niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 35 - Przyjaciółka z Malfoy Manor

Odkąd Hermiona i jej przyjaciele uciekli, minęły dwa, dłużące się miesiące. Draco mieszkał w Norze, próbując wyjść na prostą u boku swojej nowej przyjaciółki - Leny. Wraz z dziewczyną całe dnie spędzał na nauce i ciężkich, wręcz wyczerpujących ćwiczeniach, które miały za zadanie podnieść ich poziom umiejętności. Zamierzali stać się niebezpieczni i niepokonani, a walka przeciw złym siłą miała być pomstą ważnego dla obojga Teodora. Biegali po kilkanaście kilometrów dziennie, uczyli się magicznych formuł i sztuk walki. Mieli wreszcie stać się przydatni...

-Nie sądzisz, że na dziś już wystarczy?-spytała zdyszana Lena, kiedy wraz z blondynem dobiegła pod drzwi Nory. Wyciągnęła z kieszeni magicznie pomniejszoną butelkę wody, po czym pociągnęła z niej zdrowego łyka. -Nie mam już siły-wyznała, ocierając pot z czoła.
-Nie ma mowy. Jeżeli chcemy zwyciężyć, musimy być silniejsi. Zobaczysz, jeszcze mi podziękujesz, że cię na to namówiłem-odparł, wyrywając jej z ręki butelkę. -Jeszcze jedno kółko?-zaproponował, z nadzieją, że dziewczyna zechce mu towarzyszyć.
-Nie ma mowy. Poza tym tata pewnie martwi się, że nie wracam do domu. Obiecałam mu, że będę przed szóstą-odparła z rezygnacją. -Odpocznijmy, Draco. Pogadajmy, zjedzmy coś...
-Zamierzam dalej ćwiczyć. W domu czekają jeszcze stosy podręczników do przeczytania i obiecałem, że pójdę na zwiady dla Zakonu...
-Przemęczasz się-stwierdziła, patrząc na niego z troską.
-No co ty nie powiesz?-zakpił, bo już od wielu dni, wspólnie pozbawiali się sił przez ciężkie ćwiczenia.
Dziewczyna westchnęła, a wyraz jej twarzy nieco posmutniał.
-Obydwoje wiemy, że te wszystkie treningi to także ucieczka. Robisz wszystko, by odciągnąć myśli od tego co się stało i działa, ale to nie może być twój sposób na życie.
-Niby dlaczego?-spytał obojętnie. -Nikogo tym nie krzywdzę.
-Krzywdzisz siebie-stwierdziła pewnie. -Czas przestać i zmierzyć się z rzeczywistością, bo nie możesz przez całe życie biegać, robić pompek, przysiadów czy Merlin wie czego jeszcze!-powiedziała, łapiąc go za ramiona. -Zapraszam cię na kolację. Ja, ty, mój ojciec i jedzenie z mikrofalówki.
-Czego?-spytał, unosząc jedną brew. Lena była czarownicą półkrwi, a ponieważ ojciec, z którym mieszkała był mugolem, jej dom wypełniony był dziwacznymi urządzeniami.
-Przyjdź, to zobaczysz-nalegała z delikatnym uśmiechem.

                                                                             ***

-Jest pan doskonałym kucharzem-stwierdził Draco, kiedy razem z Leną i jej ojcem siedział przy stole.
-Dziękuję-zaśmiał się mężczyzna, kosztując dopiero co odgrzanej potrawy. Postanowił zataić fakt, że w przyrządzaniu posiłku nie miał najmniejszego udziału. -To zaszczyt gotować dla mojej córki i jej chłopaka-odpowiedział, dumnie wypinając pierś.
-Tato-Lena upomniała go, patrząc niepewnie na Ślizgona. -Draco nie jest moim chłopakiem.
-To może czas to zmienić?-zaproponował ojciec dziewczyny, klepiąc blondyna po plecach. -Co jest, synu? Nie masz wystarczająco dużo odwagi, by wyznać mojej córce co czujesz?-spytał z uśmiechem.
-Jesteśmy przyjaciółmi-odpowiedział cicho chłopak. Na samą myśl o jakimkolwiek romansie z byłą dziewczyną zmarłego Teodora coś mocno ściskało jego żołądek. -Bardzo dobrymi przyjaciółmi-dodał, widząc niezadowolenie na twarzy mężczyzny.
-Wybaczcie, spędzacie ze sobą dużo czasu, myślałem, że...-zaczął, jednak Lena przerwała mu, zrywając się z miejsca.
-Najwyraźniej się myliłeś-oświadczyła chłodno, po czym odeszła czując w oczach napływające łzy.

                                                                              ***

-Lena-Draco wyszedł za nią, patrząc z niepokojem na jej zalane łzami policzki.
-Przepraszam-powiedziała, szybko je ocierając. -Trochę mnie poniosło-przyznała, odwracając się do niego plecami.
-Aż tak źle jest na myśl, że moglibyśmy być razem?-spróbował zażartować, jednak najwidoczniej mu się nie udało, bo dziewczyna się nie zaśmiała.
-Odkąd on umarł...-zaczęła, powoli odwracając się w jego stronę. Pozwoliła by jej ciemne, przepełnione smutkiem oczy napotkały jego jak zwykle obojętne stalowoszare tęczówki. -...czuję się taka samotna. Dlatego spędzam z tobą całe dnie i... polubiłam cię, Malfoy. Jesteś dla mnie odskocznią od codziennego życia, pozwalasz mi zapomnieć i wypełniasz pustkę w moim sercu-wyznała, pozwalając by jego ciało dzieliło od niej zaledwie parę centymetrów.
-Tak, ja także to czuję-przyznał, kiedy stykali się czołami. Czuł jak słodki zapach jej perfum uderza mu do głowy. Głębokie, mądre oczy hipnotyzowały, a jej nienaganna, szczupła sylwetka przyciągała jego wzrok.
-Jesteśmy samotni, stoczyliśmy się i mamy tylko siebie. Jesteśmy do siebie tak bardzo podobni-wyszeptał wprost w jej usta, kiedy jego ramiona mocno przyciągnęły ją do siebie.
Nagle jednak w jego głowie pojawiła się inna dziewczyna. O zupełnie innych oczach, ustach i zapachu...
-Ale nie możemy być dla siebie jedynie zapasowymi wersjami tych, których kochamy naprawdę-oświadczył, kiedy z przymkniętymi oczami czekali na mający nastąpić pocałunek. Odsunął od siebie dziewczynę, patrząc na nią ze smutkiem. -Przepraszam.

                                                                           ***

Wszedł do jak zwykle zabałaganionej Nory, powoli wchodząc do kuchni.
-Dzień dobry-przywitał się z krzątającą panią Weasley, po czym bez słowa podszedł do jednej z szafki, wyciągając z niej pudełko herbaty.
-Dawno cię nie widziałam-stwierdziła rudowłosa, przyglądając mu się ze zdziwieniem. Bardzo się zmienił. Przybrał na wadze, nie miał już zapadłych policzków, ani podkrążonych oczu. Wyglądał zdecydowanie lepiej.
-Tak, ostatnio dużo ćwiczę-przyznał obojętnie. Nalał wodę do kociołka, po czym podgrzał ją różdżką tak, by móc zaparzyć herbatę.
-Dobrze się czujesz?-spytała Molly, patrząc na niego z nieprzekonaniem. Wydawał się zdrowy i pozbierany jednak nie był sobą. Zdawał się smutny, obojętny i pusty.
-Tak, wszystko w porządku-zapewnił z wymuszonym uśmiechem. -Jakieś wieści od Zakonu? Mieliście dziś zdecydować o moich losach, na swoim tajnym zgromadzeniu, prawda?-spytał, pragnąc zmienić temat.
-Nie masz się o co martwić. Decyzja o tym, że możesz z nami pracować była niemal jednogłośna-zapewniła go nieprzytomnie. -Na pewno wszystko w porządku?-spytała, przystając przy poprzednim temacie.
-Nie-odparł z rezygnacją, dopiero po dłuższej chwili milczenia. -Chodzi o Lenę-wyznał, widząc pytające spojrzenie kobiety. -Jesteśmy przyjaciółmi ale stało się coś co... myślę, że mogę ją stracić.
-To coś poważnego?-spytała z ciekawością Molly.
-Nie, to raczej... typowy problem nastolatka-odparł, lekceważąco. -Powinienem się cieszyć, że nie umiera, albo nikt jej nie porwał, albo że mnie nienawidzi, albo że straciła tożsamość i chce mnie zabić, albo...
-W porządku. Zrozumiałam-przerwała mu pani Weasley, podając mu jedno z ciasteczek, które dopiero co wyciągnęła z piekarnika. -Zawsze uczyłam moje dzieci, że najważniejsze jest stawanie naprzeciw problemu. Nie można przed nim uciekać. Najważniejsze to szczera rozmowa-powiedziała, posyłając mu dobrotliwy uśmiech. -Chyba jednak nie najlepiej je wychowałam-dodała dopiero po chwili. -Ron nie daje znaku życia od wielu tygodni-westchnęła, wyciągając swoją jedwabną chustkę.
Draco spuścił wzrok, bo choć za wszelką cenę chciał się tego wyprzeć, nie potrafił przestać myśleć o losach trójcy z Gryffindoru. Głównie martwił się o Hermionę, bo to ona była dla niego na razie najważniejsza.
Udawał, że jest na nią wściekły i nie chce mieć z nią nic do czynienia, jednak w głębi duszy bardzo się o nią niepokoił.
-Nie tak łatwo ich zabić-pocieszył kobietę, kładąc rękę na jej ramieniu. -Ron ma przy sobie prawdziwego bohatera i najzdolniejszą czarownicę, jaką miałem zaszczyt spotkać-dodał z uśmiechem.

                                                                             ***

-Molly!-Artur Weasley wpadł do salonu gdzie siedziała jego żona, po czym złapał ją za ramiona, mocno nimi potrząsając. -Dostaliśmy cynk. Nasze dzieci zostały złapane przez szmalcowników!
-Co się dzieje?-spytał młody Malfoy, zwabiony krzykami mężczyzny. Wszedł do salonu, ze spokojem zajmując miejsce na jednej z długich kanap.
-Zakon ma informację, że są teraz w Malfoy Manor-oświadczył wyraźnie zdenerwowany Artur.
-Godryku, tylko nie to. Przecież to teraz siedziba Sam-Wiesz-Kogo-zlękła się kobieta, przykładając dłonie do ust. -Arturze, co my teraz zrobimy?

Draco siedział, z otępieniem wpatrując się przed siebie. Był dłużnikiem Molly Weasley. Ta dobra, rudowłosa kobieta sprawiła, że poczuł się tak, jakby odzyskał własną matkę. Swoimi mądrymi radami bardzo go wspierała. Okazała mu życzliwość, współczucie, dobro...

-Najwyraźniej nadszedł czas, bym odwiedził dom-stwierdził, przerywając rozpaczliwe napięcie.
-Co? Nie-Artur zdawał się zażenowany tym absurdalnym pomysłem. - Śmierciożercy zabiją cię kiedy tylko znajdziesz się w willi. Sam nam powiedziałeś, że nie mogą wiedzieć gdzie jesteś.
-Przecież nie żyję, żeby siedzieć w tym domu. Od miesięcy ćwiczyłem, czekając na dokładnie taką chwilę.
-Jesteś za młody i za słaby! Nie wejdziesz do domu pełnego wrogów i nie uwolnisz naszych! Potrzebujemy dobrego planu, Zakon zebrał zebranie. Wspólnie postanowimy...
-Nie mamy czasu na jakieś obrady. Musimy działać, jeżeli Potter dostanie się w ręce Czarnego Pana będzie po nas wszystkich-Draco, patrzył na nich z oburzeniem. Podczas gdy powinni działać, Weasley'owie siedzieli w salonie i planowali naradę!
-Nie pójdziesz tam. Zakon na to nie pozwoli-oświadczył dobitnie mężczyzna.
-A więc zrobię to na własną rękę-odparł, jakby było to oczywiste. -Spokojnie, nie takie rzeczy robiłem...
-I widać jak skończyłeś-odgryzł się Artur, patrząc na chłopaka ze złością. -Martwy nam się nie przydasz, dlatego ostudź swój zapał i zacznij myśleć trzeźwo-zganił go, patrząc na niego spod gniewnie przymrużonych powiek.
Przez dłuższą chwilę Ślizgon zastanawiał się nad słowami mężczyzny, poważnie je rozważając. Mógł zostać w Norze. Bezpieczny i nienarażony na zbędne ryzyko mógłby poczekać na werdykt Zakonu, po czym pomóc im w mało skutecznym starciu. Troje Gryfonów byłoby martwych, a po śmierci Pottera świat czarodziejów narażony byłby na poważną klęskę.
-Jestem Śmierciożercą-zaczął w końcu, odsłaniając przed małżeństwem rudowłosych swoją rękę. -I choć bardzo chciałbym to zmienić, to nie cofnę czasu. Zostałem wychowany jak oni, myślę jak oni i na niektóre rzeczy patrzę jak Śmierciożercy, co daje mi większą przewagę. Idę do Malfoy Manor czy wam się to podoba czy nie.
-Całe szczęście my nie jesteśmy Śmierciożercami. Ty także już do nich nie należysz. Jesteś teraz członkiem Zakonu, a to oznacza, że jesteśmy zobowiązani cie chronić-odparła całkiem poważnie kobieta. Dopiero teraz dowiedział się, po kim Ginny Weasley odziedziczyła swój ciężki charakter. Molly była bardzo zacięta w swoim postanowieniu. Groźny wyraz twarz, oczy ciskające błyskawicami. Całe szczęście, że doświadczył już gorszych spojrzeń.
-Nawet jeżeli nie jestem już Śmierciożercą, dalej pozostaję Ślizgonem, a to oznacza, że skoro postanowiłem uratować waszego syna i jego przyjaciół, to właśnie tak zrobię-oświadczył spokojnie, przywołując różdżką swoją czarną pelerynę z kapturem. -Dziękuję. To był zaszczyt mieszkać w waszym domu-pożegnał się, po czym nie zważając na ich oburzone protesty, teleportował się pod samą siedzibę Voldemorta.

                                                                           ***

Jasne, pokryte portretami obrazy, kryształowe żyrandole, stukot ciężkich butów uderzających o marmurową posadzkę i cisza. Spokojna cisza, która zawsze panowała w zimnym dworze. Żadnych rodzinnych pogawędek, śmiechu, dźwięków przyrządzanego w kuchni posiłku. Po tygodniach spędzonych w Norze ta cisza przyprawiała go o dreszcze.
Z czasem milczenie przerwał jednak krzyk. Przepełniony bólem, strachem i goryczą. Sam nie raz tak wrzeszczał, błagając o przerwanie jego cierpień. Dopiero z czasem, nauczył się to kontrolować, nie pozwalać na tą zniewagę.
Choć jego cera zawsze pozostawała blada, teraz zdawała się niemal przezroczysta. Ona cierpiała. Tak, jak cierpieć nie powinna żadna żywa istota, a w szczególności ona. Dobra, niewinna, życzliwa, współczująca Hermiona.

Wyciągnął różdżkę, jednak nie zdążył pokonać nawet metra, kiedy na jego drodze stanęli szmalcownicy. Byli chyba jeszcze gorsi od Śmierciożerców. Choć na ich przedramionach nie zostały wypalone Mroczne Znaki, miłowali Voldemorta bardziej niż ktokolwiek inny. Wkupywali się w jego łaski, uciekając się do najbardziej podłych i nikczemnych czynów. Byli brutalni i pozbawieni człowieczeństwa. Krzywdzili i mordowali, bez mrugnięcia okiem odbierając życie niewinnym istotom.
Opanowała go wściekłość. Tu już nawet nie chodziło o zemstę za własne cierpienia, pomstę Teodora czy też wyładowanie swojej złości. To miała być sprawiedliwość.
Wystarczył jeden ruch różdżką, by cała grupa rosłych mężczyzn leżała na marmurowej posadzce, wijąc się w rozpaczliwej agonii. Cierpieli dopóki, w umysł młodego Ślizgona nie wstąpiło opanowanie.
Opuścił różdżkę, nie mogąc pozbyć się odrazy żywionej w stronę popleczników Voldemorta.
Owszem, nie mógł czerpać radości ani satysfakcji z cudzego cierpienia, ale nie mógł też wyzbyć się nienawiści.
Wyminął na wpół żywych mężczyzn, zmierzając długim korytarzem w stronę przestronnego salonu. Pobrzmiewały w nim co raz to głośniejsze, bardziej przerażające krzyki, przerywane jedynie salwami szaleńczego śmiechu.

-Witaj Bellatrix-oparł się o szeroką framugę drzwi, patrząc na bawiącą się w najlepsze kobietę. Leżąca na posadzce dziewczyna nie skupiła jego wzroku nawet na sekundę. Wystarczył mu ciężki oddech i przytłumiony przez zaciśnięte zęby szloch, by uświadomić mu, że nie powinien tam spoglądać.
-Draco-Lestrange przystanęła, patrząc na Ślizgona z wyraźnym zaskoczeniem. Uśmiechnęła się, podnosząc rękę w górę, kiedy jej ludzie ruszyli w stronę blondyna. -Dajcie spokój, to tylko długo wyczekiwany gość-mruknęła, z rozbawieniem widząc wyciągnięte  maczety,długie noże i różdżki Śmierciożerców.
-Słyszałem, że złapaliście Pottera-powiedział blondyn, ze spokojem przemierzając dzielącą ich odległość po zakrwawionej podłodze. Szlochająca dziewczyna leżała teraz u jego stóp, jednak on nie miał odwagi by rzucić na nią okiem. Zamiast tego skupił wzrok w szalonych oczach Bellatrix, która teraz chichotała z zadowoleniem, bawiąc się czarnym kosmykiem swoich kręconych włosów.
-Nie mamy pewności czy to on-odparła lekko przejęta. -Zamierzam wyciągnąć to z tej dziewczyny-oświadczyła, wskazując ręką na leżącą na podłodze Hermionę.
Draco zacisnął zęby, kątem oka patrząc na zmasakrowane ciało Gryfonki.
-Lucjusz uparcie twierdzi, że to nie ona, ale jak dla mnie...-kontynuowała zupełnie nie przejęta kobieta.
Ślizgon jednak już jej nie słuchał. Spojrzał w kąt pomieszczenia, gdzie wśród grupki Śmierciożerców i Szmalcowników stał jego ojciec. Wyprostowany, pełen chłodu i pogardy Lucjusz, spoglądał na swojego syna, uważnie śledząc każde jego poczynanie.
Na jego prawym policzku przebiegała szeroka blizna, sięgająca brwi. Zdecydowanie oszpeciło to jego przystojną twarz, jednak dodało nieco męskości. Nie wyglądał już jak nie strudzony pracą arystokrata. Widać, po tym co spotkało ich w lesie i jego nie ominęła kara.
-Bo to nie ona-przerwał Bellatrix ze spokojem chłopak. -Sama spójrz-dopiero teraz zwrócił wzrok w stronę wymęczonej dziewczyny, pozwalając by głos uwiązł mu w gardle.
-No co?-z zamyślenia wyrwała go zdezorientowana kobieta. -Jak dla mnie wygląda całkiem jak ta szlama.
-Nie... ta jest zdecydowanie dużo wyższa. Ma jaśniejszy kolor włosów i wygląda dużo brzydziej-stwierdził tonem prawdziwego znawcy. Widział wściekłe, przepełnione nienawiścią spojrzenie Hermiony, jednak postanowił nie zwracać na nie uwagi. W końcu usiłował uratować jej życie. -Chociaż... może to dlatego, że tak bardzo zmasakrowałaś jej twarzyczkę...-dodał, udając obojętność.
Bellatrix pokiwała głową, z zastanowieniem rozważając jego słowa.
-Może zejdziesz do lochów? Trzymamy tam dwójkę jej towarzyszy. Chodziłeś z nimi do szkoły może uda ci się ich zidentyfikować? Przydaj nam się, zanim Czarny Pan przyjdzie i cię zabije-poprosiła, jakby było to najnormalniejsze polecenie na świecie.
-Pewnie-zgodził się z ironicznym uśmiechem. -Wyświadczysz mi przysługę? Nie maltretuj jej więcej, wygląda całkiem ładnie, może nam się jeszcze przydać-powiedział, przywołując na twarz pełen pożądania wyraz.
Kobieta jedynie pokiwała głową, nachylając się nad dziewczyną, by odgarnąć jej z twarzy kosmyki zakrwawionych włosów.
Draco tym czasem powoli i dostojnie wyszedł z salonu, by po zniknięciu wszystkim z oczu ruszyć w stronę prowadzących do lochów schodów. Był nieco zaskoczony, faktem, że nie został zamordowany gdy tylko wszedł do dworu, jednak nie zamierzał się nad tym zastanawiać. Zbiegł po schodach, trzęsącymi się dłońmi otwierając kraty lochów, gdzie ku jego zdziwieniu znajdowało się sporo ludzi.
Potter, Wesley, pan Olivander - właściciel sklepu z różdżkami na Pokątnej, jakiś goblin, skulona w kącie dziewczyna i Pomyluna - blondynka, której prawdziwe imię wypadło mu już z głowy.

-Malfoy?-Harry patrzył na chłopaka ze zdziwieniem, zrywając się z zimnej, betonowej podłogi.
Na dźwięk wypowiedzianego nazwiska, dziewczyna w kącie drgnęła niezauważalnie, podnosząc w górę swoją głowę.
Draco przyjrzał jej się uważniej. Wyglądała przerażająco. Ubrana w poobdzieraną szatę, spoglądała na niego swoimi pustymi, wygłodniałymi oczami. Miała bladą, wychudłą twarz z zapadniętymi policzkami, czarne, mocno potargane włosy i poobgryzane paznokcie. Siedziała skulona w kącie, kiwając się to do przodu, do tyłu, co jakiś czas wydając z siebie ciche westchnięcie.
Dużo czasu zajęło mu uświadomienie, że skądś zna tą dziewczynę...
-Pansy-szepnął cicho, z przerażeniem wpatrując się w odmienioną twarz przyjaciółki

---------------------
Kolejny rozdział dodaję już teraz. Mam nadzieję, że się spodobał. Zachęcam do komentowania, bo wierzcie lub nie - dodaje to duuuużo motywacji. Czasem sama nie mogę uwierzyć, że rozdział został wyświetlony mnóstwo razy, a jest pod nim tylko kilka komentarzy. Oczywiście jestem wdzięczna i zadowolona z tego, że w ogóle ktoś czyta moje opowiadanie ale moglibyście czasem napisać parę zdań, bo chciałabym zobaczyć ile tak właściwie jest tych osób.  Pozdrawiam ;)) 








27 komentarzy:

  1. Rozdział pełny emocji.
    Dobrze, że Draco zadbał o siebie i zaczął bardziej przykładać się do nauki magii itd.
    Kurczę wątek Draco i Leny, mi się naprawdę podoba i tak w głębi duszy jednak liczyłam na to, że Oni się pocałują. Obydwoje zagubieni, ale jednak On ma rację "Ale nie możemy być dla siebie jedynie zapasowymi wersjami tych, których kochamy naprawdę".
    Mam takie wrażenie, że przez te dwa miesiące od kiedy Draco się pojawił w Norze, państwo Wesley zaczęli traktować go jak członka rodziny. Martwią się o niego itd.
    Jednak to ślizgon i zawsze postawi na swoim.
    Dziwne naprawdę, że nie został ugodzony żadnym Cruciatusem ani niczym innym jak tylko pojawił się w Malfoy Manor. o.O Ale to są śmierciorzercy tego nie zrozumiesz ;)
    Hermiona wkurzona- fakt, ale przecież skąd ma wiedzieć, że Draco ją przyszedł uratować.
    I tak jestem ciekawa czy pojawi się w twoim opowiadaniu teraz Zgredek i ich jakoś uratuje czy inaczej pociągniesz Ich losy.
    No i Pansy. Boże jak ją odnaleźli? Kiedy? I co Oni jej zrobili? I w takim razie gdzie jest Blaise, czyżby dalej Jej szukał nieświadom tego gdzie jest Jego dziewczyna?
    Tak. Jestem tego naprawdę ciekawa i zaskakujesz mnie z każdym rozdziałem.
    Strasznie lubię Twój styl pisania, jak opisujesz każdą scenkę czy to smutną czy wesołą. Każde uczucia przedstawiasz tak , że można poczuć to co odczuwają bohaterzy. No więc czekam naprawdę z utęsknieniem na nowy rozdział.
    Pozdrawiam ciepło i życzę weeeny jak najlepszej ;)
    ~Natalia.xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze ze przeczytalam twoj komentarz, bo napisalabym prawie identyczny:-P Dodam tylko ze szkoda mi tego Dracona...
      Pozdrawiam
      Kate

      Usuń
  2. Podoba mi się, jak snujesz swoją własną historię wplatając w nią fakty z książki - w tej chwili na przykład jestem zdezorientowana, ponieważ niby wiem, co będzie dalej, ale nie wiem jak Ty to poprowadzisz. Bardzo lubię Twój styl pisania, podoba mi się również Twój Draco, chłodny i inteligentny wydaje mi się autentyczny :)
    Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, zaparło mi dech w piersiach. Cudowny rozdział. Tyle emocji jest w nim zawartych. Dużo się w nim dzieje. Scena z Leną, trio w Malfoy Manor, no i ta Pansy, co do cholery ona tam robi? Mam nadzieję, że to szybko wyjaśnisz. ;)
    Czekam na następny rozdział. ;)
    Pozdrawiam, Maadź.
    www.dramione-impossible-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle fantastyczny.
    Cieszę się, że Lena i Draco rozumieją, że nie mogą być razem. Lena to dobrze ujęła, są dla siebie ucieczką.
    Draco umie podjąć samodzielną decyzję, to dobrze. Jestem ciekawa jak poprowadzisz tą historię dalej, czy uda im się wszystkim uratować.
    Skoro Pansy jest w lochach, to gdzie jest Blaise?!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny.:P
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział moim zdaniem świetny - jak zresztą każdy poprzedni :-) nie mogę uwierzyć że to Pansy była w tym lochu! Jestem ciekawa co się stanie dalej :-) no i wciąż nie mogę przeboleć śmierci Teo i mam nadzieję że może jakoś go "wskrzesisz" :-) no i że nigdy w życiu nie połączysz Dracona z Leną - nic przeciwko niej nie mam ale moim zdanie to by było niemal jak świętokradztwo....
    Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału także pisz szybko :-)
    Edyta

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne *______* Cudowne *______* Idealne *_____*

    OdpowiedzUsuń
  7. Pansy?!?!?! Jaaaa! Jakie dynamiczne *_* Mój ulubiony :D

    Alvin

    OdpowiedzUsuń
  8. Końcówka... była świetna. Ah, nie mogę się doczekać dalej!

    OdpowiedzUsuń
  9. Pisz szybko, bo jak zwykle udało Ci się mnie zaciekawić i zaintrygować
    Pozdrawiam i życzę jeszcze lepszych pomysłów
    ~Zuza :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Akcja jak zwykle nie zwalnia, dzieje sie, oj dzieje... Zycze dużo weny :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeeej, rozdział niesamowity!
    Ostatnich kilka rozdziałów nie komentowałam, bo czytałam na telefonie i nie mogłam za bardzo pisać.
    Co do rozdziału to bardzo mi się podoba
    Fajnie że Draco znalazł Pansy tylko czemu w takim stanie? :(
    No i w sumie dobrze że nie pocałował jednak Leny, byłoby trochę smutno gdyby Hermiona wróciła.

    Pozdrawiam
    ~Julla

    OdpowiedzUsuń
  12. MARLINIE! Co tu się dzieje?. Pansy uwięziona przez smierciozercow?.... Ło ho ho. Akcja bardzo szybko się rozgrywa, ale ja się cieszę bo bardzo fajnie ci to wychodzi. Dobrze ze Draco nie pocałował Leny, bo ehhh... On ma być z Hermiona i tyle xd
    Ogolnie świetny rozdzial ;p czekam na nastepna notke i pozdrawiam :)
    /Charlotte

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja, ja jestem :D I będę do końca i jeszcze dłużej! Kolejny wspaniały rozdział. Cieszę się, że Draconowi wciąż zależy na Hermionie i walczy o jej życie. O, tatuś też pomaga^^ Mam nadzieję, że przynajmniej ten sposób ratunku pozwoli pominąć śmierć Zgredka ;)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wiem, co napisać. Ten rozdział był wspaniały. Cieszę się z faktu, iż Draco nie całował się z Leną. Przecież serce Leny należy do Teosia <3 Biedna Pansy ;c Gdzie się podziewa Blaise, gdy jest potrzebny? Nie mogę się doczekać akcji w Malfoy Manor. Ciekawi mnie co twoja mądra główka wymyśliła :D
    Dużo weny, czasu i innych perełek.
    Pozdrawiam Mopsicaa :)

    OdpowiedzUsuń
  15. wczesniej nie komentowalam ale teraz juz postaram sie regularnie;)rozdział jak zawsze rewelacyjny,wplatasz te malutkie szczegoliki w swoja opowiesc co sprawia ze jest jeszcze bardziej wyjatkowa i naprawde fajna.Oby tak dalej weny zycze i czekam na wiecej!

    OdpowiedzUsuń
  16. Myślałam już, że Draco pocałuje Lenę, a tu taki suprajs XD
    Ubóstwiam to opowiadanie, naprawdę. Ciekawa jestem jak tam znalazła się Pansy. Dowiem się tego pewnie w kolejnym rozdziale. Czekam na NN oczywiście <3

    Zapraszam do siebie na http://youaremyhorcrux.blogspot.com/ :)
    Chcę ci podziękować za komentarz na moim drugim blog, to wiele dla mnie znaczy naprawdę. Mam nadzieję, że będziesz moją stałą czytelniczką, a jak pojawi się kolejny rozdział to na pewno dam ci znać <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Ajjjjj skończyć w takim momęcie ;)
    Opowiadanie świetne xD
    Ciekawe co sie dzieje z Blaisem skoro Pansy jest tutaj :)
    Biedna Hermiona :(
    Cekam na kolejny r.
    Buziaki A.E.T

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja już nie wiem, co mam pisać. Jedyne, co mi przychodzi go głowy to, że jesteś genialna, masz niebywały talent i wyobraźnie. Gdybym chciała opisać wszystko, co mi się podobało, musiałaby streścić tu cały rozdział :D Tak czy siak, jesteś genialna i tego się trzymajmy :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja jestem! Moja, jakże skromna, osoba zagląda tu conajmniej raz dziennie. Rozdział świetny, ale czemu, pytam się Czemu W TAKIM MOMENCIE!!!
    Olu jak ty tak możesz torturować niewinne osoby? JAK? Czekamy z niecierpliwością na następne notki i będziemy tłumnie komentować :)
    Mam skromną nadzieję, że podniosłam cię na duchu i dałam przysłowiowego ,,kopa w tyłek ''. Pozdrawiam cieplutko
    Luar Princesa ♡

    OdpowiedzUsuń
  20. Wspaniały rozdział.
    Fajnie, że Draco spędzał czas z Leną, ale mam nadzieję, że dziewczyna się w nim nie zakochała, bo przecież dla niego najważniejsza jest Hermiona. Cieszę się, że trójka Gryfonów żyje i ma się w miarę dobrze. Pansy została porwana... przykre. Mam nadzieję, że wszyscy uratują się z Malfoy Manor.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  21. Dodaj juz nowy bo nie wytrzymam XD <33

    OdpowiedzUsuń
  22. Dla mnie to odrobine dziwne - jak zobaczył Hermione było zbyt mało emocji. Maska obojętności dla dobra sprawy - okej, ale troche jakby sie tym nie przejal. A jak zobaczył Pansy, ktora zle wygladała, rozumiem to w 100%, że się przeraził, ale dla mnie odrobine zaburzone proporcje.
    Ale rozdział fajny, cieszę się, że miedzy Draco a Leną do niczego nie doszło. To byłoby mało odpowiednie.
    Lecę czytac dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze przepraszam za brak ładu i składu w tym komentarzu, ale piszę z telefonu. Z tego też powodu nie ma polskich znaków w niektórych miejscach, za co też przepraszam.

      Usuń
  23. Co oni zrobili ?!?! Biedna Pan, oby Malfoyowi udało się ich wszystkich uratować !!!
    / Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  24. boze pansy...
    jak mi jej szkoda...
    oby draco udalo sie uratowac zlote trio i moze kilka osob wiecej

    pozdrawiam,
    andromeda

    OdpowiedzUsuń