wtorek, 15 października 2013

Rozdział 5 - Gdy Śmierciożerca przestaje myśleć racjonalnie...

-Zniknęliście na dwa dni! Całe dwa dni! Mogę wiedzieć jaki był powód tego, że wymknęliście się z zamku i opuściliście go na tyle czasu?!
-Dwa dni to raptem 48 godzin, panie profesorze-mruknął niezbyt przejęty wybuchem nauczyciela Blaise. Dwójka pozostałych przyjaciół jedynie skinęła głową, popierając jego zdanie. -Potter i jego znajomi...
-Nie obchodzi mnie co robi Potter! W przeciwieństwie do was, on nie uciekł ze szkoły!-krzyknął wyprowadzony z równowagi Severus Snape. Westchnął i z bezsilnością spojrzał na siedzącego w kącie gabinetu dyrektora. Siwobrody staruszek jedynie uśmiechnął się, a w jego oczach pojawiły się wesołe iskierki.
-Myślę, że miesięczny szlaban da panu Malfoyowi i jego kolegom wystarczająco czasu do namysłu. Severusie, zajmij się tym. A teraz, proszę wybaczyć, muszę iść.
Nie czekając na zdanie nauczyciela eliksirów, Dumebeldore opuścił gabinet znikając za wielkimi, drewnianymi drzwiami. Snape poczekał aż jego kroki ucichną po czym podszedł bliżej swoich uczniów z wyraźną złością wymalowaną na twarzy.
-Co wy wyprawiacie?-spytał, marszcząc brwi. -Czy wy chcecie zaprzepaścić całą misje?! Nie dość, że zwracacie na siebie uwagę dyrektora to jeszcze podczas swojej nieobecności chodzicie na bankiety innych śmierciożerców?!-spytał konspirowanym szeptem.
-A co mieliśmy zrobić?!-spytał Teodor ze złością. -Najpierw poszliśmy na zebranie, a potem do willi Dohołowa żeby podbudować jakoś swoją pozycje.
Snape westchnął po czym nerwowym krokiem obszedł swój gabinet.
-Od tej pory wszystkie wyjścia macie konsultować ze mną-warknął, a jego ciemne oczy zaczęły ciskać iskry w stronę trzech, zupełnie niewzruszonych Ślizgonów.
-Żebyś wtrącał się i przeszkadzał nam w zadaniu, które to MY mamy wypełnić?!-spytał Draco unosząc brwi.
-Nie wiem czy zapomnieliście ale razem z Bellatrix Lestrange jestem najbliżej Czarnego Pana. To mi ufa, to ja jestem elitą. Jeżeli chcecie zyskać wyższą pozycję to nie przez imprezę u Dohołowa, a dobre relacje ze mną-wycedził Snape. Jego głos był wyjątkowo chłodny. Przemawiał do nich dokładnie takim tonem, jakim karcił pierwszorocznych Gryfonów kiedy miał zły humor.
Odpowiedziało mu milczenie. Ślizgoni patrzyli na niego ze złością, a każdy z nich planował w myślach śmierć profesora eliksirów. Ostatnio działał im na nerwy swoim wymądrzaniem i wszelkimi próbami wtrącenia się w ich plany.
-Wybacz profesorze. Nauczyliśmy się, że nie możemy nikomu ufać, wolimy działaś na własną rękę-wyjaśnił spokojnie Teodor po czym nie czekając na reakcję nauczyciela, wspólnie z przyjaciółmi opuścił gabinet.

                                                                             ***

-Macie pojęcia jak ja się martwiłam?!-spytała Pansy wchodząc do dormitorium Ślizgonów. -Jak mogliście wyjść i nic mi nie powiedzieć?!
-Dał sygnał. Mroczne Znaki zapiekły, a my nie mieliśmy czasu żeby ciebie szukać-wyznał szczerze Teodor. Jak każdy z trójki przyjaciół leżał na swoim łóżku i z szeroko rozłożonymi ramionami z otępieniem wpatrywał się w sufit. -Poza tym daruj sobie wywód na temat uciekania z zamku. Nietoperz dał wystarczający opieprz-dodał z cichym westchnięciem.
-Aż tak?-spytała dziewczyna, siadając na łóżku Blaise'a.
-Miesiąc szlabanu, mogło być gorzej-odpowiedział jej Draco ze zrezygnowaniem zwlekając się z łóżka.

-Dokąd idziesz?-spytał Blaise patrząc na blondyna podchodzącego do drzwi.
-Musimy zacząć działać. Poszukam Granger, wyciągnę coś z niej, a potem przygotuję do prac Pokój Życzeń. Czas ucieka, wszyscy się niecierpliwią-to mówiąc, wyszedł z dormitorium, zostawiając przyjaciół w dość ponurych nastrojach.

                                                                           ***

-Cześć, Hermiono-powiedział blondyn, siadając naprzeciw brązowowłosej dziewczyny w bibliotece. -Co robisz?-spytał z delikatnym uśmiechem. Miał być miły i uprzejmy-tak jak radziła mu Pansy.
Gryfonka spojrzała na niego z zaskoczeniem, jednak po chwili i jej kąciki ust uniosły się do góry tworząc promienny, co prawda udawany,  uśmiech.
-Esej na eliksiry-odpowiedziała, zakładając kosmyk włosów za ucho. Tego dnia wyglądała naprawdę ładnie. Ubrana w białą, falbaniastą sukienkę i jeansową kurtkę, mrugała do niego zalotnie swoimi gęstymi, długimi rzęsami. Nie przypominała już dawnej kujonki, która patrzyła na niego z nienawiścią i rzucała w niego opasłymi tomami książek. Rozczochrane włosy zmieniły się na lśniące, delikatnie falowane kasztanowe włosy, które zwykle spinała w luźnego koka. Dopiero teraz Draco dostrzegł, że dziewczyna ma duże, czekoladowe oczy, w których lśnią wesołe iskierki, a jej figura jest nienaganna. Kto wie? Może uwiedzenie tej dziewczyny nie będzie takie złe?
-Może ci pomogę?-zaproponował, na co w wnętrzu dziewczyny aż się zagotowało. Była najmądrzejszą uczennicą w tej szkole i za żadne skarby nie poprosiłaby Malfoya o pomoc. Mimo to, musiała pamiętać o obietnicy danej Harry'emu i Ronowi. Miała zbliżyć się do Dracona i wyciągnąć z niego jak najwięcej.
-Właściwie... nie pamiętam jak nazywa się roślina, dzięki której Veritaserum traci swój smak, kolor i zapach. Ta, dzięki której jest niewykrywalne w innych napojach-wyznała, udając zawstydzenie. Przecież doskonale wiedziała jak nazywa się ta roślina. Wiedziała jak wygląda, gdzie można ją spotkać. Wiedziała nawet kto i kiedy ją odkrył! To takie frustrujące udawać idiotkę przed Malfoyem...
Chłopak spojrzał na nią z niemałym zdziwieniem. Był jednak za mądry na to, by nie zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Granger uknuła podobny plan z Potterem i Weasleyem i próbowała go uwieść! Co za ironia...
Szkoda tylko, że go nie docenili. Hermiona Granger nie była wstanie go w sobie rozkochać. Nie ważne, że była ładna i mądra. Nie ważne, że miała dobre serce i byłaby idealną kandydatką na jego dziewczynę.
Gryfonka była jego odwiecznym wrogiem. Przyjaciółką wspaniałego Pottera, biednego Weasleya, a do tego szlamą i przemądrzałą perfekcjonistką. Mógł czuć się przy niej pewnie. Wszystko dzięki chorym zasadom "poczciwego tatusia", Lucjusza. Wystarczy, że nie pozwoli sobie na zapomnienie o uprzedzeniach i poglądach wpajanych mu od dzieciństwa... cholera, ostatnio łamał wszystkie te zasady...!
-Tak sobie myślałem, Granger...-zmienił temat, ponieważ trudno się przyznać, sam nie znał nazwy tej rośliny. -Może wybrałabyś się ze mną do Hogsmade w ten weekend?-wypalił z dobrotliwym uśmiechem.
Gryfonka uniosła brwi. Jeszcze chwila, a zapewne wyśmiałaby go i nawyzywała od najgorszych. Niestety musiała działać zgodnie z planem...
-No nie wiem, będę musiała się uczyć-wyznała spuszczając wzrok. Robiła wszystko by wyglądać wiarygodnie. -Przykro mi ale sam rozumiesz. Bardzo zależy mi na dobrych wynikach.
-Daj spokój, Granger. Kiedyś trzeba odpocząć-zamyślił się na chwilę. To oczywiste, że Granger zależało tylko na informacjach...-Nie chciałabyś się o mnie nieco więcej dowiedzieć?-spytał, doskonale wiedząc jaką usłyszy odpowiedź. Był mistrzem w kontaktach z ludźmi. Potrafił manipulować i okłamywać i przewyższał w tym nawet najmądrzejszą uczennicę Hogwartu.
-Właściwie... jak tak o tym mówisz-zamyśliła się z delikatnym uśmiechem. -Chętnie poznałabym cię lepiej.
Draco doskonale wiedział, że w tym momencie w myślach dziewczyna krzyczy "Gnij w piekle podły Ślizgonie". Mimo to na jego twarz wpłynął szeroki uśmiech satysfakcji. Między nimi wywiązała się gra i w tym momencie właśnie wygrał pierwszą rundę.

                                                                               ***
Wreszcie nadszedł upragniony weekend. Uczniowie lgnęli do czarodziejskiego miasteczka na obrzeżach Hogwartu, pragnąc choć na chwilę odpocząć od męczącej nauki. Mimo iż był dopiero listopad, nauczyciele nakładali na nich mnóstwo pracy. Na wyjście do Trzech Mioteł sklepu Zonka czy Miodowego Królestwa czekali już wystarczająco dużo czasu. Uczniowie byli najzwyczajniej w świecie złaknieni rozrywki.

Na dworze było już dużo chłodniej. Liście spadały z drzew pod wpływem silnego wiatru, a co jakiś czas zdarzały się mocne opady. Wyjście bez szalika czy kurtki kończyło się przeziębieniem, a co drugi uczeń przychodził do skrzydła szpitalnego po coś na grypę.

Była jednak dwójka uczniów, którym nie przeszkadzała ani "epidemia" choroby, ani zła pogoda. Nie zważali nawet na to, że o tej porze w Hogsmade bywało zwykle bardzo dużo osób. Mieli udawać, że dobrze się bawią i najzwyczajniej-mieć to za sobą.

-Tak naprawdę nie jestem taki zły. Za tą zimną maską arystokraty kryje się artystyczna dusza szalonego romantyka-powiedział Draco kiedy szli razem w stronę Hogsmade.  Swoim wyznaniem, w którym zresztą nie było ani trochę prawdy, doprowadził Gryfonkę do szerokiego uśmiechu. Mógł jej nienawidzić ale musiał przyznać, że uśmiech miała piękny...
-Daj spokój, Malfoy. Nie musisz wymyślać takich rzeczy-zaśmiała się, zakładając kosmyk włosów za ucho. Wyglądała przy tym tak uroczo... STOP! Cholera nie może przecież tak myśleć!
-Kiedy ja wcale nie wymyślam-skłamał, stwierdzając, że przez mówienie prawdy tylko się skompromituje.
Spojrzała na niego z politowaniem.
-Tak szczerze. Co lubisz robić?-spytała, a jej pytanie wydawało się takie szczere... Jakby cała jej uprzejmość nie była tylko grą.
Zamyślił się. Nie zaszkodziło by się trochę przed nią otworzyć... Mieli się do siebie zbliżyć, a to oznacza, że on również musiał trochę z siebie dać.
-Wiesz co lubię robić? Lubię wieczorem iść na błonia. Usiąść tuż u skraju Zakazanego Lasu i po prostu... po prostu sobie siedzieć-wyznał z delikatnym uśmiechem.
-Myślałam, że nie lubisz takich miejsc jak Zakazany Las-zaśmiała się dziewczyna. Myślała o wydarzeniach z pierwszej klasy, kiedy to mieli szlaban i razem z Hagridem szukali zranionego jednorożca.
-Daj spokój. Byłem wtedy idiotą-powiedział, odwzajemniając jej uśmiech. Przy Granger uśmiechał się zdecydowanie częściej, a co najważniejsze- szczerze.
-Nigdy nie sądziłam, że powiesz tak o sobie-powiedziała po raz kolejny zaskoczona. Nie wiedziała jeszcze, że Draco Malfoy okaże się najbardziej nieprzewidywalnym i zaskakującym mężczyzną w jej życiu.

Chłopak jedynie wzruszył ramionami i otworzył przed nią drzwi Trzech Mioteł. Razem zajęli stolik w kącie gospody i zaczęli rozmawiać. Nie sądzili, że kiedykolwiek dojdzie między nimi do takiej sytuacji i choć całe to spotkanie miało być tylko grą, bawili się całkiem nieźle.

                                                                          ***

Siedział przy jednym ze stolików w bibliotece i z mordem w oczach przyglądał się pewnej dziewczynie. Widział wszystko. Jak z wdziękiem uśmiecha się do jakiegoś beznadziejnego, skretyniałego Krukona, jak śmieje się do niego i jak pozwala się trzymać za rękę. Nigdy wcześniej nie był tak zazdrosny.
Lena Williams była cudowną dziewczyną. Kochał ją i był pewien, że to ta "jedyna". Chyba właśnie dlatego ją zostawił. Nie mógłby znieść myśli, że coś jej się stało. Voldemort prędzej czy później by ją wykorzystał i dziewczynie stałaby się krzywda. Teodor robił to dla jej dobra. Tymczasem ona się na nim mściła i na jego oczach flirtowała z jakimś tępakiem!
Resztkami sił powstrzymywał się przed podejściem do niego i sprania mu tej jego uśmiechniętej gęby. Pragnął pobić go tak mocno by nie miał potem sił podejść do JEGO dziewczyny. Niestety nie mógł tego zrobić. Lista powodów była dłuższa niż esej dla profesora Snape'a.
Teodor mimo iż należał do ludzi opanowanych posiadał temperament i czasem dość paskudny charakter.
W końcu Krukon zostawił Lenę i wyszedł z biblioteki, a on bez zastanowienia ruszył za nim.
Z gracją prawdziwego Śmierciożercy szedł za nim przez przynajmniej pięć minut - tak, by nie wzbudzić jego podejrzeń. Kiedy znaleźli się blisko drzwi do jakiejś pustej klasy, złapał chłopaka za kołnierz i zaciągnął tam, gdzie nikt nie mógł mu pomóc.

                                                                           ***

-Myślisz, że zrobiłem źle?-spytał nagle Blaise. Razem z Pansy siedział w swoim dormitorium. Głowę ułożył na kolanach dziewczyny i powalał na to by delikatnie przeczesywała palcami jego włosy. Ślizgonka spojrzała na niego ze zdziwieniem, a jej brwi powędrowały wysoko do góry.
-O czym ty mówisz?-spytała kiedy po dłuższym czasie chłopak nie powiedział nic więcej.
-O wstąpieniu do Śmierciożerców. Nikt mi nie kazał się w to pakować.
-Prędzej czy później, Czarny Pan  poprosiłby o to twoją matkę.
-Tak... ale może... może gdybym wtedy wyjechał nie chciałoby mu się mnie szukać? Może teraz wcale nie byłbym tym, kim jestem i nie musiałbym robić tego co robię?
Widać, ta myśl nie dawała mu spokoju od dłuższego czasu. Z nadzieją wpatrywał się w niebieskie oczy Pansy.
-Blaise uważam, że postąpiłeś słusznie.
-Wiem. Robiłem to dla Draco i Teodora ale tak sobie myślę... to nie było dobre. Oni by zrozumieli, a ja nie miałbym na sumieniu tylu rzeczy. Tyle ludzi nie zostałoby skrzywdzonych...
Chłopak usiadł na kanapie i teraz wpatrywał się w nią z bladym uśmiechem. Potrzebował kogoś, kto spojrzałby na to z innej strony. Kto dałby mu prawdziwą radę. Gubił się już. Nie potrafił odróżnić dobra od zła. Zabrakło mu umiejętności, która jest najważniejsza w życiu i żeby przetrwać, musiał ją szybko odzyskać.
-Myślę... myślę, że zrobiłeś to, co powinieneś zrobić, Blaise. Jesteś dla Draco i Teo wsparciem, rozumiesz ich i dzięki temu dalej możecie być przyjaciółmi. Masz rację zrozumieliby ale czy poradziliby sobie bez ciebie? Po co uciekać kiedy ma się wokół tylu przyjaciół? To co się stało, już się nie zmieni. Teraz musisz po prostu nauczyć się z tym żyć-powiedziała brunetka, próbując jakoś go pocieszyć. -Może nie mam na ręce Mrocznego Znaku i nie wiem jak to jest być tym "Prawdziwym" Śmierciożercą ale... jestem pewna, że dasz radę. To nie może być aż takie trudne.

                                                                          ***

Szli obok siebie śmiejąc się rozmawiając. Zmierzali drogą do Hogwartu. Byli już blisko. Ponad drzewami u skraju Zakazanego Lasu było widać wysokie wieżyczki zamku, a parędziesiąt stóp dalej dało się dostrzec bramę szkoły. Mieli za sobą naprawdę miły wieczór, jednak za chwilę miało się to zmienić. Draco Malfoy jak zwykle miał coś na sumieniu. Widzieli przed sobą kłócące się dziewczyny.
Blondyn przymknął powieki, czekając na to, co zbliżało się nieuchronnie. Byle tylko nie umarła, byle nie umarła... Zaczął w myślach odliczać od dziesięciu. Przestał słuchać nawijającej Hermiony, która jak zwykle wpadła w słowotok. Liczyło się tylko to, co zrobił i jakie poniesie za to konsekwencje.
Stało się.
Zimne, jesienne powietrze przeszył przeraźliwy krzyk. Hermiona momentalnie zamilkła, zakrywając dłonią usta. Kate Bell-wspaniała ścigająca Gryfonów uniosła się do góry, a jej ciało wygięło się pod wpływem ogromnego bólu.
Draco otworzył oczy, robiąc wszystko by nie opanowały go najmniejsze emocje.
Dziewczyna krzyczała unosząc się w powietrzu, a jej przyjaciółka szlochała i krzyczała na przemian z głośnymi nawoływaniami o pomoc.
Całe to wydarzenie trwało zaledwie parę minut jednak dla świadków było to jak nieskończone trwanie w bezsilności. W końcu Gryfonka zamilkła i straciła przytomność. Spadła na ziemie i jedyne co ją uratowało to Hermiona, która spowolniła jej upadek. No tak... w końcu Granger zawsze musiała zachowywać zimną krew.
Szatynka podbiegła do brunetki, a w jej oczach kryła się istna panika. Mimo iż starała się na opanowanie po chwili zupełnie jej to nie wychodziło.
Draco jedynie powolnym krokiem podszedł do miejsca wydarzeń i spojrzał obojętnym wzrokiem na ziemię.
Piękny, zdobiony naszyjnik błyszczał w listopadowym słońcu, wystając z szarego papieru.

-Odsunąć się, zróbcie mi miejsce!-krzyczał gajowy Hagrid, który usłyszał głośne krzyki panny Bell i nadszedł z pomocą. Półolbrzym wyminął Dracona i przyjaciółkę Katie, która klęczała na ziemi i cicho szlochała, by po chwili znaleźć się nad bezwładnym ciałem dziewczyny. Zaklął po nosem i nie czekając wziął ją na ręce.
-Nie dotykaj tego, Malfoy-zwrócił się do blondyna patrząc na niego ze złością. Tak, jakby go obwiniał... O ironio, przecież słusznie.
Chłopak spojrzał na niego z pogardą, po czym uklęknął i owinąwszy naszyjnik szarym papierem podniósł go z ziemi.

                                                                              ***

-Miałeś z tym coś wspólnego?-spytała dziewczyna kiedy wyszli z gabinetu dyrektora. Dumbeldore musiał ich oczywiście przesłuchać. Zarówno Draco i Hermiona twierdzili, że nie mają z tym nic wspólnego co, w połowie było prawdą. Blondyn miał na sumieniu nie jeden wybryk ale gdyby to wyszło na jaw zapewne wyrzucili by go ze szkoły.
-Aż tak źle o mnie myślisz?-spytał z uśmiechem.
Dziewczyna zatrzymała się i spojrzała prosto w jego stalowoszare oczy.
-Tak-przyznała bez cienia skrępowania. Z odważnie uniesioną brodą, mierzyła go swoim czekoladowym spojrzeniem. Ślizgon nawet nie udawał zawiedzionego. Od samego początku wiedział co sądzi o nim Hermiona i choć by chciał, nigdy nie byłby wstanie tego zmienić.
-Jesteś śmierciożercą?-wypaliła, zanim zdążyła ugryźć się w język. Podświadomie pragnęła by okazał się dobrym człowiekiem, by nie był tym za kogo uważali go jej przyjaciele. Wierzyła, że podczas ich spotkania w Hogsmade był z nią szczery i pokazał jej cząstkę siebie. Po tej rozmowie stwierdziła, że może byłaby wstanie polubić tego Dracona Malfoya. Że, kto wie? Może ten chłopak nie był taki zły?
Teraz patrzyła się na niego z nadzieją. Patrzyła na niego tak, jak jeszcze nikt dotąd...

-Nie-zaprzeczył jakby była to najprostsza rzecz na świecie. Był świetnym kłamcą, od dzieciństwa szkolił się w tym fachu.
Widział jak dziewczyna oddycha z ulgą, a w jej oczach pojawia się coś na kształt radości.
Jednak razem z tym spojrzeniem przyszło coś, co go przeraziło.
To sumienie. Po raz pierwszy podczas kłamstwa. Po raz pierwszy odezwało się, przez tą mogło się zdawać, nic nie wartą Gryfonkę.



17 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział Życzę weny i czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział! Nie mogę się doczekać następnego <3


    Zapraszam też na mojego bloga youaremyhorcrux.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje opowiadanie mnie wciągnęło i czekam z niecierpliwością na każdy rozdzial :D
    Jak zwykle super naprawdę masz smykałkę do pisania i nie przestawaj :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział! Żal mi się zrobiło Blaise'a.
    Wypad Draco i Hermiony był wspaniały! Awww Draco ruszyło sumienie.
    Nie mogę się doczekać na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam i weny życzę! <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju! Świetny. Masz fajny styl
    pisania. Podoba ni się. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. A
    plusik jeszcze za kanon (przynajmniej trochę jest go tutaj).
    Jak chcesz to wpadaj do mnie:
    please-do-not-leave-quite-yet.blogspot.com.
    Literka

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział! Gratulacje ;)
    Wszystko było ogólnie dobre, ale najbardziej spodobała mi się końcówka, ach. Może dlatego, że ja lubie najbardziej Dramione? No i jeszcze zabrakło mi czegoś... Zabrakło mi rozmowy Teodora i chłopaka z którym flirtowała Lena, ale pomińmy ten fakty bo to tylko szczegół. ;)
    Pozdrawiam cieplutko,
    Odiumortis!

    OdpowiedzUsuń
  7. ooo sumienko ruszyło Pana Śmierciożercę ? :P
    No i czekam żeby następną rundę wygrała Herm a nie Draco :P
    W końcu nie zawsze Draco musi być taki odporny na uczucia , Miona mogłaby czasami być bardziej opanowana :D
    No ale ok ok , czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest suuuuuuuupcio! O Merlinie, mam nadzieję ze cos wyniknie z tej "przyjaźni" Miony i Draco...
    Jest hipeer, ekstra, mega świetnie! Jest wspaniale! Fajny
    pomysł na urozmaicenie ksiecia półkrwi! I prosze pisz szybko bom ja nad twym blogiem szlocham! Ach dziewczyno, twe opowiadania kocham!

    OdpowiedzUsuń
  9. obłęd, to opowiadanie to istna perełka!
    tylko trochę przykro mi się zrobiło z powodu Blaise'a, ech. :( a ten spacer do Hogsmeade Draco i Miony, omggg, jaram się! :D
    uzależniłam się od tego opowiadania i to dosłownie, a tu dopiero 5 rozdział!

    pozdrawiam i życzę weny, Charlie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Draco, Draco, co z Ciebie wyrośnie... ;)
    Czekam na dalsze informacje o losach bohaterów ;)
    Pozdrawiam Lessiada

    OdpowiedzUsuń
  11. Dracon Malfoy posiada sumienie...... Niewiarygodne :)
    Rozdział świetny i jak zwykle wciągający :)
    Ach podziel się talentem :D
    Gra..... Tylko gra, ale może później gra przestanie być gra ;)
    Może......
    Pięknie :)
    Weny:D
    Pozdrawiam,Lili
    panstwoweasley.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo mi się podoba rozdział :d Może w końcu Draco się przełamie do Hermiony :p Jeszcze te rozmyślania Blaise'a, biedaczek... Dobrze, że chłopcy mają Pansy, bo ta daje im trochę wsparcia. I tak mi jest żal Theodora... Mam nadzieję, że będzie razem z Leną : ) Draco i sumienie, impossible :o Czekam na kolejny rozdział :d Pozdrawiam, Rose. http://forever-hogwart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Wszędzie kłamstwa xD
    Pozdrawiam,
    Lúthien ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. To jest cudowne ♥ Rozdział po prostu boski :) Piszesz wspaniale i oby tak dalej :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Romansik się rozkręca ;)
    Masz naprawdę fajny styl pisania. I oryginalne pomysły ♥

    OdpowiedzUsuń
  16. Super. Dobrze, że Draco ma wyrzuty sumienia! Moze zacznie byc szczery z Hermioną, zaprzyjaźnią się, a potem... To już wiadomo :3
    Idę dalej, bo nie wytrzymam z niecierpliwości!

    OdpowiedzUsuń
  17. Supeer.
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń