środa, 15 kwietnia 2015

-Rozdział 9- Love, Draco

Kiedy rozchyliła powieki, wciąż znajdowała się w niewielkim mieszkaniu Malfoya, pod grubą kołdrą, na jego łóżku. Krople deszczu głośno rozbijały się o szyby starej kamienicy, a ogromne, ciemne chmury wznosiły się ponad jej dachem, będąc symbolem typowej, szarej i deszczowej, angielskiej pogody.
Westchnęła ciężko i usiadła na łóżku, przejeżdżając dłonią po niewsypanych i zapuchniętych od wczorajszego płaczu oczach. Musiała wyglądać okropnie. Poplątane, kasztanowe włosy kłębiły się i nachodziły jej na twarz, podczas gdy starała się rozejrzeć po mieszkaniu.
Malfoy wciąż spał, rozłożony na beżowo-zielonej, znacznie za małej dla jego wysokiej i postawnej sylwetki, kanapie. Jego nogi spadały po jednej stronie sofy, kiedy oparł swoje kolana o wezgłowie mebla i wtulił twarz w jedną z poduszek, przyciskając do niej swój lekko obity po wczorajszej bójce policzek. Jasne włosy, które zazwyczaj prezentował elegancko ułożone, teraz roztrzepały się na wszystkie strony, a koszulka, którą narzucił na siebie poprzedniej nocy, podwinęła się ukazując całkiem atrakcyjny fragment jego umięśnionego brzucha.
Zwlokła się z łóżka i podniosła swoją czarną sukienkę z ziemi, powoli i po cichu, tak aby nie obudzić chłopaka, zaczynając kierować swe kroki w stronę łazienki, gdzie mogłaby się spokojnie przebrać i odświeżyć.
[...]
Woda w kranie była zimna, kiedy gwałtownym i zdecydowanym ruchem zdobyła się na opłukanie swojej twarzy. Musiała zmyć resztki wczorajszego makijażu, który, nie zmyty do końca przez łzy, zebrał się jej pod oczami, formując w nieładne, czarne smugi. Zebrała włosy w wysoki kucyk na głowie i ściągnęła z siebie dużą, wciąż pachnącą Malfoyem koszulkę, pozostając przed lustrem w samej bieliźnie. Jej wzrok mimowolnie utkwił w niewielkiej, wąskiej bliźnie biegnącej przez jej biodro. Pamiątka po całkiem aktywnych wakacjach. Razem z rodzicami wspinali się po skałkach i organizowali liczne, górskie wycieczki. Nie pamiętała już nawet w jakich okolicznościach zraniła się i przyczyniła do powstania tej prawie nie widocznej już blizny. Nie chciała jednak, żeby znikała. Wiedziała, że nigdy więcej nie nadarzy się okazja do kolejnych wakacji z rodzicami. Wiedziała, że kolejne blizny już nie powstaną.
Odetchnęła ciężko i wsunęła na siebie czarną sukienkę, a potem wyszła z łazienki i ze ściśniętym gardłem minęła Malfoya mając nadzieję, wymknąć się z mieszkania, zanim ten się obudzi. Zamierzała zniknąć raz na zawsze z jego życia. Przestać się przed nim upokarzać i sprawiać mu problemy, przestać przypadkowo spotykać go na ulicach.
Przeszła na drugi koniec pokoju, wzięła do ręki parę szpilek, które Malfoy wczoraj ściągnął z jej stóp i na palcach ruszyła w stronę drzwi delikatnie łapiąc za okrągłą klamkę.
-Zmarzniesz.
To ciche stwierdzenie wprawiło ją w osłupienie, kiedy powoli z niewyraźną miną odwróciła się i spojrzała na Dracona, który wciąż spoczywał na kanapie. Jego oczy były zamknięte, ale zmienił pozycję, zakładając ręce za głowę. Jego kark musiał być obolały po nocy spędzonej na małej kanapie.
-Dzięki za wszystko, Malfoy-rzuciła szybko, a potem odwróciła się i zamierzała wyjść, kiedy ponownie się odezwał, tym razem delikatnie uśmiechając pod nosem.
-Na dworze pada-zauważył nieco zaskoczony jej uporem, szczególnie po tym jak wczorajszego dnia wtulała się w jego pierś, pozwalała by nosił ją na rękach i przespała się w jego łóżku.
Do jego uszu dobiegło ciche westchnięcie, kiedy ta z poddaniem opuściła rękę, a para butów wysunęła się z jej mocno zaciśniętych palców z lekkim stukotem opadając na podłogę.
-Dlaczego to wszystko robisz?-zapytała sfrustrowana, a on z zaciekawieniem otworzył oczy i podparł się łokciami na kanapie, przyjmując wygodniejszą pozycję.
-Co takiego?-spytał, zadzierając w górę jedną brew. Jego usta rozciągnęły się w szerokim ziewnięciu, kiedy nie powstrzymał się od tej oznaki niewyspania, a potem przesunął dłonią po nieuporządkowanych na głowie włosach i mruknął przeciągle, sunąc wzrokiem po jej długich nogach odkrytych przez sięgającą zaledwie do połowy ud sukienkę. Skanowanie jej spojrzeniem wczorajszego dnia wydawało mu się nieodpowiednie w obliczu towarzyszących im emocji, ale teraz, wraz z nowym wschodem słońca, nadrabiał te braki, obserwując dziewczynę z szczerą przyjemnością.
-Czemu mi pomagasz?-zapytała szybko, najpewniej pragnąc odwieść go o tej czynności. Jego przenikliwy wzrok musiał ją krępować. -Czemu proponujesz mi pomoc? Dlaczego pozwoliłeś mi abym tu przenocowała? Jesteś dla mnie miły i przypadkowo wpadasz na mnie na ulicy, przez przypadek, czy kryje się za tym coś więcej?
Delikatnie skrzywił się i usiadł na kanapie, mimochodem poprawiając delikatnie podwiniętą koszulkę.
-To boli, Granger-stwierdził zbolałym tonem, prostując plecy. Hermiona skrzywiła się kiedy wraz z tą czynnością do jej uszu dobiegł dźwięk wskakujących na swoje miejsce kostek. Spanie na kanapie musiało być dla niego rzeczywiście bardzo niewygodne. -Świadomość, że wszystko co robię, jest przez ciebie kwestionowane-sprostował, bo po pokazie tego, w jak kiepskim stanie znajdował się po źle przespanej nocy, słowa to boli Hermiona zinterpretować mogła zupełnie inaczej, swoje myśli zawieszając obok jego obolałego, wykrzywionego kręgosłupa.
 -Nie kwestionuję-zaprzeczyła, w głębi duszy wiedząc, że właśnie to robi. Nie chciała go oceniać, ani być względem niego podejrzliwa, zwłaszcza po tych wszystkich dobrych rzeczach, które dla niej zrobił, ale nie potrafiła również zapanować nad gryfońskim instynktem, zabraniającym jej obdarzenia Malfoya bezgranicznym zaufaniem. -Przepraszam-rzuciła cicho, zaraz potem widząc tryumfalny uśmiech formujący się na jego przystojnej twarz. Malfoy zeskoczył z kanapy, a potem, delikatnie się krzywiąc, ruszył w stronę kuchni, rzucając jej spojrzenie przez ramię, jakby pragnąc się upewnić czy wciąż tam stoi.
-Jesteś głodna?-zapytał, na co ona mimowolnie pokiwała głową i weszła wgłąb mieszkania, ostatecznie rezygnując z cichej ucieczki. Nie było sensu, znikać,skoro i tak ją zobaczył. Na dworze padał deszcz, było zimno, a ona wciąż odczuwała skutki złego samopoczucia, głęboko odgrywającego się na jej wycieńczonej psychice.
Oparła się o szeroki blat kuchenny i wzięła do rąk podany przez chłopaka kubek, w którym parowała już pachnąca herbata. Uśmiechnęła się z wdzięcznością, patrząc jak Malfoy wrzuca do tostera tosty, a potem przegrzebuje szafkę, szukając czegoś na kanapki.
-Lubisz masło orzechowe?-zapytał, niepewnie wyciągając duży, opróżniony niemal do połowy słoik. Czy to możliwe, że ktoś taki jak Malfoy lubił coś tak słodkiego, prostego i zwyczajnego jak masło orzechowe?
-To musi być trudne-stwierdziła, kiedy zaczął smarować świeże, chrupiące tosty.
-Co?-spytał z niezrozumieniem, nie odrywając spojrzenia od przyrządzanego właśnie śniadania. Jego dłonie sprawnie przeniosły tosty na dwa, małe talerze, podczas gdy Hermiona nie odrywała spojrzenia od jego ruchów, wciąż opierając się o krawędź blatu.
-Nigdy nie miałeś styczności z mugolami, a teraz tak po prostu żyjesz wśród nich i robisz to co oni-zauważyła z zamyśleniem, przez moment zastanawiając się czy go tym nie urazi. Miała wrażenie, że poruszając ten temat, wstępuje na dość delikatne powierzchnie.
-Musisz mieć niezły ubaw, co?-zapytał, z nieodgadnionym wyrazem twarzy wręczając jej do rąk talerz z tostami. Sam wskoczył na wysokie krzesło przy blacie i oparł się o niego łokciami, delikatnie marszcząc brwi.
-Wcale, że nie-zaprzeczyła, zajmując miejsce naprzeciwko niego. Nie czekając na chłopaka, ugryzła kawałek swojego tosta, i przełknęła go, dopiero teraz uświadamiając sobie jak bardzo była głodna. -Nigdy ci tego nie życzyłam...
Uśmiechnął się z powątpiewaniem i cicho zaśmiał pod nosem. Nie? W takim razie czego mu życzyła? Pogryzienia przez wilkołaki? Utopienia się w wielkim, hogwardzkim jeziorze? A może chciała aby pewnego dnia zgubił się w Zakazanym Lesie i nigdy z niego nie wrócił, pożarty przez dzikie bestie albo monstrualne potwory?
-Teraz zamierzasz udawać, że nigdy mi źle nie życzyłaś?-zapytał z lekkim rozbawieniem, powoli rozpoczynając swój posiłek. Jego oczy nie opuszczały czekoladowych tęczówek Hermiony, kiedy wtopił swoje zęby w chrupiący kawałek tosta i przełknął go, delektując się smacznym masłem orzechowym. Kochał masło orzechowe.
-Tego nie powiedziałam.
Patrzył jak dziewczyna uśmiecha się niewinnie i spuszcza wzrok, wlepiając go w swoje smukłe palce.
-Nigdy nie życzyłam nikomu, aby ktoś odebrał mu cząstkę siebie. Nie chciałam aby ktoś odebrał ci magię, Malfoy, ponieważ wiedziałam, że jest dla ciebie bardzo ważna.
Zamilkł i ciężko westchnął z niezrozumieniem uświadamiając sobie, że Hermiona Granger, dziewczyna, która do jakiegoś czasu, sam nie miał pojęcia kiedy to przestało być aktualne, szczerze nim gardziła, teraz widzi w nim to co najlepsze. Naprawdę liczyła, że przejął się kiedy uzyskał wyrok? Cóż, on sam tego nie wiedział. Upił się na tyle mocno, by niczego nie pamiętać.
-Radzę sobie-stwierdził cicho, nie potrafiąc pojąć jakim cudem widzi w nim to co dobre. Wczorajszego wieczora wyznała mu, że żałuje iż postrzegała go jako śmierciożercę. Do cholery, on był śmierciożercą! Teraz była dla niego miła, martwiła się o jego samopoczucie i uprzejmie oświadczyła, że nigdy nie chciała dla niego losu, który mu się przydarzył. Czy to w ogóle było możliwe? Istniał racjonalny powód, dla którego miała tak się zachowywać? Głośno przełknął fragment swojego tosta, kiedy po dłuższym czasie przemyśleń dotarło do niego, że on również zmienił wobec niej swoje postępowanie. Nie wyzywał jej, nie wyżywał się w jej obecności, nie używał brzydkich słów i starał się być w miarę kulturalny...
Z roztargnieniem pokręcił głową i uśmiechnął się pod nosem, nie mogąc uwierzyć w absurdalność rozgrywającej się sytuacji. Nie mógł jednak nic na to poradzić. Chyba wydoroślał, nieco zmądrzał, a nękanie dziewczyny całkiem przestało go bawić.
Po chwili jednak nieco spoważniał. Rozbawiony uśmiech zniknął z jego twarzy, kiedy w mieszkaniu rozległ się donośny odgłos. Ktoś walił do drzwi, wyżywał się na nich, najpewniej zupełnie nie przejmując tym, że lada chwile stare drewno ustąpi, a te wypadną z zawiasów, skazując Dracona na kolejne wydatki.
-Kto to?-spytała zaskoczona dziewczyna, kiedy ten nieco podenerwowany wstał od stołu i dokańczając ostatni kawałek tosta z masłem orzechowym, rzucił jej niepewne spojrzenie, powoli kierując się w stronę drzwi. Błagał Merlina, aby to nie był Blaise. Musiałby się nieźle tłumaczyć i to nie tylko przed Hermioną. Wciąż zastanawiał się w jakim stanie znajduje się jego były kolega, po tym, jak wczorajszego wieczora jego pięść spotkała się kilka razy z jego twarzą. Oczywistym było to, że Blaise nie mógł być w równie złym stanie co on. Był w końcu czarodziejem i potrafił o siebie zadbać, lecząc wszystkie urazy. Mimo wszystko Draco miał nadzieję, że ucierpiał nieco bardziej, a skutki ich drobnej bójki wciąż jakoś mu doskwierają.
-Poczekaj tu-rzucił do niej, tak, jakby miała zniknąć, zaraz po tym jak tylko odwróci się do niej plecami i ruszył w stronę drzwi, dość niepewnie, w napięciu przekręcając klamkę.

                                                                             ***
Hermiona zszokowana patrzyła jak Malfoy otwiera drzwi, a zaraz potem wywraca się do tyłu ugodzony potężnym ciosem jej, o zgrozo, najlepszego przyjaciela. Harry rzucił się na niego z zaskakującą agresją i tak, jakby robił to już mnóstwo razy, usiadł na nim okrakiem, godząc go kolejnym uderzeniem pięści w twarz. Widok ten z początku odebrał jej mowę, zaskakując do tego stopnia, że kilka razy przetarła nawet oczy, pragnąc upewnić się czy oby na pewno napastnikiem nie jest jakiś inny, przypadkowy koleś. Znała jednak Harry'ego wystarczająco. Wystarczająco by go rozpoznać, ponieważ zachowanie chłopaka było jej całkiem obce.
-Gdzie ona jest?-warknął Harry z zaskakującą agresją łapiąc fragment ciemnej koszulki Malfoya. Blondyn jednak nie odpowiedział. Szok jaki wzbudził w nim ten niepozorny, zazwyczaj spokojny i panujący nad emocjami Gryfon sprawił, że nawet nie próbował go z siebie zrzucić, mimo widocznego bólu, które sprawiało mu przygniatające ciało Harry'ego. Świeżo sklepiona rana na łuku brwiowym otworzyła się, a z jego nosa leciała cienka strużka krwi.
Hermiona tymczasem z niedowierzaniem gapiła się jak jej przyjaciel wyciąga różdżkę, a potem ponawia pytanie, wbijając ją w szyję wciąż nie reagującego w żaden sposób Malfoya. Z czasem jednak coraz bardziej nasilało się w niej przekonanie, że to nie szok jest powodem tego paraliżu. Myśl, że ktoś taki jak on, tak po prostu dał się zaskoczyć było mało prawdopodobne.
-Harry! Zwariowałeś?!-krzyknęła w końcu, kiedy miarka się przebrała, a koniec różdżki Harry'ego przebił wierzchnią warstwę skóry.
Skonsternowany chłopak, wyrwał się z szału wściekłości i niepohamowania, rzucając zaskoczone spojrzenie w stronę swojej najlepszej przyjaciółki.
-Hermiona?
-Co ty tu robisz?-zapytała, ostatecznie się otrząsnąwszy. Podbiegła do niego i odciągnęła od leżącego na ziemi chłopaka, rzucając mu pełne zaskoczenia ale i złości spojrzenie.
-Nie wróciłaś do domu. Cynthia powiedziała mi, że byłyście u Malfoya! Co ty sobie myślałaś?-gadał ze złością i zmartwieniem Harry, podczas gdy Malfoy zręcznie podniósł się z ziemi i otarł krew z nosa, ciężko przy tym wzdychając.
-Ona ma na imię Caitlyn, Harry-odparła nieco zażenowana dziewczyna, z irytacją splatając ręce na piersi. -A ja nie jestem dzieckiem. Jak mogłeś tak po prostu tu przyjść i go pobić? W jakim świecie ty żyjesz?-zapytała ze złością, obrzucając przyjaciela piorunującym spojrzeniem.
-Właśnie Potter. W jakim świecie ty żyjesz?-zawtórował Hermionie Draco, najpewniej świetnie się przy tym bawiąc. Mimochodem potarł zaczerwieniony i posiniaczony policzek, a potem oddalił się nieco i usiadł na blacie kuchennym, zawieszając na nich pełny zaciekawienia i niecierpliwości wzrok. Hermiona nie miała wątpliwości, że gdyby tylko miał taką możliwość, wyciągnął by popcorn i zaczął wszystko głośno komentować, traktując ich kłótnię jako źródło świetnej zabawy. To tylko podsyciło jej niezadowolenie, w dodatku kiedy Harry, podchwycił słowa blondyna i dał się sprowokować.
-Ostrzegałem cię!-rzucił nieco podniesionym głosem, wciąż jednak pilnując na tyle, by nie pobić go po raz kolejny. Jego kłykcie pobielały kiedy mocno zaciskał pięści, a z ust wydarł się przeciągły warkot symbolizujący opanowującą i pożerającą go od środka wściekłość.
Draco w ironicznym geście głośno wciągnął powietrze przez zaciśnięte zęby i zeskoczył z blatu, z perfidnym uśmiechem, unosząc w górę jedną brew.
-Teraz zamierzasz mnie zabić?-spytał, wiedząc, że to dostatecznie sprowokuje Pottera. -Tak całkiem szczerze, dałbyś radę to zrobić?
Harry gwałtownie wyrwał się do przodu, jednak równie nieoczekiwanie Hermiona zastąpiła mu drogę i położyła mu ręce na piersi, z niezrozumieniem wpatrując się w jego oczy.
-Opanuj się!-krzyknęła nieco poirytowana. Spoglądając to na swojego najlepszego przyjaciela, to na Dracona, który z splecionymi na piersi rękami opierał się o blat i bawił w najlepsze, czerpiąc przyjemność z braku kontroli u Harry'ego. -O czym on mówi?-spytała nieco przyciszonym głosem, lekko marszcząc przy tym brwi. -Powiedziałeś, że go zabijesz?-dociekała, kiedy ten milczał, nie spuszczając wściekłego spojrzenia z stojącego za jej plecami blondyna. -Odezwij się, Harry!-wrzasnęła ze złością, kiedy ten przez dłuższy czas nie odpowiadał na jej pytania, oddychając ciężko, myśląc zapewne o martwym Malfoyu.
-Jakim cudem w ogóle się tu znalazłaś, Hermiona?!-odparł tym samym tonem co ona, najwyraźniej wytrącony z równowagi, zbyt zły i poirytowany by przyznać, że rzeczywiście groził wcześniej Malfoyowi. Sam fakt, że gadali ze sobą w ostatnim czasie wydał się dziewczynie bardzo dziwny, ale postanowiła nie poruszać tego tematu. Zamiast tego ze złością przeczesała włosy omal ich przy tym nie wydzierając i spojrzała na niego z wściekłością, wyrzucając ręce do góry.
-Czy to ma znaczenie?!-odparła wymijająco, nie rozumiejąc z jakiej racji w ogóle ją przesłuchuje. -Zabiłbyś go, gdyby mnie tu nie było!
-Bronisz go?-Harry uniósł w górę brwi i po raz kolejny próbował ją wyminąć aby dojść do Malfoya, jednak ta nieco bardziej stanowczo naparła dłońmi na jego pierś i rzuciła mu pełne zdegustowania spojrzenie.
-Nic mi nie jest, Harry! Musisz przestać mnie kontrolować!
Mówiła podniesionym głosem, próbując do niego dotrzeć, jednak w jego zasnutych przez frustrację i złość oczach nie odnalazła niczego co mówiłoby jej, że najlepszy przyjaciel wciąż tam jest.
-Ach, w takim razie kto będzie to robił?!-zapytał Harry, unosząc ręce do góry. -Nie radzisz sobie, Hermiona!
-Jak możesz tak mówić?-jej głos podniósł się o oktawę, kiedy z urażoną miną cofnęła się i spojrzała na przyjaciela z niedowierzaniem. -Niby co to miało znaczyć?-spytała, kiedy ten oddychał ciężko i ze złością wykręcał sobie palce, najwyraźniej powstrzymując od użycia fizycznej siły. Miał ochotę, przestawić ją na bok i po prostu dorwać Malfoya, wykręcając mu łeb.
-O to jaka jesteś-wyjaśnił dobitnie, ewidentnie dobijając jej i tak zniszczone po poprzednim wieczorze ego. -Nawina, zakłamana i słaba. Wracaj do domu.
Wmurowało ją w podłogę. Nie z powodu słów. Słyszała już gorsze. Zszokowało ją raczej to, z czyich ust wydobyły się te słowa i za nic nie potrafiła pojąć, iż wydarzyło się to naprawdę. Harry nigdy wcześniej nie powiedział to niej czegoś równie raniącego i nieodpowiedniego. To nie było na miejscu, zwłaszcza, że nie zrobiła nic złego.
Łzy zaszkliły się w jej oczach, kiedy wyraz Harry'ego nie łagodniał, a wręcz przeciwnie, tryskał złością i jak jej się wydawało pogardą.
Gdzieś tam, za jej plecami, zdawało się, że Malfoy poruszył się niespokojnie i resztkami sił zmusił do pozostania na miejscu, jednak nie miała wątpliwości, że mimo wszystko stoi nieco bliżej, gotów do interwencji. To dziwne, czuć się bezpieczniej przy nim, niż zaskakująco wściekłym i agresywnym, najlepszym przyjacielem.
-Czas na ciebie, Potter-rzucił cicho chłopak, jakby wiedząc, że podniesionym tonem może wywołać całą lawinę nieszczęść i niepotrzebnych uniesień, ale jak się okazało pozorny spokój, również nie zdał egzaminu. Wzburzony Harry odepchnął Hermionę i doskoczył do blondyna, złapał go za krtań i jednym, silnym ruchem przygwoździł do blatu, mocno się nad nim pochylając.
-Ty skur...-zaczął, jednak do akcji po raz kolejny wkroczyła dziewczyna, łapiąc go za ramię, odwracając w swoją stronę i mocno policzkując. Łzy wylewały się z jej oczu, kiedy przyglądała się przyjacielowi z bólem i szczerym rozczarowaniem.
-Stracisz wszystkich, Harry-wycedziła przez zaciśnięte ze złości zęby, przytłaczając go swoją nieludzką, rzadko spotykaną wściekłością. -Będziesz oglądał jak wszyscy twoi przyjaciele wolą powiesić się i umrzeć niż przebywać w twoim toksycznym otoczeniu-wysyczała, mimo iż wcale nie myślała tak o Harry'm. Bardzo mocno go kochała. -Wynoś się stąd.
Nieoczekiwana iskra rozpaliła się w ciemnozielonych oczach Harry'ego, kiedy dotarł do niego sens wypowiedzianych przez Hermionę słów. Cierpiał i żałował tego, co dopiero zrobił, ale nie potrafił zapanować nad poczuciem obowiązku zapewnienia jej bezpieczeństwa. Malfoy nie był odpowiedni, dlatego wolał odwieść ją od jego towarzystwa, nawet jeżeli miałby przypłacić ceną utraty jej przyjaźni. Sens usłyszanego zdania zmienił jednak sposób postrzegania tej sprawy, szczególnie kiedy dotarło do niego, w jaki sposób dziewczyna przedstawia śmierć Rona. Ból pojawił się na jego twarzy, ale nie powiedział nic więcej. Z zawodem rzucił ostatnie spojrzenie przyjaciółce, a potem opuścił niewielkie mieszkanie w starej i zaniedbanej kamienicy.

                                                                        ***

-Harry był tu wcześniej, prawda?-spytała cicho dziewczyna, kiedy delikatnie, nie zważając na cichy syk Dracona, przykładała worek z lodem do jego rozciętej skroni i łuku brwiowego. Smutek emanował z jej twarzy za każdym razem, odtwarzania raniących słów przyjaciela w swojej głowie. Wciąż nie mogła uwierzyć, że zachował się w taki sposób.
-Tak, wpadł tu niedawno, po tym jak ściągnąłem cię tu z baru-przyznał, nie zamierzając niczego ukrywać. Z uwagą wpatrywał się w jej skupioną twarz, kiedy zmartwionym wzrokiem skanowała jego rozcięcia i siniaki. W duchu modlił się, aby jego nos nie okazał się złamany. Teraz bolał go i krwawił, ale nie miał wątpliwości, że jeżeli jest to poważne, to mugolskie sposoby leczenia zapewnią mu jeszcze gorsze cierpienia.
-Czego chciał?-zapytała z niezrozumieniem, nie potrafiąc pojąć, co popchnęło Harry'ego do wpadnięcia tu w ferworze niemal zwierzęcej wściekłości.
-On bardzo się o ciebie martwi-wyjaśnił ponuro blondyn, nieświadomie zaciskając dłonie na materiale kanapy, na której siedział. Hermiona aktualnie klęczała między jego kolanami i w skupieniu opatrywała jego rany, drugiej ręki nie spuszczając z jego obitego policzka. Jej palce nieświadomie gładziły wierzch jego bladej skóry, podczas gdy on z każdą chwilą łączył fakty. Wydawało mu się, że uczucia, które Harry żywił do dziewczyny nie opierają się do końca tylko na przyjaźni. Dziwne, bo Hermiona zupełnie nie zdawała sobie z tego sprawy.
-Nigdy wcześniej się tak nie zachowywał-mruknęła w zamyśleniu, błądząc opuszkami palców bo jego rozciętej skroni.
-No popatrz, a w moim towarzystwie gadał jedynie o krwi, śmierci i flakach, które ze mnie wypruje, kiedy już wreszcie mnie dorwie-zakpił, jednak nie rozbawił jej tym zdaniem. Chyba jedynie bardziej  zmartwił, strapił i zawstydził.
-Mówię poważnie, Malfoy-żachnęła się, nieco mocniej przyciskając worek z lodem do jego kości policzkowej. Skrzywił się, jednak ona nie zwróciła na to nawet uwagi, zbyt mocno pochłonięta rozmyślaniami o swoim przyjacielu. -Nie mam pojęcia dlaczego to zrobił. Dlaczego się nie broniłeś?-spytała.
-Gdybym mu oddał, to niezaprzeczalnie najprawdopodobniej już bym nie przestał-wyjaśnił z krzywym uśmiechem, doskonale wiedząc, że jest to prawda. Nie chciał mordować Pottera na oczach Hermiony.
-Cóż...-dziewczyna uśmiechnęła się niepewnie, mimo wszystko nieco zaniepokojona tym szczerym wyznaniem. -Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy-mruknęła cicho, biorąc do ręki wacik. -Te poprzednie rany....-zaczęła niepewnie, oczyszczając rozcięcie na twarzy chłopaka. -To też był on?-spytała, w duchu błagając, by Draco zaprzeczył.
-Nie.
Odetchnęła z ulgą i głośno zaciągnęła się powietrzem, ostatecznie siadając na podłodze i ukrywając twarz w dłoniach. Draco z konsternacją patrzył jak załamana podkurcza nogi pod brodę i stara się uspokoić oddech, wyraźnie zmartwiona i zaniepokojona ostatnimi wydarzeniami. Ponieważ nie chciał pozwolić jej znaleźć się w stanie podobnym do wczorajszej nocy, niepewnie zsunął się z kanapy i usiadł naprzeciwko niej, kładąc dłoń na jej ściągniętym w napięciu ramieniu.
-Czasami naprawdę taka się czuję. Nawina, słaba i zakłamana-przyznała, unosząc na niego zmartwione spojrzenie. Odetchnął z ulgą, kiedy utwierdził się w przekonaniu, że tym razem nie płakała. Uśmiechnął się pod nosem i powoli pokręcił głową, kwestionując dopiero co wypowiedziane przez nią słowa.
-To nieprawda, wiesz o tym-pocieszył ją i odetchnął ciężko, niechętnie dokańczając zdanie: -I Potter też tak nie myśli.
-A ty?-zaciekawione spojrzenie zatrzymało się na jego stalowoszarych oczach, podczas gdy głośno przełknął ślinę i z zrezygnowanym westchnieniem, opuścił ramiona. Uważał ją za najmądrzejszą czarownicę na świecie.
-Cóż...-zamyślił się i ze skrępowaniem potarł dłonią kark, wiedząc, że aktualnie rujnuje sobie reputację w najbardziej żenujący sposób jaki tylko może to zrobić, ktoś już i tak dostatecznie zrujnowany. -Nie jesteś taka zła...
Dziewczyna zmarszczyła brwi i bez zastanowienia mocno szturchnęła go w ramię, pogardliwie prychając pod nosem.
-To najgorszy komplement, jaki mogłeś kiedykolwiek powiedzieć-stwierdziła ponuro, nadąsana splątując ręce na piersi.
-Awww... Granger-przygryzł dolną wargę i zaśmiał się cicho, nieświadomie przeczesując palcami swoje roztrzepane włosy. -To słodkie kiedy tak rozpaczliwie pragniesz bym cię komplementował-stwierdził z perfidnym uśmieszkiem. -To mnie utwierdza w przekonaniu, że naprawdę zależy ci na mnie i moim zdaniu.
Wywróciła oczami i z frustracją policzyła w myślach do dziesięciu, ostatecznie, mimowolnie odpowiadając mu na to uśmiechem.
-To raczej tobie zależy na mnie-odparła, delikatnie wzruszając ramionami. -Zważywszy na to, że jesteś osobą, która nienawidzi mnie najbardziej, w ostatnim czasie statystycznie spędzasz ze mną najwięcej czasu, w dodatku robiąc to z własnej woli...
-Nie byłbym tego taki pewien...-próbował wciąć się jej w zdanie i zaprzeczyć, kiedy uświadomił sobie, że rzeczywiście Granger jest jedyną osobą, która przebywa w jego mieszkaniu. Pomijając Blaise'a. I Pottera. I sporadycznie odwiedzających go panienek zapoznanych w klubie albo imprezie.
Zadziorny uśmiech pojawił się na jej twarzy, kiedy poczucie zwycięstwa na moment przewinęło się w jej umyśle, a troski i problemy na moment odeszły, dając jej moment beztroski i zwyczajnego, ludzkiego spokoju.
-Chociaż wiesz...-Malfoy zamyślił się na chwilę, ostentacyjnie umieszczając swoją brodę między kciukiem, a palcem wskazującym. -Właściwie to masz rację.
Hermiona uniosła w górę brew i przyjrzała mu się z zaskoczeniem, niepewnie rozciągając usta w tryumfalnym uśmiechu.
-Tak?-zapytała, wciąż nie do końca przekonana co do tego, że chłopak rzeczywiście przyznaje jej rację.
-Tak-przyznał, z powagą kiwając głową, nie zaprzestając swojej miny myśliciela. -Kocham cię, Granger-wyznał nagle, na co ona zaśmiała się głośno, nie mogąc powstrzymać od tej szczerej oznaki rozbawienia. Sarkazm wydzierał się z Malfoya, podczas gdy on, za wszelką cenę starał się zachować powagę, na moment nawet przygryzając dolną wargę. -Nie widzę poza tobą świata-wyznał, podnosząc się z pozycji siedzącej. Uklęknął i ujął jej ręce, spoglądając prosto w oczy. -Czy to mi daje jakieś szczególne prawa?-spytał nieoczekiwanie, diametralnie zmieniając swój ton głosu. Przyglądał jej się z zaciekawieniem, a nigdy wcześniej nie widziane przez Hermionę rozbawienie błyszczało w jego oczach, sprawiając, że wyglądał nieco mniej poważnie i onieśmielająco niż zwykle. Chłopięca beztroska przedarła się przez niego kiedy sugestywnie zadarł w górę jedną brew i uśmiechnął się zadziornie, nieświadomie ukazując dziewczynie nie znaną dotąd cząstkę siebie.
-To zależy...-mruknęła rozbawiona jego nagłym i nieoczekiwanym wyznaniem dziewczyna, szybko podłapując zasady jego gry.
-Zależy od czego?-dopytywał z ciekawością, przyjmując postawę niecierpliwego, zadziornego chłopca.
-Jakie masz wobec mnie intencje, Malfoy-wyjaśniła jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie Hermiona. Z uwagą patrzyła, jak chłopak przyciąga jej złączone dłonie do ust i delikatnie całuje jej kostki, nie spuszczając wzroku z jej czekoladowych, nieco zaskoczonych tym gestem oczu. Mimowolny, przyjemny dreszcz przeszedł po jej ciele, kiedy uśmiechnął się w sposób, w jaki jeszcze nigdy wcześniej się do niej nie uśmiechał i sięgnął dłonią do jej policzka, przyjmując na twarz najbardziej czuły i uroczy wyraz. To było dziwne. Zupełnie do niego nie pasowało, ale nie mogła zaprzeczyć, że mimo iż to wszystko było zabawą, nic nie znaczącymi żartami i ironią, było to odurzające uczucie. Jego dotyk był inny. Działał na nią tak, jak nikt inny.
Nachylił się nad nią i otulił jej usta swoim rozgrzanym oddechem, nieoczekiwanie opierając swoje czoło o jej czoło.  Jego uśmiech jednak się zmienił. Nie był już niewinny, czuły ani uroczy. Był prawdziwy.
-Mogę przelecieć cię na tym łóżku, ewentualnie wziąć wspólny prysznic.
Degustacja momentalnie wymalowała się na jej twarzy, podczas gdy on zaśmiał się z rozbawieniem i szybko odsunął od jej twarzy, opierając się plecami o kanapę.
-Zabiłeś moment, Malfoy-stwierdziła z obrzydzeniem, mimowolnie obciągając niżej swoją czarną sukienkę. -I do tego jesteś zboczony-dodała, czując na sobie jego palący wzrok, sunący powoli wzdłuż jej długich nóg i dekoltu.
-Przynajmniej jestem sobą-powiedział, jakby to było wstanie zrekompensować jego wady, a potem objął ją ramieniem i mocno przygarnął do siebie, dusząc w nieco zbyt mocnym uścisku.
-Co ty robisz?-spytała niezadowolona, próbując wysunąć się z jego silnego objęcia.
-Daję ci przestrogę-wyjaśnił spokojnie chłopak, uśmiechając się pod nosem. -Wiem, jak łatwo ulec mojemu urokowi. Nigdy się we mnie nie zakochuj, Granger, to by było okropne...
Hermiona wywróciła oczami i westchnęła ciężko. Ani myślała się w nim zakochiwać. Miała świadomość, że byłaby to najgorsza rzecz jaka mogłaby się jej kiedykolwiek przytrafić.
-Już za późno, Malfoy-odparła po nieco dłuższej chwili milczenia, sprawiając, że nieco poluźnił swój uścisk. Odsunął ją od siebie i spojrzał na nią z zaintrygowaniem, kiedy ta rozciągnęła swe usta w szerokim uśmiechu. -Nic nie zmieni mojego uczucia do ciebie, rozumiesz?-przybrała najbardziej desperacki głos na jaki tylko stać było jej umiejętności aktorskie i przytknęła dłoń do serca, uroczo trzepocąc rzęsami. -Nie odtrącaj mnie-poprosiła, a potem zarzuciła ręce na jego szyje i przysunęła się bliżej, już po chwili naśladując przesłodzony, zmanierowany głos.
-Dracuuuusiu!
Oczy Dracona rozszerzyły się, a on sam odskoczył na przynajmniej pół metra, rzucając jej spojrzenie pełne urazy i szczerego zdegustowania.
-Nigdy.więcej.nie.naśladuj.Pansy.Parkinson-zagroził, z zamyśleniem odnosząc się do traumatycznych przeżyć ze szkoły, kiedy to ślizgońska idiotka chodziła za nim niczym najwierniejszy sługa, bez przerwy wymyślając mu słodziutkie, rujnujące reputację przezwiska. -Nigdy-zaznaczył, kiedy po jego ciele przeszedł mimowolny dreszcz.
Uśmiechnął się jednak, gdy do jego uszu dobiegł śmiech Hermiony, westchnął cicho, widząc jej czekoladowe oczy, błyszczące z rozbawienia i poczucia humoru.
-Ale misiu!-zapiszczała, ledwo hamując się od zwijania na podłodze ze śmiechu. Wspomnienie Pansy Parkinson szczerze ją bawiło.
-Zamknij się, Granger.
-Kochanie!
-Nienawidzę cię, Granger-warknął z szerokim uśmiechem, kiedy wpadła w jego ramiona i obdarzała najsłodziaśniejszymi epitetami na całym, wielkim świecie.
-Ja ciebie też-odparła, kiedy szeroki uśmiech rozjaśnił jej zazwyczaj ponurą i wymęczoną twarz. W obecności Malfoya, cały jej wewnętrzny ból niezauważanie zniknął.








15 komentarzy:

  1. chyba jestem pierwsza :) super rozdział, Draco taki ironiczny, Harry taki zakochany w Hermionie? :) lubię to, bardzo, bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Druga (chyba:D)
    Muszę przyznać że ostatni kawałek przeczytałam juz chyba z milion razy! Za każdym razem się uśmiecham :D Naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem twojego talentu. Nie dość, że piszesz niezwykle lekko, to dialogi nie są wymuszone, lecz takie, że można wczuć się w opowiadanie. Do tego rozdziały dodajesz bardzo często!! Dziękuję Ci za to strasznie! Twój blog zawsze poprawi mi zły humor. A do tego twoje pomysły... Nieocenione! I pomimo takiej ilości dramione, w twoim można znaleźć coś nowego, czego jeszcze nie było.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D
    Weny!
    Zuzia

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem zaskoczona , ze dodalas rozdział tak szybko ! Ucieszyłam sie , bo w rozdziale znowu pełno mojego ukochanego dramione <3 Harry zakochany w Hermionie ? A to ciekawe. I to jego zachowanie , takie nie w stylu tego kochającego i opiekuńczego harrego , jakiego znam z książek :) czekam juz na następny rozdział, oby pojawił sie równie szybko! Pisane z telefonu , wybacz błędy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. I oto jest nowy odcinek , Huhu! Troche się podziało w tym rozdziale, wszystko jak najbardziej na plus ! Czemu nic nie napisałaś pod rozdziałem ? Jakoś tak pusto bez twojego komentarza pod notką ;( duzo weny życzę
    Flora

    OdpowiedzUsuń
  5. No to to ja rozumiem :) Jak najwięcej Dramione, jak najmniej reszty.
    Poważnie, świetny rozdział. Mistrzowski ^^
    Dramione True Love <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyżby Harry był zazdrosny...? Już sobie wyobrażam Caitlyn wpadającą do Nory i mówiącą: "Hermiona jest z Malfoyem!".
    Jestem niezwykle zachwycona tak dużą dawką Dramione (czyt. kooocham <3).
    Życzę weny! (i przepraszam za nieobecność)
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Każdy następny rozdział coraz lepszy, a ten po prostu zachwyca. Końcowa scena napisana po prostu po mistrzowsku - miałam uśmiech na twarzy przez co najmniej pół godziny. Cieszę się, że Hermiona choć przez chwilę była wesoła, ale i dla Draco nastrój się poprawił. Czekam na następny rozdział z niecierpliwością <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialny <3 Niemoge doczekać się następnego

    OdpowiedzUsuń
  9. czytam chyba setny raz! bardzo mi się podoba!
    J.

    OdpowiedzUsuń
  10. heej:)
    nie wiem co napisać.
    rozdział był fajny, walka z Harrym (słodki zakochany Potter), przekomarzanie sie Draco i Hermiony. Było wszystko co powinno być by rozdział był genialny, ale mi czegoś brakowało. Może to przez zmęczenie, ale to chyba nie jest Twój najlepszy rozdział.
    Co nie zmienia faktu, że lubię czytać to co piszesz i poczekam na kolejny rozdział. :)
    Mam nadzieję, że Cię nie uraziłam, ale chciałam być szczera z Tobą, bo darzę Cię ogromnym szacunkiem za to co robisz.
    Z mojej strony życzę Ci po prostu weny i czekam na nowość.
    Pozdrawiam
    nothing.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kolejny rozdział i coraz więcej Dramione, no rozpływam się :~) strasznie podoba mi się relacja Draco i Hermiony, to jak rozmawiają, spędzają ze sobą czas, ach...
    Co do Harry'ego, jego stosunek do Hermiony bardzo mnie zaintrygował i jestem ciekawa, jak to się rozwinie. Mam jednak nadzieję, że ich przyjaźń na tym nie ucierpi :/
    Podsumowując, rozdział jak zawsze świetny i z niecierpliwością czekam na kolejny.
    Pozdrawiam :)
    silence-guides-our-minds.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie będę się rozdrabniać, co mi się podobało, bo musiałabym streścić cały rozdział, a troszkę mi się spieszy do następnego. Powiem więc tylko, że należą Ci się ogromne brawa za to, jak piszesz.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Wow. Nie mogę się oderwać. Rozdział jest wspaniały. Końcówka to już wisienka na torcie!
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  14. durny potter, jak on mogl tak zaatakowac draco...
    a ta rozmowa draco i hermiony byla taka urocza, ze oh!

    OdpowiedzUsuń
  15. Hermiona jako Pansy ahahhahahahahaha :D

    OdpowiedzUsuń