sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 30 - Śmierć Nott'a

Strach przed śmiercią jest chyba gorszy niż ona sama. Nieprawdopodobne do jakich rzeczy uciekają się ludzie by tego uniknąć. Do jakich podłych i niewybaczalnych rzeczy są zdolni. Robią najgorsze świństwa by potem i tak umrzeć. Bo choć ludzie często o tym zapominają... to śmierć czeka na każdego.

Teodor siedział na szczycie wieży astronomicznej, z otępieniem wpatrując się w rozciągający się w dole krajobraz. Hogwart był taki piękny... że też wcześniej nie był wstanie tego dostrzec. 
Nie czas na sentymenty...skarcił się w duchu, zaciskając zęby. Musiał być silny. Do samego końca. 

Wiatr rozwiewał mu włosy, a on sam czuł jak coś boleśnie ściska mu się w żołądku. Bał się. 
Nie chciał opuszczać swoich przyjaciół, życia. Choć zawsze uważał je za ciężkie i niezwykle trudne teraz nie zamierzał się z nim żegnać. Tyle razy otarł się o śmierć... Teraz stojąc spokojnie na szczycie wieży astronomicznej czuł, że jest jej bliższy niż kiedykolwiek wcześniej. 
Westchnął cicho, przejeżdżając ręką po twarzy. 
-To takie beznadziejne-mruknął, schylając się po leżącą u jego stóp szkolną torbę. Teraz nie miał już nic do stracenia. Po co w ogóle chodził na zajęcia? Ta wiedza i tak do niczego już mu się nie przyda. 

Choć zapewniał Lenę o tym, że się nie podda, w rzeczywistości nie miał w sobie wielkiej nadziei. Jego szanse na przeżycie były nikłe a wizja umierania w męczarniach zachęcała go jedynie do tego, by sam ze sobą skończył. Spojrzał w dal, na rozciągające się w dole błonia. Wystarczyłoby skoczyć, skończyć to wszystko. Każdy problem, cierpienie...
-Teodor?-głos Leny wyrwał go z zamyślania. Odwrócił się z wdzięcznością patrząc na stojącą za nim dziewczynę. 
-Nie było cię na śniadaniu, myślałam, że...
-Wszystko w porządku-zapewnił ją, posyłając w jej stronę delikatny uśmiech. -Chyba nie chcę iść dziś na lekcje-stwierdził, próbując usprawiedliwić swoją nieobecność. W duchu przeklinał się za swoje poprzednie myśli. Gdyby wtedy skoczył... Co jeżeli Lena by to zobaczyła? Co by pomyślała, gdyby tak szybko ze sobą skończył?
Dziewczyna podeszła do niego, niepewnie kładąc rękę na jego ramieniu. 
-Jak się czujesz?-spytała cicho, starając się opanować drżący głos. 
Ślizgon wzruszył ramionami. 
-Cieszę się, że jesteśmy razem. Teraz, do samego końca-wyznał, doskonale wiedząc, że to nie o to pytała dziewczyna. Lena uśmiechnęła się, delikatnie ściskając jego rękę. 
-Gdybyś powiedział Draconowi...-zaczęła, jednak on szybko jej przerwał.
-Draco wrócił późno w nocy. Jeszcze śpi, a ja przecież nie umieram-powiedział, dopiero po chwili orientując się, że znajduje się w kilkumiesięcznej kolejce po zgon. -Ale powiem mu-zapewnił ją, mocno do siebie przytulając. 
-Obiecaj, że zrobisz wszystko, żeby ze mną zostać-poprosiła, a on nie był wstanie jej odmówić. Pocałował ją, tak jakby całował ją po raz ostatni. Zamierzał to robić zawsze, każdego dnia i o każdej porze.

                                                                       ***

Draco stał na korytarzu i tępo wpatrywał się w rozgrywające się za oknem wydarzenia.

Hermiona stała na błoniach i wydzierała się na Rona, który w milczeniu znosił jej krzyki. W końcu zasłużył upajając ją eliksirem miłosnym. Tak czy inaczej, był jej przyjacielem, nie takie przeszkody miały między nimi stanąć. Już po chwili godzili się, rzucając sobie w ramiona. 
Z ust Ślizgona wydobyło się ciche westchnięcie. Był zazdrosny. Bardzo zazdrosny.
Mimo wszystko doskonale wiedział, że tak być powinno. Hermiona powinna żyć między swoimi przyjaciółmi z dala od niego - Śmierciożercy niosącego ze sobą mnóstwo problemów. Przy nim nie śmiała się ani nie bawiła. Po prostu dzielnie trwała.
Ron, nieważne czy jako przyjaciel czy też chłopak, był dla niej lepszy, a Draco doskonale wiedział, że przeczenie temu byłoby bardzo samolubne.

-Cześć, Draco-Blaise stanął obok niego, wędrując za jego wzrokiem w stronę dwójki Gryfonów. Uśmiechnął się blado, po czym pokrzepiająco poklepał go po plecach.
-Jesteś Malfoy. Dasz sobie radę-powiedział poważnie. -Nie wiem czy to odpowiedni moment ale gdzie byłeś przez całą noc?-spytał z ciekawością. -Z tego co dzieje się na błoniach wnioskuję, że raczej nie byłeś z Granger...-dodał ponuro.
-Byłem w Malfoy Manor-oznajmił spokojnie blondyn. -Musiałem załatwić parę spraw z moim ojcem-wyjaśnił.
-I jak poszło?-spytał Blaise, mając w głowie najgorsze wizje tego co działo się w willi przyjaciela.
-Lepiej być nie mogło-powiedział szczerze zadowolony Draco. -Mój ojciec to największy idiota na świecie-stwierdził po chwili.
-To znaczy?-dociekał z niezaspokojoną ciekawością brunet.
-To znaczy, że póki co mamy w nim sprzymierzeńca-powiedział dumny z siebie Malfoy.
-Chcesz mi powiedzieć, że dwuosobowa rodzinka arystokratów zawarła rozjem?-zakpił Blaise.
-Pozwoliłem wierzyć w to mojemu ojcu. Chciałbym, żebyśmy naprawdę się dogadali ale to po prostu nie możliwe... On się nie zmieni. Zanim wyjedziemy będę musiał go unieszkodliwić.
-To nie będzie łatwe-stwierdził spokojnie Blaise. -To bydlak ale też bardzo inteligentny i przebiegły człowiek.
Draco uśmiechnął się z politowaniem. Poklepał przyjaciela po plecach po czym odwrócił się i zamierzał odejść kiedy w ostatniej chwili spojrzał na niego i z zadowoleniem oświadczył:
-Przecież jestem Malfoy. Dam sobie radę.

                                                                             ***

Po tym jak Draco odszedł tylko w sobie znanym kierunku, Blaise został sam na korytarzu. Widział przez okno jak Granger rozmawia z Wealseyem. Każdy szeroki uśmiech, rozmowa Gryfonów zdawała mu się nierealna. Kiedy on ostatnio tak się zachowywał? Kiedy wybiegł z przyjaciółmi na błonia i po prostu się bawił?
Miał nadzieję, że Pansy, nieważna gdzie była, wreszcie odnalazła szczęście. Nie miał pojęcia gdzie wyjechała ani w jakim towarzystwie przebywała. To czy była bezpieczna i radziła sobie w nowym otoczeniu było tylko jego domysłem. Wierzył, że dziewczyna była mądra i zaradna i nie wpakowała się w kłopoty. Tak czy inaczej bardzo za nią tęsknił i nie mógł pozbyć się wrażenia, że coś jest nie tak. Mogłaby napisać list, dać jakikolwiek znak życia. Tymczasem pozostały mu tylko myśli, nieustannie dręczące umysł.

                                                                            ***

Draco szedł korytarzem, z zamyśleniem pokonując kolejne odległości. Minął parę obrazów i przeszedł przez irytujące schody. Natknął się na Irytka i zrzędzącego woźnego Filcha i kiedy wreszcie znalazł się przy stopniach prowadzących do lochów, poczuł jak na kogoś wpada.
-Granger-powiedział cicho, jednak nie mógł ukryć niezadowolenia, które go opanowało.
-Szukałam cię-wyjaśniła bez cienia emocji na twarzy. Nic nie mówiąc wcisnęła mu w rękę kartkę. Zdziwiony chłopak rozwinął pergamin, który cały zapisany był schludnym pismem Gryfonki.
-Co to?-spytał całkiem zbity z tropu.
-Przepis na eliksir-wyjaśniła, jakby było to coś całkiem oczywistego. -Na rękę-dodała, widząc jego niezrozumienie.
Momentalnie spoważniał. Nawet po tym co się stało... dziewczyna nie żałowała na niego czasu i wymyśliła przepis na eliksir, który miałby pomóc jego znamieniu. Jego wzrok mimowolnie powędrował w stronę dłoni, która owinięta bandażem przyciągała uwagę prawie każdego. Owszem, ból prawie zniknął ale wypalony na ręce napis nie pozwalał zapomnieć Malfoyowi o tym kim tak naprawdę był.
Spojrzał na dziewczynę, która w milczeniu czekała na jego reakcję. Wiedział, że ją zranił, że to co powiedział było nieodpowiedzialne. Mimo to, nie żałował tego, że się rozstali. Tak po prostu musiało być.
-To naprawdę wiele dla mnie znaczy-powiedział, patrząc na nią z wdzięcznością. -Jestem ci winien przysługę-stwierdził z lekkim niezadowoleniem. Nie lubił być czyimś dłużnikiem.
-Niczego od ciebie nie chcę. Zrobiłam to, bo chciałam ci pomóc-szybko odparła. Odwróciła się i zamierzała odejść, bo łzy zaszkliły się w jej oczach. Draco jednak nie pozwolił na to.
-Mój ojciec. Obiecuję, że nikogo nie skrzywdzi-zapewnił ją, bo nie miał wątpliwości, że Lucjusz jest jednym ze zmartwień Hermiony. -To co się ostatnio wydarzyło... Może to niczego nie zmienia ale chcę żebyś wiedziała, że jest mi przykro. To wszystko...-głos uwiązł mu w gardle. Kochał ją. Tęsknił za nią i potrzebował jej bliskości. -...nie miało się tak skończyć.
Dziewczyna zamilkła, resztkami sił powstrzymując się od wybuchnięcia płaczem. Było jej tak strasznie smutno bez niego.
-Sam powiedziałeś, że nigdy nie sądziłeś, byśmy mieli wspólną przyszłość. Nie traktowałeś tego poważnie więc naprawdę nie mam pojęcia co sobie myślałeś. Jak inaczej mogłoby się to skończyć?-spytała z goryczą. Widząc jego rozbicie i totalne załamanie tylko się uśmiechnęła. -Żegnaj, Malfoy-mruknęła, po czym całując go po raz ostatni w policzek, odeszła.
-To było beznadziejne pożegnanie, Hermiono-szepnął ze smutkiem Draco. Jego palce odruchowo powędrowały w miejsce gdzie dopiero co złożyła delikatny pocałunek.
Dopiero po chwili wyrwał się z transu. Wziął głęboki oddech, po czym jakby nic powędrował do swojego dormitorium.

                                                                               ***

Zapadł wieczór. Draco, Blaise i Teodor zebrali się w swoim dormitorium, mając przed sobą poważną rozmowę.
-Wszystko jest już gotowe-stwierdził jeden z nich, posyłając w stronę reszty wesoły uśmiech.
-Co to znaczy?-spytał z powątpiewaniem blondyn.
-Że to koniec. Udało się-wyjaśnił Blaise. Mimo tego 'zwycięstwa' nie zdawał się być szalenie szczęśliwy. Zapadło milczenie. Od początku roku przeszli tak wiele. Uknuli mnóstwo intryg, kłamali, bili się i uciekali z zamku by teraz nie czuć nawet najmniejszej satysfakcji.
-Czyli, że niedługo uciekniemy...-mruknął Draco z obojętnością wypisaną na twarzy. Opuszczenie zamku równało się dla niego z ogromną zmianą. -Co planujemy robić potem?
-Zaraz po tym jak wpuścimy Śmierciożerców, będziemy musieli uciec, nie będzie na nic czasu, dlatego trzeba spakować się wcześniej. Załatwić wszystkie sprawy i... i się pożegnać-odpowiedział nieprzytomnie Teodor. Myślał o tym, jak powie przyjaciołom, że nie wybiera się razem z nimi. Chciał im pomóc i być z nimi do samego końca. Wiedział, że musi przeżyć do momentu użycia szafki zniknięć, ale co będzie potem?
Jego myśli zaprzątała również Lena, z którą rozstanie okaże się zapewne najgorsze...
-Myślałem o tym, żeby wybrać się do Albanii. Wiecie, do lasów, w których On sam się ukrywał-mruknął cicho Draco. Dla niego ucieczka nigdy nie była dobrym wyjściem, dlatego nie mógł ukryć smutku. -Rozbilibyśmy obóz. Tam, w spokoju zastanowilibyśmy się co robić dalej-zaproponował.
Reszta przyjaciół zgodnie mu przytaknęła.
-Wiecie... będę musiał jeszcze zająć się ojcem. Muszę jakoś go unieszkodliwić...
-Weźmiemy go ze sobą-rzucił całkiem poważnie Blaise.
Draco i Teodor wytrzeszczyli oczy, patrząc na niego z niedowierzaniem.
-Żartujesz-bardziej stwierdził niż spytał blondyn.
-Niby dlaczego? Po tym co zrobił... moglibyśmy jakoś go wykorzystać, niech pocierpi jako nasz sługa. Bo to, że go nie zabijemy nie pozostawia nic do dyskusji, prawda?
Młody Malfoy zmarszczył brwi, niezbyt przekonany tym, można by rzec, absurdalnym pomysłem.
Wizja Lucjusza towarzyszącego im w ucieczce była co najmniej niedorzeczna. Tak czy inaczej, Ślizgon i jego przyjaciele odbiegali od pewnej normy, robiąc zazwyczaj rzeczy ryzykowne i nieprzewidywalne.
-Cóż to by było w naszym stylu-stwierdził z uznaniem, po dłuższym czasie namysłu. -No ale macie świadomość tego, że to będzie coś... coś dziwnego, prawda?-spytał, mając nadzieję, że Blaise odwoła swoje słowa, uznając wymyślony pomysł za najgorszy na świecie.
-Jesteśmy Ślizgonami-odparł brunet, jakby to wytłumaczenie było wystarczającym argumentem. -Pomyślcie jakie będziemy mieli z tego korzyści...

                                                                       ***

Draco siedział sam, zamknięty w jednej z pustych klas na czwartym piętrze. To miejsce było wystarczająco bezpieczne by mógł uwarzyć eliksir zgodny z recepturą Hermiony. Cieszył się, że w końcu ma szansę załatwić jeden z problemów. Czuł, że z każdą chwilą jest coraz bliżej upragnionej wolności.
 Zawsze był dobry z eliksirów i prawie nigdy nie popełniał błędów. Zwykle wszystko szło mu z największą łatwością i nie musiał przejmować się końcowym efektem mikstury. Teraz jednak z największą precyzją odmierzał wszystkie składniki, sumiennie stosując się do zaleceń Hermiony. Wiedział, że to co wymyśliła dziewczyna nigdy nie zostało przetestowane. Wiedział, że wypicie tego co uwarzy będzie szaleństwem i ogromnym ryzykiem. Ta Gryfonka mimo wszystko wzbudzała w nim ogromne zaufanie. Wierzył, że gdyby nie była pewne sukcesu, nigdy nie dałaby mu kartki z przepisem.
-Wygląda na to, że gotowe...-mruknął, z niezadowoleniem przyglądając się niezbyt smacznie wyglądającej cieczy. Zapach mikstury również nie był przyjemny, dlatego nie mógł powstrzymać się od grymasu, który wymalował się na jego twarzy.  -Nie mogłaś wymyślić czegoś smacznego, Granger...?-spytał, nalewając eliksir do fiolki. -To co najmniej obrzydliwe-stwierdził, zastanawiając się, czy wypicie eliksiru będzie mądrym rozwiązaniem.
Jesteś Malfoy, dasz sobie radę...
Już po chwili wypił całą zawartość fiolki, mocno się przy tym krzywiąc.
-Ohyda-mruknął, lekko się krztusząc.
Odczekał chwilę, z zniecierpliwieniem wpatrując się w swoją ręką.
-No dalej...-szepnął, bojąc się, że eliksir Hermiony mógł nie zadziałać. Dopiero po chwili poczuł w ręce lekkie mrowienie, które z czasem przerodziło się w ból, podobny do tego, kiedy ktoś przypala cie żywcem.
Chłopak zacisnął zęby, przygryzając kawałek swojej szaty. Starał się nie krzyczeć, jednak po chwili z jego buzi wyrwał się jęk bólu. Oparł się o ścianę i przymknął oczy, czekając aż ból nieco się zmniejszy.
Po paru, męczących i niezwykle długich minutach ból ustał . Blondyn spojrzał na swoją rękę. Czarny napis zniknął. Został jednak ślad w postaci świeżych blizn.
-Mam nadzieje, że nie zostanie mi jak Potterowi-mruknął, ciężko oddychając. W jego głowie znalazła się wizja dłoni Wybrańca, na której blizny układały się w napis "Nie będę opowiadać kłamstw". -To przerażające-stwierdził, mimowolnie się wzdrygając. Zebrał swoje rzeczy, po czym ruszył do wyjścia z klasy, uprzednio obwiązując wokół dłoni biały bandaż. Lepiej żeby nikt nie widział jego ręki, dopóki ta do końca się nie zagoi. Szedł korytarzem, zadowolony ze swojego sukcesu. Czuł, że ma dług wdzięczności wobec Hermiony. Pomogła mu mimo iż zupełnie na to nie zasłużył.
Z zamyśleniem przemierzał kolejne piętra, kiedy na kogoś wpadł. Z szokiem rozpoznał stojącą przed nim osobę.
-Draco-mężczyzna uśmiechnął się, obdarzając go wzgardliwym spojrzeniem.
Poczuł jak głos uwiązł mu w gardle.
-Zrobisz coś dla mnie?
Blondyn skinął głową, przyglądając się mężczyźnie z wyczekiwaniem.
-Przekaż Teodorowi, że tu jestem. Będę czekał na szczycie wieży astronomicznej-powiedział, po czym zniknął, rzucając na siebie zaklęcie kameleona.

                                                                          ***

-Teodor?! Blaise?!- Ślizgoni siedzieli w dormitorium, ze zdziwieniem przyglądając się swojemu przyjacielowi.
-To złe wieści-stwierdził cicho Zabini, z niechęcią przyglądając się blondynowi.
-Musimy...
-Poczekaj-Teodor przerwał mu, ze spokojem unosząc rękę. -To na pewno może zaczekać. To dzień bez Śmierciożerczych problemów.
-Ale...
-To z pewnością nic takiego...-Blaise, lekceważąco machnął ręką, sięgając po leżącą na jednej z półek gazetę.
-Byłoby nieważne gdyby nie był to twój ojciec czekający na wieży astronomicznej!-wypalił Draco, wyraźnie zirytowany ignorancją przyjaciół.
-Co?-Teodor zerwał się z łóżka, z przerażeniem wpatrując się w blondyna. -Jakim cudem się tu dostał?-spytał z wyraźnym szokiem.
-Czy to ważne?! Czeka tu na ciebie, a ty nie wiesz czego chce i...
-Oczywiście, że wiem czego chce! Tyle, że nie zapewnię mu ani rodziny, ani własnej śmierci-oznajmił z determinacją. -Idę do niego-zadecydował, ruszając w stronę drzwi.
-Zaczekaj, idziemy z tobą-Draco, złapał go za ramię, patrząc na przyjaciela ze znudzeniem. -No chyba nie myślałeś, że sam rozprawisz się z ojcem-psychopatą-zakpił, wyraźnie rozbawiony naiwnością przyjaciela.

                                                                         ***

Było już ciemno. Powoli zapadała noc. Wiatr rozwiewał gałęzie drzew, na których pojawiały się już pierwsze pączki. Wiosna nadchodziła małymi krokami i wszystko mogłoby się zdawać dla nich piękne gdyby nie to, co na nich czekało. Chyba jeszcze nigdy nie biegli tak szybko po schodach wieży astronomicznej.
Mimo wszystko, tylko w głowie Teodora pojawiły się sprzeczne ze sobą myśli. To jak bardzo się denerwował wiedział tylko on sam, ponieważ wyraz jego twarzy pozostawał ciągle nieodgadniony.

Zaczynał padać deszcz, który z każdą chwilą stawał się coraz silniejszy.

W końcu się tam znaleźli. Wiatr rozwiewał im włosy i szaty, a z nieba powoli zaczynał padać deszcz. Ojciec jednego ze Ślizgonów stał z założonymi rękami, wyraźnie rozbawiony obecną sytuacją.
-Witaj, Teo. Przyprowadziłeś przyjaciół?-mruknął z niekrytą pogardą. Jego ciemne oczy nie wyrażały nic oprócz czystej niechęci. -Naprawdę myślisz, że w czymś ci pomogą?
Całe szczęście stanął naprzeciw równych sobie przeciwników. Każdy zgromadzony na szczycie wieży potrafił być naprawdę wredny. Ironiczne, pełne kpiny uśmieszki pojawiły się na twarzach Ślizgonów.
-Po co tu przyszedłeś?-spytał spokojnie Teodor. Nie chciał rozpoczynać wojny. Ostatnio niezbyt dobrze się skończyła. Spojrzał na nogę ojca, a może raczej tam gdzie być powinna. Teraz zamiast niej, był drewniany kikut, przypominając piratów z mugolskich filmów. Ostatni pojedynek między Nottem seniorem, a jego synem doprowadził do tego, że jeden był umierający, a drugi stracił kończynę.
-Przyszedłem sprawdzić jak miewa się mój jedyny syn. Jedyny, bo resztę mi odebrałeś!
-Dramatyzujesz-stwierdził chłopak, lekceważąco machając ręką. -Trzeba ponosić konsekwencje za swoje czyny. Byłeś dla nich niemiły więc wyjechali-wyjaśnił jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Od kiedy taki gówniarz jak ty będzie mnie pouczał?!-Nott Senior zdawał się kipieć ze złości. Draco prychnął pod nosem, uświadamiając sobie, że skądś to zna. Jego ojciec był dokładnie taki sam.
-Jak się tu dostałeś?-spytał blondyn, zmuszając Śmierciożercę do oderwania morderczego wzroku od swojego syna.
-Cóż... wasza szafka działa znakomicie-oznajmił, na co trzem Ślizgonom opadły szczęki. Czyżby mogli spodziewać się ataku Śmierciożerców lada chwila?
-Kto wie o tym, że tu jesteś?-spytał Blaise, czując jak ogarnia go panika.
Mężczyzna udał zamyślenie, by po chwili odpowiedzieć z wyjątkowym zadowoleniem.
-Wszyscy. Wreszcie jesteście bohaterami. Choć cie nienawidzę, muszę przyznać, że jestem z ciebie dumny, synu-oświadczył, na co Teodor tylko wywrócił oczami.
-Czego chcesz?-spytał, świadomy tego, że niedługo będą musieli uciekać z zamku.
-Chcę wiedzieć, gdzie jest moja rodzina-odparł, na nowo ogarnięty przez złość. -Czy to naprawdę takie trudne, powiedzieć mi gdzie oni są?!-krzyknął zirytowany.
Teodor spojrzał na niego z prawdziwym zażenowaniem.
-Nie wiem-wycedził, patrząc na niego z politowaniem.
Chyba wyprowadził ojca z równowagi, ponieważ ten szybko wyciągnął z kieszeni różdżkę, po czym celując nią w syna wypowiedział dwa, krótkie słowa.

                                                                            ***

Draco patrzył na to wszystko w otępieniu. Wykrzyczana klątwa "Avada Kedavra" dźwięczała mu w uszach, nie mogąc wydostać się z jego umysłu. Ściana deszczu, która z każdą chwilą coraz bardziej ograniczała jego pole widzenia, sprawiała, że czuł jak ogarnia go coraz większe przerażenie. Był bezsilny.
Zielony promień pomknął w stronę Teodora i gdyby nie zachowujący zimną krew Blaise, chłopak z pewnością dawno by nie żył. Przyjaciel przewrócił go na ziemię, sam ledwo unikając śmiercionośnej klątwy.
Wściekłość, którą wywołało chybienie, opanowała Notta seniora. Otworzył usta, by po raz kolejny wypowiedzieć zaklęcie, jednak Draco był szybszy. Uniósł swoją różdżkę i za pomocą zaklęcia niewerbalnego oszołomił mężczyznę. Nie przewidział tylko jednej rzeczy. Ojciec Teodora zachwiał się i nim ktokolwiek zdążył zareagować, spadł z wieży astronomicznej.
Podbiegł do krawędzi, z szokiem spoglądając na mężczyznę, który leżał na ziemi. Jego kończyny powyginane były w różne strony, a on sam sprawiał wrażenie, delikatnie mówiąc, zmasakrowanego...
Ojciec Teodora był martwy.


------
Po pierwsze, chcę przeprosić, że tyle czasu nie dodawałam rozdziału.
Po drugie, chciałam podziękować wszystkim komentującym, a w szczególności Wilk, która zaczęła czytać moje opowiadanie i zechciało jej się skomentować KAŻDY rozdział. Doceniam to i jest mi baaardzo miło ^^
Oczywiście nie chcę by ktoś poczuł się niedowartościowany xD Czytam każdy komentarz i  z każdego jestem równie szczęśliwa. Po prostu musiałam zwrócić na to uwagę, bo miało to dla mnie naprawdę ogromne znaczenie. 
Po trzecie, mam nadzieję, że nikt nie zabije mnie za śmierć jednego z 'bohaterów' :D 
Mam nadzieję, że nn pojawi się nieco szybciej. No i mam miniaturkę, którą zapewne na dniach wstawię :))
Ale oprócz tego mam do was sprawę. 
Musicie wiedzieć, że powoli się wypalam, a przynajmniej na temat Dramione. Tworzenie tego zaczyna mnie nudzić i choć obiecuję, że to opowiadanie dokończę, to zapewniam was, że kolejnego nie stworzę ;( W mojej głowie zrodził się jednak nowy pomysł. Coś zupełnie nowego, z Potterem nie związanego. Czy ktoś, ktokolwiek chętny do czytania czegoś takiego? Proszę o szczere odp ;) 














33 komentarze:

  1. Świetny rozdział, po przeczytaniu tytułu myślałam, że to Teodor umrze. Czytałam cały czas w napięciu. Super. Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, tak, tak nareszcie rozdział!
    Jej...
    To pierwsze co mi teraz przyszło do głowy. Rozdział świetny. Jak przecztałam tytuł to od razu panika: ,,Zabijesz Teo! Nie tak nie można!'' A później: ,, No tak jest jeszcze ten stary dziad, jego ojciec '' Szkoda mi Draco tylko przysięgaj mi tu teraz, że oni będą razem! Już raz dwa!
    Czy napewno nic nie jest Pansy? Diabełek musi być szczęśliwy!
    Oczywiście także Teodor. On zasługuje na życie z Leną...
    Tak po krótce przedstawiłam swoje odczucia co do notki i z chęcią przeczytam twoje własne opowiadanie.
    Czekam na nn oraz miniaturkę.
    Z mocą weny i buziaków ;*
    Luar Princesa ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy przeczytałam tytuł miałam ochotę cię znaleźć i poćwiartować. Myślałam, że uśmiercisz Theodora. Jaka ulga, gdy okazało się, że to tylko jego ojciec. Wciąż jestem ciekawa, jak "choroba" Theo będzie się rozwijać. Umrze? Niech nie umiera. Tak bardzo, bardzo proszę... Ron i Miona pogodzeni... Jakoś to przezyje. I Tak! Jednak Draco i Lucek nie pogodzili się. To tylko pozory. Skacze pod niebiosa. Rozdział jak zwykle cudowny. Życzę weny i czekam na kolejny rozdział lub miniaturkę :3
    Alexis Nott

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdy przeczytałam tytuł rozdziału myślałam, że zejdę na zawał. No ale jednak wszystko skończyło się dobrze, no może nie do końca, ale ten bydlak sobie na to zasłużył. Rozdział jest oczywiście wspaniały, fenomenalny, cudowny i mogłabym tak pisać w nieskończoność :)
    Co do tego, co mówiłaś o wypaleniu jeśli chodzi o Dramione. Jeżeli czujesz, że naprawdę tak jest, a masz pomysły na coś innego zacznij to pisać. Czytelnicy zawsze się znajdą na przykład ja, a w końcu najważniejsze jest to, żeby pisanie sprawiało przyjemność Tobie :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się, Twojego bloga czytam od niedawna :D A co do innego opowiadania, to chętnie ale mogłabyś choć trochę napisać, o czym by było?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej coś w stylu Fantazy. Smoki, piękna kraina, geniusz zła, wątek romantyczny... Sama jeszcze za bardzo nie wiem ;D Tak czy inaczej do końca tego Dramione zostało jeszcze sporo rozdziałów. Z tym nowym opowiadaniem to tak tylko rzuciłam, bo w głowie pojawił się pomysł i chciałabym wiedzieć czy coś z tego wyjdzie ;)

      Usuń
    2. okej :D ale i tak będę czytać, bo podoba mi się Twój styl :)

      Usuń
  6. Mam nadzieję, że Hermiona i Draco będą razem! Rozdział jak zawsze cudowny , czekam na następny i na miniaturkę :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobra, przeczytałam tytuł. I myslę sobie "Teo nie może zginąć, bo gdyby było inaczej, z pewnością dałabyś inną nazwę". Hehe, jestem geniuszem, dobra, już mnie nie chwalcie ♥
    "Draco stał na korytarzu i tępo wpatrywał się w rozgrywające się za oknem wydarzenia.
    Hermiona stała na błoniach i wydzierała się na Rona, który w milczeniu znosił jej krzyki."
    Jak to przeczytałam to aż zaśmiałam się :) To jest takie lekarstwo na smutasy, jaakie mnie dopadły.
    Pomysł z eliksirem jest fajny, ale mogłabyś go rozwinąć, np. napisać, w jaki sposób nad nim rozmyślała, czy coś takiego. Jakieś jej próby etc. mam nadzieję że wiesz o co mi chodzi :)
    A ludziom, którzy mówią, że Draco i Hermiona muszą do siebie wrócić... chryste, błagam xD przecież to jest dramionowe opowiadanie, więc jak może być inaczej?
    pozdrawiam
    Madi xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) Co do eliksiru - postanowiłam sobie, że jest to opowiadanie o Draco, Blaise'ie i Teodorze. Nie będzie tu nic opisywanego z perspektywy Hermiony, przynajmniej staram się żeby tak było xD

      Usuń
  8. Merlinie! Gdy zobaczylam tytuł bylam przekonana że to Teo umrze, a tu taka niespodzianka... Nie spodziewalam się tego ;) Rozdzial cudowny, fajnyi wogole. Mam nadzieje ze Draco w końcu zejdzie sie z Hermiona bo nie wyobrazam sobie żeby bylo inaczej ;))
    Pozdrawiam i życzę dużo weny. <3
    /Charlotte

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak osoby powyżej, jak przeczytałam tytuł miałam ochotę okładać Cię pogrzebaczem przez długi czas... ale wybroniłaś się... rozdział fajny, choć wychwyciłam więcej niż zazwyczaj błędów... A co do opowiadanka autorskiego to oczywiście, że masz pisać. Sądzę, że wymyślisz coś naprawdę wspaniałego, bo zawsze masz świetne pomysły.
    Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) Za błędy przepraszam. Jak dla mnie to pod względem gramatyki, ortografii itd, jest to najgorzej napisany rozdział. Tak mi się przynajmniej wydaje. Poprawię jeżeli tylko znajdę czas.

      Usuń
  10. SADYSTKA!!!
    Przeczytałam tytuł i myślę, że jak go zabijesz to ja zabije ciebie no ale przeżyjesz, ciesz się :)
    Noo ale Draco coś tam Mionce powie, czy nie???
    Jezu, a jak przeczytałam o Avadzie...brrr. ale znowu happy ^^
    Och, Rozdział jest meeega, ale wiesz, że ja to piszę o 01:44? :)
    Widzisz, spać nmg przez cb noo.... xD
    Pozdrawiam i zapraszam na zmiana-nam-dobrze-zrobi-dramione-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie również jest miło :)
    A co do rozdziału: nie spodziewałam się, że to ojciec Teo umrze, ale to dobrze. Nie wiem czy bym Ci wybaczyła gdyby to Teodor umarł ;-;
    Ciekawa jestem czy uda sie cos zaradzić na umieranie Notta... Mam nadzieję, że tak. I niech on w końcu powie Malfoy'owi i Zabiniemu o tym. Moze wspólnie cos wymyśla...
    I niech Hermiona i Draco wrócą do siebie :(
    Czyli ogolnie rzecz biorąc, rozdział był świetny, juz nie moge sie doczekać kolejnego. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspaniały rozdział.
    Nawet nie wiesz jak się cieszę, że to ojciec Teo nie żyje, a nie on sam. Mam nadzieję, że młody Nott jednak przeżyje. Ciekawe co się dzieje z Pansy. Liczę, że Draco i Miona jeszcze będą ze sobą. Fajnie, że Hermiona wymyśliła eliksir dla Draco.
    Co do Twojego nowego opowiadania całkiem autorskiego to bardzo chętnie je przeczytam.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  13. Szczerze mówiąc jak przeczytałam tytuł rozdziału, to poczułam jakby jakaś niewidzialna siła ścisnęła mój żołądek ;o Osobiście bardzo lubię Teodora i nie wyobrażam sobie tego opowiadania bez niego. Mam nadzieję, że znajdzie się jakiś sposób aby go uratować. Co do Draco i Miony, to jest mi bardzo smutno z powodu ich rozstania ;c. Ciekawi mnie co stało się z Pansy.
    Czekam na nowy rozdział.
    Pozdrawiam i weny życzę.
    Mops xx ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Myślałam, że to Teodor umrze po przeczytaniu tytułu, a tu taka ulga :)
    Rozdział świetny jak każdy i czekam na NN <3

    Zapraszam do siebie na 8 rozdział :) youaremyhorcrux.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Jeej, rozdział świetny. A juz myslalam ze to Teodor umrze, dobrze że tak sie nie stało :) czekam na nowy rozdział. Pisz szybko :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Droga Olu!
    Tytuł mnie zaintrygował, ale nie miałam ochoty 'okładać Cię pogrzebaczem' =D. Lubię takie historie, które nie są przesłodzone (czyt. ktoś ginie :P wbrew pozorom= nie mam psychopatyczno -sadystycznych skłonności). Rozdział jak wszystkie bardzo dobry, pełen zwrotów akcji i pełen dynamiki.
    Jeśli zechcesz napisać opowiadanie nie związane z HP, to wiedz, że będę je czytać. Jednak minimalnie było by mi smutno, bo uwielbiam wszystko co związane z organizacją Śmierciożerców. Po prostu- jaram się nimi! :P Mimo to pisz, rozwijaj się, bo podstawy świata przedstawionego nie mogą być 'pożyczone' od Rowling jeśli chciałabyś w przyszłości dalej kontynuować pisarstwo.
    This-that-always-will-when-you-take/ panna Cyzia

    OdpowiedzUsuń
  17. Zostałaś nominowana do LBA na moim blogu! Więcej informacji na: http://dramione-fedemila-i-innni.blogspot.com/
    Ps. CUdowny rozdział<3333
    Całuję;****

    ~Nikita

    OdpowiedzUsuń
  18. Kilka dni temu zaczęłm czytać twojego bloga i powiem Ci tyle.. EPICKI! Jak przeczytałam tytuł wiedziałam, że Teodor nie umrze. Tak jakoś. Domyślałam się, że moż ktoś z rodziny? Albo jakiś zamach na Teodora? Na szczęście umarł ten stary dziad. Od początku mi się nie podobał.
    Co do opowiadania. Będę czytała nie ważne co to będzie. Tylko błgam dokończ tą historię! Nie mogę się doczekać!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie ;) O to nie trzeba się martwić. Historia będzie dokończona choćby nie wiem co :)

      Usuń
  19. Po przeczytaniu tytułu, aż mnie zmroziło ale odetchnęłam z ulga stwierdzając ze to tylko stary Nott spadl sobie z wierzy... Świetny rozdzial czekam na wiecej ;)
    Pozdrawiam Annelis

    OdpowiedzUsuń
  20. ahaha jak przeczytałam tytuł to miałam przed oczami Teo, który umarł przez tą cholerną klątwę ... i tak sobie czytam i myślę "tylko go nie zabijaj!! " i w końcu mogłam odetchnąć z ulgą :D ( przynajmniej na razie :P )
    super rozdział i czekam na nn :)
    weny :)

    OdpowiedzUsuń
  21. ojeeej, jak zobaczyłam tytuł, to mi serce stanęło... i cały rozdział w napięciu co się stanie :D i ta ulga, gdy to stary Nott pofrunął do nieba, a może raczej piekła.
    Super rozdział, ile jeszcze planujesz do epilogu ? :)
    Pozdrawiam,
    L. ;*

    OdpowiedzUsuń
  22. Coś tak czułam, że tym tytułem chcesz nam zrobić kawał xd Całe szczęście, że to nie Teo :)
    Co do nowego opowiadania: nie dziwię Ci się. W końcu ile można pisać o tym samym. Wiadomo, że historii Dramione mogą tysiące, ale zawsze istnieje pewne ograniczenie postaciami Rowling, które mają już określone cechy. Autorzy ff nie powinni ich zmieniać, mimo to niektórzy to robią i słabo im to wychodzi (Malfoy milusi i romantyczny, Hermiona puszczająca się na prawo i lewo). Ty zachowałaś doskonale ich charaktery i za to wielki plus. Ale skoro "rozkręciłaś się" na gotowych postaciach (co btw bardzo dobrze Ci idzie) i czujesz się "wypalona", to czas na tworzenie swoich własnych bohaterów. Szczerze Cię do tego zachęcam. Z pewnością przeczytam Twoje nowe opowiadanie (już nie mogę się doczekać!), a tu zostanę do samego końca.
    Życzę duuużo weny i pozdrawiam :>
    Zachwycona

    OdpowiedzUsuń
  23. Jezuuu przez teen tytuł o mało co zawału nie dostałam !! Dobrze że nie zabiłaś Teo.
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja pierdole. Tytuł przeczytałam i się popłakałam. Potem cały rozdział czytałam ze ściśniętym żołądkiem. I teraz znowu płaczę. Ty wredna małpo, czemu tak cholernie straszysz. Mój Boże...

    OdpowiedzUsuń
  25. Ha ha ha, zgadła, że to nie Teo tylko jego ojciec zginie. Jednak muszę przyznać, że pod koniec rozdziału zaczęłam mieć wątpliwości.

    OdpowiedzUsuń
  26. DZIEWCZYNO BOZE NAWET NIE WIESZ JAL SIE PRZEZTRASZYLAM...
    gdy przeczytalam tytul rozdzialu to rozryczalam sie jak bobr, ale teraz...
    usmiecham sie przez lzy, ktore teraz sa z e szczescia bardziej niz chwilowego smutku...
    jestem zachwycona..

    pozdrawiam,
    andromeda

    OdpowiedzUsuń
  27. I ten moment nienawiści, gdy spojrzałam na tytuł....

    OdpowiedzUsuń
  28. Ja to mam zmysł... Jak tylko przeczytała tytuł wiedziałam, że to będzie stary Nott. Blaise i Theo to moje ulubione postaci, dlatego naprzemiennie używam ich jako "bliskich przyjaciół" w moich opowiadaniach. Tylko w GJS postanowiłam zrobić z nich "potwory", tak jeden raz dla odmiany :) Po Twoim opowiadaniu, chyba ciężko mi będzie znów ich źle przedstawić, lubię ich bardzo w Twoim wydaniu :)

    OdpowiedzUsuń