sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 28 - Przeprosiny, pocałunki i czarna sowa

-Jeżeli się nie mylę to... właśnie nam się udało-powiedział zaskoczony Blaise. Z szokiem wpatrywał się w jabłko, które z równym niedowierzaniem trzymał w ręku Teodor.
Działanie było bardzo proste. Wsadzili jabłko to szafki zniknięć, zamknęli drewniane drzwiczki, a następnie otworzyli je z powrotem po zaledwie paru sekundach.
Było nadgryzione, co oznaczało, że Borgin równie ciężko pracował po tamtej stronie.
-Powinniśmy spróbować z czymś żywym-zadecydował Blaise, wyciągając swoją różdżkę w stronę jednego z gratów leżących po ich prawej stronie. Znajdowali się w końcu w pokoju, w którym wszystko jest ukryte. Uczniowie przez lata gromadzili tu niepotrzebne, niebezpieczne albo kradzione rzeczy. Można było znaleźć tu dosłownie wszystko.
Blaise już po chwili trzymał w ręku żółtego kanarka, którego transmutował ze starej ścierki.
Teodor w milczeniu zabrał od niego ptaszka, wkładając go do szafki zniknięć.
-No mały... w tobie nasza nadzieja-westchnął cicho Blaise. Po chwili zamknęli drzwiczki, w napięciu czekając na chociaż najcichszy odgłos. Liczyli na wesoły trel kanarka albo chociaż tupot jego nóżek.
Jednak... nic się nie działo. Niepewnie uchylili drzwi, a to co tam zobaczyli, bardzo ich rozczarowało.
-Jest martwy-zauważył cicho Teodor.
-Może to był znak od Borgina?-podrzucił z nadzieją Blaise.
-Nie... po prostu żywa istota nie jest wstanie tego przeżyć.

                                                                                 ***

To był kolejny dzień, w którym Draco spędzał czas w Skrzydle Szpitalnym. Czuł się już prawie dobrze, jednak pielęgniarka upierała się by dalej pozostawał pod jej opieką.
Nudził się, a świadomość, że jego przyjaciele właśnie reperują szafkę zniknięć wcale nie pomagała.
Hermiona wpadała do niego od czasu do czasu ale nie mogła opuszczać lekcji, ani lekceważyć nauki, dlatego ich kontakt ograniczył się do przelotnych spotkań.
Ten dzień zapowiadał się podobnie jak cała reszta. Miał przeglądać karty z czekoladowych żab pomiędzy dawkami eliksirów i lekarstw.  Nie ukrywał że żadne z tych zajęć nie sprawiało mu najmniejszej przyjemności.

Nagle drzwi do Skrzydła otworzyły się i nie stanął w nich nikt inny jak sam wielki Zbawca Świata i Wybraniec-Harry Potter.
-Kogo to moje oczy widzą-zakpił ze zrezygnowaniem Draco. Nie miał ochoty gadać z tym kretynem. Może go rozumiał, ale to nie sprawiło że zaczął go lubić.
-Witaj, Malfoy-Gryfon skinął głową, podchodząc bliżej do jego łóżka.
Blondyn zignorował to w miarę uprzejme przywitanie, wywracając oczami.
-Chciałem cię przeprosić-powiedział Potter, zupełnie nie zrażony ignorancją Ślizgona.
Draco uśmiechnął się z politowaniem. Nudziło mu się, a właśnie stał przed nim jego największy wróg. Nie był wstanie tak od razu się z nim pogodzić. Obiecał Hermionie, że nie będzie się mścił ale o zasadniczej nieprzyjaźni nie było mowy. Mógł robić co chciał, oprócz rzucenia w Gryfona jakąś wyjątkowo okropną klątwą. Czyżby właśnie uśmiechnęło się do niego szczęście?
-Sectumsempra to bardzo nieprzyjemne zaklęcie-powiedział, udając zamyślenie. -Wiesz jaki ból odczuwa się podczas rozcięcia niemal każdego kawałka ciała? Straciłem przez ciebie sporo krwi...
-Jeżeli myślisz, że zacznę się przed tobą płaszczyć, to się mylisz. Popełniłem błąd. Użyłem zaklęcia, nie znając jego zastosowania. To było lekkomyślne i niebezpieczne za co przepraszam. Przyszedłem tu tylko po to by ci to powiedzieć.
-Nie chcę twoich przeprosin-stwierdził poważnie Draco. -Są nieszczere, nic dla mnie nie znaczą.
-Więc co powinienem ci powiedzieć? Co powiedziałbyś ty gdybym był na twoim miejscu?
-Zapewne nawet bym tu nie przyszedł-stwierdził beznamiętnie Ślizgon.
Harry wywrócił oczami, po czym z zaciśniętymi zębami skierował się ku wyjściu ze Skrzydła Szpitalnego.
-Ale tym się właśnie różnimy, Potter. Jesteś tym dobrym.
Powiedział, kiedy tamten naciskał już na klamkę.
-Nie spieprz tego.

                                                                       ***

-Mówię ci, Blaise! Wystarczą nam dwa tygodnie. Wystarczy, że posiedzielibyśmy trochę w bibliotece i znaleźli zaklęcie na...-nagle Teodor urwał, widząc przed sobą ciemnowłosą dziewczynę.
-Poczekaj tu-poprosił przyjaciela, szybko idąc w jej stronę.

Widząc go, Lena szybko zaczęła zmierzać w innym kierunku. Ostatnie na co miała ochotę, to z nim rozmawiać.
-Czekaj-powiedział w końcu poirytowany Teodor, łapiąc ją za ramię. -Chcę pogadać-powiedział, proszącym głosem.
-Ale ja nie chcę-powiedziała, ze zrezygnowaniem kręcąc głową. -Możesz... po prostu dać mi spokój?-spytała cicho.
-Nasze ostatnie spotkanie...
-Naprawdę nie musisz się przede mną tłumaczyć, Teo-przerwała mu łagodnie. -Po prostu to zakończmy. Mieliśmy zniknąć ze swojego życia raz na zawsze. Próbuję trzymać się planu, więc nie utrudniaj...
-Wytłumaczę ci wszystko.
-A jakie to będzie miało znaczenie?-spytała, nie mogąc ukryć złości. -Uświadom sobie, że dużo łatwiej jest cię nienawidzić i nie chcieć znać niż każdego dnia usychać z tęsknoty-stwierdziła bez cienia skrępowania. Takie wyznania zawsze przychodziły jej łatwo. Należała do osób bardzo bezpośrednich.
-Za tamtymi drzwiami leżała Bellatrix Lestrange-powiedział pewnie. -Nie chciałem ci jej pokazać, bo po prostu uznałem to za zły pomysł.
Dziewczyna wywróciła oczami, zaciskając zęby.
-I co teraz?-spytała po dłuższej chwili milczenia. -Niby co mam teraz zrobić?
-Nie nienawidzić mnie-stwierdził krótko Ślizgon.
Lena zaśmiała się ironicznie.
-Jesteś egoistą, Teo-powiedziała o dziwo, bez cienia złości. -Nie nienawidzę cię. Nigdy nie umiałam i choć bardzo chciałam, to chyba w tej dziedzinie jestem wyjątkowo kiepska. Powiedz mi po co ci to? I tak na mnie nie patrzysz, nie odzywasz się... Jestem dla ciebie jak powietrze. Nie dbasz o to jak się czuje tylko o to byś ty nie musiał żyć z wyrzutami sumienia.
Chłopak pokiwał z uznaniem głową.
-Może masz rację-przyznał, wzruszając ramionami. -Wiem, że jestem beznadziejny. Tak naprawdę sam nie wiem czego chcę ale... to takie skomplikowane. Kocham cię, Lena. I nawet jeżeli na ciebie nie patrzę i z tobą nie rozmawiam to... to jesteś dla mnie jak powietrze. Świat, w którym nie istniejesz nie nadaje się do życia-powiedział, jakby była to najprostsza rzecz jaką kiedykolwiek wypowiadał. -Musiałem to powiedzieć, a ty musiałaś to usłyszeć-skwitował z bladym uśmiechem. -Przepraszam-dodał tylko, po czym odwrócił się z zamiarem odejścia.
-Mogę coś powiedzieć?-spytała Lena, kiedy już naprawdę sądził, że go nie zatrzyma. Przystanął, z zainteresowaniem odwracając się w jej stronę.
-Pewnie-odparł, kiwając głową.
-Czy jest szansa, że ja... to znaczy my... Teodor to się po prostu nie udaje. Odtrącasz mnie i myślisz, że to komuś pomoże,  a w efekcie obydwoje cierpimy. Możesz odejść ale to będzie twoja decyzja i pretekst pod tytułem mojej ochrony nie podziała. Ja wiem czego chcę.
Chłopak pokiwał głową, przez długi czas zastanawiając się co powinien zrobić. W momencie kiedy stwierdził, że nie może poddać się tej pokusie i odwrócił się by odejść, poczuł jak coś w nim pęka. Nie miał pojęcia ile jeszcze pożyje. Odtrącenie Leny w niczym nie pomoże. Był egoistą, a ona doskonale o tym wiedziała, mimo wszystko go akceptując. Nie mógł przegapić tej szansy. Odwrócił się, po czym nie wiele myśląc, obdarzył ją pełnym namiętności i pasji pocałunkiem.
-Nic z tego nie będzie-szepnął, obejmując ją w talii. -Ale ewentualnie... jestem gotów zaryzykować-zaśmiał się, po raz kolejny kosztując jej ust.

                                                                      ***

Po paru naprawdę męczących dniach, Draco wreszcie mógł wyjść ze Skrzydła Szpitalnego. Miał prawo wrócić do swojego dormitorium, pod warunkiem stosowania się do rad i przestróg pani Pomfrey.
Musiał pić obrzydliwe eliksiry i wcierać w ciało śmierdzące maści, które miały zapobiec ponownym otworzeniem się ran.
Miał nadzieję, że po powrocie do domu w końcu będzie wolny. Tymczasem jego przyjaciele sprawowali nad nim jeszcze większą kontrolę niż podczas pobytu w Skrzydle Szpitalnym.

Teodor i Blaise wpadali do niego między lekcjami i w przerwach na obiad, sprawdzając jak się czuje. Dbali o swojego przyjaciela i mogłoby być to miłe, gdyby nie złośliwe, typowo Ślizgońskie uwagi, którymi obdarzali blondyna. Mieli niezły ubaw z tego, że to Draco jest całkowicie bezbronny. Raz zrzucili go nawet z łóżka, tłumacząc, że byli pewni że umarł ale koniecznie musieli to sprawdzić.

Ślizgon musiał więc siedzieć w swoim dormitorium, dzielnie znosząc wszystkie trudności. Nigdy nie sądził, że to będzie możliwe, ale zatęsknił za nauką. Pragnął w końcu coś robić.
Zbawienie przyszło wraz z sową, która zastukała w okno jego dormitorium. Po chwili trzymał w rękach list od samego dyrektora Hogwartu - Albusa Dumbeldore'a.
-No nie...-szepnął ze zrezygnowaniem. Miał nadzieję na coś ciekawego. Tymczasem został wezwany do gabinetu na rozmowę o pobiciu Weasleya. Był pewny, że staruszek o tym zapomniał.
Wywrócił oczami, po czym z niezadowoleniem zaczął szukać czegoś do ubrania. Potrzebował czegoś lepszego niż rozciągnięte, dresowe spodnie i prosty t-shirt.
Po dłuższym czasie grzebania w szafie znalazł godne arystokraty ubranie i mógł wyruszyć w drogę do gabinetu profesora.

                                                                          ***

-Zapewne wiesz czemu tu jesteś-mruknął Dumbeldore, patrząc na niego z nad swoich okularów-połówek.
Blondyn posłusznie kiwnął głową, z obojętnością opadając na fotel naprzeciwko starca.
-Złamałeś mu 6 kości i mocno obiłeś czaszkę-powiedział dyrektor, doszukując się w nim najmniejszej reakcji. Ślizgon  tylko kiwnął głową, beznamiętnym wzrokiem obserwując profesora.
-Mogłeś go nawet zabić, Draconie!
Mimo iż, Dumbeldore podniósł głos, nie zdawał się zły, a z jego oczu nie znikały błękitne iskierki. Czy ten człowiek potrafił się w ogóle gniewać?
-Nie zabiłbym go. Wiedziałem co robię-mruknął z rezygnacją Draco. -Znam się na anatomii człowieka. Miało go zaboleć ale nadawać się do wyleczenia w Skrzydle Szpitalnym...
-To było nieodpowiedzialne-zauważył dyrektor. W jego oczach widniała czysta determinacja.
Draco przyjrzał mu się znad uniesionych brwi. To się stało co najmniej żałosne...
-A czy przeprowadził pan taką rozmowę z Potterem, który zachował się, śmiem powiedzieć, bardziej nieodpowiedzialnie niż ja?-spytał ze złością. -Jeżeli chciał mnie pan ukarać to niech pan to robi i daruje sobie mowę na temat tego co zrobiłem, bo naprawdę nie mam nic na sumieniu-powiedział, odważnie patrząc w niebieskie oczy staruszka.
-Nie chcę cię karać.
-Więc co ja tu robię?-spytał niegrzecznie Draco. Sprawiał teraz wrażenie aroganckiego, rozkapryszonego dzieciaka. Całe szczęście nigdy nie obchodziło go, co pomyślą sobie o nim inni.
-Jeżeli myślisz, że nie wiem co się dzieje, grubo się mylisz-powiedział dyrektor, całkowicie poważnie.
Ślizgon zamarł, czekając na dalsze wydarzenia.
 Czuł jak wszystko dookoła się zatrzymuje. Zła decyzja Dumbeldore'a była dla niego wyrokiem śmierci.
-Chcę ci pomóc, Draconie. Tobie i twoim przyjaciołom.

Blondyn zamilkł, zastanawiając się nad propozycją dyrektora. To było zbyt wielkie ryzyko. Gdyby szkoła uknuła przeciw nim podstęp...
-Nie wiem o co panu chodzi-mruknął, po czym wstał z krzesła i spoglądając na dyrektora skinął delikatnie  głową. -To chyba wszystko na temat pobicia Weasleya. Do widzenia, życzę miłego dnia-dodał, po czym pośpiesznym krokiem ruszył do wyjścia.

                                                                            ***

Kiedy zmierzał w kierunku lochów, na drodze napotkał Hermionę, która zagadana z innymi Gryfonami nawet go nie zauważyła. Zamierzał jej nie przeszkadzać i spokojnie wrócić do swojego dormitorium, kiedy dziewczyna go zawołała. Zatrzymał się, po czym z cichym westchnięciem odwrócił się w jej stronę.
Czuł się słabo i miał ochotę się zdrzemnąć.
-Cześć-przywitał się, kiedy do niego podeszła.
-Jak się czujesz?-spytała, idąc razem z nim korytarzem.
-W porządku-przyznał, z bladym uśmiechem. -Idziesz do sowiarni?-spytał, bo tylko to pomieszczenie znajdowało się na tym piętrze.
-Tak, chcę wysłać list do Charlie'go.
-Kim jest Charlie?-spytał blondyn, unosząc w górę jedną brew.
-To brat Rona. Zna się na smokach, a ja mam do niego parę pytań. Kiedy Harry brał udział w turnieju trójmagicznym, musiał mierzyć się z Rogogonem Węgierskim. Chcę się dowiedzieć, jaki wpływ ma zmiana otoczenia na jego siłę. To znaczy... czy zdezorientowanie wywołane nowym środowiskiem mogło zwiększyć szansę Harry'ego na wygraną.
-Po co ci ta wiedza?-spytał, patrząc na nią z politowaniem. Dopiero po chwili zrozumiał jak bardzo absurdalne było jego pytanie. Granger musiała zawsze wszystko wiedzieć. To czy ta wiedza była jej do czegokolwiek potrzebna nie miało znaczenia.
-Kiedyś razem z Harry'm i Ronem musieliśmy odprowadzić jednego smoka na szczyt wieży astronomicznej. Nazywał się Norbert... To było w pierwszej klasie. Pamiętasz? To za to, musieliśmy iść potem do Zakazanego Lasu-zaśmiała się dziewczyna, wspominając dawne czasy.
-Chcesz mi powiedzieć, że miałem okazję wkopać ciebie i Pottera za posiadanie smoka i mi się nie udało?!-spytał z niedowierzaniem. -To chyba największa porażka w moim życiu...

Po niedługim czasie, obydwoje znaleźli się w sowiarni. Hermiona wysłała list do Charlie'go, co chwila przepychając się i śmiejąc z Draconem. Kiedy mieli już wychodzić, duża, czarna sowa usiadła na jej ramieniu.
Draco zamarł, uważnie obserwując ptaka.
-Nie otwieraj-krzyknął, kiedy dziewczyna zamierzała przeczytać przywiązany do nóżki sowy list.
-Niby dlaczego?-spytała wyraźnie zdziwiona.
-Bo to sowa mojego ojca-wyjaśnił poważnie, wyciągając z jej ręki zwitek pergaminu.















27 komentarzy:

  1. Co lucjusz chce od hermiony? Super rozdział :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * Lucjusz * Hermiony
      Imiona, dziecko piszemy z dużej litery.

      Usuń
    2. A ty pewnie jesteś nauczyciel od polaka , prawda ? Przemądzrzałe , gderliwe . Pasuje jak ulał

      Usuń
    3. Przemądrzałe *

      Usuń
  2. Całe szczęście że Draco poszedł z Hermioną do sowiarni. Kto wie, może list jest czymś naszpikowany... Super rozdział. Skoro Theodor pogodził się z Męką, a Draco z Mioną, to chyba czas na Blaisa i Pansy ;) Czekam na nn :)
    Weny,
    Potterhead

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny rozdzial ;* ale czo ten Lucjusz chce od Miony? Kurde no! Będę się teraz caly czas zastanawiać ;c Teodor i Lena są tacy kochani ;* ehh ;* wszyscy się już pogodzili oprócz Pansy i Blaise ;c Smuteg ;CC Mam nadzieje ze niedlugo będzie coś wiecej między naszą główną parka ;) Czekam na NN która (mam nadzieje) będzie jeszcze lepsza ;)
    /Pozdrawiam i życzę weny Charlotte ;)
    Ps. Nigdy u ciebie nie komentowałam, a jestem na tym blogu od samego początku ;) ale od dzisiejszego komentarza będę komentowac regularnie <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach :3 Dziękuję. Dla mnie każdy komentarz działa bardzo motywująco ;) Co do naszej głównej parki... hm... to trochę skomplikowane xD

      Usuń
    2. Nonono. Drops chce pomóc naszym chlopca

      Draco i miona pogodzeni wszystko się dobrze układa.

      Zastanawia mnie ten list od lucjusza czyżby wiedział o związku dracona i hermiony?

      Ciekawie ciekawie...

      Czekam i ceny życzę :
      Alexis Nott

      Usuń
  4. jejejej :D co tam jest ? co tam jest ? :DDDD yhh ! pewnie bomba :D albo ...hmmm nie wiem xd
    ŻYCZE WENY! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko, dopiero teraz zorientowałam się, że widzę "Gdyby nie to" HuczuHucza <3 Nieboo, nieboo, obłoki, chmuryy <3
    List od Lucjusza , obstawiam pogruszki i inne takie, jest do tego zdolny.
    Draco mógłby dać sobie pomóc, eh...
    Pozdrawiam i weny życzę,
    L. ;*
    Zapraszam: http://dramione-luthien.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, dopiero co tu wpadłam :). Super wpis, ciekawe, co będzie w tym liście? Czekam na next :)
    Angie
    tytankiwschodu.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Wstrętny, przebrzydły Lucjusz. już się boje, co on znowu wykombinował. Rozdział oczywiście jest fenomenalny od początku do końca. Fajnie, że Teo wrócił do Leny, należy mu się co nieco od życia :) Już się nie mogę doczekać kolejnej notki :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. A moze Lucek zabujal się w pannie Granger i chce Ja odbić Draconowi :-) MMM ? Rozdziale super w sumie jak reszta :-) oby nowa notka byka szybko ;p

    OdpowiedzUsuń
  9. Dlaczego zawsze musisz kończyć w takim momencie? ._.
    Czekam na nową notkę ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. "-Chcesz mi powiedzieć, że miałem okazję wkopać ciebie i Pottera za posiadanie smoka i mi się nie udało?!-spytał z niedowierzaniem. -To chyba największa porażka w moim życiu..." - najlepszy tekst ever :D
    końcówka też niczeg sobie, ciekawego co Lucek chce od naszej przemiłej panny Granger. To wszystko jest takie skomplikowane..!
    Jestem cholernie ciekawa dalszej notki, któa pewnie będzie równie doskonała, co ta :)))
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Boże jeszcze nigdy nie byłam tak ciekawa kolejnej notki. Jestem bardzo ciekawa co chce Lucjusz :) Ogólnie rozdział (przepraszam za to) średni, ale koniec rekompensuje wszystko.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Pożoga

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej ;) chyba jeszcze nigdy u cb nie komentowałam, więc chyba zacznę ;)
    Nie no, tekst Draco o smoku był the Best! !!!
    Teo i Lena zakochana para! ^^
    A blaise i pansy?
    No i Dumbledore *-* on wszystko kurde wie, no :p
    Pozdrawiam, Kat :*
    PS Zapraszam do siebie zmiana-nam-dobrze-zrobi-dramione-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspaniały rozdział.
    Mam nadzieję, że chłopaki jednak przyjmą pomoc dyrektora.
    Ciekawe czego Lucjusz chce od Hermiony...
    Cieszę się, że Draco i Miona zachowują się już normalnie.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  14. Czytam twojego bloga od początku ale nigdy nie skomentowałam nie wiem czemu :c | a co do rozdziału to jest poprostu bomba! <3_<3 . Dręczy mnie jedno pytanie co lucjusz chce od Miony? Moze ma dla niej jakaś propozycje ? Albo porwał jej rodziców ? Kiedy kolejny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  15. Droga Olu!
    Rozdział naprawdę świetny, coraz lepiej piszesz. Z każdym rozdziałem obserwuje przyrost Twoich umiejętności. Z niecierpliwością czekam na następne rozdziały! Weny i udanego Sylwestra/ panna Cyzia

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej Olu! Przecztałam twojego bloga dosłownie w 1 dzień. Czytałam też twoje już zakończone dramione i (przepraszam ale jestem szczera) zbytnio nie przypadły mi do gustu. Ta historia to dla mnie istny fenomen. Zakochałam się od pierwszego rozdziału. Jeszcze na żadnym blogu nie spotkałam się z taką wizją życia naszych ukochanych łobuziaków *_*
    Mega plus, że nie próbowałaś na siłę zmienić Draco w dobrego i grzecznego chłopczyka.
    strasznie szkoda mi Cyzi, a Lucka to własnoręcznie wykastruje!
    Dziękuje za świetne opowiadanie i z niecierpliwością czekam na nn...
    Powodzenia, szczęścia, weny, miłości i wszystkiego co ci potrzeba do stworzenia dalszej części :)
    Od teraz twoja czytelniczka:
    Luar Princesa (kiedyś Optymistyczna Pesymistka ♡ )
    ps. czekam na wątek diabełka i Pansy
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział, tak jak twój każdy jest przewspaniały!
    Co ten Lucjusz znowu chce od niej? hm?
    Czyżby Lena i Teo się znowu zeszli? Było by miło. :D
    No nic, czekam na następny rozdział. :)
    Pozdrawiam, Maadź. :*
    www.dramione-impossible-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. świetny rozdział ! :)
    uśmiałam się gdy Draco powiedział o swojej największej "porażce" w życiu :D
    ciekawa jestem czy chłopaki przyjmą pomoc staruszka :P
    no i co Lucjusz chce od Hermiony ? czyżby dowiedział się, że spotyka się z Smokiem ?
    weny :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Super, ze Teo pogodził sie z Leną.
    Ciekawe czego Lucek chce od Miony. Raczej nie jest to nic miłego...
    Szkoda ze Draco nie przyjął pomocy od Dumbiego. Było by im łatwiej. Ale trudno mu sie dziwić, ze nie ma zaufania.

    OdpowiedzUsuń
  20. Tylko nie Lucjusz ?!??!?!
    / Tsuki

    OdpowiedzUsuń