sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 22 - Kolacja u Dracona, Blaise'a i Teodora

W mieszkaniu na ulicy Śmiertelnego Nokturnu panowało milczenie. Takie, jakiego nigdy dotąd tam nie było.
Nie była to niezręczna cisza, podczas której każdy myśli jak przerwać męczarnie, ani cisza przed burzą, kiedy to każdy czeka na nagły wybuch. 
Zapadło milczenie, od którego dwójka Ślizgonów mimowolnie się wzdrygnęła. Czuli jak dreszcze przechodzą im po plecach, a w gardłach uwięzły im głosy. Bellatrix była po prostu przerażająca kiedy się złościła. Teraz jednak, nie odzywała się. Była w szoku.
Dopiero co dowiedziała się o śmierci siostry. Teraz, że to Lucjusz ją zabił.
Chłopcy starali się być wyrozumiali dla kobiety, postanawiając się nie odzywać. A może tak sobie tłumaczyli fakt, że po prostu boją się odezwać?
Mina Bellatrix z każdą sekundą przybierała co raz to wścieklejszy wyraz.
-Co. On. Zrobił?-wycedziła w końcu, zaciskając mocno pięści.
-Zabił ją-przyznał Draco, nie okazując przy tym najmniejszej emocji.
-Zabiję!-ryknęła Bella, wyciągając ze swojego płaszcza orzechową różdżkę.
-Spokojnie...-zganił ją młody Malfoy, patrząc na nią z delikatnym uśmiechem. -Nikt nie będzie nikogo zabijał.
-Nikt nie będzie mi rozkazywał-poprawiła go Bellatrix, a w jej oczach pojawiła się chęć mordu.

Teodor spojrzał na nią z zamyśleniem. Bella była zupełnie niepodobna do siostry. Nigdy nie widział takich emocji u spokojnej matki Dracona. Przy niej, Bellatrix zdawała się niezrównoważona.

-Po prostu... chodziło mi o to...-blondyn, podszedł do niej z beztroską wypisaną na twarzy. -To nie ty go zabijesz...-zaznaczył, podnosząc w górę palec.
-Nie zabronisz mi!-wrzasnęła rozzłoszczona Bella.
-Właśnie, że tak-odparł Draco, naśladując jej rozhisteryzowany głos. Wreszcie postanowił jej się postawić. Miał nawet w głowie pewien plan...
Jego ręka podświadomie powędrowała do kieszeni, gdzie po chwili zacisnęła się na różdżce. Nie mógł pozwolić by szalona ciotka paradowała po jego domu z bronią, podczas gdy zarówno on jak i jego przyjaciel mają puste ręce.
-Ty pyskaty gówniarzu-zirytowana Bellatrix wymierzyła blondynowi siarczysty policzek.
-Czy ty ją kiedykolwiek kochałaś?-spytał młody Malfoy, łapiąc się za obolałą część twarzy. -Fakt, że jesteś niezdolna do uczuć to nie tajemnica...-stwierdził, zupełnie nieprzejęty jej wściekłością.

Bellatrix zamilkła, patrząc na niego ze zdezorientowaniem.
-Muszę ją pomścić-powiedziała, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-To nie odpowiedź na moje pytanie-zauważył Draco z ironicznym uśmiechem. -Odpuść, Bello. To nie będzie twoja zemsta. Zajmę się tym-zapewnił ją spokojnym tonem. Mimo wszystko wydawał się być lekko spięty.
-Posłuchaj mnie ty słodki blondyneczku-zaczęła Bellatrix podniosłym tonem.- Ja naprawdę cię uwielbiam. Ale zaraz wyciągnę różdżkę i walnę cię takim zaklęciem, że...
-Spokojnie, spokojnie-do rozmowy wtrącił się Teodor, który starając się załagodzić sytuację, stanął między dwójką nieobliczalnych śmierciożerców. -Na pewno damy radę dojść do porozumienia...
-No pewnie! Ty zawsze masz rację-zapewniła go rezolutnie Bellatrix. Teodor pobladł nieco na twarzy, jednak nie ośmielił się być obojętny na wdzięki morderczyni.
-Dzięki...-odparł z uroczym uśmiechem. Po chwili jednak, przybrał poważny wyraz twarzy, patrząc prosto w zdezorientowane oczy Dracona. -Szykowaliśmy kolację wigilijną, kiedy przyszłaś, Bello. Zechcesz towarzyszyć nam tego wieczoru?-spytał, próbując zmienić temat. Draco spojrzał na niego z prawdziwą paniką, jednak nie zwrócił uwagi na przerażenie i wyraźny sprzeciw przyjaciela. Zamiast tego odwrócił się w stronę Bellatrix i ująwszy jej chudą rękę, złożył na niej delikatny pocałunek.
W jego głowie powstał niecny plan... Niestety, Draco nie miał o tym najmniejszego pojęcia. W osłupieniu przyglądał się Teodorowi, co chwila zastanawiając się czy całe to wydarzenie nie jest aby nienormalnym snem.
-Dobrze-zgodziła się kobieta, kiwając sztywno głową. -Widzimy się za tym na kolacji-przyznała z uśmiechem. Po chwili odwróciła się i zamierzała odejść, kiedy przypomniała sobie o dość ważnym elemencie.
-Żegnaj Teo-krzyknęła, po czym zarzucając ręce na szyje chłopaka, złożyła na jego ustach długi pocałunek.
Zdezorientowany Ślizgon, nie miał nawet czasu zorientować się co się dzieje, dlatego tylko przyglądał jej się z wytrzeszczonymi oczami.
-Powinnaś już iść-zauważył Draco, kiedy ciotka od dłuższego czasu nie odrywała się od jego przyjaciela. Chyba dopiero wtedy Bellatrix uświadomiła sobie, że nie są sami. Odsunęła się od Teodora, po czym posyłając mu szeroki uśmiech w podskokach opuściła mieszkanie. Chłopak jedynie odwzajemnił uśmiech, po czym machając jej na pożegnanie ręką, zatrzasnął za nią drzwi.
-Co to miało być?-wyjąkał w końcu Draco.
-Cokolwiek sobie teraz myślisz...-zaczął Teodor, jednak nie bardzo wiedział co powinien powiedzieć. Zamiast tego otarł usta wierzchem rękawa swojej koszuli. -To skomplikowane...
-Co teraz zrobimy?-spytał blondyn, patrząc na przyjaciela z kpiącym uśmiechem. -Teodor ja nie pozwolę, żeby ona zabiła mi ojca-dodał spokojnie.
-Wiem. Mam już nawet plan. Tylko... trzeba odpowiednio się przygotować...

                                                                           ***

Pansy i Blaise spacerowali zaśnieżoną uliczką, mocno się w siebie wtulając. Wigilia powinna być przyjemna. Nie chcieli się kłócić, ani rozmawiać na niewygodne tematy ale w końcu dziewczyna nie wytrzymała. Przystanęła na środku uliczki, wciskając swoje ręce w duże kieszenie zimowego płaszczyka.
-Co jest?-spytał Blaise, patrząc na nią ze zdziwieniem. Przecież nic nie zrobił...
-Nie chcę tak żyć-odparła chłodno Pansy. Miała dość zamartwiania się o chłopaków. Tymczasem, wyjście z ich sytuacji było takie bliskie... Wystarczyło powiedzieć o wszystkim Dumbeldore'owi. On zawsze wiedział jak znaleźć drzwi w sytuacji bez wyjścia.
-Pansy...-zaczął Blaise, kładąc jej ręce na ramionach. Ona jednak, szybko je z siebie strząsnęła. Chłopak spojrzał na nią z wyraźnym bólem, jednak zamierzał jej wysłuchać. Zamilkł, cierpliwie czekając na jej wybuch.
-Kocham cię, Blaise-przyznała z rozpaczą. -Dlatego... nie mogę każdego dnia patrzeć jak się czymś zamartwiasz, jak wychodzisz z domu albo jak idziesz do Niego na spotkania. Nie mogę spać po nocach. Ciągle myślę o tobie i chłopakach. O tym co wam grozi za każdy błąd i...
-Pansy, nic na to nie poradzę-przerwał jej Blaise spokojnym, jednak smutnym głosem. -Tak wygląda moje życie i na razie nie mogę tego zmienić.
-Nie możesz czy nie chcesz?-spytała ze złością.
-O co ci chodzi?-spytał nieco zirytowany.
-Gdyby Dumbeldore wiedział...
-To co?-przerwał jej Blaise. -Naprawdę myślisz, że przygarnie trójkę morderców i im pomoże?! Nie, Pansy! On zawiadomi ministerstwo. Nawet jeżeli nie, ktoś na pewno by się dowiedział. Taka wiadomość momentalnie ląduje u śmierciożerców, a wiesz co to oznacza? Jesteśmy martwi. Ja, Draco, Teodor... kto wie? Może nawet ty?
-Chcesz mi powiedzieć, że boisz się zaryzykować?-spytała z niedowierzaniem dziewczyna.
-Chcę ci powiedzieć, że to nie ma najmniejszego sensu!
-Ale przecież on nigdy nikogo nie skrzywdził...
-Naprawdę w to wierzysz?
-Mógłby wam pomóc...
-Nie chcemy pomocy.
-To nie wasza wina, że jesteście w to wplątani!-wybuchła Pansy, na co Ślizgon rozejrzał się nerwowo po okolicy. Nie chciał, by ściągali na siebie uwagę.
-Nikt nie zgłasza się na ochotnika by za to odpowiadać, więc... chyba jednak nasza-odparł nieco spokojniej Blaise. -Nie ma mowy, że poproszę Dumbeldore'a o pomoc.
-Świetnie-warknęła, po czym nie zwracając na niego uwagi, ruszyła przed siebie.
-Nie musisz mieć mnie na sumieniu. Przestań się przejmować!-zawołał za nią zrezygnowany Blaise. Nie chciał obciążać ją ciężarem swoich zmartwień.
-A czy ty byłbyś wstanie to zrobić?!-krzyknęła, momentalnie się odwracając.
Chłopak zatrzymał się, patrząc na nią ze zdziwieniem. Dlaczego tak nagle zaczęła się wściekać?
-Chcesz mi pomóc, to po prostu odpuść-odparł, wiedząc już co powinien zrobić. Ona musi mieć wybór. Jeżeli nie chce się w to wpakować, to niech po prostu odejdzie. -Może tak będzie najlepiej? Zakończymy to.
-Nie, nie, nie, nie!-zaczęła Pansy, podchodząc do niego i patrząc na niego z wyraźnym zrezygnowaniem. -Błagam nie mów tak...
-Ale to prawda. Męczysz się, martwisz się moimi sprawami. Nie chcę byś była nieszczęśliwa. Powinnaś odejść, dać nam czas.
-Nie...-szepnęła Pansy, a w jej oczach zalśniły łzy. Nie chciała tego słuchać.
-Nie płacz-poprosił Blaise, jednak jego głos był zdecydowany i pewny. Uśmiechnął się delikatnie, muskając opuszkami palców jej policzek. -Powinnaś opuścić Anglię...-powiedział z zamyśleniem.
-Nie mogę! Nie zostawię ciebie. Potrzebujecie mnie... Ty i Draco i Teo i...
-Właśnie, że nie-stwierdził Blaise, pragnąc zapewnić ją o swojej niezależności. -Kochamy cię i pragniemy twojego szczęścia. Za granicą byłabyś bezpieczna, a my na pewno sobie poradzimy. To naprawdę dobry pomysł.
Zapanowało milczenie, podczas którego Pansy analizowała słowa chłopaka.
-Tak łatwo jest ci mnie zostawić?
-Nie zostawiam cię. Nigdy tego nie zrobię...-zapewnił ją, ujmując jej twarz w dłonie. -Po protu zasługujesz na coś lepszego. Pansy ja też nie śpię po nocach martwiąc się, że będąc z tobą wpędzam cię w jeszcze gorsze tarapaty. Dajmy sobie trochę czasu. Wyjedź, za granicę, baw się i korzystaj z życia. Nie zasłużyłaś na to, co spotyka cię tutaj, wśród śmierciożerców...
-Ale ja chcę być z wami...
-Ale nie możemy spełniać misji jednocześnie nie odstępując cię na krok-zaczął Blaise, myśląc, że może gdyby uświadomił jej że jest dla niego ciężarem zgodziłaby się na wyjazd.
-Mam uciec?-spytała Pansy, zupełnie nieprzekonana.
-Nie mamy się co oszukiwać, niedługo Czarny Pan zaproponuję ci współpracę. Jesteś gotowa przyjąć mroczny znak?-spytał, wykorzystując kolejną strategię. Zastraszy ją.
-Wy byliście! Mam stchórzyć i uciec? Naprawdę?!
-Mroczny znak to nie bohaterstwo, Pansy! To najgorsze przekleństwo! Byłbym nikim, gdybym nie próbował cię przekonać. Nie chcesz tego, nie chcesz tu żyć...
-Skąd możesz wiedzieć?!
-A co cię tu jeszcze trzyma?!-krzyknął zirytowany do resztek możliwości chłopak.
-TY, cholerny kretynie!-wyznała ze złością.
-Więc odejdź, bo to nie ma sensu-oświadczył chłodno.
Dziewczyna westchnęła cicho, po czym przerwała ich kontakt wzrokowy, nie mogąc dalej patrzeć na chłopaka.
-Jesteście dla mnie jedynymi przyjaciółmi. Na nikim innym mi nie zależy. Nie mam nikogo kto by mnie wspierał, rozśmieszał...-zaczęła, jednak w końcu głos uwiązł jej w gardle. -Kochasz mnie?-spytała cicho, czując, że coraz bardziej gubi się w tym świecie.
Chłopak jedynie pokiwał twierdząco głową, mocno ją do siebie przytulając.
-Musisz wyjechać, chcę żebyś wyjechała. Zależy mi żebyś ułożyła sobie życie beze mnie. Po prostu... Wiesz... z każdym dniem zaczynam coraz bardziej rozumieć Teodora. Ściągamy niebezpieczeństwo na osoby, których kochamy. Proszę nie każ mi czekać aż stanie się z tobą to samo co z... chociażby z matką Dracona.
-Ale mi nie grozi takie niebezpieczeństwo!-zaperzyła się, czując jak łzy spływają po jej policzkach.
-A skąd możesz o tym wiedzieć, Pansy?! Nie masz pojęcia kto na ciebie poluje, kto życzy ci śmierci...
-Związując się z tobą, byłam świadoma tego ryzyka. Nie chcę cię zostawiać, chcę cię uratować i żyć z tobą szczęśliwie.
-Przystąpienie do Dumbeldore'a nie gwarantuje nam bezpieczeństwa! Po prostu zgódź się i zniknij!-poprosił błagalnie.
-Więc mam popijać drinka na słonecznych Hawajach, podczas gdy ty narażasz własne życie?!-spytała z niedowierzaniem.
-Tak! Właśnie to masz robić. To mnie uszczęśliwi!-krzyknął zirytowany.
-W porządku-zgodziła się, kiwając głową na znak akceptacji. -W takim razie Żegnaj-dodała oschle, po czym zarzucając mu ręce na szyję, pocałowała go. Przed tym wydarzeniem, całowali się już mnóstwo razy, jednak tym razem... był to ostatni pocałunek. Kolejnych miało już nie być...
Dlatego emocje i uczucie, które eksplodowało w nich w tym momencie było wprost niedopisania.
Po chwili Pansy odsunęła się do niego i posłała mu smutny, blady uśmiech.
-Kocham cię-szepnęła bezgłośnie, po czym nie czekając na jego jakąkolwiek reakcję, odeszła w ciemny zaułek.
Blaise stał z zaciśniętymi zębami, zmuszając się by nie patrzeć na nią kiedy odchodziła. To bolało-owszem. Ale nie miał wątpliwości, że była to słuszna decyzja. Pansy tylko się z nim męczyła. Musieli przeczekać najgorsze momenty, ale osobno. Póki ona jest szczęśliwa, i on jakoś sobie poradzi, a wierzył, że wyjazd da jej chwile wytchnienia.
Po paru sekundach, usłyszał dobiegający z zaułka głuchy trzask. Dokładnie taki, jaki towarzyszył teleportacji...
 Przymknął oczy, cicho wzdychając. Pansy była bezpieczna. Jego ból, jest nieistotny.

                                                                           ***

-Cześć-przywitał się Teodor, widząc wchodzącego do mieszkania Blaise'a. -Gdzie zgubiłeś Pansy?-spytał, widząc samotnego przyjaciela.
-Odeszła-odparł chłopak, zdobywając się na smutny uśmiech.
-Jak to "odeszła"-spytał Draco, który nagle pojawił się obok nich.
-Namówiłem ją, żeby wyjechała z kraju, a ona się zgodziła.
-Tak po prostu wyjechała?-zdziwił się Teodor, patrząc na Blaise'a z wyraźnym zdumieniem. -Co jej powiedziałeś?-spytał podejrzliwie.
-Że zasługuje na szczęście z dala od... z dala od tego-wyjaśnił ze zrezygnowaniem Blaise. -Ona nie musi się o nas martwić, nie ma takiego obowiązku. Tutaj... poluje na nią nawet własny ojciec.
-Co?-zdziwił się Draco, patrząc na przyjaciela z niezrozumieniem.
-Na bankiecie u Czarnego Pana... Powiedzmy, że trochę się posprzeczaliśmy-wyjaśnił brunet, ściągając z siebie płaszcz i nie zważając na przyjaciół, wszedł w głąb mieszkania.
Po chwili jednak, znalazł się w dużym pokoju, co zmusiło go, by przystanął w miejscu.
-Jej... to... to wygląda naprawdę nieźle-stwierdził, widząc wysprzątane, udekorowane świątecznymi ozdobami mieszkanie. -Nie miałem pojęcia, że to prawdziwy kolor naszej podłogi...-dodał z wyraźnym zachwytem.
-Tak... razem z Teodorem staraliśmy się jak najlepiej przygotować mieszkanie na wizytę naszego gościa-wyjaśnił Draco z zadowoleniem.
-Jakiego gościa?-spytał Blaise, z wyraźnym zaskoczeniem.
-Bellatrix Lestrange postanowiła złożyć nam wizytę. Spędzi z nami caaały wieczór-oświadczył blondyn z udawanym entuzjazmem. Mimo to, bezustannie rzucał mordercze spojrzenie w stronę Teodora.
-Bellatrix?! Kim ona jest, żeby rujnować nam wigilię?-spytał wyraźnie zaskoczony Blaise.
-Cóż... to teraz nowa dziewczyna Teodora. Odnoś się z szacunkiem-zakpił Draco, nie mogąc powstrzymać się od kąśliwej uwagi skierowanej w stronę przyjaciela.
-Daj spokój! To ona, nie ja składa niemoralne propozycje 30 lat młodszym osobom-zirytował się Teodor. -Jestem dla niej miły, bo chcę pożyć jeszcze trochę...-wyjaśnił już nieco spokojniej.
-Tak czy inaczej...-kontynuował dalej nieprzekonany Draco-...mamy pewien plan, który zamierzamy wcielić w życie podczas naszej skromnej kolacji...

                                                                          ***

-Witajcie!-przywitała się Bellatrix, wchodząc do mieszkania. Na jej ustach widniał często spotykany, szaleńczy uśmiech. -Mam coś dla was-oznajmiła uprzejmie, wciskając w ręce Dracona butelkę drogiego, czerwonego wina.
-Witaj, Bello-przywitał się Blaise, jednak kobieta nawet nie zwróciła na niego uwagi. Zamiast tego rzuciła się w ramiona Teodora, który przywitał to z cichym jękiem niezadowolenia.
-Pięknie wyglądasz-stwierdził, odsuwając ją od siebie, pod pretekstem dokładniejszego przyjrzenia się jej kreacji.
Bellatrix miała na sobie długą, czarną sukienkę z długimi, mieniącymi się rękawami.
Zamyślił się na chwilę. Czy byłby wstanie patrzyć na jakąkolwiek kobietę, nie myśląc jednocześnie o Lenie, która swoją urodą fascynowała go do tego stopnia, że nie był wstanie podziwiać nikogo innego?
-Dzięki-odparła Bella, szczerząc do niego swoje równe, białe zęby. Owszem, była ładną kobietą, ale była również podła, dużo starsza i stuknięta. No i jeszcze zamężna...

Po wymienieniu paru zupełnie nieszczerych i udawanych uprzejmości, przeszli do salonu gdzie zasiedli do zastawionego stołu. Mieszkanie nigdy wcześniej nie wyglądało tak ładnie. Było czyste, wysprzątane i pięknie wystrojone.
-Tak... myślę, że powinniśmy nawiązać do tematu z wcześniej-powiedziała Bellatrix, unosząc kieliszek wina.
-Tematu? Jakiego tematu?-spytał zdezorientowany Blaise, przegryzając w między czasie jedną z doskonale przyrządzonych, wigilijnych potraw. Po raz pierwszy zrozumiał jak fantastyczne mogą okazać się czary wykorzystywane przez Skrzaty Domowe.
-Och... nie było cię kiedy przyszłam odwiedzić słodkiego Teo!-odparła Bellatrix, lekceważąco machając ręką.
Draco zakrztusił się winem, wytrzeszczając oczy na swoją ciotkę.
-A co u Rudolfa?-spytał niby mimochodem.
-Musisz psuć atmosferę?-spytała z pretensją w głosie. -Lepiej zajmijmy się innymi tematami... Co z Lujuszem, Draco? Zabiję tego podłego, skretyniałego...
-W porządku. Załatwimy to. Obiecuję-przyznał Draco, szybko jej przerywając. Spojrzał na Teodora i ledwo zauważalnie skinął głową w jego stronę. Chłopak wstał od stołu, zamierzając odejść, kiedy Bellatrix złapała go za nadgarstek i kazała mu usiąść.
-Dokąd idziesz, słodki Teo?-spytała trzepocąc zalotnie rzęsami. Chłopak poczuł jak wszelkie kolory odpływają z jego twarzy. Owszem, z powodu ostatniego, nieprzerwanego, złego samopoczucia rzadko wyglądał dobrze, ale teraz sprawiał wrażenie jakby zaraz miał stracić przytomność.
-C-Chciałem pójść po pewną rzecz do pokoju obok-wyznał, nerwowo przeczesując palcami swoje ciemne włosy.
-Daj spokój. W pokoju obok macie jakąś graciarnię! Naprawdę tego nie rozumiem. Nie moglibyście sprawić sobie łóżek z prawdziwego zdarzenia...?
-To niepotrzebny wydatek, Bello. Rzadko tu przebywamy-wyjaśnił Teodor, ponownie wstając z krzesła. Zachwiał się delikatnie, jednak mimo wszystko utrzymał się na nogach.
-Dlaczego Zabini nie może odejść?-spytała, na co Blaise spojrzał na nią z oburzeniem. Nie żeby mu zależało, ale ta kobieta ewidentnie go nie lubiła.
-To... to niespodzianka dla ciebie-wyznał w końcu Teodor. Oczy Bellatrix zaświeciły się, jednak wkrótce się opanowała.
-Jaka niespodzianka?-spytała, zakręcając na palec kosmyk swoich ciemnych włosów.
-Gdybym ci powiedział nie byłaby niespodzianką-zauważył Blaise, na co jedynie zgromiła go wzrokiem.

-Przynoś to, a potem pójdziemy zabić Lucjusza-warknęła z obrażoną miną. Draco wywrócił oczami. Czy ta kobieta nie mogła odpuścić chociaż na chwilę?
Teodor kiwnął głową, po czym zniknął za drzwiami pokoju. Zwykle w ogóle z niego nie korzystali. Był bardzo mały i do tego zawalony najróżniejszymi gratami.

-Wino?!-spytała rozczarowana Bellatrix, widząc w jego rękach butelkę czerwonego płynu.
-Nie byle jakie...-powiedział Teodor odkorkowując butelkę.
-Przyniosłam wam wino z najwyższej półki!-żachnęła się, splatając ręce na piersi. -Kupiłam je w ekskluzywnej winiarni we Włoszech i wybrałam specjalnie na tą okazję...
-Nie miałem pojęcia, że to zrobisz, dlatego postanowiłem ci je kupić. Podczas bankietu u Czarnego Pana zauważyłem, że lubisz dobre wino...
-Ale...-zaczęła zdezorientowana kobieta.
-Bello...-zaczął Teodor, siadając obok niej i łapiąc jej rękę w obie dłonie. -Przykro mi, że prezent nie przypadł ci do gustu.
-Po prostu! Skąd mam wiedzieć, że nie jest zatrute?!-spytała z wyrzutem.
Wszyscy spojrzeli na nią z wyraźnym zdziwieniem.
-Nie ufasz mi-bardziej stwierdził niż spytał Teodor. W jego oczach pojawił się prawdziwy ból.
-To nie tak. Muszę dbać o siebie sama, nie mogę pozwolić żeby...
-Bello...-zaczął ponownie Teodor, ujmując jej twarz w dłonie. Jej rozbiegany wzrok, w końcu skupił się na jego przepełnionych szczerością, ciemnych oczach.
-Teodorze, przykro mi. Nie mogę się tego napić.
Teodor uśmiechnął się blado, po czym pochylił się nad nią i zaledwie musnął jej usta swoimi wargami. Draco i Blaise spojrzeli na to z wyraźnym obrzydzeniem. Mimo to chłopak zdawał się tym nie przejmować.
-Jestem twoim przyjacielem-powiedział, po czym sięgnął po butelkę wina i nalał je do kieliszka.
-Nasze zdrowie.
Po chwili wypił alkohol, wlewając do ust całą zawartość naczynia.
Draco i Blaise spojrzeli na niego z wyraźnym szokiem. Nie mogli uwierzyć w to, co widzą.
Przecież wino było zatrute...






                                                                           

15 komentarzy:

  1. Pansy odeszła :( Super rozdział! Bella i Teodor? Co on knuje? Czekam z niecierpliwością na kolejny!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział.
    Kolacja Wigilijna z Bellatrix, po prostu uroczo.
    Co chłopaki wymyśliły... mam nadzieję, że Teo przeżyje.
    Szkoda, że Pansy odeszła.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  3. No no pięknie ciekawe co Teo kombinuje... Szkoda ze Pansy odeszła ale widocznie tak musi byc...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wierzę! Znów tyle się dzieje! A ty mówisz że rozdział jest kiepski? Kiedy tak naprawdę jest jednym z najlepszych?! No nie! -.-
    W każdym razie... nie mogę zrozumieć Teo. Ok, to jest jego plan, ale osobiście, gdybym była chłopakiem nie zbliżyłabym się do tej kobiety ani na milimetr. Szkoda mi Pansy- biedni chłopcy, tracą najbliższych, by ich chronić... to jest smutne. ale wierzę w to, że będzie happy end.
    Końcówki nie mogę pojąć. Mam nadzieję, że nic mu nie będzie... bo nie wyobrażam sobie tego opowiadania bez niego... chyba, że tak ma być.
    Przychodź do nas kochana z następną notką :)
    http://wspolkochac-przyszlam-dramione.blogspot.no

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem dlaczego, ale tekst "A co u Rudolfa?' Mnie rozwalil. Rozdzial absolutnie nie byl kiepski, byl naprawde bardzo dobry i jak zwykle nie moge sie doczekac na nastepny.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ty to robisz?! Tyle pomysłów, tyle akcji!
    I musiałaś przerwać, co? :((( To nie fair, ja chcę wiedzieć co się stanie, jak najszybciej!
    Dlatego duuuużo natchnienia!

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział, nie ma to jak wigilia z Bellą :P
    Jej co ten "słodki Teo" wymyślił? Biedny... musi się zgadzać na takie straszne rzeczy, żeby jej nie zdenerwować. Robi się interesująco, ciekawa jestem, co jeszcze może się między nimi wydarzyć ^^
    Szkoda mi Pansy. No i chłopaków tez. Ciągle muszą się z kimś rozstawać dla jego bezpieczeństwa :( Mam nadzieję, że związek Blaise'a z Pansy jednak to przetrwa.

    Pozdrawiam i życzę weny!
    ~Julla

    OdpowiedzUsuń
  8. Droga Olu!
    Rozdział bardzo dobry, ciekawi mnie wynik akcji "Bella & Teo" ale nie będę "gdybać"- i tak mnie zaskoczysz. / panna Cyzia

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie, no, tylko nie otrucie Teoo :((((
    Czekam, czekam,
    L.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny rozdział ♥ Kocham ta trójkę Ślizgonów i ich wszelakie pomysły. Ciekawa jestem, co tym razem z nich wyniknie :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. No nie ! Jak mogłaś urwać w takim momencie ? Rozdział świetny, tylko szkoda że Pansy wyjechała.. Niecierpliwie czekam na następny rozdział.
    D.

    OdpowiedzUsuń
  12. Szkoda mi Diabła i Pansy, tyle nieszczęść spada na młodych. Co dalej stanie się z Teo?
    Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział, ale szkoda Blaise'a i Pansy byli dobraną parą......A co z Teo jak on to robił ? Czekam na więcej :D
    Weny i czasu i internetu do wpisania i prądu i wszystkiego czego aktualnie potrzebujesz :D

    Alvin

    OdpowiedzUsuń
  14. Ale idiota! Teo ;-; mam nadzieje ze cos wymyślił a nie tylko sie poświęca dla dobra sprawy...

    OdpowiedzUsuń
  15. Co ?!?! Nie wiem co wymyślił Teo ale niech nic mu się nie stanie !!!
    / Tsuki

    OdpowiedzUsuń