piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 11 - Problemy z uczuciami czyli jak Śmierciożercy nie radzą sobie z emocjami

No więc... Na początku chciałabym podziękować wszystkim komentującym. Musicie wiedzieć, że najlepszy komentarz jaki kiedykolwiek dostała pamiętam doskonale. Opublikowany jeszcze pod moim pierwszym opowiadaniem. Był takim moim małym sukcesem. 
Doprowadziłam kogoś do łez. Musicie wiedzieć, że byłam wtedy w szoku. Bo czy może być coś lepszego niż świadomość, że moja praca do kogoś dotarła? Że wzbudziła jakieś emocje, wzruszyła...
Teraz, publikuje miniaturkę i z radością stwierdzam, że mam takich komentarzy mnóstwo. Jestem z siebie na maksa zadowolona. Dzięki, Dzięki, Dzięki. Nie macie pojęcia ile siły i motywacji dodaje wasza opinia. Życzę miłego czytania. Rozdział taki sobie ale może wam przypadnie do gustu? :)

Prawda jest taka, że żaden z nas nie jest mądry. Nie jest idealny, perfekcyjny czy nieomylny. Takich ludzi po prostu nie ma. Oni nie istnieją, nigdy nie istnieli. Dlaczego więc bez przerwy dążymy do czegoś co nigdy nie miało miejsca?
Zaślepieni swoimi ideałami, idolami, poglądami czy wartościami mamy o sobie nieprawdopodobne mniemanie. Mamy siebie za ludzi, którzy znajdują się w centrum świata, a wszystkie poboczne zdarzenia to coś, co nie powinno nas obchodzić.
Draco, Blaise i Teodor byli przyjaciółmi. Byli ludźmi, którzy potrafili być wobec siebie lojalni. Którzy potrafili razem się bawić i smucić. Byli gotowi oddać za siebie życie, a wróg przyjaciela był także ich wrogiem. Byli razem. Razem stawiali czoło wszelkim przeciwnością jednak... jaki sens ma to we wszechświecie? Jakie znaczenie będzie miało to na przestrzeni kilkudziesięciu, kilkuset lat?

Draco Malfoy siedział przy biurku, pogrążony w własnych myślach. Stał przed ciężkimi wyborami i choć musiał mierzyć się z nimi każdego dnia, w tej chwili wydawały się wyjątkowo trudne.
Wziął głęboki oddech, po czym wiele się nie zastanawiając wyjął pióro ze swojej szkolnej torby.

Droga Matko!

Kiedyś mi zależało. Naprawdę mi zależało. Chciałem być najlepszy, idealny. Niestety, nigdy taki nie będę. Nigdy nie będę taki jak sobie wymarzyłaś, bo nie chcę taki być. To by mnie całkowicie wyniszczyło, a Ty i tak zadbałaś o to, by było mi ciężko.
Nie zamierzam akceptować Twoich wyborów. Nie zamierzam się nawet starać, bo doskonale wiem, że Ty też byś się o to nie trudziła. Mimo wszystko zależy mi na naszej rodzinie. Dlatego przyjadę. 
Spędzę z Wami święta. Wiedz jednak, że to nic nie znaczy. Nie toleruję twoich poglądów i nie uważam ich za słuszne. Nauczyłem się jednak, że muszę je szanować, o ile sam chcę szacunek uzyskać. Nie jestem głupi. Wiem o co w tym wszystkim chodzi. Wiem, że to ojciec kazał Ci napisać ten list. 
Wracając do jego treści... Nie zepchnąłem tego chłopaka ze schodów, nie żałuję tego co się stało i nie zależy mi na opinii któregokolwiek z nauczycieli. Mam teraz ważniejsze sprawy na głowie. Bynajmniej nikt z Was mi tego nie ułatwia. Dlatego proszę, daruj sobie wywody na temat szlachetności i honoru naszego rodu. Słyniemy z brutalności, chłodu i przesadnych uprzedzeń co do czystości krwi. Nie sądzisz, że to trochę naciągane? 
Tak czy inaczej... piszę ten list, aby uświadomić Ci, że mi nie zależy. Już nie. 
Naprawdę chciałbym Cię uchronić ale to jest trudne i jeżeli nie chwycisz mojej ręki nie będę miał siły sam Cię wyciągnąć z tego bagna. To przekracza nawet moje możliwości. 
Chcę napisać coś jeszcze. Nie masz pojęcia jakie to trudne, ale zdaje się, że moje uczucia są nieco bardziej poukładane niż Twoje. Dla mnie rodzina nie jest wizytówką. Dla mnie nie ma znaczenia co razem z ojcem zrobicie, a może raczej na co Ty mu pozwolisz. Jesteście moimi rodzicami, moją rodziną, którą wbrew sobie kocham. To nie jest moja słabość. To coś, co dodaje mi siły. 
Jeżeli zostanie zniszczona nie wątpliwie będzie mi żal. Jednak nie złamiecie mnie tym. Miłość to dobre uczucie. Ono nie niszczy. Ono buduje. 

                                                                         Przykro mi, że nie jestem tym, kim byś chciała.
                                                                                       Twój syn - Draco 

                                                                         ***

Teodor Nott szedł korytarzem, szybko zmierzając w stronę lochów. Musiał jak najprędzej znaleźć się w Pokoju Wspólnym Slytherinu, musiał spotkać się z przyjaciółmi.
Ręką trzymał się za brzuch, lekko słaniając się na nogach.
-Teodor?-nagle usłyszał za sobą głos. Zatrzymał się, oddychając z ulgą. Właśnie tego potrzebował.
-Hej, Pansy-przywitał się, zdobywając na delikatny uśmiech. Dziewczyna podeszła do niego, lustrując go podejrzliwym wzrokiem.
-Dobrze się czujesz? Wyglądasz okropnie. Blaise mówił, że nie było cię wczoraj wieczorem na szlabanie. Coś się stało?
-Właściwie-zaczął niepewnym głosem. -To spotkałem się z ojcem-dokończył ze zbolałą miną.
 -Oberwałem parę razy niezłymi zaklęciami więc jeżeli byłabyś tak miła i pomogła mi dojść do tych drzwi-kontynuował, opierając się o ścianę i próbując złapać oddech.
-Powinniśmy iść do Skrzydła Szpitalnego-powiedziała dziewczyna, zarzucając na siebie jego ramię.
-Tak? I co powiemy? Że urządziłem sobie pojedynek z tatusiem, który uciekł z Azkabanu?-zakpił, wywracając oczami. -Po prostu błagam, pomóż mi dojść do dormitorium.
Dziewczyna pokiwała szybko głową, po czym spełniła jego prośbę, ciągnąc go za sobą w stronę Pokoju Wspólnego.
-Usiądź tu. Pójdę po Draco. Powinien być w dormitorium-powiedziała, pomagając mu usiąść na kanapie.
Chłopak nic nie odpowiedział. Jedynie zacisnął zęby, mocniej przykładając dłoń do brzucha. -Zaraz wrócę-zapewniła go nieco spanikowana, po czym szybko pobiegła po swojego przyjaciela.

                                                                              ***

Po chwili wszyscy troje znajdowali się w dormitorium Ślizgonów. Draco z drobną pomocą Pansy, ułożył Teodora na łóżku, patrząc na niego z niepokojem.
-To... gdzie boli najbardziej?-spytał bruneta z bladym uśmiechem.
Chłopak jedynie podwinął koszulkę, pokazując im sporych wielkości, głęboką ranę.
-Tutaj-dodał na wypadek, gdyby się nie domyślili.
-Przyniosę ręczniki i jakieś eliksiry-powiedział Draco szybko wychodząc z pokoju. Pansy spojrzała na przyjaciela ze strachem. Usiadła obok niego na łóżku i pomogła mu zdjąć koszulkę. W tym samym czasie, do dormitorium wszedł Blaise, który widząc zaistniałą sytuację, stanął jak wryty w drzwiach.

-Co wy robicie?-spytał marszcząc brwi. Pansy dopiero teraz zdała sobie sprawę z jego obecności. Zerwała się z łóżka, patrząc na chłopaka nieco zmieszanym wzrokiem.
-Teo miał wypadek-powiedziała w końcu, wskazując na Ślizgona leżącego na łóżku.
W tym czasie, do dormitorium wszedł Draco, który przyniósł mokre ręczniki, eliksiry i bandaże.
-Jesteś, Blaise. Choć, pomożesz mi. A ty Pansy... Dzięki, już sobie poradzimy-powiedział blondyn zaniepokojony sytuacją.
Blaise przestraszył się, jednak wyraźnie odetchnął z ulgą. Widok dziewczyny, którą kochał ściągającą koszulkę z jego najlepszego przyjaciela sprawiła, że poczuł jak jego serce na chwilę zamiera.
Szybko podszedł do łóżka, na którym leżał Teodor i zabrał się do pomocy.

                                                                                 ***

Szedł korytarzem, kierując się w stronę Skrzydła Szpitalnego. Nagle jednak natknął się na siedzącą na parapecie, brązowowłosą Gryfonkę.
-Cześć, Hermiono-powiedział, a ton jego głosu sprawił, że momentalnie przeniosła na niego wzrok.
-Hej Draco-odparła z uśmiechem, jednak momentalnie zamarła kiedy zobaczyła czerwone ślady na jego koszuli. -Czy to krew?-spytała, zasłaniając dłonią usta.
-Potrzebuję twojej pomocy-wyznał z błaganiem wypisanym na twarzy.
-Co ty zrobiłeś?-spytała drżącym głosem.
-Ja nic. Tylko Teodor miał wypadek... Proszę cię pójdź ze mną do Skrzydła Szpitalnego.
-Ale co się stało?-spytała, zeskakując z parapetu.
-Opowiem ci potem. Na razie muszę dostać eliksir znieczulający.
Gryfonka jedynie pokiwała głową, po czym szybkim krokiem skierowała się za nim w stronę schodów.
Pokonując parę krętych korytarzy, w końcu znaleźli się w sali szpitalnej.
Pani Pomfrey-szkolna pielęgniarka, siedziała na jednym z pustych łóżek, przerzucając strony najnowszego czasopisma Czarownicy. Kiedy zobaczyła dwójkę uczniów nieco się zdziwiła. Zwykle nie widywano ich razem. Ci dwoje zawsze się nienawidziło.
-Słucham, czy coś się stało?-spytała wyraźnie zaniepokojona.
-Czy ma pani może eliksir znieczulający?-spytał młody Malfoy.
-Po co to panu? To silny eliksir, nie daję go z byle powodu-popatrzyła na Dracona z podejrzliwością. Ślizgon od zawsze wzbudzał jej niechęć.
Chłopak wywrócił oczami, splatając ręce na piersi. Zamierzał potraktować pielęgniarkę jakąś chamską odzywką, jednak stojąca tuż obok niego Hermiona szybko go uprzedziła.
-To dla mnie-powiedziała, uśmiechając się delikatnie w stronę pani Pomfrey.
-Osoby potrzebujące tego eliksiru zwykle nie mają siły samodzielnie stać, panno Granger. Nie widzę powodu, dla którego musiałabym dać wam taki eliksir.
Kobieta nawet nie zauważyła kiedy Draco zniknął i zaczął przegrzebywać szafki w jej gabinecie.
-Ach tak... myślałam, że to pomoże na moje migreny. Ostatnio kompletnie nie mogę się przez nie uczyć...
-Mogę dać ci coś innego. Poczekaj skoczę do mojego gabinetu i na pewno znajdę coś na bóle głowy...-odparła kobieta, kierując się w stronę drzwi.
-Nie, nie! Nie trzeba-powiedziała Gryfonka, siląc się na opanowanie. -Właśnie mi przeszło-dodała, widząc zdezorientowanie na twarzy pielęgniarki. -Dziękuję, ja już chyba pójdę-dodała, widząc jak Draco wyłania się z gabinetu kobiety.
-Jak chcesz-stwierdziła zrezygnowana pielęgniarka. -Do widzenia, Hermiono... i panie Malfoy-dodała widząc jak blondyn pojawia się obok dziewczyny.

                                                                     ***

-Masz to, co ci potrzebne?-spytała dziewczyna, kiedy opuścili Skrzydło Szpitalne.
-Tak. Dzięki, nie wiem co bym bez ciebie zrobił-odparł, z wdzięcznością całując ją w policzek.
-Co się stało Nottowi? To coś poważnego? Może potrzebujesz pomocy?-zaoferowała się z wyraźną troską.
-Będzie dobrze. Wracaj do siebie, spotkamy się wieczorem to wszystko ci opowiem-zapewnił ją nieco zniecierpliwiony. Chciał jak najszybciej wrócić do Pokoju Wspólnego Slytherinu i pomóc przyjacielowi.
-No jasne-pokiwała głową ze zrozumieniem. -Wyślesz sowę?-spytała ze zmartwieniem.
-Obiecuję-szepnął, po czym całując ją krótko w usta, pobiegł w swoją stronę.

                                                                     ***

Było grubo po północy kiedy zdecydował się na wysłanie sowy do Granger. W końcu jej to obiecał, a zwykle starał się swojego słowa dotrzymywać. Wątpił by jeszcze nie spała, jednak wolał zapewnić ją, że u nich jest już po wszystkim. Wycieńczony Teodor spał w najlepsze,a Blaise brał prysznic chcąc zmyć z siebie krew przyjaciela. Brunet okazał się zraniony mocniej niż z początku przypuszczali. W czasie ostatnich paru godzin wykonali kawał naprawdę profesjonalnej roboty. W warunkach Hogwardzkiego dormitorium sprawili się nie gorzej niż niejeden magomedyk ze Świętego Munga. Draco osobiście był z siebie bardzo dumny, jednak w głębi duszy dopiero starał się ochłonąć po wszystkim i uspokoić emocje.
Cały ten czas, zastanawiał się co będzie jeżeli im się nie uda...
Co stałoby się gdyby naprawdę stracili Teodora?

Nagle z zamyślenia wyrwał go cichy stukot o szybę. To sowa z odpowiedzią od Granger. Podszedł do okna i najciszej jak potrafił otworzył okno. Co jakiś czas rzucał nerwowe spojrzenie w stronę śpiącego Teodora. Nie chciał go obudzić. Chłopak był wycieńczony i potrzebował odpoczynku.

Treść listu go zdziwiła. Granger zgodziła się na spotkanie. Teraz, przy wejściu do lochów...
Jak bardzo trzeba go kochać, żeby narażać się na woźnego Filcha, szlaban i łamanie co najmniej pięciu punktów regulaminu szkoły?
Z uśmiechem, podszedł do szafy z ubraniami stojącej w rogu dormitorium, po czym zarzucając na siebie grubą bluzę z kapturem wyszedł z pokoju. Jak najszybciej przemierzył Pokój Wspólny, po czym znajdując się na korytarzu, popędził do wyjścia z lochów.
Hermiona już tam stała. Oparta o zimną ścianę, stała z przymkniętymi oczami, jakby bojąc się, że z ciemności coś na nią wyskoczy. Kiedy usłyszała jego kroki, spięła się mocniej przylegając do ściany. Jej reakcja go rozbawiła. Wreszcie wiedział co jest wstanie wystraszyć dzielną Gryfonkę.
-Czyżbyś bała się ciemności, Granger?-spytał ze złośliwym uśmieszkiem. Na dźwięk jego głosu odetchnęła z ulgą, szybko podbiegając do niego i rzucając mu się w ramiona.
Maska cynicznego arystokraty momentalnie znikła. Jego twarz przybrała coś na wzór łagodności i... czułości.
-Jesteś strasznie zmarznięta-zauważył, dotykając jej odsłoniętych ramion.
-Z tego wszystkiego zapomniałam czegoś na siebie założyć-powiedziała zupełnie nieprzejęta. -Wszystko w porządku?-spytała z troską, sunąc delikatnie palcem po jego policzku.
-Teraz w jak najlepszym-odparł z delikatnym uśmiechem ściągając z siebie bluzę. Po chwili Gryfonka została opatulona grubym ubraniem Malfoya, pachnącym jeszcze jego perfumami. Posłała mu delikatny uśmiech, a w jej oczach zalśniły wesołe iskierki.
W tym momencie nie udawała. Cała ta gra, plan wymyślony przez Harry'ego i Rona okazał się nie wypałem. Zawiodła ich... Nie potrafiła donieść na Malfoy'a, czy powiedzieć o nim złego słowa. Wpadła w własne sidła i choć z całych sił starała się z nich wyplątać... brakowało jej powoli sił.
Draco zauważył jak jej twarz nagle pochmurnieje, a ona popada w zamyślenie.
-Coś się stało?-spytał z troską, a ton jego głosu zdziwił nawet jego samego.
-Nie... po prostu ostatnio trochę się dzieje-wyznała, spuszczając wzrok na swoje buty. -Przyszłam tylko się upewnić czy na pewno wszystko w porządku... Jest późno, lepiej wrócę do wieży zanim Filch nas przyłapie-powiedziała nie mogąc ukryć smutku w swoim głosie. Czuła się taka rozbita musząc wybierać pomiędzy nim, a swoimi przyjaciółmi... Nie miała siły już tego ignorować. Jej naprawdę zaczęło zależeć.
-Odprowadzę cię-zaoferował się, a ona nie miała nawet siły protestować. Ziewnęła przeciągle i ruszyła w stronę schodów, wtulając się w bok Dracona. Po chwili Ślizgon otoczył ją ramieniem, a ona uśmiechnęła się smutno myśląc o tym jak trudno będzie jej zdecydować...

                                                                         ***

-Lepiej tu się rozstańmy-zaproponowała Hermiona, kiedy razem stali przy Pokoju Życzeń. -Poradzę sobie z dotarciem do portretu-powiedziała, odgarniając za ucho kasztanowy kosmyk włosów. -Dziękuję.
Chłopak jednak zdawał się jej nie słuchać. Z zamyśleniem przenikał ją swoim spojrzeniem, sprawiając że czuła się tym nieco skrępowana.
-Granger... czemu jesteś smutna?-spytał nagle Ślizgon, a ona spojrzała na niego z zaskoczeniem.
-Nie jestem smutna-zapewniła go trochę za szybko. Co jak co, Malfoy był inteligentny. Znał się na ludzkich reakcjach, zachowaniach. Był mistrzem manipulacji i rozmowy z drugą osobą. Potrafił przekonać do siebie każdego i choć do tej pory zdawała się odporna na jego sztukę, i ona w końcu uległa. Dlaczego więc dziwiła się, że odkrył, że jest jej smutno?
Spojrzał na nią z nieprzekonaniem, unosząc w górę jedną brew.
-Chodzi o moich przyjaciół-wyznała w końcu po dłuższej chwili milczenia. Ze zrezygnowaniem ujęła jego wyciągniętą rękę i dała się poprowadzić parę razy wzdłuż ściany przy której stali.

-No to opowiadaj-powiedział chłopak, kiedy stanęli u progu Pokoju Życzeń.





22 komentarze:

  1. Nie wierzę, że udało mi się skomentować jako pierwszej :)
    Rozdział moim zdaniem jeden z lepszych jakie dodałaś na tym blogu. Zaczyna coraz bardziej podobać mi się to co dzieję się między Draco i Hermioną. Teraz nie jest to tylko intryga tylko coś więcej. Nie mogę się też doczekać większej ilości scen poświęconych Blaiseowi i Pansy.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Pożoga

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki cudowny! Mam nadzieję ze wreszcie sobie wyjasnia co i jak. Bo ja już dłużej nie moge się zastanawiać czy w danej chwili są sobą czy udają :) czekam ma NN :)
    /Noks :*

    OdpowiedzUsuń
  3. "Prawda jest taka, że żaden z nas nie jest mądry. Nie jest idealny, perfekcyjny czy nieomylny. Takich ludzi po prostu nie ma. Oni nie istnieją, nigdy nie istnieli." - PEREŁKA!
    jeju, wspominałam już, że kocham to opowiadanie? pewnie tak, ale powtórzyć się nie zaszkodzi: kocham. to. opowiadanie, haha!
    urzekły mnie te przemyślenia Hermiony i ten list Dracona do matki, awww zaczyna się dziać, to mi się podoba!
    tylko dlaczego przerwałaś w takim momencie, jak mogłaś?! :(

    pozdrawiam i życzę weny, Charlie. :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczny rozdział :) Pannie Granger mięknie serduszko - bardzo dobrze :) Akcja wciąga mnie coraz bardziej, a coś czuje, że dopiero będzie się działo :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. SUUUUPER!!! LOFCIAM I POPROSTU NIE WYRABIAM!
    Darco i Hermiona cudowne, Pomysł z Theodorem świetny, To z Bleisem choć mały wątek to i tak zajefany!!!
    życzę weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny rozdział! Oni zaczynają naprawdę coś do siebie czuć *___*
    No i szczerze współczuję Teo...
    Z resztą jeżeli chodzi o rodzinę to współczuje każdemu z nich. Nie wiem jak radzą sobie bez wsparcia najbliższych. Mają tylko przyjaciół i dziewczyny, ale wydaje mi się,że to za mało ;/
    Pozdrawiam,
    Odiumortis.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja mam banan na twarzy i cieszę się jak głupia :D
    Od razu czuć między nimi mięte, chemię czy jak to się mówi.
    Ciekawe czy Hermiona opowie mu o wszystkim, chociaż w to wątpię, ale zobaczę w następnym rozdziale na który czekam z niecierpliwością!!

    Pozdrawiam,
    L.I

    Rozdział 22 na nowa-hermiona-granger.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Juz od dawna czytam twoje blogi ale jakoś nigdy nie komentowalam to pewnie z lenistwa
    Chciałam ci tylko powiedzieć ze kocham twojego bloga jest inny i bardzo ciekawy ;)
    Juz nie modę doczekać sie następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  9. No i znowu kolejny, cudowny rozdział. Naprawdę bardzo mi się podoba. Cieszę się, że zaczyna iskrzyć pomiędzy moim ulubionym parringiem. Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością!!! <3

    Pierwszy rozdział na: http://wojowniczki-losu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Fantastyczny rozdział! Jestem ciekawa co Hermiona powie Draco. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział!
    Pozdrawiam i życzę weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Cześć :) Bardzo lubię twoje blogi ale jestem okropnym czytelnikiem- w ogóle nie komentuje! Ale postanowiłam, że to się zmieni, a teraz chwila słodzenia- świetnie piszesz, masz styl odpowiedni, wszystko jest ze smakiem i uwielbiam twoje dramione- a powiem trochę się chwaląc, że jestem czytelniczym weteranem dramione :) O dziś obiecuje, że będe dobrym czytelnikiem i będę komentować na bieżąco :) Twoja na zawsze wierna czytelniczka /panna Cyzia

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowny rozdział. Twoje pomysły są genialne, a opisy uczyć niesamowite. Wiedziałam, że Hermiona w końcu wpadnie w swoje sidła. Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej. Dopiero co znalazłam Twojego bloga. Szybciutko wszystko przeczytałam i stwierdzam, że jest genialny. Takiego bloga jeszcze nie czytałam.. Pokazuje prawdziwe oblicze śmierciożerców.. Muszę powiedzieć, że ten bloga zasługuje na wysokie miejsce w najlepszych blogach o Dramione..
    Trzy przystojni śmierciożercy.. Każdy inny, a zarazem takie sama. Intryguje mnie to opowiadanie. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Życzę weny
    Ann
    http://hermione-and-draco.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham opisy <3
    Pozdrawiam,
    Lúthien ;*
    http://dramione-invisible-love.blogspot.com/2013/10/miniatura-vi-spadam.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Jejku! Przepraszam, że piszę dopiero teraz, ale ja mam tylko internet w telefonie a rodzice nie zapłacili mi abonamentu i nie miałam do niego dostępu.
    Rozdział świetny, tak samo jak miniaturka. Kocham twój styl pisania. Opisy, dialogi i wszystko inne, nigdy mnie nie nudzą.
    Pozdrawiam
    Literka
    please-do-not-leave-quite-yet.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeden z najlepszych rozdziałów w całym opowiadaniu! R-E-W-E-L-A-C-J-A!!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam,
    Ana.

    OdpowiedzUsuń
  17. "W tym momencie nie udawała. Cała ta gra, plan wymyślony przez Harry'ego i Rona okazał się nie wypałem. Zawiodła ich..."
    Ciekawa jestem tej opowieści.
    Ech zaczyna się dziać co raz więcej i więcej :)
    Świetne, piękne, cudowne :)
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili;)
    panstwoweasley.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Moment ściągania koszulki przez Pansy i wyjście Blaise .... MISTRZOSTWO :D
    kurcze, ale gdy Malfoy opatulił ją swoją bluzą, to myślałam, że padnę z zachwytu. To było takie ... romantyczne ;)
    Dalej dalej dalej! Bo jestem ciekawa co będzie w nastepnym ..

    OdpowiedzUsuń
  19. Mam wielka nadzieje ze Hermiona sie przyzna do całej sytuacji, to wiele wyjaśni.
    Ide czytać dalej, bo nie wytrzymam z ciekawości :p

    OdpowiedzUsuń
  20. CUdownie ,piszesz :* Szkoda Teo :c
    Czytam dalej :)

    OdpowiedzUsuń

  21. Ojeeej, biedny Teo ,oby wszystko było z nim okej :)
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  22. Na początek przepraszam, że zaczęłam komentować dopiero przy 11 rozdziale. Jest to spowodowane faktem, że znalazłam tego bloga wczoraj wieczorem i nie mogłam się od niego oderwać, a o 23.00 ciężko jest sklecić kilka sensownych słów. Opowiadanie, przynajmniej do tej pory, jest genialne. Uwielbiam Dramione w czasach szkolnych, a już w szczególności osadzone w ramach "Księcia Półkrwi". Bardzo mi się podoba charakter Dracona w twoim opowiadaniu. Chłopak, mimo że jest rozbity, ciągle próbuje walczyć z otaczającą go mroczną rzeczywistością. Do tego pojawiają się Zabini i Nott, których również uwielbiam. Jednym słowem świetny blog. Lecę czytać dalej. :)

    OdpowiedzUsuń