środa, 13 listopada 2013

Rozdział 16 - Diaboliczne pomysły czyli żarty, wpadki i decyzje młodych Śmierciożerców

-Kiedyś, kiedy byłem mały... siedziałem z moją mamą w salonie. Razem wpatrywaliśmy się w choinkę i opowiadaliśmy sobie świąteczne historie. I wtedy... postanowiłem sobie, że kiedy dorosnę będę dokładnie taki jak ona. Będę potrafił kochać i spędzać tak czas z własnymi dziećmi... Ale potem On powrócił. A ona... ona zmieniła się nie do poznania. Wiesz, Pansy? Uważam, że już dorosłem. Musiałem ale... wydaje mi się, że potrafię być odpowiedzialny i umiem podejmować dojrzałe decyzje. Ale mama... mama nawet nie zauważyła. Dlatego tak bardzo chcę wygrać. Chcę jej udowodnić co potrafię. Chcę by zobaczyła na co naprawdę mnie stać. Obiecałem to sobie...
Blaise siedział w czerwonym ekspresie Hogsmade-Londyn, opowiadając dziewczynie o swoich prawdziwych celach i pragnieniach. Nie miał pojęcia czemu jej o tym mówi. Po prostu czuł, że może komuś o tym powiedzieć.
Pansy natomiast siedziała obok niego, opierając głowę na jego ramieniu.  Jej usta wygięły się w delikatnym uśmiechu i choć denerwowała się przyjęciem u Czarnego Pana to bliskość chłopaka działała na nią kojąco.
-A ty Pansy? Jak wyglądały święta u ciebie zanim On wrócił?
Dziewczyna milczała przez dłuższą chwilę, wspominając czasy sprzed paru lat.
-Było wspaniale-powiedziała cicho, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. -Razem z rodzicami często gdzieś wyjeżdżaliśmy. Podróże były ich pasją. Może gdyby nie wojna... zwiedzilibyśmy już cały świat.
Ton dziewczyny wskazywał na to, że Pansy bardzo się rozmarzyła. Dawno nie myślała o tych błogich, spokojnych czasach. Czasach, które nie wrócą...
-Razem z mamą uwielbiałam piec ciasteczka. To była taka nasza tradycja-mimowolnie się zaśmiała-zwykle kończyłyśmy całe brudne od mąki.
Podczas gdy Pansy opowiadała, Blaise przyglądał jej się z szerokim uśmiechem. Brakowało mu tego. Śmiechu, dobrego humoru... trochę beztroski. W końcu kiedyś słynął ze swoich zabawnych, diabolicznych pomysłów. Potrafił niemalże wszystko obrócić w żart. Szkoda, że musiał tak strasznie się zmienić. Dorosnąć. Tamta wersja Blaise'a Zabini'ego bardziej mu odpowiadała.

                                                                             ***

-Hej, jak tam nastroje przedświąteczne?-spytał Teodor z udawanym entuzjazmem. Wszedł do przedziału, po czym opadł na kanapę naprzeciw Blaise'a i Pansy.
-Zdziwiłbyś się jak dobrze-odparła Ślizgonka ze śmiechem.
Chłopak uniósł brwi ze zdziwieniem. Kiedy ostatnio słyszał śmiech swojej przyjaciółki? Kiedy w ogóle  słyszał jakiś szczery śmiech?
-Tak? Co robicie?-spytał z wyraźnym zaciekawieniem.
-Rozmawiamy-wyjaśnił Blaise jakby tłumaczył coś małemu dziecku. -Czasem można mieć dobry humor rozmawiając, nie sądzisz?
-Ta... w takim razie muszę popsuć wam ten dobry humor-stwierdził chłopak niezbyt zadowolonym tonem.
-Nie-krzyknęła para najszybciej jak tylko mogła. -Nie rób tego. Nie teraz, kiedy poświęciliśmy 10 minut swojego dnia na normalną rozmowę. Nie zabieraj nam tego.-poprosiła Pansy ze zrezygnowaniem.
-Tyle, że to naprawdę poważna sprawa...-powiedział, przybierając grobowy ton.
Obydwoje Ślizgoni wywrócili oczami, patrząc na przyjaciela ze zrezygnowaniem.
-No dobra. Mów-warknął obrażony Zabini.
-No więc... ja... ja zostawiłem mój kufer na peronie w Hogsmade-wyznał nieco zażenowany ale i rozbawiony. Udało mu się ich przestraszyć.
Zapadła chwilowa cisza, podczas której zarówno Blaise jak i Pansy próbowali przetrawić tą wiadomość. Zaraz jednak, po przedziale rozległ się rozbawiony śmiech, którego młody Zabini nie mógł pohamować.
-Błagam cię stary... Jak można było zapomnieć najważniejszej rzeczy?! Co teraz zrobisz? Pójdziesz na imprezę w szacie szkolnej?-spytał pomiędzy kolejnymi wybuchami niekontrolowanego śmiechu.
Teodor uśmiechnął się ponuro, po czym ze zrezygnowaniem, splótł ręce na piersi.
-Skoro już o tym mowa, Blaise-zaczęła niezbyt pewnym tonem Pansy. -...to gdzie TWÓJ kufer?-spytała, a jej usta wygięły się w delikatnym uśmiechu.
Chłopak momentalnie przestał się śmiać, z przerażeniem patrząc na półkę na bagaże.
-O cholera-mruknął, z krzywym uśmiechem. Tym razem pomieszczenie wypełnił złośliwy rechot Teodora, który z rozbawienia zwijał się na kanapie.

                                                                         ***

Draco stał samotnie w korytarzu, wyglądając przez okno pociągu. Na jego twarzy widniał delikatny uśmiech. Krajobraz za szybą był naprawdę bardzo ładny. Lubił zimę. Czas, kiedy ziemię pokrywała gruba warstwa śniegu, a na podwórka wybiegały dzieciaki ubrane w grube, krępujące ruchy kurtki. Zawsze bardzo go to bawiło.
Nie był już zrozpaczony. Owszem rana w jego sercu dalej strasznie bolała ale starał się myśleć pozytywnie. Zawsze był silny, nie mógł pozwolić by śmierć jego matki wszystko zniszczyła. Musiał żyć. Dla siebie, dla przyjaciół... Miał przed sobą naprawdę wiele perspektyw. Wolał żyć złudnymi marzeniami, musiał skończyć z byciem poważnym realistą. Musiał wrócić do radości, zabawy. Po co miał żyć, skoro bez ustanku próbował się zadręczać?
Usłyszał zbliżające się kroki jednak nie odwrócił się w tamtym kierunku. Dalej wpatrywał się w widok za oknem, jakby cały świat przestał istnieć.
-Malfoy...-po korytarzu rozległ się niepewny głos, na którego dźwięk momentalnie się odwrócił. Tęsknił za nią. Zależało mu na niej. Choć doskonale wiedział, że dzieląca ich relacja nigdy nie miała przyszłości, a oni do siebie co najmniej nie pasują... to lubił gdy była obok. Owszem, często go denerwowała ale on potrzebował kogoś, kto wybiłby mu z głowy durne pomysły. Kogoś, kto nie ulegnie pod jego mrożącym spojrzeniem ani nie będzie się bał wyrazić swojego zdania.
-No co, Granger?-spytał z bladym uśmiechem. Nie był już na nią taki zły. Przez te parę dni zdążył już dojść do siebie i uspokoić rozszalałe myśli.
-Moglibyśmy porozmawiać?-spytała, patrząc mu prosto w oczy.
Chłopak jedynie pokiwał głową, po czym udał się za nią do jakiegoś pustego przedziału.
-O co chodzi?-spytał, wkładając ręce w kieszenie spodni. Nie potrafił się na nią gniewać. Była typem osoby, który po prostu zdobywał jego sympatię i nic nie było wstanie tego zmienić.
-Chciałam cię przeprosić-powiedziała szczerze, odważnie patrząc mu w oczy. Dla niej słowo "przepraszam" nie stanowiło problemu. Zawsze potrafiła przyznać się do błędu. -Nie przemyślałam tego co mówiłam ostatnim razem i... nawet jeżeli się z tobą nie zgadzam to... uświadomiłam sobie, że nie znam całej prawdy.
-Ja też nie byłem całkiem w porządku-przyznał Draco, przeczesując swoje włosy. -Miałem ostatnio gorsze dni i...-zaciął się, nie bardzo wiedząc co dalej powiedzieć. Gorsze dni to mało powiedziane.  -Wyładowałem na tobie swoją złość. Za co również powinienem... przeprosić.
Dziewczyna spojrzała na niego z zaskoczeniem. Nigdy nie spodziewałaby się po nim takich słów.
-Granger musisz wiedzieć, że choć nie miałem pewności, to zatruwając miód wszystko obliczyłem. Specjalnie dobrałem taką a nie inną truciznę. Osoba miała umrzeć dopiero po paru minutach ale w bolesny sposób tak by zorientować się, że dzieje się coś złego.
-A Katie Bell?
-Ona... ona nigdy nie miała dotknąć tego naszyjnika.
-Draco... kto jest twoim celem?-spytała, jednak wcale nie chciała tych informacji dla Harry'ego czy Rona.
-Co jeśli powiem, że nie mogę ci powiedzieć?
Dziewczyna westchnęła, wyginając usta w delikatnym uśmiechu.
-Cóż nawet przez chwilę nie pomyślałam, że rzeczywiście byś mi powiedział...-mruknęła z zrezygnowaniem. Odwróciła się i skierowała w stronę rozsuwanych drzwi, jednak coś kazało jej się zatrzymać. -Co zamierzasz robić w święta?-spytała, a w jej głosie pobrzmiewała czysta ciekawość.
-Cóż... najprawdopodobniej posiedzę sobie w domu z rodziną, ozdobię choinkę i ulepię bałwana na podwórku-oświadczył, wymuszając na sobie szeroki uśmiech. Dziewczyna odwzajemniła go, jednak w jej oczach pojawił się smutek. Doskonale wiedziała, że Ślizgon kłamie.
-W takim razie życzę ci, żebyś jakoś to przetrwał-powiedziała, po czym nie czekając na jego odpowiedź, wyszła z przedziału.

                                                                           ***

Peron King's Cross zdawał się zatłoczony jeszcze bardziej niż zwykle. Ludzie przychodzili odbierać swoje pociechy całymi rodzinami, obawiając się ataku Czarnego Pana. Nastały mroczne czasy. Już nikt nie żył złudzeniami. Rozpoczęła się wojna i ten kto szybciej to sobie uświadomił, miał większe szanse na przeżycie.

 Czarodzieje byli zastraszeni. Dotknął ich brak poczucia bezpieczeństwa, strach przed nadchodzącym jutrem. Zwykle rozbrzmiewające rozmowy i radosny gwar rodzin witających się na peronie po długiej rozłące zastąpiły ciche szmery i ledwo dosłyszalne szepty. Rodzice odbierali swoje dzieci i znikali ze stacji najszybciej jak tylko było to możliwe.
To było ponure, przytłaczające, a przede wszystkim odbierające nadzieję...
-Draco!-zawołała Pansy dostrzegając chłopaka wśród tłumu uczniów.
Blondyn zatrzymał się, patrząc na przyjaciółkę z zainteresowaniem. Nareszcie! Zniknęła jego obojętność i podświadome odtrącanie wszystkich którzy znaleźli się w pobliżu.
-Zajęliśmy dla nas przedział ale nie usiadłeś z nami. Coś się stało?-spytała, mając nadzieję, że może w końcu powie jej co się z nim dzieje.
-W porządku, Pansy. Miałem gorsze dni...-powiedział wymijająco, zdobywając się na delikatny uśmiech.
-To nie były gorsze dni, Draco-stwierdziła ze smutkiem. Naprawdę się o niego martwiła. -Nigdy się tak nie zachowywałeś.
-Tak czy inaczej... Już wszystko w porządku. Nie musisz się przejmować-zapewnił ją w głębi ducha ciesząc się, że jest na tej ziemi ktoś, komu naprawdę na nim zależy.
-Wybierasz się do Malfoy Manor?-spytała z wyraźną ciekawością. Podczas tylu dni ignorancji z jego strony, nie zdążyła z nim porozmawiać na temat świątecznych planów.
Chłopak momentalnie się spiął, a w jego oczach pojawiło się coś na temat przerażenia.
-Nie... raczej nie. Posiedzę na Nokturnie, wstąpię na imprezę u Voldzia a potem może odwiedzę rodzinę w Francji...
-Ty nie masz rodziny we Francji-przerwał mu pełen podejrzenia głos za plecami. Blondyn odwrócił się, patrząc ze zdziwieniem na dwójkę swoich przyjaciół, przyglądających mu się z nieprzekonaniem.
-Nie wspominałem wam o kuzynce siostry ciotecznej wuja mojej matki?-spytał udając zaskoczenie. Był doskonałym kłamcą i choć zarówno Teodor jak Blaise wydawali się mu nie uwierzyć to w końcu mu odpuścili.
-Mówiłeś, że pojedziesz do domu...
-Ale nie pojadę!-przerwał mu już lekko zirytowany Draco. -Po prostu zmieniłem plany. Nie mam zamiaru spędzać tam świąt.
-A co z twoją matką? Tak strasznie się o nią martwiłeś...-Pansy wtrąciła się łagodnym tonem. Nie chciała by chłopcy się kłócili, ale uważała, że Malfoy powinien sprawdzić jak czuje się Narcyza.
Zapadło milczenie, podczas której blondyn liczył w myślach do dziesięciu i starał się nie wybuchnąć.
-Więc już się nie martwię...-powiedział chłodno. -Znajdziecie mnie na Nokturnie-dodał już spokojniej. -Wesołych świąt, przyjaciele.

Patrzyli jak znika między tłumem opuszczających peron czarodziei.
-Co mu się stało?-spytał Blaise, wyraźnie zaintrygowanym głosem. Jego przyjaciel nigdy nie zachowywał się w taki sposób.
-Miejmy nadzieję, że nie długo się dowiemy-powiedziała Pansy, wtulając się w jego bok z wyraźnym zatroskaniem.
Todor przez dłuższą chwilę patrzył się w miejsce, w którym zniknął jego przyjaciel. On również się martwił, nie mógł pozwolić by stracili Dracona. Musiał dowiedzieć się co mu się stało.
-A gdzie ty spędzasz święta, Teo?-spytała Pansy, kładąc mu rękę na ramieniu.
-Właściwie to ja też nie wiem gdzie się podziać. Myślałem o Nokturnie...
-Więc spędzisz święta wraz z naszą zmieniającą nastroje blondyneczką!-skwitował radośnie Blaise. -Szczerze zazdroszczę-dodał, mając w myślach wizję Bożego Narodzenia ze swoją matką i jej kolejnym partnerem.
-Cóż... przynajmniej nie będziecie zmuszeni pozostać zamkniętymi w pokojach z obawy przed pretensjonalną matką i ojcem z sadystycznymi zapędami-zaśmiała się nerwowo, jednak po jej ciele przebiegł zdradziecki dreszcz. -Chyba mi nie dobrze...-dodała, łapiąc się za głowę.
Teodor i Blaise westchnęli z zrezygnowaniem, jednak po chwili ich spojrzenia się spotkały.
-Wiecie ja chyba mam pomysł-powiedział młody Zabini ze swoim wrednym uśmieszkiem.
-Stary kocham kiedy myślimy o tym samym-zaśmiał się Teodor po czym przybił mu piątkę.
-Co? O czym wy mówicie?-spytała wyraźnie zbita z tropu Pansy.
-Kochanie-zwrócił się do niej Blaise. -Podaj mi dłoń i idź za mną póki twoi rodzice nie zorientowali się, że nie idziesz z nimi do domu...









16 komentarzy:

  1. Rozdział oczywiście cudeńka :) Coś czuje, że te święta będą ciekawe i to bardzo. zresztą wszystko, co się tu dzieje jest genialne ♥ Kocham twojego bloga i nie wiem, który raz to powtarzam :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Diabelskie plany haha święta. święta. Ciekawe co się jeszcze wydarzy..? Impra u Voldka coś czuję że będzie się działo..
    Rozdział świetny, piszesz świetnie i czekam na nn i jeszcze wenyy
    Panna Malfoy
    ~~ Bellatrix
    dla-milosci-warto-cierpiec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział. I to zakończenie "-Kochanie. Podaj mi dłoń i idź za mną póki twoi rodzice nie zorientowali się, że nie idziesz z nimi do domu..." - genialny pomysł :)
    A scena w pociągu Blaisa, Teo i Pansy - już widzę minę Zabiniego.
    Nie mogę doczekać się dalej! Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Droga Olu! Rozdział dobry, ale niestety nie bardzo dobry. Według mnie troszkę za mało się działo ale wiem, że akcja nie może być w każdym rozdziale. Dlatego życzę zaskakujących pomysłów na szaloną akcję :) / panna Cyzia

    OdpowiedzUsuń
  5. Ohhh... Twój rozdział miodem na me zmęczone i sfrustrowane oczy.
    Święta, święta i ... Voldzio. Ciekawie, ciekawie.
    Dżingl bels, dżingl bels, dżingl ol de wej...
    Pozdrawiam
    L.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. Pomysły chłopaków są cudowne.
    Życzę weny.
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  7. Uuuu fajnie :D
    Ciekawe co tam wymyslili nasi ślizgoni :P
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolejny perfekcyjny rozdział :D
    Czekam na NN <3


    Zapraszam do siebie http://youaremyhorcrux.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. PRZECZUWAM CIEKAWE ŚWIĘTA :D
    Rozdział jak zwykle świetny :)
    Ciekawe co wymyślili nasi cudni ślizgoni :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Boskie, jak zawsze <3
    Lessiada

    OdpowiedzUsuń
  11. Czekamy na kolejny rozdział! ;))
    mam nadzieję, że między Draco i Hermioną powoli wszystko się ułoży,
    pozdrawiam Ana.

    OdpowiedzUsuń
  12. Uhuhu ;) Zaczyna się wreszcie układa między naszą parą? Oh, jak dobrze! Muszę ci powiedzieć, że uwielbiam, jak prowadzisz między postaciami te rozmowy... wiem, że już ci to mówiłam, ale wprost zazdroszczę ci tego ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Cieszę sie ze Hermiona przeprosiła. Ciekawa jestem co przyniosą te swieta... Lecę czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Końcówka świetna !!!
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  15. Zaczyna mnie irytować, że Draco jeszcze nikomu nie powiedział o śmierci matki.

    OdpowiedzUsuń
  16. och, przeogromnie podobaja mi sie relacje draco i hermiony
    najlepsze jest to, ze nie wpadaja sobie w ramiona po trzech rozdziałach przekonani o swojej wielkiej, prawdziwej i wiecznej miłości

    pozdrawiam,
    andromeda

    OdpowiedzUsuń