piątek, 8 listopada 2013

Rozdział 14 - Kiedy tłumisz w sobie złość... kiedy mówisz zbyt dużo...

Pansy i Blaise opuścili Skrzydło Szpitalne z dość ponurymi minami. Delikatnie mówiąc ich sytuacja była nie za ciekawa...
-Teodor jest nieprzytomny, Dracona nie ma, do tego okazuje się, że Weasley i Granger mają romans, a to oznacza, że Potter i reszta przygłupiego złotego trio robiła z nas idiotów! Kiedy ci skretyniali Gryfoni zrozumieją, że tu chodzi o nasze życie?! No ale to przecież zrozumiałe! Wybraniec musi pokazać jaki to z niego wspaniały detektyw!-powiedział wściekły Blaise. -Czy my naprawdę musimy umierać w tym roku?-warknął, opierając się o chłodną ścianę kiedy doszli do lochów.
-Uspokój się-poprosiła Pansy, starając się załagodzić sytuację. -Draco na pewno nic nie jest. Pojawi się niedługo, a wtedy postaramy się wszystko uporządkować... Musimy tylko usiąść w pokoju gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzać i pomyśleć na trzeźwo co dalej...-mówiła starając się chyba bardziej uspokoić siebie niż chłopaka.
-Kiedy wokół wszystko się wali! Ile można iść pod górę?!-spytał, waląc pięścią w ścianę. -Pansy to się nie wypali. Jesteśmy pionkami w jego grze, z góry spisani na niepowodzenie!-dodał dużo spokojniejszym głosem. Teraz był zrozpaczony.
Nagle poczuł jak dziewczyna oplata go od tyłu, mocno wtulając się w jego plecy.
-Nie wierzę w to. Zawsze jest jakieś wyjście. Może po prostu musimy wymyślić coś nowego? Może znajdziemy coś co trochę ułatwi nam pracę? Może Draco już dowiedział się jak naprawić szafkę zniknięć?
Chłopak westchnął z rezygnacją, po czym odwrócił się do dziewczyny, przytulając ją do siebie.
-Chodźmy do dormitorium. Kto wie? Może Draco już tam jest?

                                                                              ***

Rozczarowali się kiedy blondyna nie było ani w Pokoju Wspólnym ani w dormitorium. Sprawa zaczęła ich nieco niepokoić. Musieli jednak wierzyć. Draco pozostał ich ostatnią nadzieją na naprawę szafki zniknięć.

Zrezygnowani opadli na łóżko Blaise'a, marząc o tym by choć na chwilę poprawiły im się humory.
Pansy wtuliła się w pierś chłopaka, pozwalając by zaczął delikatnie gładzić jej włosy.
-Martwię się o Teo i o Dracona zresztą też... Już dawno powinien wrócić...-powiedziała ze smutkiem Ślizgonka.
-Ja natomiast zastanawiam się nad tym co łączy rudego biedaka z Granger...-mruknął z intrygą.
-Są przyjaciółmi, nie?-odparła Pansy nie rozumiejąc nad czym można się zastanawiać w tej kwestii.
-Rudy jest w niej ewidentnie zakochany...-stwierdził Blaise, nawet nie biorąc pod uwagę innych opcji.
-Daj spokój. Strasznie często się kłócą. Ich związek okazałby się totalnym niewypałem. Poza tym Weasley może kochać się w Granger. Ona i tak oddała już serduszko Draco... A tak w ogóle to czy ta Gryfonka, Lavender Brown nie jest jego dziewczyną?
-Możliwe... Nie raz widziałem jak ślinią się na korytarzu... Myślałem, że się porzygam. Tak czy inaczej Granger wbiegła do Skrzydła Szpitalnego i była przerażona. Co jeżeli ona jednak coś do niego czuje?
-Naprawdę myślisz, że mimo swoich szlachetnych cech Gryfona byłaby wstanie wykorzystać i wyciągnąć informacje z Draco?-spytała z powątpiewaniem dziewczyna. -Coś takiego może zrobić tylko podły Ślizgon.
-Co jeżeli nie? Co jeśli Potter od dawna śledzi każdy nasz ruch i tylko czeka aż będzie mógł przyłapać nas przy szafce zniknięć...-zaczął, jednak przerwał mu huk otwieranych drzwi. To co tam zobaczyli, przechodziło ich wszelkie pojęcie...

                                                                       ***

-Draco!-Pansy zerwała się z łóżka, podbiegając do przyjaciela. Blaise na dojście do siebie potrzebował więcej czasu.
Draco wyglądał okropnie. Jego niegdyś śnieżnobiała koszula pokryta była szkarłatnymi plamami krwi. Włosy były potargane, a po jego policzku biegło szerokie rozcięcie jednak nie to tak bardzo go przeraziło.
Niepokoił go wyraz twarzy przyjaciela. Wyrażała obojętność. Młody Malfoy zdawał się w ogóle nie zwracać uwagi na to, co dzieje się dookoła. No i jeszcze oczy. Jego stalowoszare oczy nie wyrażały nic. Całkiem wyprane z emocji przyprawiały o dreszcz Blaise'a Zabiniego.
-Co się stało?-powiedział po dłuższej chwili. Pansy zdążyła już przyjrzeć się przyjacielowi i z pewnością stwierdzić, że krew na jego koszuli nie należy do niego.
-Spotkałem się z ojcem-oświadczył przyprawiającym o dreszcze, chłodnym tonem.

                                                                        ***

Teodor leżał w sali szpitalnej, powoli zyskując świadomość. Głowa bolała go niemiłosiernie, a miejsce na brzuchu, na którym uprzednio znajdowała się głęboko rana, nieznośnie piekło.
Po chwili zmusił się do otworzenia oczu. Całe pomieszczenie spowite było mrokiem przez co domyślił się, że jest już noc. Nie miał pojęcia ile czasu był nieprzytomny ale coś mu mówiło, że przespał dość istotne wydarzenia.
Odwrócił głowę na bok i ze zdziwieniem stwierdził, że w Skrzydle znalazł się również Weasley.
Zmarszczył brwi próbując przypomnieć sobie czy ma cokolwiek wspólnego z jego wypadkiem jednak nie znalazł w swoich wspomnieniach nic podobnego. Odetchnął z ulgą po czym zaczął analizować to co się wydarzyło. Stracił przytomność. Nie było to jednak nic poważnego. Wysłali by go do Munga...
Najprawdopodobniej był po prostu wycieńczony. Po zadanych silnych, czarno magicznych zaklęciach powinien więcej odpoczywać. Jeżeli chciał być przydatny przyjaciołom, musiał być w pełni sił.
Przejechał ręką po twarzy, starając choć trochę pozbierać się w sobie.
Jego ojciec zadbał by przez dłuższy czas był rozbity...
Nott Senior był wściekły kiedy dowiedział się o zaginięciu rodziny. Teodor pozbawił go dość istotnego elementu dzięki, któremu funkcjonował.
Jednak jego zły nastrój sięgnął zenitu dopiero wtedy kiedy syn z pewnością siebie oświadczył mu, że nie zamierza wyjawić miejsca, w którym znajduję się rodzina. Może dlatego, że sam Teodor nie miał pojęcia gdzie mogli się oni znajdować?

                                                                       ***

-Draco...-Pansy zaczęła cichym, przerażonym głosem. -Draco co się stało?-spytała, kiedy po dłuższej chwili nic jej nie odpowiadał. -Czyja to krew? Jesteś ranny?-dziewczyna zdawała się być mocno zaniepokojona jego stanem.
-Nic mi nie jest-powiedział tonem wypranym z emocji, po czym nie zwracając uwagi na dziewczynę zaczął rozpinać swoją poplamioną koszulę. Po chwili rzucił ją w kąt, po czym ruszył w stronę łazienki. Musiał się umyć. Zmyć z siebie rozpacz, poczucie winy, a przede wszystkim krew.

-Co to było?-spytał zszokowany Blaise, kiedy jego przyjaciel zniknął za drzwiami łazienki.
-N-Nie mam pojęcia-stwierdziła roztrzęsiona Ślizgonka. -Stało się coś złego. Jakim cudem spotkał ojca? Miał iść na Nokturn, nie na poszukiwania uciekiniera z Azkabanu!
-Cóż... Najwyraźniej Malfoy Senior wcale się nie ukrywa-odparł Blaise z bladym uśmiechem. -Jak myślisz ile czasu zajmie mu dojście do siebie?-spytał, jakby obstawiali jakiś zakład.
-Jak możesz, Blaise? Co jeżeli stało się coś poważnego?! Obydwoje wiemy, że jego ojciec jest nieobliczalny!
-A Draco odziedziczył to po nim-odpowiedział spokojnie brunet. -Teraz wydaje się załamany, zaraz wróci i oświadczy, że w Hogsmade skończyła się Ognista Whisky-stwierdził lekceważącym tonem. -Nie przejmuj się. Ten dzień jest wystarczająco zły...

Po paru minutach blondyn wyszedł z łazienki. Jego wzrok dalej zdawał się nieobecny, a twarz przepełniona obojętnością jednak teraz przynajmniej ubrany był normalnie. Nie był już brudny ani zakrwawiony dzięki czemu sprawiał nieco lepsze wrażenie.

Przyjaciele spojrzeli na niego z zaciekawieniem, jednak on nie zamierzał nic powiedzieć. Otworzył szafę z ubraniami, po czym wyciągając z niej kurtkę, spojrzał na przyjaciół.
-Muszę się przewietrzyć.
-Jest bardzo późno, Draco-zauważył Blaise przypatrując mu się z zaintrygowaniem.
-Nie ważne-odparł, po czym nie zważając na zdziwione miny Ślizgonów, wyszedł z dormitorium.

                                                                           ***

Kiedy przechodził przez wejście Slytherinu, wpadł niechcący na jakąś dziewczynę. Nie zamierzał jednak zwracać na nią uwagi. Czym prędzej ruszył w stronę wyjścia z lochów.
-Draco!-owa dziewczyna krzyknęła za nim, a on zmuszony był przystanąć.
-Czego chcesz, Granger?-warknął ze złością, jednak ona zdawała się nie zwrócić uwagi na jego podły nastrój.
-Szukałam cię cały dzień. Musimy porozmawiać.
-Nie mam ochoty-odparł, wymijając ją i dalej idąc w swoim kierunku.
-Wiem, że to twoja sprawka, Malfoy!-powiedziała, ze złością łapiąc go za ramię. -To ty zatrułeś miód, który Ron wypił u Slughorn'a, prawda?-spytała, a jej oczy ciskały w niego iskrami.
Draco przez dłuższą chwilę patrzył na nią ze złością. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że jeżeli nie chce jej skrzywdzić, to powinien ją najzwyczajniej zignorować. Popatrzył na nią z rezygnacją, po czym jakby nic ruszył w swoją stronę.
-Malfoy!-krzyknęła z oburzeniem. -Odpowiedz-powiedziała, po raz kolejny zmuszając go by się zatrzymał.
Chłopak wywrócił oczami, po czym jakby była to najprostsza rzecz na świecie odpowiedział:
-Tak, Granger. Rozgryzłaś mnie-warknął, po czym znowu się odwrócił.
-Jesteś podły! Jak możesz krzywdzić moich przyjaciół?-spytała z niedowierzaniem.
Westchnął z rezygnacją. Czego się po nim spodziewała? Że przeprosi, okaże skruchę? Był Malfoy'em i Śmierciożercą do cholery!
Z zaciśniętymi zębami odwrócił się w jej stronę, po czym obdarzając ją najbardziej nienawistnym wzrokiem powiedział:
-Nie chcę z tobą rozmawiać.
Dziewczyna wywróciła oczami, po czym nie czekając na jego reakcję przyłożyła mu w policzek.
-On mógł umrzeć! Masz pojęcie jak bardzo boli taka strata?!-krzyknęła ze złością.

Tego było za wiele. Złapał ją za nadgarstki, po czym gwałtownie przycisnął ją do ściany.
-Nie waż się robić tego więcej-wycedził, mrożąc ją swoim spojrzeniem.
-Bo co? Oddasz mi?-zakpiła rewanżując się morderczym wzrokiem. -Jak mogłeś to zrobić?-spytała z niezrozumieniem.
-Czasem ludzie robią to, co muszą zrobić-wyjaśnił, nawet nie trudząc się na jaśniejszą wypowiedź. Ta dziewczyna by nie zrozumiała. Żyła w całkiem innym świecie. Jego rzeczywistość była dla niej całkowitą abstrakcją. Przyciskał ją do ściany, analizując każdy jej ruch, jakby oczekując jej kolejnych reakcji.
-Więc byłeś gotowy go zabić? Katie Bell to też twoja sprawka?-spytała, a w jej oczach pojawiły się łzy.
Zdobył się jedynie na kiwnięcie głową. Nie mógł znieść jej tonu, jej spojrzenia, nie mógł znieść jej nienawiści. Patrzyła na niego z obrzydzeniem, traktując jak najgorszego potwora. Czy nie wystarczyło, że on sam tak się czuł?
-Za parę dni powinien się obudzić. Nic mu nie będzie-mruknął, po czym puścił jej ramiona zamierzając odejść.
-I naprawdę myślisz, że to wszystko załatwi? Nic nie powiesz? Tak po prostu się przyznałeś i odejdziesz?-spytała z niedowierzaniem.
-A co mam ci powiedzieć, Granger? Wszystko co robię jest starannie zaplanowane. Przewiduje każdą opcje i doskonale wiem jakie są konsekwencje-powiedział, patrząc prosto w jej zdezorientowane, czekoladowe oczy. -Nie będę przepraszał. Zrobiłem to specjalnie, wiedziałem, że ci się to nie spodoba, że mnie znienawidzisz... Nie chciałem tego ale to była cena którą przyszło mi zapłacić za...-urwał, zdając sobie sprawę z tego co mówi.
-Cenę za co, Draco?-spytała, a jej głos stał się bardzo chłodny.
-Za wolność, za spokój, bezpieczeństwo, szczęście... Wszystko czego pragnę-odpowiedział z bladym uśmiechem. -Ale nie martw się. To się nie powtórzy. To już koniec, nie będę się tak starał.


                                                                           ***

Teodor siedział na swoim łóżku, z zainteresowaniem wpatrując się w otaczającą go ciemność. Zastanawiał się co powinien zrobić. Nudziło mu się okropnie, dlatego nie wiele myśląc zwlókł się z posłania i lekko się zataczając doszedł do drzwi. Po cichu, starając się nie obudzić pielęgniarki wyszedł z sali i szybkim krokiem opuścił Skrzydło Szpitalne.
Kiedy tylko znalazł się dość daleko, oparł się o ścianę głęboko oddychając. Musiał być bardzo osłabiony skoro męczył go krótki spacer po korytarzu. Chciał jednak załatwić pewną sprawę. Kierował się w stronę Pokoju Wspólnego Ravenclaw'u. Wdrapywał się po schodach, podciągając się na poręczy i co chwila zatrzymując się na odpoczynek.
Mimo iż był silny i wytrzymały zaklęcie czarno magiczne ojca sprawiło, że wyraźne podupadł na zdrowiu.
W końcu znalazł się przed drzwiami prowadzącego do salonu Krukonów. Usłyszał zagadkę, na którą musiał znaleźć poprawną odpowiedź. Tylko to mogło wpuścić go do środka.

Choć bez skrzydeł - pląsa,
choć bez głosu - wyje, 
choć bez zębów - kąsa, 
zamrze, choć nie żyje.*

Na twarzy Teodora wykwitł uśmiech triumfu. Owszem, należał do inteligentnych ludzi ale znajomość odpowiedzi mocno go satysfakcjonowała.

-Wiatr-powiedział bez cienia wątpliwości. Nie musiał długo się zastanawiać.

Drzwi do Pokoju Wspólnego otworzyły się, a on bez problemu mógł przestąpić jego próg.
Rozejrzał się dookoła. Owszem, bywał tu już nie raz. Razem z Leną spędzili tu najlepsze chwile w życiu.
Skupił się na celu. Musiał ją znaleźć, musiał porozmawiać.

W salonie panował mrok. Ciemność rozświetlał jedynie kominek, w którym wesoło tańczyły płomienie. Teodor podszedł bliżej, przyglądając się rozbieganym iskierkom. Lubił takie klimaty. Kojarzyły mu się ze spokojem, ukojeniem...
-Zgubiłeś się?-usłyszał za swoimi plecami głos, na który momentalnie się skrzywił. Po chwili jednak szybko się opanował. Przybrał na twarz pewny siebie, kpiący uśmieszek, po czym odwrócił się w stronę stojącego za nim chłopaka.
-Witaj Chris-przywitał się uprzejmie. -Jak wieczór?
-Świetnie. Dopóki się nie pojawiłeś. Wynoś się z naszego domu-warknął Krukon, splatając ręce na piersi.
-Widzę, że już lepiej się czujesz-powiedział brunet z wrednym uśmieszkiem. -Co powiesz na powtórkę tego co z ciebie zostało po naszej ostatniej bójce?-spytał spokojnym lecz przepełnionym jadem głosem.
-Spróbuj mnie tknąć, a pożałujesz...-warknął Chris podchodząc do niego bliżej i zaciskając ręce w pięści.
Teodor patrzył na niego zupełnie niewzruszony, jakby czekając aż chłopak zada cios. Był zdeterminowany. Chciał pobić Krukona i zmyć z jego twarzy pewny uśmieszek jednak musiał pamiętać o swoim stanie. Ledwo stał na nogach, nie mówiąc już o biciu się z profesjonalnym zapaśnikiem. Czy Lena naprawdę nie mogła znaleźć sobie innego chłopaka? Na przykład takiego, któremu złamanie nosa nie byłoby wielką filozofią.
-Dobra-powiedział, kiwając głową. -W takim razie idę-oświadczył jakby była to najprostsza rzecz na świecie, po czym bez najmniejszych skrupułów ruszył w stronę dormitorium dziewcząt.
-Zatrzymaj się, Nott! Nie wejdziesz tam!-krzyknął oburzony Chris, po czym szybko złapał go za ramię. Teodor syknął z bólu, jednak był zbyt dumny by cokolwiek powiedzieć. Wyszarpnął się Krukonowi, po czym patrząc na niego z politowaniem odparł:
-A mówią, że jesteście tacy mądrzy... Pewnie, że wejdę.
Teodor nie miał już siły. Nie chciał słuchać oburzonych krzyków Chris'a ani zwracać uwagi na jego sprzeciw.
-Tak szczerze? Naprawdę myślisz, że ci ją odbiję?-spytał z politowaniem Ślizgon. -Że rzuciłem ją po to, by teraz bawić się w takie rzeczy?
-Po prostu nie chcę byś się z nią spotykał, Nott!
-Szkoda, że to nie ty o tym decydujesz-powiedział z ironią. -Mam gdzieś twoje zdanie i decyzje. Po prostu muszę z nią pogadać.
Nie czekając na więcej powoli wszedł po schodach, po czym cicho zapukał do dormitorium dziewcząt.

                                                                         ***

Lena uchyliła drzwi, spoglądając na niego zaspanym, nieobecnym wzrokiem.
-Teo?-spytała, przecierając oczy. -Co ty tu robisz? Kiedy się obudziłeś? Jakim cudem nie jesteś już w Skrzydle Szpitalnym?
-Musiałem z tobą pogadać-wyznał cicho. -Mogę wejść?-spytał z nadzieją.
-Cho i Marietta już śpią...-powiedziała niezbyt przekonana. -Czy ty na pewno dobrze się czujesz?-dodała po chwili.
-Tak... to po prostu...  pewna rzecz nie daje mi spokoju.
-W takim razie pogadajmy w Pokoju Wspólnym-zdecydowała, wychodząc i kierując się w dół po schodach.
-Tyle, że tam jest...-zaczął Teodor jednak dziewczyna szybko dokończyła.
-Chris?! Co ty tu robisz?-spytała wyraźnie zaskoczona.
-Lena proszę cię nie gadaj z nim!
-Pozwól że sama będę decydować z kim będę, a z kim nie będę rozmawiać.
-Pamiętasz? Ostatnio pobił mnie do nieprzytomności!
-Bo go obrażałeś-warknęła, siląc się na  opanowanie. -Chris błagam, daj nam pogadać. Zaufaj mi i idź po prostu spać...-powiedziała spokojnie.
Chłopak wywrócił oczami, po czym obrażony opuścił Pokój Wspólny i ruszył w stronę swojego dormitorium.
-Jak się tu dostałeś?-spytała Lena, zwracając się do Teodora. Wydała się zupełnie nieprzejęta reakcją Chris'a.
-Odpowiedziałem na zagadkę. Nie jestem idiotą-mruknął, siadając razem z nią na kanapie.
-Więc... o czym chciałeś gadać o tej porze?-spytała Krukonka, ziewając ze zmęczeniem.
-Chciałem ci powiedzieć czemu cię zostawiłem-wyznał, obserwując jak dziewczyna momentalnie się spina.
-To już nie ma znaczenia. Zapomnijmy o tym.
-Zasługujesz na wyjaśnienia. Wiem, że cię tym zraniłem.
-Nieprawda-ucięła mu z poważną miną. -Nie musisz mi się tłumaczyć czy mieć z mojego powodu wyrzutów sumienia...
-Nie robię tego z litości...
-Właśnie, że robisz-przerwała mu chłodno. -Odpuść, Teo-poprosiła. Widać było, że ten temat sprawiał jej ból.
-Nieprawda-tym razem to on uciął jej oschłym tonem. -Lena... musisz wiedzieć, że... Że ja nigdy nie przestałem cię kochać...-wyznał po dłuższej chwili milczenia.
-Czy ty coś piłeś?-spytała zszokowana dziewczyna.

                                                               -------------------------

*Fragment tekstu z "Hobbita" J.R.R Tolkiena . 






                                                             











20 komentarzy:

  1. wow pierwsza :p
    zacznę od tego, że Teo powie Lenie prawdę. Jezu niech oni będą razem. Naprawdę pasują do siebie. A Draco niech się przyzna, że Lucjusz zabił Narcyzę. Nie rozumiem jak można być takim okropnym i bezdusznym, żeby zabić własną żonę!? Boże kolejna kłótnia Hermiony i Dracza. Kocham te ich sprzeczki. <3 Świetnie opisujesz uczucia.
    Zazdroszczę talentu i życzę weny.
    Bellatrix
    dla-milosci-warto-cierpiec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Teo i Lena! Uwielbiam, jak ze sobą rozmawiają. Byliby idealną parą.
    Fajnie byłoby, gdyby Hermiona była z Ronem. Tak żeby zdenerwować Draco. Chociaż on i tak ma ważniejsze sprawy... Lucjusz i Narcyza. Szkoda mi jej. Zawsze w pewien sposób ją lubiłam.
    Kocham Twój styl pisania i to, że jesteś taka oryginalna :)
    Życzę weny i wielu pomysłów :>
    Pozdrawiam
    k.

    P.S. Kiedy następny rozdział?! Już nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cały rozdział przepłakałam. To jest takie smutne. Ślizgoni mają gorzej. Tak bardzo szkoda mi na Narcyzy... a Lucjusza nigdy nie lubiłam.
    Teo i Lena naprawdę do siebie pasują... ile bym dała za kogoś kto by mnie kochał... ach...
    No i znowu ryczę. Jeju!
    Ty tak pięknie piszesz... Zazdroszczę Ci!
    Literka
    please-do-not-leave-quite-yet.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Twoje pomysły są genialne. Z niecierpliwością czekam na kolejną część.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak już zapewne nie raz mówiłam kocham twojego bloga ♥ Rozdział jest wspaniały jak zawsze ♥ Kocham nasze trio i w ogóle wszystkich w tym opowiadaniu :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Tym razem rozdział na Twoim blogu wprowadził mnie w raczej melancholijny nastrój. To niewiarygodne jak w ciągu paru minut humor człowieka może się diametralnie zmienić. Na prawdę dobry rozdział, czekam na następny. Mam nadzieję, że Draco wreszcie wyjaśni Hermionie więcej zagadek ze swojego życia.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Pożoga

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział! Jeżeli chodzi o Malfoya to bardzo żywe są jego emocje, naprawdę
    Życzę weny i nie mogę doczekać sie dalej!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne opowiadanie, zachwyca swoją niepowtarzalnością. Z chęcią przeczytam ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  9. pofewfjioe nie ma słów, żeby opisać jak wspaniały, cudowny jest ten rozdział. Jest po prostu PER-FECT <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Droga Olu!
    Nie wiem od czego zacząć- może zaczną od tego, że rozdział wspaniały, fabuła świetna i inteligentne opisy (jak czytałam na innych blogach opisy Dracona, Hermiony itd. to po prostu ręce opadają), bardzo dobrze oddajesz emocje, choć do łez doprowadziła mnie jedynie tylko miniaturka- jestem dość trudnym czytelnikiem. Życzę tego co w pisaniu najważniejsze: weny, czasu i jeszcze raz czasu! / panna Cyzia

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie komentowałam poprzednich rozdziałów bo nie miałam za bardzo czasu ale czytam czytam i nadrabiam!
    Robi się tu coraz ciekawiej! Świetnie opisujesz uczucia i różne zwroty akcji. Kocham to opowiadanie.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
    Pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  12. ooo widzę, że chłopaki zaczynają ujawniać po trochę prawdę dziewczyną :) i bardzo dobrze !
    Draco to ma cały czas pod górkę- w takiej patologicznej rodzinie żyć, to chyba nikt by nie był normalny...
    Ogólnie rozdział super !!! :D Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Po pierwsze kocham Tolkiena i jego książki <3
    Po drugie niech Teo powie jej cala prawdę,proszę.
    Rozdział swietny:)
    Sytuacja miedzy Draco, a Miona się chrzani widzę jestem ciekawa jak to potoc,ysz wszystko :)
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili:)
    panstwoweasley.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział świetny,ciekawe co teraz zrobi Hermiona po tym co powiedział jej Draco i czy Teodor będzie ryzykować życie Leny po to by zaznać odrobinę szczęścia? ;) Bo po tym co powiedział Lenie, ona go teraz na bank nie zostawi :P
    Kiedy możemy spodziewać się kolejnego rozdziału? Twoje opowiadanie tak mnie wciąga, że ciągle odświeżam Twój blog z nadzieją na nową notkę :P
    pozdrawiam,
    Ana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział dodam gdy tylko go napiszę :D Ostatnio cierpię na brak czasu ale staram się co jakiś czas coś tworzyć. Dzięki za komentarz to miłe, że aż tak tęsknicie za opowiadaniem :P

      Usuń
  15. No nareszcie! Brawo Teo! Tak trzymać!
    No cóż, jedno się psuje, drugie się naprawia... mam nadzieję jednak, że bedzie happy end ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Dobrze ze w końcu zdecydował sie powiedzieć prawdę! Aaa ciekawa jestem co dalej

    OdpowiedzUsuń
  17. Geniusz,
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  18. Chyba najlepszy rozdział do tej pory.

    OdpowiedzUsuń
  19. przykro mi, że draco tak potraktował hermionę
    z drugiej strony rozumiem jego zachowanie...

    pozdrawiam,
    andromeda

    OdpowiedzUsuń