić do domu-stwierdził cicho chłopak, sięgając dłonią do kosmyków włosów, które pod wpływem wiatru nasunęły się jej na twarz i przykleiły do mokrej od łez skóry. Delikatnie odgarnął je i założył za uszy, spoglądając prosto w jej załzawione, przepełnione paniką i poczuciem winy oczy. Nie zabrał jednak rąk z powrotem. Ujął jej twarz w dłonie i wciąż patrzył w jej czekoladowe tęczówki. Z jego zmarszczonych brwi i spojrzenia, mogła wywnioskować, że naprawdę się niepokoi, ale znała go wystarczająco dobrze by wiedzieć, że to tylko złudzenie. Wszystko wydawało się być teraz nierealne.
-Nie, nie, nie, nie-pokręciła szybko głową i wciąż płakała, nie wyobrażając sobie powrotu do Nory. Nie potrafiłaby spojrzeć komukolwiek w twarz. Nie zniosłaby tego, że okłamała Harry'ego i Ginny nie mówiąc im o kolacji w Malfoy Manor. Nie umiałaby im wyznać tego, o czym się dowiedziała. Nie potrafiłaby powiedzieć, że jej rodzice są teraz tacy jak rodzice Neaville'a Longbottoma, tylko i wyłącznie dzięki niej. -Nie mogę tam wrócić-powiedziała z przerażeniem, mimo wszystko nie spuszczając wzroku z jego uspokajających, stalowoszarych tęczówek.
-Shh...
Poczuła jak jego kciuki gładzą wilgotną skórę na jej policzkach i mimowolnie zadrżała, wciąż nie mogąc wyrwać się spod miażdżącej siły nawracającej depresji. Sam fakt, że znów czuła się przegrana przytłaczał ją jeszcze mocniej. Nie umiała sobie poradzić, nie widziała wyjścia i przez moment naprawdę myślała o tym, że może wszystkim byłoby łatwiej, gdyby po prostu tak jak Ron popełniła...
Niewiele myśląc wpadła w ramiona Malfoya i zaskakując go, oplotła ręce wokół jego szyi, wtulając twarz w zagłębienie między jego szczęką a ramieniem. Płakała, wciąż płakała i wciąż nie żywiła do niego żadnego, pozytywnego uczucia, ale potrzebowała go, aby niezwłocznie odciągnął jej myśli. Potrzebowała aby ją uratował.
Przez chwilę zastygł w bezruchu, spiął się czując jej nieoczekiwany ruch, jednak w końcu odetchnął głęboko i objął ją w talii, mocniej przyciągając do siebie, za co była mu naprawdę bardzo, ale to bardzo wdzięczna. Nie zniosłaby gdyby odtrącił ją w takiej chwili.
-Oddychaj, Ganger-polecił, szepcząc w jej włosy. Jego głos był spokojny i łagodny, dokładnie taki jakiego potrzebowała. Otulił ją przyjemny zapach chłopaka, a jego ramiona, silne i pewne, dodawały jej poczucia bezpieczeństwa, mimo iż absolutnie nie był to chłopak, przy którym miała prawo czuć się w taki sposób.
-Nie mogę tam wrócić-odparła wciąż zbyt przerażona i spanikowana by myśleć o czymkolwiek innym niż o tym jak ciężko będzie jej spojrzeć w oczy przyjaciołom. Wyjaśnić im jak okropną rzecz zrobiła. Wolała zostać tutaj, w ramionach Malfoya, chociaż jeszcze przez chwilę, do momentu, aż uda jej się uspokoić oddech i przyspieszone bicie serca. Do momentu, aż ból w jej piersi zmaleje i pozwoli jej normalnie funkcjonować.
-Moje mieszkanie jest niedaleko stąd-wyszeptał wciąż nie odrywając twarzy od jej kasztanowych, delikatnie falowanych włosów. -Możesz tam zostać jeszcze jedną noc...
Pokiwała głową, próbując zaprzeczyć, ale ostatecznie dotarło do niej, że nie ma innego miejsca, w które mogłaby pójść.
-Przepraszam-odetchnęła ciężko, kiedy łzy po raz kolejny spłynęły po jej policzkach, mocząc elegancką marynarkę Dracona. Chyba sama nie wiedziała do końca dlaczego to powiedziała.
-Jest okey...-stwierdził, wciąż się od niej nie odrywając. To dziwne, ale mimo tego wszystkiego co właśnie jej okazał, w dalszym ciągu pozostawał przy niej z typową dla siebie obojętnością. Jakby jej płacz w ogóle go nie ruszał, jakby nie dostrzegał tego jak bezbronna i krucha stała w jego ramionach. Wtulała się w jego pierś i trzymała się na nogach tylko i wyłącznie jego silnemu uściskowi. Nie widział jak ważny był dla niej w tej chwili.
[...]
Odetchnął ciężko, podświadomie przesuwając swoimi smukłymi palcami po jej drobnych plecach. Czuł się co najmniej dziwnie. Nikt wcześniej nie wypłakiwał się w jego ramionach. Zazwyczaj to on zadawał ludziom ból i cierpienie, a poza tym nigdy nie miał w swoim życiu nikogo kto czułby się przy nim na tyle bezpiecznie by tak po prostu przytulić go i zaznać w tym geście jakiekolwiek ukojenie. Granger tymczasem uspokajała się w jego ramionach, jej oddech umiarkował się, a szloch przestał być słyszalny; teraz po prostu cicho płakała wtulając się w skrawek jego ciemnej koszuli.
-Oddychaj, Granger-szepnął jej do ucha, kiedy do jego uszu dobiegło niekontrolowane pociąganie nosem. Delikatnie potarł swymi dłońmi jej ramiona, próbując przy tym ją odsunąć, jednak drobne ciało dziewczyny jedynie mocniej przyczepiło się do jego ciała; splecione na jego karku ręce zacisnęły się, a on poczuł jak jej czoło silniej napiera na jego klatkę piersiową.
Poddając się obezwładniającemu go uczuciu, ponownie sięgnął dłońmi do jej talii i przysunął ją do siebie, pozwalając by dotychczasowe wrażenie skrępowania i dyskomfortu po prostu się oddaliło. Oparł brodę na jej głowie i nabrał chłodnego, wieczornego powietrza w płuca, rzucając smutne spojrzenie na potężne ściany wznoszącego się za plecami Hermiony Malfoy Manor. Nienawidził tego miejsca.
-Chodźmy już-ponaglił ją, jednak po raz kolejny nie spotkał się z żadną reakcją. Dotarło do niego, że mimo iż dziewczyna na zewnątrz zdaje się być spokojna, w jej wnętrzu musi panować najprawdziwszy chaos.
Ponieważ było już późno, zdecydował się przenocować ją w swoim mieszkaniu i zastanowić się nad jej stanem następnego dnia, kiedy obydwoje ochłoną po niezbyt przyjemnych doświadczeniach w jego rodzinnym domu.
Próbował się poruszyć, ale Hermiona najwyraźniej nie zamierzała odrywać się od jego ramion, wciąż mocząc łzami jego ubranie. Wywrócił oczami, po czym, nie zastanawiając się zbytnio pochylił się i korzystając z tego, że dziewczyna już od dłuższej chwili oplata rękami jego szyję, jedynie podparł jej kolana jedną ręką i z łatwością uniósł jej ciało bez słowa zaczynając kierować się opustoszałą już, ciemną ulicą Londynu.

                                                                                  ***

Pozostawała obojętna i nieczuła na wszystko co działo się wokół. Bez zbędnych słów opierała swoją skroń o jego tors, podczas gdy on jednym mocnym kopniakiem otworzył stare drzwi prowadzące do niedużego mieszkania, w którym mieszkał. Draco nawet nie chciał myśleć co w tym momencie dzieje się w jej głowie. Musiała czuć się potwornie.
Nie wypuszczając jej ze swoich ramion, przeszedł przez jedyny pokój w mieszkaniu i podszedł do łóżka, delikatnie sadzając ją na jego krawędzi. Jego stalowoszare, poważne oczy uważnie śledziły jej niewzruszoną twarz, podczas gdy Hermiona wlepiła wzrok w swoje dłonie, unikając jego nieprzyjemnego spojrzenia. Chociaż, tak właściwie, nie miał pewności czy robiła to ze względu na niego. Z każdą chwilą przekonanie, że Granger ma już wszystko i wszystkich gdzieś, wzrastało.
Ukucnął naprzeciw niej i w nieprzerwanym milczeniu zsunął z jej stóp szpilki, ujmując w swoje duże, smukłe dłonie jej kostki. Powoli sunął dłonią po jej gładkiej skórze, nie pozwalając sobie jednak na zbyt wiele. Już po chwili zaprzestał dotyku i uniósł na nią swoje baczne spojrzenie, cicho wzdychając.
-Chcesz się czegoś napić?
Przecząco pokiwała głową, a potem pochyliła się i ukryła twarz w dłoniach, kosmyki swoich falowanych, kasztanowych włosów ukrywając między kurczowo zaciśniętymi palcami. Z jej rozedrganych ust wyrwał się przeciągły jęk, kiedy po raz kolejny bezskutecznie próbowała zahamować cisnący się jej do ust szloch. Widział między jej dłońmi, jak mocno przygryza dolną wargę i próbuję się opanować, jednak z własnego doświadczenia wiedział, że nie jest to łatwe zadanie. Nie tak łatwo poradzić sobie w obliczu druzgoczącej tragedii, szczególnie jeżeli jest się samemu. Cóż, teoretycznie Granger nie była sama, ale nie był naiwny, aby sądzić, iż jego towarzystwo w czymkolwiek by jej pomogło. Nie był dla niej nikim bliskim. Na jej miejscu nie powierzałby sobie żadnych ważnych rzeczy. Nie był osobą, której można byłoby się zwierzać, a już na pewno nie był dobrym człowiekiem, który by tego w żaden sposób nie wykorzystał.
Powoli pokręcił głową, wstał i przeszedł na drugi koniec sypialni, wyciągając z szafki pierwszą lepszą, czarną koszulkę.
-Przebierz się-rzucił t-shirt na łóżko, tuż obok kolan dziewczyny, a potem skierował się w stronę aneksu kuchennego, wziął szklankę, nalał do niej wody, a następnie szybko ją wypił, ciężko oddychając. Tak bardzo napiłby się teraz czegoś mocniejszego...
Rzucił krótkie spojrzenie w stronę Hermiony i z zaskoczeniem odnotował jak dziewczyna staje plecami do niego, siłując się z suwakiem swojej sukienki. Rzeczywiście musiało być z nią źle. Normalna Granger w życiu nie zaczęłaby się przed nim rozbierać z taką obojętnością. Nie to, żeby narzekał; liczył po prostu, że skieruje swe kroki do łazienki i tam zmieni ubrania, a nawet jeżeli nie, to nie obejdzie się przy tym bez ostrych komentarzy, zabraniających mu jakichkolwiek spojrzeń.
Dziewczyna tymczasem w milczeniu sięgała dłońmi za swoje plecy, gdzie lekko wcięta, czarna sukienka miała suwak. Jej długie brązowe włosy opadały kaskadami na jej ramiona, podczas gdy jej palce trzęsły się delikatnie próbując dosięgnąć zapięcia.

Wstrzymała oddech, niespodziewanie słysząc za sobą jego kroki. Otarła dłońmi nieustannie spływające z policzków łzy, a zaraz potem odetchnęła głęboko, zaciągając się przyjemnym zapachem męskich perfum. Stał tuż za nią. Czuła to, dzieliły ich zaledwie milimetry. Spięła się w oczekiwaniu, nie do końca wiedząc czego może się spodziewać, kiedy poczuła jego palce na swoim odsłoniętym przez materiał czarnej sukienki ramieniu. Gęsia skórka pokryła miejsce, w którym sunął jego dotyk, zbliżający się w stronę jej karku. Odgarnął jej włosy na jedno ramię i zbliżył swoją twarz do jej ucha, omiatając ją chłodnym oddechem.
-Pomogę.
Jego ton zdawał się być normalny. Nie tego spodziewała się po tym, w jak delikatny sposób zapoznał ją ze swym dotykiem, szczególnie, że właśnie ją rozbierał. Jego palce sięgnęły do suwaka jej sukienki i powoli rozsunęły materiał, odkrywając jasną skórę jej pleców.
Niepewnie zacisnęła usta w wąską linię, a potem, bijąc się z myślami, powoli odwróciła się przez ramię, napotykając jego nieodgadnione, stalowoszare spojrzenie. Przyglądał jej się, ale nie w sposób w jaki zapewne patrzyłby każdy inny facet, dobierający się do zamka jej krótkiej, czarnej sukienki. Cóż, oczywistym było to, że nigdy, przenigdy nie pociągałaby Malfoya, ale widząc jego niewzruszone spojrzenie, poczęła zastanawiać się co tak dokładnie jest z nią nie tak.
Frustracja i zagubienie spowodowane doświadczeniami dzisiejszego dnia, pchnęło ją do położenia dłoni na jego okrytym jedynie ciemną koszulą torsie i przyciągnięcia go nieco bliżej siebie. Ku jej zaskoczeniu, chłopak zrobił krok w jej stronę. Jego oddech omiótł jej usta kiedy znalazł się zaledwie kilka milimetrów od jej twarzy. Był znacznie wyższy dlatego musiał się pochylić, aby spojrzeć jej w oczy. Uważnie przyglądał się jej czekoladowym tęczówkom, podczas gdy jej spojrzenie skupiło się na jego łuku brwiowym. Zaczerwienione rozcięcie było chyba jeszcze bardziej widoczne, niż wtedy kiedy, było świeże.
Pewnym ruchem sięgnęła do miejsca tuż nad jego prawym okiem i delikatnie musnęła je opuszkami, badając fakturę zranienia. Cieszyła się, że nie odtrącił jej ręki tak, jak to zrobił z Caitlyn, kiedy spotkali się w Malfoy Manor. Niekontrolowany dreszcz przebiegł przez jej ciało, a on zmarszczył brwi, najpewniej źle odczytując jej reakcje. Odsunął się i przeczesał spojrzeniem otaczające ich wnętrze, ostatecznie odbierając jej możliwość dotyku.
-Wezmę prysznic-powiedział cicho, wciąż nie patrząc jej w oczy. -Idź spać-poradził, a potem odwrócił się i zniknął za drzwiami łazienki, nieświadomie zabijając moment, który wytworzył się między nimi zaledwie kilka chwil temu.

                                                                         ***

Czarna sukienka opadła wokół jej kostek, podczas gdy ona naciągnęła na siebie nieco przydużą koszulkę Malfoya. Jego przyjemny zapach otulił jej nozdrza, kiedy niepewnym ruchem przytknęła materiał bluzki do nosa i ciężko opadła na łóżko, pozwalając by jej długie, kasztanowe włosy rozsypały się na około po poduszce, tworząc ogólny nieład. Wciąż czuła rozdzierającą pustkę, ale świadomość, że był z nią Malfoy była dziwnie i nieoczekiwanie kojąca. Może nie był idealnym kompanem do opłakiwania utraconej świadomości rodziców, ale jego obecność dodawała jej otuchy i poczucia bezpieczeństwa, szczególnie po tym jak zaniósł ją do swojego mieszkania na rękach, zmuszając się do delikatności i subtelnych gestów. Wiedziała, że takie zachowanie nie przychodzi mu łatwo, zwłaszcza, jeżeli chodziło o jej osobę. Odetchnęła głęboko i oparła głowę o poduszkę, powoli uświadamiając sobie, że po raz kolejny nocuje w mieszkaniu Dracona Malfoya. Ich relacja schodziła na jakąś pokręconą i niebezpieczną drogę, a jej możliwość wymówek skończyła się wraz z tym, jak zamiast na kanapie, leżała w jego łóżku. Poczucie beznadziei ogarnęło ją, kiedy dotarło do niej jak ciężko musi mu być ją znosić. Kiedyś się nią brzydził, a teraz tak po prostu nosi ją na rękach i kładzie spać w swoim własnym łóżku. Merlinie, była beznadziejna.
Pociągnęła nosem i otarła ostatnie łzy z policzków, definitywnie uspokajając swój oddech. Zmęczenie zaczęła brać nad nią górę, kiedy jej powieki zaczęły się przymykać, a jej poczucie świadomości delikatnie się zacierało. Nie chciała jednak zasypiać.  Jeszcze nie, dopóki Malfoy nie wyszedł z prysznica i nie wypowiedział słów od dawna wiszących w powietrzu. Jesteś beznadziejna, Granger. Tak, chyba właśnie tego oczekiwała. Potrzebowała by ktoś nareszcie potwierdził jej przypuszczenia.
Jak na zawołanie, klamka w drzwiach łazienki przekręciła się, a w pokoju pojawił się Malfoy.  Szare dresy opinały się na jego biodrach, a nagi tors połyskiwał w kroplach wody, po niedawno branym prysznicu. To prawda, zmarniał odkąd szczycił się swoim idealnie napakowanym ciałem w szkole, ale mięśnie jego brzucha, wciąż pozostawały widoczne, napinając się, kiedy uniósł ręce do góry i za pomocą ręcznika, wytarł swoje wilgotne włosy.
Rzucił spojrzenie w jej stronę, a ona momentalnie zacisnęła swoje powieki, za nic nie chcąc by przyłapał ją na tak żenującej rzeczy jak wgapianie się w niego kiedy półnagi stoi w drzwiach swojej łazienki. Próbowała uspokoić bicie serca i wmówić sobie, że widok ten w żaden sposób nie robi na niej wrażenia, podczas gdy spod lekko uchylonej powieki, jej oko śledziło jego drogę do szafki. Z zawodem obserwowała jak chłopak wyciąga z niej koszulkę i przeciąga ją sobie przez głowę, podwijając rękawy ciemnoszarego materiału.
-Malfoy?-jej przyciszony głos przedarł się przez panujące wokół ciemności, zwracając jego uwagę. Zaskoczony, uniósł w górę jedną brew, a potem podszedł do łóżka i usiadł na jego krawędzi, rzucając jej zagadkowe spojrzenie.
-Myślałem, że śpisz-mruknął cicho, przeczesując dłonią wilgotne włosy. Jego ręka potarła rozciętą przez Blasie'a wargę, podczas gdy jego zaintrygowane spojrzenie zatrzymało się na jej pełnych niepewności oczach.
-Myślisz, że twój ojciec naprawdę sprowadzi moich rodziców do Anglii?-spytała, wypowiadając nurtujące pytanie na głos. Wiedziała, że aby zasnąć potrzebowała odpowiedzi na chociaż część pytań. Przez szok wywołany wyznaniem Lucjusza, nie miała okazji zadać ich w dworze.
-Nie wiem-odparł szczerze Malfoy, delikatnie wzruszając ramionami. Z jego ust wydarło się smutne westchnięcie kiedy jego dłoń powędrowała po kołdrze w stronę jej dłoni ale ostatecznie zatrzymała się w bezpiecznej odległości od jej palców i zacisnęła na miękkim materiale pościeli. -Nie znam mojego ojca tak, jak chciałbym znać-przyznał, widząc rozczarowanie w jej i tak już wystarczająco zdruzgotanych oczach. Przygryzła wargę i westchnęła z zawodem. -Ale spróbuję się czegoś dowiedzieć. Pogadam z kim trzeba...-dodał szybko, mając na myśli Blaise'a. Nie miał wątpliwości, że Zabini jest ściśle związany z tą sprawą i przeczucie to przyprawiało go o niemałe poczucie winy. Świadomość, że sam jest jednym z tych, którzy przyczynili się do skrzywdzenia osób takich, jak rodzice Hermiony, sprawiała, że czuł się winny niemal tak, jakby to on torturował państwa Granger i pozbawił ich zmysłów. Samo to, że przemilczał fakt, iż na powrót stał się śmierciożercą wydał mu się w tym momencie obrzydliwy. Nie chciał by ktokolwiek tak przez niego cierpiał. Z niezrozumiałych powodów nie chciał, żeby ona cierpiała.
Jak na zawołanie jej wzrok powędrował do przedramienia, na którym, dzięki podświadomie podwiniętemu rękawowi. doskonale widoczny był mroczny znak, wypalony niegdyś przez różdżkę samego Lorda Voldemorta.
Zacisnął zęby i naciągnął koszulkę, odwracając wzrok. Nie chciał być dłużej postrzegany w ten sposób, a mimo to, w ostatnim czasie ciągle przystawał i wspierał działania śmierciożerców. Dość haniebne i odrażające zagranie.
-Przepraszam, Malfoy-cichy szept Hermiony sprowadził go z powrotem. Z konsternacją wlepił spojrzenie w jej czekoladowe tęczówki i zmarszczył brwi, przyglądając się jej z konsternacją.
-Za co?-spytał z niezrozumieniem, kiedy uśmiechnęła się z bólem i niepewnie wyciągnęła dłoń spod kołdry, przykrywając nią tą znacznie większą jego. Z szokiem wpatrywał się w ich złączone ręce, aby zaraz potem usłyszeć jej ciche i smutne wyjaśnienie.
-Za postrzeganie cię jako jednego z nich.

----------------------------------------

Cześć! :D 
Nie ukrywam, jestem straaaasznie ciekawa co sądzicie o tym rozdziale, ponieważ osobiście całkiem go polubiłam :) Początek nie jest może jakimś arcydziełem, ale potem akcja nieco się rozkręca... Co ja mówię, tak właściwie, to nic się w tym rozdziale nie dzieje, ale jest tyle dramione, że jakoś tak mi się miło to wszystko pisało.  Kolejną notkę postaram się dodać szybciutko, bo wiem, że ta nie jest zbyt długa. 
Koniecznie dajcie znać co o tym sądzicie! :D Pozdrawiam i życzę miłego wieczorku :*
Kocham was! :**************

14 komentarzy:

  1. Weszłam sobie, żeby dodać Cię do obserwowanych i nie sprawdzać co godzinę bloga, a tu taka niespodzianka!
    Idę czytać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej:)
      Przeczytałam ten rozdział i zawiesił mi się laptop. Przez jakieś 15 minut próbowałam dojść z nim do ładu. Teraz jest już ok, więc jestem i piszę.
      Masz rację, akcji wielkiej to tu nie ma, brak adrenaliny, etc, ale...
      No właśnie jest "ale".
      Nie dziwie się, że polubiłaś ten rozdział bo jest bardzo fajny. Jest dramione, są uczucia, są emocje, są chwile zaskoczenia, czego chcieć więcej po dobrym rozdziale?
      Podoba mi się sposób w jaki piszesz o emocjach i uczuciach, jest taki niewymuszony. Czytając ten rozdział z każdą kolejną chwilą czułam się jakbym tam była. Widziała Hermionę leżącą na łóżku, zatopioną w niewesołych myślach, czułam się jakbym widziała rękę Dracona leżącą na łóżku, rozumiesz o co biega, prawda?
      Znalazłam jeden błąd, a raczej przeoczenie:
      "Wtulała się w jego pierś i trzymała się na nogach tylko i wyłącznie jego silnemu uściskowi" - "dzięki jego silnemu uściskowi"
      Przejrzałam jeszcze raz rozdział i uderzyła mnie jedna rzecz (z płaskiego centralnie w policzek), Draco był momentami mega delikatny i czuły, ale w taki sposób typowy dla niego, że pierwszy raz nie zwróciłam aż tak uwagi na to.
      Wiesz co mi się najbardziej podoba w Twojej historii? to, że oni nie przystosowali się od razu do życia po wojnie. Już mi się niedobrze robi od Dramione w których wojna nie wywarła żadnego piętna na bohaterach, poza cudowną zmianą Dracona.
      Jednym słowem czekam.
      Czekam na kolejny rozdział, życzę weny do pisania i troche lepszej pogody niż jest obecnie:)
      Serdecznie pozdrawiam
      nothing.
      [miedzy-palcami]

      Usuń
  2. KOCHAM TWOJEGO BLOGA :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczęłam czytać twojego bloga w zasadzie wczoraj i to opowiadanie, jezu, ahafshsgdf jest przeidealne. Takie nafaszerowane emocjami i twój styl tak bardzo wpisuje się w mój gust. Twoi bohaterowie... są po prostu tacy jacy być powinni, nie wykreowani na perfekcyjne postacie tylko prawdziwi. W ogóle nie zatraciłaś charakteru Hermiony co zdarza się w co 2 blogu a twój Malfoy jest taki no Malfoyowy. Całe opowiadanie jest takie dojrzałe. Masz talent dziewczyno! Życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały! Buziak

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojejku!
    Cudo!
    Przez przypadek weszłam na twojego bloga, ale nie żałuję :))
    Wspaniale opisujesz wszystkie uczucia, och..
    To wszystki jest wspaniale napisane!
    Brakuje mi słów...
    Biedna Hermiona, szkoda mi jej :(
    A Draco postąpił naprawdę wspaniałomyślnie zabierając ją do siebie.

    Pozdrawiam,
    Andromeda

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział!!
    Historia staje się coraz ciekawsza i ciekawsza! Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów ❤❤
    Dużo weny, życzę!!!!!!! ����

    OdpowiedzUsuń
  6. O nie! Wyobraź sobie, ze myslalam , ze na t blogu juz nic sie nie wydarzy , wchodzę na niego dzisiaj, a tu co? 8 odcinków nowego opowiadania?! Chyba sobie żartujesz ! Pochłonelam je w tempie ekspresowym i czekam z niecierpliwoscią na następny rozdział, nie każ mi długo czekać ;d wyjątkowa , naprawde wyjątkowa fabuła , ktora skradła moje serce

    OdpowiedzUsuń
  7. Znalazłam to opowiadanie dzisiaj , dzieki poleceniu koleżanki. Zapowiada sie naprawde ciekawe dramione , wszyscy z problemami , a relacja draco i hermiony nie jest przesłodzona ale zaskakująca
    Życzę duzo weny !
    Flora

    OdpowiedzUsuń
  8. WOW, naprawdę wielkie wow. Rozdział jest świetny, aż szkoda, że tak szybko go przeczytałam. :|
    Dużo, bardzo dużo Dramione, właściwie to cały rozdział Dramione. Bardzo się z tego cieszę, bo kocham ten paring i czytając to wszystko, miałam motylki w brzuchu.
    Idealnie opisałaś uczucia Hermiony, były bardzo realistyczne i mogłam sobie to wszystko wyobrazić.
    No i Draco, który jej nie odtrącił, ach.
    Jestem ciekawa, jaki stosunek do siebie będą mieli po wydarzeniach, które miały miejsce tamtej nocy, jak będą zachowywali się następnego dnia.
    No więc czekam z niecierpliwością na następny i pozdrawiam :)
    silence-guides-our-minds.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Niesamowicie opisujesz emocje. Czytając po prostu czuję je w sobie ;) Rozdział bardzo mi się spodobał, a szczególnie moment, w którym Draco przysiadł na łóżku obok Hermiony. Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże boże kocham, wielbie, wyśmienity rozdział :* kiedy następny ? Nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow! Jestem pod wrażeniem! To jest wspaniałe! Podoba mi się styl w jakim piszesz. Samo opowiadanie jest świetne a akcja jak się rozgrywa powoli jest świetna. Podobał mi się motyw, kiedy Hermiona płakała pod bramą. Opisalas go zupełnie inaczej. Wtedy jest taki kochany. Bardzo mi się podobało :) buziaki A.N

    OdpowiedzUsuń
  12. W końcu nastał ten cudowny czas, kiedy mogę wrócić do czytania i nadrobić wszystkie zaległości.
    Jestem całkowicie oczarowana, tak tym rozdziałem, jak całym opowiadaniem. Od początku mam ogromny sentyment do Twoich opowiadań i każde zachowuję w pamięci, a to nie jest wyjątkiem. To jak ukazujesz bohaterów jest po prostu perfekcyjne, podobnie jak cała fabuła. Oby tak dalej.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. draco tak cudownie potrajtowal hermione
    taki kochany, zupelnie jal nie on...

    pozdrawiam,
    andromeda

    OdpowiedzUsuń