wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 36 - Harry, Ron i Draco kontra ciemna strona mocy

Czym prędzej podbiegł do dziewczyny, ignorując znajdującą się w lochach resztę. Złapał ją za ramiona, z przerażeniem wpatrując się w jej puste, ciemne oczy.
-Jak długo tu siedzi?-spytał, dopiero po chwili zwracając uwagę na innych więźniów jego rodzinnego domu.
-Zdaje się, że była tu na długo przede mną-odezwał się cicho staruszek, wytwórca różdżek - Olivander.
-To znaczy?-dociekał Malfoy, próbując dotrzeć do swojej przyjaciółki w jakikolwiek sposób. Zdawała się go jednak nie dostrzegać. Tępo wpatrywała się w jego twarz, traktując go niczym powietrze.
-Siedzę tu od jakiś dwóch miesięcy... Ta dziewczyna... Może siedzieć tu dobre pół roku. O ile wcześniej zamieniała ze mną parę słów, teraz zdaje się mało rozmowna-powiedział z krzywym uśmiechem mężczyzna.
-Musimy uciekać-wtrącił się Harry, który nie zamierzał pozostać w więzieniu, ze względu na ledwo żywą Ślizgonkę. -Ta stuknięta psychopatka torturuję Hermionę-przypomniał blondynowi.
-Jest w salonie. Kiedy wyjdziecie na korytarz, będziecie musieli skręcić w prawo i dostać się do wschodniej części dworu. Wejście znajdziecie zaraz przy dużym portrecie... jakiegoś gościa-podał im wskazówki, uświadamiając sobie, że po tak długiej nieobecności w dworze, nie pamięta nawet imienia swojego przodka.
-Nie zostawimy ich tutaj-powiedział Ron, kiedy razem z Harry'm znaleźli się przy wejściu z lochów. -Nie ocalimy Hermiony, jednocześnie wyprowadzając ich z domu-wskazał na Lunę, pana Olivandera, goblina i skuloną w kącie Pansy.
-Wiem-przyznał blondyn, biorąc na ręce swoją przyjaciółkę. Zmarszczył brwi, myśląc nad tym, jak wydostać się z dworu, jednocześnie niezauważalnie zabierając z niego Hermionę.
-Masz jakiś pomysł?-spytał Harry, biorąc za rękę swoją jasnowłosą koleżankę.
-Tak-odpowiedział szybko chłopak. -To znaczy nie. Żadnego-dodał dopiero po chwili, kiedy uświadomił sobie, że ich sytuacja jest co najmniej krytyczna. Z góry dobiegały wrzaski Hermiony, które bynajmniej nie ułatwiały mu skupienia się.
-Cholera, przecież miała jej już nie męczyć-zaklął, wściekły na niezrównoważoną ciotkę. -Mam pomysł. Wy coś wymyślcie, przebywaliście z Granger więcej czasu, powinniście mieć więcej lepszych pomysłów.
-W przeciwieństwie do ciebie, my się z nią nie pieprzyliśmy-zauważył wściekły Ron. On także zdawał się zestresowany obecną sytuacją, a towarzystwo Malfoya nie pomagało mu się opanować.
Draco zamarł, podnosząc na niego swoje zaskoczone spojrzenie. Nie spodziewał się takich słów, bynajmniej nie w takiej sytuacji.
-Dorośnij-powiedział z politowaniem, mocniej przytulając do siebie trzęsącą się z zimna Pansy. Nie zamierzał szukać teraz odpowiedniej riposty dla żałosnego rudzielca.

Nagle w lochach rozległ się donośny trzask. Ślizgon odwrócił się w stronę skąd dobiegał, czując nagły przypływ adrenaliny. Po tym co przeszedł, każdy głośniejszy dźwięk, wzbudzał w nim niepokój.
-Harry Potter, sir-drobny, ubrany w kolorowe ubranka skrzat, skłonił się przed Wybrańcem, patrząc na niego swoimi wielkimi, błyszczącymi oczami.
-Skrzaty mogą się teleportować-Ron zdawał się oczarowany niezwykłą zdolnością zielonego stworzonka.
-Zgredku, co ty tu robisz?-spytał zaskoczony Harry. Nachylił się nad skrzatem, patrząc na niego z szczerym zdziwieniem.
-Zgredek uratuje Harry'ego Pottera i jego przyjaciół. To będzie zaszczyt, sir-oświadczył skrzat, po raz kolejny nisko się kłaniając.
Draco patrzył na skrzata, marszcząc brwi.
-Zakon cię przysłał-mruknął cicho, nie mogąc powstrzymać się od uznania dla tego małego stworzonka.
-Świetnie. Zgredku teleportuj ich do Muszelki, domu Billa i Fluer nad morzem-poprosił Harry, wskazując na pobladłą z wrażenia Lunę, zdezorientowanego goblina i zgarbionego pana Olivandera. Niewątpliwie, pobyt w Malfoy Manor bardzo ich wymęczył.
Draco spojrzał na Wybrańca, z niecierpliwością czekając na jego decyzję w sprawie jego przyjaciółki. Nie mógł pozwolić na to, by Pansy znalazła się w niebezpieczeństwie ze względu na jego kiepskie relacje z Gryfonem.
-Proszę-powiedział, wskazując głową na spoczywającą w jego ramionach wychudłą dziewczynę. -Zrobię wszystko-zadeklarował, widząc nieprzekonanie na twarzy Wybrańca.
-Oczywiście-powiedział Harry, zawstydzony faktem, że nie pomyślał o Pansy. -Tą dziewczynę również-zwrócił się w stronę skrzata. -Zadbaj by znaleźli się w bezpiecznym miejscu i wróć po nas, kiedy tylko będziesz mógł-poprosił, na co Zgredek tylko skinął głową, po czym zniknął, zabierając wraz z sobą czwórkę pozostałych osób.
-Co z nami?-spytał Ron, kiedy wraz z Harry'm i Draco, tępo wpatrywali się w punkt, w którym jeszcze niedawno stali ich przyjaciele.
-Idziemy uratować Hermionę-oświadczył blondyn, patrząc na nich z ironicznym uśmiechem. Nadszedł czas, by zadbać o swoją pozycję w Malfoy Manor.

                                                                             ***

-Bello-Draco zjawił się w salonie, ze spokojem zmierzając w stronę swojej ciotki.
-Nie teraz. Jestem zajęta-odparł kobieta, lekceważącą machając rękę, która nie była zajęta ostrym sztyletem. Chłopak spojrzał na nią ze zdziwieniem, dopiero po chwili uświadamiając sobie, co robi. Kobieta oceniała swoją pracę, z dość krytycznym wyrazem twarzy, patrząc na porozcinane ramię leżącej na ziemi dziewczyny. Czerwony, wyżłobiony nożem napis "Szlama" przyciągnął jego wzrok, sprawiając tym samym, że poczuł jak coś pęka w jego sercu.
Dlaczego na to pozwolił? Dlaczego nie wybił tych wszystkich ludzi kiedy tylko wszedł do środka? Czemu nie wysadził tego domu albo nie złapał Hermiony za rękę kiedy tylko się w nim zjawił i nie zniknął z nią, zostawiając w lochach innych ludzi?
Bo jesteś słaby... - powiedziała jego podświadomość. To była prawda. Jego słabości zaczęły przeważać nad cechami, którymi niegdyś się szczycił. Był kimś zupełnie innym...
-Jak nasi więźniowie? Jaka jest szansa na to, by któryś z nich był Potter'em?-wyrwała go z zamyślenia kobieta. Z zadowoleniem stała nad nieprzytomną Gryfonką, obracając w rękach opływający krwią sztylet.
-Myślę, że bardzo duża-odparł spokojnie blondyn.
-A więc teraz możemy cię już zabić. Czarny Pan, prosił mnie o dokonanie egzekucji kiedy tylko cię znajdziemy-oświadczyła ze smutnym uśmiechem, wpatrując się w zupełnie nieprzejętego chłopaka. -Jako, że jestem twoją ciotką, pozwolę ci wybrać rodzaj śmierci-zadeklarowała z dobrotliwym uśmiechem.
-Jesteś nienormalna-stwierdził, wsadzając ręce do kieszeni. Już po chwili jego dłoń zacisnęła się na różdżce, którą wyjął w błyskawicznym tempie. Jak na zawołanie tuż obok niego zjawił się Harry i Ron, którzy co prawda nie mieli przy sobie broni, ale posiadali dość sprawne pięści.
Szybko znaleźli się przy stojącej w kącie pomieszczenia grupie Śmierciożerców, powalając dwóch z nich na ziemię. Zabrali im różdżki, już po chwili zaczynając zażartą bitwę z resztą sługusów Voldemorta.
-Ty podły gówniarzu-Bellatrix spojrzała na blondyna z odrazą, mając w ręce jedynie mały, choć ostry sztylet.
-Rodziny się nie wybiera, ciociu-powiedział na pozór spokojnie, by już po chwili rzucić w jej stronę jedną z najpaskudniejszych klątw. Bellatrix Lestrange okazała się jednak zwinną i bardzo sprawną kobietą. Unikała lecących w jej stronę zaklęć, zaśmiewając się w najlepsze z nieudolnych prób ataku swojego siostrzeńca.
Draco nie ćwiczył jednak tygodniami, tylko po to by nie móc obezwładnić nawet szalonej kobiety.
Uniósł różdżkę w górę, niszcząc łańcuch, na którym wisiał ciężki, wykonany z mosiądzu żyrandol. Tego Śmierciożerczyni się nie spodziewała. Już po chwili leżała na posadzce, przygnieciona dużym ciężarem.
Wśród ogólnego zamieszania, Draco zdążył nachylić się nad nią, z podłym uśmiechem napawając się jej porażką. Ciężko dyszała, próbując wyjść spod przygniatającego ją żyrandolu.
-Wszyscy jesteście tacy sami-wychrypiała, czując jak ostre krawędzie mosiądzu wbijają się jej w brzuch. -Ty, Blaise, Teodor... Równie naiwni, słabi i zakłamani-powiedziała, krztusząc się krwią. -Chociaż Nott... Chyba się opamiętał, skoro nie ma go teraz z tobą.
Draco słuchał jej w milczeniu, co jakiś czas używając zaklęcia tarczy, by uchronić się przed lecącą w jego stronę klątwą.
-Teodor nie żyje-powiedział, wiedząc, że jest to rzecz, która może ją zaboleć.
-Co?-Bellatrix wytrzeszczyła na niego oczy, pozwalając by z jej ust wydobył się przeciągły jęk bólu. -Jak... on...?
-Zabili go Śmierciożercy-odparł, z mściwą satysfakcją przyglądając się jak bardzo zdziwiona jest z powodu straty swojego kochanka.
-Nie, to... niemożliwe...-kobieta wypierała się prawdy, co chwila przerywając, bo ciężar przygniatający jej brzuch, nieco jej przeszkadzał.
-I co teraz?-spytał chłodno. -Kto teraz jest naiwny, słaby i zakłamany?-spytał z uśmiechem. Odwrócił się, po czym podszedł do Hermiony, biorąc ją na ręce.
-Potter, Weasley!-krzyknął, zwracając się do stale walczących Gryfonów. Miał teraz czas, by przyjrzeć się wywołanych przez nich bitwie. Potter i Wealsey dzielnie stawiali opór składającej się z około trzydziestu osób, grupie Śmierciożerców. Mimo wszystko, nie radzili sobie zbyt dobrze. Nie byli wstanie uniknąć każdej klątwy, która leciała w ich stronę. Każdy z zwolenników Czarnego Pana pragnął dorwać zdolnych młodocianych, wykrzykując przy tym najgorsze obelgi.
Jedynie Lucjusz, ojciec Dracona stał z boku, najwyraźniej bijąc się z myślami, do której grupy powinien się przyłączyć.

-Panie Malfoy-odwrócił głowę, spoglądając w stronę dopiero co zmaterializowanego Zgredka. -Czy są panowie gotowi do kolejnej teleportacji, sir?-spytał, skłaniając się w jego stronę. Spokojny głos skrzata wydawał się absurdalny na tle dzikich wrzasków i okrzyków bitewnych.
-Pewnie, daj nam minutkę, dobrze?-poprosił Malfoy, zdając sobie sprawę, że jego Gryfońscy sojusznicy nie są wstanie tak po prostu odwrócić się i pobiec w stronę domowego skrzata.
Spojrzał na spoczywającą w jego ramionach dziewczynę, biorąc głęboki oddech.
-Jednak musisz tu jeszcze chwilę poleżeć-powiedział do nieprzytomnej, składając na jej czole szybki pocałunek. Położył ją na posadzce obok skrzata, po czym ruszył w stronę tłumu walczących Śmierciożerców.
Wszystko trwało zaledwie parę sekund. Za pomocą paru machnięć różdżką, pokonał znaczną część Śmierciożerców. Czuł się jak w czasie pobytu w lesie, kiedy to u boku Blaise'a stawił czoło kilku Śmierciożercom. Teraz, musiał wygrać... by udowodnić sobie, że wcale nie jest słaby. Że choć wtedy, nie umiał sobie z tym poradzić, teraz jest gotów na uczczenie pamięci Blaise, Teodora, czy Pansy, która pozbawiona zmysłów leżała w zimnych lochach Malfoy Manor.
Tygodniami ćwiczył i doskonalił swoje umiejętności właśnie w takim celu.
Poczuł jak ktoś podchodzi do niego od tyłu i wyrywa z jego rąk różdżkę. To jeszcze nie koniec, był przygotowany nawet na takie ewentualności.
Zamachnął się, jednym, mocnym kopnięciem posyłając na ziemię wyrośniętego Szmalcownika.
Nie zwracając uwagi na zszokowanych Gryfonów, nachylił się nad mężczyzną i wyciągnął z jego rąk dwie maczety. Nim ktokolwiek zdążył rzucić jakiekolwiek zaklęcie, leżał martwy lub ciężko ranny na splamionej krwią, białej posadzce Malfoy Manor. Nie mógł liczyć na litość, którą zapewne dawny Malfoy byłby wstanie okazać. Teraz stał między leżącymi na podłodze mężczyznami, z niewzruszeniem rzucając na ziemię dwa noże. Spojrzał na stojącego przed nim Harry'ego i Rona, domyślając się, że długo nie zapomną dopiero co widzianej zbrodni. Wziął głęboki oddech, po czym wyminął ich, zmierzając w stronę osłupiałego Zgredka i nieprzytomnej Hermiony.
Przechodził właśnie obok przygniecionej żyrandolem Bellatrix, kiedy poczuł w barku mocny, przeszywający ból.
-Malfoy-Harry ruszył w stronę blondyna, patrząc jak rzucony przez kobietę nóż wbił się w plecy Ślizgona. Czym prędzej podbiegł do niego i zarzucił na siebie jego ramię, obrzucając kobietę nienawistnym wzrokiem. -Ron, bierz Hermionę!

Zniknęli. Rozpłynęli się, a jedyną rzeczą jaką widzieli przed teleportacją, był kolejny nóż, rzucony w ich stronę, przez ledwo żywą Bellatrix.

                                                                           ***

-Hermiono. Błagam cię, obudź się, Hermiono...-rozpaczliwe błagania Rona.
-Zgredku! Zgredku nie umrzesz, nie pozwolę ci, nie możesz!-przepełnione bólem słowa Harry'ego.

I on. Siedzący na trawie, w spokoju uciskający swoją ranę, z której dopiero co wyciągnął rzucony przez Bellatrix sztylet. Cisza. Nie chcesz cierpieć-musisz się wyłączyć. Obojętny na ledwo żywą ukochaną, umierającego skrzata, który go uratował i zrozpaczonych towarzyszy, w milczeniu obserwował ich nieporadne poczynania. Widział jak Ron szybko całuje Hermionę w usta, prosząc ją, by wreszcie się obudziła. Jak Harry potrząsa zastygłym ciałem domowego skrzata, pozwalając by po jego twarzy zaczęły spływać łzy. Udało im się uciec. Dlaczego wśród nich i tak szerzy się rozpacz?

-Harry-Ron z paniką krzyknął w stronę przyjaciela, z szokiem wpatrując się w spokojną twarz Hermiony. -Harry ona nie oddycha!

Tyle starczyło by wreszcie się ocknął. Podbiegł do dziewczyny, odrywając od niej spanikowanego Rona. Spojrzał na nią z niepokojem, badając jej puls.
-No nie...-szepnął, z przerażeniem zaczynając uciskać jej klatkę piersiową. -No dalej-warknął, uświadamiając sobie, że wraz z jej śmiercią i dla niego przyjdzie koniec. -Oddychaj-rozkazał, wdmuchując powietrze w jej chłodne usta. -Zawołajcie pomoc-zwrócił się w stronę Gryfonów, nawet nie odrywając wzroku od umierającej dziewczyny.
Ron zerwał się z miejsca, sprintem zmierzając w stronę domu swojego brata.

-Hermiono, proszę-blondyn zwrócił się do dziewczyny, co raz bardziej ogarnięty niepokojem. -Przecież nie możesz umrzeć w taki sposób-powiedział, mocno uciskając jej klatkę piersiową. Łzy zalśniły w jego spokojnych, stalowoszarych oczach. Nie pojawiły się w nich od śmierci Teodora. Właściwie to w ogóle rzadko się pojawiły.
Kolejne złączenie warg, kolejne przekazanie powietrza...
-Malfoy, ona nie żyje-powiedział Harry, podchodząc do niego i łapiąc go za ramię. -To już koniec, nie pomożesz jej.
 Minęło już parę, niemiłosiernie dłużących się minut, a dziewczyna dalej nie dawała najmniejszych oznak życia.
 Nie, nie mógł tego słuchać. Nie teraz, kiedy włamał się do Malfoy Manor i zabił dla niej tylu ludzi.
Co raz rozpaczliwsze uciskanie... W pewnym momencie poczuł jakby i jemu zatrzymało się serce.
Wziął głęboki oddech, starając się zachować spokój. Robił to już mnóstwo razy. Uratował mnóstwo żyć, miał zadatki na magomedyka i wyleczył nie jedną ranę czy chorobę.
Ale nie zawsze mu się udawało... Przypomniał sobie o Teodorze. Dlaczego przyjaciel nie powiedział mu o śmiertelnej chorobie? Może w niego zwątpił i nie chciał by czuł się winny kiedy nie uda mu się wynaleźć lekarstwa? Teodor umarł przez niego. Czyżby i Hermiona miała podzielić jego los tylko dlatego, że nie miał wystarczających umiejętności.

-Nie umarła-rzucił w stronę Harry'ego, mocno zaciskając zęby. -Nie może umrzeć-dodał cicho, pozwalając by jedna, samotna łza spłynęła po jego brudnym od krwi policzku.

                                                                                     ***

Klęczał nad jej bezwiednym ciałem, czując jak i z niego powoli ucieka życie. Nie ważne były słowa Harry'ego czy lament Rona, który przybiegł z żoną swojego brata.
Znowu się wyłączył. Przestał zwracać uwagę na to co go otacza, całkiem zamykając się w swoim świecie.
Narcyza, Teodor, teraz i Hermiona. To był już koniec. Pochowa ją i strzeli sobie Avadą w serce, bo przecież i tak nie ma już dla niego ratunku. Złapał jej bladą dłoń, zamykając ją w swojej dużo większej ręce. Patrzył w jej brudną, wymęczoną twarz, myśląc o tym dlaczego nie zatrzymał jej wtedy w Norze, kiedy powiedziała mu o misji Dumbeldore'a.
Nagle poczuł jak dziewczyna ściska jego rękę, a już po chwili otwiera oczy, gwałtownie zrywając się do pozycji siedzącej. Ulga, radość, jego serce zaczęło na nowo bić. Nic więcej się nie liczyło.
Przyciągnął ją do siebie, zamykając w mocnym uścisku. Zanurzył twarz w jej włosach, pragnąc choć przez chwilę mieć ją przy sobie.
-Co się stało?-spytała, wtulając się w niego z przerażeniem. On, nie miał jednak siły opowiadać jej o tym, jak czuł się kiedy jej serce stanęło, a on zwątpił w to, że jej oczy jeszcze kiedyś się otworzą.
-Myślałem, że nie żyjesz-powiedział w końcu, nieco luzując uścisk.
-Nic mi nie jest-odparła, spoglądając na znajdującego się ponad ramieniem blondyna Rona, Harry'ego i Fleur. Dopiero po chwili jej spojrzenie spoczęło na leżącym na trawie Zgredku.
-O nie...-wydusiła z siebie, odsuwając się od Ślizgona. Na czworakach podeszła do Skrzata, mocno łapiąc go za ręce. -Och, Zgredku-szepnęła, pozwalając by fala łez spłynęła na jej policzki.
-Przykro mi, Hermiono-powiedział smutno Harry. Jednak to zdziwienie gościło na jego twarzy. Był pewny, że jego przyjaciółka nie żyje. Czuł jak jego świat legnie w gruzach, a zaraz potem jak gdyby nigdy nic, Hermiona wstała i zajęła się Zgredkiem.

Draco siedział natomiast na trawie, patrząc na zajętą Skrzatem dziewczynę. Ze spokojem patrzył, jak pełna rozpaczy zostaje zabrana przez Harry'ego i Rona w stronę muszelki.
-Malfoy? Idziesz z nami?-Fleur przykucnęła przy nim, patrząc na niego z niepokojem.
-Chyba zostanę tu jeszcze przez chwilę-odparł, wlepiając wzrok w szumiące przed nim morze. Potrzebował chwili by ochłonąć po tym, co dopiero miało miejsce.
-Powinieneś wejść do domu. Jesteś ciężko ranny-przypomniała mu dziewczyna. Jej wzrok spoczął na głębokiej ranie po nożu. Koszula na jego barku stale nasiąkała krwią.
-Poradzę sobie-powiedział nieprzytomnie.
-A co z twoją przyjaciółką? Chyba potrzebuje mieć przy sobie kogoś znajomego.
Chłopak zmarszczył brwi, dopiero teraz przypominając sobie o Pansy. Bez słowa wstał z miejsca, podążając za blondwłosą pięknością w stronę jej domu.


                           


28 komentarzy:

  1. Rozdział wspaniały.
    Już myślałam , że Herm umarła! Pięknie mnie przestraszyłaś!
    Biedny Zgredek ,:( Czekam z niecierpliwością na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. UUU...aaa... ach a już miałam nadzieję, ze Hermiona nam zginie... (nie to, że jej nie lubię, po prostu taki mój gust - lubię gdy giną główni bohaterowie) ... ale jednak nie. No cóż... Teraz najbardzie żal mi Pansy, no i Bellatrix też, bo to moja ulubiona postać. Rozdział jakiś taki krótki, ale jakością nadrobiłaś.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział pełen dramatu!
    Mi samej niemalże serce stanęło, kiedy czytałam, że Hermiona umiera. Ta rozpacz Dracona była wręcz namacalna.
    Co z Pansy? Czyżby spotkało ją to samo co Longbottomów?
    Mam nadzieję, że teraz Dramione dojdzie do jakiegoś porozumienia.
    Jak zwykle cudownie.:P
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział!
    Myślałam, że nie uratują Hermiony, ale udało się :)
    Czekam na NN <3

    Zapraszam do siebie na http://youaremyhorcrux.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku, jejku...GENIALNY. Już myślałam, że Hermiona umarła...jezu, tyle emocji (xD) <3 Kocham Cię za to <3
    Oczywiście, z natury jestem osobą niecierpliwą, więc pytam: Kiedy następny? :D
    Bo tyle wydarzeń, nie możesz trzymać w niepewności. Coś mi się zdaje, że rozmowa Hermiony i Draco w nn będzie ciekawa...I co z Blisem?

    OdpowiedzUsuń
  6. Podobał mi się bardzo ten rozdział, nie tylko dlatego że w końcu draco i hermiona się spotkali, ale ponieważ znów pojawiła się postać pansy którą szczerze uwielbiam. Mam nadzieję że kolejna notka pojawi się dość szybko. Pozdrawiam
    Mel.

    OdpowiedzUsuń
  7. No to tak. Cieszę się, że opublikowałaś tak szybko nowy rozdział. ;)
    Emocjonujący rozdział-pełen wrażeń.
    Bardzo się cieszę, że tak dobrze powplątywałaś własne wątki z tymi książkowymi.
    "W przeciwieństwie do ciebie, my się z nią nie pieprzyliśmy-zauważył wściekły Ron. [...]
    -Dorośnij-powiedział z politowaniem[...]Nie zamierzał szukać teraz odpowiedniej riposty dla żałosnego rudzielca." Spodobał mi się ten dialog między nimi. Draco pokazał klasę i dojrzałość jednym słowem.
    Biedna Pansy, sądzac po tym ile tu mogła siedzieć można przypuszczać:
    A. Nie spotkała się z Blaisem :c
    B. Zapewne dostawał różnymi klątwami :c
    C. Możliwe też, że zdarzyło się coś co zmieniło jej nastawienie do życia :c (tak tylko przypuszczam )
    Wkurzony Draco, to BARDZO groźny Draco. Widać poniosło Go i to musiało dość efektownie wyglądać, gdy zabijał bez skrupułów Ttych facetów. Rozumiem Go mimo wszystko.
    Naprawdę myślałam, że uśmiercisz Hermionę, to było by przykre.
    Smutny moment-Tak to na pewno lament Dracona nad ciałem dziewczyny, gdy zwątpił w jej życie. Chłopak był pewien, ze po Jej śmierci On również umrze. (z miłości.xD)
    Jestem ciekawa postawy Pansy, zy wszystko z nią w porządku.
    Tak samo zainteresowana jestem wątkiem Draco-Hermiona-Ron(?)
    Czy Draco o nią zawalczy? Czy Hermiona będzie w stanie z nim być, mimo zapewne miłości Rona do niej?
    Jestem tego naprawdę ciekawa.
    P.S. Kurczę, mój komentarz był trochę dłuższy, ale coś mi się usunęło i musiałam pisać jeszcze raz. :C
    Czekam na next i życzę duuużo weny :*

    ~Natalia.xD

    OdpowiedzUsuń
  8. To było GENIALNE!!! Miałam łzy w oczach, kiedy Draco myślał że Hermiona umarła (ja zresztą też tak przez chwilę myślałam). Cieszę się, że Pansy powróciła i ważne pytanie-co się stało z Blaisem?
    Uwielbiam wątek Dramione i mam nadzieję, że jeszcze często się pojawi. Życzę ci masy pomysłów na dalsze rozdziały i z niecierpliwością czekam na nie czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cieszy mnie fakt, że dodajesz tak szybko rozdziały. :)
    Zaskakujesz mnie coraz bardziej, bo nie wiem, co akurat wymyślisz w następnym rozdziale.
    Podoba mi się, że Draco walczy o swoje i nawet pozwolił sobie na łzy. Fajnie, że zmienia się dla Mionki. :)
    Pozdrawiam, Maadź.
    www.dramione-impossible-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Mi też serce na chwile stanęło, a potem zabiło jeszcze mocniej, potrafisz wzbudzić emocje. Draco musi zawalczyć o swoją miłość, a Ron niech zrozumie że jest na przegranej pozycji....
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. cudo,tylko tyle mogę powiedzieć,to jest napisać :)
    Przez jedną,straszną chwilę myślałam,że uśmiercisz Hermione ale na szczęście(uff) żyje
    Pozdrowionka i czekam na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Draco i Hermiona sie pieprzyli? Chyba mnie cos ominelo... Albo Ron bredzi....
    Naprawde myslalam ze Hwrmiona umarla. Tak to napisalas ze bylam pewna a tu BUM!
    Martwie sie o Pansy. Biedulka... Ciekawe co z Blaisem. Dawno o nim nie pisalas.
    No i przykro mi z powodu Zgredka. Na filmie ryczalam jak bobr podaczas tej sceny. Tutaj akcja byla skierowaba na Hermione dlatego smierc Zgredka nie byla tak bardzo dramatyczna.
    Czekam na kolejny rozdzial.
    Pozdrawiam
    Kate

    OdpowiedzUsuń
  13. Oh, nie wiem co o tym myśleć. Nie lubię tego momentu, kiedy trójca jest w Malfoy Manor, ale rozumiem, że to jest nieuniknione.
    W każdym razie rozdział nie był niczego sobie ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. ojeeej. uratował ją :)
    rozdział... mega ! :D
    pozdrawiam, Dramione True Love :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Zabiłabym Cię, gdybyś zabiła Herm ^^
    świetny rozdział :)
    Pozdrawiam,
    L. ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Napędziłaś mi stracha, już myślałam, że Hermiona dołączy to grona ofiar w Twoim opowiadaniu. Dla Draco, strata Granger, byłaby zbyt wielkim ciosem, cieszę się, że Hemiona przeżyła

    OdpowiedzUsuń
  17. Wspaniały rozdział.
    Biedny Zgredek... Myślałam, że Hermiona nie żyje, ale mnie przestraszyłaś. Mam nadzieję, że Pansy odzyska zmysły. Liczę na to, że Miona rozwiąże sprawę uczuć między nią, a Ronem no i Draco. Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  18. CUDOWNY... Już myslalam ze Hermiona umarła, a tu taka niespodzianka. Wow, bardzo podoba mi sie ze działasz według kanonu i odbiegasz od niego w minimalnym stopniu. Jejku, mam nadzieję ze Hermiona będzie z Draco, bo nie wyobrażam sobie żeby było inaczej ;)
    Czekam na nastepny ekscytujący rozdzial i życzę dużooooo weny ;)
    /Charlotte

    OdpowiedzUsuń
  19. Myślałam, że zejdę na zawał jak Draco reanimował Hermionę, ale żyję Rozdział naprawdę genialny. Ja już nie wiem, jakich przymiotników tu używać, żeby opisać, jak bardzo podoba mi się to, co piszesz, szczególnie, że jest 1 33 :) Tak czy siak, rozdział boski ♥
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny rozdział! :> Merlinie, już się wystraszyłam, że Hermiona naprawdę umarła... Dużo emocji w tej notce i bardzo dobrze, tak ma być, bo teraz czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :) Jestem ciekawa, jak Pansy trafiła do Malfoy Manor. Jakoś dalej nie mogę się pogodzić ze śmiercią Theodor'a :( Życzę Ci dużo weny! ;* Pozdrawiam, Rose.
    Zapraszam również do mnie: http://dark-paradise-in-hogwarts.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  22. Nareszcie znalazłam chwilę, żeby skomentować ten rozdział, uff.
    Jest świetny! Na Merlina, nawet sobie nie zdajesz sprawy, jak bardzo mnie przestraszyłaś, że Hermiona mogłaby zginąć, no nienawidzę Cię, haha! Ale dobrze, że wszystko się dobrze skończyło. Tylko nurtuje mnie pytanie, jak Pansy mogła się znaleźć w Malfoy Manor? Zdziwiło mnie to bardzo.
    Pozdrawiam i życzę Ci dużo weny, Charlie! :)

    PS: Zapraszam do siebie, na bloga z miniaturkami Dramione http://dilectioprohibitum.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Podobało mi się. Nawet bardzo.
    Pomimo, że na początku nie pasowało mi zachowanie Draco i reszty, kiedy torturowano Hermione. Jak dla mnie za mało się tym przejęli, ale potem nadrobiłaś emocjami Draco, kiedy myślał, że Hermiona nie żyje. Ciekawe co bedzie dalej, lecę czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Mini zawał w momencie gdy pisałaś że Herm nie żyje no normalnie.
    / Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  25. Jestem wredna. W pewnej malutkiej chwili cieszyłam się ze śmierci Miony. Ale ożyła. No i też się cieszę. Hmm...

    OdpowiedzUsuń
  26. Ten rozdział doprowadził mnie do łez. Najpierw smutku potem radości i na kpńcu wzruszenia. Dziękuję 💛 :")

    OdpowiedzUsuń
  27. Jeju, ale mnie nastraszyłaś. Genialny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  28. boze juz myslalam, ze to koniec
    ze to naprawde jest koniec...
    co za ulga

    pozdrawiam,
    andromeda

    OdpowiedzUsuń