środa, 23 października 2013

Rozdział 9 - Śmierciożercy Ojcowie Złych Ślizgonów

-Porażka, przegrana totalnie przechlapane! Kłopoty...
-Blaise jeszcze jeden synonim słowa "przejebane", a naprawdę ci przyje...
-Daj spokój, Draco-upomniał przyjaciela Teodor. -Niech nas jeszcze mocniej pogrąży-warknął, obdarzając młodego Zabiniego morderczym wzrokiem.
Brunet zrobił obrażoną minę, po czym bez słowa zaczytał się w podręczniku od Transmutacji.
-Co zrobimy?-spytał Draco zrezygnowanym tonem.
-Nic. Nic nie zrobimy. Będziemy czekać aż Czarny Pan zrobi spotkanie i wtedy pogadamy sobie z naszymi "tatusiami"....
-Teodorze, ja muszę pojechać do matki. Muszę sprawdzić czy on nic jej nie robi...
-Draco przykro mi to mówić-wtrącił się Blaise, a jego twarz momentalnie spoważniała. -Ale zapewne się stęsknił przez te parę miesięcy. To oznacza, że...
-Że katuje ją 24 godziny na dobę?-dokończył za niego, a jego głos przepełniła gorycz. -W takim razie pojadę do Malfoy Manor go zabić-warknął, zaciskając pięści.
-Jakby tych mordów było za mało... Nie ma się co oszukiwać, to twój ojciec. Nie zabijesz go chociażby dlatego, żeby nie być takim jak on...
Blondyn spojrzał na Teodora, a jego oczy wypełniała bezsilność. Jego przyjaciel miał rację. Mimo wszystko świadomość, że jego matka jest torturowana sprawiała, że nie będzie mógł spać po nocach.

                                                                          ***

-Pansy! Pansy, czekaj!-krzyknął Blaise, biegnąc za czarnowłosą dziewczyną. Ślizgonka odwróciła się, patrząc na niego z zainteresowaniem.
-Cześć-uśmiechnęła się, podchodząc do parapetu i na nim siadając. Po chwili chłopak poszedł w jej ślady i razem z nią wymachiwał niedosięgającymi do ziemi nogami.
-Czytałam gazetę-powiedziała dziewczyna, chcąc zacząć jakiś temat. -Jak się czuje Draco i Teodor?-spytała, patrząc na przyjaciela ze współczuciem.
-W porządku. To znaczy... wiesz, oni zawsze udają twardych. Cholera wie co dzieje się w środku-westchnął z zamyśleniem. -Martwię się o nich. Co im teraz może strzelić do głowy... Wiesz... Może wyrządzili im wiele krzywd ale to ich ojcowie. Ich się mimo wszystko w głębi serca kocha. Nie wiem jak Teo, ale Draco zawsze chciał zaimponować Lucjuszowi. Chciał być zauważony, doceniony. Może zmądrzał kiedy zobaczył do czego ta podła świnia jest zdolna ale mimo wszystko...
-Mimo wszystko żałuje, że nie ma normalnego taty-dokończyła za niego Pansy, doskonale rozumiejąc blondyna. To boli, kiedy ktoś kto powinien cie kochać traktuje cię jak największego śmiecia.
-A co z twoim ojcem, Blaise? Nigdy o nim nie mówiłeś...-zaczęła niepewnie.
-Bo go nigdy nie poznałem-wyjaśnił brunet z bladym uśmiechem. -Moja matka miała już siedmiu małżonków...
-Czyli to jednak prawda?-spytała zszokowana dziewczyna. Słyszała te plotki ale nigdy nie chciała w nie wierzyć. Rozbawiony reakcją Ślizgonki Blaise, jedynie pokiwał głową.
-A to, że zawsze giną w niewyjaśnionych okolicznościach?-spytała, zanim zdążyła ugryźć się w język.
-Wiesz... moja rodzina nigdy nie była normalna. Nie mam pojęcia co moja matka z nimi robiła ale żaden nie wytrzymał dłużej niż pół roku... Nie wiem czy mój ojciec był jej mężem... Kto wie? Może był kochankiem albo... kuzynem... Moja matka nie jest wybredna jeżeli chodzi o mężczyzn...
Mimo iż zdawał się rozbawiony tym faktem, to trochę bolało. Każdy chce mieć normalną rodzinę. Taką, w której mógłby się dobrze czuć, w której mógłby się odprężyć, pozwierzać... W której mógłby być sobą.
Nagle poczuł jak Pansy łapie go za rękę i delikatnie ściska jego dłoń. Spojrzał w jej głębokie, mądre oczy i szeroko się do niej uśmiechnął. Panna Parkinson była wspaniałą dziewczyną. Ładną i bardzo inteligentną Ślizgonką. Nie raz zaimponowała mu swoimi przemyślanymi planami czy tym, że zachowała trzeźwy umysł nawet w najgorszych sytuacjach. Była cudowną przyjaciółką, a on w sekrecie od zawsze się w niej kochał.
Bał się jej o tym powiedzieć. Nie chciał wprowadzać niezręczności w ich relacji. Chciał by po prostu przy nim była.
-Dzięki, Pansy-powiedział, a w jego oczach pojawiła się czułość.
-To tylko pokrzepiający uścisk dłoni-zaśmiała się, ukazując rząd prostych, śnieżnobiałych zębów. Kochał gdy się śmiała.
-Nie, mówię poważnie. Dziękuję. Za wszystko-powiedział, nie mogąc powstrzymać się od szerokiego uśmiechu.
-Od tego są przyjaciele, Blaise-odparła, po czym składając na jego policzku delikatny pocałunek, odeszła w swoją stronę.

                                                                               ***

Teodor i Draco siedzieli w Pokoju Wspólnym Ślizgonów w wyjątkowo kiepskich humorach. Ich ojcowie wyszli z Azkabanu. Nie mogło być gorszych wieści.
-Wiesz na co mam ochotę?-spytał brunet, odstawiając na stół kufel kremowego piwa.
-Przerzucić się na coś mocniejszego?-spytał blondyn, unosząc sugestywnie prawą brew.
-Chcę pobyć prawdziwym, złym Ślizgonem. Chociaż przez chwilę...
-Jesteś Śmierciożercą, Teo. Nie możesz być bardziej złym Ślizgonem-wyjaśnił mu Draco jakby była to najprostsza rzecz na świecie. Posłał mu także szeroki, sztuczny uśmiech.
-Nieprawda-odparł Nott spokojnym głosem. -Śmierciożerca, a Ślizgon to dwie różne rzeczy. Zły Ślizgon to ten, który się znęca nad młodszymi i pobiera opłaty za przejście po schodach, ten który psuje młodszym zabawki i kradnie czekoladę z Miodowego Królestwa...
-Ale to żałosne-żachnął się Draco z zniesmaczoną miną. -Jesteśmy na to za poważni.
-Za to bylibyśmy mistrzami w tym fachu. Mamy wiedzę i umiejętności ponadprogramowe-mówił dalej Teodor. -Zabawa w złego Ślizgona jest taka beztroska...
-Dobrze...-powiedział Draco z aprobatą kiwając głową. -No to chodźmy pod Wieżę Gryffindoru.

                                                                          ***

Zmierzali w stronę siódmego piętra, a na ich twarzach widniały wredne uśmieszki. Nie udało im się jednak dotrzeć do wieży. Powodem była tego wysoka, ciemnowłosa dziewczyna z Ravenclawu.
-No nie... Lena...-westchnął Teodor. Patrzył jak Krukonka podchodzi do nich z determinacją wypisaną na twarzy.
-Cześć, Draco. Mogę ci porwać przyjaciela?-spytała jakby Teodora wcale nie znała. Brunet spojrzał na Malfoya z błaganiem wypisanym na twarzy. Chciał zapomnieć o tej dziewczynie. Nie mieć z nią nic wspólnego .
-No wiesz... Jesteśmy raczej zajęci... Mamy plany-zmyśli szybko blondyn. Jak zwykle pewny siebie. Na jego twarzy wykwitł kpiący uśmieszek, a ręce splotły się na piersi.
-Plany? Nie rozśmieszaj mnie. Idziecie do wieży Gryffindoru straszyć pierwszoroczniaków?-odparła z kpiną. No tak, Lena nie należała do pokornych dziewczynek. Nie wtedy kiedy w grę wchodził Malfoy. Jeżeli chciała przetrwać w związku z Teodorem musiała nauczyć się żyć w towarzystwie Ślizgonów.
Draco sprawił, że jej doświadczenie wzrosło wyyysoko w górę.

Blondyn zmrużył oczy, patrząc na dziewczynę z zażenowaniem. Mógł coś odpowiedzieć ale po co, skoro miała rację? Lena była Krukonką, co za tym idzie, była też bardzo mądra. Musiał więcej gadać z Granger i przyzwyczaić się do inteligentnego towarzystwa...
-Przykro mi, stary-mruknął zwracając się do kumpla i bez kolejnych, zbędnych słów odszedł od Teodora.

                                                                            ***

-Czego chcesz?-spytał Teodor, zdobywając się na delikatny uśmiech. Chciał być miły dla tej dziewczyny. W końcu to nie ona, a on wszystko popsuł.
-Widziałam artykuł w Proroku-wyznała z troską.
Brunet jedynie wywrócił oczami, patrząc na nią z politowaniem.
-Serio?-spytał z niedowierzaniem.
-Martwię się, Teodor-powiedziała, wyraźnie nie zmieszana jego kpiną i niechęcią skierowaną w jej osobę.
-To miłe-zironizował, splatając ręce na piersi. -Nie odzywasz się do mnie tygodniami, a teraz nagle się martwisz...
-Jakbyś ty robił inaczej-warknęła, nawiązując do sprawy mającej miejsce w wakacje.
-Dobra, przepraszam-powiedział, jednak doskonale wiedziała, że wcale nie jest mu przykro. -To wszystko?-spytał, zamierzając odejść.
-Co jeżeli ojciec teraz zmusi cię do wstąpienia w Jego szeregi?-wypaliła, a w jej oczach pojawiło się przerażenie. Widać, że to po to do niego przyszła, że to o tym chciała porozmawiać.
Spojrzał na nią z powagą, zastanawiając się co powinien jej odpowiedzieć.
-Nie zmusi-zapewnił, chłodnym, wypranym z emocji głosem.
-Skąd wiesz?-spytała, a w jej oczach zalśniły łzy. -Co jeżeli zmusi cię, żebyś to zrobił? Zgodziłbyś się?
Spojrzała na niego z wyczekiwaniem. Jakby ta odpowiedź miała dla niej jakiekolwiek znaczenie...
Zacisnął zęby, po czym podszedł do niej i złapał za ramiona.
-Wstąpienie do Śmierciożerców byłoby ostatnią rzeczą, na którą bym się zgodził. Gdyby tylko nie zagroził wybiciem mi całej rodziny...-dodał w myślach.
-Gdybyś jednak... gdybyś jednak tam był... to powiesz mi?-spytała cicho. Patrzyła mu prosto w oczy, a on przeklinał się w myślach, że musiał ją stracić. Jak bardzo chciał jej o wszystkim powiedzieć... Powiedzieć, że ją kocha, że nigdy by jej nie zostawił... Że jest Śmierciożercą za karę. Za to, że jego ojciec dał się złapać w departamencie tajemnic...
Nie mógł kłamać jej prosto w oczy, dlatego zapadło długie milczenie. Zastanawiał się, co powinien jej powiedzieć, bo przecież nie mógł się przyznać.
-Przepraszam. Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić-szepnął, po czym opuszkami palców pogładził jej policzek. Dziewczyna zamarła, przypatrując się przepełnionej żalem twarzy chłopaka. Widać, Teodor chciał coś jeszcze dodać, kiedy ktoś złapał go za ramię i pociągnął mocno za ramię. To Chris, chłopak Leny, na którego widok Teodor uśmiechnął się szyderczo.
-Kogo ja widzę?-spytał Krukon ze złością.
-Chris, proszę zostaw go...-zaczęła Lena, jednak zamilkła uświadamiając sobie, że obroną Ślizgona jeszcze bardziej się pogrąży.
-Pobiłeś mnie do nieprzytomności...
-Twoja wina, że się dałeś-skwitował Teodor wzruszając ramionami.

                                                                           ***

Blondyn oparł się o ścianę, czekając aż jego przyjaciel skończy rozmawiać ze swoją cudowną, ex dziewczyną. Szczerze współczuł przyjacielowi. Teodor musiał  zostawić swoją rodzinę i ukochaną tylko dlatego, że jego ojciec wybrał taką, a nie inną drogę. Gdyby nigdy nie miał nic wspólnego z Voldemortem... Nigdy nie mieliby problemów...
-Co ty tu robisz, Draco?-usłyszał głos, co zmusiło go do spojrzenia na przypatrującą mu się z ciekawością dziewczynę.
-O... cześć, Hermiono-przywitał się z uśmiechem. -Ja... Ja patroluję korytarz...
-Ten teren objęty jest kontrolą prefektów. Tyle, że Gryffindoru-powiedziała panna Granger poważnie. No tak... jak zwykle musiała się wymądrzać...
-Czy to ważne? Wygrałaś. Chciałem cię zobaczyć-skłamał szybko, obejmując ją w pasie i składając czuły pocałunek na jej ustach. -Jak Weasley?-spytał, udając troskę. Tak naprawdę ciekawość zżerała go od środka.
-W porządku-stwierdziła, zarzucając mu ręce na szyje. -Draco...-zaczęła niepewnie.
-Hm...?
-Chciałabym spędzić dzisiaj z tobą trochę czasu. Chciałabym jeszcze bardziej cię poznać. Porozmawiać. Musisz przyznać, że powinniśmy.
-Chodzi o to, że jestem....?
Szatynka jedynie pokiwała głową z słabym uśmiechem.
-No to chodźmy do ciebie-powiedział, łapiąc ją za rękę i prowadząc w stronę wieży Gryffidoru.
Dziewczyna zamarła. Nie mogła go tam wpuścić. To ONA miała iść do NIEGO.
-Myślałam, że będę mogła zobaczyć twoje dormitorium. Nigdy nie byłam u Ślizgonów-zaczęła niewinnie.
-Daj spokój. Ja też nigdy nie widziałem szlachetnego domu lwa-zironizował z uśmiechem.
-Nie, nie... Poczekaj... Nie możesz tam iść... bo ja... bo ty... mam bałagan...
-Daj spokój-zaśmiał się, ciągnąć ją w stronę portretu Grubej Damy.
-Nie, ja mówię poważnie... Nie możesz... Powinniśmy iść do ciebie, bo... Merlinie! Czy to twój przyjaciel bije się z jakimś Krukonem?!-krzyknęła, zasłaniając dłonią usta. Blondyn momentalnie się odwrócił, na co dziewczyna odetchnęła z ulgą.
Rzeczywiście. Nott nawalał się z jakimś innym chłopakiem, a na korytarzu pojawiła się już pokaźna grupka gapiów. Draco zaklął pod nosem. Nie mógł pozwolić by jego przyjaciel zarobił kolejny szlaban. Szybko podbiegł do chłopaków, łapiąc Teodora za ramiona i odciągając go do tyłu.
-Uspokój się-krzyknął, kiedy tamten zaczął mu się wyrywać.
-Dopiero wtedy kiedy przywalę mu za to co powiedział-odparł tamten, dalej szarpiąc się z przyjacielem.
-Zastanów się czy jest tego wart, kretynie. Mało masz szlabanów?
-Jest wart. Mogę go nawet zabić i nie pożałuje.
Tego było za wiele. Draco mocniej szarpnął przyjaciela za ramiona i z całej siły przywalił mu w brzuch.
Brunet syknął z bólu i obdarzając Malfoya morderczym spojrzeniem upadł na kolana zginając się z bólu.
Draco niewzruszony przeniósł wzrok na przerażoną Hermionę i Lenę, które przyglądały się całej sprawie.
-Nie jesteś lepszy, Malfoy. Wszyscy wy Ślizgoni jesteście do bani. Po kim to masz? Po ojcu?-zakpił Chris.
Blondyn przeniósł na niego złowrogie spojrzenie i nie czekając na więcej uderzył go pięścią w twarz.
Krukon wywrócił się, łapiąc ręką za obolały policzek.

Draco przez chwilę przyglądał się leżącemu na ziemi Chris'owi, po czym przeniósł wzrok na zszokowanych gapiów. Wywrócił oczami, uświadamiając sobie, że sam narobił sobie kłopotów.
Spojrzał na zegarek, po czym z satysfakcją powiedział:
-Macie pięć minut do ciszy nocnej. Idziecie do swoich domów czy mam wołać Filcha?
Uczniowie z niezadowoleniem rozeszli się, zostawiając na korytarzu pięć postaci.
Draco momentalnie ukucnął nad swoim przyjacielem, wyciągając w jego stronę rękę.
-Przepraszam. Możliwe, że rzeczywiście uderzyłem cię trochę za mocno-powiedział z lekko skrzywioną miną.
-Po cholerę się wtrącałeś?-spytał tamten ze złością. Teodor dalej trzymał się za obolały brzuch.
-Nie mogłem dopuścić by zrobiła to na przykład... taka McGonagall-wyjaśnił z uśmiechem.
Brunet podniósł się z ziemi bez pomocy Dracona, po czym w lekko schylonej pozycji podszedł do Chrisa.
-O niczym nie masz pojęcia, kretynie. Więc spróbuj powiedzieć coś jeszcze na temat mnie, Leny czy moich przyjaciół, a obiecuję, że nie będę miał skrupułów.
Po chwili spojrzał też na Lenę. Posyłając jej przepraszające spojrzenie, odwrócił się po raz ostatni.
-A ty...-zaczął, jednak nie miał pojęcia co powinien jej powiedzieć. Pokiwał jedynie przecząco głową, po czym na lekko chwiejących się nogach odszedł w stronę lochów.

                                                                              ***

-Trzeba będzie zaprowadzić go do Skrzydła Szpitalnego-mruknął Draco z obrzydzeniem patrząc na leżącego na ziemi Chris'a. -Przepraszam, że musiałyście na to patrzeć-dodał, kiedy schylił się i zarzucił sobie rękę Krukona na ramię. Chłopak Leny był ciężki. Mięśnie, które wyrobił sobie podczas zapasów musiały ważyć...
Mimo to Draco również był silny. Podniósł go z ziemi, po czym bez słowa zaczął się kierować w stronę Skrzydła Szpitalnego. Chris był cały poobijany. Ledwo przebierał nogami.
-Nie chcę twojej pomocy-mruknął kiedy zbliżali się do schodów. -Puść mnie ty zasra...
-Nie, to nie-odparł niewzruszony Draco, po czym z wrednym uśmieszkiem zrzucił go ze swojego ramienia.
Pech chciał, że Krukon zachwiał się i spadł ze schodów, zatrzymując się dopiero u stóp profesor McGonagall. Kobieta właśnie zmierzała w stronę wieży Gryffindoru zamierzając coś ogłosić, kiedy jej oczom ukazał się dość niecodzienny widok...
-Malfoy! Czy ty właśnie zrzuciłeś pana Smith'a ze schodów?!-krzyknęła  pełna oburzenia kobieta.
Szybko uklęknęła obok Chris'a i wyciągnęła z kieszeni swojej szaty różdżkę.
-Yyy... nie?-odparł tamten nawet nie marząc o tym, że kobieta mu uwierzy...
Cóż może on po prostu nie mógł wyzbyć się natury "Złego Ślizgona?"



18 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Niesamowite są próby Hermiony wyciągnięcia informacji od Dracona. Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział, widzę że teraz akurat rozwinęłaś wątek Leny i Teodora ;)
    a Draco jak zwykle ma pecha hahah :D
    życzę dalszej weny i pozdrawiam,
    Ana.

    OdpowiedzUsuń
  3. genialny rozdział, perełka! biedny Draco, hahahaha. :D
    strasznie mi się podoba wątek Leny i Teodora. a te momenty Draco i Hermiony są po prostu oaiuhfdjisidufyh! *o*
    mega się cieszę, że w końcu powstało jakieś opowiadanie HP od tej drugiej strony, gratuluję wyobraźni i pomysłu!

    pozdrawiam i życzę weny, Charlie.

    OdpowiedzUsuń
  4. ahaha no i jak tu ich nie kochać ? :D
    A Hermionie coś tak słabiej idzie gra aktorska przed Draconem :P
    Oczywiście Malfoy jak Malfoy - kłopoty to jego drugie imię :D
    Rozdział super !!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ma to jak wpaść na McGonagall, kiedy kolega spadł ze schodów xd To się nazywa pech ;3
    Rozdział świetny, tylko wyłapałam dwa błędy. Masz napisane "Teodor i Blaise siedzieli w Pokoju Wspólnym Ślizgonów w wyjątkowo kiepskich humorach." Nie powinno być Teodor i Draco?
    I jeszcze masz "Przykro mi, stary-mruknął zwracając się do kumpla i bez kolejnych, zbędnych słów odszedł od Blaise'a." A nie od Teo?
    Pomimo tego czytało się fajnie, czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością!
    Pozdrawiam,
    Rose.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ups... masz rację. Już poprawiłam. Wstyd xD Przepraszam rozdziały piszę zwykle już bardzo późno. Widać, zmęczenie dało się we znaki :D

      Usuń
  6. Rozdział jest boski :) Oczywiście nasza genialna trójca jak zwykle musi się w coś wpakować :D Już się nie mogę doczekać kolejnej notki :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam niegrzecznych chłopców... Uwielbiam ten tą taką ślizgońską bohemę. Podoba mi się to, że wszystko tu jest takie trzymające się kanonu, że Pansy nie jest crejzi fanką Dracona, że nikt tu nie jest święty i to, że tak pięknie piszesz...
    Literka

    OdpowiedzUsuń
  8. No i znowu zachwycający rozdział. Uwielbiam to, że nie można się u Ciebie nudzić ;)
    Pozdrawiam Lessiada

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak ty szybko dodajesz te posty! :D nie żebym narzekała, bo mnie to bardzo cieszy . :D rozdział jak zwykle przegenialny. czekam na następny cudowny rozdział. ;)
    Pozdrawiam, Maadź. :*
    www.dramione-impossible-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękny, cudowny, zajebisty rozdział :D
    Końcówka była najlepsza, haha XD
    Nie mogę się doczekać NN <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejka! Zostałaś nominowana do Liebster Award na miom blogu! Szczegółu u mnie (dla-milosci-warto-cierpiec.blogspot.com) Gratuluję i życzę dalszych sukcesów w pisaniu!
    Bellatrix

    OdpowiedzUsuń
  12. Ah cudowny! Podoba mi się wątek Teo i Leny. Biedny Draco haha ma przechlapane ^^
    Nie mogę się doczekać na następny rozdział!
    Pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo podoba mi się Twój nietuzinkowy pomysł na opowiadanie. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z taką historią. Cały ten rozgardiasz Hermiony i Draco jest niezwykle ciekawy. Nie mogę się już doczekać nowego rozdziału.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Pożoga

    OdpowiedzUsuń
  14. kiedy nowy rozdział?
    Ana.

    OdpowiedzUsuń
  15. Hahaahhaa, ta bójka ... tyle niezapowiedzianych zwrotów akcji ;) Jestem pod wrażeniem, kochana! Lecę dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Kocham bójki! Świetnie Ci to wyszło :D
    Kocham Draco
    Kocham Blaise'a
    Kocham Teodora
    Oh, kocham to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ostatnie zdarzenie świetne. Już wyobrażam sobie minę Malfoya i McGonagall.
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń