piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 20 - Miłość Dracona, czyli wrażliwe serduszko Śmierciożercy

Witajcie!
Kolejny rozdział. Przepraszam Was za tą dość długą przerwę. Wiem, że kiedyś udawało mi się dodawać rozdziały codziennie, ale musicie zrozumieć, że mam teraz mniej czasu. Poza tym, doskonale wiem co chcę napisać ale nie mam pojęcia jak dobrać to w słowa, dlatego wolę nie spieszyć się z rozdziałem. Wolę mieć na niego więcej czasu i dodać coś znośnego niż totalny chłam. 
Dzisiaj, duuużo Dramione. Może słodkie, ale mam nadzieję, że Wam przypadnie do gustu ;)
Nowy rozdział jak najszybciej. 



-Może po prostu coś o sobie opowiedz-zaproponował Draco, kiedy siedzieli razem w przytulnej, małej kawiarni. Wpatrywał się w nią z niecodziennym, delikatnym uśmiechem, a w jego oczach cały czas błyszczały wesołe iskierki. Tak dawno nie mógł się odprężyć, odpocząć od męczących myśli. Przy Hermionie mógł uciec od problemów i choć nigdy nie uważał tego za dobre wyjście, to przecież raz na jakiś czas może poddać się zapomnieniu.
-Nie mam pojęcia co mogłabym powiedzieć. Moje życie nie jest aż tak ciekawe...-powiedziała, bawiąc się swoimi kasztanowymi, długimi włosami.
-Nie wierzę, że słyszę to z ust dziewczyny, która na końcu każdego roku przeżywa masakryczną przygodę, z której ledwo uchodzi z życiem-powiedział nieco zażenowany. -Nie chce wydumanych opowieści, Granger. Chcę znać twoje plany, marzenia... Chcę wiedzieć jaki jest twój ulubiony kolor i co lubisz robić w wolnym czasie-wyjaśnił jakby była to najprostsza rzecz na świecie. -Chcę cię poznać...
-Zawsze to ja mówię o sobie. A ty? Czemu ty nic nie powiesz?-spytała z lekką pretensją. -Wpadłeś kiedyś na pomysł, że ja też chcę coś o tobie wiedzieć?-spytała uśmiechając się do niego.
-Po prostu moja historia jest... przygnębiająca, dołująca i nieszczęśliwa-wyjaśnił z rozbawieniem. -Nie chcesz wiedzieć o mnie więcej niż wiesz teraz.
-Nie wierzę-zaprzeczyła dziewczyna, wyciągając rękę w jego stronę. Chłopak ujął ją, patrząc na nią z wyraźną wdzięcznością i zadowoleniem. -Ty też masz w końcu plany i marzenia. Wiesz? Ja też chcę wiedzieć jaki jest twój ulubiony kolor i co lubisz robić w wolnym czasie-powiedziała łagodnie. -Malfoy przestań tak wszystkich odpychać-poprosiła.

Zmarszczył brwi, wyraźnie zastanawiając się nad słowami Hermiony. Jego plany i marzenia? To nic konkretnego. Nie miał czasu na jakiekolwiek fantazje, a plany na przyszłość nie mieściły się w jego najśmielszych oczekiwaniach. Żył teraźniejszością. Jego zadaniem było przeżyć wojnę, dopiero później myśleć o jakichkolwiek planach na ułożenie sobie życia. Nie miał swojego ulubionego koloru. Każda barwa z czymś mu się kojarzyła... z oczami swojej ofiary, z płaszczem swojego wroga, z krwią swojego poddanego...
A co do wolnego czasu to... lubił przesiadywać z Nią. Lubił rozmawiać, śmiać się, poddawać beztrosce.

-To jest ten moment, w którym powinienem być szczery, prawda? Jeżeli mam kłamać i wymyślać to lepiej wcale się nie odzywać?
-W porządku. Nie chcesz, nie mów-stwierdziła z rezygnacją. Draco milczał przez dłuższy czas. Wiedziała, że w jego umyśle toczy się wewnętrzna bitwa. Nie zamierzała go do niczego zmuszać.
-Nie, nie... po prostu nie sądzę byś chciała słuchać historii kogoś takiego jak ja-wyznał z bladym uśmiechem.
-To kim jesteś sprawia, że tak bardzo mi na tobie zależy. Kocham tego prawdziwego ciebie. Nie musisz udawać przy mnie kogoś kim nie jesteś-odparła szczerze.
-Ja nie mam marzeń. Nie mam planów ani ulubionego koloru... Ja najpierw muszę być wolny. Muszę czuć się bezpiecznie i chcę najpierw mieć pewność, że przeżyję zanim zacznę planować jutrzejszy dzień. Nie oczekuję, że zrozumiesz...
-Rozumiem-przerwała mu z bladym uśmiechem. Widać trochę ją zawiódł, jednak nie zamierzała komentować tego w jakikolwiek sposób.
-Ale nie jestem takim mrocznym, emocjonalnym niedorozwojem. -powiedział w końcu z rezygnacją. Wziął głęboki oddech, po czym z krzywym uśmiechem ścisnął opartą na stole dłoń dziewczyny. -Zawsze chciałem zostać lekarzem. Być kimś szanowanym... Uzdrowicielem numer jeden w Londynie-wyznał z rozmarzonym uśmiechem. -Teraz, kiedy skrzywdziłem tylu ludzi jeszcze bardziej tego pragnę. Chcę... pomagać innym ludziom, robić coś od siebie... Co do moich marzeń, to... chciałbym, żeby po wojnie wszystko było takie jak dawniej. Chcę mieć problemy. Te same co jeszcze parę lat temu. Chcę martwić się o to, jak ocalić moją Ślizgońską reputację albo jak zdobyć nielegalny alkohol w Hogwarcie-powiedział, na co dziewczyna cicho się zaśmiała. W jej oczach pojawiło się coś na kształt wielkiej czułość. Pod jej spojrzeniem po ciele Dracona rozchodziło się to przyjemne ciepło, które czuje się patrząc na ukochaną osobę. Jej towarzystwo było dla niego naprawdę kojące. Przy niej nie czuł się taki zimny ani oschły. Przy niej stawał się prawdziwym sobą.
-Lubię niebieski. Ale nie jaskrawy ani ciemny. Taki jak... jak ocean kiedy patrzy się na niego wczesnym rankiem...-stwierdził po dłuższej chwili namyślania. -W wolnym czasie... lubię spędzać czas z moją dziewczyną-dodał mimochodem, jednak na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek. -Uwielbiam kiedy robi ze mnie małego, zwierzającego się chłopca-wyjaśnił cicho się śmiejąc.
Kąciki ust Hermiony uniosły się wysoko do góry, jednak Malfoy nie zwracał już na to uwagi.
-Przepraszam, ale muszę na chwilę wyjść. Zaczekasz na mnie?-spytał, wlepiając wzrok za szklaną, wielką szybę kawiarni.
-Coś się stało?-spytała zaniepokojona. Czuła, że dzieje się coś złego.
-Po prostu się stąd nie ruszaj-odparł wymijająco, po czym zarzucając na siebie kurtkę, wybiegł z kawiarni.

                                                                         ***

Na dworze panował mróz. Śnieg przykrył większość ulic ku uciesze małych dzieci. Inaczej było z dorosłymi, którzy ubrani w grube płaszcze czy futra, z niezadowoleniem patrzyli jak ich oddechy zmieniają się w gęste obłoczki pary. Niektórzy ślizgali się na śliskiej powierzchni chodnika albo głośno przeklinali kiedy jakiś dzieciak rzucił w nich śnieżką.
Jednak między tą typową, zimową atmosferą znalazł się ktoś, kto zupełnie nie pasował do otoczenia.
Biegł, przepychając się między ludźmi, zupełnie nie zwracając uwagi gdy któryś z nich się wywrócił lub obdarzył go niezbyt miłym określeniem.
Nie liczyły się zbulwersowane okrzyki przechodniów. Właściwie... to czy liczyło się cokolwiek oprócz mężczyzny w wełnianym swetrze który właśnie zniknął za rogiem ulicy?
Draco nie miał wątpliwości, że jest to ten sam, który zaczepił jego i Hermionę w barze na rogu Pokątnej. Ten sam, który doniósł Lucjuszowi o ich romansie...
-Czekaj, podły zdrajco!-wrzasnął, kiedy znalazł się na pustej, zaśnieżonej ulicy. -Czekaj, to cię zabije-dodał już nieco ciszej, po czym zwolnił kroku, rozglądając się na boki. Z kieszeni swojego czarnego płaszcza wyjął różdżkę, dzięki której zawsze czuł się dużo pewniej. Wystarczy, że mężczyzna znajdzie się w zasięgu jego wzroku a już będzie po nim...
Zmarszczył brwi z niezadowoleniem. Mężczyzna nie mógł tak po prostu zniknąć, teleportacja odpadała. Wyglądał na pijaka, który nie skończył Hogwartu. Wątpił w to, by poznał tajniki magii na tym poziomie.
Po chwili jednak, przypomniał sobie pewne dość ważne zdanie... "nigdy nie lekceważ swojego przeciwnika"-szepnął bezgłośnie, jednak uświadomił sobie, że ten zwrot może dotyczyć również jego.
Był zdolnym chłopcem, którego umiejętności przewyższały niejednego ucznia szóstego roku. Potrafił o wiele więcej.
Rzucił zaklęcie lokalizacyjne, mocno skupiając się na mężczyźnie w wełnianym swetrze. Po chwili wiedział już w którą stronę iść. Dobiegł do końca ulicy, po czym skręcił w zupełnie pusty i ciemny zaułek.

Stały tam jedynie kontenery na śmieci, od których walił fetor zgnilizny i brudu. Draco skrzywił się, jednak nie zawrócił. Rozejrzał się dookoła. Był pewny, że pijak z baru na pewno tu jest. Nigdzie jednak go nie dostrzegał.
-Radzę ci się pokazać, zanim wysadzę w powietrze cały ten śmietnik-warknął wyraźnie zezłoszczony. Przybrał na twarz maskę obojętności, jednak w jego oczach kryła się prawdziwa i niepohamowana wściekłość. Ten człowiek donosił jego ojcu. Był pewien, że przekonał Lucjusza o nieszkodliwości Hermiony ale okazało się, że jego ojciec jest bardziej przebiegły niż myślał.

Cisza. Jedyne co słyszał, to bicie swojego serca i odgłos pracującego silnika gdzieś, parę przecznic dalej. Był na tej ulicy całkiem sam. Nie... nie tak całkiem. Gdzieś tu krył się mężczyzna w grubym, wełnianym swetrze, który pod działaniem jakiegoś zaklęcia, albo własnego sprytu stał się niewidoczny...
Blondyn przyjrzał się dokładniej kontenerom na śmieci, a po chwili jego twarz ozdobił szaleńczy uśmiech. Po raz pierwszy tej zimy, cieszył się z przenikającego do szpiku kości mrozu...
Zza jednego z koszy wydobywała się para. To oddech... Oddech kryjącego się za nim mężczyzny.
-Przegrałeś-zakomunikował z zadowoleniem Draco, po czym podszedł bliżej, jednym ruchem różdżki odsuwając kosz na śmieci. Podszedł do mężczyzny, by już po chwili mocno złapać go za ramiona i przycisnąć do ściany.
-Puść mnie...-poprosił pijak, nerwowo przygryzając wargę. -Nic mi do tego co robisz, po prostu twój ojczulek płaci niezły szmal-wytłumaczył, próbując odepchnąć od siebie rządnego mordu Dracona. Chłopak był jednak zbyt silny dla starszego mężczyzny, dlatego bez trudu go przytrzymywał.
-Nic mi do tego ile płaci ci mój ojciec. Nie obchodzi mnie to! Miałeś mnóstwo innych opcji by zarabiać na swój alkohol, nie musiałeś mi się narażać. Tymczasem, co za pech, zostałeś przyłapany!-przerwał mu z wściekłością. -Jak długo mu o mnie donosisz?!-spytał tonem nieznoszącym jakiegokolwiek kłamstwa.
Mężczyzna skulił się, po czym przymykając delikatnie oczy, pozwolił by po jego ciele przeszedł zdradziecki dreszcz zimna.
Draco nie miał jednak w sobie nawet krztyny litości. Zamiast tego, jego uścisk na ramionach mężczyzny znacznie się wzmocnił.
-Spytałem, jak długo-przypomniał mu, mrożącym krew w żyłach tonem.
-Odkąd uciekł z więzienia-wyznał w końcu, a Draco nie mogąc się pohamować, przyłożył mu pięścią w twarz.
-I co już o mnie wie?!-spytał, całkiem zrozpaczony.
-Tyle, że spotykasz się z tą szlamą... Reszta twojego zachowania jest całkiem godna śmierciożercy-przyznał, mężczyzna, ocierając z brody strużkę krwi.
Draco spoważniał, zastanawiając się, co powinien zrobić...
-Teraz mnie zabijesz?-zakpił z wyższością pijak. Wpatrywał się w Dracona z wyraźnym wstrętem. -Musisz trochę wyluzować. Tak naprawdę jesteś bardzo do mnie podobny... Zrobiłbyś dokładnie to samo. Ja tylko staram się przeżyć za te pieniądze-wyznał zachrypniętym, pełnym chłodu głosu. -W końcu ile masz na koncie ofiar w imię twojej wolności?-zakpił z ponurym uśmieszkiem.
-Masz do wieczoru opuścić miasto i zerwać wszelkie kontakty z moim ojcem-powiedział w końcu Draco, nie mogąc powstrzymać się od rzucenia na mężczyznę i uduszenia go gołymi rękami. Nienawidził go... Nienawidził go, chociaż doskonale wiedział, że ma rację.
Ubrany w wełniany sweter pijak wydobył z siebie jedynie zduszony rechot, którym pragnął zaznaczyć pogardę jaką darzy Dracona.
-To nie była prośba. Masz zniknąć. Usłyszę o tobie chociaż słowo, a znajdę cię i zabiję, a wtedy zapewnię ci śmierć pełną bólu i cierpienia, jasne?-spytał zupełnie niewzruszony stanem w jakim znajduje się mężczyzna. -Masz rację jesteśmy do siebie podobni, dlatego ja też muszę przekładać swoje interesy ponad twoje życie. Ups... jaka szkoda, że jestem silniejszy-zaczął przesłodzonym, opływającym jadem głosem. -Dlatego pakuj się i ukryj się w miejscu, w którym cię nie znajdę-dodał z  morderczym wzrokiem.

Po chwili odwrócił się i jakby nigdy nic zawrócił w stronę kawiarni. Słyszał jak mężczyzna za jego plecami osuwa się po ścianie i rozmasowuje obolałe ramiona. Uśmiechnął się z ironią, po czym ze spokojem zaczął przemierzać zaśnieżone ulice.

                                                                             ***

Spodziewał się, że Hermiona tak jak ją poprosił będzie siedzieć w kawiarni i nic nie podejrzewając, będzie piła herbatkę uśmiechając się delikatnie do wszystkich ludzi zza szklanej szyby kawiarni.
Nie rozczarował się. Była tam. Jednak towarzystwo w jakim się znalazła bardzo go zszokowało.
To Jego ojciec...
Tak, Lucjusz Malfoy siedział razem z nią przy stoliku i z szaleńczym triumfem przyglądał się jej przerażonej twarzy.
Nie czekając, Draco wbiegł do lokalu, czując jak jego serce zamiera. Ostatnio stracił ukochaną kobietę... czyżby miałoby się to powtórzyć? Nie, nigdy by na to nie pozwolił. Nie popełni po raz kolejny tego samego błędu...

-Co ty tu robisz?-spytał chłodno ojca. Widział, jak Hermiona spogląda na niego i oddycha z wyraźną ulgą. Wiedział, że nie było na to czasu, ale odczuwał zadowolenie z tego powodu. Nieprawdopodobne, że jeszcze jakiś czas temu irytowało go to, że dziewczyna się go nie boi. Tymczasem... sprawował rolę jej prywatnego bohatera na którego widok się uspokajała... Nie minęło jedna dużo czasu zanim musiał się opanować.Powodem tego był jego ojciec, który spojrzał na niego wzrokiem psychopatycznego mordercy.
-Poznaję nową dziewczynę mojego jedynego syna.
-Skończ z tym-powiedział zdecydowanie, zmuszając by Lucjusz wstał i spojrzał na niego z wściekłością. Draco dorównywał mu wzrostem, dlatego nie musiał czuć się skrępowany. Z odwagą wpatrywał się w łudząco podobne, stalowoszare oczy ojca.
-Zostaw ją i stąd wyjdź. Nic ci do tego z kim się spotykam.
-Okłamałeś mnie i umawiasz się z dziewczyną naszego wroga...-powiedział Lucjusz jakby na swoje usprawiedliwienie.
-A ty zarżnąłeś mi matkę na środku salonu-przypomniał mu Draco, cedząc przez zęby.
Hermiona spojrzała na niego z wyraźnym szokiem, jednak nie zamierzała tego komentować.
-Granger idź stąd i teleportuj się do domu-powiedział blondyn, jednak dziewczyna nie reagowała. Nie mogła tak po prostu odejść, podczas gdy on będzie zmagał się z rządnym mordu ojcem.
Przypatrywała się temu z wyraźną paniką, uświadamiając sobie, że blondyni są obserwowani przez wszystkich znajdujących się w kawiarni. Mimo iż mówili przyciszonymi głosami, każdy doskonale wiedział że są mocno skłóceni.
-Nie chcesz robić sceny, Draco... Zostaw mi dziewczynę, tylko sobie porozmawiamy... Kto wie? Może jeśli mnie posłuchasz, nie zabiję jej?-mruknął z obojętnością.
-Granger wynoś się stąd-powtórzył Draco już nieco głośniej. Dziewczyna spojrzała na niego z współczuciem, po czym zerwała się z krzesła i pobiegła w stronę toalet.
Wąskie usta Lucjusza wygięły się w przepełnionym ironią uśmiechu.
-To żałosne jak bardzo zależy ci na tej dziewczynie-stwierdził, po raz kolejny opadając na krzesło przy stoliku. Młody Malfoy pokiwał z rezygnacją głową, po czym przysiadł się do ojca z wyraźnym niezadowoleniem.
-Nic ci do tego. Razem z Teodorem i Blaise'm niedługo skończymy misję. Ona w niczym nie zawadza, nie musisz jej likwidować-warknął, czując, że jeżeli nie przekona ojca, nigdy sobie tego nie wybaczy.
-Niby czemu miałbym tak postąpić?-spytał z ironią Lucjusz. Nie był przekonany.
-Bo cię o to proszę-wyznał, Draco, patrząc mu prosto w oczy.  -Ona nie ma nic wspólnego z naszym światem i nie musi być w niego wciągana. Chociaż raz... zrób to, o co cię proszę...
W jego głosie nie było już złości, chęci mordu ani nienawiści. Zależało mu na ojcu. Zawsze chciał być przez niego doceniony, zauważony. Czuł się przy nim niedowartościowany, upokorzony i sponiewierany ale nigdy nie zabrakło mu godności. Dlatego prosił, nie błagał.
Lucjusz zaśmiał się, po czym wstał od stolika i spojrzał na niego z pogardą.
-Ten jeden raz-powiedział, wyciągając w jego stronę oskarżycielsko palec. -Spełnię twoją durną zachciankę.
Draco wstał, patrząc na niego ze zmarszczonymi brwiami. Nie sądził, że tak łatwo pójdzie.
-Do zobaczenia, synu-mruknął Lucjusz, po czym nie czekając na jego reakcję, wyszedł z kawiarni.

                                                                             ***

Co prędzej zmierzał w stronę domu Hermiony, modląc się by tam dotarła. Zastanawiał się o czym rozmawiał z nią jego ojciec i co dzieje się teraz w jej głowie. Marzył, by wszystko dało się wyjaśnić.
Wbiegł po schodkach prowadzących na jej ganek, po czym zaczął pukać w drzwi. Każda sekunda jej zwłoki, przyprawiała go o dreszcze na plecach.
Niech będzie w domu... Niech będzie w domu....
W końcu drzwi się otworzyły. Stanęła w nich Hermiona. Jej czekoladowe oczy były pełne przerażenia, jednak widząc Dracona nieco się uspokoiła. Nie czekając, rzuciła mu się w ramiona, chowając twarz w jego czarnym płaszczu. Blondyn odetchnął z ulgą, mocno ją do siebie przyciągając.
-Tak strasznie cię przepraszam-powiedział chłopak, całując ją w czubek głowy. Nie pamiętał kiedy ostatnim razem tak bardzo się o coś martwił.
-Co się dzieje?-spytała dziewczyna drżącym głosem.
-Już dobrze. Dopilnuję by nic ci się nie stało...
-Nie o siebie się martwię-wyznała Gryfonka, odsuwając się od niego i patrząc mu w oczy.
-W takim razie wszystko w porządku, bo mi również nic nie grozi-odparł, siląc się na wesoły ton.
-Odpuść-poprosiła go z wyraźnym zażenowaniem. -Twój ojciec jest przerażający-dodała, mimowolnie się wzdrygając. -Przyszedł i zaczął gadać jakieś głupoty. O twoich masowych mordach, o tym jak razem z przyjaciółmi budzisz postrach wśród...-nagle urwała, widząc jego pobladłą twarz. -Chyba, że to nie były głupoty...-mruknęła, przygryzając nerwowo dolną wargę.
-Hermiona ja...-zaczął, jednak ona szybko mu przerwała.
-Nie kłam! Nie chcę słuchać tekstów typu "...wiesz jak to jest. Jestem w końcu Śmierciożercą..."-przerwała mu, czując jak w jej oczach zaczynają szklić się łzy. Jej głos drżał niebezpiecznie, a ona czuła, że od wybuchu płaczu dzieli ją tylko chwila. Dlaczego najbezpieczniejsze ramiona na świecie należą  do seryjnego mordercy, w którym się zakochała?
-Masz rację...-stwierdził, smutno kiwając głową. -Więc wiesz? Jestem dla ciebie nieodpowiedni. Naprawdę zasługujesz na kogoś lepszego, bo ja się nie zmienię!-oświadczył z rezygnacją. -Po prostu nie mogę...-dodał już ciszej. -Najlepiej będzie, jeżeli skończymy to jak najszybciej.
Odwrócił się, po czym czując jak jego serce umiera zaczął iść w przeciwnym kierunku.
Próbował sobie wmówić, że to nie koniec świata, że mnóstwo facetów zrywa ze swoimi dziewczynami i jakoś żyją dalej, ale on nie mógł się z tym pogodzić. Tak, dla niego to była tragedia. Ta Gryfonka była jego jedyną słabością.
Właśnie stracił kolejną osobę. Kolejną osobę, którą tak strasznie kochał...
-Malfoy!-Hermiona krzyknęła, stojąc na ganku z rozpaczliwym wyrazem twarzy. Nie zważając na to, że jest ubrana w sam cienki sweterek, wybiegła na zaśnieżone podwórze, rzucając mu się w ramiona.
-Przecież cię kocham-wyznała z łzami w oczach. Nie czekając wiele, pocałowała go w sposób przepełniony prawdziwym uczuciem i ciepłem. -Nie chcę żebyś odchodził.











18 komentarzy:

  1. Awwwwwwwwwwwwwww strasznie słodki Ci wyszedł ten rozdział :)
    Czekam na kolejny i nie mogę się doczekać kiedy wreszcie Lucjusz wykituje... Grrrr nie znoszę gościa
    W.

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwwww, ten rozdział jest cholernie uroczy <3
    Dodaj jak najszybciej następny :)

    http://youaremyhorcrux.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Droga Olu!
    Rozdział faktycznie słodki ale nie przesłodzony. W takich opowiadaniach przynajmniej jeden (oby więcej!) musi być taki. Naprawdę uroczy! Nie przejmuj się tym dodawaniem rozdziałów codziennie- my, jako czytelnicy Cię kochamy i poczekamy/ weny i czasu Panna Cyzia

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział.
    Lucjusz jest przerażający. Mam nadzieję, że zostawi Hermionę w spokoju. Bardzo mi się podobała rozmowa w kawiarni. Zakończenie rozdziału było po prostu genialne. Liczę, że Draco nie zostawi Hermiony.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały rozdział !!! Mam nadzieję, że Lucjusz nie spotka Hermiony przez długi czas... końcówka wspaniała!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Końcówkę czytałam 6 razy. Jest po prostu cudowna...

    OdpowiedzUsuń
  7. Omomo.... Rozdział slodki, ale nie za słodki... taki idealny
    Życzę weny i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobra, powoli i po kolei. Początek, jak to początek, gadanie o bzdetach, tak? Ale takie szczegóły są bardzo przydatne i naprawdę fajne, bo wtedy poznajemy głównych bohaterów. Te rozmowy twoje między głównymi bohaterami są takie luźne... ;) o to chodzi!
    A potem? Noo Draco mój ty biały rycerzyku, brawo! Niby taki pijaczyna, niby bezbronny, ale naprawdę się bałam, że coś mu się stanie!
    Kiedy blondyn się rozprawił z tymi pijakiem, odetchnęłam z ulgą ... jednak niestety - nie na długo. Lucjusz i Hermiona? Dobrze że to się tak skończyło! Bardzo przypodobał mi się jeden fragment, za co naprawdę muszę ci pogratulować, bo pięknie oddaje te charaktery naszego Dramione ... ona twarda i nieustępliwa, choć tak naprawdę w głębi duszy się boi, a on, taki ... też twardy, stoi w obronie dziewczyny, nie chce, żeby stało się coś złego...
    "-Granger idź stąd i teleportuj się do domu-powiedział blondyn, jednak dziewczyna nie reagowała. Nie mogła tak po prostu odejść, podczas gdy on będzie zmagał się z rządnym mordu ojcem. [...]-Granger wynoś się stąd-powtórzył Draco już nieco głośniej. Dziewczyna spojrzała na niego z współczuciem, po czym zerwała się z krzesła i pobiegła w stronę toalet."
    Jezcze raz brawo. Końcówka też niczego sobie. Czytałam ją ... hmm... ze 3 razy :D Hermionka czasami jest taka słodka...
    w każdym razie mam nadzieję, że jakoś będzie dobrze między nimi, czasami zdarzą się lekki kłótnie i kryzysy jak to jest normalnie wśród par.
    Widać, że wkładasz w swoje prace dużo serca... i gratuluję kochana! Dziękuję też za tak długie i szybkie rozdziały ;)
    Buziaaaki!!

    http://wspolkochac-przyszlam-dramione.blogspot.no

    OdpowiedzUsuń
  9. WOW! Nie to złe określenie...
    WOWOWOWOWOWOWOWO! I awwwwwww... Nie no po prostu rozwalasz mnie tymi
    momentami bardzo dramionowatymi... są no takie słodkie, takie idealne.
    Ach... a z tym czasem i tym, że nie wiesz jak ubrać w słowa to o czym
    myślisz to dokładnie cie rozumiem -mam tak sam.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Slodko, cudownie echh genialnie :D
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Aigoo... Cudowne. I wcale nie jest przesłodzone.
    Co do czasu publikacji notek. Lepiej poczekać dłużej i przeczytać więcej lepszego niż taki "chłam" jak to określiłaś (chociaż myślę, że chłamu by nie było).
    Weny kochana >♡<

    OdpowiedzUsuń
  12. Przecudowny jest ten rozdział, haha! ♥
    "W wolnym czasie... lubię spędzać czas z moją dziewczyną" - perełka, dosłownie.
    I ta akcja z Lucjuszem w kawiarni, aż mnie ciarki po plecach przeszły!
    Końcówka najlepsza, Dramione w tym opowiadaniu jest takie awwwwww, hahah. *o*

    Pozdrawiam i życzę weny, Charlie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak, tak, tak jak ja kocham Dracona ♥ Rozdział jest boski, wspaniały i w ogóle, a końcówka przebiła wszystko :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. so sweet <3
    musiałaś tak kończyć ? teraz nie bd mogła doczekać się następnego !! :P
    mam nadzieję że bd szybko :)
    WEny

    OdpowiedzUsuń
  15. Jezu genialne. Shejbxiwsojdjjdjdjejsjeksod to moje emocje. Ide czytać kolejny rozdział bo nie wytrzymam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeeeju , prawie się popłakałaam !!!
    / Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  17. Dziwne, że Lucjusz tak po prostu odpuścił. Po akcji z Narcyzą myślałam, że będzie gorzej, ale może to tylko pozory. Jak zwykle super rozdział. Trochę nie podoba mi się wątek Dramione, jest dość ubogi, ale za to opis odczuć Dracona to nadrabiają.

    OdpowiedzUsuń
  18. lucjusz cos kombinuje...
    na pewno od tak sobie im nie przepuści
    ah, to naprawdę urocze, ze hermiona darzy draco takim uczuciem, ze jest z nim mimo tego co robi...

    pozdrawiam,
    andromeda

    OdpowiedzUsuń