-Malfoy.
Powoli otworzył oczy, a potem, rozejrzawszy się po celi, utkwił zamglone spojrzenie za kratami, gdzie wyprostowany i elegancki, z rękami splecionymi za plecami, stał jego ojciec.
-To chyba jakiś żart...-jęknął cicho, niemal niedosłyszalnie, przesuwając dłonią po jasnych, nieułożonych włosach. Zwlókł się z niewygodnej, więziennej ławki, a potem podszedł do krat, z skrzywioną miną prostując plecy.
-Co ty tu robisz?-zapytał z niezrozumieniem i poirytowaniem, rzucając ojcu jedno z tych nieprzychylnych spojrzeń. Splótł ręce na piersi, a potem oglądał jak Lucjusz wzdycha ciężko i rzuca ponaglające spojrzenie strażnikowi, który wypuścił go z celi.
-Wyciągam cię z aresztu, jak na ojca rozpuszczonego dzieciaka przystało-wyjaśnił Lucjusz, a potem wskazał mu dłonią wyjście z korytarza, nie ukrywając przy tym swojego niezadowolenia.
-Nie prosiłem cię o pomoc-zauważył oschle Draco, szczerze wściekły, że jego ojciec w ogóle się o tym dowiedział.
-Od zawsze mieszkamy w mugolskiej dzielnicy, Draco. Jesteśmy więc widzialni dla mugoli, a i nasze życia są przez nich ściśle monitorowane. Masz akta w mugolskiej policji, Draco! Czy to do ciebie dociera? Co ty sobie myślałeś?
-Och, serio?!-wywrócił oczami, a potem z ponurą i zrezygnowaną miną, ruszył w stronę wyjścia z komisariatu.
-Poczekaj. Chyba nie wyjdziesz w takim stanie-Lucjusz z powątpiewaniem zlustrował ślady cudzej krwi na koszulce syna. -Draco?
Zbliżył się oferując pomoc, jednak młodszy z Malfoyów gwałtownie cofnął się o kilka kroków, unosząc ręce w obronnym geście.
-Nie. Nie rób tego-zabronił, z roztargnieniem kręcąc głową. -Nie baw się w 'tego' rodzica-odetchnął ciężko, z rezygnacją i znudzeniem, a potem zmierzwił palcami swoje włosy, zawieszając ponury wzrok na ojcu. -Ostatnio dałeś mi do zrozumienia, że nic dla ciebie nie znaczę.
***
Wychodząc z posterunku głośno zatrzasnął za sobą drzwi, a potem, czując jak ten zły i rzeczywiście rozpuszczony nastolatek, z wściekłą miną zaczął kierować się w stronę domu, który na jego nieszczęście znajdował się na niemal drugim końcu miasta. Świadomość, że jego ojciec po raz kolejny zyskał powód by mieć go za nieudacznika doprowadzał go do szału, ponieważ tak jak bardzo żywił do niego żal i złość, tak bardzo chciał udowodnić mu, że coś znaczy.
Z wściekłością przystanął, a potem kopnął leżący na chodniku kamień i zacisnął palce na czubkach swoich jasnych włosów, wznosząc oczy ku niebu. Nienawidził tego. Nienawidził tego jak ciężko było mu stanąć na nogi, jak głęboko i paskudnie zakopał się w bagnie swoich błędów z przeszłości.
Żałował tego, że podczas wojny przekroczył wszelkie możliwe granice, a teraz robienie czegoś złego przychodziło mu z taką lekkością i nonszalancją. Nienawidził tego, z jaką łatwością byłby wstanie pobić tamtych ludzi na śmierć.
-Draco.
Odetchnął ciężko, kiedy dotarło do niego, że jego ojciec się nie poddał. Że teraz stał za jego plecami i chyba uporczywie twierdził, że wygłoszenie jakiegoś kazania okaże się skutecznie.
-Co?-gwałtownie odwrócił się i wyrzucił ręce do góry, zadzierając prawą brew do góry. Naprawdę nie wiedział co takiego mógł jeszcze usłyszeć.
-Pomogę ci dotrzeć do domu-zaproponował Lucjusz, bo choć sam teleportował się na miejsce, sprawienie samochodu nie byłoby dla niego problemem.
-Nie chcę, żebyś mi pomagał-rzucił oschle Draco, zamierzając po prostu odwrócić się i odejść, jednak jego ojciec najwyraźniej wciąż nie dawał za wygraną. Złapał go za ramię i odwrócił w swoją stronę, odważnie patrząc w jego stalowoszare, wściekłe oczy.
-Wyglądasz paskudnie, Draco. Nie warto iść w takim stanie przez pół miasta tylko z powodu dumy-Lucjusz westchnął ciężko i zawiesił wzrok na jego brudnym ubraniu i poobijanej twarzy.
-To co robię nie ma nic związanego z dumą-odparł nieco poirytowany chłopak, bo w istocie duma była pierwszą rzeczą jakiej musiał się wyzbyć po tym gdy pozbawiono go magii. Głośno nabrał powietrza w płuca, a potem wcisnął ręce w kieszenie swoich spodenek i spuścił głowę. Był okropnym synem. -Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
Lucjusz przez moment milczał. Przyglądał mu się z bólem. Tak prawdziwym i wiarygodnym, że Draco przez chwilę, dosłownie nic nie znaczącą sekundę, naprawdę tym uczuciom ufał. Zbyt wiele razy jednak rozczarował go jego własny ojciec. Zbyt wiele smutku i cierpienia przyniosło mu pokładanie wiary w własnych rodzicach.
-Po prostu chodź do samochodu-powiedział zimno i obco Lucjusz, a on zrozumiał, że naprawdę go to dotknęło, kiedy jego ojciec bez zbędnych słów odwrócił się i ruszył wprost do eleganckiego, czarnego samochodu pozostawionego przez jakiegoś człowieka, najpewniej członka ministerstwa. Cóż, Lucjusz zapewne jeszcze przed wizytą w areszcie wszystko dograł.
Niepewnie przesunął dłonią po włosach, a potem podążył za ojcem do sportowego auta, zatrzaskując za sobą połyskujące w świetle porannego słońca drzwi.
***
Hermiona obudziła się tego dnia wcześnie. Po wczorajszym, całkiem poważnym i niezręcznym momencie z Malfoyem wróciła do Nory, zjadła kolację z rodziną Ginny, a potem zaczęła pakować wszystkie swoje rzeczy z zamiarem opuszczenia domu Weasleyów na zawsze. Harry miał przyjechać po nią jeszcze przed południem.
Po umyciu zębów i przebraniu się w czyste rzeczy zostało jej już tylko kilka ostatnich rzeczy niezbędnych do dopakowania. Dawny pokój Charlie'go był teraz całkiem pusty. Po tym jak domknęła ostatnią walizkę i szybkim zaklęciem przeniosła ją na dół, sama zbiegła po schodach, jednocześnie zapinając swój luźny, zielony płaszczyk. Spięła włosy na czubku głowy w chaotycznego koka, a potem słysząc, że ktoś już stoi na werandzie i jest to najpewniej Harry, uśmiechnęła się i szybko wyszła z domu.
-Ginny-zaskoczone stwierdzenie wyrwało się jej z ust, kiedy zamiast najlepszego przyjaciela, ujrzała rudowłosą dziewczynę. Ginny stała na werandzie, ciasno oplatając się ramionami. Była ubrana w piżamę. Jej oczy były podkrążone z niewyspania, a włosy potargane, nieułożone i wystające na wszystkie strony.
-Chciałam cię złapać, zanim wyjdziesz z domu. Wczoraj nie miałam za wiele do powiedzenia-wyjaśniła, nawiązując do kolacji, kiedy to dowiedziawszy się, że Hermiona zamieszka z Harry'm nic nie powiedziała.
-Nie musisz...-Hermiona westchnęła cicho, a potem podniosła na nią spojrzenie swoich niepewnych, czekoladowych tęczówek. -Nie musisz nic mówić.
-Robisz to ze względu na mnie?
-Nie, robię to ze względu na siebie-zapewniła ją niezbyt ciepło Hermiona, bo choć za nic nie chciała jej ranić, to sama czuła się zraniona. Niepewnie przygryzła dolną wargę, a potem odetchnęła ciężko, widząc zmieszanie na twarzy Ginny. -Ta wyprowadzka nie ma z tobą nic wspólnego.
-Chcę, żebyś czuła się tu dobrze, Hermiona-powiedziała nieco zdesperowanym głosem Ginny, chyba będąc bliska płaczu. -Przepraszam za to jak ostatnio się zachowałam. Powinnam być twoją przyjaciółką, powinnaś być ponad wszystko, ważniejsza od jakiegoś faceta.
Kąciki ust Hermiony uniosły się nieznacznie, tworząc na jej twarzy delikatny, jednak nieco smutny i blady uśmiech.
-Dzięki-mruknęła, nie do końca przekonana, ponieważ mimo iż wierzyła w szczerość swojej przyjaciółki, wiedziała, że nie niesie to ze sobą wielkich zmian. Wciąż zamierzała się wyprowadzić.
Ginny pociągnęła nosem, a potem bez ostrzeżenia wpadła jej w ramiona, mocno zaciskając ramiona na jej szyi.
-Ja wciąż chcę być twoją przyjaciółką, Miona. Naprawdę-zapewniła ją, kiedy Hermiona, nieco niepewnie i mechanicznie, odwzajemniła ten dość niespodziewany gest.
-W porządku, Ginny-powiedziała cicho, niepewnie gładząc ją po plecach. -Jest okey.
-Ron byłby na mnie wściekły-stwierdziła, karcąc samą siebie Ginny, kiedy to otarła samotną łzę spływającą po jej bladym policzku. Powoli i niechętnie odsunęła się od swojej przyjaciółki, a potem przełykając głośno ślinę, uśmiechnęła się mimo wewnętrznego rozdarcia i nie spuściwszy dłoni z jej ramienia, potarła nią o jej rękę. -Uważaj na siebie-poprosiła, wciąż pociągając nosem.
-Będę-odparła krótko Hermiona, powoli odwracając spojrzenie. To Harry zbliżał się do ogrodzenia.
-Muszę już iść-zauważyła cicho, zawieszając ostatecznie wzrok na swojej przyjaciółce. -Odwiedź mnie w Londynie. Ucieszę się.
***
-Rozmawiałem z prokuratorem. Nie wniosą oskarżeń-oznajmił z powagą Lucjusz, nie odciągając swojego uważnego i chłodnego spojrzenia od drogi rozciągającej się przed przednią szybą sportowego auta. Chyba patrzenie na Dracona za bardzo go irytowało, tak przynajmniej myślał jego syn.
Młody Malfoy ze znudzeniem opierał głowę o szklaną powierzchnię okna pasażera, zbyt zmęczony by jakkolwiek na to odpowiedzieć. Naprawdę nie wiedział czego oczekuje po nim Lucjusz. Że będzie dziękował, dozgonnie wdzięczny, że jego ojciec uratował mu tyłek? A może powinien go przeprosić? Chociażby za to, że podczas ich niedawnej rozmowy nazwał Caitlyn puszczalską?
Rzucił krótkie spojrzenie w stronę ojca, nieświadomie pocierając przy tym rozciętą brew.
-Wiem, że nie jestem dobrym ojcem-zaczął nagle Lucjusz, z wciąż utkwionym przed sobą spojrzeniem. Wow, a więc jednak zamierzał bawić się w 'tego' rodzica. Draco wywrócił oczami, a potem na powrót utkwił wzrok w widoku za oknem. -Nigdy nim nie byłem, ty mi tego nie ułatwiasz-wyjaśnił spokojnie starszy z Malfoyów, opierając łokieć o szybę sportowego samochodu. -Ale chcę być lepszy, Draco, w areszcie nie tak łatwo zgodzili się na moje propozycję. Musiałem użyć magii, ryzykowałem dla ciebie.
Blondyn wywrócił stalowoszarymi oczami, a potem odetchnął ciężko, naprawdę nie zamierzając go za to przepraszać. Nie prosił o pomoc.
-Masz pojęcie jak ciężko pracowałem na zaufanie ludzi.
-Czyżby?-poirytowany uniósł w górę jedną brew i oderwał obitą skroń od chłodnej powierzchni okna, rzucając ojcu pełne wyrzutu spojrzenie. -Wpłaciłeś ogromną sumę wspierającą czyny charytatywne i to wystarczyło ci by na powrót stać się ulubieńcem ministerstwa-zarzucił mu, niemal zabijając go wzrokiem.
-Nie było cię w domu, nie wiesz co robiłem po wojnie aby naprawić złe czyny. Nie robię tego po to, żebyś czuł się winny, Draco. Chcę tylko, byś rozumiał, że wciąż się dla mnie liczysz-wyjaśnił wkurzającym, spokojnym tonem Lucjusz.
-Tak, oczywiście-wzniósł oczy ku niebu i ciężko oparł głowę o wezgłowie miękkiego, samochodowego fotela.
Znów zapanowała chwila milczenia, podczas której jego ojciec powoli prowadził samochód wzdłuż jednej z głównych ulic Londynu. Wciąż nie potrafił zrozumieć, dlaczego jego ojciec fatygował się by odwieźć go do domu. Mógł przecież teleportować się do domu i zostawić go samemu sobie.
-Powiesz mi chociaż kim byli ci, których tak pobiłeś?-zapytał nagle Lucjusz, chyba zamierzając przerwać niekomfortową ciszę, nieświadomie czyniąc atmosferę jeszcze bardziej ciężką i niezręczną.
-Nie-Draco niczym obrażone dziecko wbił wzrok przed siebie, chyba myśląc, że jeżeli napotka spojrzenie ojca nie wytrzyma, a nawet jeżeli, to milczenie stanie się dla niego trudniejsze.
-Zasłużyli chociaż?-Lucjusz zadarł w górę jedną brew, powoli wjeżdżając w dzielnicę, w której mieszkał teraz Draco.
-To nie ma znaczenia-chłopak wzruszył ramionami, a potem przeczesał dłonią włosy, wyraźnie skrępowany tym w jaki sposób rozmawiał z nim Lucjusz. Ich relacja nigdy nie zboczyła na tę ścieżkę. Jego ojciec nigdy nie przybierał tego tonu. On, nigdy nie czuł się w ten sposób w jego towarzystwie.
-Naprawdę?-zaskoczony ton jego ojca tylko bardziej podsycił w nim sprzeczne emocje.
-Nigdy nie pałałem się do tego by wymierzać na kimś osąd-stwierdził na pozór obojętnie, mocno przygryzając wnętrze swojego policzka. O cholera, jego ojciec właśnie wzbudził w nim poczucie winy. No bo czy ci goście rzeczywiście zasłużyli by pobić ich do tego stopnia? Był pewny, że gdyby nie policja, zostawiłby ich za sobą martwych, wykrwawiających się w nocy, na chłodnym, brukowym chodniku. Kto chciałby umierać w ten sposób?
-Co sprawiło, że zrobiłeś to tym razem?-spytał niepewnie Lucjusz, chyba rozważając czy nie posuwa się zbyt daleko. Powoli zaparkował samochód przed kamienicą Dracona, a potem zgasił silnik i odwrócił się w jego stronę, przesuwając ręką po swoim kilkudniowym zaroście.
Draco przez moment po prostu mocno zaciskał szczękę, zastanawiając się dlaczego tak naprawdę zrobił to wszystko z taką pewnością siebie. Był wściekły i agresywny, tyle, że on często taki bywał, a mimo to potrafił się kontrolować. Tym razem chodziło jednak o coś więcej. Chodziło o Hermionę. O to jak ważna się dla niego stała. Jak bardzo nie mógł znieść myśli, że ktoś jej zagraża, że ktoś ją krzywdzi. O to jak mocno pragnął być dla niej wszystkim, chciał, żeby czuła się przy nim bezpiecznie. Chciał też, żeby była szczęśliwa.
Nie był jednak wstanie powiedzieć tego na głos. Jeszcze nie teraz, kiedy ledwo przyznał się do tego przed samym sobą.
-Dzięki-rzucił tylko, a potem, nie patrząc na ojca, wyszedł z samochodu, zatrzaskując za sobą drzwi sportowego auta.
***
Wszedł do mieszkania, ściągnął z siebie brudne ubrania, wykąpał się i przebrał w czyste rzeczy, a potem stojąc przed umywalką w swojej łazience starał się opatrzyć wyjątkowo paskudne i bolesne rany na twarzy. Przez moment rozważał nawet własnoręczne zszycie rozciętego łuku brwiowego, ale ostatecznie stwierdził iż nie jest to ani aż tak poważne, ani groźne, żeby dobrowolnie zadawać sobie tego typu tortury.
Był właśnie w trakcie jedzenia kolejnej już kanapki z masłem orzechowym i marmoladą, kiedy ktoś cicho zapukał do jego drzwi, szczerze zbijając go z tropu. Nie spodziewał się nikogo i choć już dawno powinien przyzwyczaić się, iż goście w jego domu zjawiają się raczej niezapowiedziani, wciąż bardzo go to dziwiło.
Podszedł do drzwi, a potem otworzył je, pierwszym co napotykając to stronę jakiejś gazety, z grubym, wytłuszczonym czarną czcionką tytule o bójce, która odbyła się wczorajszej nocy na ulicach Londynu.
-Och, Merlinie, naprawdę?-zapytał zbolałym i nieco zmartwionym tonem, kiedy Hermiona wyłoniła zatroskaną i przerażoną twarz zza gazety, rzucając mu nieodgadnione spojrzenie.
-Jak możesz być taki głupi?-zapytała z wyrzutem, jednak on nie miał wątpliwości, że tak naprawdę wcale nie jest wkurzona. Ona była smutna i nieszczęśliwa i przekonanie to nie opuszczało go odkąd odkrył wąskie blizny na jej udach. Ze strapieniem zmarszczył brwi, a potem wpuścił ją do środka, obiecując sobie, że będzie traktować ją tak, jak wtedy, kiedy o niczym nie miał pojęcia.
-Napijesz się czegoś?-zapytał, zbyt zmęczony, by się z nią kłócić. Pociągnął nawet nosem, bo noc spędzona w chłodnym areszcie przyprawiła go o przeziębienie.
-Malfoy!-krzyknęła z wyrzutem, kiedy odwrócił się do niej plecami.
-No co?-wzruszył ramionami, gdy już z powrotem stał naprzeciw niej, patrząc prosto w jej zaniepokojone, czekoladowe oczy. Chyba już o tym myślał, jakieś miliony razy, ale wciąż nie mógł odeprzeć od siebie przekonania, że ma piękne oczy.
Przez moment po prostu mierzyli się spojrzeniami. Silnymi, trwałymi, przenikliwymi i zirytowanymi, ale ani on nie mógł dłużej udawać, że nie jest zmęczony, ani dobity faktem, że dziewczyna ma depresję, ani ona, że nie bała, ani zamartwiała się odkąd przypadkiem zobaczyła dzisiejszego przedpołudnia gazetę. Bo choć obydwoje należeli do ludzi odważnych i zdeterminowanych, to na ten moment zabrakło im już siły by te odważne i zdeterminowane maski utrzymywać. Niemal w tej samej chwili rzucili się w swoją stronę, zatapiając w mocnym i desperackim uścisku, pełnym tak wielu sprzecznych i nieodpowiednich emocji, że już żadnemu z nich nie chciało się tego analizować.
Potrzebowali siebie, tak bardzo jak człowiek potrzebuje powietrza, tak ta dwójka potrzebowała swojej bliskości, choćby na niewiele znaczący dla świata moment. Po prostu. Teraz. Bez zbędnych myśli.
-Byłam przerażona-wyszeptała, kiedy na moment mocniej przylgnął nosem do jej włosów, zaciągając się ich kwiatowym zapachem. Nie wiedział kiedy zdążył zapamiętać ten zapach, ale teraz kojarzył mu się jedynie z dobrem i spokojem. Pięknem.
-Tak, ja też-przyznał, bo kiedy wczorajszego dnia odkrył o niej przerażającą prawdę, był przerażony. Nie sądził, że kiedykolwiek dowie się o niej takiej rzeczy, nie sądził, że będzie musiał zmierzyć się z czymś takim. Ponieważ, cóż... zamierzał się z tym zmierzyć. Chciał wciąż trwać, chciał jej pomóc.
Oplótł rękoma jej talię, a potem przyciągnął ją do siebie i mocniej zamknął w swoim uścisku, pozwalając by oparła czoło o jego twardą klatkę piersiową. Podobało mu się, że zapewne słyszy właśnie przyspieszone bicie jego serca. Chciał, żeby wiedziała, że istnieje.
-Jesteś zbyt dobra by to robić, zbyt piękna...-powiedział cicho, niemal niedosłyszalnie, jednak ponieważ jego usta były tuż przy jej uchu, doskonale wychwyciła jego szept.
-Jesteś zbyt dobry by skończyć w więzieniu z powodu jakichś palantów-odparła równie cicho, unosząc na niego swoje spojrzenie. Jej oczy błyszczały od rozemocjonowania, czuł jak lekko trzęsie się w jego ramionach i czuł się paskudnie z tego powodu, ponieważ nie chciał doprowadzać jej do takiego stanu. Nie chciał, żeby martwiła się czymś przez niego. Niewiele myśląc ujął jej twarz w dłonie i przejechał kciukiem po jej kości policzkowej, skupiając swój wzrok na jej wyraźnie zarysowanych ustach. Kochał to. Kochał ją całować. Uwielbiał czuć jak odpływa gdzieś zupełnie indziej tylko dzięki jej dotykowi. Oparł czoło o jej czoło, a potem odetchnął lekko, wprost w jej usta, nie spuszczając wzroku z jej warg.
-Bardzo chcę cię pocałować-wyjaśnił, nieświadomie przyciągając ją jeszcze bliżej siebie. Był zdesperowany, zmęczony i rozdarty po rozmowie z ojcem. Dobity faktem, że nic nigdy mu nie wychodzi.
-To czemu tego nie robisz?-zapytała, ale nie dala mu odpowiedzieć, bez ostrzeżenia kładąc rękę na jego karku, tak by trochę się pochylił i całując go delikatnie, nieco niepewnie, bo chyba wciąż nie czuła się w jego towarzystwie całkiem komfortowo. I on nie był przekonany. Nie był dla niej odpowiedni, miał wrażenie, że każdym zbliżeniem robi jej krzywdę i chociaż ona sama jeszcze tego nie czuje, przekona się o tym wkrótce. Zależało mu na niej i właśnie dlatego tak źle czuł się z tym, że ją całuje.
Wkrótce przejął inicjatywę. Odwzajemnił pocałunek, mocniej napierając na jej usta swoimi wargami, jednak zaraz potem odsunął się gwałtownie, boleśnie przypominając sobie o tym, że jedna z nich jest rozcięta.
-Och, Merlinie, przepraszam-jęknęła wyraźnie zmartwiona i zażenowana, bez namysłu sięgając opuszkami palców do rozcięcia na jego dolnej wardze. -To nie wygląda najlepiej-stwierdziła, swój wzrok zawieszając na jego łuku brwiowym.
-To nieważne-stwierdził, zbyt mocno zainteresowany nią i jej ustami. Ponownie pochylił się by ją pocałować i zrobił to, powoli, korzystając z chwili kiedy dziewczyna przymyka oczy i po części mu się oddaje, wsuwając palce między jego włosy. Chciał zapomnieć, nie myśleć o tym przez co przyszło mu przechodzić tej nocy. Nie zamierzał wspominać tego, jak każdy moment w areszcie poświęcił jej osobie, rozmyślając o tym co popchnęło ją do tego by się ranić. Nie zdążył jednak zatracić się do końca, bo dziewczyna odsunęła go od siebie stanowczym gestem, przyglądając mu się z poważnym wyrazem twarzy.
-Nie, poważnie Malfoy. To nie wygląda dobrze-stwierdziła, przykładając dłoń do jego lekko fioletowej skroni. Wzniósł oczy i prychnął pod nosem. A więc to by było tyle z ich... do czegokolwiek te pocałunki prowadziły.
-Masz gorączkę?-zapytała, delikatnie marszcząc brwi. Jej ręka spoczęła na jego czole, a on uświadomił sobie, że rzeczywiście nie czuje się najlepiej i możliwe, że podczas nocy w areszcie zdołał się przeziębić.
-Może-wzruszył ramionami, niezbyt przejęty tym faktem, bo naprawdę, w życiu przechodził już gorsze rzeczy. Wciąż mocno trzymając ją przy sobie próbował kontynuować to, co udało im się już zacząć, ale ona stanowczo, go do siebie nie dopuszczała.
-Powinieneś się położyć-stwierdziła, a on próbując to wszystko obrócić w żart, uśmiechnął się pod nosem, powoli cofając się w stroną łóżka, z nią wciąż ciasno trzymaną w jego ramionach.
-Chcesz przenieść się do łóżka, w porządku-bez ostrzeżenia rzucił się plecami na miękki materac, ciągnąc ją ze sobą, a potem szybko przeturlał się tak, aby to on był na górze. Pochylał się nad nią, wsparty na łokciach, delikatnie się przy tym uśmiechając.
-Zejdź ze mnie-poprosiła, a potem próbowała go z siebie zepchnąć, jednak on ani myślał jej posłuchać. Po raz kolejny ją pocałował, nieznacznie napierając na nią swoim ciałem. Wiedział, że tak właściwie, wcale jej się nie narzuca. Już po chwili uśmiechał się między pocałunkami, kiedy dziewczyna odwzajemniła ten gest, splatając palce na jego karku i przyciągając go bliżej siebie.
Jego dłonie powoli błądziły po jej ciele, bo choć osobiście miał ochotę na wiele więcej, to nie chciał jej spłoszyć ani wystraszyć. Jego chłodne palce wśliznęły się pod jej koszulkę, kiedy wolną ręką rozsuwał suwak bluzy z kapturem, którą miała na sobie. To było piękne. Móc tak po prostu leżeć na jednym łóżku z Hermioną Granger i całować ją, zapominając o wszystkim złym co go aktualnie dręczy i otacza.
-Malfoy-niepewnie odsunęła go od siebie, lokując swoje drobne dłonie na jego policzkach.
-Hmm?-jego usta zjechały z jej ust na szyję i teraz to właśnie tą częścią jej ciała się zajmował, powoli sunąc po niej wargami.
-Masz gorączkę-przypomniała mu, a on uśmiechnął się pod nosem z lekkim rozbawieniem, bo to naprawdę nie było ważne w tym momencie.
-No i?-zapytał, kiedy przez dłuższą chwilą nie odpowiadała na jego gesty, sztywno leżąc pod jego ciałem.
-Nie robiłbyś tego, gdyby nie to.
Na moment zamarł, zatrzymując usta tuż przy jej szyi, z zszokowaniem analizując dopiero co wypowiedziane przez nią słowa. Czy ona myślała, że przez temperaturę nie jest wstanie myśleć trzeźwo? Że pieprzona gorączka jest wstanie sprawić, by ubzdurał sobie tak silne, nie nadające się do stłumienia uczucie? Że ledwo panuje nad sobą i pragnie jej tak jak nigdy wcześniej nikogo innego, bo przeziębił się w pieprzonym areszcie?
Wsparł się na łokciach i odnalazł jej oczy, spoglądając w nie z najprawdziwszą powagą. Coś poszło nie tak. Jej czekoladowe tęczówki przepełnione były niepokojem i niepewnością, zwykłym brakiem zaufania.
Odetchnął ciężko, z zawodem i rezygnacją, doskonale wiedząc, że nie należałoby już tego ciągnąć. Opadł na plecy tuż przy jej boku i wlepił wzrok w sufit, przesuwając palcami po swoich potarganych, jasnych włosach. Nie potrafił wyjaśnić tego słowami, ale jej podejrzenia wydały mu się tak absurdalne i niezrozumiałe, że nawet nie wiedział jak na to wszystko zareagować. Ona była piękna. I chociaż potrzebował czasu by pozwolić sobie na myślenie o niej w taki sposób, to teraz potrafił przyznać, że Hermiona Granger jest nieziemsko piękna. Każdy to wiedział. Tylko on był idiotą, potrzebującym wielu lat i miesięcy.
-Jutro będę sądził o tobie to samo. Tak samo jak pojutrze i po pojutrze. Tak samo jak w piątek. I w sobotę. Sobotę za tydzień i dwa tygodnie. W tę za miesiąc i...
Podparła się na łokciu i spojrzała na niego z niezrozumieniem, nieświadomie przyprawiając go o wstrzymanie oddechu, kiedy założyła za ucho kosmyk włosów.
Nie wierzył, że byłby wstanie kogokolwiek pokochać. Z pewnością nie tak, jak ten ktoś by na to zasługiwał. Zawsze tak sądził i teraz również był tego pewien, ale to jak ona poprawiała włosy, jak się uśmiechała, jak pachniała i wyglądała, to w jaki sposób o czymś opowiadała, to jak czymś się martwiła. Kochał te małe, na pozór nic nie znaczące dla kogoś rzeczy, samemu do końca nie mając pojęcia czym jest miłość. Kochał patrzeć w jej oczy.
------------------------------
Cześć!
Dodaję rozdział i ponieważ nie mam nic specjalnego do dodania, po prostu mam nadzieję, że wam się jako tako spodobał :) Zapraszam oczywiście do komentowania, bo jak liczba komentarzy spada, to pisać się nie chce :) Miłego wieczorku :*
JEJKU, JAKIE TO CUDOWNE!!!! UWIELBIAM TO OPOWIADANIE! <3
OdpowiedzUsuńCudowne <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Cassie :)
Chyba jeden z lepszych rozdziałów <3 Poproszę następny! Szybko Szybko Szybko <3333333
OdpowiedzUsuńNawet nie zdajesz sobie sprawy, co czuję, kiedy widzę, że u ciebie pojawił się nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać twoje opowiadanie, a każdy fragment z Hermioną i Draco w roli głównej doprowadza mnie do czystej euforii...
Nie wiem dlaczego, ale wierzę w zmianę Lucjusza. Wierzę w to, że się zmienił i chce pomóc swojemu synowi. Chyba coraz bardziej go lubię :/
Trochę brakuje mi Harry'ego. Uwielbiam ich jako przyjaciół, a to, że Potter może być zakochany w Hermionie jeszcze bardziej mnie kręci. Wiem, że to nie jest Harmione, ale chciałabym, żeby Malfoy miał jakiegoś konkurenta, hah.
Co do Ginny mam mieszane uczucia. Zawsze ją lubiłam, ale tutaj mnie po prostu irytuje. :|
Podsumowując rozdział był genialny i czekam na kolejny z wielką niecierpliwością.
Pozdrawiam :)
silence-guides-our-minds.blogspot.com
P.S. Przepraszam, jeśli komentarz doda się parę razy, ale piszę z telefonu i nie wiem, czemu tak się dzieje.
Nawet nie zdajesz sobie sprawy, co czuję, kiedy widzę, że u ciebie pojawił się nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać twoje opowiadanie, a każdy fragment z Hermioną i Draco w roli głównej doprowadza mnie do czystej euforii...
Nie wiem dlaczego, ale wierzę w zmianę Lucjusza. Wierzę w to, że się zmienił i chce pomóc swojemu synowi. Chyba coraz bardziej go lubię :/
Trochę brakuje mi Harry'ego. Uwielbiam ich jako przyjaciół, a to, że Potter może być zakochany w Hermionie jeszcze bardziej mnie kręci. Wiem, że to nie jest Harmione, ale chciałabym, żeby Malfoy miał jakiegoś konkurenta, hah.
Co do Ginny mam mieszane uczucia. Zawsze ją lubiłam, ale tutaj mnie po prostu irytuje. :|
Podsumowując rozdział był genialny i czekam na kolejny z wielką niecierpliwością.
Pozdrawiam :)
silence-guides-our-minds.blogspot.com
P.S. Przepraszam, jeśli komentarz doda się parę razy, ale piszę z telefonu i nie wiem, czemu tak się dzieje.
Nawet nie zdajesz sobie sprawy, co czuję, kiedy widzę, że u ciebie pojawił się nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać twoje opowiadanie, a każdy fragment z Hermioną i Draco w roli głównej doprowadza mnie do czystej euforii...
Nie wiem dlaczego, ale wierzę w zmianę Lucjusza. Wierzę w to, że się zmienił i chce pomóc swojemu synowi. Chyba coraz bardziej go lubię :/
Trochę brakuje mi Harry'ego. Uwielbiam ich jako przyjaciół, a to, że Potter może być zakochany w Hermionie jeszcze bardziej mnie kręci. Wiem, że to nie jest Harmione, ale chciałabym, żeby Malfoy miał jakiegoś konkurenta, hah.
Co do Ginny mam mieszane uczucia. Zawsze ją lubiłam, ale tutaj mnie po prostu irytuje. :|
Podsumowując rozdział był genialny i czekam na kolejny z wielką niecierpliwością.
Pozdrawiam :)
silence-guides-our-minds.blogspot.com
P.S. Przepraszam, jeśli komentarz doda się parę razy, ale piszę z telefonu i nie wiem, czemu tak się dzieje.
Zazwyczaj nie komentuję opowiadań, które są w trakcie pisania. Ale...
OdpowiedzUsuńNo właśnie ale co? Napisałaś, że liczba komentarzy spada, a jak nie ma komentarzy to nie chce się pisać dalej. Masz rację. Zgadzam się z tobą.
Ponieważ uwielbiam twój styl pisania i pomysły, jakie wychodzą z twojej głowy, proszę napisz kolejny rozdział jak najszybciej!
Pozdrawiam,
Miss Frost.
O MASZ !NOWY ROZDZIAŁ LECE CZYTAĆ !-M
OdpowiedzUsuńUwielbiam twojego Malfoya , bo jest przedstafiony taki normalny. Przykro patrzeć na jego relacje z ojcem, każdy w Dramione przeważnie opisuje jako Lucjusza złego,a on tak naprawde nie był złym człowiekiem w 7 części wyjaśniono że straali się tylko chronić Dracona nie ważne po której stronie byleby przezyć.. Ppodoba mi się jego ojcowska troska, dobrze że nie było dużo zbyt Blaisa wkurza mnie .... a nawet przeraża czasem. Miona jest tu tak uroczo przedstawiona, piszesz o jej o sobie tak skromnie i czule ,że aż pięknie... Nie mogę się doczekać powiedznam kiedy następny?:)-M
OdpowiedzUsuńMatko jakie to słodkie. Aż się nadziwić nie mogę. Twoj Malfoy jest cudowny! Awww schrupalabym. Dobra to tyle w temacie. Rozdzial na prawde super. Ciekawe co kieruje Mafoyem Sr.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze kiedys przyblizysz nam te tajemnice.
Weny.
Pozdrawiam,lili.
To z całą pewnością twój najlepszy rozdział! Czekam na kolejny. Ja też chcę takiego Draco!! Bądź dumna, że tak to wszystko opisałaś :)
OdpowiedzUsuńDramione True Love <3
PS. Poproszę jeszcze więcej Dramione ;D
Rozdział taki delikatny, że aż nie mogę. Nie wiem co dalej napisać dlatego, dodam tylko: KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM ♥
OdpowiedzUsuńNie będę zbyt oryginalna pisząc, że kocham to opowiadanie. Już sama nie wiem, co mam pisać, żeby w pełni wyrazić swoje zdanie. tworzysz naprawdę wspaniała historię, która mam w sobie to coś. Zatraciłam się w niej bez reszty i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
O Merlinie, jednak mam jeszcze jeden do przeczytania! :D
UsuńBOZE CZEMU ONI TAK SOBIE ZYCIE KOMPLIKUJA CO
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Andromedą...
OdpowiedzUsuńAle i tak ich kocham <3