środa, 16 października 2013

Rozdział 6 - Współpraca Ślizgońsko-Gryfońska

-Co to miało być, Draco?-spytał Blaise, siląc się na opanowany ton. Mimo iż starał się być wyrozumiały nie potrafił spojrzeć na sytuację, z perspektywy przyjaciela.
-To miało tylko stwarzać pozory...
-Co ty sobie myślałeś? Że to dotrze do Dumbeldore'a?! Przecież i tak wszystko kontroluje Filch! Katie Bell walczy o życie w Mungu tylko po to byśmy stwarzali jakieś tam pozory?!
-Blaise On ma myśleć, że coś robimy! I choćby to było głupie i lekkomyślne, a zdaję sobie sprawę, że takie właśnie było, to nie zamierzam za to przepraszać. Zrobiłem to co najlepsze w tej sytuacji.
-Mogłeś to z nami uzgodnić!
-Przecież byście się nie zgodzili!-żachnął się Draco z miną obrażonego dziecka. -Słuchaj, Blaise-zaczął, nieco poważniejąc. -Wiem co zrobiłem, jasne? Nie myśl sobie, że zapominam o tych rzeczach. Nawet przez chwilę nie chciałem jej skrzywdzić. Wierzyłem, miałem nadzieję, że nie dotknie naszyjnika i nic jej się nie stanie. Gdybym wiedział, że ta idiotka postąpi tak, a nie inaczej nigdy bym do tego nie dopuścił.
-Mimo wszystko znałeś ryzyko-uparł się jego przyjaciel.
-Ale ja zawsze zaryzykuję! Blaise zrozum, że tu już nie chodzi tylko o mnie! Chcę was wszystkich chronić. Ciebie, Teodora, nasze rodziny i przyjaciół! I jeżeli ma mnie to kosztować Katie Bell cierpiąca w Mungu to moje sumienie to zniesie.
-Czy ty w ogóle jeszcze masz sumienie?-spytał brunet z powątpiewaniem.
-Proszę cię, nie mów tak, jakbyś sam był lepszy-powiedział Ślizgon ze zrezygnowaniem. -Uwierz mi, mam w swoim słowniku wystarczająco mądrych, życiowych prawd i sentencji. Nie potrzebuje kolejnych cytatów Blaise'a Zabiniego, których i tak nie będzie się dało zastosować w ówczesnym świecie-oświadczył, opadając ciężko na kanapę w ich wspólnym dormitorium. -Nie jestem z tego dumny, ale gdybym cofnął się w czasie, postąpiłbym zupełnie tak samo.

Blaise przez dłuższą chwilę wpatrywał się w przyjaciela. Na jego twarzy wymalowała się troska. Mieli to razem przetrwać. Marzyli o dniu, w którym wyjdą na ulicę i nie martwiąc się o nic, będą mogli robić wszystko. Będą postępować, mówić, będą nawet myśleć tak jak tylko im się wymarzy i nikt nie będzie miał prawa im tego zabronić. Właśnie to rozumieli poprzez słowo "wolność". Jednak warunkiem tego było przetrwanie. Nie chodziło tu jednak o samo przeżycie wojny. Kryło się za tym coś głębszego, wiele trudniejszego.

Mieli pozostać sobą. Mieli być tymi samymi chłopakami, którzy beztrosko będą przechadzać się ulicami magicznego Londynu.
Jednak z Draco działo się coś złego. Owszem wojna zmieniała ludzi, a służba w szeregach Czarnego Pana musiała odbić na nim swoje piętno ale ten chłopak z każdym dniem pogrążał się w coraz to większym mroku. Przestawał odróżniać dobro od zła. Jego egoizm wzrastał, zupełnie przestał myśleć o innych.
Czasem, przychodzi taki czas kiedy powinniśmy odpuścić, niezależnie od tego jak bardzo nam zależy.
Wtedy, kiedy walcząc o swoje szczęście krzywdzimy innych. Nigdy nie powinno się żyć czyimś kosztem, nie powinno się czerpać korzyści z czyjegoś cierpienia...
Młody Malfoy potrzebował czyjejś pomocy. Potrzebował kogoś, kto okazałby mu trochę miłości, uczucia.
Chłopak zbyt długo dążył do czegoś, czego nigdy nie doświadczył. Czasem nawet on nie daje rady. Czasem i on przypomina sobie, że jest w końcu tylko człowiekiem.

                                                                          ***

Czarnowłosy chłopak siedział nad jeziorem z zamyśleniem wpatrując się w gładką taflę wody. Miał paskudny humor. Po całej szkole krążyły plotki o tragicznym wypadku pewnej Gryfonki. Nie miał wątpliwości, że stoi za tym któryś z jego przyjaciół, jednak nie zamierzał się w to pakować. Przynajmniej nie teraz.

Jego broda była brudna od skrzepniętej krwi, a łuk brwiowy delikatnie rozcięty. Gdyby tylko wiedział, że zarywający do jego dziewczyny Krukon trenuje zapasy zaplanowałby atak nieco bardziej precyzyjnie.
Owszem, kiedy tylko otrząsnął się z szoku po pierwszym, silnym ciosie chłopaka zreflektował się i ostatecznie wygrał walkę. Nie zmieniało to jednak faktu, że Krukon zdążył go nieco obić...

-Co ty wyprawiasz Teodorze?!
Usłyszał za sobą głos. Westchnął cicho, załamany nad swoją głupotą. Z rezygnacją i kapitulacją wypisaną na twarzy wstał z ziemi i stanął naprzeciw delikatnie mówiąc, zdenerwowanej dziewczyny.
-Poskarżył się-bardziej stwierdził niż spytał, a na jego twarzy wykwitł blady uśmiech.
-Pobiłeś go!-krzyknęła z oburzeniem. Widać, była w głębokim szoku i powoli się z niego otrząsała.
-On pierwszy mnie uderzył-odparł, wzruszając ramionami.
-Zaraz po tym jak wciągnąłeś go do pustej klasy i przycisnąłeś do ściany!-dodała, splatając ręce na piersi.
-Słuchaj, Lena. Nie będę ci się tłumaczyć. Zrobiłem to, na co miałem ochotę. Podpadł mi wcześniej i za to zapłacił-skłamał zirytowany. W końcu co miał powiedzieć? Że był o nią cholernie zazdrosny i nie mógł znieść myśli, że jakiś chłopak do niej zarywa i spokojnie chodzi po świecie?!
Dziewczyna wzięła głęboki oddech, siląc się na opanowanie.
-Chris jest teraz moim chłopakiem, Teo. Sam skończyłeś nasz związek, a teraz zamierzasz bić każdego faceta, który się do mnie zbliży?-spytała z niedowierzaniem. Jej oczy wyrażały szok i  niezrozumienie. Ślizgon bezustannie wysyłał jej sprzeczne sygnały. Kochała go. Dalej go kochała. Dlatego tak ciężko było jej pojąć jego poczynania.
-To nie dlatego go pobiłem...-zaczął, jednak jej spojrzenie kazało mu zamilczeć. -Dobra, dlatego go pobiłem-przyznał, niczym obrażone dziecko. -Nie chcę żebyś się z nim spotykała.
Dziewczyna spojrzała na niego z szokiem, by po chwili wybuchnąć ironicznym śmiechem.
-Nie wierzę-powiedziała nagle, momentalnie poważniejąc. -Zerwałeś ze mną, Nott! Doskonale wiedziałeś, że mi na tobie zależy, że mnie tym ranisz. Owszem znaczyłeś dla mnie bardzo wiele ale to już przeszłość, sam się o to postarałeś. Więc teraz z łaski swojej nie mów mi co mam robić i z kim się mam spotykać.
-Po prostu nie jest dla ciebie odpowiedni...
-A ty byłeś?! Cholera, Teodor, ty ze mną zerwałeś. Po dwóch miesiącach olewania mnie znalazłeś w sobie odwagę by potwierdzić, że masz mnie gdzieś! A teraz masz jeszcze czelność mówić mi kto jest dla mnie odpowiednim towarzystwem?! Co jak co skretyniałeś do reszty...-powiedziała z wielkim zawodem.
Chłopak otworzył usta by powiedzieć coś na swoją obronę, jednak ta ponownie, skutecznie mu przerwała.
-Nie waż się do mnie zbliżać. Do mnie ani moich przyjaciół.

Patrzył jak odchodzi. Jak jej lśniące, ciemne włosy powiewają na wietrze, a ona znika. Zostawiając go z niewyobrażalnym poczuciem winy...

                                                                             ***

-Wymyśliłem pewien pomysł-oświadczył Blaise, kiedy wszyscy trzej znaleźli się w Pokoju Życzeń. -Zapomnijmy o wcześniejszych kłótniach i skupmy się na planie. Nie pozwólmy by Voldemort nas podzielił. Skrzywdził nas dostatecznie mocno-dodał widząc jakim spojrzeniem obdarowują się wzajemnie Teodor i Draco.
-Co to za pomysł?-spytał brunet dając za wygraną. Z obrażoną miną odszedł od Dracona, ze splecionymi rękami zwracając się  w stronę drugiego przyjaciela. Był wkurzony kiedy dowiedział się, co zrobił blondyn z naszyjnikiem i Katie Bell. Obiecali sobie mówić o wszystkim i wszelkie plany wykonywać wspólnie. Draco zapomniał o tej zasadzie. Naraził nie tylko Gryfonkę. Każdy ich błąd ryzykował życie tych, na których im zależało.
-Szafki niknięć, pamiętacie? Jedna znajduje się u Borgina i Burkesa.
-Gdzie jest druga?-spytał wyraźnie zaintrygowany Teodor.
-Tego nie wiem-przyznał chłopak z nieco mniejszym entuzjazmem. -Ale jeżeli pogadalibyśmy z ludźmi na Nokturnie, Borginem... Może ktoś wie gdzie się znajduje.
-Czyli to tylko plan dopracowany w połowie-wtrącił się Draco z bladym uśmiechem.
Teodor posłał mu mordercze spojrzenie.
-Jakbyś ty planował lepiej-skomentował ze złością.
-Daj spokój, Teo.
Blaise położył dłoń na ramieniu bruneta, jednak ten szybko je z siebie strząsnął.
-Nie rozumiesz. On mógł wszystko zaprzepaścić.
-Ale nic nie zaprzepaściłem-powiedział równie wkurzony Draco. -Nic nie popsułem, nikt nie wie o tym, że miałem w tym jakikolwiek udział! O co więc ta afera?! O to, że zrobiłem co tylko nam pomoże?! Jeżeli nie dalibyśmy żadnego znaku, jeżeli On nie wiedziałby o żadnych naszych poczynaniach, niedługo byłoby kolejne zebranie. Tym razem zadawałby niewygodne pytania, rzucał mocniejsze Crucio! Daj spokój Teo, doskonale o tym wiesz-tak jak całą swoją wypowiedź powiedział wyjątkowo chłodnym głosem, tak ostatnie zdanie było już dużo spokojniejsze. Teodor był jego przyjacielem. Nigdy o tym nie zapominał.
-Przepraszam, dobra? Nie powinienem tego robić, nie bez wcześniejszych konsultacji z wami. Mimo wszystko uważam, że było słuszne.

Ciemne oczy Teodora momentalnie złagodniały. Blondyn miał racje. Owszem, jego czyn był nieodpowiedzialny ale zrobił to dla ogólnego dobra. Zrobił to, by zyskać na czasie, by przetrwać.
-To ja przepraszam. Mam po prostu zły dzień, wszystko się wali, a do tego cała ta sprawa Czarnego Pana...-powiedział spokojnie. -Czy to się kiedyś skończy?-spytał opadając na jedną z kanap znajdujących się w Pokoju Życzeń. Tego dnia pomieszczenie przybrało postać zwykłego salonu. Przypominało nawet Pokój Wspólny Slytherinu dzięki czemu mogli czuć się pewnie i nie obawiać, że ktoś ich podsłucha.

-Wracając do poprzedniego tematu...-wtrącił Blaise z delikatnym uśmiechem.
-Pójdę jutro na Nokturn. Sprawdzę u Borgina-zadeklarował się Draco. Pragnął do czegoś się przydać, jak najszybciej wszystko zakończyć.
-Tak, a co powiesz Snape'owi?-spytał z zwątpieniem Teodor.
-Że muszę podlać kwiatki w mieszkaniu-powiedział blondyn, wzruszając ramionami.
-Z tego powodu pozwolił nam wracać do Londynu w weekendy-przypomniał mu Blaise. -Może nie róbmy wokół siebie szumu i poczekajmy do soboty?-zaproponował.
-Powinniśmy szukać, Blaise. Nie mamy czasu na czekanie! Każda minuta się liczy...-poparł blondyna Teodor. -Trzeba tylko wymyślić dla nas jakieś alibi...
-Nie ma takiej potrzeby. To nie misja, tylko krótkie rozeznanie. Pójdę sam, nikt nie będzie nas sprawdzał, jeżeli we dwóch będziecie przechadzać się po szkole. Tymczasem ja zrobię krótki wypad do Londynu. Nikt nawet nie zauważy...
Przyjaciele patrzyli na niego nieprzekonani. To było dość ryzykowne... Ile to razy umawiali się, że wszystko będą robić razem?
-Możecie mi ufać-powiedział nieco zażenowany Draco. przecież nie zrobię nic głupiego...
-Tak ostatnio już nam to udowodniłeś-stwierdzili pozostali, niezbyt przekonani co do jego pomysłu.
-Co jeżeli wpadniesz w tarapaty? Nie możesz iść sam, lepiej zaczekajmy do soboty...
-Nie muszę iść sam-powiedział blondyn myśląc nad czymś intensywnie.
-W takim razie co ty sobie wyobrażasz?-spytał Teodor, unosząc wysoko brwi.
-Granger ze mną pójdzie.

                                                                           ***

-Czy ja dobrze rozumiem? Chcesz się ze mną wymknąć ze szkoły?-spytała dziewczyna nie dowierzając.
-To bardzo ważna sprawa, Granger, potrzebuję twojej pomocy-wyznał, starając się brzmieć wiarygodnie.
-Jaka ważna sprawa?-spytała niezbyt przekonana. Splotła ręce na piersi i spojrzała na niego wyczekująco.
-To... To coś poufnego i ja... ja muszę być w Londynie.
-Ale do czego jestem ci potrzebna ja?-spytała nie rozumiejąc.
-Potrzebuję załatwić pewną sprawę w Londynie i muszę mieć przy sobie kogoś, by wyglądać... niepozornie-zmyślił na miejscu. W końcu nie mógł powiedzieć, że dziewczyna ma mu posłużyć jako żywa tarcza w razie niespodziewanego ataku.
Patrzył jak Gryfonka pogrąża się w myślach. Jak analizuje wszystkie za i przeciw. Jak rzuca ukradkowe spojrzenia w stronę przyjaciół stojących gdzieś w końcu korytarza. Wzięła głęboki oddech, po czym patrząc na niego nieufnie powiedziała:
-Widzimy się o siódmej, Malfoy.

                                                                          ***

 Listopad tego roku okazał się dość deszczowym miesiącem. Godzina dziewiętnasta okazała się porą, w której słońce dawno zaszło, a na niebie ukazały się ciemne chmury. Krople wody spadały rzęsiście, mocząc rozległe błonia Hogwartu. Dwójka uczniów stała przed bramą zamku, patrząc na siebie w milczeniu.
-Gotowa?-spytał młody Malfoy, posyłając jej delikatny uśmiech wdzięczności. Doskonale wiedział, że całe jej poświęcenie to tylko gra. Że tak naprawdę, wcale jej na nim nie zależy i nie obchodzą ją jego losy. Mimo to robiła to doskonale, a gra zdawała się prawdziwa. Czasami miał nawet wątpliwości czy jej ruchy, gesty, czy to wszystko nie jest czasem szczere...
Gryfonka jedynie skinęła głową, podając mu rękę. Robiła to tylko dla Harry'ego i Rona. Robiła to dla nich by udowodnić niewinność Ślizgona. Wierzyła, że chłopak jest niewinny. Mówił to wtedy tak szczerze, że nie mogła mu nie uwierzyć. Chciała by był niewinny. Pragnęła udowodnić swoim przyjaciołom, że się mylą, że nie mają racji co do chłopaka. Zamierzała teleportować się z nim do Londynu i ostatecznie przekonać się o jego niewinności.

Po chwili stali już w ciemnościach na pustej ulicy Pokątnej. Krople deszczu rozbijały się o brukowe podłoże i dało się usłyszeć dźwięk wody opadający o blaszane dachy sklepów. Oprócz tego, wszędzie panowała nieskalana cisza. Nigdzie nie było widać żadnego człowieka, światła w domach były pogaszone, a drzwi pozamykane na kłódki.
-Co tu się stało?-spytała z przerażeniem. W myślach wspominała czasy kiedy to ulica Pokątna tętniła życiem okrągłą dobę.
-To wojna, Granger. Nikt nie powie tego na głos, ale taka jest prawda. Nie pozostało wiele czasu, aż Czarny Pan zacznie działać i bez żadnych skrupułów przechadzać się po tych ulicach.
-Póki Dumbeldore żyje...
-Nie będzie żył wiecznie, Granger-przerwał jej, patrząc na nią poważnym wzrokiem. -Chodź, muszę coś załatwić.

-Śmiertelny Nokturn?-spytała dziewczyna kiedy zaczęli zmierzać w stronę skrzyżowania Pokątnej i mrocznej ulicy nielegalnego grasowania czarnomagicznych wandali.
-Muszę coś załatwić u Borgina i Burkesa. I nie patrz tak na mnie. To sprawy ojca. Ja nie, ale on przystąpił do Czarnego Pana. Zresztą doskonale wiesz.  Chcę sprawdzić co tu robił w ostatni weekend.
Dziewczyna jedynie skinęła głową, nie zamierzając nic mówić.
-Granger-zwrócił się do niej, kiedy chciała razem z nim przestąpić próg sklepu. -Lepiej nie mieć takiej wiedzy-powiedział całkowicie poważnie. Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona.
-W takim razie mam czekać tu w ciemności aż ty załatwisz swoje interesy?-spytała oburzona.
-To zajmie tylko chwilkę. Obiecuję-powiedział błagalnie. -Nikt już nie chodzi po ulicy o tej porze-dodał widząc jej nieprzekonaną minę. -Jesteś Gryfonką, chyba się nie boisz?
-Jasne, że nie-zaprzeczyła, widząc jego rozbawienie wypisane na twarzy. Tak naprawdę strasznie się bała. Ta ulica zawsze przyprawiała ją o dreszcze, a teraz miała tu stać sama, w ciemności, podczas gdy załatwia jakieś czarne interesy z Malfoyem! To jakiś totalny absurd.
Nawet nie zauważyła kiedy chłopak zniknął za szklanymi drzwiami sklepu....

                                                                                 ***

-Witaj, Borgin-warknął Draco lodowatym tonem. Musiał zachować respekt, a to oznaczało bycie takim samym jak ojciec.
-Pan Malfoy... Co tu robisz o tej porze?-spytał mężczyzna nieco zlęknionym głosem.
-Mam interes-odparł tamten z ironicznym uśmiechem, który tamtego przyprawił o dreszcze.
-T-tak?-spytał wyraźnie zaintrygowany.
-Szukam szafki zniknięć-powiedział blondyn, zapierając się dłońmi o blat stołu.
-J-Jest tu. W sklepie-powiedział Borgin, wskazując drżącym palcem szafę stojącą w kącie pokoju.
-Wiem. Szukam drugiej szafki zniknięć-wyjaśnił chłopak z zażenowaniem.
-Nic nie wiem-powiedział szybko mężczyzna.
-Wiesz...-poprawił go Ślizgon, obdarowując morderczym spojrzeniem. -To ważne, skup się.

W tym momencie mężczyzna się otrząsnął. Nie dlatego jego sklep jest najpopularniejszy na całym Nokturnie, że zasłynął z faktu, że jego sprzedawca boi się jakiś tam gówniarzy!
-Nawet gdybym wiedział, to nie widzę powodu dla którego miałbym ci mówić-wycedził z podłym uśmieszkiem, który Draco momentalnie odwzajemnił.
-A może to cię przekona?-spytał, zadzierając lewy rękaw koszuli do góry. Z satysfakcją patrzył jak sprzedawca blednie i zamiera, patrząc się na niego z przerażeniem. -Co powie mój pan, gdy dowie się, że ktoś taki jak ty utrudnia mi pracę?-spytał z ironią.
-H-Hogwart-wyjąkał Borgin. -Szafka jest w Hogwarcie-dodał.
-Dokładnie?
-Nie mam do cholery pojęcia!-krzyknął przerażony sprzedawca. Tym razem mówił prawdę i Draco doskonale o tym wiedział.
-Wyświadczyłeś mi wielką przysługę, przyjacielu-powiedział z wrednym uśmieszkiem. -Do zobaczenia.

Wyszedł ze sklepu czując jak chłodne powietrze owiewa mu twarz. Zaciągnął się nim ,czując jak świeżość uderza mu do płuc. Uśmiechnął się zadowolony z sukcesu, po czym zaczął rozglądać się za Hermioną.
-Cholera-powiedział, uświadamiając sobie, że dziewczyny nie ma w pobliżu.





                                                                       

14 komentarzy:

  1. Wszystko takie owiane mrokiem i
    bólem. Kocham takie opowiadania. Wszystko zdaje się być takie prawdziwe i
    niecukierkowe. A ty masz do tego taki fajny styl... świetnie i tyle.
    pozostaje mi czekać na następny rozdział.
    please-do-not-leave-quite-yet.blogspot.com
    Literka

    OdpowiedzUsuń
  2. Echoechoecho!!!! Masz świetne pomysły!
    Można zakochać się w opowiadaniu? Chyba tak, bo ja się zakochałam w twoim!
    Loffciam :* <3 to opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  3. ROZDZIAŁ CUDOWNY JAK KAŻDY :)

    MOŻESZ WPAŚĆ DO MNIE I ZOSTAWIĆ KOMENTARZ? :) http://youaremyhorcrux.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że wpadnę. Gdy tylko znajdę czas :) Pozdrawiam i życzę weny.

      Usuń
  4. Cudo, cudo i jeszcze raz cudo ♥ Najlepsza oczywiście końcówka. Ciekawość mnie zżera, co tez si stało z naszą Mionką. Już się nie mogę doczekać kolejnej notki :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. czy Ty musisz kończyć w takim momencie?! omg, a teraz nie może mi dać spokoju to, co się z Granger stało, ugh!
    cudowny rozdział, jak zwykle! :3

    pozdrawiam i życzę weny, Charlie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja, jak zwykle, czekam na małego kissa <3
    Poza tym wszystko wspaniale :)
    Pozdrawiam,
    Lúthien ;*
    http://dramione-invisible-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział cudowny Co zrobiłaś Hermionie? Nie trzymaj nas długo w niepewności i szybko pisz kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uuu, się dzieje... ;) trochę naiwna mi się Hermiona wydaje...
    Czekam już na następny rozdział
    Pozdrawiam Lessiada

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudoooooooooooooooooo :)
    Genialne :D
    nie wiem co napisać więc tyle ;)
    Weny :)
    Pozdrawiam,Lili
    panstwoweasley.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Ah genialne! Cudowne! Ja nie mogę!
    Hermiona zniknęła o.o
    Nie mogę się doczekać na następny rozdział!
    Weny życzę! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Czuję, że zbliżają się kłopoty, dlatego jestem ciekawa, gdzie jest nasza Hermiona. Nie rozpisuję się teraz - lecę do następnego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialna historia. Ciekawe co z Hermiona. Przepraszam, ze nie rozwinę bardziej swojego komentarza, ale jestem ciekawa co dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeeju, co z Herm ?!
    /Tsuki

    OdpowiedzUsuń