wtorek, 9 czerwca 2015

-Rozdział 18- Wake Up in the Morning

Znajdował się na pograniczu snu i jawy, wciąż powstrzymując się od zaśnięcia. Nie chciał, nie teraz, kiedy Hermiona Granger leżała obok niego i z zamyśleniem, wciąż milcząc, przeczesywała palcami jego włosy. Jej drobne palce powoli sunęły po jego twarzy, dokładnie śledząc jego rysy, a on z zamkniętymi oczami rozpływał się pod jej dotykiem, udając, że śpi, bo nie chciał jej spłoszyć. To było cudowne. Tak niesamowicie wspaniałe, że z całą odpowiedzialnością był gotów ponownie wyskoczyć na ulice Londynu i z kimś się pobić, a potem rozchorować, jeżeli tylko znaczyło to szansę na jej bliskość.
-Masz gorączkę-wyszeptała chyba do siebie, z zatroskaniem przykładając dłoń do jego rozpalonego czoła. Rzeczywiście nie czuł się zbyt dobrze, a i przechodził zwykłe, mugolskie przeziębienie ciężej niż normalni ludzie, co pochodziło z zwykłego nieprzystosowania, ale z nią tak blisko, naprawdę nie cierpiał tak bardzo, jakby się mogło wydawać.
Nagle łóżko ugięło się, a ona podniosła się z niego i ostatecznie pozbawiła go swojego dotyku i bliskości, przyprawiając o naprawdę niemałe rozczarowanie. Po omacku, nie otwierając oczu, wyciągnął dłonie przed siebie i próbował ją złapać, na dłużej zatrzymać, ale nie udało mu się to.
-Nie odchodź-poprosił cicho, powoli uchylając powieki, z niezadowoleniem i zawodem, próbując wypatrzeć ją w omiatającej pokój ciemności.
-Jestem tu-powiedziała równie cicho co on, szepcząc gdzieś po prawej stronie łóżka. Gwałtownie zmrużył oczy, kiedy zapaliła niewielką, świecącą bladym światłem lampkę, a potem ciężko opadł na materac, zakrywając twarz poduszką.
-Co robisz?-zapytał zirytowany, na co ona tylko cicho się zaśmiała, znikając gdzieś za futryną prowadzącą do kuchni.
-Szukam czegoś co obniżyłoby temperaturę-wyjaśniła już nieco głośniej, chcąc żeby usłyszał ją z oddalonego pomieszczenia. Do jego uszu dotarł dźwięk głośno otwieranych szafek i przetrząsanych szuflad. Nie miał w domu leków jeśli o to jej chodziło.
Odetchnął ciężko, a potem ściągnął poduszkę z twarzy, bo zdążył już przyzwyczaić się do światła. Wsparł się na łokciach i powoli usiadł, opierając plecami o ramę łóżka.
-Która jest godzina?-zapytał słabym, zaspanym głosem.
-Dochodzi jedenasta-odparła, wyglądając zza futryny odgradzającej kuchnię od głównego pokoju. -Niedługo będę musiała się zbierać.
-Co? Dlaczego?-zaskoczony uniósł w górę brwi. Żadne z nich nie powiedziało tego na głos, ale liczył, że Hermiona dziś tu zanocuje.
-Harry będzie się martwił-wzruszyła ramionami, a potem z powrotem zniknęła w kuchni. Zmarszczył brwi, z niezrozumieniem pocierając dłonią kark. Co do cholery Potter miał do tego?
-Dlaczego akurat Harry?-zapytał ostrożnie, nieco obawiając się odpowiedzi. No bo chyba ich dwójka nie...?
-Och, zupełnie zapomniałam ci powiedzieć-zaśmiała się, na co on na moment wstrzymał oddech i mocno zacisnął powieki. O Merlinie dopomóż... -Przeprowadziłam się do niego!-oznajmiła radosnym tonem, na co on nagle wyssany ze wszystkich sił z powrotem gwałtownie opadł na poduszki, z szokiem wpatrując się w swój jasny sufit. Powinien go pomalować...
-Co?-zapytał cicho, chociaż w jego wnętrzu wszystko wręcz wrzeszczało zaznaczając swój głośny i stanowczy sprzeciw. -Dlaczego akurat do niego?-zapytał, kiedy weszła do pokoju z kubkiem herbaty w ręce.
-To mój najlepszy przyjaciel-przypomniała mu i usiadła obok niego na łóżku, podsuwając mu pod nos parujący kubek. Och, miał teraz ochotę na wszystko tylko nie picie jakiejś pieprzonej herbaty! Ona się kurwa przeprowadza!
-Wszyscy najlepsi przyjaciele mieszkają razem?-zapytał z powątpiewaniem, bo do cholery, Potter się w niej podkochiwał i on był co do tego pewny. Z niezadowoleniem spojrzał jej w oczy, a ona uśmiechnęła się delikatnie, chyba nie zdając sobie sprawy z tego jak bardzo jest wkurzony.
-Nie, nie wszyscy ale wielu to robi-wzruszyła ramionami i dodała. -Wypij herbatę, lepiej się poczujesz.
-Nie mam ochoty na herbatę-odparł tak grzecznie jak tylko umiał, ale ona i tak nie doceniła, że nie użył przekleństw, ani nie wytrącił jej kubka z rąk. Zmarszczyła brwi i przyjrzała mu się z irytacją, odstawiając herbatę na niewielki stolik przy łóżku.
-Nie zachowuj się jak dzieciak, Malfoy-splotła ręce na piersi i spojrzała na niego z niezrozumieniem.
-Nie możesz z nim mieszkać-powiedział ze wszystkich sił starając się powstrzymać oburzenie, ale chyba nie bardzo mu to wyszło, bo dziewczyna uniosła w górę brwi i patrzyła na niego z niedowierzaniem.
-Niby dlaczego?
-Po prostu nie.
Zaśmiała się, a potem wstała z łóżka i rzuciła mu spojrzenie z góry, postanawiając zignorować jego dziwne zachowania, zrzucając je na wzrastającą temperaturę.
-Poradzisz sobie? Naprawdę muszę iść, ale jeżeli chcesz, wpadnę rano-powiedziała na co on tylko wzniósł oczy ku niebu, wściekły, bo świadomość, że od teraz za każdym razem zasypiając będzie myślał o tym jak ona zasypia gdzieś indziej pod jednym dachem z Potterem, który, uwaga, bardzo na nią leciał, była po prostu okropna.
-Nie możesz zostać ze mną? Proszę?-zapytał, przybierając na twarz najbardziej błagalny wyraz twarzy, bo naprawdę wolał pogrzebać swą dumę, ego i reputację, niż pozwolić, żeby ona wracała do Pottera i spała gdzieś tam, obok niego.
-Ale Harry...-z wyraźnym rozdarciem przyglądała się proszącej minie chłopaka, nie do końca wiedząc co powinna zrobić. Wiedziała, że jeżeli nie wróci na noc do przyjaciela, następnego dnia ten będzie zadawał jej niewygodne pytania. Odetchnęła ciężko, a potem wcisnęła ręce w kieszenie swoich spodni, intensywnie nad tym rozmyślając.
-Możesz mu wysłać patronusa. Powiesz mu, że nocujesz u koleżanki czy coś-nalegał, a ona wiedziała, że prędzej czy później i tak mu ulegnie. Malfoy w tej wersji był przeuroczy. Nagle zrzucił z siebie maskę pewnego aroganta i cynika, udając przed nią biednego, potrzebującego jej bliskości chłopca.
Westchnęła cicho, a potem odwróciła od niego spojrzenie, wiedząc, że jego błagalne spojrzenie nie pomaga jej w racjonalnym myśleniu.
-Nie mam w czym spać-mruknęła pod nosem, wiedząc, że i ta przeszkoda nie zatrzyma Malfoya.
-Możemy spać nago-stwierdził nieodgadnionym tonem, a ona odetchnęła z ulgą dopiero, kiedy zmuszona była podnieść na niego spojrzenie i stwierdzić, że szeroko się uśmiecha. Spiorunowała go wzrokiem, a potem splotła ręce na piersi.
-W porządku-wzruszył ramionami, a potem, ku jej zaskoczeniu, ściągnął z siebie koszulkę i rzucił nią w jej stronę, uśmiechając się pod nosem. -Proszę bardzo, królewno.
Niepewnie przygryzła dolną wargę, kiedy złapała w ręce czarny materiał pachnący jego perfumami, a do jej uszu dobiegło to przezwisko. O Merlinie, on ją nazwał królewną... Nieśmiały uśmiech pojawił się na jej twarzy, kiedy odwróciła się i zniknęła za drzwiami łazienki.

                                                                                 ***

Zrzuciła z siebie ubrania, a potem, zostając w samej bieliźnie, narzuciła na siebie jego za dużą koszulkę, tak jak miała w zwyczaju, uprzednio zaciągając się jej zapachem. To było dziwne. Wdychać perfumy Dracona Malfoya i szeroko się przy tym uśmiechać, ale naprawdę nie była wstanie nic poradzić na to, że sprawy potoczyły się w taki sposób. Chociaż... szczerze mówiąc nie była do końca pewna, czy gdyby mogła, cofnęłaby uczucia, którymi zdążyła go obdarzyć.
Po tym jak przeciągnęła bluzkę przez głowę, mocno obciągnęła ją do dołu, bojąc się, że Malfoy da radę zobaczyć jej blizny. Naprawdę chciała zakończyć ten rozdział swojego życia. Wiedziała, że jeżeli będzie się gapił, albo poruszał ten temat, nie będzie jej łatwo.
Westchnęła ciężko, a potem spięła włosy wysoko, tworząc niechlujnego koka, z którego gdzieniegdzie wypadały pojedyncze, poskręcane kosmyki. Z niepewnością zmyła makijaż, bo ostatnio nie czuła się zbyt pięknie bez niego, a potem jeszcze wzięła kilka głębokich oddechów mentalnie przygotowując się na spanie w jednym łóżku z Malfoyem.
[...]
Drzwi do łazienki uchyliły się, a ona stała przed nim w samej koszulce i o Merlinie to było piękne. Podciągnął się na łokciach, tak aby mieć na nią lepszy widok, a potem uśmiechnął się pod nosem i uważnym wzrokiem zlustrował jej nagie, długie i naprawdę pociągające nogi, na moment wstrzymując powietrze. Gdyby tylko nie był chory... Odetchnął ciężko, kiedy nie zdając sobie sprawy z śledzącego ją wzroku Hermiona pokonała dzielącą ich odległość i niepewnie usiadła po drugiej stronie łóżka, rzucając mu nieodgadnione spojrzenie.
-No co?-zapytał, zaczepnie unosząc w górę jedną brew, kiedy przez dłuższy moment po prostu niczym zastygła patrzyła mu w oczy.
-Możesz się ubrać?
Zaśmiał się cicho, szczerze rozbawiony tym niewinnym pytaniem. Och serio?
-Przeszkadza ci to?-jego uśmiech poszerzył się, kiedy widząc jego reakcję, dziewczyna dała za wygraną i położyła się na łóżku tak daleko jak tylko było to możliwe.
-Śpij już, Malfoy-powiedziała cicho, zakrywając się kołdrą pod samą brodę. -Możesz zgasić światło, proszę?
-Nie odpowiedziałaś na pytanie-zauważył, powoli przysuwając się w jej stronę. -Rozpraszam cię, kiedy jestem bez koszulki?-zapytał, a ona na moment zastygła kiedy poczuła jego oddech na swoim karku. Mocniej opatuliła się kołdrą, a potem zacisnęła powieki, ponieważ, cholera, tak rozpraszał ją.
-Nie zasnę dopóki lampka jest zapalona.
-Odpowiedz.
Wstrzymała oddech kiedy przysunął się tak blisko jak tylko było to możliwe, a ona została przyciągnięta do jego klatki i teraz mogła się opierać o nią swoimi plecami. Zdecydowanie zbyt blisko. Przerzucił rękę przez jej talię i wtulił twarz w jej włosy, policzek opierając o jej szyję.
-Wiesz, jeżeli chcesz, mogę chodzić przy tobie cały czas bez koszulki. Wystarczy, że poprosisz-kontynuował, a ona uśmiechnęła się z lekkim rozbawieniem, bo on naprawdę był zbyt pewny siebie. Tak, miał boskie ciało. Tak, chciałaby, żeby nigdy nie zakładał koszulki, ale chybaby musiała upaść na głowę, żeby się do tego przyznać.
-Po prostu...-niepewnie odwróciła się w jego stronę i położyła dłonie na jego nagim torsie, tworząc między nimi nieduży dystans. -Jesteś chory, nie chcę, żeby było ci zimno-wyjaśniła cicho, patrząc mu prosto w oczy. -A teraz czy możesz proszę zgasić lampkę? Obydwoje potrzebujemy snu-poprosiła, na potwierdzenie swoich słów, ziewając.
Malfoy uśmiechnął się pod nosem, nie do końca przekonany, ale odsunął się od niej na moment by zgasić światło, a potem na powrót zmniejszył dystans między nimi do minimum. Było jednak zbyt ciemno by mogła krępować się jego przenikliwym spojrzeniem. Powoli odprężała się w jego bliskości.
-Granger?-po chwili przerwał przeciągające milczenie, a ona westchnęła ciężko, bo naprawdę miała nadzieję, że pozwoli jej już spać.
-Tak?-zapytała równie cicho co on, podnosząc głowę do góry, nawet jeżeli było zbyt ciemno by móc patrzeć mu w oczy.
-Miałaś rację. Jest mi zimno. Możesz oddać mi moją koszulkę?
Nawet jeśli mrok spowił już cały pokój i nie była wstanie widzieć wyrazu jego twarzy, była pewna, że właśnie się uśmiecha. Wywróciła oczami. Jakim cudem on miał na to wszystko siłę?
-Dobranoc Malfoy-wyszeptała, a potem zamknęła oczy i powoli zasnęła.

                                                                               ***

Kiedy się obudziła, słońce już wznosiło się wysoko na niebie, posyłając leniwe promienie przez szpary w żaluzjach sypialni Malfoya. Sypialni Malfoya. Obudziła się w sypialni Malfoya. Po raz cholera drugi.
Mentalnie zdzieliła się w twarz, kiedy dotarło do niej, że opiera policzek o jego nagi tors, a potem jakimś cudem wygrzebała się spod jego nienormalnie silnego ramienia, odgarniając kołdrę na bok. Przy jego rozgrzanym od wysokiej temperatury ciele było jej gorąco.
Powoli zeskoczyła z łóżka, a potem, obciągając jego koszulkę tak nisko jak tylko było to możliwe, weszła do kuchni, aby czegoś się napić. Wyciągnęła kubek z szafki, a potem, uprzednio wstawiając wodę, zalała kawę wrzątkiem. To było niecodzienne. Budzić się z nim w łóżku, a później tak jakby była u siebie chodzić po jego kuchni i chociaż bardzo pragnęła udawać, że wcale tak nie jest, to podobało jej się to strasznie. Wskoczyła na blat, mocno ścisnęła kubek w obu dłoniach i delikatnie się uśmiechnęła. Odkąd Ron umarł po raz pierwszy obudziła się bez myśli o nim. Była wolna od swojej przeszłości.
Nagle ciszę w mieszkaniu przerwało ciche pukanie do drzwi, a ona spięła się niezauważalnie, nie do końca wiedząc, czy jest upoważniona do tego by je otwierać. W końcu nie była u siebie, a gość Malfoya nie był jej gościem. Nieco poddenerwowana zeskoczyła ze stołu, a potem, wciąż mocno zaciskając kubek w dłoniach, ruszyła w stronę drzwi. W końcu to może nikt ważny? Listonosz, lub sąsiad potrzebujący cukru albo soli? Wzruszyła ramionami, a potem wolną ręką obciągnęła koszulkę Malfoya w dół, nie chcąc wyglądać zbyt nieprzyzwoicie.
Wzięła głęboki wdech, a potem szybko otworzyła drzwi, żeby nie zdążyć się rozmyślić i stanęła na wprost ojca Malfoya. O cholera. Wytrzeszczyła oczy, a potem z wyraźnym skrępowaniem gapiła się w jego oczy, tak podobne do tych Dracona, w myślach przeklinając się za to, że od razu nie zawołała chłopaka. Od kiedy w ogóle ma na tyle dobre relacje z ojcem by ten go odwiedzał?!
-Hermiona-Lucjusz uśmiechnął się przyjaźnie, a ona niepewnie odwzajemniła ten gest. Gdyby nie stałe powtarzanie Dracona, że nie można mu ufać, zapewne przekonałaby się do Lucjusza. Po wojnie stał się zupełnie innym człowiekiem.
-Panie Malfoy-udała, że się cieszy, ale ten entuzjazm był tak udawany, że ojciec Dracona na pewno zdał sobie z tego sprawę. Och, Merlinie, jaka ona była beznadziejna.
-Wpadłem zobaczyć jak czuje się, Draco, ale z tego co widzę, jest w świetnych rękach-powiedział Lucjusz, a ona przygryzła dolną wargę, resztkami silnej woli powstrzymując się od sfrustrowanego krzyku. Stała przed nim w samej, w dodatku należącej do jego syna koszulce. To było tak jednoznaczne, że chyba bardziej się nie dało. Odwróciła spojrzenie i westchnęła z rezygnacją.
-On jeszcze śpi-powiedziała cicho, w końcu zbierając się na odwagę by spojrzeć mu w oczy. Lucjusz był lekko zaskoczony.
-To nic, wpadnę innym razem. Chciałem tylko wiedzieć, że wszystko z nim w porządku-uśmiechnął się delikatnie, a potem wyciągnął dłoń w jej stronę, obdarzając ją uprzejmym spojrzeniem. -Miło było cię spotkać, Hermiono.
Niepewnie uścisnęła dłoń Lucjusza, na ten krótki moment wstrzymując powietrze. To było dziwne.
-Do widzenia.
-Do widzenia, panie Malfoy-pomachała mu na do widzenia, a potem zamknęła drzwi i oparła się o nie, ciężko oddychając. To była jedna z najbardziej niekomfortowych i zaskakujących rozmów w jej życiu.

                                                                               ***

Kiedy weszła do głównego pokoju Malfoy powoli się budził, przeciągając na swoim dużym, oświetlonym prze promienie porannego słońca łóżku. Dopiero po kilku sekundach przyłapała się na tym jak stoi i z lekko rozchylonymi ustami gapi się na ten odurzający widok. Był... zupełnie inny. Zdawał się być tak normalny, jak zwykły śmiertelnik, a nie chłopak, który za każdym razem kiedy ją widzi przywdziewa tę maskę. Może i nie był zawsze chłodny, ani niemiły, ale zdecydowanie rzadko bywał sobą.
Tknięta przez jakiś dziwny impuls ruszyła w jego stronę i nachyliła się nad nim, a potem dotknęła dłonią jego czoła. Naprawdę musiała wychodzić, chciała wrócić do domu, a świadomość, że on wciąż jest chory, nie pomogłaby jej.
-Dzień dobry-mruknął do niej zaspanym głosem, a ona już chciała mu odpowiedzieć, kiedy zaskakująco szybko złapał ją w talii i rzucił na łóżko obok siebie, a potem pochylił i przysłaniając własnym ciałem, powoli i leniwie pocałował. O.Wielki.Merlinie.
Bez namysłu oddała ten pocałunek, w jednym krótkim momencie odsuwając od siebie wszystkie pozostałe myśli. Był strasznie czuły, może to przez niewyspanie, a może z innego powodu, ale nigdy dotąd jego ruchy nie były tak subtelne i delikatne. Rozpływała się pod jego dotykiem, kiedy jedną ręką wciąż gładził jej policzek, a drugą, sunął po odkrytych, nagich nogach, uśmiechając się przy tym między pocałunkami. Nie wiedziała gdzie pojawił się tamten Malfoy, gwałtowny i porywczy, całujący ją jedynie w ferworze podniosłych uczuć i chociaż bardzo go lubiła, ten sprawiał, że jej serce powoli się roztapiało.
-Malfoy-jęknęła cicho, kiedy jego usta zjechały niżej i teraz powoli sunął nimi po jej obojczyku, idealnie odkrytym przez za dużą koszulkę, którą miała na sobie.
-Hmm?-na moment oderwał się od jej skóry, ale zaraz ponownie zajął się jej czułym miejscem, na chwilę odrywając ją od zdrowych zmysłów.
-Czujesz się już lepiej?-zapytała, bo to jedyna rzecz, która przychodziła jej teraz do głowy. Cóż, może niejedyna, ale całą resztę fantazji i nieodpowiednich myśli bała się wypowiedzieć na głos.
-Tak-odparł krótko i lakonicznie, bo Merlinie, ona znowu zaczynała gadać o zupełnie nie istotnych rzeczach, podczas gdy on myślał tylko o jednym. Ponownie zatopił się w jej ustach, bo naprawdę nie chciał, żeby znowu gadała i przez moment okazało się to całkiem skutecznie. Napawał się jej bliskością, powoli wsuwał dłonie pod jej koszulkę, wiedząc, że lada chwila uda mu się ją ściągnąć, kiedy...
-Wiesz, twój ojciec tu był.
Kurwa.
-Co?-gwałtownie zaprzestał wykonywanych przez siebie czynności i uniósł głowę, z najprawdziwszą konsternacją spoglądając jej w oczy.
-Przyszedł tu chwilę temu.
-Otworzyłaś mu?-zapytał z niedowierzaniem, odsuwając się od niej i siadając na łóżku. W jego oczach zalśniła złość.
-Tak, myślałam, że...-urwała widząc, grymas malujący się na jego twarzy. Psychol.
Obserwowała jak przeczesuje dłonią włosy, a potem klnie pod nosem, chyba myśląc, że nie jest wstanie tego usłyszeć.
-Czego chciał?-spytał, a ona mimowolnie się wzdrygnęła, bo już nie był czuły ani delikatny. Był wkurzony, a jej powoli udzielał się podobny nastrój, bo cholera, nie zrobiła nic złego, a on już się na nią wściekał.
-Zapytać jak się czujesz-wzruszyła ramionami, podnosząc się z łóżka. -Martwił się o ciebie.
Prychnął pod nosem i obrzucił ją zirytowanym spojrzeniem.
-Na pewno-warknął i odwrócił się do niej plecami, ciężko wzdychając. Patrzyła jak walczy ze sobą. Jak mięśnie jego nagich pleców napinają się, a on obiema dłońmi gwałtownie przeczesuje swoje włosy. Niedobrze. -Powinnaś już iść-powiedział, a ją na moment zamurowało, bo chociaż Malfoy był Malfoyem, to w tym momencie się tego nie spodziewała. Był świrem i miewał pieprzone zmiany nastroju.
-Jesteś dupkiem, Malfoy-stwierdziła, splatając ręce na piersi.
-Och przepraszam-zaśmiał się udawanie, a ona uniosła brwi w zaskoczeniu, słysząc jad, którym ociekał jego podniesiony głos. -Trzeba było mu kurwa nie otwierać!-powiedział, kiedy odwrócił się w jej stronę z rozzłoszczonym wyrazem twarzy.
-Otworzyłam drzwi! To nie przestępstwo-z sfrustrowaniem wyrzuciła ręce do góry.
-Nie, ale to wścibskie i wkurzające-wysyczał ze złością, co nieco ją dobiło, ponieważ znowu to robił. Znowu celował prosto w jej ego, chyba specjalnie próbując poruszyć ten temat, który dotknie ją najmocniej. Tylko ona sama wiedziała jak wiele czasu poświęciła, żeby pracować nad swoim charakterem. Nienawidziła kiedy ludzie brali ją za przemądrzałą, albo zbyt ciekawską.
-To nie powód, żebyś traktował mnie w ten sposób-stwierdziła ze złością, ponieważ naprawdę w tym momencie przesadzał.
-W jaki?-ironicznie zadarł w górę brew, a jej serce na moment stanęło. Wiedziała, że zamierza powiedzieć coś okropnego. -To i tak więcej niż zasługujesz.
Auć.
Otworzyła usta, żeby jakoś się odgryźć, ale nic co chciała mu powiedzieć, nie miało głębszego sensu. On ją wykorzystywał. W pewnym momencie przyciągał do siebie i całował, a zaraz potem wrzeszczał z byle powodu i obrażał, twierdząc, że takiego taktowania jest właśnie warta. Mocno zacisnęła zęby, a potem uniosła oczy do góry, nie chcąc się popłakać.
 Chyba zdał sobie sprawę z tego co powiedział, bo zrobił krok w jej stronę i wyciągnął do niej rękę, ale ona gwałtownie uniosła dłoń do góry, nie pozwalając mu do siebie dotrzeć. Naprawdę miała w swoim życiu wystarczająco nieodpowiednich ludzi. Kolejna taka osoba była jej zupełnie zbędna.
Westchnęła ciężko, a potem porwała z półki nieopodal swoje ubrania, szybko wsunęła na siebie spodnie i wyszła z mieszkania, uciekając za nim zdąży ją zatrzymać. Chociaż... on nawet nie próbował tego zrobić.

                                                                              ***

Mocno uderzył pięścią w ścianę, wściekły na siebie za to, jak potoczyła się ta sytuacja. Był wkurzony. Za to, że czuła się tu jak w domu i tak po prostu otworzyła mu drzwi. Do cholery, odkąd został śmierciożercą, do jego mieszkania przychodzili różni ludzie. Nie wybaczyłby sobie, gdyby coś jej się stało. Gdyby ktoś skrzywdził ją, bo znalazła się w jego pobliżu w nieodpowiednim czasie.
W dodatku nie ufał swojemu ojcu. Myśl, że on rozmawiał z nią, kiedy on nie był wstanie wszystkiego kontrolować doprowadzała go do szału.
No i jeszcze do tego powiedział coś, przez co w jej oczach pojawiły się łzy. Nienawidził siebie za to, jak łatwo było mu krzywdzić i obrażać ludzi. Wbrew pozorom znał się na emocjach, rozumiał emocje i umiał je odczytywać niemal u wszystkich. Powiedzenie czegoś co zaboli najmocniej przychodziło mu z taką łatwością, że nawet nie łapał się kiedy tak dokładnie słowa te wyleciały z jego ust.
A teraz ona odeszła. Wiedział to, widział w jej oczach, doskonale rozumiał i właśnie tego się spodziewał. Nie nadawał się do tego. Nie był odpowiedni by spędzić z nią beztrosko więcej niż kilka godzin. Ranił i niszczył i to po prostu było zapisane w jego osobowości. Tak mu się przynajmniej wydawało.

                                                                          ***

Ze zmęczeniem przekręciła klucz i weszła do mieszkania, zrzucając z siebie buty i bluzę, a potem zostając jedynie w luźnej koszulce Malfoya i obcisłych, ciemnych jeansach, powoli wkroczyła przez hol do dużego, oświetlonego salonu, ciężko opadając na długą i miękką kanapę.
-Gdzie byłaś?
Gwałtownie podskoczyła, rzucając zaskoczone spojrzenie w stronę przyjaciela, która opierając się o aneks kuchenny, przyglądał się jej podejrzliwie, groźnie mrużąc przy tym oczy.
-Myślałam, że wyszedłeś już do pracy-powiedziała, ciężko wzdychając, ponieważ naprawdę udało mu się ją przestraszyć. Z dłonią przyciśniętą do serca wstała z kanapy i stwierdziwszy, że w obecności Harry'ego i tak nie uda jej się odpocząć, postanowiła zadbać o siebie, zacząwszy od rozpuszczenia włosów i przeszukaniu dopiero co przyniesionych do mieszkania kartonów w celu znalezienia jakichś kosmetyków.
-Widziałeś może moją kosmetyczkę?-zapytała z zamyśleniem, za wszelką cenę próbując uniknąć jego przenikliwego spojrzenia. Kątem oka widziała jak Harry poprawia swoje okrągłe okulary i mierzwi swoje rozczochrane, kruczoczarne włosy, marszcząc przy tym brwi. Nie zamierzał odpuścić. Westchnęła ciężko, a potem wyprostowała się i postanawiając nie kłamać, wyznała:
-Byłam z Malfoyem-przyznała, a potem oglądała jak chłopak z niezadowoleniem podchodzi bliżej niej i zaciska dłonie w pięści.
-Hermiona, że co?-zażenowanie, sfrustrowanie i rezygnacja opanowała Harry'ego, kiedy dotarł do niego sens dopiero co wypowiedzianych przez nią słów.
-Wiem co myślisz, Harry-powiedziała szybko, nieco obawiając się, że kiedy ten wejdzie jej w słowo nie będzie wstanie się wybronić. -Ale to już koniec, przysięgam-uśmiechnęła się starając zachować pozory silnej, jednak chyba nie bardzo jej to wyszło, bo zaraz potem kąciki jej ust gwałtownie opadły w dół, a drżące westchnięcie wydarło się jej z ust. -Wiem co miałeś na myśli-pokiwała głową, a potem wcisnęła ręce w kieszenie swoich spodni, ciężko wzdychając. -On... prędzej czy później by mnie skrzywdził-powiedziała, bo naprawdę w to wierzyła. Wiedziała, że gdyby tylko mógł, Malfoy sam by to przyznał.
Harry odetchnął ciężko, chyba nieco z ulgą, ale i z rezygnacją, bo słysząc jej szczere wyznanie, wiedział, że wszelkie kazania byłyby zbędne. Jego przyjaciółka była dorosła i miała prawo dokonywać własnych wyborów.
-Jesteś pewna, że wszystko w porządku?-zapytał z troską, marszcząc brwi tak jak zawsze kiedy coś go trapiło.
-W jak najlepszym-uśmiechnęła się, a potem mocno do niego przytuliła. Koniec z Malfoyem.


------------------------

Oczywiście jak wszyscy wiedzą, to NIE jest KONIEC Z MALFOYEM, bo Dramione dopiero się rozkręca :) W tym tygodniu rozdział dodaję po nieco krótszej przerwie. Mam nadzieję, że tak jak ostatnio szybko i licznie skomentujecie, bo to naprawdę pomaga, czego rezultaty widać powyżej. Nie wiem jak rozdział wyszedł, ale przynajmniej wyszedł szybko xD Ocenę pozostawiam wam! 
Pozdrawiam i miłego dnia :**















17 komentarzy:

  1. O matulu! Nowy rozdział! <3 Nawet nie wiesz, jak poprawiło mi to humor dzisiaj! You made my day :) Lecę czytać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaa! Rozdział przeprzeprzeprzecudowny! Początek taki słodki, potem Malfoy oczywiście cos spaprał, ale to chyba normalka. Mógłby powiedziec Hermione o tej całej smierciozerczej działalności , a tak to wszystko psuje. Nie podoba mi sie to, ze hermiona mieszka z Harrym ;/ duzo weny życzę, wchodzę pare razy dziennie czekając na nowy rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany, jak to był rozdział pisany na szybko, to chyba powinnaś pisać non stop i dodawać rozdziały codziennie! Jestem zachwycona twoim opowiadaniem oraz tym, jak przedstawiasz złożoność charakteru Draco. Czekam na ponowne spotkanie naszej cudownej pary! Zainspirowałaś mnie do napisania własnego opowiadania, ale jestem w tym temacie zielona, wiec może nawet nie będę zaczynać. Dużo weny!
    Cherryl

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczuwałam, że Harry może coś czuć do Hermiony. Jestem bardzo ciekawa, co na to Malfoy i jak dalej się to wszystko potoczy. Rozdział świetny, zresztą u Ciebie to już norma :)
    Z pozdrowieniami:
    PAT.

    OdpowiedzUsuń
  5. No jasne, że to nie koniec Dramione. :) Czekam na kolejny cudny rozdział :)
    Dramione True Love <3

    OdpowiedzUsuń
  6. a zupełnie przypadkiem sobie wchodzę we wtr ponury deszczowy wieczór na dark a tu co nowy rozdział, humor piękniejszy! Dark family to pierwszy blog jaki kiedykolwiek komentowałam, mówiłam już jak bardzo uwielbiam twojego Dracona ? No wieć uwielbiam go , w tej calej prostocie jest taki słodki jak okazuję swoje uczucia. Miona jeszcze pewnie nie raz się zdziwi jak się dowie dlaczego tak się Malfoy nam zachowuję :) Buziaki-M

    OdpowiedzUsuń
  7. ojej a było tak fajnie co ten Draco ma do Lucjusza może naprawdę się zmienił a on nawet nie chce mu dać szansy :) biedna Hermiona Draco zawsze coś spieprzy ale cóż to Malfoy :)
    Buźka :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. No oczywiście, że nie koniec z Malfoyem. Na swój pokręcony sposób ta dwójka nie może bez siebie żyć. Czeka ich długa i pełna przeszkód droga, ale ja w nich wierzę. Rozdział oczywiście wyszedł wspaniały, choć to raczej nie nowość. Ciekawa jestem, na ile teoria Dracona o podkochującym się w Hermionie Harry'm jest słuszna. Z tego mogą wyjść naprawdę niezłe akcje.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. No nie moge, czytam ten rozdział juz chyba dziesiąty raz ! Chce wiecej ! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Ugh, jestem naprawdę wkurzona na Malfoya, ale po kolei.
    No więc cały rozdział bardzo mi się podobał. Był ciekawy, lekko się go czytało, ale było parę drobnych błędów, których pewnie nie zauważyłaś. 
    Moment z zazdrosnym Draco był cudowny. Czekałam na to od dłuższego czasu i nareszcie!
    To, jak zdesperowany prosił Hermionę, żeby z nim została. Ach. 
    Dalszy fragment ze wspólnym spaniem był również świetny. I ten dialog na końcu </3 Btw od czasu do czasu takie słodkości są naprawdę mile widziane :D 
    Przechodząc do kolejnej części, uważam, że Hermiona mogła się powstrzymać i nie otwierać tych drzwi, ale z jednej strony - nie zrobiła przecież niczego złego. Na pewno nie był to powód do takiego zachowania wobec niej, a Malfoy, według mnie, grubo przesadził. Mógł wziąć pod uwagę to, że ona nie miała pojęcia, kto dobija się do niego o takiej porze, ale zamiast tego, on wolał powiedzieć to wszystko i naprawdę ją zranić. Ech, nigdy tego nie zrozumiem. 
    Mam nadzieję, że Hermiona da mu nauczkę i tak szybko nie odnowi z nim kontaktu. Ale pewnie po pierwszym spotkaniu znów padną sobie w ramiona :/ Naprawdę chciałabym, żeby on poczuł, że nie da się tego odwrócić. Potem mogą znowu się spotykać, hah. 
    Trochę się rozpisałam, ale nic dziwnego. Ten rozdział wywołał u mnie takie emocje... I mimo że dalej kocham twojego Malfoya, jestem na niego wściekła, ech.
    To jak już pisałam, rozdział świetny i czekam na kolejny, który, mam nadzieję, pojawi się tak szybko, jak ten :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny ! Już pisałam, ale uwielbiam, to jak kreujesz Hermionę i Draco ; )
    Czekamy na następną część! ; )

    OdpowiedzUsuń
  13. Cholerny Malfoy! Czy nie może przeżyć choć jednego dnia bez obrażania wszystkich wokoło? A było tak pięknie...
    Jestem ciekawa, czy Lucjusz zmienił się na poważnie i kiedy w końcu Draco mu uwierzy.
    A Harry? Szkoda mi go. Ale mam nadzieję, że tak naprawdę nie podkochuje się w Hermionie, a ona go nie skrzywdzi.
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. kiedy nowy rozdział?-M

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbienia twoje opowiadanie! A sytuację z Malfoyem są zawsze genialne

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam nieodparte wrażenie, że tekst z tą koszulką zerżnęłaś z Miasta Kości. Opowiadania masz zajebiste!!! (zazdro... XD) czekam na więcej!!!

    OdpowiedzUsuń
  17. eh, myslalam, ze wszystko juz dobrze bedzie...

    OdpowiedzUsuń