środa, 15 stycznia 2014

Miniaturka - Trudna Sztuka Małżeństwa

-Draco Malfoy. Człowiek, który swoim tchórzostwem oczarował wszystkich czarodziejów...-zakpił Ronald, wykrzywiając usta w wrednym uśmiechu.
-Ja tam jestem z siebie zadowolony. Moi znajomi pozaszywali się w ciemnych kątach i tną się żyletkami na każde złe wspomnienie-odparł niewzruszony mężczyzna. -Stosunkowo do nich naprawdę nieźle się trzymam.
-Nie zasługujesz na nią. Nigdy nie zasługiwałeś. Nie masz do niej żadnego prawa więc radzę ci...
-Co mi radzisz, Weasley? Może nie jest moją własnością ale jest moją żoną i z pewnością mam do niej większe prawa niż ty.
Mimo iż starał się być opanowany jego głos z każdą chwilą stawał się coraz chłodniejszy.
-Już niedługo, Malfoy! Złożyła papiery rozwodowe. Ile jeszcze potrzebuje byś dał jej odejść?
-Słuchaj mnie ty nędzna łasico-warknął Draco biorąc rudzielca za skrawek ubrania i przyciskając do ściany. -To nie jest twoja sprawa. Fakt, że napaliłeś się na moją żonę stawia cię w jeszcze gorszym świetle. Nie pragniesz jej szczęścia, próbujesz czerpać z tego rozwodu własne korzyści. Odczep się od mojego życia-wycedził blondyn, po czym teleportował się, stwierdzając, że nie ma siły prowadzić dalej tej żałosnej konwersacji.

                                                                          ***

Wdrapał się po schodach, po czym wyciągając z kieszeni swojego płaszcza klucz starał się jak najciszej wejść do mieszkania. Niestety, nie bardzo mu się to udało...
-I ty mi się dziwisz?-kiedy tylko otworzył drzwi zobaczył swoją żonę z naprawdę wściekłą miną. Z rękami założonymi pod boki przyglądała mu się z niezadowoleniem. -Wracasz do domu w środku nocy, jesteś pijany i do tego z kimś się pobiłeś, bo masz podbite oko!-krzyknęła oburzona. Była wściekła.
-Jest dopiero... 1 w nocy... I nie jestem pijany-zapewnił, bo to akurat rzeczywiście było prawdą. -A co do tego pobicia... to w słusznej sprawie.
-Nieważne, nie obchodzi mnie to. To koniec, Draco! Mam dość. Podpisz te cholerne papiery i nie musisz mi się z niczego tłumaczyć!
-Kiedy ja nie chcę podpisywać żadnych papierów-przerwał jej gniewnie mrużąc oczy. -Po pracy dorwał mnie Weasley, przedłużyło się...
-To z nim się pobiłeś?!-krzyknęła oburzona.
-Co?! Nie! To znaczy... Czy ty musisz być taka wścibska?
-Skoro tak ci to przeszkadza, daj mi rozwód!
-Nawet mnie nie wkurzaj...
-Śpisz na kanapie.
-Chyba w twoich snach-odpowiedział wkurzony.
-Owszem. Podczas gdy śpię w łóżku!-krzyknęła kierując się do sypialni.

Wywrócił oczami po czym wściekły zaczął zmierzać do sypialni po drodze gubiąc swoje ubrania.
Położył się na łóżku będąc w samych bokserkach po czym z premedytacją jednym szarpnięciem ściągnął z swojej żony całą kołdrę.
-Jesteś wredny!-krzyknęła ze złością.
-Jest mi zimno-poprawił ją niewzruszony.
-To się ubierz!-skala jej irytacji zaczęła pobijać rekordy.
-Nie mam siły. Jestem padnięty.Daj mi spać, kobieto-mruknął naciągając poduszkę na głowę, chroniąc się tym samym od jej krzyków.
Kobieta westchnęła głęboko po czym zmusiła się do przysunięcia bliżej męża. Zdobyła jednocześnie kawałek kołdry. Mimo wszystko nie mogła w pełni cieszyć się ze swojego zwycięstwa. Miała już dość tego życia. Decydując się na małżeństwo z młodym Malfoyem miała zupełnie inną wizje przyszłości.

Przekręcała się z boku na bok, z irytacją stwierdzając, że tej nocy nie da rady zasnąć. Zwlokła się z łóżka, po czym ospale ruszyła w stronę kuchni. Tam zrobiła sobie gorące kakao i przysiadła przy kuchennym blacie powoli je pijąc. Po chwili jednak całkiem się załamała. Ukryła twarz w dłoniach, pozwalając by długo powstrzymywane łzy wreszcie spłynęły po jej policzkach. Tak bardzo chciała mieć dobrego, kochającego męża. Marzyła o gromadce dzieci, wspólnych wakacjach, świętach...
Po chwili uświadomiła sobie, że jest obserwowana. Uniosła głowę, natrafiając na spojrzenie stalowoszarych oczu.
-Hermiona ja...-zaczął, z bólem stwierdzając, że płakała przez niego.
Pokręciła głową, wstając z miejsca. Nie miała ochoty tego słuchać.
-Pojadę do Ginny. Przyślij mi papiery i błagam nie utrudniaj mi tego...-mruknęła, ruszając w stronę sypialni. Zamierzała się spakować i jak najszybciej teleportować się do przyjaciółki.
Mężczyzna poszedł za nią. Ze splecionymi na piersi rękami z przykrością uświadomił sobie, że właśnie przegrywa życie.
-Poczekaj, nie odchodź-poprosił, wyciągając z walizki dopiero co zapakowane przez Hermionę rzeczy.
-Niby dlaczego?-spytała z niezrozumieniem. -Nigdy nie ma cię w domu. Ciągle pracujesz. W między czasie chodzisz i pijesz z Zabinim, a ja zupełnie cię nie obchodzę! Dlatego pytam. Czemu miałabym nie odchodzić?!
-spytała, wyrywając mu z ręki swoje ubrania. Była zła ale też poważnie zraniona.
-Bo cię kocham-powiedział, jakby była to najprostsza odpowiedź na świecie. Mimo wszystko wiedział, że dla niej to za mało.
-W takim razie bardzo dziwnie to okazujesz-odparła cicho.
Mężczyzna westchnął, wznosząc oczy ku niebu.
-Zmienię się-powiedział, jakby właśnie rozpoczynał ważną negocjację.
-Zawsze tak mówisz-mruknęła na nowo zaczynając się pakować.
-Teraz naprawdę się zmienię-zapewnił ją, z proszącym wzrokiem.
-Teraz nie masz już po co. Odchodzę, to koniec-oznajmiła, a w jej oczach pojawiła się złość.
-Och, daj spokój!-powiedział nieco zirytowany.
-Mówię poważnie, Draco. To chyba ty powinieneś dać spokój, pozwól mi normalnie żyć. Chcę być wreszcie szczęśliwa.
-To bądź szczęśliwa ze mną! Obiecuję, że wszystko się zmieni. Zrezygnuję z pracy. Znajdę coś nowego, mniej czasochłonnego. Będę ci poświęcał każdą wolną chwilę i skończę z piciem.
Kobieta przez dłuższy czas patrzyła w jego oczy, starając doszukać się w nich prawdy.
-Nie kocham cię już-wyznała wypranym z emocji głosem. Obserwowała jak na jego twarzy maluje się niedowierzanie. Jak kręci przecząco głową, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszy.
-To zmienia postać rzeczy-przyznał cicho, prawie niedosłyszalnie. Widziała, jak złamała mu serce. Miała tylko nadzieję, że sobie z tym poradzi. Że nie załamie się, ani nie zacznie topić smutków w alkoholu. Że nie porzuci obudzonego w nim człowieczeństwa.
Zamknęła walizkę, po czym ruszyła w stronę drzwi, czując jak właśnie wkracza w nowe życie. Mimo wszystko serce pękało jej z żalu. Oczywiście, że kochała Dracona. Nie zamierzała nigdy przestać. Po prostu musiała zająć się sobą. Potrzebowała kogoś, kto poświęciłby dla niej czas. Kto śmiałby się razem z nią. Kogoś kto byłby wspaniałym ojcem dla jej dzieci.
Draco się do tego nie nadawał. Na pierwszym miejscu stawiał pracę. Później byli koledzy, alkohol i dopiero na końcu ona. Nie chciała tak żyć. Musiała o nim zapomnieć i mieć coś na co zasługuje - dobre i radosne życie.
-Juto dostaniesz papiery rozwodowe-powiedział, kiedy naciskała na klamkę. Przymknęła oczy, starając się nie wypuścić szklących się w nich łez. Wzięła głęboki oddech, po czym nie rzucając za siebie ani jednego spojrzenia ruszyła przed siebie.

                                                                           ***

-Kobiety to zło-stwierdził Malfoy, wypijając kolejną szklankę whisky. Razem z przyjacielem popijał kolejną porcję alkoholu.
-Przesadzasz... Może to po prostu nie była ta odpowiednia?-podsunął Blaise, pocieszająco klepiąc go po ramieniu.
-Oczywiście, że to była ta jedyna-żachnął się, oburzony zwątpieniem przyjaciela. Westchnął, mocno zaciskając zęby. Nie miał nawet ochoty myśleć o czkającej go sprawie rozwodowej.
Sięgnął po butelkę whisky, po czym dolał sobie większą ilość alkoholu. To wszystko go przerastało.
-Na świecie jest mnóstwo innych dziewczyn-pocieszył go Blasie.
-Ale ja nie chcę innych dziewczyn-odparł zirytowany Malfoy. Jego rozgoryczenie sięgnęło zenitu, kiedy Blaise uśmiechnął się do niego, mając nadzieję że polepszy mu to nastrój.
Nagle spojrzenie ciemnowłosego przyjaciela zatrzymało się gdzieś ponad jego ramieniem. Spojrzał na Zabiniego ze zdezorientowaniem, zastanawiając się o co mu chodzi. Dopiero po chwili wpadł na to, by się odwrócić, a to kogo zobaczył na drugim końcu baru mocno nim wstrząsnęło.
-Co ona tu robi?-spytał oburzony faktem, że jego żona chodzi do takich lokali.
-Najwyraźniej dobrze się bawi-zauważył Blaise, wpatrując się w Hermionę otoczoną gronem dopiero co poznanych  przyjaciół.
-No nie...-Draco zdawał się wyraźnie zażenowany. -Ona nie może tyle pić, ma słabą głowę-mruknął, z rozpaczą przyglądając się kolejnej, opróżnionej przez jego żonę butelce.
-Obawiam się, że przydałaby się interwencja-stwierdził Blaise widząc dwóch, przystawiających się do Hermiony mężczyzn.
-Ona jest nienormalna-westchnął Draco, po czym z irytacją przeszedł na drugą stronę pomieszczenia, gdzie niczego nie świadoma Hermiona, flirtowała z nieznajomymi.
Draco zacisnął zęby, po czym ze złością przecisnął się między mężczyznami, łapiąc Hermionę za ramiona.
-Nie mam pojęcia co to ma być. Chcesz we mnie wzbudzić zazdrość czy pokazać jaka to ty niezależna?! Wiedz, że jest żałosne-warknął, ciągnąc ją w stronę stolika, gdzie Blaise w milczeniu wszystkiemu się przyglądał.
-Puszczaj mnie! Nie masz prawa mnie dotykać!-krzyknęła, tym samym zwracając na siebie uwagę całego baru. Ponieważ w lokalu znajdowali się sami mężczyźni, wszyscy z wrogością patrzyli na Dracona, który w ich domysłach był zbyt nachalny w stosunku do pięknej i przeuroczej kobiety. Mord w ich oczach zwrócony był w stronę blondyna, który natomiast błagalnym spojrzeniem prosił Blaise'a o pomoc.
-Czy on panią zaczepia?-jeden z osiłków ubranych w skórę ponabijaną ćwiekami podszedł do nich, patrząc na Dracona z wyraźnym obrzydzeniem.
Mimo iż blondyn należał do silnych, dobrze zbudowanych mężczyzn, z tym nie miał najmniejszych szans. Wyglądał przy nim jak mały, chuderlawy chłopczyk.
-Wszystko w porządku-zapewnił Malfoy, rzucając nerwowe spojrzenie w stronę przyjaciela, który chyba nie zamierzał mu pomóc.
-Nie mówiłem do ciebie-mięśniak warknął w stronę blondyna, a ton jakim to powiedział sprawił, że poczuł się on co najmniej obrażony.
Malfoy ze złością spojrzał na Hermionę, która najwyraźniej rozważała wszystkie za i przeciw zwalenia na niego winy. Była pijana i nie myślała trzeźwo kiedy skinęła głową, patrząc w oczy wielkiego mężczyzny.
Draco wywrócił oczami, nie mogąc uwierzyć w to co widzi.
-Nie no to już jest całkowite chamstwo-stwierdził, splatając ręce na piersi. Nie mógł jednak długo ponarzekać, bo wyprowadzony z równowagi mężczyzna złapał go za ramiona i mocno przygniótł do ściany.
-TY BEZCZELNY ZBOCZEŃCU!
-Że co proszę?-teraz to Draco zdawał się wściekły do granic możliwości. Owszem jak zwykle na jego twarzy panowała maska zimnego opanowania, jednak ten kto go znał wiedział, że lepiej zejść mu z drogi.
-Mówiła, żebyś jej nie dotykał? Trzeba było jej nie ruszać. Jakim prawem mówisz jeszcze że jest chamska?!
-Bo to co zrobiła, było chamskie-oświadczył, jakby była to najprostsza rzecz na świecie. -A z tym dotykaniem... Ja nie... Ech, szkoda gadać-dodał, zaciskając zęby ze złości.
-Szkoda to ci będzie gadać jak w tej pięknej buźce nie zostaną ci już żadne zęby-stwierdził mężczyzna z mściwym uśmiechem. -Przeproś panią-dodał, wskazując głową Hermionę.
-Nie mam za co!-oświadczył, złudnie przypominając kogoś, kim był jeszcze za czasów szkoły.
-Cały ty...-wtrąciła się Hermiona, splatając ręce na piersi. -Jesteś beznadziejny-oświadczyła, lekko chwiejąc się na nogach. W tym momencie podszedł do niej Blaise, obejmując ją i powstrzymując ją przed upadkiem. Malfoy spojrzał na niego morderczym wzrokiem.
-Ty też przeciwko mnie?!-spytał ze złością.
-Daj spokój, ratuję ci żonę. Jest całkiem pijana.

Mężczyzna, który dotychczas przytrzymywał Dracona spojrzał na niego ze zdziwieniem.
-Ż-Żona?-wyjąkał z niezrozumieniem. Puścił blondyna, pozwalając mu odetchnąć z ulgą.
-Miałeś kiedyś problemy z kobietą?-spytał Malfoy, ponuro się uśmiechając.
Mężczyzna zwiesił głowę, ze zrezygnowaniem przytakując.
-Gdybym wiedział...
-W porządku-przerwał mu, sztucznie się uśmiechając. -Każdemu może zdarzyć się pomyłka, prawda?-spytał, nie odwracając wzroku od obrażonej, stojącej w ramionach Zabini'ego Hermiony. Był na nią wściekły.
-Idziemy-rzucił tylko w stronę przyjaciela i prawie-byłej-żony, po czym opuścił lokal, pełen skrajnych i sprzecznych ze sobą emocji.

                                                                            ***

-Mieszkam teraz u Ginny i Harry'ego! Nie wejdę do tego mieszkania!-oświadczyła Hermiona, kiedy ciągnął ją za sobą do drzwi ich wspólnego domu. -Puść mnie ty nadęty, skretyniały pacanie!
Tego było za wiele. Może i miał do czynienia z kobietą, którą bezwarunkowo i bezinteresownie kochał, ale teraz, na Merlina, doprowadzała go do szału!
-Przymknij się-warknął, wpychając ją do środka. -Nie pytałem cie o zdanie.
Był zdegustowany jej postawą. Całkiem pijana i rozwydrzona Hermiona działała mu na nerwy.
-Jesteś podły!
-Nie. Ja się po prostu o ciebie martwię-poprawił ją, niewzruszony całą nienawiścią, którą do niego kierowała. -Możesz się ogarnąć?-zasugerował z bladym uśmiechem.
-A więc rujnujesz mi życie dla mojego dobra?-zakpiła, olewając jego pytanie.
-Wszystko wyolbrzymiasz-stwierdził, wznosząc oczy ku niebu. -Opiekuje się tobą. W tym stanie nie znalazłabyś drogi do czegokolwiek w tym mieszkaniu!
-To ty wszystko wyolbrzymiasz! Czy ja ci wyglądam na niezrównoważoną albo zacofaną?!
Spojrzał na nią, przechylając głowę delikatnie na bok. Podczas gdy on poważnie rozważał odpowiedź na jej pytanie, ona znalazła się w stanie zimnej furii.
-Jesteś najgorszym mężem jakiegokolwiek miałam!-wygarnęła mu, mocno dźgając go palcem w pierś. Westchnął, po czym spojrzał na nią z zażenowaniem.
-Nigdy nie miałaś innego-zauważył spokojnie.
Ona jednak nie zamierzała go słuchać. Podniosła rękę by go spoliczkować, jednak była zbyt pijana na taki ruch. Mężczyzna złapał ją za rękę, patrząc na nią ze złością.
-Przeginasz-poinformował ją zimnym tonem.
Ona jednak tylko wzruszyła ramionami, zamierzając się odwrócić i go zignorować. Policzył w myślach do dziesięciu, po czym szybko złapał ją za rękę i do siebie przyciągnął. Znalazła się w jego ramionach, czując na swoich ustach jego oddech. Jego ręce na jej talii, jego bliskość, przenikające spojrzenie stalowoszarych oczu... Wszystko co tak bardzo kochała.
Przymknęła oczy i zbliżyła się do niego z zamiarem pocałunku, kiedy on szybko ją od siebie odsunął.
-Powinnaś odpocząć-stwierdził, po czym wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. Mimo iż droga z jednego do drugiego pokoju była dość krótka, wyczerpana kobieta zasnęła na jego ramionach, zarzucając mu ręce na szyję.
-Najgorsza żona jaką kiedykolwiek miałem-stwierdził kiedy zdejmował jej buty i przykrywał ją kołdrą. Zamierzał odwrócić się i odejść, kiedy zorientował się, że nie jest wstanie oderwać wzroku od śpiącej ukochanej. Westchnął, odgarniając z jej spokojnej twarzy kosmyki kasztanowych włosów.
-Jesteś wszystkim co mam-wyznał szeptem, uprzednio składając na jej czole delikatny pocałunek. Dopiero po tym, opuścił pokój, nie mogąc pozbyć się jej z myśli.

                                                                            ***

Obudziła się dopiero koło południa. Światło drażniło jej oczy, a głowa pękała z bólu. Westchnęła, przejeżdżając ręką po twarzy. Nienawidziła skutków nadmiaru alkoholu.
Mimo wszystko czuła się dobrze. Przyjemna pościel, poduszka pachnąca perfumami jej ukochanego...
Chwila. Nie tu powinna się znajdować. Szybko przeanalizowała ostatnie wydarzenia. Była w barze, a potem urwał jej się film... Dlaczego znajdowała się w sypialni męża na tydzień przed rozwodem?!
Zerwała się z łóżka i mimo porządnego łupania w głowie pobiegła do kuchni, skąd dochodziły odgłosy przyrządzanego posiłku.
-Napijesz się kawy?-Draco stał przed nią w samych dresowych spodniach, wyciągając w jej stronę kubek gorącego napoju.
Bez zastanowienia skinęła głową i wyrwała mu kubek z rąk.
-Gdzieś tu powinienem mieć eliksir na ból głowy...-mruknął, zaglądając do szafek w kuchni.
-Czwarta półka od prawej-mruknęła, patrząc na niego z zażenowaniem. Przemilczał jej uwagę, znajdując fiolkę zbawiennego płynu.
-T-to... co się wczoraj stało?-spytała, patrząc na niego niepewnie.
Wzruszył ramionami, patrząc na nią z bladym uśmiechem.
-Upiłaś się w barze i zrobiłaś scenę, a kiedy wróciłem z tobą do domu wygarnęłaś mi, że jestem najgorszym mężem jakiego miałaś. No i podniosłaś na mnie rękę...-powiedział, ciężko wzdychając.
-Co?-nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Przecież tak naprawdę nic jej nie zrobił.
-Nazwałaś mnie "ty nadęty, skretyniały pacanie"-odparł, naśladując jej głos. Zaśmiała się, zatykając ręką usta.
-Tak cię to bawi?-spytał, unosząc w górę jedną brew. Pokiwała głową, wybuchając szczerym, pełnym rozbawienia śmiechem. Zamilkł, przyglądając jej się z powagą. Ona również ucichła, sprawiając, że atmosfera stała się naprawdę krępująca.
-Przepraszam cię. Nie chciałam robić ci kłopotu. Przesadziłam i ...
-Jesteś moją żoną. W zdrowiu i chorobie, w szczęściu i nieszczęściu... może być i na kacu-oznajmił z delikatnym uśmiechem. -Przysięgałem, prawda?
Spojrzała w jego szczere, przepełnione dobrocią oczy, uświadamiając sobie jak wielkie głupstwo popełniła. Mimo tego wszystkiego co zrobiła... on dalej ją kochał, gotów na wszelkie poświęcenie.
Tymczasem ona... Poczuła do siebie odrazę. Przypomniała sobie jak bardzo było jej smutno, kiedy nie wracał do domu, cały swój czas poświęcając pracy. Miałaby tak nagle wypisać go z CAŁEGO swojego życia?! Przecież ona by bez niego umarła! Potrzebowała go, a każda sekunda w jego towarzystwie była dla niej nieopisanym szczęściem. Westchnęła, ukrywając twarz w dłoniach.
-Draco...
Spojrzał na nią z ciekawością, nie rozumiejąc jej nagłego załamania.
-Ja nie chcę tego rozwodu.
W końcu i ona przysięgała...
-Dlaczego?-spytał, ze zdziwieniem. Jeszcze niedawno mówiła mu, że go nie kocha i che rozpocząć życie bez niego.
-Bo nie potrafię bez ciebie żyć? Jesteś dla mnie wszystkim, Draco i... mimo iż nie jesteś idealny to... bardzo cie potrzebuję.Bo cię kocham.
Uśmiechnął się, zabierając jej kawę z ręki. Patrzyła na niego z wyczekiwaniem. Co jeżeli było już za późno? Co jeżeli straci wszystko przez własną głupotę?

                                                                          ***

Kiedy tylko z powrotem się do niej odwrócił, ujął jej twarz w dłonie i mocno pocałował. Tak bardzo się cieszył. Zwątpił już w to, że kiedykolwiek, po raz kolejny usłyszy te słowa.
Kiedy się od siebie oderwali, zetknęli się czołami, patrząc sobie głęboko w oczy.
-Zmienię się-obiecał, wiedząc, że jeżeli chce na nowo odbudować swoje małżeństwo, musi zacząć od tego. -Nie musisz-zapewniła, mocno go przytulając. -Dokładnie takiego Malfoya kocham-mruknęła, zarzucając mu ręce na szyję.

                                                                          -------

Taka tam miniaturka. Lekka i przyjemna mam nadzieję xDD
Wiem, że nie arcydzieło i długo zastanawiałam się czy ją wstawić. Mam nadzieję, że się spodoba. 
Pozdrawiam i życzę miłego wieczorku ^^

19 komentarzy:

  1. Cudo, cudo, cudo! Więcej takich miniaturek :D
    Zapraszam do siebie na oba blogi http://pain-and-lovers.blogspot.com/ i http://youaremyhorcrux.blogspot.com/ :)

    LICZĘ NA TWOJĄ OPINIĘ :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniała miniaturka! Ze szczęśliwym zakończeniem!! Czekam na rozdział lub kolejną miniaturkę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wprost idealna, taka prawdziwa :) bardzo dobrze ze ja wstawiłaś ;)
    Pozdrawiam Annelis

    OdpowiedzUsuń
  4. No! Taka słodka a zarazem nie słodka xD
    Bardzo dobrze, że ją wstawiłaś :3
    Małżeństwo idealne ale nie idealne.
    Cudo :3

    Pozdrawiam i weny życzę Alexis Nott

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo miła miniaturka :) Taka na pokrzepienie w przerwie w czytaniu tej mrocznej, ale równie porywającej historii ;) pozdr

    OdpowiedzUsuń
  6. O boże, jedna z lepszych miniaturek jakich miałam okazję czytać! Niby była taka długa, ale nawet nie mam pojęcia kiedy skończyłam ją czytać :) Draco był tutaj taki kochany...
    buziaki,
    Madi :)
    zapraszam do mnie na nowy rozdział:
    http://wspolkochac-przyszlam-dramione.blogspot.com/2014/01/rozdzia-13-opuszczenie-fortecy.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajna miniaturka ;) Tak jak powiedziałas miła i przyjemna. Draco byl tutaj taki kochany... Eh, każdy chciałby takiego męża <3
    Pozdrawiam i czekam na NN xD
    /Charlotte

    OdpowiedzUsuń
  8. super pozdrawiam i czekam na następną :)

    OdpowiedzUsuń
  9. super! :) bardzo fajna miniaturka
    życzę Ci weny :)
    pozdrawiam
    pola
    jestesmojaniespodzianka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. jejku. :)
    słodko. uwielbiam takie miniaturki :D
    pozdrawiam, Dramione True Love :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie podoba się jak najbardziej :D Pijana Hermiona, Draco jako kochający i trochę nieogarnięty mąż, czego można chcieć więcej?:) Mam nadzieję, że sprezentujesz nam więcej takich cudeniek :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspaniała! Perfekcyjna!
    Super ci wyszła, a pomysł...no brak mi słów!
    EKSTRA!
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeeej,ta miniaturka jest taka z jednej strony słodka, a z drugiej rzeczywista. W sumie wiadomo jak jest w większości małżeństw xD
    Strasznie mi się podoba i na pewno do niej wrócę ;)
    Pozdrawiam,
    L. ;*
    Zapraszam na miniatrkę: http://dramione-invisible-love.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Aw, cudna miniaturka!
    Miałaś genialny pomysł na nią, jest świetna. :D
    Realizm dzisiejszych małżeństw, genialnie to ujęłaś, czekam na więcej takich cudeniek oraz nowy rozdział!

    Dużo weny Ci życzę, Charlie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wspaniałą miniaturka.
    Lekka i bardzo przyjemna.
    Urocze zakończenie.
    Uwielbiam Happy Endy.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetna miniaturka - podobało mi się w niej praktycznie wszystko.

    Po pierwsze to, że to bardzo oryginalny opis ich życia po wielkim zakochaniu i pięknym ślubie. W większości opowiadań na tym się kończy, a u Ciebie od tego się zaczęło i pokazałaś fajnie alternatywne życie. Nie bajecznie słodkie - jak zwykle wszyscy - tylko o wiele bardziej prawdziwe.

    Po drugie Hermiona, która ze względu na swoje przyszłe i przeszłe uczucia zdecydowała się posłuchać rozsądku.

    I po trzecie Draco, który nie był idealny, ale kochał i chciał się zmienić, co udało mu się udowodnić.

    Pierwszorzędne opowiadanie.

    Pozdrawiam,
    hg-ss-we-snie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. 29 year old Librarian Margit Shadfourth, hailing from Earlton enjoys watching movies like "Hound of the Baskervilles, The" and Embroidery. Took a trip to Birthplace of Jesus: Church of the Nativity and the Pilgrimage Route and drives a Ferrari 275 GTB Alloy. Idz tutaj

    OdpowiedzUsuń