Poranek był ciężki. Po zaledwie paru godzinach snu, czuł się bardzo zmęczony. W głowie dalej krzyczały mu postaci z koszmarów, a potworne wizje tego co dopiero widział we śnie, sprawiały, że co chwila wzdrygał się z obrzydzeniem. Jakby w obawie, nerwowo ściskał poręcz schodów, powoli zmierzając w stronę kuchni, gdzie jak się spodziewał, mógł spotkać panią Weasley. Czuł jak coś ściska się w jego żołądku, a jedyną przyczyną sprawdzenia dlaczego tak się dzieje, było zjedzenie choćby drobnej porcji jedzenia. Musiał także poprosić gospodynię o przydział prac, bo to że miałby siedzieć w Norze bezczynnie, nie wchodziło nawet w grę.
Zamierzał wejść do kuchni i przyrządzić sobie śniadanie, kiedy pewien głos sprawił, że zamarł u progu pomieszczenia. Ciemnowłosa, wysoka i szczupła dziewczyna popijała kawę, siedząc przy stole. Gawędziła z panią Weasley, co chwila wybuchając wesołym śmiechem.
Chciał uciec, sprawić, by nie dowiedziała się o jego obecności, jednak w pewnym momencie, ich spojrzenia się spotkały, a on wiedział, że o ile wcześniej miał szansę zniknąć, teraz musiał zmierzyć się z brutalną prawdą.
Lena, była dziewczyna jego zmarłego przyjaciela, siedziała i wpatrywała się w niego z prawdziwym szokiem.
-Draco?-zerwała się z miejsca, szybko do niego podchodząc. -Co ty tu robisz? Jak długo tu jesteś?-spytała, marszcząc brwi. Na jej twarzy malował się prawdziwy niepokój i strach przed tym co mogła niebawem usłyszeć.
-Cześć, Lena-przywitał się, wymuszając na swojej twarzy blady uśmiech. Wyminął ją, po czym ruszył w stronę lodówki, nawet nie pytając panią Weasley czy nie ma nic przeciwko temu, by podjadał ich zapasy żywności.
Dziewczyna stała tymczasem w drzwiach, patrząc na niego z wyraźnym szokiem.
-Draco...-jej głos zdawał się drżący. -Chyba musimy porozmawiać-szepnęła, a on nie miał już siły udawać, że szuka czegoś do jedzenia. Zamknął lodówkę, po czym z ciężkim westchnięciem zwrócił się w stronę Krukonki.
-Racja-pokiwał głową, mocno zaciskając zęby. -Pójdziemy na kawę?-zaproponował, wyciągając w jej stronę rękę.
***
-Naprawdę sądzisz, że siedzenie w Dziurawym Kotle w twojej sytuacji jest rozważne?-spytała niepewnie dziewczyna. Razem z blondynem siedziała przy jednym ze stolików, z paniką stwierdzając, że napięcie między nimi stale rośnie.
-Musisz o czymś wiedzieć, a taka rozmowa przeprowadzona w Norze, zdaje mi się jeszcze bardziej nierozważna-stwierdził chłopak, wydając z siebie ciche westchnięcie.
-Dobrze ale Śmierciożercy...
-Na ich miejscu, nie zbliżałbym się do siebie-przerwał jej z bladym uśmiechem. Wyciągnął ręce, ujmując drobne, spoczywające na stole dłonie Leny. -To co ci powiem...
-On nie żyje, prawda?-przerwała mu, mocno zaciskając zęby. Spojrzała w jego stalowoszare oczy, czując jak w jej tęczówkach, szklą się łzy. -Nie pomogłeś mu...-szepnęła smutno, widząc wyraz jego twarzy.
-Przykro mi-powiedział spokojnie. Mimo iż jemu również było ciężko, czuł, że przez tą chwilę musi udawać twardziela. Musiał zaopiekować się Leną i sprawić by jak najlepiej to przyjęła.
-Byłam pewna, że mu pomożesz... Że razem znajdziecie jakiś sposób-mówiła chaotycznie, wyrywając ręce z jego uścisku. Zakryła dłonią usta, czując jak wydobywa się z nich niekontrolowany szloch.
Blondyn zmarszczył brwi, przyglądając jej się ze zdziwieniem.
-Poczekaj. O czym ty mówisz?-spytał, unosząc brwi.
Dziewczyna zamilkła, z szokiem wpatrując się w blondyna.
-Nie powiedział ci-bardziej stwierdziła niż spytała. Wzięła głęboki oddech, po czym ukryła twarz w dłoniach, czując falę łez staczającą się po jej policzkach.
-Nie powiedział o czym?-spytał cicho. Czuł zimny dreszcz przebiegający po plecach. Co takiego ukrywał jego przyjaciel?
-On był śmiertelnie chory, Draco-wyznała, siląc się na spokój. -Miałam nadzieję, że ci powie, że razem wynajdziecie jakieś lekarstwo...
Blondyn milczał, powoli analizując jej słowa. Może to okropne, ale nieco mu ulżyło.
-To dlatego nawet się nie bronił-szepnął do siebie, jednak siedząca naprzeciw dziewczyna, doskonale go słyszała.
-Czy on...-zaczęła, jednak słowa uwięzły jej w gardle.
-Czy cierpiał?-dokończył za nią, na pozór spokojnie. -Nie-zapewnił ją szczerze. -To tylko jedno, bezbolesne zaklęcie. Właściwie to do tego nie mam pewności, nigdy nie umierałem-zaśmiał się z ironią.
Śmierć Teodora na pewien sposób go odmieniła. Jego emocje były rozchwiane, a wcześniejsze problemy z trzeźwym myśleniem teraz były katastrofalne.
-Najwidoczniej nie chciał żyć, skoro nic nie powiedział-stwierdził, z bladym uśmiechem.
-Błagam cię przestań-poprosiła Lena, łapiąc go za roztrzęsione ręce. -Najwidoczniej nie potrafił sobie poradzić. Wasza reakcja...
-Naprawdę sądzisz, że byłaby gorsza niż to jak czuję się teraz?-spytał, a ton jakim to mówił, opływał kpiną. -On się poddał. Avada leciała w jego stronę, a on nawet się nie ruszył-powiedział chłodno.
Wstał od stoły, po czym skierował się w stronę wyjścia z Kotła, mocno trzaskając drzwiami.
***
Wszedł do Nory, nawet nie siląc się na przywitanie z zgromadzoną w salonie rodziną Weasleyów. Ruszył po schodach do pokoju, marząc o chociaż najkrótszej chwili spokoju.
-Draco!-Hermiona wybiegła za nim, wchodząc za nim po kolejnych stopniach.
-To nie jest dobry moment-uprzedził ją, nawet nie odwracając się w jej stronę.
-Proszę, porozmawiajmy-powiedziała, wchodząc za nim do pokoju. Wydawała się zdeterminowana, bo nawet mordercze spojrzenie chłopaka nie sprawiło, że zaniechała swych starań.
-Nie mamy o czym-odparł krótko. Jego wzrok, mówił jej, że powinna wyjść, jednak nie zamierzała tak szybko się poddać.
-Chciałam cię przeprosić.
-Przeprosiny przyjęte. To wszystko?-spytał, pragnąc by wreszcie opuściła pokój.
-Nie musisz taki być-odparła nieco zirytowana. Splotła ręce na piersi, gniewnie mrużąc oczy.
-Jaki?-spytał, a kpina jaka wymalowała się na jego twarzy podziałała na Hermionę jak kubeł zimnej wody.
-Mamy inne zdanie, rozumiem, ale to nie znaczy, że musisz być takim palantem! Czy ty chociaż przez chwilę pomyślałeś jak ja się czuję?! Zniknąłeś z Hogwartu, zostawiając mnie z myślą, że człowiek, którego kocham wykorzystał mnie i zabił Dumbeldore'a! Zniknąłeś na kilka miesięcy, a potem zjawiłeś się z dnia na dzień bez żadnego słowa wyjaśnienia. I wiesz co? Wiem, że przeżyłeś wiele, że jest ci ciężko i masz problemy ale to nie jest dla mnie wystarczający powód. Wierz lub nie, nie jesteś najbardziej pokrzywdzonym człowiekiem na ziemi-wygarnęła mu, patrząc na niego z wściekłością.
-O nie, z pewnością nie-przyznał jej z irytacją. -Za to jestem rozkapryszonym arystokratą, dla którego nie liczy się nic więcej niż to, żeby miał to czego chce. Jestem chamski, arogancki i mam nawet czelność, żeby mieszkać w tym domu. Do tego jest mi z tym dobrze i nie zamierzam tego zmieniać, co dopiero dla ciebie. Jestem kim jestem i albo to zaakceptujesz, albo daruj sobie zmienianie mnie w kogoś innego-odparł ze złością.
Pokiwała głową, prychając z politowaniem.
-Musisz być z siebie dumny, co?-spytała, zupełnie nieprzejęta jego słowami. Znała Malfoya zbyt długo, by zrazić się takimi słowami. Wiedziała jednak, że aby przywrócić mu trzeźwe myślenie, musi użyć terapii wstrząsowej. -Nie dziwię się, że przyjaciele cię zostawili. Jeden wolał nawet umrzeć, niż dalej się z tobą zadawać-dodała cicho. On jednak, doskonale usłyszał co powiedziała. Zacisnął zęby, po czym spojrzał na nią z czystą nienawiścią.
-Nie waż się o nich wspominać-warknął, ostrzegawczo wyciągając w jej stronę palec.
-Teodor z pewnością umarł byś teraz mógł tak się zachowywać-powiedziała mściwie.
Zamilkł, czując jak wszelkie emocje zastępuje czysta rozpacz. Opuścił rękę, ciężko opadając na łóżko.
-Wynoś się stąd-powiedział, patrząc na nią z obrzydzeniem.
-Draco...-zaczęła spokojnie.
-Sądzisz, że o tym nie myślę? To ja powinienem wtedy umrzeć. To ja powinienem być na jego miejscu.
Dziewczyna przymknęła oczy, siadając obok niego.
-Nawet tak nie mów-mruknęła z cichym westchnięciem.
-Ale to prawda!-krzyknął ze złością. -Jestem z nich wszystkich najgorszy. To ja zasłużyłem sobie na śmierć, bo to ja robiłem najgorsze rzeczy.
Hermiona pokręciła głową, próbując złapać go za rękę.
-Podłożyłem naszyjnik Katie Bell, zatrułem miód, który wypił Ron, skonstruowałem szafkę zniknięć i wprowadziłem śmierciożerców do Hogwartu, Teodor zginął, bo to ja wszcząłem między nami kłótnię i wymówiłem imię Czarnego Pana, a najgorsze jest to, że cię w to wszystko wciągnąłem-oznajmił bez najmniejszego skrępowania. -Teodor nie żyje, Blaise ratuje swoją dziewczynę, a ja... Ja nie robię nic pożytecznego. Siedzę tu i ratuje własną skórę, uświadamiając sobie, że każda, choćby najmniejsza wykonana przeze mnie czynność jest samolubna.
-Nieprawda-Hermiona, dotknęła dłonią jego policzka, pragnąc za wszelką cenę mu to uświadomić.
-Dopiero co powiedziałem dziewczynie Teodora o jego śmierci. Potraktowałem ją jak skończony kretyn-dodał, próbując przekonać ją o swojej złej naturze. -Mam na rękach krew wielu ludzi.
Hermiona westchnęła, bo to ostatnie zdanie dało jej nieco do myślenia. Draco Malfoy ewidentnie należał do tych "złych" chłopców, ale nie mogła przestać dostrzegać w nim tego co najlepsze.
-Hermiona, proszę cię, odpuść. Nie wiem dlaczego tak ci zależy ale...
-Bo cię kocham-przerwała mu ze złością. -Bo jestem w tobie beznadziejnie zakochana i nie przestanie mi zależeć? Mógłbyś przestać mnie olewać?! Traktujesz to tak, jakby nic nie znaczyło...
Wzniósł oczy ku niebiosom, uświadamiając sobie, że sprawy co raz bardziej się komplikują.
-Jesteś z Ronem-próbował przemówić jej do rozumu. -On cię kocha.
-Od kiedy tak go lubisz?-zakpiła, odwracając wzrok.
-Od kiedy wiem, że z nim możesz być szczęśliwa-odpowiedział bez chwili namysłu. -Nie powinnaś wyruszać na tą całą misję Dumbeldore'a, ale jestem pewien, że Weasley zrobi wszystko byś była bezpieczna-przyznał z niechęcią. Czekał aż dziewczyna coś powie, jednak zamiast tego wstała i najzwyczajniej w świecie udała się do drzwi.
-No to życzę powodzenia w tym twoim samotnym, beznadziejnym życiu-powiedziała tylko, po czym zniknęła, mocno trzaskając drzwiami.
***
Następnego dnia, Hermiona uciekła z Nory wraz ze swoimi dwoma, odwiecznymi przyjaciółmi, pragnąc powstrzymać rzeszę szerzących się na świecie Śmierciożerców. Słynne trio Gryfonów postanowiło uratować świat według niezbyt jasnych wskazówek zmarłego dyrektora Hogwartu, mając nadzieję, że we trójkę uda im się pokonać najpotężniejszego czarnoksiężnika na ziemi.
Draco Malfoy nie mógł powstrzymać się od szeregu przekleństw, przychodzących mu do głowy wraz z myśleniem o naiwnych Gryfonach. Szanse na ich przeżycie były nikłe, a to jak bardzo skrzywdzili swoich bliskich, wręcz nieprawdopodobne. Pani Weasley, choć silna i odważna kobieta, co chwila wybuchała płaczem, nie rozstając się ze swoją jedwabną chustką do nosa. Jej mąż, Artur bezustannie chodził podenerwowany, zamartwiając się tym co mogło spotkać jego syna wraz z dwójką przyjaciół, którzy również byli dla niego jak własne dzieci. Rodzeństwo rudowłosego Rona, bezustannie wspominało o misji swojego brata, nie mogąc przestać niepokoić się jego losem.
Jedynie Ślizgon, nie związany z nimi szczególnymi relacjami, zachowywał spokój. Właściwie... ostatnimi czasy w ogóle nie okazywał zbędnych emocji. Wszystko było mu obojętne, włącznie z losem trójki Gryfonów. Tłumaczył to sobie ich zachowaniem, głupim pomysłem ratowania świata. Poszli na śmierć z własnej woli. Starał się nie myśleć o Hermionie, pozwalając by złość wywołana ich ostatnią kłótnią przysłoniła uczucia jakimi od dawna ją darzył. Poddał się, pozwolił by ostatnie wydarzenia zmieniły go w całkowicie innego człowieka.
-Potrzebuje pani czegoś?-spytał, patrząc wyczekująco na siedzącą na kanapie kobietę. Po raz kolejny nic nie robiła, bezczynnie wpatrując się w zdjęcie ukochanego syna.
-Nie, dziękuję-odparła, posyłając w jego stronę blady uśmiech.
-Zrobiłem pani herbatę-powiedział z rozbawieniem, siadając obok niej. -Oni wrócą. Przetrwali nie takie rzeczy-pocieszył ją, zauważając trzymaną w jej ręce fotografię.
-Niewątpliwie. Ale to jeszcze dzieci-odparła ze smutkiem. -Na myśl co może im się przydarzyć-zaczęła, jednak urwała, widząc wyraz twarzy chłopaka. -O co chodzi?
-O nic... Po prostu... Wie pani? Trochę im zazdroszczę-wyznał, zastanawiając się kiedy zdążył stoczyć się na tyle, by zazdrościć czegokolwiek tym ludziom. -O mnie nigdy nikt się taki nie martwił-wyjaśnił, widząc jej pytające spojrzenie.
Matka Rona pokiwała głową ze zrozumieniem, przyglądając mu się z współczuciem.
-Jesteś dobrym chłopcem, Draco-stwierdziła, z uśmiechem. -No i parzysz całkiem niezłą herbatę-zaśmiała się, upijając łyk przygotowanych przez niego ziół.
-Mogę się pani o coś spytać?-zapytał, po dłuższej chwili milczenia.
-Oczywiście, kochanie-potwierdziła, posyłając mu dobrotliwy uśmiech.
-Chciała się pani kiedyś zabić?-wypalił, ostrożnie obserwując jej reakcję. Kubek herbaty wypadł z rąk Molly Weasley, rozlewając gorący wrzątek na jej nogi.
-Draco!-krzyknęła, zatykając dłońmi usta.
-Merlinie, przepraszam-powiedział, wyciągając z kieszeni różdżkę. W duchu przeklinał się za to co powiedział. Najwidoczniej ta kobieta nie miała na tyle stalowych nerwów by rozmawiać o takich rzeczach.
Jednym ruchem wysuszył spodnie kobiety, uleczając także poparzenia powstałe w wyniku rozlania się herbaty.
-Bardzo mi przykro-powiedział, widząc jej przepełnioną rozpaczy minę.
-Draco, wiem, że twoje życie nie jest łatwe ale nie możesz myśleć o nim w taki sposób. Musisz po prostu przeczekać ten okres i pamiętać, że zawsze znajdą się ludzie, którzy ci pomogą...
-Nie-przerwał jej, z krzywym uśmiechem. -Tu nie chodzi o mnie-zapewnił ją, ujmując jej roztrzęsioną dłoń. Ta sytuacja nawet trochę go rozbawiła. -O mojego przyjaciela-dodał już całkiem poważnie. -Chodzi o to... że zmarł jakiś czas temu i nie zrobił nic by tego uniknąć-wyjaśnił cicho. -Nie mogę przestać obwiniać się o to co się stało, bo... nie mam pojęcia co czuł w tamtym momencie. Czuję, że nie byłem wystarczająco dobrym przyjacielem, żeby...
-Z pewnością byłeś wspaniałym przyjacielem-zapewniła go cicho pani Weasley. Wyraz ulgi na jej twarzy dodawał mu otuchy. Był pewny, że może mówić dalej, a Molly jest mądrą rozmówczynią.
-Kiedy byłam w twoim wieku, Sam-Wiesz-Kto był u władzy. Ginęło wielu moich przyjaciół, ludzie żyli w strachu, a to do jakich zbrodni dopuszczali się Śmierciożercy przechodziło ludzkie pojęcie. To był chaos, Draco. Te chwile powracają. Kolejne nekrologi w Proroku, roztrzęsieni znajomi, ciągły strach... Wszystkim jest ciężko, niejeden nie jest wstanie sobie z tym poradzić. Nie mam pojęcia co czuł twój przyjaciel, ani czemu zachował się tak, a nie inaczej ale... Myślę, że prawdziwy przyjaciel, nigdy nie chciałby żebyś się tym zadręczał-podsunęła mu, nieco podnosząc go na duchu. -Musisz to przetrwać, bo po wojnie, na każdego z nas czeka wspaniała przyszłość.
Uśmiechnął się, wpatrując w jej życzliwą twarz. Dopiero teraz uświadomił sobie, jak brakuje mu jego własnej matki.
-Dziękuję-szepnął, po czym wstał z kanapy udając się w stronę wyjścia z domu. Miał przed sobą pewną misję do wykonania.
***
Dom Leny okazał się małym budynkiem znajdującym się w centrum najniebezpieczniejszej z dzielnic magicznego Londynu. Śmierciożercy zjawiali się tu niemal każdego dnia, budząc grozę wśród zastraszonych mieszkańców. Rabowali, krzywdzili, a nawet mordowali niczemu winnych ludzi, czyniąc z nich przykład dla tych, którzy śmiali sprzeciwiać się woli Czarnego Pana.
Draco wędrował ulicami, miasta, ze spokojem mijając zniszczone domy, czy pokryte graffiti mury. Widział żebraków i bezdomnych skrytych w ciemnych zaułkach mrocznej dzielnicy. Wszystko przez jednego, niezrównoważonego Voldemorta, który zapragnął podporządkować sobie cały świat.
Chłopak przeszedł przez małe, zarośnięte podwórko, pukając w obdrapane drzwi domu dziewczyny. Był pewny siebie, poważny i zdeterminowany. Mimo wszystko odetchnął z ulgą, kiedy Lena mu otworzyła.
-To ty-stwierdziła z niezadowoleniem, zamierzając z powrotem zatrzasnąć mu je przed nosem.
-Poczekaj-wsadził but do środka, uniemożliwiając jej zamknięcie. -Chciałem cię przeprosić-oświadczył, patrząc prosto w jej zaskoczone oczy.
-Mój ojciec zaraz tu będzie, lepiej odejdź-poprosiła z rezygnacją. Dopiero teraz chłopak zobaczył ślady łez na jej policzkach.
-Wiem, że zachowałem się jak palant i bardzo żałuję tego co stało się w Dziurawym Kotle. Jesteśmy przyjaciółmi, powinniśmy się wspierać-oświadczył poważnie. -Zawiodłem, ostatnio wszystkich zawodzę-przyznał.
Lena westchnęła, uchylając szerzej drzwi. Wpuściła go do środka, z założonymi rękami czekając na jego dalsze słowa.
On jednak milczał, przyglądając jej się z uznaniem. Mimo to co się stało, zachowała swoją niezależność. Pasowała do Teodora. Tak jak on, zachowywała się spokojnie nawet w najgorszych sytuacjach.
-Wybaczysz mi?-spytał dopiero po chwili. Dziewczyna nie zastanawiała się długo. Już po chwili mocno go przytuliła, czując jak w jej oczach na nowo zbierają się łzy.
-Potrzebuję teraz przyjaciela bardziej, niż kogokolwiek innego-zaśmiała się przez łzy.
Draco uśmiechnął się. Nigdy nie łączyły go szczególne relacje z Leną. Zawsze była tylko dziewczyną Teodora. Nie przepadali za sobą, ograniczając się jedynie do krótkich i koniecznych rozmów. Teraz jednak, jej potrzebował. Potrzebował przyjaciela, który czułby dokładnie to samo, co on.
Wspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńCiekawe co dzieje się z Blaisem.
Mam nadzieję, że Hermiona zostawi Rona i misja się uda.
Cieszę się, że Draco znalazł przyjaciela.
Mam nadzieję na happy end.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Rozumiem że zmiana zachowania Draco względem Hermiony wynika iż stracił on swojego przyjaciela i stara się ją chronić, ale obawiam się że może wplątać się z Leną w znajomość (romans) którą Hermiona mu nie wybaczy. A tak poza yum to niestety odniosłam wrażenie że (tak to było przedstawione w tym rozdziale) że Draco przestała już całkowicie interesować Hermiona. Znudził się.
OdpowiedzUsuńMel.
Raczej zrezygnował. Ciągle idzie pod górkę, ja tam raczej chciałam przedstawić to jako to, że się poddał. Mimo wszystko za Hermioną skoczyłby nawet w ogień ;)
UsuńDzięki za komentarz.
Ojej, ojej... To ostatnie było słodkie. Uwielbiam twoje pomysły, są genialne. Ciągle zaskakujesz. Myślałam, że nie dojdzie do misji Złotej Trójcy, a tu proszę, proszę... Znowu kanonicznie, czyli kolejny plusik dla Ciebie...
OdpowiedzUsuńXoXo, Literka
Świetny rozdział. Hermiona i Draco nie mogą się dogadać, ale mam nadzieję, że im to przejdzie :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny, Dramione True Love :)
Rozdział boski :) Mam nadzieję, że Hermiona i Draco doczekają Happy Endu :)
OdpowiedzUsuńOkropnie dobry rozdział :) Teo, nasz kochany Teo. Czy on naprawdę umarł? Co będzie z Leną? Jak Draco jest nieznośny! Czemu on tak traktuje Mionę? A ona nadal go kocha...
OdpowiedzUsuńLiczę na nn jak tylko będziesz miała czas.
Pozdrawiam cieplutko :)
Luar Princesa♥
Przepiękny rozdział. Skupilas się tutaj bardziej na ich emocjach, a nie na wydarzeniach czy akcji za co bardzo ci dziękuję ;) Sytuacja między Draco a Hermiona, boże jak mi jest ich szkoda. Dlaczego ten Ron się wogole wpieprzyl do ich życia .... Eh ;) strasznie jest mi szkoda Leny, bo to chyba ona najbardziej przeżywa śmierć Teo. ;c smutny rozdzial, ale taki cudowny. Czekam na NN i pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuń/Charlotte
Już trójca wyjechała? Obawiam się, że Dramione narazie zniknie z tego opowiadania... niemniej chciałabym zapewnić, ze rozdział był świetny :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj k\rótko, bo nie wiem co napisać. Czuję pustkę.
Pozdrawiam.
Madi.
Cudo a ta rozmowa Dracona z Molly... Po prostu cudowna :)
OdpowiedzUsuńJa wiem,że wszystko jest do bani i w ogóle ale jednak nadal liczę na happy end.
Pozdrawiam,
lady.voldemort
Krótko i treściwie :
OdpowiedzUsuńGenialnyyyy roździał *.*
;)
Smutny rozdział. Mam nadzieję że nie usmiercisz Hermiony. Szkoda mi Leny. Straciła Teodora. Smutno.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na next pozdrawiam : Alexis Nott
Pisz dalej. Twoje opowiadanie wciąga, rozdziały ciekawią za każdym razem. Cieszę się, że trafiłam na twoje opowiadania :-)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dalszym pisaniu!
Domi.
O MATULU!!!!!
OdpowiedzUsuńWspaniałe! No nie mogę! Po prostu, nie mogę! Pisz dalej, szybko! Proszę! Błagam! Supernatural!
Cudowny rozdział, nawet się popłakałam, serio. Chciałabym pisać tak jak ty, lecz to chyba niemożliwe, haha :)
OdpowiedzUsuńCzekam na to, aż Draco i Hermi będą razem i czekam na NN <3
Zapraszam na mojego nowego bloga http://pain-and-lovers.blogspot.com/ Mam nadzieję, że wpadniesz i wyrazisz swoją opinię :)
Wpadłam na Twojego bloga i przeczytałam wszystko.:P Jestem zbyt leniwa, by komentować każdy przeczytany rozdział, proszę cię jednak o wybaczenie tak haniebnego czynu.
OdpowiedzUsuńPiszesz bardzo dobrze, co mogłam zauważyć na Twoich poprzednich blogach. Jednak ten jest najlepszy z nich. Jest taką perełką, wiesz? Bardzo dobrze skonstruowałaś fabułę, wymyśliłaś postaci i nadałaś im świetne charaktery. Postać Teodora jest moją ulubioną w tym opowiadaniu i jest mi przykro, że tak musiała zakończyć się jego historia. Łączy on w sobie romantyczność, opiekuńczość, ale także drapieżność. Ideał każdej dziewczyny, co jest dla mnie nowością, gdyż do tej pory moim ideałem był Draco.
Emocje. Uczucia kipią z każdego wyrazu, z każdego zdania tego opowiadania. Za to Cię wielbię.:) Postaci kobiece.. Pansy, Hermiona i Lena.. Mimo, iż same nie są połączone jakimś szczególnym uczuciem, łączy je miłość i troska o złych chłopców. Żal mi Leny i tego, co teraz czuje. Mam tylko nadzieje, że ona i Draco będą dla siebie wsparciem, że jakoś dadzą radę przetrwać ten najcięższy okres po śmierci Teo.
W tym momencie wiem, że zostanę z tym opowiadaniem do końca. Niecierpliwie czekam na kolejny.
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
Szkoda mi Dracona, bo chłopak naprawdę trochę się stacza. Wierzę jednak, że w końcu wyprowadzisz go na prostą, najlepiej u boku Hermiony :)
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście jest genialny. Atmosfera generalnie panuje tu dość smutno, ale nie ma się co dziwić. Poza tym mnie i tak wszystko się podoba :)
http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Uzaleznilam sie od twojego bloga. Nie wiem jak ty to robisz ale kazdy twoj rozdzial jest ciekawszy od poprzedniego.
OdpowiedzUsuńW moim odczuciu opowiadanie zaczelo sie "przejasniac". Chodzi mi o to ze w koncu cos zaczyba sie ukladac. Moze dlatego ze Draco stracil juz wszystko i teraz moze byc tykko lepiej? Zobaczymy w kolejnym jeszcze lepszym rozdziale:-P
Pozdrawiam
Kate
Hermiona powiedziała nieodpowiednie rzeczy. Draco powiedział nieodpowiednie rzeczy. Uh. Mam nadzieję, że Hermiona zerwie z Ronem, że Draco i Lena będą tylko i wyłącznie przyjaciółmi, i że Draco i Hermiona wrócą do siebie...
OdpowiedzUsuńNo nic, super rozdział, a ja lecę czytać dalej :)
bardzo fajny rozdział , trochę mnie nie było obóz narciarski, sesja i tak zleciało, ale teraz nadrabiam i lecę czytać dalej !! :)
OdpowiedzUsuńJest mi tak smutno jak to czytam,. A niech Herm będzie z Draco.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki
Uważam, że to opowiadanie jest bardzo fajne (nie powiem, że jest świetne, bo ci jeszcze nie wybaczyłam straty Theo). Mało w nim jest ogólnego wątku Dramione, ale to jest właśnie zaleta. Nawiązujesz do innych spraw. Mroczne opowiadania zawsze mnie przyciągały, a niestety takich jest mało. A dokładniej... jest ich w chuj ale większość to dupa. Wiem, wiem. Wyrażam się jak wieśniak, ale taka moja słodka natura. Co do tego rozdziału. Nie wiem, jak to skomentować. Rozmowa naszego arystokraty i Molly była dziwna, nie rozumiem, jak Draco tak szybko mógł się przed nią otworzyć. On jest nieufny i wredny i tak ma zostać. Może ta okropna śmierć jego przyjaciela go rozbiła... Tak, to chyba dlatego. No dobra. To ja lecę dalej. Nie byłabym sobą gdybym ci w komentarzu po kilka razy nie wypominała tego, więc: ty paskudo, jak mogłaś zabić Notta?? A tak szczerze, to już o tym powolutku zapominam.
OdpowiedzUsuńkocham molly, jest taka wspaniala
OdpowiedzUsuńoby misja harry'ego, ron'a i hermiony sie udala
pozdrawiam,
andromeda
Lubię perspektywę Draco, ale podobałby mi się jakiś fragment z perspektywy Hermiony, choćby tylko to, jak się czuła, gdy musiała go zostawić i uciekać... Ah... :)
OdpowiedzUsuń