czwartek, 19 grudnia 2013

Rozdział 25 - Zdrada, jako coś za co płaci się najwyższe ceny

Szedł po marmurowej podłodze, czując jak opuszczają go siły. Nagle oddychanie stało się trudne, a głowa zaczęła pulsować tępym bólem. Mimo to, musiał iść dalej. Ramię w ramię ze swoimi przyjaciółmi. Bez względu na wszystko.
Widział jak Draco prowadzi Bellatrix, kurczowo ściskając jej ramię. Musiał znosić pełen wyrzutu wzrok kobiety. Nieważne jak wielką nienawiścią niegdyś ją darzył. Teraz czuł się jak jeden z tych złych.
Wzbudził zaufanie, by potem bezwstydnie okłamać i skrzywdzić. Owszem, oddawali Bellatrix z powrotem w ręce jej męża. Odprowadzali ją do domu. W zamian za to mieli mieć wolną rękę we wszystkich działaniach. Jedyne co musieli jeszcze zrobić to umożliwić Śmierciożercom wejście do Hogwartu. Nie było to trudne zadanie, bo właściwie wiedzieli już co muszą zrobić, aby naprawić szafkę zniknięć.
Jedynym problemem była świadomość, że po zabiciu Dumbeldore'a pozostaną z niczym. Jeżeli Zakon Feniksa wygra wojnę, do końca życia pozostaną "tymi gorszymi". Ludzie będą się mścić, każdego dnia przypominając im, że nie zasługują na życie. Takie właśnie było podejście Teodora do tej sprawy...

-Panie, Rudolfie-Draco skłonił się, witając stojących w wielkiej sali dwóch mężczyzn. -Zgodnie z umową, oddajemy wam Bellatrix.
Kobieta spuściła głowę. Niegdyś silna, bezwzględna i szalona. Teraz stała przed swoim największym autorytetem znajdując się w co najmniej żałosnym stanie. Padła do stóp Voldemorta, biorąc do rąk skraw jego szaty.
-Wybacz mi, panie-poprosiła, nawet nie patrząc na swojego męża. Już dawno nic dla niej nie znaczył.
-Byłam taka słaba... To wszystko moja wina.
-Wstań, Bello-rozkazał Czarny Pan, patrząc na nią bez cienia emocji. -Zaznaj mojej litości.
Kobieta uniosła głowę, pozwalając by ciemne kosmyki jej włosów odsłoniły zamglone szaleństwem oczy.
-Jesteś przewspaniały, Panie!-zawołała, z wdzięcznym uśmiechem. -Już zawsze będę ci wierna i nie pozwolę być musiał się za mnie wstydzić!-zapewniła gorliwie.

Draco, Teodor i Blaise przyglądali się temu z szczerym obrzydzeniem. Zaślepiona władzą i potęgą Voldemorta, Bellatrix zdawała się do reszty stuknięta.
Nie mieli jednak dużo czasu, aby dłużej się nad tym zastanowić, ponieważ zwrócił się do nich sam Czarny Pan, najwyraźniej postanawiając zignorować deklaracje nachalnej kobiety, która teraz zaczęła całować skrawek jego czarnej peleryny.
-Musisz być z siebie zadowolony, Draconie. Udało ci się wymusić coś na mnie i to do tego na oczach wszystkich Śmierciożerców.
-Nie jestem przeciwko ciebie, panie.
-Ale chyba nie zaprzeczysz, że twój ostatni występ miał prawo pobudzić we mnie wątpliwości...-zasyczał, mrużąc gniewnie oczy.
-Po prostu zrozumiałem, że jesteśmy do siebie podobni. Ani ja, ani ty nie lubimy kiedy ktoś każe nam coś robić.
-Tym bardziej powinieneś być wyrozumiały. Nadużyłeś mojego zaufania, a ten kto się tego dopuszcza, zasługuje na karę.
-Panie, dałeś nam słowo-wtrącił Blaise. -Nie zabijesz nas ani naszych rodzin, a także nie wyślesz nas na żadną misję, jeżeli wpuścimy ciebie i Śmierciożerców do szkoły-przypomniał mu chłodno Blaise. Wiedział, że Voldemort nawet przez chwilę nie zamierzał zgodzić się w pełni na warunki Dracona. Mimo to za wszelką cenę chciał ocalić życie przyjaciół.
-Ależ oczywiście. Moje słowo jest coś warte-zapewnił ich z podłym uśmieszkiem. -W przeciwieństwie do was, którzy ośmielają się stawiać warunki MNIE!-wrzasnął, przykładając palce do skroni.
Bellatrix i Rudolf stanęli za jego plecami z niepokojem przyglądając się dalszym poczynaniom Lorda.

Zupełnie inaczej było z trzema Ślizgonami, którzy z niewzruszeniem przyglądali się wytrąconemu z równowagi Voldemortowi.
-Czy nie przyrzekaliście mi wierności kiedy wypalałem wam na rękach Mroczne Znaki?-spytał ze złością, wyciągając różdżki.
-Yyy... miałem wtedy skrzyżowane palce-wymyślił na poczekaniu Blaise, by po chwili wydać z siebie nerwowy śmiech. -Nie zdradziliśmy cię, tylko porwaliśmy twojego najwierniejszego sługę, a Draco ośmielił się stawiać ci jakieś warunki-wytłumaczył spokojnie.
-Więc jednak maczaliście palce w porwaniu Bellatrix...-zauważył cicho Voldemort.
Blaise wydał z siebie cichy jęk. Że też nie zdążył w porę ugryźć się w język...
-Okłamałeś mnie!-wrzasnął z wściekłością Czarny Pan. Podbiegł do blondyna, po czym łapiąc go za kołnierz koszuli, przycisnął do ściany. -Zasługujesz na śmierć-zasyczał, a jego szkarłatne oczy zalśniły szaleńczym blaskiem.
-Wtedy stracisz szansę na wejście do Hogwartu-przypomniał mu cicho Teodor. Czuł, że jeszcze chwila a straci przytomność. Czuł się naprawdę źle. Oparł się o ścianę w pokoju, próbując złapać oddech.
-Poradzę sobie. Chęć zabicia was, młodzi niewdzięcznicy jest większa niż pragnienie zabicia tego starca.
-To jedyna osoba na świecie, której się boisz-zauważył błyskotliwie Blaise.
-Nikogo się nie boję!-krzyknął Voldemort definitywnie utraciwszy kontrolę nad swoimi emocjami. -Nikogo...-powtórzył, jakby próbował przekonać bardziej siebie niż swoich sługów.
-W takim razie udowodnij to i zmierz się z nim tej wiosny-wychrypiał Draco. Nieświadomy swoich ruchów Voldemort, kurczowo ściskał jego krtań. -Pozwól nam dokończyć misję, a potem zostaw w spokoju.

Czarny Pan puścił go, pozwalając blondynowi bezwładnie osunąć się na ziemię. Nerwowo zaczął chodzić w te i wewte intensywnie myśląc. Rozważał dotrzymanie swojego słowa. W końcu nic by się nie stało gdyby ta trójka jeszcze trochę przeżyła...
-Zgadzam się-oznajmił sucho. -Ale nie mogę tolerować tego co zrobiliście, a w szczególności TY, Draconie-dodał z zadowoleniem widząc jak brwi blondyna unoszą się do góry. -Jesteś arogancki, zbyt śmiały, zbyt zuchwały... Co by cię pozbawiło tej pewności siebie?-głośno się zastanawiał.
Blaise i Teodor poczuli jak ich mięśnie się napinają. Co też mogło rodzić się w głowie psychopaty-Voldemorta?
-A gdyby tak? Pozbawić cię nadziei?-spytał, po czym nie czekając wymierzył różdżką w Dracona i posłał w jego stronę czarno-magiczne zaklęcie.

Chłopak zawył z bólu, przytykając dłoń do miejsca, które przeszyło niewyobrażalne ukłucie.
-A teraz zabierzcie go stąd i zniknijcie zanim postanowię was zabić-wysyczał chłodno Voldermort, zwracając się w stronę Blaise'a i Teodora.
Chłopcy nie czekając, rzucili się na pomoc przyjacielowi. Po chwili, po sali rozniósł się dźwięk teleportacji.

                                                                                   ***

Draco z otępieniem wpatrywał się w swoją rękę. Razem z przyjaciółmi jechał z powrotem do Hogwartu. Czerwony ekspres z zawrotną prędkością wiózł uczniów po przerwie świątecznej.
Każdy zdawał się wypoczęty, radosny... Ale nie oni. Zmęczeni i niewyspani, siedzieli w przedziale pozwalając zapanować milczeniu. Trójka przyjaciół jak zwykle miała na głowie mnóstwo zmartwień. Tym razem była to brutalna kara, którą Voldemort wymierzył jednemu z nich.

Czarny Pan postawił na dość spektakularną metodę poważnego wstrząsu, która cały czas nie pozwalała Draconowi dojść do siebie.
Z początku był to niewyobrażalny, przeszywający i nieustający ból, który teraz zamienił się w pieczenie. Miejsce, w które ugodził Czarny Pan paliło go, nie pozwalając zapomnieć o tym, co stało się zaledwie paręnaście godzin temu. Jednak... to nie to tak bardzo ich poruszyło.

Na prawej ręce Dracona, w widocznym dla wszystkich miejscu wypalił czarny napis:

Rezygnuję z wolności, całe swe życie poświęcając Czarnemu Panu.

Chłopak starannie owinął to miejsce bandażem, jednak nie był wstanie oderwać wzroku od swojej dłoni. Z pewnością, mogło być gorzej, jednak Voldemort doskonale wiedział, w który punkt uderzyć.
Dla Dracona te słowa miały ogromne znaczenie. Ponad wszystko cenił sobie wolność, słuszność własnych idei. To co nieodwołalnie wyryto na jego dłoni zaprzeczało jego myślom i uczynkom. Było jak coś czego za wszelką cenę chciałby się pozbyć, ale jest to najzwyczajniej niemożliwe. Ten napis oznaczał dla niego klęskę, kolejną porażkę, tyle że tym razem miał o tym pamiętać do końca życia.
Zastanawiał się czy ból, który bezustannie odczuwał kiedyś przejdzie, czy może i to piętno Voldemorta pozostanie z nim na zawsze?

-To jak kolejny Mroczny Znak-powiedział cicho, jednak znajdujący się w przedziale Teodor i Blaise doskonale go usłyszeli.
-Mogło być gorzej-zauważył jeden z chłopaków, posyłając mu blady uśmiech.
-Właśnie, że nie-zaprzeczył, smętnie kiwając głową. -Nie mogło być gorzej niż kolejny punkt dla Niego. Jak ja mogłem myśleć, że On tak łatwo odpuści?-spytał, ukrywając twarz w dłoniach. -Niech ktoś rzuci we mnie Avadą...-szepnął z rozpaczą.
-Przestań-skarcił go Blaise. -Są inne wyjścia.
-Na przykład?-spytał z powątpiewaniem blondyn. -Może odetniemy mi rękę?
-Ucieknijmy-powiedział Blaise, pozwalając by jego oczy rozjaśniły szaleńcze błyski. -To dobry pomysł-dodał, za wszelką cenę starając się ich przekonać.
-Nie-zaprzeczył ze złością Ślizgon. -To będzie tylko kolejna wygrana Voldemorta! Nie ucieknę, nie zmusi mnie do tego.
-Myślę, że to dobry pomysł-wtrącił się ostrożnie Teodor. -To by nam pozwoliło...
-Wiecie co? Nie mam ochoty tego słuchać-przerwał mu chłodno Draco. -Muszę się przejść-dodał, kiedy w przedziale zapanowało nieprzyjemne milczenie.

Po chwile do uszu Teodora i Blaise'a dobiegł głośny trzask zasuwanych drzwi, z którymi chłopak poradził sobie niezbyt delikatnie.

                                                                            ***

Świat jest okropny. Ludzie są okrutni, ziemia zanieczyszczona, powietrze toksyczne. Radość czerpie się z cudzego cierpienia, smutek z nieudanego kłamstwa...
Przyjaciel wydaje przyjaciela, sąsiad sąsiada. Szerzy się nienawiść, brak zaufania...

Jednak mimo wszystko... znajdują się ci dobrzy. Ci zasługujący na życie pełnią. Sprawiają, że wszystko zdaje się być piękne. Każda niedoskonałość staje się niewidoczna, zrozumiała, nieistotna w obliczu ludzkiej życzliwości i dobroci.

Dlatego... świat nie jest zły, a ludzie wcale nie są okrutni. Bo dopóki znajdzie się jedna osoba o czystym sercu, każdy zasługuje na przebaczenie.

Draco... Draco zastanawiał się jedynie, dlaczego jeszcze nikogo takiego nie spotkał.

-Cześć...-nagle usłyszał głos za swoimi plecami. Drgnął niezauważalnie. Mimo to, nie odwrócił wzroku od przemijającego za oknem korytarza widoku. Z głupią fascynacją patrzył jak drzewa rozmazują się przez prędkość jaką uzyskał pociąg...
-Draco?
Zmusił się do bladego uśmiechu, którym obdarzył stojącą obok osobę.
-Hej-odparł cicho. -Jak ci minęły święta?-spytał pogodnie, o ile było to w jego przypadku możliwe.
-Obiecałeś, że się spotkamy-przypomniała mu dziewczyna, jednak w jej głosie nie było złości. Raczej troska, bez której ostatnio nie potrafiła spojrzeć na blondyna. -Wszystko w porządku?-spytała, podchodząc bliżej niego i machinalnie biorąc go za rękę.
Draco skrzywił się, nie mogąc powstrzymać syku, który mimowolnie wydobył się z jego ust. Szybko wyrwał dłoń z jej uścisku, nawet nie starając się zachować pozorów.
-Merlinie, przepraszam!-szepnęła, zasłaniając dłonią usta. -Co ci się stało?-spytała, patrząc na jego starannie owiniętą bandażem rękę.
-To tylko... To nic takiego-zapewnił ją, kiedy ból zelżał. -Przepraszam, że się nie spotkaliśmy, ale nie miałem czasu. Rozumiesz... dużo na głowie-wyjaśnił, postanawiając zmienić temat. Jakoś nie miał ochoty wystawiać na pokaz kolejnej trwałej pamiątki mówiącej o jego całkowitej przynależności do Voldemorta.
-Jak rodzice? Pogodzili się?-spytał z pokrzepiającym uśmiechem.
Dziewczyna, o ile było to możliwe, jeszcze bardziej spoważniała. Widać coś wyraźnie ścisnęło jej gardło.
-T-Tata się wyprowadził-powiedziała cicho. -Ale nie mówmy o tym-dodała po chwili, próbując wziąć się w garść. -Muszę ten semestr przeżyć jak najlepiej. Jeżeli nie skupię się na nauce, obleje egzaminy-oświadczyła, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Hermiona Granger nie zaliczająca jakiegoś egzaminu... Chciałbym to zobaczyć-zaśmiał się cicho, bo na dobry humor nie było go jeszcze stać. Po chwili jednak,śmiech ten zamienił się w pełen goryczy , który jeszcze chwila, a stałby się pełnym depresji, dowodem dołka emocjonalnego szlochem. Chłopak jednak nie pozwolił na to, mocno zaciskając zęby.
-Godryku... ty jesteś strasznie smutny-stwierdziła cicho Hermiona, nie zastanawiając się wiele nad przytuleniem go z całej swojej siły. -Co się stało, Draco?-spytała, ująwszy jego twarz w swoje dłonie.
Blondyn wziął głęboki oddech, patrząc na nią spod zmarszczonych brwi.
-Wszystko się wali-stwierdził z krzywym uśmiechem. -Ale nie chcę o tym gadać-dodał, widząc zainteresowanie na jej twarzy. -Muszę odpocząć.
-Dobrze-zgodziła się dziewczyna, powoli kiwając głową. Po chwili zbliżyła się do niego, składając na jego wargach delikatny pocałunek. -Powinnam spatrolować przedziały-dodała, kiedy się od niego odsunęła.
Chłopak posłał jej jedynie słaby uśmiech, odprowadzając ją wzrokiem. Gdy tylko zniknęła za drzwiami wagonu, wydobył z siebie ciche westchnięcie.
-Kocham cię, Hermiono Granger...-szepnął z rozmarzeniem, opierając się o ścianę.

                                                                       ***

Po uroczystej uczcie wszyscy uczniowie udali się do swoich domów aby odpocząć po długiej i męczącej podróży. Draco, Teodor i Blaise skierowali się jednak do Pokoju Życzeń, gdzie długo pracowali przy szafce zniknięć. Robili prawdziwe postępy, stwierdzając, że jeszcze parę tygodni, a wszystko będzie gotowe. Nieuchronnie zbliżali się do momentu, w którym nastąpi decydujące stracie między dobrem, a złem. Jakie były szanse, że to Dumbeldore pokona Czarnego Pana?

-Ale jestem zmęczony...-jęknął Blaise, kiedy zdecydowali się wrócić do dormitoriów.
O swojej ostatniej sprzeczce postanowili zapomnieć, dlatego atmosfera zdawała się luźna i naprawdę przyjazna. Nie potrafili długo się na siebie gniewać. Jak zwykli powtarzać, musieli trzymać się razem. Zawsze i na zawsze. Mimo wszystko.
-Tak, ja też-przyznał Teodor, kierując się na niższe piętra. -Idziesz Draco?-spytał, widząc stojącego blondyna.
-Co?-wyrwał się z otępienia. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że nie mógł się otrząsnąć. -Nie... jeszcze chwilę tu zostanę-dodał po chwili. Posłał przyjaciołom słaby uśmiech, po czym pomachał im na pożegnanie.

Zamierzał odwiedzić jeszcze wieże Gryffindoru, bo oprócz bólu i zmartwień nieustannie towarzyszyło mu również zakochanie. Sztywnym krokiem przemierzał korytarz, co chwila zaciskając zęby. Nie mógł znieść palącego bólu dłoni. Jedynym ukojeniem była myśl o Hermionie, która z pewnością siedziała teraz w swoim dormitorium. Obraz Grubej Damy był już niedaleko i z pewnością po chwili znalazłby się w Pokoju Wspólnym Gryfonów, gdyby nie głośny trzask dobiegający z komórki na miotły w boku korytarza. Niewiele myśląc otworzył drzwi schowka, kierowany dziwnym impulsem. Po chwili pożałował tego bardziej niż jakiejkolwiek rzeczy w swoim życiu. Widok ten przyprawił go nie tylko o dreszcze i ogarniającą złość, albo poczucie zdrady. Sprawił on, że serce, które dotąd spokojnie biło w jego piersi, teraz zdawało się umrzeć przełamując się boleśnie na pół.
Jego ukochana stała w ramionach Rona Weasleya z wyraźną paniką obserwując wyraz jego twarzy.

















19 komentarzy:

  1. Ej na pewno Hermiona nie chciała nic z Ronem robić! Mam nadzieję, że w następnym rozdziale to się wyjaśni! Biedny Draco! Nie może jeszcze bardziej być przybity!

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest PER-FECT!
    Szybko dawaj następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Doznałam szoku świetne zakonczenie! kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  4. O mój boże! Ostatnie zdanie przeczytałam kilka razy.

    Naprawdę?

    To pytanie nasuwa mi się już od początku, gdy przeczytałam koniec. Może to nie tak jak myslimy? Od razu nam się nasuwa myśl, że Hermiona jeszcze z Ronem są razem, ale ja w to nie chcę wierzyć. Nie chcę i nie potrafię.
    Choć z drugiej strony (może to będzie okropne co powiem) to spodobała mi się ta akcja. Bo... coś się dzieje u naszej pary. A żadni kochankowie na świecie nie są idealni, prawda?
    Prędko przychodź z nowym rozdziałem! Bo aż nie mogę się doczekać, jak te losy się potoczą... ;)
    pozdrawiam i zapraszam do mnie na rozdział 12.
    http://wspolkochac-przyszlam-dramione.blogspot.no

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały rozdział.
    Mam nadzieję, że znamię przestanie dokuczać Draconowi.
    Nie wierzę, że Hermiona Chciała zdradzić Smoka.
    Przecież ona go kocha.
    Czekam na wyjaśnienia w kolejnym rozdziale.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczekaj, poczekaj... ze co?! Ze Hermiona z Ronem... yyyyy... no chyba nie.
      Fajny ten akapit o tym, ze swiat jest okropny, naprawde bardzo fajny...
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Och bidny Draco, cos okropnego, ale przynajmniej cos sie dzieje ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. No końcu opadła mi szczęka... Hermiona nie mogła tego zrobić. Nie no ja nie wierze. biedny Draco. Ja mam nadzieje, że jest jakieś sensowne wyjaśnienie tej sytuacji. Nie no normalnie nie mogę. Jak ona serio zrobiła mu takie świństwo to chyba po raz pierwszy w życiu będę miała ochotę ukatrupić Hermionę Granger.
    No ale bym zapomniała. Rozdział jest po prostu wspaniały, genialny i w ogóle najlepszy ♥ Oby tak dalej :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. .....OCH....jakby to ująć...?
    Niesamowicie, ekstremalnie, zajefajnie i zajebiście wspaniały rozdział!
    A ostatnie zdanie - brylant na diamentowej koronie... albo odwrotnie...
    Cuuuuuuuuuuuuuuùuuuuuuudnie!
    No i weny tak dużo żebyś wszystko co chciała napisać, pisała miliardddd bilardów trylionów kwadrylionów kółkonów razy szybciej, bo zostawiać czytelnika w aż takiej niepewności to powinno być karalne.... ♥♡♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Droga Olu!
    Rozdział idealny, perfekcyjny, genialny. Tym razem postać Voldemorta świetnie oddana. Rozdział pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji. Naprawdę, jeden z lepszych rozdziałów. Po prostu nie mam żadnych zastrzeżeń! Weny i czasu życząca/ panna Cyzia

    OdpowiedzUsuń
  10. Niesamowite, postać Voldiego świetnie oddana. Po raz kolejny poczułam się, jakbym była w środku. Genialne, brak mi słów.
    사랑해 ^▽^

    OdpowiedzUsuń
  11. O tak! Nareszcie prawdziwy Voldemort! O wiele bardziej mi się podoba niż w poprzednich rozdziałach. Taki voldemortowaty :)
    Bardzo dobry rozdział, świetnie stworzyłaś klimat.
    I ta końcówka... :> trzymam kciuki za Rona i Hermionę - oby byli razem. Byłoby ciekawie, gdyby ona na razie (podkreślam NA RAZIE) udawała miłość do Malfoya. W końcu taki był plan, może wciąż go realizuje.
    To jest jednak Twoja historia i czekam na kolejne rozdziały.
    Z pewnością jeszcze nie raz nas zaskoczysz ;)
    Pozdrawiam i życzę weny
    Zachwycona

    P.S. Nie mam prawie wcale czasu, żeby usiąść przed komputerem, stąd moje rzadkie komentarze. Mimo to staram się być na bieżąco i jestem pod coraz większym wrażeniem tego opowiadania :))

    OdpowiedzUsuń
  12. O ja pierd*ole... Końcówka. O ja pierd*ole.
    Normalnie brak mi słów.
    Pozdrawiam,
    L. ;*
    Przepraszam za nieładne słowa, ale one tak podkreślają moje odczucia ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Skrzywdziła Go . Nienawidzę jej. Jest mi smutno. Ryczę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Co będzie dalej? Ja nie wiem co mam myśleć. A Hermiona niech się goni! Nie chce Smoka? To ja wezmę. Dziękuję i do widzenia!
    Weny :D

    Pozdrawiam,
    Alvin

    OdpowiedzUsuń
  15. Jezu nie wierze. Mam nadzieje ze to sie szybko wyjaśni a Hermiona nie była tam z Ronem z własnej woli... O matko.

    OdpowiedzUsuń
  16. Coooo ?!?!??!?!?! Ona nie może mu tego zrobić, nie w tej chwili !!!!!
    / Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  17. A mówią, że GJS jest straszne i mroczne... Ani w połowie tak, jak Twoje opowiadanie - po ostatnich kilku rozdziałach doszłam do takich wniosków :D Cieszy mnie, że jeszcze połowa przede mną. Dzięki Tobie mam dziś znów bardzo "dramionowy" humorek, a bardzo lubię takie dni :)

    OdpowiedzUsuń