-Cześć-Ginny uśmiechnęła się nieśmiało, podchodząc do wypatrzonego pośród tłumu chłopaka. Podświadomie poprawiła swoje nieułożone, płomiennorude włosy i westchnęła cicho, z rozmarzeniem, widząc jak ten, przenosi na nią zaskoczone spojrzenie, a zaraz potem uśmiecha się w jej stronę z zadowoleniem, tak jakby jej widok sprawiał mu najprawdziwszą przyjemność.
-Ginny-przywitał się radośnie i z zadowoleniem podszedł do niej nieco bliżej, nie przestając szeroko się uśmiechać. -Kiedy mówiłem wczoraj do zobaczenia, nie sądziłem, że zobaczę cię tak szybko-powiedział najwyraźniej miło zaskoczony.
-Tak, ja też-przyznała z rozbawieniem dziewczyna, nieco skrępowana pocierając swoje ramiona. W jego towarzystwie czuła się wyjątkowo, ale nie zmieniało to faktu, że chłopak bardzo ją onieśmielał. Miała wrażenie, że wszystko co mówi ma podwójne znaczenie, że jest nie tylko tajemniczy, ale ma też mnóstwo sekretów, rzeczy o których jej nie mówi, a może nie które nawet udaje. -Ale to całkiem miłe zaskoczenie-dodała po krótkiej chwili, oczarowując go wdzięcznym uśmiechem.
-To prawda-stwierdził, odwzajemniając jej uroczy gest. Kąciki jego ust uniosły się ku górze, a ona poczuła jak w jej brzuchu tańczy całe stado nadpobudliwych motyli. -Masz ochotę gdzieś wyjść?-zaproponował, a ona mocno przygryzła wargę, uświadamiając sobie, że jeżeli tego nie zrobi, rozśmieje się radośnie i najpewniej rzuci w jego ramiona niczym napalona i przygłupia idiotka.
-Oczywiście, że...-zaczęła z podekscytowaniem, kiedy nagle dotarło do niej, że gdzieś tam czeka na nią Caitlyn. I Hermiona, której była winna nieco lepsze traktowanie. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby ją wystawiła. Zacisnęła usta w cienką linię i westchnęła ciężko, ze smutkiem, odmawiając sobie rzeczy, na której naprawdę bardzo jej zależało. -Nie mogę-powiedziała, krzywiąc się, kiedy na jego twarzy pojawił się wyraz odrzucenia. -Chciałabym, naprawdę bardzo, bardzo, bardzo-zapewniła go, ku własnej uldze nieco poprawiając mu humor. -Moje przyjaciółki na mnie czekają-wyjaśniła, mając nadzieję iż będzie to dla niego wystarczające wytłumaczenie. -Muszę iść.
-W porządku-chłopak westchnął i wzruszył ramionami, uśmiechając się smutno. Widać, naprawdę miał ochotę na spędzenie z nią choć trochę czasu. -A co powiesz na wieczór?-zapytał nagle, a Ginny poczuła jak lina, na której wisiał ciężki głaz przywiązany do jej serca nagle pęka. Uśmiechnęła się, bo przez moment myślała, że jedyna okazja na umówienie się z chłopakiem przeleciała jej przed nosem i nie zapowiadało się na to, że w najbliższym czasie powróci.
Nagle jednak do jej umysłu na powrót powróciła Hermiona. Zamierzała wynagrodzić jej ostatnie tygodnie i spędzić ten wieczór z przyjaciółką.
-Ja...-zaczęła ze skrępowaniem, nieporadnie zakładając wypadły z jej koka kosmyk włosów za ucho.
-Nie zrozumiałem aluzji?-zbolały uśmiech pojawił się na twarzy chłopaka, a on sam sięgnął dłonią do karku i potarł go ze skrępowaniem, nie odrywając od dziewczyny swojego uważnego spojrzenia. -Ta wzmianka o przyjaciółkach to był sposób, żeby mnie spławić?-zapytał, a ona prędko pokiwała przecząco głową, niekontrolowanie zbliżając się do niego o kilka kroków.
-Nie, nie, oczywiście, że nie-zapewniła go, delikatnie się uśmiechając. -Z największą przyjemnością spotkam się z tobą dziś wieczorem-powiedziała i cicho się zaśmiała, rozbawiona tym jak formalnie zabrzmiało jej wyznanie. Za nic jednak nie chciała, aby pomyślał, że nie jest zainteresowana. Ponieważ bardzo, ale to bardzo była zainteresowana.
-Świetnie-chłopak uśmiechnął się, a potem niespodziewanie sięgnął w dół, ujął jej rękę i przyłożył ją do ust. -Do zobaczenia, Ginny.
***
-Caitlyn-Hermiona krzyknęła za ciemnowłosą koleżanką Ginny, kiedy ta nieco zbyt szybko podążała w stronę restauracji, w której wszystkie się umówiły. -Caitlyn-powtórzyła zirytowana, łapiąc dziewczynę za ramię. -Zaczekaj-fuknęła na nią, nieco poirytowana tym, z jaką lekkością przychodziło jej ignorowanie jej osoby.
-No co?-Caitlyn uniosła w górę jedną brew i przyjrzała jej się z zaciekawieniem, najpewniej przyjmując taktykę Naprawdę wcześniej nie słyszałam jak na mnie wrzeszczysz i gonisz chodnikiem, przez pół pieprzonego Londynu.
-Ginny nie może się dowiedzieć-powiedziała z powagą, nie spuszczając wzroku z jej ślicznych, dużych i idealnie pomalowanych oczu. Cóż, to był kolejny punkt, który należało zapisać na nieistniejącej liście powodów, dla których Hermiona nienawidziła Caitlyn. Przynajmniej połowa facetów, która podchodziła do tej głupiej wywłoki zaczynała od tekstu komplementującego jej pieprzone oczy.
-Mogę wiedzieć, dlaczego wszyscy robią z tego taką wielką sprawę?-Caitlyn wzniosła oczy ku niebu i poprawiła swoje lśniące, ciemne włosy, zakładając je za ucho, ozdobione naprawdę ładnym i zapewne cholernie drogim kolczykiem. -Herm, to tylko kolacja u Lucjusza. Nie ma problemu, Ginny może iść z nami. Nie ma sensu robić z tego takiej tajemnicy...
-Nie-przerwała jej stanowczo Hermiona, po raz kolejny obiecując sobie, że za to paskudne zdrobnienie swojego imienia przywali jej innym razem. -Nie waż się wciągać w to wszystko Ginny, jasne?-spojrzała z powagą na Caitlyn i przybrała najgroźniejszy wyraz twarzy na jaki tylko było ją stać, nie pomijając przy tym, że splotła ręce na piersi i zmarszczyła brwi. Domyślała się, że wyglądała komicznie, przy wyższej od niej o przynajmniej kilkanaście cali Caitlyn, ale nie mogła sobie odpuścić. W tej sytuacji niezbędna była śmiertelna powaga.
-No dobra-Caitlyn wywróciła oczami i chyba zamierzała iść dalej, jednak Hermiona jej na to nie pozwoliła. Po raz kolejny wbiła paznokcie w jej ramię i ignorując wyraz bólu na twarzy dziewczyny, nie przestawała go ściskać.
-Obiecaj-rozkazała, nie spuszczając z niej swojego morderczego spojrzenia. Może niezbyt nadawała się do grożenia i zastraszania ludzi, ale nie miała wątpliwości, że na Caitlyn, która nigdy nie zaznała okropieństw tego świata, musiała zrobić wrażenie. Brunetka spojrzała na nią z zaskoczeniem i nieco poważniejąc, przyłożyła dłoń do piersi, ciężko wzdychając.
-Na Merlina, Herm. Przysięgam-zapewniła ją, najprawdopodobniej zbyt wystraszona by dalej ją kwestionować. Nieco otępiała ruszyła dalej, przed siebie i przeszła przez drzwi do znajdującej się o zaledwie kilka kroków od nich restauracji, znikając za przeszklonym wejściem.
[...]
Hermiona przez moment jeszcze stała na dworze, zbyt rozemocjonowana tym co stało się w ostatnim czasie. Spotkanie Malfoya, jej nieco napięta rozmowa z Caitlyn i do tego wszystkiego wizja koszmarnego wieczoru w ich towarzystwie. Czuła jak niepotrzebne myśli niekontrolowane przejmują jej umysł, przytłaczają ją i przyprawiają o zbliżający się atak paniki. Od dobrego miesiąca żaden jej się nie przydarzył. Miała nadzieję, że poradziła sobie z tym na dobre, ale teraz czując przyspieszone bicie serca, krótki, urywany oddech, drżące dłonie i przede wszystkim nieposkromione emocje, obawiała się najgorszego.
-Hermiona?
Ginny skutecznie oderwała ją od narastającego w jej ciele chaosu, zwracając na siebie całą jej uwagę. Skonsternowana przyjrzała się przyjaciółce i mimowolnie odetchnęła z ulgą widząc ją obok siebie w tak krytycznej sytuacji.
-Kupiłaś te buty?-zapytała, bo to jedyne co przyszło jej do głowy, oprócz Właśnie spotkałam Malfoya. Wieczorem idę na kolację do jego ojca, z nim i suką Caitlyn, która jest niczym wisienka na tym pieprzonym, trującym torcie. a w dodatku właśnie dowiedziałam się, że doznaje nawrotu załamania nerwowego...
-Co?-Ginny zamrugała kilkakrotnie, jakby nie miała pojęcia o czym jej przyjaciółka mówi, ale zaraz potem doznała olśnienia i uśmiechnęła się udawanie, spuszczając wzrok i poprawiając chustkę na swojej szyi, która przez porywisty wiatr zdążyła się rozwiązać. -Nie, stwierdziłam, że mam już jedne podobne...-wyjaśniła, nieco zaskakując tym Hermionę, bo przecież Stwierdziłam, że mam już podobne. nie istnieje w żadnym, kobiecym słowniku, zwłaszcza tym Ginny.
-Jesteś pewna, że wszystko w porządku?-zapytała nieco zaniepokojona, widząc jak jej rudowłosa przyjaciółka, nie podnosi na nią wzroku, uporczywie wlepiając go wszędzie, tylko nie w nią.
-Tak, tak, pewnie-potwierdziła z roztargnieniem, a potem, spojrzała przed siebie, na restaurację, poprzez przeszkloną szybę. -Caitlyn jest już w środku?-zapytała, najpewniej pragnąc szybko zmienić temat i udało jej się to, w dodatku nieco dobijając tym Hermionę, która na swojej głowie miała już wystarczająco, nie wspominając już o ich relacji, która waliła się na ich oczach i żadna z nich nie miała odwagi rzucić się pod tę walącą konstrukcję, w obawie, że polegnie, przygnieciona przez gruzy ich wieloletniej przyjaźni.
-Tak, dopiero co weszła-przyznała cicho Hermiona, wraz z przyjaciółką udając się do środka.
***
Po tym jak znalazł się w końcu w mieszkaniu, opadł ciężko na kanapę i ukrył ręce w dłoniach, wydając z siebie ciężkie, pełne zrezygnowania i niezadowolenia westchnięcie. Wizja wieczoru spędzonego w towarzystwie tak uroczym jak jego ojciec, jego nowa dziwka i Granger była nieco przerażająca i niecodzienna, a on nie zbyt lubił niespodzianki...
-Ciężki dzień?
Drgnął delikatnie i uniósł głowę, z niewielkim zaskoczeniem napotykając uważne spojrzenie ciemnych, pełnych rozbawienia i złośliwości oczu. Cóż, mógł się spodziewać, że teraz tak właśnie będzie to wszystko wyglądać.
-Blaise-jęknął z niezadowoleniem, a potem podniósł się z kanapy i splótł ręce na piersi, przyglądając mu się z rezygnacją. -Wynoś się stąd-mruknął nieco zbyt zażenowany, by w ogóle podnieść na niego głos. Był znudzony przewidywalnością byłego przyjaciela.
-Mógłbyś być nieco milszy-zażartował z nonszalancją chłopak, a potem oparł się o ścianę w niewielkim pokoju Dracona i uśmiechnął się przebiegle, splatając ręce na piersi.
-Dla ciebie?-blondyn uniósł w górę jedną brew i prychnął z powątpiewaniem, zbliżając się do niego na kilka kroków. -Nie sądzę.
-Jestem tu, bo odniosłem wrażenie, że z niewystarczającym zaangażowaniem wywiązujesz się ze swoich obowiązków...
-Czyżby?-Draco zaśmiał się ironicznie, a potem wsunął ręce do kieszeni swoich spodni i uśmiechnął się z kpiną, nie do końca wiedząc, czy Blaise przypadkiem po prostu nie żartuje. -Obserwujesz mnie?-zapytał, delikatnie mrużąc oczy. Podpuszczał go, od samego początku wiedział, że chłopak naśle na niego całą zgraje śmierciożerców mających za zadanie kontrolowanie jego wystarczająco już skomplikowanego życia.
-Moi ludzie to robią...-przyznał z powagą młody Zabini, na co Draco jedynie ponownie się zaśmiał, rozbawiony tym jak schematycznie postępował jego znajomy. Cóż, nie pozostawiał mu wątpliwości, że śmierciożercy wciąż działają na niemal identycznych zasadach.
-Odwołaj ich-rozkazał, w końcu milknąc, przybierając na twarz poważny wyraz i zaczynając mierzyć go morderczym spojrzeniem. -To moje prywatne życie, przestań w nie ingerować.
-Zrobię to, kiedy stwierdzę, że mogę ci ufać-zgodził się z lekceważącym wyrazem twarzy Blaise, ostentacyjnie, leniwie ziewając.
-Nie taka była umowa-zauważył Draco, jednak ku zaskoczeniu Zabiniego, nie był poirytowany, zły, albo rozczarowany. Jego wypowiedź przypominała raczej ponure stwierdzenie, nie wzbudzające w blondynie większych emocji.
-Kto jak kto, ty powinieneś wiedzieć, że to nie jest uczciwa gra, Draco-zaśmiał się z rozbawieniem Blaise, najwyraźniej czerpiąc przyjemność, z tego, iż udało mu się go tak podle oszukać.
Blondyn jednak i tym razem nie dał się sprowokować. Pokiwał głową ze zrozumieniem i zacisnął usta w wąską linię, po raz kolejny zbliżając się do Blaise'a na odległość kilku kroków.
-Wiem-przyznał, nie mogąc dłużej się powstrzymać. Kąciki jego ust uniosły się do góry, a jego zęby, śnieżnobiałe i idealnie proste, zalśniły w szaleńczym, przepełnionym cynizmem i złością uśmiechu.
-Dlatego zabiłem jednego z twoich szpiegów.
To prawda. Zabił jednego z nich, podczas powrotnej drogi do domu, co szczerze mówiąc nałożyło się na okoliczności, w których opadł ciężko na kanapę zaraz po wejściu do mieszkania i westchnął utrapiony, stającymi mu na drodze przeciwnościami losu.
Blaise spojrzał na niego z konsternacją i zamrugał szybko, wyraźnie zbity z tropu. Przyglądał się Dracnowi zapewne nie do końca mogąc uwierzyć w to, co ten dopiero powiedział, a szok nie opuszczał jego twarzy przez kilkanaście sekund, do czasu aż nie zastąpiła go złość. Młody Zabini spojrzał na Dracona ze złością, a potem wyciągnął palec wskazujący w jego stronę i otworzył usta, aby jakoś na to odpowiedzieć, jednak nie zdążył. Z zaskakującą siłą został przygnieciony do ściany, a jego gardło już po chwili miażdżone było przez ramię blondyna, z szaleńczą pasją przyciskane do jego krtani.
-Nienawidzę cię, pamiętaj o tym-ostrzegł go z wściekłością Malfoy, a potem jednym ruchem unieruchomił jego nadgarstki, w każdej chwili gotowe do wyciągnięcia różdżki. -Nie pojawiaj się więc w moim domu, tak, jakbyś był w nim mile widziany i daruj sobie tą arogancję, ponieważ obaj doskonale wiemy, że mogli odebrać mi magię, ty wciąż nie byłbyś wstanie odebrać mi życia-wycedził przez zaciśnięte zęby, a potem niezbyt delikatnie szarpnął Blaise'm i ponownie rzucił nim o ścianę, napawając się grymasem, który pojawił się w tym czasie na jego znienawidzonej twarzy. -Wciąż żyjesz i zachowujesz się w taki sposób tylko dlatego, że ci na to pozwalam, czy to jasne?-zapytał i niezbyt delikatnie wbił palce w jego ramiona, wiedząc, że to i tak delikatne traktowanie jak na kogoś tak odrażającego jak Blaise. -Wyjdziesz stąd i odwołasz wszystkich ludzi, którzy próbują mnie kontrolować. To ostatnia szansa, abyś przywrócił dawne warunki umowy-zagroził i z udawaną uprzejmością położył dłonie na jego karku, nie pozostawiając chłopakowi wątpliwości, że jeżeli tylko zaprzeczy, będzie leżał martwy, na podłodze, z wykręconą o kilkadziesiąt stopni głową. Zabini nie wątpił w to, że Malfoy byłby wstanie to zrobić, tak samo jak nie wątpił iż jego wierny szpieg leży teraz gdzieś w ciemnym zaułku, zapewne w kontenerze na śmieci, a jego ciało jedzą wygłodniałe, miejskie szczury. Pokiwał więc głową ze zrozumieniem i dał znać Draconowi, że przystaje na jego warunki, delikatnie go od siebie odsuwając.
-Zapomniałem jaki jesteś impulsywny-zaśmiał się szaleńczo i rozmasował ściskane wcześniej z uporczywością gardło, cicho dysząc. Za nic nie dałby Malfoyowi jakiejkolwiek oznaki słabości. Uśmiechnął się ponuro i rzucił Draconowi przenikliwe spojrzenie, wzdychając delikatnie pod nosem. -Masz problemy alkoholowe?-zażartował, ale najwyraźniej trafił w dziesiątkę, bo blondyn obrzucił go wściekłym spojrzeniem i zacisnął szczękę, jakby powstrzymując się przed wiązanką cisnących się mu do ust przekleństw.
-Nie-zaprzeczył ze złością o niczym nie marząc tak jak o tym, by Blaise Zabini wreszcie opuścił jego mieszkanie.
-Ach więc po prostu wciąż chodzi ci o to, co stało się w przeszłości-chłopak westchnął z udawanym smutkiem, ale zaraz potem uśmiechnął się przebiegle, jakby jego jedynym celem pozostawało prowokowanie i tak znajdującego się u kresu wytrzymałości Dracona.
-Tak, wciąż chodzi o to-przyznał z irytacją chłopak, jednak nie chcąc ciągnąć tego tematu dłużej, wskazał mu palcem stronę do wyjścia z mieszkania. -Wynoś się.
-Teodor! Och Teodor-zawołał rozpaczliwie Blaise, nie powstrzymując się od paskudnego, rechotliwego śmiechu. Draco zachłysnął się powietrzem i spoglądał z najprawdziwszą wściekłością na swojego byłego kolegę, czując, że jeszcze jedno słowo, a rzuci się na niego i naprawdę zabije. To zaskakujące jak szybko zbudowały się w nim te emocje, ale Blaise miał rację, mówiąc że był impulsywny. Wystarczyło jedno słowo. Jedno słowo, aby miał ochotę rozwalać wszystko co stanęło mu na drodze.
-Nie waż się...-zaczął opanowany przez szał, żal i nienawiść, kiedy Blaise po raz kolejny wciął mu się w zdanie, poważnie zyskując przewagę. Dał się zmanipulować, wiedział o tym, ale teraz, czując te wszystkie narastające w nim, kumulujące się od wielu tygodni emocje nie potrafił się opanować. Było zbyt późno.
-Wolałbyś, żeby był martwy, czyż nie?-zaśmiał się Zabini, a on zacisnął pięści, wiedząc, że brakuje mu zaledwie sekund do całkowitej utraty trzeźwego myślenia. Pieprzony Blaise wygrywał. -A gdybym tak i jego uczynił twoim szpiegiem?-zapytał, zadziornie unosząc w górę jedną brew. -Jego też byś zabił?-spytał, a on westchnął cicho i zacisnął na moment powieki, mentalnie przygotowując się do tego, co miało za moment wystąpić. Nie wytrzymał.
***
Zestresowana chodziła po swoim niewielkim pokoju w Norze, co chwila podchodząc do lustra i poprawiając swój wygląd. Bezustannie jej myśli niepokoiły jej umysł, nasyłając co raz to więcej obaw i wątpliwości. Nie chciała wyglądać tak, jakby szykowała się na tę kolację i spędziła długie godziny na przygotowaniach, ale z drugiej strony nie chciała też dać nikomu powodu do oceniania jej. Chciała wyglądać idealnie, tak aby móc udowodnić coś Malfoyom i nie zniknąć w mroku, podczas gdy Caitlyn będzie błyszczeć swoją urodą i naturalnym pięknem.
-Ugh...-jęknęła i opadła ciężko na łóżko, czując jak frustracja rozsadza jej drobne ciało od środka. Czy naprawdę nie było innego sposobu by dowiedzieć się czegoś o rodzicach? Jeszcze kilka tygodni temu była przekonana, że zrobiłaby wszystko aby ich odnaleźć. Teraz, poznawszy cenę, była przerażona i zaniepokojona, obawiała się o to, czy cała ta kolacja nie jest jedynie podstępem.
-Hermiona?-Harry niepewnie zapukał do pokoju i wśliznął się do środka, rzucając jej zaciekawione spojrzenie. -Wychodzisz gdzieś?-zapytał, lustrując ją od stóp do głów. Musiał przyznać, że wyglądała całkiem ładnie. Cóż... pięknie.
-Tak, ja...-zacięła się, nie do końca wiedząc jak wytłumaczyć mu, że nie dość iż zamierza ponownie spotkać się z Draconem, to idą na kolację do jego ojca. Harry chyba by oszalał, szczególnie po tym jak podzielił się z nią obawami co do byłych śmierciożerców. W życiu nie pozwoliłby jej wyjść, a jej szanse na poznanie prawdy o rodzicach ległyby w gruzach. -Umówiłam się-skłamała szybko, nerwowo przygładzając wierzch, delikatnego materiału małej czarnej, którą zdecydowała się włożyć na dzisiejszy wieczór. Z zestresowaniem przygryzła wargę i przełknęła głośno ślinę, czując jak wyrzuty sumienia z powodu kłamstwa miażdżą jej serce.
-Idziesz razem z Ginny?-zaciekawił się chłopak, a ona podniosła na niego nierozumne spojrzenie, z zaskoczeniem unosząc w górę jedną brew.
-Nie. Dlaczego?-zapytała, czując jak jej serce na moment zamiera. Co jeżeli Caitlyn się wygadała i Ginny idzie z nimi? Nie wybaczyłaby sobie, gdyby wciągnęła ją w kłopoty.
-Och, myślałem, że kłamała na temat przystojnego nieznajomego-zaśmiał się, beztrosko przeczesując włosy. Hermiona uśmiechnęła się z ulgą i odwzajemniła gest przyjaciela, próbując udawać, że jest chociaż trochę odprężona. -Długo cię nie będzie?
-Co? Umm, nie. To tylko taka tam...-zacięła się ponownie, czując jak brnie w kłamstwa coraz głębiej. -Czy wyglądam w porządku?-zapytała w końcu, wiedząc, że po poruszeniu tego tematu nie będzie miała wyrzutów sumienia. -To znaczy, czy nie jest za bardzo... elegancko?-zapytała, delikatnie przygryzając dolną wargę.
-Hm...-Harry zamyślił się na moment, ale zaraz potem uśmiechnął się i usiadł na łóżku obok niej, delikatnie ściskając jej drobną dłoń. -Zawsze wyglądasz ślicznie-zapewnił ją, na co ona jedynie wywróciła oczami i westchnęła ciężko, nieprzekonana co do jego opinii.
-Pytam poważnie Harry. Czy ta sukienka nie jest... no nie wiem, może powinnam zmienić na coś bardziej zwykłego, albo wręcz przeciwnie pozostać w tym co mam na sobie i dobrać jakieś dodatki... Lepiej postawić na klasyczną, małą czarną, czy pokombinować coś z...
-Hermiona-chłopak urwał jej z powagą i przyjrzał jej się z uwagą, spoglądając prosto w jej zaniepokojone, czekoladowe tęczówki. -Jestem tylko zwykłym przyjacielem. Nie przyjacielem-gejem-powiedział z krzywym uśmiechem i wzruszył ramionami, cicho się śmiejąc. -Nie mam pojęcia o czym mówisz.
Dziewczyna westchnęła ciężko i uśmiechnęła się, wreszcie nieco relaksując przed katastrofą na jaką zapowiadał się wieczór w Malfoy Manor. Mocniej ścisnęła dłoń przyjaciela i oparła głowę na jego ramieniu, ciężko wzdychając.
-Może powinnaś zapytać Ginny?-zaproponował na co ona tylko szerzej się uśmiechnęła, jednak nie radośnie; smutno, z nostalgią i sentymentem.
-Muszę iść-stwierdziła, a potem z niechęcią zwlokła się z łóżka, poprawiła sukienkę i zarzuciła na siebie dopasowaną, zgrabną marynarkę. -Po prostu powiedz, że jestem w porządku.
-Jesteś śliczna-zapewnił ją całkiem szczerze Harry, promiennie się do niej uśmiechając. -Poradzisz sobie?-zapytał, mimo wszystko widząc, że nie wszystko jest w porządku. Może w ostatnim czasie nie spędzali wiele czasu, ale dziewczyna wciąż pozostawała jego przyjaciółką. Wiedział, kiedy coś było nie tak.
-Pewnie-zapewniła go z delikatnym uśmiechem Hermiona, pochylając się, by pocałować go w policzek. -To tylko... skomplikowana randka-skłamała, nie chcąc by się martwił. Zaczesała włosy do tyłu i rzuciła ostatnie spojrzenie w stronę lusterka, aby upewnić się, że makijaż pozostał na miejscu, a ona nie musi po raz kolejny torturować się tuszem do rzęs i nadmierną ilością błyszczyku. -Muszę lecieć-rzuciła, a potem złapała za klamkę i zamierzała wyjść, kiedy chłopak zatrzymał ją, łagodnie wypowiadając jej imię. Spojrzała na niego z zaciekawieniem i uniosła w górę jedną brew, podczas gdy Harry uśmiechnął się i nieświadomie dodał jej sił na dzisiejszy, bardzo trudny wieczór.
-Jeżeli ktoś cię nie doceni to jest idiotą. Pamiętaj o tym.
***
Teleportowała się zaraz obok miejsca, w którym umówiła się z Malfoyem. Caitlyn powiedziała, że u Lucjusza będzie już wcześniej, aby pomóc mu z przygotowaniem, dlatego podczas dotarcia do ponurego dworu pieprzonych arystokratów skazana była na towarzystwo Dracona.
Stała pośrodku chodnika, na którym spotkali się przypadkowo późnym popołudniem i kiwała się do przodu i do tyłu, z pięt na palce, nieświadomie oplatając się przy tym ramionami. Musiała wyglądać jak psychopatka wyrywająca się właśnie z jakiejś poważnej, życiowej traumy, ale nie bardzo się tym przejmowała. Dzięki krótkiej, acz pokrzepiającej rozmowie z Harrym zyskała nieco na pewności siebie i przestała tak bardzo martwić się o to, jak postrzegają ją ludzie. Dla swojego najlepszego przyjaciela była księżniczką i na obecną chwilę, to jej wystarczało.
Mijały kolejne minuty, a ona zaczęła się obawiać, że chłopak od samego początku zamierzał ją wystawić. Nie chciał powracać do rodzinnego domu, a nie stawienie się w umówionym miejscu było idealnym sposobem aby tego uniknąć. W momencie kiedy naprawdę uwierzyła w to, że Malfoy się nie zjawi i zamierzała przeklinać w myślach, spanikowana, że nie dowie się niczego o rodzicach, zdała sobie sprawę, że ktoś staje naprzeciw niej i rzuca jej wyczekujące spojrzenie, jakby to on czekał na nią od dobrych paręnastu minut, a teraz zwyczajnie się niecierpliwił.
-Spóźniłeś się-zauważyła niezbyt uprzejmie. Uniosła wzrok i posłała mu piorunujące spojrzenie napotykając jednocześnie na rozcięty łuk brwiowy, siniaka, który był delikatnie widoczny w miejscu, w którym wyraźnie zarysowywała się linia jego szczęki i wargę, z której jakiś czas temu niewątpliwie sączyła się krew. Cóż, teraz nie miała przynajmniej wątpliwości, że podczas kiedy ona zmuszona była czekać na niego w zimnie i mroku miejskiej ulicy, on poświęcał czas na doprowadzenie się do porządku, ponieważ mimo iż jego twarz pozostawała obita, garnitur miał dopasowany i czysty, a włosy ułożone. Ku niezadowoleniu Hermiony wciąż wyglądał obłędnie, a ona momentalnie zapomniała o słowach swojego przyjaciela i poczuła się wyjątkowo brzydko, nie zdając sobie sprawy, że przez chwilę, w oczach Dracona mogła dostrzec coś więcej niż tylko znudzenie i życiowe zrezygnowanie.
-Wybacz, Granger, musiałem załatwić kilka spraw...-mruknął niewzruszony i ruszył przed siebie, jakby oczekując, iż podąży za nim wiernie, niczym naiwny pies. Cóż, rzeczywiście tak właśnie się stało.
-Jej, Malfoy kiedy mówisz to takim tonem, brzmisz tak tajemniczo i niebezpiecznie-zakpiła, najpewniej chcąc mu przekazać, że nie wierzy w to, że jest niebezpieczny, a jego groźną postawę traktuje jako całkiem niezłą grę aktorską. Gdyby tylko wiedziała, jak spędził ostatnie godziny...
Chłopak uśmiechnął się pod nosem i mimochodem otarł wargę, z której zapewne wciąż sączyła się delikatnie krew. Nie chciała i nie zamierzała pytać kto go pobił, ale postanowienie to w żadnym wypadku nie ujmowało jej ciekawości, dlatego też patrzyła się na niego i w milczeniu podążała za nim, mimowolnie zapominając o całym stresie związanym ze zbliżającą się kolacją. Nie była idiotką. To nie tak, że podążała tam trzymając się za ręce z Draconem, czując, że w jego ramionach w razie czego niewątpliwie poczuje się bezpiecznie. Obecność Malfoya dodawała jej jednak nieco... przekonania, że nie zostawi jej samej. Że mimo iż jej nie lubi, pozostaje czymś stałym i normalnym w jej pogmatwanym życiu.
----------------------------------
Cześć :)
Przepraszam wszystkich tych, którzy liczyli na to, iż w tym rozdziale pojawi się opis kolacji :) Musiałam zawrzeć w nim nieco trochę innych wątków. Tak wiem, wiem, niezbyt ciekawy, w dodatku mało Dramione i tak średnio trzyma się całości, ale mam nadzieję, że jakoś przez niego przebrnęliście i nie zniechęcicie się po przeczytaniu tego... no cóż, wiedzcie, że pisanie tego zajęło mi naprawdę dużo czasu i baaardzo ciężko mi się to pisało. Zrobię jednak wszystko, żebyście już niedługo mogli dowiedzieć się co wydarzy się na kolacji. Więcej Dramione, te sprawy, akcja powoli się rozkręca i mam szczerą nadzieję, że to zauważacie :D
Tymczasem życzę jedynie Wesołych Świąt, kochani :) Pozdrawiam, ściskam i całuję :* A no i oczywiście zachęcam do komentowania! Wiem, że po tym rozdziale raczej na gratulacje i wyrazy uwielbienia liczyć nie mogę, ale no cóż... konstruktywna krytyka też się czasem przydaje :D Do dzieła, miśki :***
Więc... Nie podoba mi się relacja między Hermioną a Ginny. Widać, że coraz bardziej się od siebie oddalają. Ale przynajmniej jest jeszcze Harry, prawda? Dodatkowo ta Caitlyn... Ech... Jestem ciekawa, jak potoczy się kolacja, chociaż nie ukrywam, trochę się zawiodłam, że nie było jej już w tym rozdziale.
OdpowiedzUsuńŻyczę wesołych świąt! (jakby nie patrzeć, jeszcze są)
Pozdrawiam,
Cassie :)
Rozdział naprawdę spoko, wprawdzie tak jakby przejściowy, ale mimo to ciekawy. Z niecierpliwością czekam na tą kolację, a przede wszystkim na Lucjusza i jego zachowanie w stosunku do Hermiony. Zastanawiam się kim jest ten przystojny adorator, z którym spotka się nasza Ginny i co się stało z Teodorem. Podoba mi się sposób, w jaki przedstawiasz Zabiniego, ponieważ zawsze czuję taki sentyment do tych złych.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i chęci do pisania
Alex Okrutna i Mściwa
<3<3<3<3
OdpowiedzUsuń(moje komki będą zazwyczaj takie jak te czyli krótkie i zwięzłe taka już moja natura)
:)
~Kachna : *
Zwięzłe, mhm. Jeśli to w ogóle można nazwać komentarzem.
UsuńJa muszę przyznać, że dobrze mi się czytało, bo rozdział długi a tak szybko mi się skończył :) Nie ukrywam, że czekałam na tą kolację, ale dzięki temu będziemy pewnie z większą niecierpliwością czekać na kolejny rozdział ;) Pozdrawiam i życzę duuuużo weny :)
OdpowiedzUsuńOho tyle pytań bez odpowiedzi :P
OdpowiedzUsuńKim jest chłopak,który tak zawrócił Ginny w głowie?
O co chodzi z Teodorem ? Mam nadzieje,że niedługo się to wyjaśni...
Kim tak naprawdę jest Caitlyn,bo jakaś podejrzana mi się wydaje i jeszcze ten jej romans z Lucjuszem...
Dracon zapewne pobił się z Zabinim :P I co takiego zrobił Blaise ,że działa na Draco jak płachta na byka?
I jak potoczy się ta kolacja??
Tyle pytań ;P a na razie tak mało odpowiedzi :P
Pozdrawiam ;*
ponurego dworu pieprzonych arystokratów - Uwielbiam takie małe perełki :)
OdpowiedzUsuńNie rozumiem w czym ten rozdział miałby być nudny. Jest ciekawy bo przedstawia nam co może wydarzyć się w kolejnych rozdziałach. Mi to bardzo odpowiada, ponieważ teraz mogę spokojnie snuć moje teorie spiskowe... ^^
Ginny mi coraz bardziej podpada. Po co oszukuje Hermionę? Przecież prędzej czy później i tak o wszystkim się dowie, a takie zachowania osłabiają i tak nadwyrężoną przyjaźń. Zresztą ten jej tajemniczy przystojniak wydaje się zbyt tajemniczy jak na mój gust.
Blaise. Znów zastanawiająca postać. I do tego prawdopodobnie zrobił coś Teosiowi przez co Draco go teraz tak nie cierpi. Jestem ciekawa jak rozwiniesz jego osobę, bo widzę tu duży potencjał na czarny charakter :D
Nie cierpię Caitlyn wiesz? Na prawdę wpisuję ją na moją listę i już! Niby mało dzisiaj jej było, ale samo to, że przez nią Hermiona czuje się niepewna oraz mało atrakcyjna jest u mnie minusem.
Właśnie - Hermiona. Dopiero teraz widać jak bardzo wojna i co poniektóre osoby doprowadziły ją do tego, że przestała czuć się atrakcyjna. Niestety aby odbudować pewność siebie potrzeba dużo siły i pracy.
Draco bez magii nadal jest niebezpieczny o czym mogliśmy się przekonać. Dziwi mnie jednak jego późniejsza reakcja na widok Hermiony. W końcu coś w jego oczach musiało się pojawić. Czyżby zalążek dramione? :P
Będę czekać z utęsknieniem na następny rozdział i opis tak wyczekiwanej kolacji :)
Pozdrawiam, życzę weny i czekam, czekam ,czekam...
Luar Princesa :D
Zalecam więcej wiary w siebie, bo tekst jak dla mnie jest super. To własnie takie rozdziały dodają opowiadaniu uroku. Przecież nie wszystko musi być na maksa naładowane akcją. Na czymś musi być zbudowana fabuła, co Tobie idzie rewelacyjnie :) Strasznie podobała mi się tu konfrontacja Blaise' a i Dracona. Mam coraz więcej pytań, na które mam nadzieję z czasem będzie mi dane poznać odpowiedzi :D
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Cześć:)
OdpowiedzUsuńNie rozumiem skąd niezadowolenie, rozdział fajny. Troche wyjaśniający, intrygujący no i przygotowujący nas na Wielki Wieczór.
Jestem ciekawa co się wydarzyło z Teo, że Draco ma o to taki żal do Blaise'a, do tego tajemniczy chłopak Ginny. Mam wrażenie, że to sam Teodor jest tym tajemniczym ukochanym wiewiórki :)
Do tego tekst o "ponurym dworze pieprzonych arystokratów" mnie rozwalił :)
Lubię takiego agresywnego, troche niezrównoważonego psychicznie Malfoya :D
Tymczasem życzę weny i czekam na nowy rozdział.
Pozdrawiam :)
nothing
[miedzy-palcami]
przyznam ci szczerze, ze nudzil mnie ten rozdzial bardzo )):
OdpowiedzUsuńwybacz